poniedziałek, 15 lipca 2013

Welcome to the Sunset Strip - część 11






Kamila:


      Kac, kac i jeszcze raz kac. Wyrwałam się z uścisku śpiącego Slasha i spojrzałam na zegarek.
  - O kurwa! - krzyknęłam widząc godzinę 10:36. Do pracy miałyśmy na 11:00. Wstałam jak oparzona i pobiegłam do salonu, gdzie wszyscy smacznie spali, łącznie z Julią. Wtedy zdałam sobie sprawę, że obie jesteśmy w tych samych ciuchach co wczoraj, no i cóż... Przesiąkłyśmy tym całym barowym zapachem. Ekhm, niezbyt przyjemnym. 
Podbiegłam do przyjaciółki i zrzuciłam ją z kanapy.
  - Co się dzieje? - spytała łapiąc się za głowę.
  - Za niecałe pół godziny zaczynamy pracę. To się dzieję!
  - Co?! - krzyknęła i od razu wstała na równe nogi.
Po chwili obie biegałyśmy po całym mieszkaniu. Najpierw chwyciłyśmy za pierwsze lepsze czyste ubrania, później pobiegłam do łazienki się ogarnąć, a Julia w tym czasie robiła nam kawę. Następnie zrobiłyśmy zmianę i jak opętana mieszałam teraz łyżeczkami w kubkach. Zegarek wskazywał godzinę 10:45. Zrobiło mi się słabo, żeby tam dojść, trzeba było iść z 20 minut, ale to szybkim krokiem.
Naszą krzątaniną zbudziłyśmy wszystkich domowników.
  - Ja pierdolę, Julia pośpiesz się! - wrzasnęłam.
  - Pali się czy co? - Do kuchni wszedł Axl i zdziwiony oczekiwał mojej odpowiedzi.
 - Gorzej. Za piętnaście minut mamy być w pracy, do sklepu idzie się minut dwadzieścia! - Opadłam na krzesełko i już zaczęłam wyobrażać sobie sytuację, w której szef nas zwalnia.
  - Mogę was podwieźć. - Usłyszałam głos Duffa dochodzący z salonu. Po chwili stał już oparty o futrynę.
  - Serio? - zapytałam i spojrzałam na niego jak na bóstwo. 
  - No tak. - Uśmiechnął się promiennie.
  - Boże, Duffy, dziękuję! Jesteś wspaniały!
  - Wiem - odpowiedział i wzruszył ramionami. Ta skromność... - To co, wychodzimy?
  - A może założysz chociaż spodnie? - spytałam zerkając nieśmiało na jego majtki.
  - A, no racja. - Zaśmiał się głupkowato i po chwili stał już w kuchni z powrotem, tyle że w dżinsach.
  - Julie, pośpiesz się! - zawołałam i w tym momencie blondynka stanęła przede mną. - Duff nas zawiezie.
  - Tak? - mruknęła i spojrzała wdzięcznie na blondyna. Ten tylko się uśmiechnął i gestem ręki oznajmił żebyśmy wychodzili.
Usadowiłyśmy się w dużym, wygodnym i nieco starym vanie i ruszyliśmy w drogę. Zostało nam z siedem minut.
Blondyn śpieszył się jak tylko mógł, przez co prawie potrącił na pasach jakąś staruszkę, ale skończyło się na tym, że zaczęła się na nas jedynie wydzierać i machać swoją laską. Zignorowaliśmy ją i ruszyliśmy dalej.
Nagle samochód gwałtownie się zatrzymał.
  - Duff, co jest?! - spytałam poddenerwowana.
  - Kurwa, chyba dawno nie tankowałem... Dobra, to już chyba nie daleko. Lećcie na nogach. - Zdecydowałyśmy się pójść za jego radą.
  - Ale i tak jesteś wielki! - rzuciłam mu na pożegnanie i zaczęłam biec. Usłyszałam jeszcze za sobą krzyk McKagana: 'wiem, wiem!' i zaraz znikłyśmy mu za rogiem. 
Dawno tak szybko nie przebierałam nogami. Na szczęście udało nam się w odpowiednim czasie zakończyć ten maraton, no może z minutą opóźnienia, ale to i tak sukces. Poszłyśmy szybko na zaplecze i przebrałyśmy się w nasze koszulki z logo sklepu. Po chwili otworzyły się drzwi i zobaczyłyśmy w nich szefa.
  - Dzień dobry! - rzuciła serdecznie Julia.
 - A dzień dobry. Spóźniłem się nieco, bo korki na drodze. Jeszcze jakiś debil zatrzymał się na środku drogi... - zaczął mamrotać zdenerwowany, na co my wymieniłyśmy się z Julią rozbawionym spojrzeniem. - Ale na szczęście moje pracownice są zawsze na czas. Tak trzymać dziewczyny! Może niedługo pomyślimy nad jakąś podwyżką. - Puścił do nas oczko i poszedł na zaplecze. A my rzecz jasna parsknęłyśmy śmiechem.






Axl:



      Postanowiłem przejść się na jakieś zakupy, bo nie miałem praktycznie już żadnych ciuchów. Znaczy się miałem, ale większość nadawała się do pracy na budowie. A że byłem przyszłą gwiazdą rocka, to musiałem trzymać fason, nie?
Pożyczyłem więc trochę kasy od Izziego, sam miałem zresztą parę oszczędności 
i poszedłem do naszego ulubionego sklepu z ciuchami. Kupiłem sobie nową parę dżinsów, kilka koszulek z nieco aroganckimi napisami i jeszcze coś... No nie mogłem się powstrzymać. Patrzę, a tu takie piękne, brązowe kowbojki! Musiałem je wziąć. Co tam że wydałem wszystkie pieniądze.
Gdy Stradlin zobaczył ile toreb trzymam w rękach zaczął się ze mnie nabijać.
  - Oh widzę Axluś, że zakupy udane! No pochwal się nam co kupiłeś. Powiem ci, czy ładnie wyglądasz - naśladował kobiecy głos, po czym zrobił z ust dzióbek.
  - A spierdalaj. 
  - A została ci jakaś reszta?
  - Nie.
  - To zajebiście - odburknął.
  - Kupiłeś coś do żarcia?
 - Taa. Osiem Nightrainów, cztery Danielsy, dziesięć piw, trzy wódki... - zaczął wyliczać, a ja palnąłem się z otwartej dłoni w czoło.
  - Kurwa, do żarcia się pytam. - Przerwałem mu.
  - Chipsy kupiłem.
  - Tylko?
  - No.
Świetnie. Znowu się będziemy musieli zadowolić pizzą. Chociaż nie ma co narzekać. Dobra jest. A i na pudełkach można teksty pisać. Same plusy. 







Julia:




      Po sześciu godzinach skończyłyśmy pracę. Byłam wyczerpana. Dziś nie wiem czemu, ale nasz sklep odwiedziło sporo osób, w tym niestety paru nieznośnych klientów, którzy ciągle mieli do nas o coś pretensje.
Jakaś baba kłóciła się ze mną z dwadzieścia minut, bo była oburzona, że w naszym sklepie nie można kupić płyty z jakiegoś zasranego koncertu życzeń. Ale co ja jej kurwa miałam na to poradzić? Zaproponowałam coś innego to ta tylko mnie zwyzywała i wyszła trzaskając drzwiami. Whatever! Mamy już wolne!
   Wróciłyśmy zadowolone do domu, otworzyłyśmy drzwi i nagle zastał nas niespodziewany widok. Chłopaki siedzieli na kanapie, a między Saulem i Axlem siedziała jakaś natapirowana blond dziewczyna. Na początku pomyślałam, że dziwka, bo miała taką sukienkę, że było jej widać cały tyłek, ale zaraz miałyśmy dowiedzieć się kim ona tak właściwie jest.
  - O dziewczyny, wróciłyście - powiedział jak zawsze z optymistycznym wyrazem twarzy Steven.
Zdjęłyśmy buty i podeszłyśmy do chłopaków nie odrywając wzroku od blondynki. Nie wiem jak wyglądały nasze miny, ale chyba nie za specjalnie.
  - Slash, może nas przedstawisz? - zapytała z prawie niewyczuwalną nutką wrogości Kamila.
  - A no. Dziewczyny to jest moja stara przyjaciółka Michelle, którą spotkaliśmy wczoraj w klubie, a to są Camille i Julie, wspólnie mieszkamy.
  - Miło poznać - rzuciła sztucznie miłym głosikiem. 
  - Nam też - mruknęłam z przekąsem. 
  - Zróbcie im miejsce - powiedział Izzy i zaczął przesuwać chłopaków.
 - Chodź Michelle na kolana - zaproponował jej Axl i uśmiechnął się do niej zawadiacko. Ta od razu usiadła na jego nogach i zaczęła chichotać jak pojebana.
Kurwa, czy ja jestem właśnie o niego zazdrosna?
Usiadłam obok nich i od czasu do czasu rzucałam na nich ukradkowe spojrzenia. 
Co trochę mruczał do jej ucha jakieś sprośne słówka, a ręce non stop schodziły mu na jej tyłek. Tej jednak chyba ani trochę to nie przeszkadzało. Przeciwnie. 
  - Napijesz się? - Nagle z zamyślenia wyrwał mnie Duff trzymający przed moją twarzą butelkę Nightraina.
  - A.. tak, tak, dzięki. - Wino wypiłam prawie na raz. Wszyscy byli jakoś skupieni tylko na Michelle. Slash i Axl ciągle jej słodzili, co Kamili się chyba również nie spodobało. Steve siedział wpatrzony w nią jak w obrazek, a Izzy co trochę spoglądał na jej biust. Tylko Duff był jakiś taki niezainteresowany i co trochę spotykaliśmy się wzrokiem. Ostatnio przypominał mi zbitego psa. Nie wiem czy warto mu robić nadzieję, skoro nic do niego czuję... A może czuję? Kurwa, nie wiem.
Axl i Michelle jak się można było spodziewać wstali w końcu z kanapy i Rudzielec pociągnął blondynę za sobą do sypialni. Oczy zaczęły mnie niebezpiecznie piec, więc spuściłam głowę w dół i udawałam, że zasypiam. Z pokoju obok dochodziły coraz głośniejsze dźwięki rozkoszy i przeróżne okrzyki.
  - Mocniej kurwa, mocniej... - wyszeptałam z sarkazmem.
  - Co? - zapytał zdziwiony Duff, który chyba mnie usłyszał.
  - Nic, nic...
Siedzieliśmy jeszcze z jakieś dwadzieścia minut gadając w sumie o niczym. Potem do salonu wparował z powrotem Rose z blondyną. Rzygać mi się chciało jak na nich patrzyłam.
  - Ja już muszę lecieć, więc... Do zobaczenia! - Pomachała ręką szczerząc się przy tym. 
  - Nie mogę się doczekać, aż znowu nas odwiedzisz! - Powiedziałam jak tylko najserdeczniej potrafiłam, ale chyba wszyscy wyczuli, że nie darzę jej zbytnią sympatią.
  - Odprowadzę cię - rzucił zadowolony Axl i wyszedł z nią za rękę.
Poszłam się umyć i już w piżamie wróciłam do chłopaków. Zaraz potem ulotnił się Slash z Kamilą. Wyglądali jakby coś między nimi nie grało. Steven zasnął na kanapie, a Izzy rzucił się na materac, więc pozostawało mi posłanie na podłodze. Obok mnie położył się Duff. Axl chyba nie zamierzał wracać do domu na noc...
Jak zwykle nie mogłam zasnąć. Odwróciłam się na drugi bok i zobaczyłam przed sobą bladą twarz McKagana, który najwidoczniej też nie mógł spać.
  - Co tam? - wymamrotał.
  - Nic ciekawego. A tam?
  - Też.
Blondyn przysunął niespodziewanie swoją twarz bliżej mojej i cmoknął mnie w usta.
  - Duff...
  - Musiałem. - Wyszczerzył się. W sumie nie miałam mu tego za złe. - Julie, mogę cię o coś spytać? Tylko, proszę odpowiedz szczerze.
  - No?
  - Ty byłaś dziś zazdrosna o Axla, prawda?
  - Co ty pierdolisz?! - wyszeptałam, ale już nie co głośniej.
  - No, widać, że nie polubiłaś Michelle, chyba właśnie z tego powodu.
  - Wiesz co, głupi jesteś. - Obrażona odwróciłam się w drugą stronę. Duff westchnął tylko i chyba po chwili zasnął.
Kurwa... Czy tą moją zazdrość na prawdę było tak bardzo widać? - pomyślałam zaniepokojona, ale byłam już za bardzo zmęczona na dłuższe rozkminy. Ziewnęłam głośno i powędrowałam do krainy Morfeusza. 






13 komentarzy:

  1. Dobra, nie chce mi sie logowac na te konta itd...
    w kazdym komentarzu jest tak samo...
    no i tym razem tez tak bedzie
    no super no! xDDDDD
    pisz kolejne rozdzialy!
    No! xD
    Dziekuje za uwage, dobranoc xDDDDDD
    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No to było coś! Genialny rozdział, w końcu nie mam się do czego przyczepić. Ide spać, więc bardzo pryginalnie: wspaniały rozdział i czekam na 12.!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak! Jeny! I tak to napiszę: genialny rozdział! Wybacz, ale tu zrobię podsumowanie tych dwóch rozdziałów z prostej przyczyny - lenistwo i czytanie tego na jedno posiedzenie :D
    Dziękuję za uwzględnienie mojej prośby o uwypuklenie Kamilii i Slasha.
    Zazrość Julii ! ! ! ^^ Tak. tak, kurdę, tak! O to chodzi :D Nie lubię Michelle. Już suki nie lubię. Albo wejdzie między S&K albo przeszkodzi Julii i Axlowi.. Może rudzielec zrozumie jak bardzo nie może żyć bez Julii, bez jej wredoty, bo tylko ona może się z nim równać, bo jest jego muzą, natchnieniem... Jaka opera mydlana... ale czasem fajnie poczytać sobie coś takiego w obliczu rzeczywistości :D
    Wybacz, mam psychozę, jednak bardziej zaawansowaną niż zazwyczaj :D
    Pisz dalej kochana, informuj na bieżąco, nawet jak mnie nie będzie i życzę mnóóóóóóóóstwa weny :D
    (nie obrażę się za zwiększoną długość rozdziałów... :P )
    Pozdrawiam
    K8

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny,jak zwykle :)
    Ale Michelle...I Duff....Wszystko stoi na drodze Julie i Axlowi ,ale mam nadzieję,że Julce w końcu uda się zdefiniować jej uczucia i wiedzieć,z kim chce być.Oczywiście ja jestem za Axlem,ale to już wiesz xd
    Jakby rozdziały były trochę dłuższe,byłoby cudownie :P
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Prze prze wspaniałe. *-* ZAZDROŚĆ *-* I żeby byli razem. XD

    OdpowiedzUsuń
  6. O Jezu pojawiła się Michelle .. ;___; Coś mi się zdaje, że jeszcze namiesza w życiu Gunsów.. A zwłaszcza Hudsona -,- A ja tego nie chcę !! ( haha taa.. tyko moje zdanie się liczy xD ) Slash nie może tak myśleć o Michelle i mieć wątpliwości do do związku z Camille ! No kurde.. Ciśnienie mi skoczyło :D
    Co do Julie to w sumie mogłaby być z Duff'em. Axl nie interesuje się ją już raczej, a Duff cały czas o niej myśli :>
    Przepraszam, że tak późno dodawałam te komentarze, ale miałam niezłe zaległości na kilku innych blogach i teraz to ogarnęłam :D
    Ogółem to jest zajebiście. Trzymasz nas w niepewności i to mi się podoba. Doprowadzić czytelnika do różnych spekulacji to sztuka :) No więc podsumowując jest meega zajekurwabiście ! :*
    Czekam na kolejny :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Nowy u mnie :D Zapraszam :)
    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/07/nothing-lasts-forever-rozdzia-26.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiedziałam, że będzie zazdrosna- no po prostu wiedziałam! :D
    Przyjemny rozdzialik ;)
    Ciekawe jak to się wszystko potoczy dalej...hm..
    No nic- czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział 20, zapraszam serdecznie :)
    Aleks

    OdpowiedzUsuń
  10. jest zajebiście! ale... ale bardzo denerwuje mnie to ciągłe używanie słowa ''whatever'' WYBBACZ NIE BIJ

    OdpowiedzUsuń
  11. TAG! IZZY! Ej, wgl strasznie Cię przepraszam, gościu, ale nie mam już siły. A dopiero kurwa.. 20??!!! duff fuck is happening? No, nieważne...

    OdpowiedzUsuń
  12. Hehe, skąd ja znam takie poranne akcje XD niestety nie mam zwykle tyle szczęścia co bohaterki i prawie zawsze wszędzie się spóźniam XD chociaż to pewnie dlatego, że nie mam przy sobie Duffa, który podwoziłby do szkoły i w ogóle XD

    Co do postaci Michelle to liczę na więcej akcji z nią, bo na razie średnio mogła się jako postać wykazać, ale spodobała mi się :D coś mi się zdaje, że będzie jakaś scenka z pisaniem tekstu do "My Michelle" i może Julka będzie zazdrosna, że Axl nie pisze o niej.

    Podobają mi się te rozterki Julii. Duff to słodziak, ale jednak taki Axl to też coś <3 ciężki wybór. Choć na razie szanse na związek z Rosem maleją... No ciekawe co z tego ostatecznie wyjdzie.

    Axl na zakupach XDDD rozwalił mnie haha :D

    Zabieram się za kolejne rozdziały :)

    Pozdrowionka ;*
    Lady Stardust <3

    OdpowiedzUsuń
  13. 39 year-old Environmental Tech Isabella Capes, hailing from Dolbeau enjoys watching movies like Where Danger Lives and Electronics. Took a trip to Rock-Hewn Churches of Ivanovo and drives a Horch 853A Special Roadster. tutaj

    OdpowiedzUsuń