niedziela, 10 listopada 2013

Welcome to the Sunset Strip - część 33


Z dedykacją dla Lucy :)




Julia:

        Cały czas zasłaniając dłonią rażące mnie słońce spoglądałam z uśmiechem na siedzącego obok chłopaka. Jemu z pewnością promienie nie przeszkadzały, wręcz przeciwnie. Siedział oparty o ławkę i z uniesioną głową do góry mrużył delikatnie oczy, co chwila biorąc głębokie oddechy.
  - Wiosna... Jak pięknie. - Westchnął i otarł z czoła kilka kropelek potu. 
 - W Polsce to dopiero jest o tej porze pięknie. Wszystko kwitnie, pełno zieleni, ptaszki śpiewają... - mruknęłam zamyślona.
  - Słoneczna Kalifornia i tak najlepsza. - No cóż, nie zaprzeczę. Od pierwszego dnia tutaj pokochałam to miejsce. Świetna pogoda, otwarci ludzie, cudowna atmosfera. Teraz wiem, że wyjazd do Stanów był dobrą decyzją. Ba, najlepszą w moim życiu. Martwi mnie jedynie fakt, że od dłuższego czasu pracuję w klubie jako kelnerka i nieraz brakuje mi na czynsz. Chociaż nie. Starczałoby gdyby nie te łajzy, które nigdy nie mają nic w portfelu, a jeśli już coś zarobią, to od razu wydadzą kasę na alkohol czy dragi. Ale teraz nie o tym...
Zastanawia mnie, dlaczego mój przyjaciel chodzi ostatnio cały czas zadowolony. Oczywiście cieszy mnie fakt, że Duff już nie jest taki przybity, ale znowu od pogrzebu minął tydzień, a to przecież krótki czas.
  - Duffy... Ty się chyba zakochałeś. - Wbiłam w niego wzrok, a on leniwie skierował głowę w moją stronę.
  - O czym ty mówisz, kobieto? - prychnął niby to z nonszalancją.
  - Cały czas się uśmiechasz, no i masz ten charakterystyczny błysk w oku. Ja wiem co on oznacza. - Wyszczerzyłam się i szturchnęłam go lekko w ramię. 
  - Julie... Nie chcę o tym gadać. 
  - Dlaczego? No proszę! Powiedz! - Zrobiłam smutną minkę i nie zważając na nic władowałam mu się na kolana, obejmując przy tym jego szyję. - Mi nie powiesz? Swojej najlepszej, najcudowniejszej przyjaciółce? - Blondyn wywrócił oczami. 
  - Nie odpuścisz, prawda? 
  - Nie! 
 - No dobra, powiem ci... Nazywa się Kelly Clarck. Poznałem ją jeszcze w podstawówce. Zresztą, była moją pierwszą miłością. Problem tkwił w tym, że mojemu braciszkowi też się podobała, a że był on starszy i podobno przystojniejszy - Tu się skrzywił. - to Kelly wybrała oczywiście jego. Miałem do niej ogromny żal, bo dobrze wiedziała, że za nią szaleję, a mimo wszystko obściskiwała się z Johnem na moich oczach. Ale zanim to nastąpiło, była też moją najlepszą przyjaciółką. Razem przechodziliśmy przez młodzieńczy bunt. - Zaśmiał się pod nosem i nawijając sobie na palec kosmyk moich włosów kontynuował opowieść. - Jak wyjeżdżałem z Seattle to byliśmy raczej skłóceni, no i pożegnania nie wspominam najlepiej. A tydzień temu, właśnie na pogrzebie brata znowu ją zobaczyłem. I... rozmawialiśmy, wspominaliśmy, a na koniec mnie jeszcze pocałowała, czujesz? 
  - Rany, Duff! To brzmi jak fabuła filmu! - zawołałam podekscytowana chyba bardziej niż on. - No i co? Kiedy macie się znów spotkać?
  - No wiesz... Kto powiedział, że mamy się w ogóle spotkać? - Podrapał się po głowie. - Co prawda mówiła, żebym do niej zadzwonił, ale jaki to ma sens? 
  - Kurwa, idioto! Zadzwoń do niej! Ona kocha ciebie, ty kochasz ją! Jaki problem? - Faceci to jednak głupie stworzenia.
  - No nie wiem czy ją kocham. Poza tym... Ona mieszka w Seattle, a to kawał stąd. A no i jeszcze jest Lucy... 
  - Jaka Lucy? - Wytrzeszczyłam oczy.
  - A spotkałem taką raz w klubie, umówiliśmy się, ale że musiałem wyjechać to ją tak trochę wystawiłem. Może nie wiem o niej tyle co o Kelly, ale wydaje się być fajną laską. Szkoda tylko, że nie mam jej numeru. Ale spoko, od tygodnia szukam jej po klubach. 
W odpowiedzi posłałam mu pokrzepiający uśmiech.
  - Dobra, chodźmy już. - Zeszłam z jego kolan i podałam mu rękę. - Mam ochotę na duuużeeego loda! - McKagan pokiwał wymownie brwiami, a ja szturchając go mocno w ramię pociągnęłam do najbliższej kawiarni. 






Izzy:


        Siedziałem na kanapie i zaciskają pięści starałem się skupić na filmie, ale szło mi to raczej kiepsko. Mój organizm stale domagał się narkotyków. To było silniejsze ode mnie.
  - Ej stary, coś marnie wyglądasz - powiedział Axl i zaczął mi się intensywnie przyglądać. 
  - Nic mi nie jest - odpowiedziałem i napiłem się Nightraina. Od kilku dni non stop boli mnie brzuch i mam wymioty. To staje się już uciążliwe, ale co niby mam zrobić? Tu nie chodzi już tylko o Berry, choć w dużym stopniu to dla niej odstawiłem dragi. Bardziej jednak martwi mnie fakt, że jestem od czegoś uzależniony, że to gówno ma nade mną kontrolę. 
Nagle w salonie pojawił się Adler i wysypując na stolik biały proszek zaczął formować kreskę. Nie... Tego było już za wiele. Podniosłem się gwałtownie z kanapy i trzaskając drzwiami wyszedłem z Hell House. Za kierunek obrałem oczywiście dom mojej dziewczyny, jednak mijając jedną z uliczek coś mnie zatrzymało. Musiałem w nią skręcić. Musiałem. Przeszedłem kilkanaście metrów i wchodząc po schodach do jednego z obskurnych budynków natknąłem się na starego kumpla.
- To co zwykle - rzuciłem i podałem mu odpowiednią kwotę pieniędzy.






Slash:


  - Camille... Dosyć! - zawołałem gdy dziewczyna po raz setny robiła zdjęcie tym samym kwiatkom. Ta... Szatynka wygrała ostatnio w konkursie aparat, więc spacerki po parku są już codziennością. Zresztą nam też co chwila strzela fotki, najczęściej w najmniej oczekiwanych momentach.
  - No chwilka. Jeszcze jedno ujęcie. 
 - Mówiłaś tak dwadzieścia minut temu. - Skrzywiłem się i chwytając ją w talii odciągnąłem ją od cudów natury...
  - No to co będziemy robić, hm? 
  - Chwila, niech pomyślę. - Przyparłem ją do drzewa i zacząłem podwijać jej koszulkę do góry. 
  - W parku, serio? 
  - Serio, serio. - Uśmiechnąłem się szeroko i zsunąłem jej dżinsowe spodenki. Już wziąłem się za rozpinanie swojego paska, gdy nagle ktoś za nami stanął.
  - No cześć wam! Przeszkadzamy? - Usłyszeliśmy śmiech Julie.
  - Nie, w ogóle - rzuciłem z ironią i odsunąłem się od Camille, która pośpiesznie zapinała rozporek.
  - Tak też myśleliśmy. - Puścił do nas oczko McKagan. - Co powiecie, żeby zrobić dziś jakąś imprezkę? Zaprosimy kilka osób, kupimy parę butelek. 
  - Kierunek monopolowy? - Ja i moje pytanie retoryczne. 
        I tak o godzinie dwudziestej Hell House był już zapełniony ludźmi. Takie tam kilka osób. Ja trzymając na kolanach Camille popijałem kolegę Jacka, Duff pilnował czy wódka się przypadkiem nie skończyła, Izzy z Berry siedzieli w kącie nic a nic ze sobą nie rozmawiając, Julie bajerował jakiś gostek, Axl zarywał do kilku lasek naraz, a Steven siedział z tą swoją Sarą w dziwnej pozycji. Swoją drogą, nie znoszę tej suki. Jak tylko tu weszła, od razu zmierzyła nas wzrokiem, a potem zaczęła się mnie czepiać, że powinienem iść do fryzjera. Odpowiedziałem jej ładnie, że chyba ją coś pojebało i że sama wygląda jakby jej koń na głowę nasrał, a ta się na mnie obraziła i udawała, że w całym domu jest jedynie jej kochany pieseczek.  


Chwilę później podnieśli jednak swoje zacne dupy i podeszli do stolika z alkoholem. Kątem oka zobaczyłem, że McKagan staje się cały zielony i zaciągając się, po chwili puścił ogromnego pawia. 
Los chciał, że przed nim stała akurat Francuzka, więc jej białe kozaczki zostały spektakularnie obrzygane. 
  - Oups. Pani wybaczy. - Czknął i otarł dłonią buzię. Kobieta zaczęła szybko oddychać, po czym wymierzyła pijanemu blondasowi siarczysty policzek.
  - Ty flejo! Wiesz ile te buty kosztowały? Wiesz? Oczywiście, że nie wiesz, bo jesteś zwykłym wieśniakiem! W życiu na oczy tak ogromnej sumy nie widziałeś! Przywiozłam je prosto z Paryża, a ty musiałeś mi je świnio zarzygać?! W ogóle wszyscy jesteście tu siebie warci! - krzyknęła i rozejrzała się po nas. Każdy stał skamieniały i spoglądał w jej stronę. - Ty jesteś zwykłym, nic nie wartym alkoholikiem! - Wbiła palec w tors Duffa. - Ty brudasie wyglądasz jakbyś co dopiero z buszu wyszedł! - Wskazała na mnie. - A ty? Co się śmiejesz? Matka zoofilka to się z chyba z lisem pieprzyła, że takie paskudne, rude dziecko urodziła! - Krzyknęła prosto w oczy Axla, któremu twarz od razu poczerwieniała. - A tamten? - Pokazała palcem na Izziego. - Ćpun. Zwykły ćpun. Zresztą wasze przyjaciółeczki nie lepsze. Dziwki spod latarni. - Spojrzała złowrogo na dziewczyny. Nie wiem co ona zrobiła Adlerowi, ale na jego miejscu już dawno bym jej kurwa przymknął tą jadaczkę. 
 - Co powiedziałaś, suko? Dziwki spod latarni? - Julie podeszła do niej i ze sztucznym uśmiechem zaczęła spoglądać jej w oczy.
  - A niby kim ty jesteś jak nie dziwką? Pewnie dajesz każdemu tu codziennie dupy, więc cię trzymają w domu - prychnęła. Blondynka nie namyślając się długo chwyciła za szklankę z piwem i przechyliła ją nad  głową brunetki. Parsknęliśmy śmiechem, a Sarze opadła szczęka. Otarła dłonią włosy, spojrzała jeszcze raz na swoje kozaki i wykrzykując jeszcze, że nas nienawidzi wybiegła z domu, a zaraz po niej Steven. 
Wszyscy wzruszyli tylko ramionami i wrócili do imprezowania. 






Steven:


        Biegłem teraz za wkurwioną kobietą i próbowałem ją jakoś przeprosić za moich znajomych, ale nie reagowała...
  - Sarah... Misiu pysiu... Nie denerwuj się. Duff nie chciał zerzygać się na twoje buty, a Julie... A Julie na pewno teraz żałuje tego co zrobiła. - Co ja pieprzę, na bank zrobiłaby to jeszcze raz.
  - Nigdy więcej mnie do siebie nie zapraszaj, słyszysz? Nigdy! - krzyknęła. 
  - Dobrze, skarbie. Dobrze... 
Po piętnastu minutach byliśmy już u niej w domu. Brunetka wzięła prysznic i przebierając się w seksowną bieliznę zaprowadziła mnie do sypialni.
  - Chcesz szczęścia swojej myszki? - Zatrzepotała rzęsami.
  - Zawsze i wszędzie. - Wyszczerzyłem się.
  - No to do roboty! - Klasnęła wesoło w ręce i rozchyliła nogi. Czasem mam wrażenie, że ona jest większą seksoholiczką niż ja... 





Tydzień później...





Izzy:

        Siedzę już godzinę na tej zasranej kanapie i wysłuchuję kazania Berry. Czy ona myśli, że ja nie wiem, że jestem uzależniony? Myśli, że mi nie zależy na tym żeby to wreszcie rzucić? Czemu traktuje mnie jak kompletnego idiotę? 
  - Wiem, kurwa, wiem! Jestem jebanym ćpunem! I kiedy wreszcie zrozumiesz, że ja się staram? Cholernie się staram. - Spoglądałem teraz na swoje trzęsące się dłonie i wyrzucałem z siebie to, co od dłuższego czasu miałem jej za złe - Chcę żebyś była ze mnie dumna, chcę żebyśmy wreszcie przestali się kłócić, ale jestem tylko ćpunem! Nie potrafię z tym wygrać. Staram się... - nagle niespodziewanie załamał mi się głos, co nie umknęło uwadze Berry. 
- Przepraszam... - Usiadła koło mnie i pocałowała mnie w czoło. - Nie powinnam była tak na ciebie naskakiwać... 
  - Kochanie, ja nie daję rady. - Bezsilność wzięła górę. Ukryłem twarz w dłoniach i próbowałem stłumić emocje. Niestety zamiast tego, dostałem jakichś drgawek. Dobry moment, nie ma co. Brunetka chwyciła za moje drżące dłonie i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem. Geez, cioto, nie widzisz ile przykrości jej sprawiasz?
  - Poradzimy sobie. Pomogę ci. - Zaczęła obcałowywać moje opuszki palców, po czym mocno mnie do siebie przytuliła. Drgawki nadal nie ustępowały. Przyniosła więc szybko jakiś koc i pomagając mi się położyć, szczelnie mnie nim okryła. Po jakichś półgodzinnych męczarniach udało mi się uspokoić ciało i powoli zacząłem zasypiać. Ostatnie co zapamiętałem to to, że dziewczyna stała przy telefonie i z kimś rozmawiała. Ale o czym? Tego już nie wiem. 






Duff:


         Dwa tygodnie jej szukam i nic. Przepadła. W końcu uznałem, że to nie ma sensu i postanowiłem pójść na piwo do The Roxy. Usiadłem przy ulubionym stoliku i składając zamówienie zacząłem stukać palcami o blat. W pewnym momencie poczułem na sobie czyjś wzrok. Uniosłem głowę do góry i zobaczyłem... Lucy? Ta od razu chwytając za torebkę zerwała się z krzesełka, ale byłem szybszy i zagrodziłem jej przejście.
  - Lucy! Wreszcie cię znalazłem! - Uśmiechnąłem się szeroko.
  - Spadaj. - Odepchnęła mnie od siebie i wyszła na zewnątrz. Z bólem serca zostawiłem swoje piwo i wybiegłem za blondynką. Co jak co, ale wyjaśnienia się jej należą.
  - Wysłuchaj mnie, dobra? - Szedłem za nią krok w krok.
  - Siedziałam tam godzinę, wiesz? I wyszłam stamtąd skompromitowana. Jeszcze nikt nigdy mnie nie wystawił. - Odwróciła się i spojrzała na mnie z wyrzutem.
  - Musiałem wyjechać. 
  - Tak nagle? - spytała z lekką kpiną w głosie.
  - Mój brat zmarł, musiałem jechać do Seattle - rzuciłem chłodno, a Lucy od razu zrzedła mina. 
  - O Boże, ja... - Zakryła dłonią buzię. - Tak mi przykro. Oczywiście nie musisz się mi tłumaczyć, przepraszam... Powinnam cię była od razu wysłuchać. - Westchnęła głośno i przytuliła mnie.
  - To co, randka nadal aktualna? - Uniosłem kącik ust do góry. 
  - Nawet dzisiaj - odparła, a ja z zadowoleniem chwyciłem jej małą dłoń i pociągnąłem do kina. Oczywiście Lucy musiała wybrać jakiś dramat, ale za to mogłem odespać poprzednią nockę. 
        Dziewczyna nawet nie zorientowała się, że spałem, a o filmie i tak wszystkiego się dowiedziałem, bo w drodze powrotnej cały czas szlochając zdążyła już wspomnieć o każdym wątku. Trochę bawiła mnie ta drobniutka osóbka, ale to mnie w niej cholernie zauroczyło. Odprowadziwszy ją pod jej blok musnąłem delikatnie jej usta i zapisując sobie jeszcze jej numer telefonu ruszyłem z satysfakcją do domu. Dobrze wiedziałem, że blondynka przygryzając wargę liczyła na coś więcej niż zwykły całus, ale co to to nie! Tak dobrze to nie ma. Kobiecie trzeba robić ochotę, to w końcu same będą się na ciebie rzucały jak głodne zwierzę na mięso.
Ale jedno muszę przyznać... Chyba się nią zauroczyłem. Co prawda nadal myśli ciągną mnie do czerwonowłosej dziewczyny, ale sądzę, że z czasem uda mi się o niej zapomnieć. W końcu z Julie się udało... 
Swoją drogą, każda z nich musiała mnie zostawić dla innego. Jeszcze o głowę niższego niż ja! 
No, ale wreszcie trafiło się jakieś dziewczę z dobrym wzrokiem i zamierzam je w sobie rozkochać.  






Julia:


        Leżałam sobie na łóżku i przymykając oczy wsłuchiwałam się w graną przez Kamilę melodię.
  - Co to? - spytałam kiedy skończyła i odłożywszy gitarę na miejsce położyła się obok mnie.
  - Slash mnie nauczył - mruknęła z zadowoleniem i odwróciła się na bok, zwracając tym samym twarz w kierunku mojej.
  - Jest już dobrze między wami? 
  - Tak. Nawet bardzo - zarumieniła się. 
  - Cieszę się. Jesteście dla siebie stworzeni. - Puściłam do niej oczko. Byłam naprawdę szczęśliwa, że wreszcie między nimi się poukładało. Nie lubię patrzeć jak dwoje ludzi się ze sobą kłóci, choć sama najczęściej to robię. Ale to już co innego. Tak czy inaczej widok ich obojga szarpiących za struny gitar i śmiejących się do siebie jest ostatnio dla mnie najmilszym widokiem na świecie. I poniekąd daje mi nadzieję, że swój swojego znajdzie. 
  - A ty? Na pewno nie czujesz już nic do Rudego? Wiem, że nie lubisz jak ktoś się wtrąca, ale... No popatrz, przyszedł tam wtedy do tego hotelu i przypierdolił Adamowi, więc widać, że nie jesteś mu obojętna.
  - Bo to jest tak że... - Zamyśliłam się na chwilę. - Wydaje mi się, że osobno będzie nam lepiej. Zamiast kłócić się ze mną, co pewnie miałoby miejsce dosyć często, to może iść sobie poruchać laski w klubie.
  - O Jezu, jakaś ty wspaniałomyślna - prychnęła ironicznie.
  - No oczywiście. Troszczę się o innych, nie? - Wyszczerzyłam się. 
  - Ale powiedz, bo bardzo mnie to ciekawi... Kochasz go jeszcze?
  - Kocham... - mruknęłam bez zastanowienia i chwytając za pustą szklankę ruszyłam w kierunku kuchni. Myślałam, że dostanę zawału kiedy wychodząc z sypialni ujrzałam Axla. Tak, miałyśmy już z Kamilą tendencję do rozmawiania między sobą po angielsku i tak było też w tym przypadku. Spotkałam się z jego pytającym wzrokiem, ale szybko spuściłam głowę w dół i przeszłam obok niego. Kurwa, zrobiło mi się tak wstyd, że miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Swoją drogą... Czy on nas podsłuchiwał?
        Unikając przez cały dzień wzroku Rose'a dotrwałam do wieczora, kiedy to wszyscy szykowaliśmy się do Troubadour. Chłopaki tapirowali włosy, bo uznali, że im wcześniej tym lepiej, a my z Kamilą robiłyśmy sobie makijaże. Jako że Slash, który swoich włosów nawet nie musiał dotykać, był gotowy jako pierwszy, wpakował instrumenty do vana i pojechał do klubu. Ja siłowałam się jeszcze z grzebieniem, który wplątał mi się we włosy Stevena. Biedak... Myślałam, że mi się tam poryczy. Tak czy siak pół godziny potem szliśmy zwartą grupą do klubu. Nagle w oddali ujrzałam znajomą mi postać. 
  - Adam... - szepnęłam do Kamili i odwracając się na pięcie zaczęłam kierować się z powrotem do Hell House. 
  - Ej, wracaj! - Przyjaciółka chwyciła mnie mocno za rękę. - Nie boisz się go chyba?
  - Nie. Ale... Nie chcę na niego patrzeć, okej? - Skrzywiłam się i zrobiłam błagalną minę.
  - Julia... Nie wygłupiaj się. Pokaż mu, że masz go głęboko... No wiesz gdzie. I tak cię już zauważył. - Zerknęła w jego stronę.
  - Kurwa - wystękałam, ale w końcu zaczęłam iść za Kamilą udając, że mój lakier do paznokci jest bardzo interesujący. 
  - O... Kogo my tu mamy... - Zaczęło się. - Może jednak masz ochotę spędzić ze mną ostatnią noc? Wiesz... Jutro już wylatuję, to ostatnia okazja. - Spojrzał na mnie z kpiną, a ja znowu stałam jak ta sierota i nie wiedziałam co powiedzieć. 
  - A może ci tak wpierdolić? Będziesz miał taką ładną pamiątkę z Miasta Aniołów, że aż cię własna matka nie pozna, hm? - Axl zacisnął pięści i już chciał ruszyć w jego kierunku gdy szarpnęłam go za rękaw i poprosiłam żeby stał w miejscu. Sama jednak podeszłam do Adama i spojrzałam mu prosto w oczy. Patrzył na mnie tym bezczelnym, aroganckim i kpiącym wzrokiem, a ja czułam jak nogi się pode mną uginają.  
  - Dziękuję - odezwałam się wreszcie.
  - Za co? - Zdziwił się. 
  - Dziękuję ci za to, że przyleciałeś tu i dałeś mi się namówić na to spotkanie. Bo wreszcie zdałam sobie sprawę, że jesteś kurwa nikim i zwyczajnie się z ciebie wyleczyłam. - Uśmiechnęłam się serdecznie i uderzyłam go w twarz jak tylko najmocniej potrafiłam. Ten od razu chwycił mnie za włosy i zaczął szarpać, ale moi przyjaciele odpowiednio się nim już zajęli. Po czasie stwierdziłam jednak, że mu wystarczy i dając chłopakowi ostatniego kopniaka w brzuch zostawiliśmy go leżącego na ziemi. Oczywiście jego lojalni koledzy podbiegli do niego od razu i pomogli mu wstać. Adam odpalił jeszcze fajkę i obdarzając mnie ostatnim spojrzeniem ruszył w swoją stronę. 



Wreszcie się od niego uwolniłam, kurwa. Całkiem miłe uczucie





Steven:


       Po udanym, jak zwykle zresztą, koncercie ruszyłem zadowolony do domu Sary. Chłopaki oczywiście namawiali mnie żebym z nimi został i się najebał, ale przecież kobieta też ważna, nie?
Poprawiłem jeszcze swój fryz i przybierając swój boski uśmiech zapukałem do drzwi. Mina mi zrzedła kiedy zamiast brunetki zobaczyłem jakiegoś wysokiego mężczyznę w szlafroku. Zmarszczył swoje czarne brwi i spojrzał na mnie pytająco.
  - A pan do kogo? 
  - Jest Sarah? - zacząłem zaglądając w głąb mieszkania, ale postawnej budowy facet nieco mi to utrudniał.
  - A do czego potrzebna panu moja żona? 
  - Kochanie, kto to? - Usłyszałem jej piskliwy głos i po chwili stanęła za owym mężczyzną zawinięta w kołdrę. 
  - Ten pan twierdzi, że przyszedł do ciebie. 
  - Ach... Bo widzisz... Ten pan miał problemy finansowe. I ja... Zatrudniłam go, żeby pomógł mi z elektryką w domu, wiesz, że się na tym nie znam, skarbie - zaczęła kręcić. - Poczekaj w sypialni, ja tylko omówię kilka spraw. - Mężczyzna zmierzył mnie jeszcze raz wzrokiem i odszedł, a ja otwierając buzię spojrzałem na... No właśnie, na moją kobietę?
  - Co to ma kurwa być? Przecież mówiłaś, że mnie kochasz. Myślałem, że go zostawisz, a ty się z nim jeszcze bzykasz?! - Serce zaczęło walić mi jak młot i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Najchętniej wszedłbym do jej sypialni i zajebał jej mężulkowi w ryj, ale co by mi to dało?
  - No kocham cię pieseczku, ale przecież nie zostawię męża... 
  - Ale on też cię zdradzał! Tak mówiłaś! 
  - I co z tego? Jestem z nim przede wszystkim dlatego, że jest bogaty. Poza tym nie widzę sensu, żeby go zostawiać. Wybacz Stevie, ale ty nie masz mi nic do zaoferowania. Widocznie francuskie prostytutki są dobre w swoim fachu, bo Thomas spisuje się na medal. - Zaśmiała się pod nosem.
  - Ty... Ty jesteś potworem! Jak ty w ogóle możesz? Kim ja dla ciebie byłem co? - Szczęka zaczęła mi dziwnie drgać. 
  - Och daj spokój. Jesteś dużym chłopczykiem. - Zrobiła z ust dzióbek i wciskając mi w dłoń dwieście dolców trzasnęła drzwiami. Byłem totalnie skołowany. Stałem pod tymi drzwiami chyba jakąś godzinę i nie mogłem zdobyć się na żadną reakcję. W końcu otrząsnąwszy się rzuciłem banknoty na ziemię i zaciskając dłoń w pięść walnąłem nią z całej siły w ścianę. 
Cholera! Chyba złamałem rękę!  




 

28 komentarzy:

  1. Jaki szajs, co ty mówisz?
    Śmiałam się z Sarah, cieszyłam się z tego, co dzieje się u Duffa, z tego, co powiedziała Julie...Ty na pewno coś knujesz z nią I z Axlem xdd
    Rozdział naprawdę dobry, kochana.
    Życzę taaaaaaaakiej weny <3
    P.S. Chyba znowu jestem pierwsza, widzisz jaki ze mnie wierny czytelnik? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szajs? SZAJS?! Kobieto ten rozdział jest zajebisty!
    Ale mam beke Sarah xD I to niby Julia i Kamila są dziwkami, tak? XDD
    Niedługo Duff to będzie rozszarpywany przez kobiety xD takie chłopak ma powodzenie! I dobrze, niech sobie kogoś znajdzie i będzie szczęśliwy, w końcu coś mu się od życia należy!
    Ach, ten ciekawski Axl! Widze, że, nie tylko ja tak sądze, Axl jeszcze troche napiesza w życiu Julii c: Oby!
    Izzy, mój kochany Izzy cierpi ;____; co te dragi z nim zrobily ;-; Ale wierze w niego! A co! ~ Paulie

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowy :3

    http://shelovedhimyesterday.blogspot.com/2013/11/rozdzia-8.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Nowy :3

    http://fuck-yeah-guns-n-roses.blogspot.com/2013/11/rozdzia-17.html

    OdpowiedzUsuń
  5. What ? Mam Ci przyjebać. Brak weny, sratatata ! Nie pieprz kochana ! :**
    Uwielbiam to co piszesz ! Rozwaliłaś mnie tym rozdziałem, serio. Jest boski.
    Ten Duff. Kurde ja wolę aby on był z Kelly, no ale trudno xD
    Wg nawet nie wiesz jak mnie wkurzyła Sarah. Miałam ochotę jej przyjebać. Ugh !
    Jak ona tak sobie wyzywała wszystkich, to zastanawiałam się czemu Rose jej nie zajebał xD
    Normalnie to żebyś mnie widziała xD Raz się śmiałam, raz było mi smutno.
    Smutno przez Izzyego. No bo jak on mógł wziąć ? Ehh nieważne. Dobrze, że teraz się chociaż stara :3 Slash i Camille. Ten fragment o fotografowaniu. Hahahah myślałam, że jebnę. Cholernie się cieszę, że w końcu im się układa.
    O i ostatnie to Julka. Kurde no ja wiedziałam, że ona go kocha. I mam taką skrytą nadzieję, że może coś jeszcze zaiskrzy :3
    Uwielbiam Cię kochana, ale to już wiesz <3
    Czekam na kolejny i pozdrawiam serdecznie :*

    Najwierniejsza fanka ~Michelle Rose

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty to wiesz jak poprawić człowiekowi humor :') Aczkolwiek to i tak gówno xD
      No ale..
      Dziękuję <3

      Usuń
  6. Nie gadaj, że rozdział beznadziejny, kiedy jest genialny!!
    Sarah. To jest kobieta, której nienawidzę, nie cierpię. Ehh, potrafi człowiekowi nerwy zepsuć ;/ I jeszcze ten koniec. No ja wiedziałam, że gdy jej mąż wróci, ona zostawi naszego biednego Stevena -.- Niech ona zniknie raz na zawsze z życia Gunsów ;)
    Jak dobrze, że Slashowi i Camille się wreszcie układa ;)
    Izzy. Człowieku, co ty ze sobą robisz ;c Tak strasznie jest mi go żal ;c
    Baaaaaaaaaaardzo dużo weny życzę i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. I znowu dobry rozdział nie wiem jak Ty to robisz, nie mogłam się doczekać aż go dodasz ^^ Julia kocha Axla... No ciekawe co będzie dalej pomiędzy nimi...Sorki że ten komentarz taki krótki, ale chciałam żebyś wiedziała, że masz jeszcze jedna czytelniczkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie, że zostawiłaś po sobie komentarz. Bardzo mnie cieszy, że moje bzdety podobają się kolejnej osóbce ;) <3

      Usuń
  8. Matko, ja muszę się chyba gdzieś zapisać na dodatkowe dokształcanie, bo ja już słów nie mam jakby opisać to opowiadanie i te rozdziały. No bo: genialne, cudowne, fantastyczne, świetne, zajebiste, i nie wiem jeszcze jakie - to już napisałam. A dalej? Ah... Więc wiedz, że jest na prawdę wspaniałe! ;D
    A rozdział taki fajny i przyjemny oprócz smutnego momentu z Izzym. Kurcze, taka fajna para, a on nadal bierze? :/ Szoda mi go. Taki kochany człowiek. :)
    Julka - kocha Axla!!! Jejuu :D :D Mam cichuteńką nadzieję, że on to słyszał. ;D Czekam na nich w następnym rozdziale! ;)
    Matko jak ta Sarah mnie wnerwia. Jeszcze pieseczku na niego mówi. uhh....
    Ale bez względu na wszystko - superrrrr!
    Życzę weny i długieeeeeeego rozdziału. :D
    Pozdrawiam.
    Wierrna fanka ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam serdecznie na nowy rozdział "It's so easy"

    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/11/its-so-easy-rozdzia-11.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Ekhem, Julka się obudziła i dopiero dzisiaj komentuje. I oczywiście przeprasza.
    Także tego.... Nie ma kurwa Sary, wreeeeeszcie. Teraz cię kocham już w 999% (bo 1000% jest strasznie przereklamowane). Współczuję jej małżeństwa. Takich pojebanych ludzi powinno się...yyy...na przykład...już wiem! Rozjeżdżać tramwajami! Ale dobra, nie ma jej już i to się liczy, mam tylko nadzieję, że nasz Dywanik się szybciutko pozbiera i wszystko będzie jak dawniej!
    Jestem dumna ze Stradlina, chłopak się stara, tak jest suodko. Wiadomo, że nie rzuci tego tak od razu, z dnia na dzień, ale jest na dobrej drodze. Zazdroszczę Berry, jak on musi ją kochać!
    Moje modły usłyszałaś widzę i nawróciłaś Slasha! Seks w parku? Serio? xD fajnie, że tak się im wiedzie (póki co). Ehh, ta Julka i Duffem, miszcze taktu ;_;
    no właśnie Duff. Najpierw taki samotny, bo Julie z Axlem, a teraz to nawet nie wie, którą wybrać. Osobiście wolę go z Lucy, bo Kelly wolała Johna, a teraz jak on umarł to do Duffa leci. Nosz kurde. No i Lucy <3 dramaty. Ja <3 dramaty. Ja <3 Lucy. Lol, whatever.
    Julcia kocha Axla, aaaaaaaaa, fajno. Ja dziwna jestem. raz chcę Axla z Julie, raz nie chcę, raz chcę, raz nie chcę. I teraz to tak stwierdzam, że chcę Axla ze mną. (pacz, też Julia *O*)
    Ach, zapomniałabym o Camille. Czyżby rodzi się tu talent fotograficzny? Najpierw każda gwiazda na Alei Gwiazd, a teraz każdy kwiatek. No no no...
    pozdrawiam w tą piękną drugą niedzielę z rzędu i byle do soboty. Cześć i czołem!

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziewczyno! Jaki szajs? Mylisz się! To jest boskie, wciągające, zaskakujące, ciekawe i po prostu najlepsze, a Ty wyskakujesz że szajs? Nie mów tak nigdy bo to nie prawda.

    Ah Duffy się zakochał. Skończyło się tylko na pocałunku. Lepiej najpierw rozkochać, żeby rzuciła się na niego jak na mięso a co! XD

    No i była imprezka. Kocham Duffa za to, że zrzygał się Sarze na buty, a Julie za piwo na końskich włosach. XD co

    Ugh, znowu ten Adam. Ale to raczej już było ostatnie spotkanie. Na szczęście.

    Ona kocha Axla, a ten prawdopodobnie to usłyszał. Pewnie będzie jakaś rozmowa czy coś. ;D Romantiko serjalo? xD

    Aj ten Stevensonek... Szczęście w nieszczęściu. Ja tam się cieszę, że mężulek przyjechał, bo serio Sara mnie denerwuje bardziej niż Adam. :D No i chyba złamała rękę ta nasza pocieszna lama. ;D

    Czekam, czekam, czekam, czekam i jeszcze raz czekam na kolejny rozdział z mega wielką niecierpliwością więc przesyłam Ci +1000000000 do weny. :*

    OdpowiedzUsuń
  12. BARDZO WAŻNA WIADOMOŚĆ DLA WSZYSTKICH NIEWTAJEMNICZONYCH BLOGEREK!
    Nie wiem czy wiecie koteczky wy moje, ale na facebooku istnieje grupa dla blogerek. Zainteresowane panie i panów zapraszam do zapraszania mnie na facebooku właśnie (https://www.facebook.com/glam.metals) w celu dołączenia do jakże szlachetnej grupy noszącej dumną nazwę - Miłości nie ma, ale są ołuffki. Serdecznie zapraszamy. Przydałaby się jakaś nowa twarz, bo tak naprawdę nikt o wyrazistym charakterze nie pojawił się tam od ok. 8 miesięcy, czyli odkąd nie zostałam blogerką XD Ta skromność Draconis, tak wiem. Spokojnie kochane ja nie gryzę i moje koleżanki również, no przynajmniej się starają. A więc jak jesteś blogerką - to czekamy właśnie na ciebie! Peace joł, yolo i tak dalej.
    ~Draconis

    OdpowiedzUsuń
  13. JAKI SZAJS? Jeszcze raz coś takiego napiszesz to normalnie wyjdę z siebie i stanę obok.
    Izzy ;__; mój kochany, biedny Izzy :c Niech będzie szczęśliwie x:
    Julia i Axl - WIEDZIAŁAM OD POCZĄTKU XD
    No no dziś taki dzień bez kreatywnego komentarza. Obiecuje poprawię się i będę pisać ci takie długie, że aż odechce ci się czytać.
    Dużo weny ♥ czekam na kolejny ;3
    + u mnie nowy. Niestety nie dłuższy i niestety jeszcze nic o Michelle i Duffiastym :c
    http://live-and-let-die-gnr.blogspot.com/2013/11/17.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Informuję, iż, aż, ponieważ nowy rozdział się pojawił, i było by miło jakbyś przeczytała. Jeszcze nie ma o Duffie i Michelle, ani nie ma za dużo Axl'a ale to w najbliższych wyjaśnię. Tak więc zapraszam na nawet długą 18.
    http://live-and-let-die-gnr.blogspot.com/2013/11/18_14.html ;3

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapraszam serdecznie do przeczytania i skomentowania nowego rozdziału "It's so easy" :)

    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/11/its-so-easy-rozdzia-12.html

    OdpowiedzUsuń
  16. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
    Dziewczyno! Znów mi zabierasz zdjęcie! ;__________________________________:
    wykończysz mnie z tym XD XD
    W każdym razie - nowy :)
    http://never-too-young-to-die.blogspot.com/2013/11/22-dziecko-kochane.html

    OdpowiedzUsuń
  17. Zapraszam na nowy rozdział u mnie ;)
    http://mygnrstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja geniusz, właśnie dowiedziałam się że babcia Axla była Polką. *____*
    Nie mam pojęcia dlaczego to piszę, dla mnie szokująy "news"... Kurczę, mogłam wcześniej poczytać wikipedię a nie byłabym tak opóźniona w rozwoju, no!

    OdpowiedzUsuń
  19. Przepraszam .__.
    Taka szuja ze mnie, że nawet nie przeczytałam, a zapraszam na nowy..
    Ale obiecuję, ze postaram się nadrobić zaległość najszybciej, jak będę mogła! ;*

    OdpowiedzUsuń
  20. gdzie następny rozdział ja się pytam ;-; bo poprzednie świetne wszystkie z góry na dół a Ty tu nie wstawiasz następnego.. torturniku przebrzydły :c

    OdpowiedzUsuń
  21. Z anonimkiem na górze się zgadzam!! Gdzie nowy?! ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. No i tak. Prolog mojego nowego opowiadania c: nie wiem czy mam cie o nim informować, ale przeczytaj i sama zdecyduj XD
    http://live-and-let-die-gnr.blogspot.com/p/its-only-rck-n-roll-band.html

    OdpowiedzUsuń
  23. serdecznie zapraszam na nowy rozdział u mnie :3

    OdpowiedzUsuń
  24. No i Stevenek ma złamane serce i rękę. Sara to jednak wredna sucz. W sumie nawet dobrze, że jej Duff zarzygał te kozaczki.

    Zakochany Duffy jest superaśny :D tylko pytanie kogo finalnie wybierze jego serce Lucy czy tą czerwonowłosą punkówę, której imienia zapomniałam. Na razie niby fajnie mu się z tą Lucy układ, no ale byli dopiero na pierwszej randce. Wszystko się może jednak zmienić.

    Kami robiąca tysiąc zdjęć kwiatkom XD jakbym widziała siebie z moim pierwszym aparatem haha

    Aww, Berry tak bardzo troszczy się o Izzyego <3 słodko. Wiadomo, że wychodzenie z nałogu to w ciul długi proces, ale ważne, że Stradlin przynajmniej się stara. Z pomocą Berry wierzę, że da radę.

    Dobra, lecę dalej :)

    Pozdrowionka i uściski ;*

    Lady Stardust <3

    OdpowiedzUsuń