~Z perspektywy Duffa~
Kręciłem się po szpitalnym korytarzu przybity, wściekły i cholernie śpiący zarazem. Dzisiejsza noc była zdecydowanie jedną z najbardziej męczących i najgorszych nocy, jakie kiedykolwiek przeżyłem.
Ale tak naprawdę nie był to wynik tułania się po komisariacie i składania zeznań na policji, tłumaczenia każdemu co się wydarzyło czy ciągłego koczowania pod salą, w której znajdowała się moja przyjaciółka.
Najbardziej męczył mnie widok, który stale pojawiał się przed moimi oczami.
Byłem na siebie wściekły, że nie wróciłem do domu chociaż parę jebanych minut wcześniej. Byłem wściekły, że nikt wtedy nie wrócił! Byłem wściekły na Hudsona za jego naiwność i nieodpowiedzialność. Właściwie to byłem wściekły na nas, bo ufaliśmy zbyt wielu ludziom. Wystarczy, że ktoś się nam podlizał, postawił flaszkę i już stawał się naszym przyjacielem. To było chore zachowanie godne zwykłych pijaków.
Ale mimo wszystko tylko ja tu stałem.
Slash i reszta byli zbyt nawaleni, więc wyrzucono ich ze szpitala. I dobrze, bo nie miałem ochoty spoglądać teraz gitarzyście w oczy.
I nie, nie chodziło tu tylko o żal, jaki do niego miałem, że sprowadził do domu jakiegoś chłopaka z ulicy, że nie upilnował swojej dziewczyny, że zamiast zainteresować się jej stanem wolał wykrzykiwać na cały budynek 'odetnę temu chujowi jaja!'. Nie mógłbym na niego spojrzeć, bo go okłamałem i nie wiedziałem tak do końca czy w ogóle wyznam mu prawdę.
- Do niczego nie doszło, zdążyłem. - Sprzedałem im taką wersję. Im, czyli chłopakom. Na policji powiedziałem rzecz jasna całą prawdę. Co i tak przyszło mi z cholernym trudem, bo słowa ledwo przechodziły mi przez gardło.
Miałem ochotę coś porządnie rozwalić.
Gdyby nie fakt, że wróciłem do Hell House z kumplem, który odciągnął mnie od tego zboczeńca i zadzwonił po gliny, on już by dawno nie żył. Udusiłbym go gołymi rękami bez żadnych jebanych skrupułów.
Ten chuj ją brutalnie posuwał.
A ona... Ona była taka bezwładna, bezbronna...
- Kurwa mać! - Wydarłem się i kopnąłem w krzesełko stojące pod ścianą, doszczętnie je przy tym niszcząc.
Tak, mnie też stąd wyrzucili.
Następnego dnia...
Przed południem obudził nas dźwięk telefonu. Podniosłem słuchawkę i usłyszawszy dobre wieści, odetchnąłem z ulgą.
- Wybudziła się - rzuciłem do chłopaków, którzy podniósłszy swoje skacowane głowy, zerkali na mnie pytająco.
- Jedziemy - odparł stanowczo Slash i wstał gwałtownie z podłogi, na której to spędził noc. Widziałem jak marszczy ostro brwi odczuwając zapewne skutki wczorajszej popijawy, ale nawet nie ważył się jęknąć. Gdyby zaczął teraz marudzić, uderzyłbym go po prostu z pięści w twarz.
Do szpitala jechaliśmy w zupełnej ciszy. Nikt najwyraźniej nie miał odwagi się odezwać. I naprawdę nie wiem kto czuł się gorzej. Ja czy Hudson. Przypuszczałem, że jednak, kurwa, ja.
Na miejscu nie spotkały nas o dziwo żadne nieprzyjemności ze strony lekarza czy pielęgniarek. Och, no może jedynie złowrogie spojrzenia tych, którzy w nocy zdążyli już nas nieco poznać i byli zmuszeni wzywać ochronę. To było tak czy siak teraz najmniej istotne. Zbyt wiele osób miało o nas krytyczne zdanie, żebyśmy mieli się tym przejmować.
Do sali mogła wejść naturalnie tylko jedna osoba. Jakie było moje zdziwienie, kiedy gitarzysta z wyraźnym zmieszaniem malującym się na twarzy kiwnął głową na mnie.
- Ja? Ja mam wejść? - Wytrzeszczyłem oczy i wskazałem na siebie palcem.
- Jestem tchórzem. Nie dam rady wejść pierwszy - wymamrotał wyraźnie strapiony.
Okej, powiedzmy, że byłem w stanie go zrozumieć. Tylko do chuja! Sam też byłem pod tym względem niezłym tchórzem. To była okropnie delikatna sprawa. I uważałem, że pierwszą osobą, która powinna z nią pogadać była jej przyjaciółka. Ta jednak nie miała prawa tu być, bo od praktycznie dwóch tygodni nie mieliśmy ani z nią, ani z Rudym żadnego kontaktu, co powoli wyprowadzało mnie z równowagi. Nie tylko mnie zresztą. Może szanowny pan wokalista zapomniał, ale był członkiem zespołu, który musiał wydać w końcu jakąś płytę.
Nagrałem im się jednak na pocztę głosową i miałem nadzieję, że możliwie szybko odsłuchają moją wiadomość. Poprzednia co prawda nie spotkała się z żadną odpowiedzią, ale tu jednak chodziło o coś poważnego, nie?
- Dobra... Wejdę - mruknąłem po parunastu sekundach ciszy i niepewnym ruchem nacisnąłem na klamkę. Drzwi zaskrzypiały cicho, a ja wsunąłem się powoli do środka, z powrotem je za sobą zamykając.
Kiedy odwróciłem się do szatynki, od razu rzuciła mi się w oczy jej kamienna twarz. Przełknąłem głośno ślinę i podszedłszy do niej, chwyciłem ją za dłoń.
- Jak się czujesz? - Wychrypiałem klękając przy jej łóżku.
- A jak może się czuć zgwałcona dziewczyna? - Odpowiedziała z ironią. - Jakkolwiek głupio to zabrzmi cieszę się, że niczego nie pamiętam. Mam w głowie kompletną pustkę. Gdyby lekarz mi nie powiedział, ja... Nie wiedziałabym co się stało. - Wzruszyła delikatnie ramionami i wbiła wzrok w bliżej nieokreślony punkt.
- On już siedzi - wydukałem. Nie miałem pomysłu co innego mógłbym powiedzieć. Czułem się okropnie niekomfortowo.
- Kto... Kto mnie znalazł? - Spytała jakby zawstydzona i zacisnęła nerwowo szczękę.
- Ja. - Odchrząknąłem. Szatynka od razu puściła moją dłoń i odwróciła głowę w przeciwnym kierunku. - Cam...
- Wolałabym, żebyś wyszedł. - Zaczęła płaczliwym tonem.
- Dobrze, wyjdę, ale wiedz, że nie musisz... Że nie możesz się tego wstydzić, to...
- Ale mimo wszystko się wstydzę. Zobaczyłeś nas jak... Jak on już...? - jej ciało zaczęło niebezpiecznie drżeć.
- Jak był w trakcie... Chciałem kurwa zabić skurwiela!
- Wyjdź - wyszlochała i odwróciwszy się do mnie tyłem zakryła się kołdrą po sam czubek głowy.
- Cam...
- Wyjdź...
- Chcę żebyś wiedziała, że nie powiedziałem tego Slashowi. On myśli, że przyszedłem w porę, ja... - dukałem jak kretyn. - Ja nie byłem w stanie mu tego powiedzieć...
Nie czekając na jej odpowiedź, na którą i tak się raczej nie zapowiadało, wyszedłem z sali.
- I jak? - Saul momentalnie do mnie doskoczył. - Jak ona się czuje?
Machnąłem tylko ręką i nic nie mówiąc zszedłem na dół. Musiałem napić się mocnej kawy, ale przede wszystkim zapalić. Z tą myślą ruszyłem na zewnątrz.
Wyciągnąłem z kieszeni ramoneski to, co miałem wyciągnąć i chwilę potem stałem oparty o ścianę budynku zaciągając się co trochę dymem.
Gdy byłem w trakcie sięgania po drugą już fajkę, coś, a raczej ktoś, przykuł moją uwagę. Aż przetarłem oczy, bo oto proszę państwa w moją stronę szła wielmożna parka! No któż by się spodziewał!
Wkrótce oni także mnie dostrzegli i automatycznie przyspieszyli kroku.
Kiedy znaleźli się blisko mnie, mogłem dokładniej im się przyjrzeć. Wyglądali... dziwnie. Zaniedbani, bladzi, wychudzeni.
Nie, okej. Wyglądali po prostu jak menele.
- Wybudziła się?
- A może jakieś cześć?
- Duff, pytam poważnie, wybudziła się? - W głosie Julie poza przejęciem dało się jednak słyszeć niechęć do mojej osoby. I nie byłem w stanie tego kompletnie zrozumieć. Doskonale wiedziała, że się martwiłem. Przecież logicznym było, że miałem prawo mieć pewne przeczucia co do Axla. Najwidoczniej nic złego się nie działo, ale czy to oznacza, że nie mogli dać żadnej oznaki życia? Egoistyczne, kurwa, podejście. W tym byli oboje znakomici.
- Tak, wybudziła. A można wiedzieć gdzie byliście?
- Na wakacjach - odparła wyraźnie drwiącym tonem i zerknęła porozumiewawczo na Rudego, który również nie ukrywał rozbawienia. Huh, dlaczego tylko mnie to nie bawi? Może mam jakieś inne poczucie humoru? A może ktoś tu próbuje zrobić ze mnie idiotę?
- Źle wyglądasz - rzuciłem mierząc blondynkę wzrokiem.
- Dzięki.
- Mówię to z troski. - Starałem się nie brzmieć złowrogo, co zaczynało być coraz trudniejszym zadaniem. Ta dwójka zaczęła mnie już ostro wkurwiać.
- Troski to chyba wymaga Camille. Także łaskawie się przesuń - warknęła i zahaczając ramieniem o mój bark, weszła do środka. Mój wzrok powędrował więc na Rose'a, który... Był spocony jak świnia.
- Heroina, tak?
Nie musiał odpowiadać.
- Już z tym kończymy. - Odchrząknął i również odpalił fajkę.
- To był twój pomysł?
- Kurwa, Duff, jesteśmy dorosłymi ludźmi - prychnął wywracając oczami. - I właściwie o co ci tak naprawdę chodzi? Bo już ostatnio miałeś kurwa do mnie jakieś wąty.
- Bo źle ją moim zdaniem traktujesz - wycedziłem. Axl wypuścił dym z buzi i spojrzał na mnie jakby niepewnie.
- Nie wydaje mi się. Zresztą jakbym ją źle traktował to chyba by już ze mną nie była, hm?
- Może ktoś wykorzystuje jej słabości i próbuje nią manipulować?
- Odpierdol się - fuknął i idąc śladami swojej dziewczyny, pociągnął mnie z bara, po czym wszedł do środka.
Niech się pieprzą.
~*~
5 dni proszę państwa! Nie tydzień, nie dwa tygodnie, nie miesiąc. 5 dni, ha.
Chyba wena powraca.
Komentujcie :)