sobota, 31 sierpnia 2013

Welcome to the Sunset Strip - część 21




Duff:


      Otworzyłem delikatnie powieki i poczułem coś zimnego na swojej głowie. Na początku przed oczami miałem jedynie mroczki, ale po chwili ujrzałem nad sobą Julie, która przykładała do mojego czoła zimny okład. 
Spotkaliśmy się wzrokiem, ale dziewczyna szybko swój odwróciła w innym kierunku. Czułem od niej bijący chłód, a nawet... obojętność? Podniosłem się delikatnie na łokciach i zacząłem rozglądać po pokoju. Izzy ze Stevenem stali nad nami i bacznie mnie obserwowali, a Axl sądząc po odgłosie szumu wody był w łazience.
  - Skoro się przebudziłeś to już chyba nie muszę cię niańczyć - rzuciła ozięble i wstała z podłogi. - Wychodzę. - Nic nie odpowiadałem. Nie potrafiłem. 
  - Może pójdę z tobą? Już jest późno - powiedział zatroskanym głosem Steven.
  - Nie trzeba. Nic mi nie będzie.
  - To weź przynajmniej Eddiego. Może do największych nie należy, ale jak trzeba, to warczy. - Uśmiechnął się i zakładając mu smycz podał ją Julie. Blondynka pogłaskała psa i wyszła z nim na zewnątrz.
  - Izzy, podaj mi wódkę - jęknąłem, musiałem szybko uśmierzyć ból głowy. Brunet zrobił co kazałem i już po chwili siedziałem oparty o ścianę przechylając butelkę. 









Julia:




     Szłam i głęboko wdychałam powietrze cały czas zastanawiając się nad dzisiejszymi zdarzeniami, a w sumie to nad jednym. Wiedziałam, że Duff może ostro zareagować, ale dlaczego z jego ust padło tyle niemiłych słów? 
Jeśli taki ma być w stosunku do mnie, to ja nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Będę go olewała. Teraz już bez żadnych skrupułów czy wyrzutów sumienia. Cieszę się przynajmniej, że rozmowę z blondynem mam już za sobą. Pomijam fakt, że się nie udała. 
  - Eddie, piesku. Powiedz mi gdzie mogę znaleźć Camille? - Pies tylko szczeknął. No tak, czego się spodziewałam? - Pewnie trzymasz jej stronę i nie chcesz mi powiedzieć... 
Nagle zaczął mnie gdzieś ciągnąć. Niby mały, ale siły mu nie brakowało. Chwyciłam mocniej za smycz i dałam mu się prowadzić. W końcu znaleźliśmy się na niezbyt dobrze znanej mi ulicy. Za jednym z budynków dostrzegłam paru podejrzanych gości, którzy niemiłosiernie uderzali w brzuch jakiegoś chłopaka. Ścisnęłam smycz w dłoni i obserwowałam dalej zaistniałą sytuację. W pewnym momencie chłopak upadł na ziemię, a tamci zaczęli go z całej siły kopać. Nie mogłam na to patrzeć.
  - Zostawcie go! - krzyknęłam. Mężczyźni odwrócili się w moją stronę najpierw nieco zdziwieni, później jednak rozbawieni. Zauważyłam, że chłopak podnosi się z ziemi i zwiewa. Przynajmniej mu jakoś pomogłam. Ale zaraz. Czy oni idą w moim kierunku?
  - Co mała, zachciało ci się bawić w bohaterkę? - Zawołał jeden. Dobra, pora zwiewać! Pociągnęłam Eddiego i zaczęłam biec w przeciwną stronę. Moim celem był najbliższy dom jaki tylko spotkam na swojej drodze. Nagle poczułam szarpnięcie za nadgarstek. Odwróciłam się i zobaczyłam jednego z nich. Śmiał się do mnie ukazując przy tym swoje żółte, dziurawe zęby i zaczął łapać mnie za biodro. Już miałam się na niego zamachnąć, ale Eddie ugryzł go w nogę i kiedy mężczyzna schylił się żeby złapać się za łydkę, ja zaczęłam znowu biec. W końcu jakiś dom! Zaczęłam walić w drzwi cały czas odwracając głowę w celu zlokalizowania tamtych osiłków.
  - Julie? - Usłyszałam czyjś głos. Przekręciłam głowę w bok i zobaczyłam w drzwiach Kirka. Nie odzywając się przeszłam pod jego ręką, którą opierał o futrynę i wbiegłam do salonu. Chłopak zamknął drzwi i podrapał się po głowie. 
  - Wybacz, ale musiałam się gdzieś schować - zaczęłam.
  - Bo?
  - Ktoś mnie gonił. Nevermind. Mogę tu chwilę posiedzieć?
  - Jasne, chodź do salonu. Nie wiem czy wiesz, ale jest z nami twoja koleżanka. - Zaciekawiona zrzuciłam szybko buty i weszłam do owego pomieszczenia. Cliff z Larsem siedzieli na kanapie popijając Danielsy, a James tańczył na środku z... Kamilą?
  - O! Nasza blondyneczka przyszła! Nareszcie znudził ci się ryj Rose'a? - zapytał roześmiany i rozstawił szeroko ramiona. 
  - Co? - Nie zastanawiając się nad słowami Hetfielda podeszłam do dziewczyny i szarpnęłam ją za ramiona.
  - Przed chwilą wstrzyknęła sobie dawkę heroiny i wypiła jakiś trunek, więc z nią nie pogadasz - oznajmił Cliff.
  - Idź do Slasha! W ogóle wynoś się stąd. Psujesz nam zabawę - rzuciła niezbyt wyraźnie i z powrotem zaczęła tańczyć. Zajebiście.
  - Dobra, wpadnę tu jutro. Tylko proszę was, nie pozwólcie jej wziąć niczego więcej - wręcz rozkazałam.
  - Okej, masz to jak w banku. - Burton puścił do mnie oczko.
  - Odprowadzić cię? - zapytał Kirk.
  - Poproszę. - Uśmiechnęłam się i ruszyliśmy w kierunku wyjścia.
Po drodze opowiedziałam mu pokrótce przed kim zwiewałam, a później temat zszedł na muzykę i najbliższe koncerty chłopaków. Kiedy znalazłam się na swojej uliczce i poczułam się bezpiecznie oznajmiłam mu, że dalej pójdę sama. Dałam mu buziaka w policzek i ruszyłam do Hell House. W drzwiach spotkałam się z Axlem. 
  - Gdzie ty się podziewałaś?! - warknął łapiąc mnie za rękę. - Chciałem cię szukać - dodał już nieco spokojniej zdając sobie sprawę, że chyba zareagował ciut za ostro.
  - Byłam się przejść - rzuciłam obojętnie wypuszczając z dłoni smycz. Eddie od razu podbiegł do Adlera. - Od dziś Steven pożyczam twojego psa na wszelkie spacerki. Uratował mi życie. - Zaśmiałam się nerwowo. 
  - Jak to uratował ci życie? - Rudy spytał podejrzliwie.
  - Nieważne. - Machnęłam ręką i poszłam najpierw do salonu, a później do łazienki. Przebrałam się w czarne skórzane spodnie i obcisłą koszulkę. Włosy lekko potapirowałam i zrobiłam sobie mocny makijaż. Całość dopełniłam ramoneską i czerwonymi szpilkami, które założyłam już po wyjściu z łazienki. Axl oparł się o drzwi i przyglądał mi się ze zdziwionym, może lekko zdenerwowanym wzrokiem.
  - No co tak patrzysz? Bierz kurtkę i wychodzimy. - Nie protestując, zrobił co powiedziałam i wyszedł za mną z domu. - Idziemy się najebać do Rainbow - oznajmiłam mu, na co Rose uśmiechnął się łobuzersko i chwycił mnie za dłoń. - Poczekaj. - Zatrzymałam się na chwilę, kiedy zobaczyłam przy świetle latarni zaschniętą krew koło jego warg. Przejechałam lekko palcem ścierając ją, a on przytrzymując moją dłoń przy swojej twarzy pocałował mnie czule. 
  - Idiota - mruknęłam odrywając się od jego warg.
  - Po prostu dobrze wykorzystuję sytuację. - Uśmiechnął się. 
  - A to szczęka cię już przestała boleć? - spytałam z przekąsem.
  - No widzisz. Uzdrowiłaś mnie. A swoją drogą, Duff mnie nieźle wkurwił. Mam nadzieję, że coś ruszyło mu się w tym łbie. Nie będzie mi niczego wmawiał. Jeszcze na mnie kurwa splunął. Jeśli jeszcze raz... - Nie dokończył, bo zatkałam mu buzię.
  - Cicho! Idziemy się wyrwać! Nie chcę o nim słyszeć... Wyluzuj, proszę. - Chyba się nieco zdziwił moją odpowiedzią.
  - Serio nie chcesz o nim słyszeć?
  - Serio. - Moja odpowiedź chyba go usatysfakcjonowała, bo już nic nie mówił.
Niedługo potem znaleźliśmy się w Rainbow Bar & Grill. Ja poszłam zająć stolik, a Rose zamówić nam piwo. Akurat miała grać jakaś nowa kapelka.











Kamila:

      Obraz jest dziwnie rozmazany. Wszystko zagłusza głośna muzyka. Gdzie ja jestem? Próbuję przekrzyczeć hałas panujący w pomieszczeniu. Teraz słyszę głośny śmiech. Ktoś podaje mi butelkę. Nawet nie wiem co to za gówno, ale opróżniam ją paroma łykami. Okropny ból głowy nie daje mi spokoju. Przykucam i chowam ją w kolanach. Przechodzą mnie dreszcze. Tak cholernie mi zimno. 








Axl:



      Siedzieliśmy w Rainbow już dobre dwie godziny. Wypiliśmy po dwie butelki piwa, jakieś drinki i po szklance Danielsa. Pewien typ zaproponował nam "cukiereczki", nie odmówiliśmy. Tyle że ja w porównaniu do dziewczyny wziąłem ich mało... Nagle w tłumie zauważyłem Michelle.
  - Patrz tam, Young się chyba nieźle bawi. - Wskazałem na nią palcem.
  - Ja pierdolę. Idę do niej! - Julie podniosła się z krzesełka i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę stolika, przy którym na kolanach jakiegoś gościa siedziała Young i śmiejąc się głośno trzymała w ręku butelkę wódki. Postanowiłem podreptać za nią.
  - Co ty sobie kurwa wyobrażasz?! - Wydarła się. Michelle wstała z kolan tamtego gościa i stanęła z Julie twarzą w twarz. Uznałem, że zostanę w tym miejscu gdzie jestem. Zapowiada się chyba niezła scenka. 
  - O czym ty do mnie pierdolisz blondyno, co? - Czknęła.
  - Masz iść do Slasha i powiedzieć mu prawdę! Przecież dobrze wiem, że nie jesteś w ciąży!
  - Oczywiście, że jestem! No chyba wiem lepiej od ciebie
  - Tak? To niby dlaczego pijesz? - Michelle przez chwilę się nie odzywała najwidoczniej zmieszana tym pytaniem, ale po chwili odpowiedziała:
  - A co ci do tego! Moje życie! 
  - Słuchaj Young, przeginasz. Czemu to robisz, co? - wysyczała przez zęby Julie. - Nie ma żadnego dziecka!
  - Jest! Och, ale w sumie to może Saul nie ma z tym nic wspólnego - powiedziała z ironią i teatralnie zakryła dłonią usta. - Może Axl będzie tatusiem? 
  - Ty mnie w to kurwa nie mieszaj! Ja w porównaniu do Slasha wiem do czego służą prezerwatywy! - krzyknąłem zaciskając pięści. Nikt mnie nie będzie wrabiał w bachora! 
  - No tak, zapomniałam, że jesteś taki inteligentny. - Uśmiechnęła się krzywo. - A twoja przyjaciółeczka już się załamała? Bo powinna - zwróciła się do Julie. Nim się obejrzałam a blondynka popchnęła Michelle na stolik wywracając przy tym szklanki i chwytając za jej bluzkę zaczęła ją policzkować. Wokół stolika zaczęli zbierać się ludzie. Buczeli, gwizdali i nie wiadomo co jeszcze. No, no. Lubię takie widowiska. Ktoś ma kisiel?
Michelle w obronie zaczęła targać ją za włosy, ale ta od razu przyłożyła jej z pięści w nos. Moja krew. Wydawałoby się, że mamy zwyciężczynię, ale Young przejechała paznokciami po jej twarzy. To musiało boleć... Po pewnym czasie uznałem, że może warto jednak je od siebie odciągnąć. Przecisnąłem się więc między ludźmi i chwyciłem Julie w talii. Przyciągałem ją do siebie, ale to wcale nie było takie proste. 
Dziewczyna chciała chyba wyładować całą swoją złość na twarzy Michelle. Podniosłem ją nieco do góry i chwyciłem mocno za ręce. Julie kopnęła jeszcze Young w czoło zostawiając na nim ślad po szpilce i dopiero wtedy przestała się wyrywać, przerzuciłem ją przez ramię i wyszedłem z klubu. Dopiero gdy znaleźliśmy się z jakieś dwadzieścia metrów od Rainbow odstawiłem ją na ziemię. Była cała czerwona. 
  - Już? Ochłonęłaś? - zapytałem rozbawiony i cmoknąłem ją w czoło. Odwróciła twarz w inną stronę i zaczęła iść przed siebie. Ruszyłem za nią. Zatrzymała się dopiero przed sklepem monopolowym. 
  - Muszę się napić - wymamrotała, po czym weszła do sklepu, żeby po chwili wyjść z niego z dwoma butelkami Nightrainów. Podała mi jedną i znów zaczęliśmy łażenie nie wiadomo dokąd. Z każdym krokiem dziewczyna coraz bardziej się chwiała. W końcu zaczęła się śmiać nie wiem z czego i potykając się upadła jak długa na chodnik. Jako że jeszcze trochę kontaktowałem, podniosłem ją i wziąłem na barana. Gadała coś, ale za chuja nie mogłem jej zrozumieć. To mi raczej nie przypominało angielskiego. Później zasugerowałem żebyśmy coś pośpiewali. Zgodziła się bez zastanowienia. Najpierw darliśmy się w niebo głosy w piosence Satisfaction, a następnie repertuar przeszedł na The Doors i Aerosmith.
Znajdowaliśmy się teraz w parku. Podszedłem do ławki i stanąłem do niej tyłem, żeby Julie mogła ze mnie zejść. 
Nie pamiętam już zbytnio jak to się stało, ale dziewczyna siedziała na mnie okrakiem i wpijała się w moje wargi. Uwielbiałem kiedy nasze języki się ze sobą drażniły. 
  - Spierdalać mi stąd! - Oderwaliśmy się od siebie i zaczęliśmy rozglądać wokół siebie. W końcu dostrzegłem w ciemności jakiegoś menela, który przeklinał pod nosem i wymachiwał butelką. Nic sobie z niego nie robiąc siedzieliśmy na ławce dalej.
  - You know where you are?! - wrzeszczał. - You're in the jungle, baby! You're gonna die! - Nagle zamachnął się i rzucił w naszą stronę butelką, która roztrzaskała się kilka centymetrów od nas. 
  - Spadamy stąd - rzuciłem. Podnieśliśmy się szybko i zaczęliśmy biec
  - You know where you are?! - Julie parodiowała głos gościa. W końcu odetchnąłem i zacząłem się śmiać razem z nią. 
Tym razem za kierunek obraliśmy sobie już dom. Nogi coraz bardziej się pode mną uginały i tak, parę razy zaliczyliśmy glebę. W pewnym momencie Julie, która podtrzymywała się mojej ręki poleciała w bok, a ja za nią. Kurwa, wpadliśmy do rowu. Próbowałem się jakoś podnieść, ale nie miałem sił. Dziewczyna też była nieprzytomna. Chyba nie pozostawało nic innego jak w nim przenocować. 






NASTĘPNEGO DNIA...






             

Slash:


      Niestety nadszedł właśnie moment, w którym wytrzeźwiałem. Zaraz zamierzam to jednak zmienić. Będę pił dopóki wreszcie dotrze do mnie to, że będę ojcem. Przecież ja nawet nie mam kasy na pieluchy i tę całą resztę! 
Usiadłem na kanapie i wbiłem wzrok w podłogę. Nagle znaleźli się przy mnie Izzy, Duff i Steven.
  - Chcesz pogadać? - spytał Adler podając mi butelkę czystej wódki. Już miałem coś powiedzieć, kiedy nagle naszą uwagę przykuli Axl z Julie, wchodzący właśnie do salonu. Wyglądali jak zombie. 
  - A co wy się w krzakach ruchaliście, czy jak? - zagadnąłem widząc trawę w ich włosach.
  - Spaliśmy w rowie - wymamrotał Rose.
  - Mój kark - syknęła Julie. - A właśnie, Saul! Ty chyba nie uwierzyłeś w tą ciążę co nie? - Zaraz. O czym ona mówi?
  - He? 
  - Michelle na pewno nie jest w ciąży. Widzieliśmy ją wczoraj w klubie, bawiła się w  najlepsze. 
  - Potwierdzam. Swoją drogą, ta dziewczyna - Tu wskazał na Julie. - jak będziemy sławni zostanie naszą ochroniarką. Wiecie jak jej poobijała mordę? - rzucił z podnieceniem w głosie.
- Dobra, zamknij się już. - Szturchnęła go, po czym z powrotem wbiła wzrok we mnie. -Ona robi to zapewne żeby cię jakoś rozdzielić z Camille. Jest o ciebie zazdrosna i tyle - dokończyła. O kurwa, kamień spadł mi z serca. - No co tak siedzisz? Idź do Troubadour i z nią pogadaj. 
Założyłem swoje trampki i wybiegłem z domu. 






Steven:


     Zajrzałem do lodówki, ale niestety świeciła pustkami. Ostatnio to coraz częstszy widok. Zazwyczaj to Julie i Camille robiły zakupy, a następnie przygotowywały jakiś obiad, ale dziś nie miałem na co liczyć. Szatynki nie ma, a blondynka poszła razem z Axlem spać. Mógłbym ją obudzić, ale Rudy ostrzegł, że jeśli któryś z nas wejdzie do sypialni i ich obudzi, to nam odetnie jaja. A on jak się zdenerwuje to wszystko jest możliwe

  - Izzy, składamy się na jakąś pizze? - zapytałem.
  - Nie. Idę do Berry - odpowiedział krótko i wyszedł z chaty. 
Zaczęło mi burczeć w brzuchu, ale w kieszeni nie miałem ani dolara. Spojrzałem się na Eddiego wcinającego swoją karmę i korzystając z tego, że nikogo nie było w kuchni, przykucnąłem koło psa i wyciągnąłm mu z miski parę chrupek. Całkiem dobre. 
  - Steven, co ty znowu odpierdalasz? - zapytał Duff zerkając na mnie z obrzydzeniem.
  - Głodny jestem. - Wzruszyłem bezradnie ramionami.  
  - Chodź do baru, może natrafimy na jakąś miłą kelnerkę. - Pokiwał wymownie brwiami i klepiąc mnie po plecach skierował nas w stronę wyjścia. 
      Pół godziny później weszliśmy do Whiskey a Go Go i zajęliśmy jedyny wolny stolik. Mimo że dochodziła dopiero dwunasta w południe, w klubie i tak było dość tłoczno. 
  - Idę się odlać - oznajmił dryblas i poszedł do kibla. Siedziałem i stukałem paznokciami w pusty stół, kiedy nagle usłyszałem ciche odchrząknięcie. Podniosłem głowę do góry i zobaczyłem... Cudo!
Przede mną stała wysoka kobieta z ciemno brązowymi włosami, subtelnym spojrzeniem i pełnymi ustami. Była zupeŁnie inna niż wszystkie. Miała w sobie jakąś klasę... Tak bym to nazwał. 
  - Przepraszam, czy mogłabym się dosiąść? - zapytała uprzejmym tonem.
  - Tak, pewnie. Siadaj.
  - Merci. 
  - Jesteś z Francji? - Wytrzeszczyłem oczy, dopiero teraz zdając sobie sprawę z jej akcentu.
  - Oui. W Los Angeles jestem od niedawna. Przeprowadziłam się tu z mężem dwa tygodnie temu. 
  - I gdzie twój mąż? Nie boi się, że ktoś zgarnie mu z przed nosa tak piękną kobietę? - zacząłem flirt.
  - Mąż jest we Francji w interesach. Zostawił mnie tu ze wszystkim i ma zamiar wrócić dopiero za dwa miesiące. - Westchnęła, ale zaraz potem zerknęła na mnie kokieteryjnie. Robi się ciekawie...
  - Tak w ogóle to Steven jestem. - Wyszczerzyłem się
  - Sarah. - Podniosła lekko kąciki ust do góry. 
  - O kurwa! - Do stolika podszedł Duff i z przygłupim uśmiechem na twarzy przyglądał się Francuzce. Skarciłem go wzrokiem i ruchem głowy dałem mu znać, żeby spadał. Na szczęście McKagan jest kumaty, dlatego od razu znikł pod pretekstem potrzeby zamówienia sobie piwa.
  - Nic nie pijesz? - zapytała po chwili ciszy.
  - A no wiesz. Nie mam zbytnio za co... Opowiedz mi coś o Francji. - Zmieniłem temat. 
  - Na prawdę cię to ciekawi? 
  - Ależ oczywiście! - E tam, pewnie nudy. 
Przez dwadzieścia minut opowiadała mi o jej starym mieszkaniu z widokiem na Wieżę Eiffela, o Paryżu i innych pierdołach. Wolałbym w sumie posłuchać o tych słynnych paryskich prostytutkach... 
Na koniec spytała mnie o moje życie.
  - E no... Mieszkam z przyjaciółmi w Hell House.
  - Cóż za intrygująca nazwa - powiedziała bardzo poważnym tonem. 
  - Tak. Mój kolega wymyślił ją po pijaku. - Zaśmiałem się, ale grobowa mina Sary mnie trochę ostudziła. - Gramy w jednym zespole. Ja jestem perkusistą. Wiesz, uderzam w gary!
  - Wiem co to perkusja - odpowiedziała z ironicznym uśmiechem. 
Już myślałem, że to koniec naszej znajomości, ale nagle Sarah złożyła mi propozycje.
  - Może pojechałbyś ze mną do domu? Przygotuję jakiś dobry obiad, napijemy się po lampce wina, porozmawiamy... 
  - Why not. Jeśli to nie problem...
  - Oczywiście, że nie. Potrzebuję towarzystwa. - Czy mi się wydaje czy w jej uśmiechu było coś łobuzerskiego? 
Wstaliśmy od stolika i wyszliśmy z klubu. Przed nim stała piękna biała fura! 
Czyżbym trafił na kopalnię złota?




Slash:

     Wpadłem do klubu i widząc blondynkę podszedłem do niej szybkim krokiem. Chciała się ze mną przywitać, ale ja szarpnąłem ją za rękę i zaprowadziłem w jakieś zaciszne miejsce.

   - Nie jesteś w żadnej ciąży!
  - Slash, spokojnie...
  - Kurwa, jakie spokojnie? Po co to robisz, hm? Wbij sobie do tego łba, że nie jestem tobą zainteresowany. 
  - Ale ja cię kocham! - jęknęła i zaczynając beczeć usiadła przy stoliku, zakrywając twarz.
  - Jesteś w ciąży?
  - Nie - wyjęczała. 
  - To nie mamy o czym gadać. Żegnam. 







Steven:
  
      Wjechaliśmy na posesję pięknej białej willi w Beverly Hills. 
  - O cholera! Ty tu mieszkasz? - Nadal nie mogłem w to uwierzyć.
  - Oui. 
Sarah zaparkowała samochód w garażu i już po chwili staliśmy przy wielkich drzwiach. Otworzyła je i weszła do środka.
  - No chodź - Uśmiechnęła się. Wszedłem niepewnym krokiem i zdjąłem kowbojki pozostawiając je w korytarzu. Kobieta zaczęła oprowadzać mnie po swoim domu. Kurwa! Ona nawet miała jacuzzi! 
Zostawiła mnie w salonie z wielkim telewizorem i powiedziała, że idzie przygotować obiad. Po czterdziestu minutach wróciła do mnie z dwoma talerzami jakiegoś wykwintnego dania, którego nazwy nie potrafiłem nawet wymówić. Ważne, że było zajebiście dobre.
      Zaczęło się powoli ściemniać, a my nadal siedzieliśmy przy stole i popijając francuskie wino, wymienialiśmy się opowieściami.
  - Może zostałbyś ze mną na noc? Wiesz, ostatnio często mam wrażenie, że ktoś kręci się po domu i trochę się boję - mruknęła.
  - Jasne, nie ma sprawy. 
  - To ty idź się wykąp, a ja poczekam w sypialni. Możesz sobie później założyć szlafrok mojego męża. 
  - Okej... Dzięki - rzuciłem z lekką konsternacją i wparowałem do ogromnej łaźni z wielką wanną. To się nazywa życie! Wziąłem kąpiel z bąbelkami i zarzucając szlafrok jej męża, który nawet mi się spodobał, udałem się do sypialni. To co tam zastałem było kolejną niespodzianką. Sarah leżała na łóżku naga i trzymając w dłoni kieliszek z winem uśmiechała się do mnie cwaniacko.
  - Eeeem... a twój mąż? - Pierwszy raz tego dnia poczułem się bardziej rozważny od Francuzki, ale jej niegrzeczna strona bardzo mnie podniecała.
  - A myślisz, że on to mnie przez te dwa miesiące nie zdradza? Potrzebuję mężczyzny. Potrzebuję rozkoszy. Steven, proszę. Kochaj się ze mną, ja ci zapłacę! - Czy ja dobrze słyszę? Kobieta odłożyła kieliszek i palcem zachęciła mnie, żeby się zbliżył. Rzuciłem się na nią, jak lew na zwierzynę! Trafiła mi się... prawdziwa zdobycz. 



    

19 komentarzy:

  1. No ja wiedziałam, że Michelle nie jest w ciąży!! Jak ja jej nie cierpię -.-
    Szkoda mi Duffa. Tak kurewsko mocno mi go szkoda ;___; Mam nadzieje, że nie długo sobie kogoś znajdzie i przestanie się tym zadręczać.
    No oczywiście zajebiście jak zawsze.

    Ps. Ja nigdy nie umiałam pisać komentarzy xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. :) Fajnie, że jest dłuższy wątek ze Stevenem. Mam nadzieję, że szkoła da Ci pisać opowiadania dalej bo są boskie i będę czekać niecierpliwie na każde kolejne. Pozdrawiam i również życzę dobrego roku szkolnego. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak zwykle rozdział jest genialny!:)
    też ci życzę bardzo pozytywnego roku i tego żebyś mimo szkoły dodawała rozdział chociaż raz w tygodniu:( jestem już tak uzależniona od tego opowiadania, że nie wytrzymam jakiejkolwiek dłuższej przerwy. trzymam za ciebie kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Steven! Dziękuję! ;) I to w jakim stylu! :D Piękna francuzka, z wypasioną furą, willą i mega wielką kasą tylko dla Stevena! <3 Kocham Twoje pomysły! :D

    Michelle - wiadomka. Tylko teraz co ona zrobi? Bo nie wierzę, że odpuści. Takie suki jak ona nie poddają się łatwo. Czekam na kolejną dawkę czarnego charakteru ;)

    Kamila - albo wyprostuj ją w końcu albo dodaj jakąś nutę dramatyzmu, nie wiem, że przez te dragi uaktywniła się w niej uśpiona do tej pory choroba, która jest śmiertelna i teraz walczy o życie, albo cokolwiek... Tak żeby Slashowi nie zabrakło przypadkiem kołopotów :D

    Duff - został sam. Jako jedyny. Czy jemu się znajdzie jakaś pani do towarzystwa? O! A może on zostanie męską dziwką? Będzie robił za faceta do towarzystwa bez łóżka i zobowiązań dla mężczyzn na bankietach itd. przez co zawrze nowe znajomości, które pozwolą mu rozpowszechnić zespół. Taka gejsza wersja męska :D

    Powoli boję się samej siebie. Najwyżej zbanuj ten komentarz, ale dzisiaj mam dzień ujawniania mojego poronionego umysłu, a to są tego efekty :P W najgorszym razie skorzystasz z tego jakkolwiek... :D

    Powodzenia, przeżycia poniedziałku i pamiętaj: Wielu wielkich ludzi rzuciło lub oblało szkołę. W tym wielu pisarzy. Także pisz ile możesz! Mam nadzieję, że dasz radę choć 1 rozdział na tydzień wstawić... Jakoś w niedzielę wieczorem, żeby umilić wszystkim początek tygodnia :D
    Powodzenia!
    K8 ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny, jak zwykle ;) osoba mi się, jak się rozwija cała akcja, i nie mogę doczekać się następnego rozdziału, mam nadzieje że napiszesz w tym tygodniu, miłego roku szkolnego ( o ile w ogóle coś takiego istnieje :P)

    OdpowiedzUsuń
  6. Axl i Julia to świetna para, do kochania i narąbania <3 Biedaki, w rowie spać. Steven szaleje, zgadzam się z jego słowami, niezła zdobycz mu się trafiła :P Ciekawi mnie, co dalej, postać Stevena niby zawsze tam z tyłu, ale jak wychodzi na pierwszy plan, to w wielkim stylu, jakkolwiek by to rozumieć. Michelle to totalna wariatka, Julia nieźle ją poobijała. Mam nadzieję, że Slash porozmawia z Kamilą i znowu będą szczęśliwi. To chyba tyle...Ah, no tak- czekam na jakąś akcyjkę Izzy- Berry :P Co do Duffa to mam mieszane uczucia, tyle powiem. Chamsko się zachował, no ale miłość mąci w głowach, i to w dodatku nieodwzajemniona. Pozdrawiam, oby rok szkolny nie był przeszkodą w regularnym dodawaniu rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
  7. No piesek przydał się na coś xD Ciekawe co będzie z Kamilą po dragach? Duffy ma za swoje, a Axl i Julia są taką piękną parą <3 To na końcu mnie trochę zdziwiło... tak jakby Steven dziwka :/ Ale się zobaczy co z tego wyniknie :D
    Rozdział genialny C:

    OdpowiedzUsuń
  8. Nowy rozdział u mnie :)
    http://mygnrstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Michelle- głupia dziwka
    Duff- Biedactwo...ale z chęcią go przygarnę XD
    Axl- pierdolony szczęściarz
    Steven- pierdolony szczęściarz II
    Izzy- jak zawszę zajebisty, cieszę się, że mu się układa(ale liczę na jakiś dłuższy wątek o nim
    Slash- ehh.. nieco zagubiony, pewnie go wszystko przerasta, cały czas ''problemy''
    Francuska- OMG, POTRZEBA JEJ TERAPIA!... CZY ADLEREK BĘDZIE JEJ TERAPEUTĄ? XD JA SIĘ PYTAM CO ONA ODWALA.. CHCE ZAPŁACIĆ STEVEN'OWI ZA SEX?
    ale chociaż..

    ...chwilka

    ... co się dziwić, że chce mu zapłacić


    ...przecież to taka dupa


    ...że mogłaby mu zapłacić podwójnie B)


    ...

    OdpowiedzUsuń
  10. Zajebałaś rozdziałem moja Rocket Queen, oj zajebałaś :D Jest świetny ! :*

    Zacznę od Michelle. Suka i tyle. Ja wiedziałam, że ona udawała tą rzekomą ciążę. Takie dziwki, to tylko na to stać... Chociaż w pewnym momencie mi się jej szkoda zrobiło. Jak płakała. Ale to tak tylko na chwilę xD


    Teraz Axl i Julka. No jest git, oby tak dalej. Układa im się i to jest najważniejsze. Mam nadzieję, że nic nie stanie im na drodze złego :3
    Jak ja się uśmiałam z tego fragmentu :
    "W pewnym momencie Julie, która podrzymywała się mojej ręki poleciała w bok, a ja za nią. Kurwa, wpadliśmy do rowu.. Próbowałem się jakoś podnieść, ale nie miałem sił. Dziewczyna też była nieprzytomna. Nie pozostawało nic innego jak w nim przenocować. "
    O matko :D Wyobraziłam sobie takiego Rose'a z laską śpiącego w rowie xD Beka :)

    Co do Izzyego, to nie powiem za wiele, gdyż mało co się pojawił w tym rozdziale. Aczkolwiek cieszę się z jego szczęścia :D Znalazł sobie zajebistą laskę i dobrze. Tyle wygrać xD

    Teraz leci Duff. Oj ten McKagan. Mam do niego mieszane odczucia. Zachował się chamsko. Jednak z drugiej strony to też wina Jullie. Nie powinna go oszukiwać cały czas i robić nadzieję, że coś z tego wyjdzie. No tak, czy inaczej mam mieszane uczucia. Może to się zmieni jak nasz blondasek kogoś pozna i zapomni o bohaterce. Chociaż muszę przyznać, że chyba ne zbytnio się tym wszystkim przejął, bo na luzie poszedł ze Stevenem do klubu xD

    Ajć no i Slash z Camille. Szkoda mi ich jak cholera. Mogło być wszystko git, gdyby nie to jedno kłamstwo Michelle i ta dziwna sytuacja, gdy Slash zemdlał. Teraz jednak mam nadzieję, że im się ułoży, bo jak to do cholery miałoby być, gdyby na dobre się rozstali ?! Chyba bym się pocięła kisielem. I kto by ci takie debilne komentarze pisał moja kochana ? No kto ? :D Tylko ja jestem mistrzem bezsensownej wypowiedzi xD

    O matko i teraz mój mistrz mi został na sam koniec. Steven jest zajebisty. Poznał jakąś dupcię, ta go zabrała do swojej willi i pozwoliła się wykąpać i wg. Ehh Adler był głodny, polazł do klubu, a tu jeb jak z nieba znalazł tą kobietę. Hahah nie wyrabiam z tego fragmentu :
    "- Eeeem.. Sarah, a twój mąż? - pierwszy raz tego dnia poczułem się bardziej rozważny od Francuzki, ale jej niegrzeczna strona bardzo mnie podniecała!
    - A myślisz, że on to mnie przez te dwa miesiące nie zdradzi? Pff.. Potrzebuję mężczyzny! Potrzebuję rozkoszy! Steven, proszę. Kochaj się ze mną, ja ci zapłacę! - czy ja dobrze słyszę?!Kobieta odłożyła kieliszek i palcem zachęciła mnie, żeby się zbliżył. Rzuciłem się na nią, jak lew na zwierzynę!
    Niezła zdobycz mi się trafiła. "
    Steven jaki bycz hahahahah xD Taka damska dziwka ? :D O jezu, właśnie to sobie wyobraziłam hahaha :) Mózg rozjebany *__*

    Dziękuję Ci za taką dawkę emocji kochana :*
    Ślę pozdrowienia i życzę weny :)


    ~ Najwierniejsza Fanka, Michelle Rose <3


    PS Mogę prosić dedykację w kolejnym rozdziale ? To było coś dla mnie meeega cudownego, jako dla Twojej fanki :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Heej :>
    Nowy - http://never-too-young-to-die.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam na nowy rozdział "It's so easy" :)

    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/09/its-so-easy-rozdzia-5.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Od razu wiedziałam, że Michelle nie jest w ciąży! To byo zbyt proste!
    Mam nadzieję, że się tam między nimi jakoś poukłada.
    Zajebisty rozdział :)
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nowy ;3

    http://fuck-yeah-guns-n-roses.blogspot.com/2013/09/rozdzia-13.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Hey-ho, He-llo! :D
    Zapraszam na nowiutki, swieżutki rozdział :)
    I zachęcam do komentowania :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Steven: Cud,miod,malinki <3
    Axl: Bardzie podobal mi sie w wersji totalnego skuwiela, teraz moim zdaniem jest za slodko ;)
    Duff: no cholernie mi szkoda tej dupci, ale mam nadzieje ze nedlugo zmieni sie jego sytuacja. ;)
    Kamila: czyzby przedawkowala?
    Julka: za slodko ech....
    Izzy sie rozkreca :)
    I chyba tyle, nie wspominajac o tym ze rozdzial byl jak zwykle przezajebisty .... Sry zajekurwawyjebisty ;) /ciotos

    OdpowiedzUsuń
  17. O kurde, ale dobry! Stevenowi ale się trafiło, oulala (tak, to ma być parodia francuskiego) :p Szkoda, że tak się ułożyło między Julie a duffem, ale pewnie kiedyś będą przyjaciółmi! :) Także moja opinia:perfecto! :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Wróciłam i nadrabiam, a mam co XD Masz tępo kobieto, naprawdę. Wiedziałam, że nie jest w ciąży, no wiedziałam XD Bardzo podobała mi się ta scena w Rainbow z Julią i Michelle i to spanie w rowie ^^ No i wreszcie mój najdroższy Steven! Miło, że i o nim pomyślałaś. No nic, lecę dalej.
    ~Draconis

    OdpowiedzUsuń
  19. Steven wygrywa kurwa wszystko! :D każdy fragment z jego udziałem powala XD jest tak uroczy i bekowy, że ja nie mogę XD w ogóle tak mi się coś wydaje, że on często w fanfickach jest trochę pomijany i niedoceniany :c tutaj mi się bardzo podoba :) oby było go jak najwięcej! :D

    Tak coś podejrzewałam, że Michelle z tą ciążą coś kręci, ale myślałam, że nieco dłużej pociągnie tą intrygę. W każdym razie tego, że kocha Slasha bym się nie spodziewała! Chyba, że to tylko jej kolejna sztuczka.

    Z Kamilą chyba nie najlepiej. Niech się lepiej szybko ogarnie, żeby nie było za późno!

    Steven i Sarah? No, no, ciekawie! Ona jest z kompletnie innego świata, w dodatku ma męża, ale chyba jednak coś ją w naszym Stevenku zaintrygowało :3 oby tylko nie oberwało mu się za spanie z nią XD bo co to będzie jak mąż wróci wcześniej XDD

    Bójka w barze i spanie w rowie też były bombowe! I ta scena z menelem!

    Ogółem mówiąc bardzo fajny rozdział :D

    Pozdrawiam cieplutko i lecę dalej ;*
    Lady Stardust <3

    OdpowiedzUsuń