czwartek, 4 lipca 2013

Welcome to the Sunset Strip - część 7






Kamila:


  Wreszcie nastał upragniony piątek! Mimo że nie czułam się jeszcze przepracowana, cieszyłam się, że mogę sobie dłużej pospać.
W końcu jednak znudzona leżeniem, postanowiłam się podnieść i udać do kuchni. Coś mnie jednak zablokowało. Zobaczyłam Saula. Wycofałam się. Na szczęście mnie nie zauważył. Kurwa, co jest? Boję się? Jego reakcji?
Nie wiedziałam czy on wczorajsze zdarzenie traktował jak jednorazową przygodę, czy jednak coś do mnie czuje. Nie, nie zamierzałam się łudzić. Nigdy nie byłam dla nikogo zbytnio ważna, więc czemu teraz miałoby być inaczej. Zresztą, to jest pieprzony rockman. Seks jest u niego na porządku dziennym. A związki? Wątpię.
I w tym momencie zaczęłam żałować, że się z nim przespałam. Nie byłam pamiętliwa ani nie brałam wszystkiego tak bardzo na poważnie, ale jednak uczucie, że Slash myśli o mnie jak o pierwszej lepszej dziewczynie, którą zaliczył nie dawała mi spokoju. 
Przełknęłam głośno ślinę.
Trzeba zapomnieć i nie wracać do tematu, nie? 
Tak czy siak wolałam ograniczyć rozmowy z gitarzystą. 
Wróciłam z powrotem do sypialni i położyłam się obok Julii. Leżałam, błądziłam wzrokiem po ścianach, aż w końcu zdałam sobie sprawę, że przyjaciółka już nie śpi 
i spogląda na mnie pytająco.
  - Coś cię gnębi? - spytała cicho. Gnębiło mnie i to bardzo, ale nie chciałam nic mówić. Nie miałam zamiaru się nad sobą użalać.
  - Nie.
  - Na pewno?
  - Na pewno.
  - Chodź, pójdziemy do kuchni, jestem głodna. 
Ugh... Dobra, przecież i tak prędzej czy później będę musiała spojrzeć mu w oczy! Których i tak mu nie widać...
Wstałyśmy i poszłyśmy do owego pomieszczenia. Saul odwrócił się w naszą stronę i chyba na mnie zerknął. Zresztą nie wiem tego do końca, bo jak wcześniej mówiłam - jego włosy zasłaniały mu całą twarz. Julia oznajmiła nagle, że musi iść do łazienki i zostawiła nas samych. Damn, czy ona zrobiła to specjalnie? Nastała niekomfortowa cisza.
Zaczęłam coś dukać, ale Slash mi przerwał.
  - Wybacz. Mów pierwsza - powiedział.
  - Nie, ty zacznij.
  - W sumie to ja nic ważnego nie chciałem powiedzieć - jąkał się.
  - W sumie ja też. 
Rozmowa na poziomie! Saul podrapał się po głowie i wyszedł z kuchni, a ja stałam jak ta sierota, dopóki do pomieszczenia nie wróciła blondynka. Zrobiłyśmy sobie śniadanie, później się ubrałyśmy i poszłyśmy do salonu. Wszyscy siedzieli na kanapie i oglądali jakiś program. 
Nagle zadzwonił telefon. Yep. Gunsi mieli w swojej ruderze telefon. Trudno uwierzyć, a jednak.
Po piątym sygnale Izzy podniósł się ociężale z kanapy i nadal nie odwracając głowy od telewizora sięgnął po słuchawkę.
  - Halo?... Taa... Serio? - rzucił z entuzjazmem w głosie, na co wszyscy spojrzeliśmy się w jego stronę. - O której?... Jasne! Do zobaczenia.
  - O co chodzi? - spytał zaciekawiony Duff.
  - Gramy dzisiaj w The Roxy. - Wyszczerzył się, a chłopaki podnieśli się gwałtownie z kanapy i zaczęli wiwatować. 
  - Ale co gramy? - spytał po chwili Axl.
  - Powiedzieli, że mamy zagrać z cztery utwory - dodał Stradlin. Zaraz zaczęli więc zastanawiać się nad wyborem piosenek, ale po kilkunastu minutach doszli chyba do porozumienia. Z tego co słyszałam, raczej nie mieli jeszcze za dużo kawałków. Była godzina jedenasta, a chłopaki mieli się stawić w klubie o dwudziestej, więc było dużo czasu. Mieli zrobić jeszcze jakąś próbę, więc wraz z Julią postanowiłyśmy, że przejdziemy się na miasto. 
      Gdy dwie godziny później wróciłyśmy do rudery, od razu wyczułyśmy, że coś jest nie tak. Każdy z Gunsów siedział jakby osobno. No, może dodajmy, że dwóch z nich gdzieś wcięło.
  - Ej chłopaki, co jest? - spytała Julia. Chyba też wyczuła nieprzyjemną atmosferę.
  - Nie gramy - rzucił Izzy niby to obojętnie.
  - Jak to nie gracie? - ciągnęła dalej.
  - Rudy uparł się na jedną piosenkę, która kompletnie nam nie wychodzi, więc się z nim pokłóciliśmy i obrażony poszedł chuj wie dokąd. No i oznajmił, że nie będzie śpiewać. A bez wokalu możemy sobie w dupę wsadzić ten występ. Steven  się wkurwił i też gdzieś polazł. Znając życie przyjdzie wieczorem naprany - odpowiedział i jak gdyby nigdy nic dalej spoglądał na telewizor popijając piwo.
  - Tyle czekaliście na ten pieprzony telefon! - Oho, Julia się zdenerwowała. - Izzy zostanie w mieszkaniu w razie gdyby wrócili, a my pójdziemy szukać Axla i Stevena. Musicie wystąpić! No co tak na mnie patrzycie? Ruszać dupska i idziemy! - Wszyscy prócz Izziego wstali i po chwili staliśmy już na dworze.
  - Camille, ty pójdziesz ze Slashem w tamtą stronę, a my z Duffem w tamtą. Kompletnie nie podobał mi się ten pomysł, bo musiałam znów zostawać z Saulem sam na sam, ale przecież nie będę robić problemów z chuj wie czego. Spojrzeliśmy się na siebie i nic nie mówiąc ruszyliśmy w wyznaczoną nam stronę.








Julia:




   Szłam szybkim krokiem w stronę najbliższego klubu. Byłam wściekła. Tak bardzo chciałam zobaczyć jak chłopaki grają, ale nie, bo ten rudy idiota musi zrobić wszystkim na złość. Zresztą inni też cioty. Najlepiej by to olali i schlali się w trzy dupy. 
  - Kurwa, zwolnij trochę! - zawołał zdyszany Duff i podbiegł do mnie. Z tych nerwów zapomniałam nawet, że idzie ze mną. - Mamy jeszcze dużo czasu.
  - Jak ich znajdziemy ledwo przytomnych to też trochę czasu będzie musiało minąć zanim do siebie dojdą, no nie?
  - Wiesz co... jesteś cudowna. - Zatrzymałam się na chwilę i spojrzałam na niego zaskoczona, a raczej próbowałam spojrzeć, bo promienie słońca strasznie mnie raziły. Uśmiechnął się. - Gdyby nie ty, to pewnie siedzielibyśmy teraz na kanapie i chlali. Ale wiesz, mi naprawdę zależy na tych występach. Chcę, żeby nas ktoś dostrzegł. Sam niczego nie osiągnę. - Chwyciłam go za rękę i znowu rozpoczęłam szybki marsz.
Wreszcie dotarliśmy do Whisky a Go Go, podobno Axl bardzo często tam bywał. Tak było i teraz. Siedział pod samą ścianą i popijał piwo.
  - Duff, idź do niego.
  - I co mam mu kurwa powiedzieć?
 - Nie wiem, coś wymyślisz. - Popchnęłam blondyna w wiadomym kierunku. Z niezadowoleniem wymalowanym na twarzy podszedł do jego stolika. Wymienili parę zdań. Axl chyba nadal był obrażony. Później spojrzeli się obydwoje na mnie. W końcu wyczułam, że Duff nie daje rady i do nich podeszłam.
  - I co? - spytałam.
 - Gówno - odpowiedział zdenerwowany i zaczął iść w stronę drzwi. Pobiegłam za nim.
  - Ej Duffy... Gdzie idziesz?
 - Z tą rudą pałą nie da się rozmawiać. Jego zdanie jest najważniejsze i tyle. Może tobie się uda, bo mi na pewno nie - syknął. Kazałam mu czekać przed klubem i wróciłam do Axla.
Oparłam się dłońmi o jego stolik i popatrzyłam mu prosto w oczy.
  - Czego chcesz? - spytał złowrogo.
 - Rozumiem, że traktujesz dziewczyny jak szmaty, ale nie wiedziałam, że swoich przyjaciół też. Przecież to jest dla was szansa. A ty robisz aferę o jakąś piosenkę?
  - Nie mieszaj się kurwo. 
Przyłożyłam mu w twarz. Niewzruszony spojrzał się na mnie z powrotem.
  - Wiesz co... miałam styczność z wieloma facetami, ale jeszcze nikt mnie tak nie obrażał. Nie wiem co próbujesz osiągnąć, ale mam to gdzieś. Jeśli naprawdę zależy ci na tym zespole to wrócisz do domu i wraz z chłopakami zagracie w tym klubie, a jeśli nie, to będziesz skończonym dupkiem - odparłam ze stoickim spokojem, po czym odwróciłam się na pięcie i wyszłam z klubu, przed którym czekał McKagan.
  - I co? 
  - Gówno.








Slash:


  - Znaleźliście Rudego? - spytałem Duffa i Julie, gdy wpadli do Hell House.
  - Tak, ale nie wiemy czy przyjdzie - odpowiedzieli jednocześnie. 
  - My znaleźliśmy Stevena, tyle, że jest mały problem...
  - Jaki? - spytała blondynka.
  - Naćpał się i myśli, że jest samolotem - wymamrotałem i w tym momencie do salonu wbiegł Steven, a za nim zdyszana Camille. Popcorn zaczął się do wszystkich przytulać, po czym z powrotem rozłożył ręce i pobiegł do sypialni.
  - To nie ma sensu, nie zagramy i tyle - odezwał się Izzy, który w dalszym ciągu siedział na kanapie i nic nie robił. Spojrzeliśmy się po sobie, ale chyba nikt nie miał nic do powiedzenia. Julie z Duffem dołączyli do Izziego, a Camille wyszła z domu. Postanowiłem wyjść za nią.
  - Zaczekaj! - krzyknąłem, a dziewczyna momentalnie się odwróciła. Wcześniej, szukając Stevena nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa. Dziwna sytuacja. - Czemu mnie dzisiaj tak unikasz? Stało się coś?
  - Nie wiem - powiedziała chłodno i szła dalej. Postanowiłem dotrzymać jej kroku.
  - Chodzi o wczoraj?
  - Bo... - Tu dziewczyna odwróciła się do mnie, a ja tylko odgarnąłem włosy z czoła i czekałem na to, co powie dalej. - Nie chcę żebyś miał mnie za łatwą szmatę. 
  - Nie mam - rzuciłem szybko i zgodnie z prawdą.
  - Po wczorajszym wieczorze nie jestem tego taka pewna. - Zaśmiała się nerwowo. Zauważyłem jak w jej brązowych oczach zbierają się łzy. Nienawidziłem łez u dziewczyn. Nie umiałem ich pocieszać, to był dla mnie kosmos. Poza tym kurwa, dlaczego ona ma niby płakać?
  - Laska, mówię prawdę. Nie mam cię za żadną szmatę. Szmatę to masz tu, o. - Kiwnąłem głową na przechodzącą obok nas skąpo ubraną panienkę. Pomińmy fakt, że dała mi z liścia. Przynajmniej udało mi się rozśmieszyć szatynkę, na której chyba zaczęło mi zależeć. Kuuurwa.
  - Lubię cię, Camille - mruknąłem wzruszając delikatnie ramionami. 
  - A ja ciebie, Saul. - Pociągnęła nosem i uśmiechnęła się do mnie lekko. 
Podsumowaliśmy to wymianą śliny. 








Axl:




      Siedziałem w tym zasranym klubie i dopijałem piwo. Zdałem sobie sprawę, że Julie miała rację. Wystawiając chłopaków zachowałbym się jak ostatni skurwiel. Zresztą już i tak nim jestem, ale może nie wypadałoby się tak do końca pogrążać? Wstałem od stołu i wyszedłem z klubu. Wyciągnąłem z kieszeni czerwone marlboro i poprosiłem jakiegoś typka o ogień. Papierosy zawsze mnie rozluźniały. Zaciągnąłem się i ruszyłem do Hell House.
Gdy otworzyłem drzwi wszyscy zdziwieni zwrócili oczy w moją stronę. 
  - O, wszechmogący Axl Rose raczył wrócić do domu. - Izzy zaczął mi się kłaniać. Najchętniej bym mu przypierdolił, ale się powstrzymałem.
  - I co, zagramy? - spytałem.
  - Możemy grać, ale bez perkusisty - oznajmił basista.
 - Czemu? - Moja odpowiedź wbiegła do salonu i zaczęła obejmować moje nogi. Debil.
  - On nie będzie w stanie grać - rzuciła Julie objęta przez Duffa. Rzygać mi się chciało na ich widok. 
  - Będzie grał na tamburynie. - Wszyscy spojrzeli się na mnie jak na kompletnego idiotę. - No co? Rytm chyba będzie w stanie wybijać. Zróbcie mu tylko jakąś mocną kawę.








Julia:


  - Steven, wstawaj!
  - Nie, nie, wyląduję! - majaczył.
 - To ląduj, ale szybciej. - podałam mu kawę-siekierę, którą wypił w pięć sekund i wtedy zaczął się powoli podnosić na "równe" nogi. Ciągle się śmiał, tym samym nieco mnie zarażając. Nawet mu przez chwilę zazdrościłam tego stanu. Ale tylko przez moment. Narkotyki to dla mnie przeszłość. 
  - Wszyscy gotowi? - zapytał Slash.
  - Gotowi.
  - No to idziemy!


...





        W klubie było dosyć tłoczno, zresztą co się dziwić, był piątek wieczór. Axl z Izzym poszli gadać z właścicielką, a my usiadłyśmy sobie przy stoliku obok sceny. Chłopaki wzięli sobie po piwie i zaczęli wchodzić na scenę. Rudy powitał towarzystwo i rozpoczęli koncert. 


      Zaczęli piosenką ich autorstwa - Move to the city. Muszę przyznać, że bardzo mi się spodobała. Świetny wstęp i dobre brzmienie. A ochrypnięty głos primadonny zwyczajnie mnie urzekł. Byłam pod dużym wrażeniem. 
Następnie zagrali cover Aerosmith - Mama Kin. Jeszcze bardziej zajebista energia niż 
w poprzedniej piosence. A co najważniejsze, ludzie się dobrze bawili.  
Na koniec zostawili One in a million,  kawałek, na który tak uparł się Axl.
Duff zaczął odliczać i po chwili wszyscy zgrali się w jedną całość. Nie wiem dlaczego, ale z utęsknieniem czekałam, aż Rose otworzy tę swoją wredną jadaczkę. 
Po chwili dało się już słyszeć pierwsze słowa piosenki: 

Guess I needed sometime to get away, 
I needed some piece of mind, 
some piece of mind that'll stay.


Trzeba przyznać, że byli kurewsko dobrzy. Nawet Stevenowi poszło nieźle, choć stale śmiałyśmy się z jego zacieszu na ryju. 
Gdy skończyli widownia zaczęła klaskać, chłopaki uśmiechnęli się szeroko i zeszli ze sceny. Później widziałam jak gadają z szefową i po chwili siedzieli już przy naszym stoliku.
  - I jak się wam podobało? - spytał Duff.
 - Jesteście zajebiści, chłopaki! - skomentowałam, nadal będąc pod ogromnym wrażeniem, a Kamila tylko potwierdziła moje słowa kiwając głową.
Kelnerka przyniosła do naszego stolika kilka Nightrainów, Danielsów, a dla mnie i Kamili dwa kolorowe drinki.
  - Taką zapłatę to ja lubię - powiedział Izzy.
   Tematy naszych rozmów kręciły się dziś głównie wokół ich występu. Do tego sprośne żarty, później już tylko jeden wielki bełkot. 
Nim się obejrzałam było już po północy, a ja siedziałam z obolałą głową wciśnięta w ramię Duffa. Nadal jednak myślałam o Axlu i jego hipnotyzującym wręcz głosie. Poczułam się nieswojo. Owy rudzielec siedział teraz przed nami i czasem spotykaliśmy się wzrokiem. Ale co z tego? Zaraz podbiła do niego jakaś wytapetowana lala. 
  - Boże, Axl, byłeś wspaniały! - zaczęła się jąkać. Chłopak zmierzył ją wzrokiem. On zwracał uwagę tylko na jedną, a właściwie dwie rzeczy... Już po chwili siedziała u niego na kolanach, a on patrząc się w jej biust prawił jej tanie komplementy. Aż żal dupę ściskał. Nie trzeba było długo czekać, żeby zaczęli się całować i wtedy... Wtedy poczułam okropną zazdrość. Wstałam i oznajmiłam, że idę na zewnątrz zapalić. 
Przykucnąwszy na chodniku zaciągnęłam się głęboko papierosowym dymem, który po chwili zaczęłam wolno wypuszczać z ust. I jeszcze raz... I kolejny... 
  - Co? Zazdrosna? - odwróciłam się szybko i zobaczyłam za sobą Rose'a.
  - O tę dziwkę? Oczywiście - rzuciłam z sarkazmem i zaczęłam spoglądać się w bliżej nieokreślony punkt.
  - Szkoda. Chciałem, żebyś była o mnie zazdrosna.  - Spojrzałam na niego zdziwiona, a on tylko wyrwał mi z dłoni papierosa i wrócił do środka. 






Następnego dnia...





      Uniosłam powoli powieki do góry i stęknęłam cicho. Kac. 
Rozejrzałam się dookoła i zauważając, że leżę na kanapie w nogach Axla odskoczyłam od niego jak oparzona. Ale byłam w ubraniu! I on też! Żeby nie było.
Omijając Izziego oraz Stevena, którzy leżeli na dywanie ruszyłam do kuchni. Na podłodze zobaczyłam śpiącego Duffa. Siedział oparty o szafkę, a w dłoni trzymał kurczowo butelkę po wódce. Brakowało jeszcze Slasha i Kamili. Mój instynkt zaprowadził mnie do sypialni. Nie myliłam się. Spali na łóżku przytuleni do siebie. Oparłam się o ścianę i chwilę im przyglądałam. Cieszyłam się, że moja przyjaciółka kimś się zainteresowała. Kamila nigdy nie lubiła mówić zbytnio o swoich uczuciach, to był raczej dla niej temat tabu. Miała chyba paru chłopaków, ale to musiały być jakieś krótkie związki skoro nigdy żadnego z nich nie poznałam.
     Nagle cholernie zabolała mnie głowa. Wróciłam do kuchni i napiłam się wody. Nie wiedziałam zbytnio co ze sobą zrobić. Nie lubiłam wstawać pierwsza, bo wszędzie panowała cisza, a mnie ogarniała nuda. Przysiadłam sobie koło Duffa i chwilę patrzyłam na jego zapijaczoną twarz. Odgarnęłam mu kosmyk włosów z czoła i wtedy się przebudził.
  - Dzień dobry - powiedział ochrypniętym głosem i obdarzył mnie uśmiechem. Odwzajemniłam mu tym samym.
  - Pamiętasz coś z wczoraj? - spytałam.
  - A powinienem? - Pokiwał wymownie brwiami, a ja tylko skarciłam go wzrokiem i lekko szturchnęłam w bok. Dryblas przyciągnął mnie do siebie i pocałował w usta. Następnie chwycił mnie za nadgarstki i posadził na swoich nogach, stale czule całując. 
W tym jednak momencie do kuchni wszedł Axl. Na nasz widok wywrócił oczami i zaczął szperać w lodówce. Usiadłam z powrotem obok Duffa i zaczerwieniona wymieniłam z nim drwiący uśmiech.


17 komentarzy:

  1. rozdział jak najbardziej dobry! Ale..
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    CHCĘ WIĘCEJ!

    OdpowiedzUsuń
  2. I znów się nie mogę zalogować no!
    no dobra, do rzeczy
    a mi się podoba ten rozdział i fajnie jest xDDDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział.
    Nie wiem czemu, ale wzruszyłam się czytając go.





    A tak w ogól to zapraszam na mojego nowego bloga. --> shelovedhimyesterday.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. czekamy na więcej c:

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział mi się spodobał i długość też chociaż na dłuższy też bym nie narzekała ;)
    Ehh... rozumiem, że Julie woli Axla.. No cóż twój wybór, ale oszczędź mojego Duffiego ładnie ploose :) On jest za zajebisty żeby cierpieć, no sama rozumiesz ^^ Tak jak myślałam - Slashu coiś czuje do Cammie, intuicja nigdy mnie nie zawodzi :D No i Popcorn i jego lądowanie.. leżę i kwiczę :D Tamburyn ?! Serio ? ;)
    Pozdrawiam, pisz pędzikiem następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Steven, samolot i tamburyn - genialne. Leżę i z trudem łapię oddech ze śmiechu :D Julia, Axl i Duff... z jednej strony żal mi Żyrafy, ale z drugiej... ciekawe jak i kiedy będą razem. Bo będą, prawda...?
    Bardzo fajnie wprowadzasz napięcie. Nie wiem jak, ale cały czas człowiek ma nadzieję, żę będzie kolejna linijka i kolejny rozdział i kolejny...
    Jak już pisał ktoś przede mną - nie obrażę się za dłuższy kawałek ;)
    Brak weny powiadasz... też chcę taki brak weny.
    Pisz jak najwięcej i przede wszystkim - jak najszybciej! :)
    K8

    OdpowiedzUsuń
  7. Dodawaj rozdziały codziennie,są zajebiste,awhh :D
    Duff ma się zakochać w kimś innym,a Julie musi być z Axlem,musi! ^^ Oni tak do siebie pasują.....
    Czekam na kolejny z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystkie Julie to wredne mendy xD Moja skromna osoba tylko potwierdza tą regułę. A mnie się ten rozdział podobał, nawet bardzo. Chyba najbardziej dotąd. No, bo koncert. I głos Axla :3 I Stevie człowiek banan z tamburynem xD Brakuje mi tu jednak czegoś... kogoś xD Wybacz, nie mogłam się powstrzymać :D Wcale taki długi nie był, mi strasznie szybko zleciał. Nawwt nie bd błagać cie o nowy, bo, znając cb, zanim się obejrzę to przybędzie tu z10 nowych :P A mnie teraz 2 tygodnie nie bd... No ja nie wiem jak to zrobię.
    ~ Draconis <-- nie ma leniwszej osoby. Następnym razem się zaloguję, objecuję xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozwalił mnie Steven w tym rozdziale xD
    Cały czas myślę o Julie.. Czy powinna być z Duff'em czy może jednak z Axl'em? Oto jest kurwa pytanie ! :D Co do Slash'a to dobrze, że nie potraktował jej jak te wszystkie inne laski :D Czekam na kolejny ! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobrze napisany rozdział :)
    Wolałabym żeby Julie była z Axlem mimo wszystko...
    Mam nadzieję, że Slash i Kamila będą razem i będzie słodko :)
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nowy u mnie :D Zapraszam :)
    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/07/nothing-lasts-forever-rozdzia-25.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Brak weny? I tak wyszło ci mega.Wspaniale piszesz :) Rozwalił mnie Steven XD
    Hmmm czyżby Axl zaczął się starać o Jullie?
    Oj zaczyna mi sie to coraz bardziej podobać ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam informować?

    Jak coś to nowy.

    http://fuck-yeah-guns-n-roses.blogspot.com/2013/07/rozdzia-7.html

    OdpowiedzUsuń
  14. ankieta u mnie i pytanie od Slasha ; )

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja myslę, że rozdział świetny! Też tak czasami mam, że jednego dnia napiszę dwa zdania i zostawiam, bo jakoś więcej nie mogę... W każdym razie, wyszło fajnie <3 Kocham One In A Milion. Julie zazdrosna, ooj! :D
    ;**

    OdpowiedzUsuń
  16. Przeczytalam ten rozdzial wieki temu, a ze jestem na tel I nie rozwine sie tu tak jak na kompie, to coz... Zostawie tylko slad swojego jestestwa, ktore jest iscie marnoscia wzgledem rzeczywistosci uludy I klamstwa, gdzie nakazano nam spedzic krotkie dni zywota.

    OdpowiedzUsuń
  17. Kurde, mega mi się ten rozdział podoba! W ogóle po tych 7 rozdziałach mogę z całą pewnością stwierdzić, że to opowiadanie jest na prawdę CUDOWNE. Tam gdzie ma być śmiesznie jest śmiesznie, tam gdzie ma być poważniej jest poważnie, postacie i dialogi są takie naturalne i toralnie się w nie wierzy, zwłaszcza ten Axl jako taki niby z jednej strony totalny chuj, a z drugiej jednak coś więcej w nim jest. No jak dla mnie Rose jest tutaj postacią idealną, nie jest płytki, w jego zachowaniu jest drugie dno, ale konsekwentnie trzyma się w zarysowanych dla tej postaci ramach. Może trochę pierdolę, no ale wiesz chyba o co mi chodzi XD po prostu totalnie kupuję Axla w Twoim opowiadaniu :D jednocześnie uwielbiam go i nie cierpię. Czyli jak dla mnie idealnie!

    Rozdział fajnie trzymał w niepewności czy koncert się odbędzie czy nie.

    Rozterki Kamili co do jej ewentualnego związku ze Slashem też wyszły jak najbardziej realnie.

    Steven jako samolot skradł moje serce XDD uśmiałam się nieźle XDD

    Zakończenie też cudowne. No i rzuca znowu inne światło na Axla. Z drugiej strony mamy jednak Duffa, który jest tak cudowny, że aż mi smutno na myśl, że Julia może wybrać Axla zamiast niego.

    Przechodzę do następnych rozdziałów :)

    Pozdrowionka ;*
    Lady Stardust <3

    OdpowiedzUsuń