środa, 28 sierpnia 2013

Welcome to the Sunset Strip - część 20




Kamila:


      Obudziłam się w jakiejś obcej mi sypialni, ale w ubraniu, więc chyba nic głupiego nie zrobiłam. Podnosząc się na łokciach rozejrzałam się po pokoju. W oknie tyłem do mnie stał Cliff i palił papierosa.
 - Hej - rzuciłam nieśmiało. Chłopak odwrócił się momentalnie i obdarzył mnie szczerym uśmiechem.
  - Cześć, cześć.
  - To twoja sypialnia? - Chłopak skinął głową. - A mogę wiedzieć co tu robię?
  - Pijany James równa się napalony James. - Zaśmiał się. - Jak już byłaś mocno wstawiona wziąłem cię na ręce i przyniosłem tutaj. 
  - Dziękuję - odparłam krótko unosząc jeden kącik ust do góry.  
  - Chcesz kawy, bo idę sobie zrobić?
  - Poproszę. - Po chwili zostałam w pomieszczeniu sama. Miałam chwilę, żeby pozbierać swoje myśli. To co ja tu właściwie robię? A, Slash... Kurwa, przecież ta ciąża wszystko skomplikuje. Ja naprawdę chyba po raz pierwszy w życiu nie wiem co robić! Zawsze znajdowałam jakieś rozwiązania, ale teraz? Chyba się nie da wymyślić czegoś co byłoby dobre dla obu stron. Można rzec, że dla trzech, bo przecież pozostaje jeszcze Michelle. Może nie powinnam tak wczoraj wybiegać z klubu? Przecież wybaczyłam mu zdradę, nikt nie mógł się spodziewać, że to skończy się ciążą. Ale z drugiej strony to mnie przerosło. O mało się nie zakrztusiłam jak to usłyszałam. Ech... Za dużo myślę o sobie. Jak musi się czuć teraz Saul? Przed nim dopiero początek kariery, poza tym nie widzę go w roli ojca. Bezradność - jedynie tym słowem mogę opisać zaistniałą sytuacją. 
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk skrzypiących drzwi i zapach kawy. Sięgnęłam po kubek i podkurczając nogi zaczęłam patrzeć się w przeciwległą ścianę, na której widniały plakaty. 
  - Chcesz pogadać? - zapytał jak gdyby nigdy nic. Normalnie chybabym odmówiła, ale Burton miał w sobie coś, co sprawiało, że człowiek od razu się otwierał. Miał taki sympatyczny wyraz twarzy, zresztą z charakteru też taki był. - Wiesz, czasami jak się komuś wygada to od razu się człowiekowi robi lepiej, więc jak coś to wal śmiało.
  - Bo wiesz... Ja i Slash jesteśmy razem, to znaczy nie wiem czy jeszcze jesteśmy, ale mniejsza, nie o to chodzi. Jakieś kilka tygodni temu zdradził mnie z pewną... Kurwa, o czym ja ci gadam. Pewnie już masz nudności. - Westchnęłam i upiłam łyk kawy.
  - Nie, nie. Chętnie wysłucham. Może nawet coś poradzę? Kontynuuj. - Puścił do mnie oczko i przysiadł obok mnie. 
  - Zdradził mnie z taką jedną kelnerką, ale mu wybaczyłam. Był wtedy pijany i w ogóle... Poza tym ta dziewczyna to niezła suka. Nikt z nas jej nie lubi. - Zatrzymałam się i wzięłam kolejny łyk. - Dobra kawa... - Cliff uśmiechnął się i dał mi znak żebym opowiadała dalej.
  - Wczoraj był występ chłopaków w Troubadour. Wszystko było fajnie, siedzieliśmy przy swoim stoliku i opijaliśmy udany występ. 
  - Skąd ja to znam. - Zaśmiał się pod nosem. - No i co było dalej?
  - Nagle przy stoliku zjawiła się Michelle i jak gdyby nigdy nic oznajmiła, że jest z nim w ciąży. Wkurwił się, parę szklanek wylądowało na podłodze, a ja wybiegłam z klubu i przyszłam do was. 
  - Zamierzasz go zostawić?
  - Nie wiem. To trudne.
  - A kochasz go?
  - Nawet bardzo. Gdybym go nie kochała, to nie wybaczyłabym mu przecież tej zdrady.
  - To myślę, że i to powinnaś zaakceptować. Jest tylko jeszcze jedna sprawa. - Spojrzałam na niego pytająco. - Nie wiesz co on zamierza...
  - Masz rację. Nie pomyślałam o tym. Pewnie zostawi mnie dla niej, zamieszkają sobie w jakimś domku, będą kochającą się rodzinką i...
  - Ej, wystarczy! Chyba się zapędziłaś. Idź i z nim porozmawiaj. Dopiero potem pomyślisz co dalej. 
  - Tak. Dokładnie tak zrobię. Dzięki Cliff, masz całkowitą rację. - Przytuliłam go po przyjacielsku.
  - Zawsze mam. - Wyszczerzył się.   
  - Pójdę do niego trochę później. Teraz chyba jeszcze nie będzie w stanie rozmawiać. Wiesz... Nadmiar płynu w mózgu. Za to mogę wam w podziękowaniu coś upichcić. 
  - Nie trzeba... 
  - Trzeba! - Poleciałam do kuchni i zaczęłam grzebać w lodówce. Całkiem niezłe zapasy, lepiej niż u Gunsów. Obiad się z tego zrobi. 
Już godzinę potem podałam do stołu spaghetti. Mam jednak wątpliwości po tym co zrobili z dokładką. Postanowili się nią po prostu obrzucić.









Julia:


     Od dziesięciu minut siedziałam na kanapie i przyglądałam się leżącemu na podłodze Duffowi, którego Eddie lizał teraz po twarzy.
  - Oh Julie... - mruczał przez sen - Ja też się za tobą stęskniłem. Kochanie jeszcze chwilka. - Myślałam, że zaraz wybuchnę nieopanowanym śmiechem, ale nie chciałam go znowu budzić. Takie widowisko nie zdarza się często. Nagle blondyn chwycił psa i przystawił go jeszcze bliżej swojej buzi. Szybko wepchnęłam twarz w ramię Axla i próbowałam opanować śmiech. Wtedy też Rudy się obudził.
  - Co jest? - zapytał zdziwiony. Głową wskazałam na McKagana.
  - Julie... Ja też cię kocham. Moje słonko. - O nie! Duff wyciągnął język. Spojrzałam szybko na twarz Rose'a, którego mina mówiła sama za siebie, później na wielkie gały wystraszonego psa i nie wytrzymałam. Zaczęłam się tarzać ze śmiechu po podłodze. Eddie szczeknął i wtedy blondyn się obudził. 
  - Kurwa! Co się dzieje?! - Przerażony podniósł się do pozycji siedzącej.
  - Lizałeś się z psem. - Zaśmiał się szyderczo Axl.
  - Ja pierdolę! - Wstał i pobiegł do łazienki. Po minucie wrócił do nas ze szczoteczką do zębów w buzi.
  - Co to za pies ja się pytam?
  - To jest Eddie. Długa historia. Ale to pies Adlera. - Uśmiechnęłam się i pogłaskałam mopsika.  
  - I on będzie z nami mieszkał? - spytał ledwie zrozumiale.
  - Taaa. - Axl, cóż za entuzjazm! Duff podrapał się po głowie, spojrzał jeszcze raz na psa i poszedł wypłukać buzię. 
Cholera, w końcu nie zastanowiłam się co mu powiem, więc czekała mnie improwizacja. Spojrzałam się zmartwiona na Rudego, a ten tylko rzucił w moją stronę uśmiech w stylu 'będzie dobrze' i szturchnął lekko w ramię.    
  - Tak w ogóle to cześć. - Duff zjawił się w salonie i rozstawił szeroko ramiona. Wstałam pośpiesznie i rzuciłam mu się w objęcia.
  - Stęskniłem się za tobą, wiesz? - Podniósł mnie lekko do góry i spojrzał prosto w oczy.
  - To już wiem.
  - Skąd? - spytał zdziwiony odstawiając mnie na ziemię.
  - Coś tam majaczyłeś przez sen - zadrwiłam.
  - Zajebiście. - Zmarszczył brwi, po czym zaśmiał się i zbliżył swoją twarz do mojej. Chciał mnie pocałować, więc przełknęłam ślinę i szybko wtuliłam się w jego tors.
  - A powiedz mi co robi ten siniak pod twoim okiem? - Próbowałam zejść na inny tor.
  - No wiesz... Dilerzy bywają dość... agresywni, tak jak nasz wokalista. 
  - Ej, ja nie jestem wcale agresywny! - Chłopak podniósł się z kanapy.
  - Nie, w ogóle. 
Zaraz potem chłopcy podawali sobie na przywitanie dłonie, a w tym czasie do pokoju weszli Steven i Izzy. Przynajmniej był teraz zbyt zajęty, żeby do mnie zagadać. Następnie zaczął przynosić rzeczy z bagażnika. Odebrałam od niego siatki z jedzeniem i zaczęłam chować wszystko do lodówki. Chłopaki zaś usiedli na kanapie i zaczęła się gadka o tym co działo się w Seattle. Z kuchni wszystko dobrze słyszałam. 
  - A gdzie nasze gołąbeczki się podziały? - zapytał w końcu.
  - No właśnie. I tu mamy problem - zaczął Izzy. Adler opowiedział mu wczorajsze wydarzenie, a blondyn tylko patrzył na nich z wytrzeszczonymi oczami.
  - Slash tatusiem? No chyba kurwa nie.
  - Dokładnie, moja reakcja wyglądała podobnie - skwitował Rose.
  - Chłopcy, myślę, że powinniście ich poszukać. Camille pewnie sobie poradzi, ale Slash. Jeśli zapija problemy to marnie to widzę. - Westchnęłam.
  - W sumie racja. - Steven się zamyślił. - No dobra, to idziemy! - Klasnął po chwili w dłonie i podniósł się z kanapy. Reszta poszła w jego ślady.
  - Ja zostanę w razie gdyby wrócił. A i wejdźcie do sklepu. Chyba trzeba kupić temu psu karmę czy coś.
  - Właśnie Popcorn. Masz kupić temu śmierdzielowi coś do żarcia, bo inaczej żywcem zje moje spodnie! - warknął Izzy.
  - A Duffowi wyliże mordę. - Zaśmiał się Axl, ale w momencie został popchnięty. 
Kiedy wyszli z domu, ja zajrzałam do lodówki i chwytając za jakieś ciasto (zgaduję, że upieczone przez mamę McKagana) usiadłam przy stole i jak to miałam w zwyczaju przeglądałam kolorowe czasopismo. 
Mijały godziny, ale nikt się nie pojawiał. Chodziłam w tą i z powrotem cały czas się zamartwiając, za równo o Slasha jak i Kamilę. Robi się wieczór, a oni nadal nie dają znaku życia. Już zaczęłam myśleć o najgorszych scenariuszach gdy usłyszałam wreszcie dźwięk otwieranych drzwi. 
Podbiegłam do nich i kogo zobaczyłam? Schlanego Slasha. Zapach był po prostu powalający. Widziałam, że uginały się pod nim nogi, więc chwyciłam go pod ramię i zaczęłam prowadzić na kanapę.
  - Ech Slash, na co ci to? 
  - Kuuuuuurwa, janieb mogę nie... ojcem być - mamrotał pod nosem. Nagle opadł na mnie i oboje runęliśmy na podłogę. 
  - Ja pierdolę! Złaź ze mnie! - krzyczałam, ale ten już kompletnie nic nie kontaktował. Leżałam więc pod jego ciężarem i próbowałam go jakoś z siebie zrzucić, jednak nic z tego. 
  - Saul! - Jego kłaki powoli zaczęły mnie drażnić.
  - No nie wierzę! - Usłyszałam nagle załamujący się głos. Odwróciłam się w bok. W drzwiach stała moja przyjaciółka. Spojrzała na mnie z wyrzutem i wybiegła z domu.
  - Kamila! Wracaj! To nie tak! - Za późno. Ta to wiedziała jaką sobie chwilę wybrać. Może rzeczywiście wygląda to nieco dwuznacznie, ale nie moja wina! Zaczęło mi się robić duszno i niedobrze. W końcu sporo kilogramów obarczało moje ciało, co nie? 
Wreszcie usłyszałam chłopaków. Weszli do salonu i otworzyli szeroko swoje gęby.
  - Co to ma być kurwa? - Uniósł się Axl i spojrzał na mnie z wyraźnym wkurwieniem. 
  - Co stoicie jak te cioty! Ściągnijcie go ze mnie!
  - Z przyjemnością! - Axl podbiegł do nas i chwytając go za kołnierz kurtki odciągnął go ode mnie kładąc obok. Zamachnął się ręką, ale w ostatniej chwili ją zatrzymał. - On jest nieprzytomny. - Odsunął się zdziwiony.
  - No raczej palancie, myślisz, że dlaczego na mnie leżał? Przyszedł tu niedawno pijany, więc zaczęłam go prowadzić na kanapę, ale się na mnie wywalił - wyjaśniłam, po czym złapałam się za tył głowy. Upadek do tyłu nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy.
  - A myślałem, że... 
  - To nie myśl. Camille tu była i też nas zobaczyła, tyle że jej już nie udało mi się nic wytłumaczyć. - Skrzywiłam się.
Duff z Izzym złapali gitarzystę za nogi  ręce, po czym położyli go na kanapę. Ja natomiast poszłam napić się wody. 
  - Julie... Pójdziemy na spacer? - Przede mną zjawił się McKagan. 
Rozmowa z nim to była ostatnia rzecz, na którą miałam teraz chęć, ale nie chcęiałam znowu odkładać tego na później. Skinęłam głową. Blondyn chwycił mnie za rękę i wyszliśmy z domu.
Całą drogę do parku gadaliśmy o tym co wydarzyło się w ciągu tego tygodnia. On zdał mi relacje z Seattle, a ja z tego co działo się w Hell House. Oczywiście pewien fakt pominęłam. Dopiero gdy usiedliśmy na ławce zaczęła się rozmowa o nas. O mnie i o nim. 
  - Coś jest nie tak. Ty chyba mnie unikasz? - Wbił we mnie smutny wzrok. 
  - Przestań... Wydaje ci się. 
  - Mhm - odburknął i opierając się o ławkę zaczął spoglądać przed siebie. - Widzę, że poprawiły się stosunki między tobą a Axlem. Dziś kiedy zobaczyliśmy cię... - Odchrząknął. - Pod Slashem, to był chyba zazdrosny. A może mi się zdaje? - mówił to takim tonem, że coraz bardziej nękały mnie wyrzuty sumienia. - Czemu milczysz do cholery?! - Podniósł głos, aż podskoczyłam. 
  - Duff ja...
  - No powiedz prawdę! 
  - Ja nie mogę z tobą być. Traktuję cię jak przyjaciela, a nie jak... Kogoś z kim miałabym się wiązać. Przykro mi - powiedziałam na jednym wydechu. Na jego twarzy pojawiło się jakieś zmieszanie, smutek?
  - Jasne. Też mi przykro - rzucił ozięble. - Łączy cię coś z Rose'm?
  - Uhm, tak. Zbliżyliśmy się do siebie. - Każde kolejne słowo przychodziło mi już z nieco większą łatwością. Zaśmiał się pod nosem. - Co cię niby tak bawi?
  - No, pochwal się. Ile razy dałaś mu się przelecieć? - Uśmiechnął się z ironią. Tego było za wiele. 
  - Jak śmiesz?! - Spoliczkowałam go, po czym zerwałam się z ławki i z łzami w oczach zaczęłam iść do domu cały czas przyśpieszając kroku.
  - Po chuj mi dałaś tą cholerną nadzieję? - krzyczał za mną.
  - Bo nie chciałam cię skrzywdzić! - Odwróciłam się i zawołałam przez łzy. Stał jakieś dziesięć metrów ode mnie i spoglądał na mnie zdezorientowany. Przyspieszyłam kroku, chciałam jak najszybciej zniknąć mu z oczu. 
Czy ja właśnie straciłam przyjaciela? 











Kamila:


      To ja idę porozmawiać z moim chłopakiem o jego dziecku, które nosi Michelle, a ten zabawia się z moją najlepszą przyjaciółką? Gdzie ja żyję? Tego już stanowczo za wiele. To zdecydowanie definitywny koniec mojej i Saula znajomości. Co ja mam teraz do kurwy nędzy zrobić? Nie mam już nikogo. Ani przyjaciółki, ani chłopaka. Teraz to na prawdę zaczynam zastanawiać się nad powrotem do Polski. No bo co mnie tu trzyma? Praca w klubie?  
Tak czy inaczej zapytałam chłopaków z Metalliki czy mogę zostać u nich jeszcze na jedną noc. Nie mieli nic przeciwko. Tym razem nie miałam już ochoty na alkohol tylko na coś znacznie mocniejszego.
  - Hej, macie jakiś towar? Najlepiej hera. 
  - Jesteś pewna, że chcesz? - James zmierzył mnie podejrzliwym wzrokiem.
  - Tak - odpowiedziałam stanowczo, zaskakując tym samą siebie.
Kirk wyszedł na chwilę z salonu, po czym wrócił ze strzykawką wypełnioną brązową cieczą i podał mi ją niepewnie. Zdjęłam swój pasek i mocno zacisnęłam go na ręce przygryzając końcówkę. To był mój pierwszy taniec z Mr. Brownstonem, nigdy wcześniej nie brałam hery. Ale widziałam jak robią to Gunsi. Wbiłam igłę w skórę i odchylając głowę do góry wstrzyknęłam sobie całą jej zawartość. Kilka głębokich oddechów i poczułam się jak w bajce. Zupełnie inny świat. Chłopaki zaczęli coś do mnie mówić, ale ja tylko się do nich uśmiechałam. W telewizji leciała piosenka Doorsów - Light my Fire. Od razu zaczęłam tańczyć.











Duff:


      Po godzinie łażenia zatłoczonymi uliczkami Los Angeles wróciłem do Hell House. Slash spał jak spał, a Steven z Izzym wciągali kreski na stole w kuchni. Ruszyłem w kierunku sypialni. Na łóżku spała Julie, na której policzkach widniały ślady po zaschniętych łzach, a obok niej leżała ten skurwiel i jeździł swoimi łapskami po jej włosach. Rzucił mi wrogie spojrzenie i podniósł się. Stanął przede mną, po czym popchnął na ścianę. 
  - Co się kurwa stało ja się pytam? - wysyczał przez zęby nie podnosząc głosu. Nie chciał chyba jej obudzić.
  - A co się miało stać? Powiedzieliśmy sobie całą prawdę. - Starałem się zachować spokój.
  - To dlaczego wróciła tu zapłakana? Pół godziny musiałem ją uspokajać!
  - Po co to do cholery robisz?
  - Co robię? - zapytał wytrącony z rytmu.
  - Tyle chętnych dziwek czeka w klubie, a ty musisz zabawić się Julie? Przecież wiem, że robisz to specjalnie. Znam cię. Wiem jak ją potraktujesz. 
  - Z nią jest inaczej i mam w chuju twoje zdanie. - Nie wytrzymałem i po prostu na niego splunąłem. Prosto w twarz.
  - Masz przejebane! - Axl wpadł w furię. Chwycił mnie za kołnierz i przyłożył z pięści w nos, ale nie pozostałem mu dłużny. Nie będzie mi tu jakaś ruda, mniejsza ode mnie pała podskakiwała. Przyjebałem mu w brzuch i zacząłem popychać w kierunku salonu. Spojrzał się na mnie wkurwiony i podniósł zaciśniętą dłoń, ale ja w tym czasie walnąłem go w szczękę. Nagle podbiegli Adler ze Stradlinem i zaczęli nas od siebie odciągać. Izzy mocno trzymał rudzielca, ale ten wyrwał mu się i z całej siły uderzył mnie w łeb. Upadłem jak kłoda. Chwila niesamowitego bólu i ciemność.




23 komentarze:

  1. Ło, ale akcje :o Duffa było mi szkoda, ale wiedział, że Julie może mu odmówić..Biedna Kamila, a to wszystko przez jakąś Michelle..Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział! Z resztą jak każdy. ;)
    Dużo akcji, co jest powodem do radośći. :)
    Szkoda mi strasznie Duff'a, mam nadzieje, że i on będzie w końcu szczęśliwy. Tak bardzo mi go szkoda. :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty! Ale się porobiło, chociaż mam nadzieje że Michelle kłamie z ta ciążą, czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale że Axl pokonał Duffa? A ja uwielbiam pisać komentarze na tel. Opóźnienie o jakieś trzy słowa. Kursor mi znika i pojawia się kompletni gdzie indziej. Nieważne. Ta akcja z najebanym Slashem i Julie genialna. Duffy nie martw się ja cię przygarnę (lol gadam jak directionerka ;_;). Camille. Boże jak ja jej współczuję. To nic, że wszyscy ją kochają, zawsze wyjdzie jak wyjdzie. Aha i właśnie. Jak na początku było że pies lizał Duffa to nie skumałam imienia i wyobraziłam sobie Eddie'go od Iron Maiden liżącego kogoś po twarzy... Chryste. Dobra napisanie yego komentarza zajęło mi jakieś 15 minut życia. Pozdrawiam Blogspota mobilnego ewentualnie Samsunga >.< Dobranoc :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest zajebiście, tyle powiem. Miałam ochotę się pociąć przez Ciebie xD
    Taki smutny ten rozdział. Ciśnienie skakało mi jak pojebane.
    Na początku było zajebiście, bo się z Duffa uśmiałam. Jednak potem o mało co nie ryczałam. Szkoda mi Camille. Miała z nim pogadać, a tu taki widoczek zastała. Ale przecież to nie wina Julie !
    Szkoda mi Julki, bo Duff potraktował ją jak sukę na końcu. Chociaż to ona jest raczej temu winna, bo przecież tyle go okłamywała. Matko święta ja naprawdę zaraz się potnę. Najlepiej kisielem.
    Wiem, że tutaj Michelle nie było, ale muszę dodać iż jest ona suką :D Mam nadzieję, że kłamała z tą ciążą. Ehh zresztą, wszystko wyjdzie w praniu :)
    Czekam na następny i serdecznie pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + zapomniałam dodać jak bardzo się stresowałam podczas bijatyki pomiędzy Duffem a Axlem. No nie wierzę ! Rudy go pokonał :D

      Usuń
  6. KURWA, KURWA, KURWA!!!!!!!
    Rozdział oczywiście zajebisty i w ogóle, ale jednak jest strasznie smutny i przygnębiający. Za nami już 20 rozdziałów, a ty z każdym nowym zaskakujesz mnie coraz bardziej. Oczywiście pozytywnie :)
    Czemu Kamila nie dała sobie nic wytłumaczyć?! Przecież on był całkowicie pijany! Gdyby węszą kilka chwil wcześniej...
    Co do Duffa, to strasznie mi go szkoda. Julia dała mu nadzieje, a teraz on przyjeżdża, a ona jest z Axlem. Też bym sie wkurzyła. Co do bójki McKagana z Rosem to się mocno zdziwiłam, że Axl go pokonał. Mam nadzieje, ze z Duffem nic sie nie stanie! Dodawaj szybko nowy!
    Jessica McKagan

    OdpowiedzUsuń
  7. zajebisty!!!! to nie ma być połowa, masz sue dopiero rozkręcac!!

    OdpowiedzUsuń
  8. JEJ! Wspaniały rozdział :) Ciekawe jak będzie z Kamilą po herze i z chłopakami po bójce. Czekam na następny C:

    OdpowiedzUsuń
  9. rozdział w kosmos wyjebisty <3 czekam na następny =D <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  10. http://never-too-young-to-die.blogspot.com/

    Zaczęłam nowe opowiadanie, zapraszam :>

    A rozdział świetny! Będę wpadać cześciej :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nowy rozdział "It's so easy"
    Zapraszam :)
    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/08/its-so-easy-rozdzia-4.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Zajekurwabisty rozdział, co za emocje :3 Oczywiście z niecierpliwością czekam na następny kiedy możemy sie go spodziewać? xD

    OdpowiedzUsuń
  13. No, nareszcie nadrobiłam :D Kurde, z rozdziału na rozdział bardziej mi się to twoje opowiadanie podoba. W sumie to nawet nie wiem czemu. Whateva. Eddie i ta scena z Duffem mistrzowska xD Ale szkoda mi Żyrafy strasznie. On się strał i zależy mu na Julie, a Axl? Wpierdolił się taki Rudzielec i wszystko psuje. Inna sprawa, że ona nie powinna robić McKaganwi nadzieji... Fajnie, że oprócz gunsów pojawiają się też inne zespoły. Szczególnie zabójcze jest MC, ale Metallica, mimo iż ich nie lubię, też daje czadu :PI ta Michelle! Szkoda gadać po prostu... Bójka Axla i Duffa mi się podobała, nie wiem czemu, ale się nią jaram xD Czekam na nowy z niecierpliwością i nie mg się doczelać wyjaśnienia tej sprawy. ♥
    ~ Draconis

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział - jak zawsze, cudowny, piękny, świetny.
    Duff z Eddiem <3 kochane to było!
    Julia - nie powinna mu dawać nadzei, ale ją rozumiem. W sumie jestem w podobnej sytuacji :P
    Axl - czuły, kochający, troskliwy? Wow! Nowe oblicze Rosa! :D
    Napiszesz coś też z perspektywy Stevena i Izziego? Bo tacy są odsunięci na bok, szczególnie Adler ;)
    Pisz jak najwięcej możesz, kiedy tylko możesz, zasyp nas rozdziałami!
    Pozdrawiam ;)
    K8

    OdpowiedzUsuń
  15. To tak, pragnę sie tylko zapytać kiedy następny rozdział wkradnie sie do tego bloga ? ^.^

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo się cieszę, że opowiadanie się spodobało :>
    Więc mam pytanie - informować?

    A tak przy okazji, to nowy rozdział :D
    http://never-too-young-to-die.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Och dziewczyno,cudownie piszesz!Czekam z niecierpliwością na następne rozdziały!:D

    OdpowiedzUsuń
  18. I niech będzie jak najdłuższy :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Kurwa, musze wymyslic jakies powiedzonko, bo widze ze tu kazdy na oryginalnosc stawia xD. "zajekurwabisty" "wyjebisty"
    to moze moim znakkem rozpoznawczym bedzie zajekurwawyjebisty:D. Takze ten rozdzial byl zajekurwawyjebisty. Podobnie jak kolezanka z poczatku(Julliete Tyler) pozdrwawiam z calego serca samsunga adz mobilnego bloggera, bo komenarze pisze sie masakrycznie, i nie mam kontroli nad bledami takze za wszystkie przepraszam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Kurwa, musze wymyslic jakies powiedzonko, bo widze ze tu kazdy na oryginalnosc stawia xD. "zajekurwabisty" "wyjebisty"
    to moze moim znakkem rozpoznawczym bedzie zajekurwawyjebisty:D. Takze ten rozdzial byl zajekurwawyjebisty. Podobnie jak kolezanka z poczatku(Julliete Tyler) pozdrwawiam z calego serca samsunga adz mobilnego bloggera, bo komenarze pisze sie masakrycznie, i nie mam kontroli nad bledami takze za wszystkie przepraszam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Tak, podoba się! Głupio wyszło z Camilą i Saulem no i Julie.. I jeszcze to z Duffem. No w każdym razie rozdział zajebisty! Tylko dlaczego Camile chce wrócić do Polski do cholery? Chyba na to nie pozwolisz? A nawet jeśli, to nie na zawsze, no nie? To by nie miało sensu, stracić główną bohaterkę.. :D
    i jak na zawieszający się komputer to jest świetnie! Jak mi się zawiesza, to go wyłączam bo nie mam cierpliwości :p
    No, yhym, także świetnie, jak zawsze!

    OdpowiedzUsuń
  22. Aww, Cliff to taka oaza spokoju, zawsze gotowy by pomóc i wysłuchać i dać jakąś radę <3 chyba jeszcze nigdy nie czytałam opowiadania, w którym byłby wrednym chujem XDD i w sumie dobrze, bo jako takiego pomocnego, równego gościa kocham go najbardziej <3

    Kami to ma teraz nie łatwo. Tyle rzeczy się skomplikowało...

    W sumie u Julii nie jest lepiej. Ahh, no łatwo to te dziewczyny nie mają :c

    Akcja z heroiną nieco mnie niepokoi. Oby się Kami nie władowała w jakieś bagno...

    Zrobiło się dramatycznie więc lecę zobaczyć co będzie dalej.

    Pozdrawiam cieplutko ;*
    Lady Stardust <3

    OdpowiedzUsuń