piątek, 9 sierpnia 2013

Welcome to the Sunset Strip - część 15




Duff:


       Leżeliśmy z Julie na wielkiej łące pełnej kwiatów. Ptaszki ćwierkały, słoneczko świeciło. No cuda na chuju. Wróć, na patyku. Chwyciłem ją za rękę i odwróciłem głowę w jej stronę. Uśmiechnęła się do mnie, a po chwili leżała na mnie i zagryzając wargi patrzyła na moje usta. Moje ręce szybciutko powędrowały do zapięcia od jej stanika i już miały go jej pozbawić gdy nagle... 
Otworzyłem gwałtownie oczy. Sufit. No tak, to było do przewidzenia. Podniosłem się zdenerwowany z materaca i ruszyłem w kierunku złowieszczego urządzenia, które wyrwało mnie ze snu. 
  - Czego? - rzuciłem podnosząc słuchawkę.
  - E, jest Michael? - Usłyszałem w odpowiedzi znajomy głos.
  - John, to ty? - Zdziwiłem się nieco. Nie pamiętam kiedy ostatnio z nim rozmawiałem. A już na pewno nie pamiętałem żebym dawał mu nasz numer.   
  - Ta...
  - Po co dzwonisz?
  - Mam problem i uznałem, że tylko do ciebie mogę się z nim zwrócić. Chyba mogę liczyć na młodszego braciszka?
  - Nie zapominaj, że jesteś starszy tylko o rok, a twój intelekt mojemu nawet nie dorównuje  - dodałem nadal podrażniony tym wczesnym telefonem.
  - Wielkie dzięki - rzucił z udawaną obrazą. 
  - No mów, o co chodzi?
  - Mam poważne długi u pewnych dilerów... Uhm nie wiem jak je spłacić. Wczoraj dostałem telefon, że jak im nie zapłacę tej kasy do końca tygodnia to... No nie będzie za ciekawie. Znam ich trochę i w ich słowniku nie istnieje słowo skrupuły. Matce przecież nie powiem, a ojciec ma teraz problemy z sercem i nie chcę go denerwować. Poza tym nie wiedzą, że biorę.
  - W co ty się kurwa znowu wpakowałeś? - Zdenerwowałem się. 
  - Michael, kurwa, ja się boję. Każą mi zapłacić więcej niż im jestem winien. Gdybym się nie bał to bym nie zawracał ci dupy... - stękał. 
  - Masz oprócz mnie jeszcze szóstkę rodzeństwa. - Próbowałem go spławić.
  - Dobra. Zapomnij w ogóle o tym telefonie. Spotkamy się nad moim grobem. - Mhm, zaczyna się. Wzbudzanie wyrzutów sumienia, och jak ja to uwielbiam!
Jednak musiałem przyznać, że w jego głosie rzeczywiście dało się wyczuć nutkę strachu i bezradności. W sumie... Jest mi najbliższym z braci, więc czemu miałbym go olać?
  - Okej. Pomogę ci, ale powiedz mi jak?
  - Jeszcze nie wiem, najlepiej jakbyś przyjechał do domu.
  - Mam przyjechać do Seattle?!
  - No... Rodzice też by się ucieszyli, dawno tu nie byłeś...
  - A w połowie drogi zepsuje mi się samochód? Kurwa, nie widzę tego. - Po drugiej stronie zapadła cisza. - Dobra, przyjadę jutro - dodałem po chwili ciszy, głośno wzdychając. 
  - Dzięki Michael, wiedziałem, że można na ciebie liczyć! - Ta, pewnie. 
Odłożyłem słuchawkę, podrapałem się po głowie, a następnie ruszyłem w kierunku kuchni, żeby zaparzyć sobie kawy. Jeszcze nie za bardzo rozumiałem na co się właśnie zgodziłem. 
Odkąd pamiętam John pakował się w tarapaty, nie raz mieszając do nich mnie. Ale zwykle wychodziliśmy z nich zwycięsko. Dzięki komu? No oczywiście, że dzięki mnie! Myślałem, że po dwudziestce nieco wydorośleje, ale gówno prawda. Widać jest coraz gorzej. 
  - Ktoś dzwonił? - Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Rudego. 
  - Tak. Mój braciszek - odpowiedziałem, a ten posłał mi pytające spojrzenie. - Ma jakieś problemy z dilerami i jutro muszę zapierdalać do Seattle żeby mu pomóc.
  - Na ile jedziesz?
 - Nie wiem jeszcze. Może tydzień, może dwa tygodnie - wymamrotałem z niezadowoleniem.
  - Chujowo - chrząknął szperając w międzyczasie w lodówce. Pustej lodówce. 
Nie zaprzeczyłem. 
      Po jakichś paru minutach do pomieszczenia weszła Julie. Razem z Axlem bacznie jej się przyglądaliśmy. Miała na sobie te same ciuchy co wczoraj, była rozmazana pod oczami, śmierdziało od niej petami i najwyraźniej miała skacowany łeb. No bo jak się człowiek za niego trzyma i jęczy pod nosem to chyba nie jest z nim za dobrze, nie?
  - Może lepiej kawy? - zaproponowałem, kiedy ta podeszła do lodówki i jak gdyby nigdy nic wyciągnęła z niej piwo.
  - Nie, dziękuję. Nie idę do pracy, więc trzeźwa być nie muszę. - Uśmiechnęła się ironicznie i poszła z powrotem do sypialni.
  - Musimy znaleźć im pracę - zacząłem po usłyszeniu zatrzaskujących się drzwi.
  - Niby jak?
  - Wiem! - Nagle mnie olśniło, ale po chwili mój entuzjazm nieco... osłabł.
  - No? - Zaciekawił się Rose.
  - Nie, jednak nie. Bo... Michelle pracuje w końcu w klubie jako kelnerka i w sumie mogłaby chyba je jakoś wkręcić, nie? - wydukałem. 
  - Racja.
Dziwne. Myślałem, że Rudemu nie spodoba się mój pomysł, a było wręcz przeciwnie. 
  - Przejdziemy się dziś do tego klubu i z nią pogadamy. Nie chcę, żeby była na mnie wkurwiona - mruknął, po czym zaczął się jakby nad czymś zastanawiać.
  - Ja też nie - odchrząknąłem. Rose rzucił w moją stronę chłodne spojrzenie, a ja... oryginalny nie byłem, odwzajemniłem mu tym samym.
  - Podoba ci się? - zapytał po chwili niekomfortowej ciszy.
  - Tak - odpowiedziałem bez chwili zastanowienia.
  - To masz problem. Bo mi też - rzucił, po czym wstał i wyszedł z Hell House.
Genialnie. 







Kamila:




      Siedziałam oparta o ścianę domu i wtulałam się w mojego chłopaka. Tak, mojego. Chyba nigdy nie spałam jeszcze przed domem, ale... Nie było źle! Przykryci jego skórzaną kurtką, w dodatku mocno do siebie wtuleni, czułam się jak najbardziej dobrze. 
  - Może wejdziemy do środka? Nie żeby coś, ale dupa mi zdrętwiała - wymamrotał zachrypniętym głosem.
  - Jestem za. - Saul podniósł się pierwszy, po czym podał mi ręce i już po chwili znaleźliśmy się w ciepłym salonie.
  - I co gołąbeczki, pogodzeni? - spytał nas na wejściu Steven. Spojrzałam się na Slasha, a ten tylko obdarzył mnie szczerym uśmiechem i pocałował w policzek.
  - Julie jeszcze śpi? - zapytałam.
  - Nie, przyszła dziś rano do kuchni po piwo - rzucił Duff. - Może idź z nią pogadać, bo my raczej tylko pogorszymy sprawę.
Od razu podeszłam do drzwi od sypialni i zapukałam w nie krótko.
  - Spierdalać.
  - To ja. Mogę wejść? 
W odpowiedzi usłyszałam jej kroki, a zaraz potem stanął przede mną obraz, ekhm, nędzy i rozpaczy. 
  - Wybacz, myślałam, że to któryś z chłopaków. Wejdź. - Gestem ręki zaprosiła mnie do środka.
  - Ile ty tego wypiłaś? - zapytałam wskazując na porozrzucane po pokoju butelki.
  - A czy to ważne? - Skrzywiła się. 
  - Idź się umyj, przebierz w coś i pójdziemy na miasto.
  - Nie chce mi się.
  - Proszę. - Nalegałam.
  - Właściwie to ty nie jesteś u Motleyów? - Julia chyba dopiero teraz zorientowała się, że jak gdyby nigdy nic jestem sobie w Hell House, na dodatek w miarę spokojna i co najważniejsze niezapłakana.
  - No jak widzisz. Wyszykuj się i pójdziemy gdzieś spokojnie porozmawiać. - Wreszcie do niej trafiłam. Wstała pośpiesznie i z garścią ciuchów na rękach ruszyła do łazienki. Ja wróciłam natomiast do salonu.
  - Co zamierzasz dziś robić? - zagadnął Saul.
  - Pójdę z Julie na miasto. A wy?
  - Niedługo wybieramy się do baru - wtrącił się Duff. Reszta chłopaków sądząc po ich zdziwionych minach nie wiedziała o tym pomyśle.
Po piętnastu minutach przyszła do nas blondynka. Nareszcie wyglądała jak człowiek. Założyłyśmy obie buty i chwyciwszy jeszcze za ramoneski ruszyłyśmy na miasto.
  - The Roxy? - Zaproponowałam. Skinęła głową.
      Po dwudziestominutowym spacerze weszłyśmy do klubu i zamówiłyśmy sobie po piwie, po czym zaczęłyśmy rozmawiać.
  - Jak my teraz znajdziemy pracę? Przecież tyle co nachodziłyśmy się po klubach, a oni i tak nie przyjmowali już kelnerek tylko tancerki. Nie chcę tańczyć przed stadem obleśnych facetów. Kurwa, jestem taka wściekła na tych debili. Kochałam tą pracę.  
  - Ja też, ale no... W końcu nasz szef też zachował się beznadziejnie. Nie nasza wina, że przyszli do sklepu i zaczęli go demolować - dodałam.
  - Tak czy inaczej nie mamy pracy.
  - Spokojnie, coś znajdziemy. - Posłałam jej blady uśmiech, bo sama nie byłam do końca o tym przekonana.
  - Praca pracą, ale co z tobą i Slashem?
 - Wybaczyłam mu. Powiedział, żebyśmy zaczęli wszystko od początku, że mnie kocha, a Michelle nic dla niego nie znaczy. Brzmi pewnie dennie, ale cholera, nic nie poradzę, że mam do niego słabość. Wiesz... wczoraj Nikki... On chciał mnie pocałować i ja zdezorientowana wybiegłam od nich z domu. I przyciągnęło mnie do Hell House. Do niego tak właściwie - wymamrotałam nieświadomie miętoląc skrawek kurtki. 
  - No i dobrze. Ja też jestem zdania, że on tego nie chciał, że żałuje. Michelle to suka. Cieszę się, że wszystko wam się ułożyło. - Tu stuknęłyśmy się piwem i wzięłyśmy po większym łyku.
  - A co tam z tobą?
  - A co ma być? - Julie kolejny raz próbowała uniknąć tematu.
  - Wiesz, że Duff jest w tobie zakochany? Chłopak się stara, nie widzisz?
  - Ja pierdolę. Widzę. No ale nie zmuszaj mnie żebym była z kimś, do którego najprawdopodobniej nic nie czuję, okej? To się robi męczące! - Julia wstała zdenerwowana od stolika i wyszła z klubu. Poczułam się głupio. Jak zwykle za bardzo naciskałam. Przecież to jej życie, tak? No tak. 
Dopiłam swoje piwo w samotności i wróciłam do domu. Chłopaki akurat wychodzili.
  - Jest Julie? - Zapytałam jeszcze w progu.
  - Nie. Nie ma jej z tobą? - Zdziwił się Duff. Pokiwałam przecząco głową i rzuciłam się na kanapę. Świetnie. 







Axl:


  - To co, misja znaleźć pracę dla dziewczyn rozpoczęta? - zaczął Duff.
 - Ta - rzuciłem i całą piątką ruszyliśmy w stronę klubu, w którym pracowała panna Young.
 - Czyli tak właściwie gdzie idziemy? - zapytał Hudson, który razem z Izzym i Stevenem nie wiedzieli nic o naszym planie.
  - Do Troubadour. Tam pracuje Michelle i może ona załatwiłaby dziewczynom pracę - wyjaśnił im McKagan. 
  - Pojebało was? Nie chcę mieć z nią nic wspólnego! Poza tym myślisz, że dziewczyny będą chciały z nią pracować? - Slashowi ewidentnie nie spodobał się nasz pomysł. Wcale mu się, kurwa, nie dziwiłem. Też byłem do tego sceptycznie nastawiony, ale nic innego nie przychodziło mi do głowy. 
  - Wyluzuj - odburknąłem. Całą drogę już nikt się nie odzywał. Pomijając marudzenie Adlera, który wdepnął w psie gówno. 
Po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Usiedliśmy przy pierwszym wolnym stoliku i czekaliśmy aż ktoś do nas podejdzie. Chwilę później pojawiła się przy nas jakaś czarnowłosa kelnerka. 
  - Co podać?
  - Jest Michelle? - spytałem.
  - Tak, zawołać ją?
  - No.
Na blondynę nie musieliśmy czekać zbyt długo. Z cwaniackim uśmieszkiem na buzi przyleciała tu raz dwa. 
  - A co was do mnie sprowadza, hm? - mruknęła przejeżdżając opuszkami palców po mojej dłoni.
  - Załatwiłabyś pracę dziewczynom? - Od razu przeszedłem do sedna sprawy. Co się będę cackać. 
  - A one nie pracują w sklepie muzycznym? - Uniosła jedną brew do góry. 
  - Już nie, przez nas zostały zwolnione. Chcemy im coś znaleźć - odpowiedział Izzy.
  - Wyrzuty sumienia... Słodko. A dlaczego miałabym im załatwiać pracę? Po pierwsze ta blondyna mnie ostatnio obraziła, a wy... wy też potraktowaliście mnie jak jakąś szmatę. - Tu spojrzała wymownie na Slasha. 
  - Michie... Ja do ciebie nic nie czuję, wiesz o tym?
  - To czemu Saul się ze mną do cholery przespałeś?
  - Sam bym chciał to wiedzieć. Po prostu zapomnijmy o tym, okej?
  - Możesz sobie zapominać... Ja i tak wiem, że cię pociągam.
  - Dobra, pogadacie sobie o tym kurwa kiedy indziej. Załatwisz im tą robotę czy nie? - wtrąciłem się z lekka podkurwiony. Naprawdę jebie mnie gdzie Hudson wsadzał swojego chuja i dlaczego. 
  - A co ja z tego będę miała, Axl? 
No tak, zapomniałem, że ludzi bezinteresownych już praktycznie nie ma.
  - A co byś chciała?
  - Hmm... Już wiem, napisz dla mnie piosenkę! - Klasnęła w ręce.
  - Chcesz... piosenkę? - Powtórzyłem i skrzywiłem się lekko.
  - No tak, to właśnie powiedziałam. Ma być szczera, ma być o mnie - odparła unosząc głowę z dumą do góry.
  - I wtedy załatwisz im pracę? - Upewniłem się.
  - No... Postaram się.
  - I wtedy odwalisz się od nas? - dodał jeszcze zdenerwowanym tonem Slash.
  - Naprawdę tego chcesz? 
  - No kurwa, mówiłem już, że sobie pogadacie później. Napiszę dla ciebie tą zasraną piosenkę, ale idź proszę pogadać z szefową czy tam szefem i załatw im błagam tą pracę! - Wybuchnąłem.
  - Och Axl, nie denerwuj się tak. Idę, już idę... - I machając tyłkiem na lewo i prawo poszła w stronę lady, za którą po chwili zniknęła.
  - Slash, weź ogarnij dupsko, bo jeszcze im tej pracy nie załatwi - zaczął Duff. Mulat nic nie odpowiedział tylko wyciągnął papierosa z kieszeni i spuścił ten włochaty łeb w dół. Ja w tym czasie zacząłem się trochę rozglądać po klubie. Całkiem fajny, nawet scenę mają, można by tu jakiś koncercik zagrać. Ciekawe tylko jakby zareagowała Julie i Camille na skąpe stroje kelnereczek. Trochę się rozmarzyłem, ale nie trwało to zbyt długo, bo po paru minutach stanęła przed nami Young.
  - Załatwione. Dziewczyny mogą być kelnerkami w naszym klubie. Tylko mają przyjść do szefowej i z nią pogadać. To co, będzie piosenka o Michelle? - Zatrzepotała rzęsami.
  - Tak, tak, już ja dopilnuję, żeby Axl ją napisał. Dzięki Michie, jesteś wielka! - Wyszczerzył się Duff.
  - No... A teraz Michelle bądź tak dobra i przynieś nam wódkę - dodałem i uśmiechnąłem się arogancko dając jej znać, żeby już spadała. Rzuciła mi złowrogie spojrzenie i odeszła od stolika wracając po chwili z magicznym eliksirem.







Julia:




      Nie wiem dlaczego tak ostro zareagowałam. Zwyczajnie drażni mnie ten temat i nie lubię jak ktoś na mnie naciska. Przecież nie jestem ślepa i widzę, że Duffowi na mnie w jakimś tam stopniu zależy. To miłe, naprawdę. Sęk w tym, że w moim sercu chyba nie ma miejsca dla blondyna. Nie darzę go jakimś większym uczuciem. Jest po prostu... dobrym przyjacielem. 
    Siedziałam teraz na dachu opuszczonego budynku i zerkałam w dół. Zawsze lubiłam znajdować tego typu miejsca, relaksowały mnie. W końcu uznałam jednak, że nie ma sensu dalej tu przebywać i postanowiłam, że wrócę do Hell House. W domu zastałam Kamilę przed telewizorem. Spojrzała na mnie przepraszająco, ale ja tylko uśmiechnęłam się do niej i wszystko sobie wyjaśniłyśmy. Nie potrafiłyśmy się długo na siebie gniewać.
Zdecydowałyśmy, że dla odreagowania pójdziemy do naszego ulubionego klubu. Ubrałyśmy się w odpowiednie ciuchy i wyszłyśmy z rudery. Kiedy byłyśmy już w Troubadour pierwsze co rzuciło nam się w oczy to Gunsi. Oni też nas dostrzegli i zaczęli do siebie wołać, ale ja i tak ruszyłam do innego stolika. W dalszym ciągu miałam im za złe to co zrobili. Kamila mimo że chyba nie była na nich tak zła jak ja, usiadła ze mną i udawała, że ich nie widzi. 
Zamówiłyśmy sobie po drinku i zaczęłyśmy rozmowę, którą jednak przerwał nam Axl.
  - Chodźcie do nas, musimy wam o czymś powiedzieć.
  - Camille, znasz tego pana?
 - Mamy dla was dobrą wiadomość. No chodźcie. - Wymieniłam się z Kamilą porozumiewawczym spojrzeniem, po czym wstałyśmy obie od stolika. Rose uśmiechnął się triumfalnie i gestem ręki zaprosił nas do ich stołu.
  - Co to niby za dobra wiadomość? - Nie ukrywam, byłam zaciekawiona.
  - Załatwiliśmy wam pracę w tym klubie jako kelnerki. Wiemy, że to nie to samo co stara praca, ale z tamtym burakiem raczej nie da się negocjować. Pytanie tylko czy się podejmujecie? - wyjaśnił nam Duff, a następnie rzucił nam wyczekujące spojrzenie. Pozostała czwórka również. 
Trochę mnie zatkało. Myślałam, że będziemy chłopakom całkiem obojętne.
  - To miłe z waszej strony, naprawdę. Każda praca dobra, więc jestem na tak - rzuciła Cam. 
  - No dobra, to ja też się na to piszę - dodałam, po czym wszyscy wznieśliśmy toast.
Przyjemną atmosferę popsuła jednakże panna Michelle Szmata Young.
  - I co, dziewczyny zainteresowane pracą?
  - Co ty tu robisz? - wysyczałam zaciskając automatycznie pięści.
  - Pracuję? A niby kto by wam załatwił tu pracę jak nie ja? - Uśmiechnęła się jakże serdecznie.
  - O nie kurwa, za taką pracę to ja dziękuję - prychnęłam i razem z szatynką wstałyśmy od stolika. Kiedy byłyśmy już poza klubem podbiegli do nas Axl i Slash.
  - Dziewczyny, zaczekajcie...
  - Slash, ty naprawdę myślisz, że chcę pracować w jednym klubie z dziewczyną, z którą mnie zdradziłeś? W ogóle dziwi mnie fakt, że prosiłeś ją o pomoc - zaczęła pretensjonalnym tonem.
  - Słuchaj, to nie był mój pomysł i też mi się na początku w cholerę nie podobał, ale po dłuższym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że skoro nadarzyła się taka okazja, to czemu by nie skorzystać? Wcale nie musisz z nią rozmawiać.
  - Może masz rację...
Sądząc po jej minie dziewczyna uległa. Ale ja nie zamierzałam!
  - A dla mnie to możecie sobie wsadzić ten wasz genialny pomysł w dupę. Michelle co najwyżej podziękuję środkowym palcem. Kurwa, mam swoją dumę, okej? 
  - To może schowaj ją do kieszeni. O co ci tak właściwie chodzi? - warknął Rose.
  - No bo... to Michelle! Nie lubię szmaty, a tu nagle ona załatwia mi pracę. A właśnie, jakim cudem się zgodziła? Hm? No powiedz Axl, co takiego zrobiłeś? - spytałam z wyczuwalnym sarkazmem. Pewnie ją porządnie wyruchał. 
  - Mam napisać dla niej piosenkę - wymamrotał cicho.
  - Co? - Zaśmiałam się. - Ciekawie.
  - Kurwa, bardzo ciekawie! Weź pod uwagę, że robię to dla was, żebyście miały tą cholerną pracę. Ale łaski bez!
  - Nie no, nie chcę żebyś się tak męczył! 
  - A w dupie mam teraz czy chcesz tą pracę czy nie! Postaraliśmy się.
  - Najbardziej to się postaraliście wczoraj w sklepie!
  - Ile będziesz nam to jeszcze wypominać? Przeprosiliśmy was!
  - Mam gdzieś wasze przeprosiny! 
Po jakichś pięciu minutach zawziętej kłótni zdaliśmy sobie sprawę, że Kamila i Saul zerkają na nas jak na kompletnych idiotów.
  - Bierzesz tę pracę czy nie?!
 - A biorę! - krzyknęłam. Mina Axla bezcenna. Chwyciłam przyjaciółkę za rękę i wpadłyśmy z powrotem do klubu. Odbyłyśmy pogadankę z nową szefową i z grafikiem w ręku wróciłyśmy do domu. Wszyscy wróciliśmy.
Podczas drogi Duff wspomniał, że jutro wyjeżdża do Seattle żeby pomóc swojemu bratu. Nie wdawałam się w szczegóły, bo wyraźnie nie miał ochoty o tym gadać. Dowiedziałam się tylko tyle, że chodzi o narkotyki. I to wystarczyło abym zaczęła się martwić.
Przed snem blondyn wziął mnie na stronę. Zerknęłam na niego pytająco, a ten przygryzł delikatnie wargę i przyciągnął mnie do siebie bliżej. 
  - Będę tęsknił - zaczął zawstydzony.
  - Ja też Duffy. Uważaj na siebie, proszę. - Przejechałam dłonią po jego ramieniu.
  - Spokojnie, nic mi nie będzie. - Uniósł jeden kącik ust do góry.
Nastała chwila niekomfortowej ciszy, którą po paru sekundach przerwaliśmy pocałunkiem.
Ugh. Mówię co innego, robię co innego.
Może to dobrze, że Duff na trochę wyjeżdża? 
Taka przerwa chyba dobrze nam zrobi...


17 komentarzy:

  1. Rozdział świetny jak zawsze! :)
    Już nie mogę się doczekać następnego, mam nadzieję, że jak jutro wrócisz do domu usiądziesz w swoim pokoju to natchnie Cię ogromna wena i napiszesz następny rozdział. ;) Po prostu nie mogę się już doczekać! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. genialny jak zawsze<3
    słodko, że chłopacy tak się przejęli tą pracą.
    ciekawe co się będzie działo z michelle.
    mam nadzieję, że slash nie zrobi nic głupiego znowu:(
    ciekawe też co będzie z duffem, axlem i julią:)
    nie mogę się doczekać nastepnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze zaje*isty ♥, pisz szybko następny nie moge sie doczekać :)
    Kobieto, rządzisz ^.^

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny *,* Jezuu niech będzie już następny ;O

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaa! Genialnie! Rozmowa Julie z Axlem - bezcenna. I te intrygi Michelle - świetne! Już nie mogę doczekać się Duffa w Seattle. Tak krótko ale jest. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne!!Nie umiem pisać komentarzy.Ale jest świetne.I coś się dzieje pomiędzy Julie a Axlem,tak!Co prawda to tylko rozmowa,no ale taki głupek jak ja i tak się jara.Czekam na następny rozdział,weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  7. jesteś zajebista

    OdpowiedzUsuń
  8. ZAJEBAĆ MICHELLE ;___;. Nie przeszkodzi Camille i Slashowi. A jak tak to ją własnoręcznie zabije. AMEN

    OdpowiedzUsuń
  9. To jest genialne!!! Naprawdę, suuuuuper, już się nie mogę doczekać następnej części :D Cuudowne ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tekst sam w sobie jest swietny <3 ale musze sie przyczepic
    "Kiedy byłyśmy już w Troubadour rzucili nam się w oczy Gunsi siedzący przy najbliższym STOLIKU. Oni też nas dostrzegli, ale ja i tak ruszyłam do innego STOŁU". Mozna by napisac np tak.: "Kiedy bylysmy juz w Troubadour rzcili nam sie w oczy Gunsi siedzacy przy najblizszym stoliku. Oni tez nas dostrzegli, ale ja i tak usiadlam w innym miejscu."
    JAK JA SIE MADRZE.... Przepraszam :) i *nieco
    musialam....

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam dziś wszystkie części i muszę przyznać masz dziewczyno talent! Strasznie podoba mi się fabuła szczególnie wątki Axl Julia. Mam nadzieje, że będzie też jakaś bitka Juli z Michelle, bo lubię takie sytuacje :D Ogólnie no.. zakochał się w tym mam nadzieje, że następny rozdział będzie już niedługo ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. wszystko jest swietne tylko szkoda ze tak mało o IZZYM :_(

    ale i tak zajebiste :D

    OdpowiedzUsuń
  13. przepraszam,że tak późno komentuje,ale moje życie ostatnio nie najlepiej się układa... Ale tu nie o mnie mowa :)
    Moja droga. Co ja Ci mogę napisać ?
    Piszesz cudownie :* Strasznie podoba mi się akcja. Intryguje mnie wątek Duffa. Co do Michelle - suka i tyle. Mam nadzieje, że Axl dojebie jej w piosence xD

    OdpowiedzUsuń
  14. INFORMACJA SKIEROWANA DO MOJEJ OSOBY
    Głupia cipo, kiedy będziesz znów szukała, gdzie skonczylas czytać ostatnio. TO JEST TEN MOMENT !!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo przydatna informacja, dziękuje za pomoc <3
      I lof ju Ajfi!
      XD XD
      Co ja robię? XD

      Usuń
  15. No ja serio jestem chyba pojebana, ale lubię tą Mitchell i chuj! XD no jest suką, inteligencją nie grzeszy i włazi wszystkim do wyra, ale nie wiem jakim cudne, ale lubią ją XDD

    Przechodząc do ważniejszych spraw, to uroczo ze strony chłopaków, że próbują pomóc dziewczyną znaleźć nową robotę (choć prawdę mówiąc są im to trochę winni ;))

    Z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej zastanawiam się z kim ostatecznie będzie Julia, ale po grafice na górze bloga wydaje mi się, że jednak stanie na Axlu ;) cieszę się z tego powodu niezmiernie :D biedny Duff może szukać pocieszenia u mnie XDD

    No a co do akcji z bratem Duffa to bardzo ciekawa :D masz talent do fajnego wprowadzania nowych interesujących wątków :D niesamowicie się to czyta :D

    No i w końcu wiemy jak powstanie "My Michelle" :D bosko!

    Zabieram się za dalsze czytanie :D
    Pozdrowionka ;*
    Lady Stardust <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sory za literówkę w pierwszym akapicie XD oczywiście miało być tam Michelle A nie Mitcheel XDD

      Usuń