piątek, 1 listopada 2013

Welcome to the Sunset Strip - część 32


Na wstępie chcę podziękować wszystkim komentującym moje opowiadanko i postanowiłam, że paru osobom należy się jakaś dedykacja. Dziś padło na Forgotten



Duff:

        Dzień pogrzebu... Z jednej strony cieszę się, że będę miał to już za sobą, a z drugiej boję się, że to wszystko mnie przerośnie. To co, że jestem prawie dwumetrowym facetem, nie zważającym zbytnio na uczucia innych. To jest mój brat. To był mój brat. A bliskie osoby zawsze znaczą dla nas najwięcej. 
I nagle zdałem sobie sprawę jakie to życie jest kruche. Dziś jesteś, jutro cię nie ma. Taka... bańka mydlana?
Po co się starać coś osiągnąć skoro za chwilę może mnie tu już nie być? I wszystko na marne, tak? 
Znowu... Znowu ta pieprzona bezradność i lęki. Tak, boję się. Boję się śmierci. 
  - Duff, wyprasowałam ci koszulę, - Do pokoju wpadła szatynka i podając mi gorącą jeszcze od żelazka czarną koszulę spojrzała na mnie badawczo. - Znów mi pobladłeś. Wszystko w porządku?
  - Nie zadawaj mi takich pytań - warknąłem i schowałem głowę w dłoniach. - Przepraszam cię... Nie powinienem się tak unosić. - Pięknie McKagan, pięknie. To, że ty wpadłeś w jakąś depresję jak zwykła baba nie znaczy, że musisz być chamski dla przyjaciół.
  - Nie, to ja przepraszam, zachowuję się jak idiotka. Wiadomo, że nie jest w porządku - odpowiedziała pretensjonalnym tonem. Zaraz... Czy ona się zaczęła teraz obwiniać? Proszę cię Camille, nie wygłupiaj się.
  - Daj spokój. Może po prostu przestańmy o tym rozmawiać. - Westchnąłem. 
  - Idę się przebrać, jeśli będziesz coś ode mnie chciał to jestem w pokoju u góry. - Uśmiechnęła się blado i wyszła cicho przymykając drzwi. 
        Dwie godziny później znajdowaliśmy się już na cmentarzu. Siedziałem na ławce i tępo wpatrywałem się w księdza, który stojąc nad grobem mówił coś o sensie życia. Szczerze? Miałem ochotę podnieść swój zdrętwiały tyłek i mu przywalić. Nawet zacząłem sobie to wyobrażać. No bo co on może wiedzieć o tym jak ja, moi rodzice i rodzeństwo się czujemy? Czyta nam w myślach czy jak? I w dupie mam jego współczucie. 
On też ma nas gdzieś. Gdybyśmy mu nie zapłacili to nawet by się nie przeżegnał. Pingwin w habicie.  
        Kiedy skończył już gadać od rzeczy i składać nam kondolencje, przyszedł czas na pochowanie Johna. Trumna od samego początku była zamknięta, bo jednak widok postrzelonego w głowę brata nie jest zbytnio przyjemny. Nim się obejrzałem a John leżał już pod ziemią. 
Matka z siostrami zalane łzami przytulały się mocno do siebie, załamany ojciec klęczał modląc się głośno, a my z braćmi staliśmy obok siebie w czarnych płaszczach i z gulą w gardle próbowaliśmy się jako tako trzymać. Po pewnym czasie wszyscy zaczęli kierować się do samochodów, aby udać się do naszego domu na tak zwaną stypę. Nie miałem ochoty tam siedzieć i rozmawiać o swoim życiu wraz z tysiącem moich wujków i ciotek, ale nie miałem serca odmówić matce. Uznałem, że na grób przyjdę dziś wieczorem, kiedy cmentarz będzie całkiem opustoszały. Camille chwyciła mnie pod rękę i już miałem skierować się na parking gdy nagle w oczy rzuciła mi się czerwonowłosa postać mieszająca się z tłumem. Gdy zauważyła, że ją obserwuję zaczęła przepychać się do tyłu.
  - Idź do samochodu, ja zaraz przyjdę... - wymamrotałem i omijając całe towarzystwo i ignorując wszelkie pytania skierowane w moją stronę pobiegłem za dziewczyną. Niestety nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Przepadła. 
Owinąłem się szczelnie płaszczem i z niezadowoleniem wróciłem do Camille. 
        Tak jak myślałem. Ludzie tylko składali nam wyrazy współczucia i wypytywali się mnie i moje rodzeństwo jak układa się nam życie. Ja odpowiadałem zawsze tą samą gadką: "Spierniczyłem do Los Angeles, gram w zajebistym zespole i mieszkam w ruderze zasypanej butelkami taniego wina'. Mama oczywiście spoglądała wtedy na mnie błagającym wzrokiem, ale co ja niby takiego robiłem, hm? Chyba trzeba mówić prawdę, tak? A w moich wypowiedziach nie było żadnego wulgaryzmu! Ach... No i jeszcze te pytania o to czy Camille jest moją dziewczyną. Obydwoje musieliśmy po tysiąc razy odpowiadać, że tylko się przyjaźnimy, ale ciotka Francesca oczywiście uważała, że to kłamstwo.
  - Ja i tak wiem swoje. Mieszkacie razem pod jednym dachem, śpicie pewnie pod jedną kołdrą, to i bez seksu się nie obejdzie! 
  - Ciociu, błagam... - Pokręciłem głową i zerknąłem na czerwoną jak burak Camille. - Jeśli chcesz wiedzieć to mieszkam jeszcze z czterema innymi facetami i jeszcze jedną dziewczyną.
  - Mój Boże... Orgie? No tego się po tobie nie spodziewałam, Michael... Wyspowiadaj się lepiej, bo twoje zachowanie prowadzi do krainy ciemności! Chcesz spłonąć w piekle? 
  - Z przyjemnością. - Uśmiechnąłem się ciepło i chwytając przyjaciółkę za rękę pociągnąłem ją na strych. Jedyne miejsce, w którym możemy być sami. Bez podtekstu! Chwyciłem za swoją starą gitarę akustyczną, która początkowo należała do Johna i zacząłem pogrywać melodie znane mi z dzieciństwa.











Julia:

       Nie mogłam już patrzeć na Slasha upijającego się od samego rana. Najchętniej wpierdoliłabym mu z pięści w twarz lub kopnęła go w jaja, ale to przecież nie mój facet, a Kamila mogłaby się obrazić gdybym uszkodziła jego... narzędzie dające podobno rozkosz. 
  - Slash! Ogarnij dupę, bo nie wytrzymam i... I zacznę śpiewać, o!
  - Nieee. Błagam. - Jęknął i złapał się za obolałą głowę.
  - Die! Die! Die my darling! - zaczęłam się wydzierać, nachylając się nad nim. - Just shut your pretty...
  - Mouth! - Dokończył swoją własną wersją Axl i zatkał mi buzię dłonią. - Kobieto, mam kaca. Nie wrzeszcz. 
 - Ja tylko śpiewałam - wybełkotałam, gdyż miałam utrudnione zadanie i ugryzłam go w palca.
  - Auaa! Ty s...
 - Spierdalaj. - Uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam do Slasha. - Jutro wraca Camille. Masz jej pokazać, że ją kochasz, a nie znowu będziesz ją zlewał, zrozumiano? 
  - Tak jest...
 - No i to chodzi. Duffa wyciągnie się na jakieś chlanie na plażę, a Hell House zostanie tylko dla ciebie i twojej dziewczyny. - Chyba mu się ta wizja spodobała, bo odgarniając włosy z czoła zrobił minę marzyciela, a jego oczy nabrały iskierek.











Duff:

        W końcu nastała upragniona noc. Nareszcie pusty dom, nareszcie ciemność za oknami, nareszcie święty spokój. Camille usnęła już dawno na zakurzonej kanapie, więc przykryłem ją tylko kocem i zszedłem ze strychu do swojego pokoju. Przeczesałem lekko moje włosy i wyszedłem z domu. Za kierunek obrałem oczywiście cmentarz. Szedłem ciemną alejką oświetlaną jedynie lampami stojącymi  tu i ówdzie, gdy nagle zauważyłem, że przed grobem mojego brata na ławce siedzi jakaś kobieta. Podszedłem bliżej i teraz już miałem pewność z kim mam do czynienia. 
  - Kelly? - spytałem, a przestraszona dziewczyna aż podskoczyła. Odwróciła szybko twarz w moim kierunku i chwyciła się za serce.
  - Jezu... Michael. Nie strasz mnie tak.
  - Czemu dziś przede mną uciekłaś? - zapytałem oziębłym tonem.
  - Nie wiem. Jestem tchórzem, nic na to nie poradzę. Od twojego wyjazdu nie rozmawialiśmy... A i tamtej konwersacji nie wspominam najlepiej. - Ostatnie słowa wręcz wyszeptała.
  - Dziwisz mi się? Byłem zły, że wybrałaś mojego brata i na moich oczach musiałaś mi to ciągle pokazywać.
  - I nadal masz mi to za złe? Minęły już jakieś trzy lata. 
  - Nie mam. Pogodziłem się, że mój brat zawsze posiadał wszystko co najlepsze - mruknąłem i usiadłem obok dziewczyny. - Byliście razem... - Przełknąłem ślinę. - Do końca? 
  - Nie. Zerwaliśmy ze sobą pół roku temu. Obydwoje chyba pojęliśmy, że nasz związek nie ma sensu. 
  - I te dwa i pół roku poszło się jebać? - spytałem zdziwiony nie zważając na to w jakim miejscu się właśnie znajduję.
  - Nie! Nigdy bym tego nie powiedziała. Przeżyłam z nim tyle cudownych chwil - Głos zaczął jej się załamywać. - że nigdy nie zamieniłabym ich na żadne inne... - Wyczuwając, że Kelly zaraz się rozpłacze przytuliłem ją mocno do siebie. - Głupio mi to tak teraz mówić, bo w końcu siedzimy nad jego grobem, ale... Przez pierwsze miesiące tęskniłam za tobą Michael, okropnie tęskniłam. - Wbiła we mnie swój wzrok, a ja wierzchem dłoni otarłem jej łzy. 
  - Ja też Kelly, ja też... 
  - I kochałam was obydwóch. Tylko w nieco inny sposób...
  - Dobra, nie rozmawiajmy już o tym... To już przeszłość. - Chciałem zakończyć ten niewygodny temat.
  - Ta... - Uśmiechnęła się blado i wyrwała się z mojego uścisku. Spojrzałem na nią z ukosa i zdziwiłem się jak bardzo ta dziewczyna się zmieniła. Niegdyś jej czerwone włosy zawsze potargane sterczały jej do góry, nosiła tylko i wyłącznie glany, na nogach miała zwykle spodnie w szkocką kratę i prawie nigdy nie rozstawała się ze swoją koszulką z Pistolsami. Zresztą... ona miała ich chyba z dziesięć. A teraz? Czarny dopasowany płaszczyk, długie, proste włosy i... szpilki?
  - Zmieniłaś się trochę - zacząłem.
  - No tak. Już nie ma Kelly punkówy. - Zaśmiała się krótko. - Ale ty też jesteś jakby odmieniony... - Tym razem to ona zerknęła na mnie.
  - Wiesz, w Los Angeles z początku bardzo się wyróżniałem. - Parsknąłem śmiechem na wspomnienie pierwszego dnia w Mieście Aniołów i zacząłem opowiadać jej o swoim życiu. O dziwo miałem na to ochotę. 






Axl:




        Wszyscy byli dziwnym trafem zajęci, więc postanowiłem wybrać się do Rainbow Bar and Grill sam. Czy nikomu na prawdę nie chce się najebać? Świat schodzi na psy... Cytując mojego przyjaciela - Whatever!
W końcu nie będę tam sam, bo idę przecież ja i moja zajebistość. Uśmiechnąłem się pod nosem i wkroczyłem do zadymionego klubu. Stolik mieszczący się w kącie był na szczęście wolny, więc szybko posadziłem przy nim swój zad i czekałem, aż ktoś do mnie podejdzie.
Kelnerki doczekałem się jakieś pięć minut później, ale... warto było czekać. Bluzka z ogromny dekoltem i spódniczka tak krótka, że kiedy się schylała widać jej było stringi, to coś, na co zdecydowanie lubiłem patrzeć. Dziewczyna odgarnęła seksownie swoje włosy do tyłu i spytała co podać. 
  - Dwa kieliszki czystej, skarbie. - Uśmiechnąłem się i kiedy kelnerka się odwróciła klepnąłem ją w tyłek. 
        Po godzinie byłem już w siódmym niebie. Wszystko wydawało się takie... weselsze? Zdecydowanie. Nagle zauważyłem w rogu jakąś ciemnowłosą laskę. Długie opalone nogi, krótka, obcisła sukienka, czyli to co lubię. Oddychać też miała czym. A że Rose nigdy nie traci formy, to szybko znalazłem się przy jej stoliku.
  - No cześć, mała - mruknąłem uwodzicielsko.
  - Witam... - Przygryzła dolną wargę. 
  - Co powiesz na pewną propozycję? 
  - Zamieniam się w słuch. 
  - Ja, ty, toaleta?
  - Och, postaraj się bardziej. - Jęknęła ze sztucznym niezadowoleniem. Oj mała, nie prowokuj mnie...
  - To może... Ja w tobie plus toaleta?
  - Jak chcesz to potrafisz. - Zaśmiała się i pociągnęła mnie za sobą do jednej z kabin. Szybko pozbyliśmy się naszych ubrań i przypierając ją o ścianę zacząłem w nią wchodzić.
  - Och... Tak! Głębiej, błagam! - Laska cały czas drapała mnie po plecach, co tylko mnie nakręcało. Brunetka coraz głośniej jęczała, a ja sam czułem, że zaraz osiągnę szczyt. Jeszcze tylko kilka mocnych pchnięć i eksplodowałem w piszczącej teraz kobiecie. Wysunąłem się z niej i zacząłem wkładać na tyłek spodnie. Dziewczyna nadal podpierała ścianę i głośno oddychała. 
  - Dzięki, fajnie było. - Zasalutowałem i już miałem wyjść z kibla, gdy ta chwyciła mnie za rękę. 
  - Dwadzieścia dolców i ci obciągnę. - Uśmiechnęła się kusząco. 
  - Mam tylko piętnaście - odpowiedziałem nieco zawiedziony. Ta jednak popchnęła mnie na muszlę klozetową i zsuwając moje dżinsy z powrotem, uklękła przede mną. I to ja rozumiem. 
Już po chwili to ja wydobywałem z siebie gardłowe jęki rozkoszy podczas gdy... kurwa, nawet nie znam jej imienia. Podczas gdy ta laska robiła mi dobrze.
         Po godzinie, będąc już całkowicie zaspokojony, znalazłem się w Hell House. Ściągnąłem swoje kowbojki i ruszyłem do salonu, w którym na kanapie siedziała tylko Julie i śmiała się z jakiegoś filmu. 
  - Coś długo cię nie było - powiedziała nie odrywając wzroku od ekranu,
  - A no... Tak jakoś.
 - Siadaj. - Zrobiła mi koło siebie miejsce i po chwili obydwoje parskaliśmy śmiechem. W pewnym momencie zerknąłem na roześmianą blondynkę i zrobiło mi się jakoś dziwnie głupio. Nadal ją uwielbiam i uwielbiać będę, ale... przecież i tak nie ma już szans na ponowny związek i w sumie dziś zrobiłem to co ona sugerowała. To dlaczego czuję się teraz tak jakbym ją znowu zdradził? Szybko jednak odgoniłem od siebie te myśli nie chcąc się dołować i powróciłem do komedii.











Duff:



  - A pamiętasz jak uciekaliśmy w nocy z domu i wszędzie bazgraliśmy sprayem 'No future? - parsknąłem. 
 - Jasne, że pamiętam. Aż w końcu zgarnęła nas policja. Pierwszy raz siedziałam wtedy w pace. Niby tylko dobę, ale to było coś. - Zaśmiała się głośno.
Szliśmy teraz wąską uliczką, którą jeszcze tak niedawno spacerowaliśmy w trójkę. Ja, Kelly i John - najlepsze trio na świecie. 
  - Czas leci za szybko Michael - dodała po chwili i oparła głowę o moje ramię. 
  - Wiem Kelly. Ale jedno się nie zmienia. Zawsze będą w nas dzieci spragnione ryzyka i adrenaliny.
  - Racja... Stara Kelly gdzieś tam jest. - Wskazała palcem na swoje serce. 
  - No ja myślę!
  - Uhm... Kiedy wyjeżdżasz? - Podniosła na mnie zaciekawiony wzrok.
  - Jutro rano. I tak w ogóle to powinienem się już zbierać - zacząłem niechętnie.
  - Zadzwoń kiedyś do mnie. Numer mam ten sam. 
  - Dobrze Kelly, zadzwonię. - Nie wiedziałem czy to zrobię, ale co miałem jej odpowiedzieć? - Odprowadzić cię?
  - Nie, nie trzeba. Leć już do domu. 
  - Okej. No to... Do zobaczenia. - Uśmiechnąłem się do niej i mocno przytuliłem głaszcząc przy tym jej włosy. W pewnym momencie dziewczyna oderwała się ode mnie i namiętnie mnie pocałowała.
  - Zawsze chciałam to zrobić - mruknęła oderwawszy się ode mnie i ruszyła w przeciwnym kierunku. Nawet nie zdążyłem się odezwać, bo stałem tam w totalnym osłupieniu. W końcu znikła z mojego pola widzenia, a ja ruszyłem w swoją stronę.  











Następnego dnia...







Kamila:



        Przez całą drogę jechaliśmy słuchając radia i praktycznie w ogóle się do siebie nie odzywając. Nie wydawało mi się aby Duff był na mnie zły, bo w końcu o co? Był raczej zamyślony, a może nawet szczęśliwy? No bo skąd ten uśmiech? I nawet nie pozwolił mi prowadzić.
  - Duffy... Co ty taki zadowolony, hm? - spytałam podejrzliwie.
  - Zadowolony? - Zerknął na mnie ze zdziwieniem. - Aż tak bardzo to widać? Kurwa... Nie powinienem! Przecież dopiero co John zmarł, a ja...
  - Przestań pieprzyć! Głowa do góry i żyjemy dalej, tak? A nie będziesz obwiniał się za to, że jesteś szczęśliwy. Jestem tylko ciekawa z jakiego powodu... 
  - Wczoraj spotkałem swoją pierwszą miłość. Taka moja dawna przyjaciółka... Zerwaliśmy jednak kontakt, bo wybrała sobie za chłopaka mojego brata, mianowicie Johna. 
  - Poważnie? Ale numer... No, opowiadaj!
  - A co tu opowiadać? Pogadaliśmy trochę o życiu, powspominaliśmy. I na koniec mnie... 
  - Hmm? - Zaczęłam się niecierpliwić, ale banan nie schodził mi z twarzy.
  - No pocałowała. 
  - To cudownie! - Klasnęłam w ręce i wyszczerzyłam się szeroko.
  - Daj spokój. - Zaśmiał się.
  - Czy to oznacza, że się zakochałeś? - Pokiwałam wymownie brwiami, a jemu zrzedła mina. 
  - Ja nie wiem w sumie. Mówiła, żebym do niej zadzwonił, ale... Nie, to nie ma sensu. 
  - Duff, co ty gadasz? Ja tam w przypadki nie wierzę! - Machnęłam ręką i zaczęłam wpatrywać się w okno. Nagle Duff ostro zahamował, a ja przez to przyjebałam prawie głową o szybę.
  - Pojebało?!
  - Lucy... Umówiłem się z nią na randkę! Nie przyszedłem! - Palnął się z otwartej dłoni w czoło.
  - A jak miałeś niby przyjść? - Spojrzałam na niego jak na debila.
  - Ale wystawiłem ją jakby nie było! Mogłem powiedzieć któremuś z chłopaków, żeby do niej poszedł.
  - Taaaak, to byłby najlepszy sposób na jej stracenie - powiedziałam.
  - Racja.
  - Jak kocha to wybaczy. - Uśmiechnęłam się do niego i ruszyliśmy dalej. 
        Około 22:00 byliśmy już na miejscu. W oknach Hell House paliło się światło, co było zresztą normalne o tej porze. Duff chwycił nasze torby i obydwoje powlekliśmy się do drzwi, które same się przed nami otworzyły.
  - Duff! Camille! - krzyknęła Julia i dając mi szybkiego całusa w policzek rzuciła się na blondyna.
  - Może dasz nam wejść, hm? - zasugerowałam.
  - Wybaczcie, po prostu cieszę się, że już jesteście. W środku wyściskałam każdego z osobna, a Duffowi wszyscy zaczęli podawać dłonie i poklepywać go pocieszająco po plecach. Nagle zobaczyłam, że Julia szepcze coś na ucho McKaganowi i już po chwili wszyscy chwytając za kurtki wyszli szybko z domu. Zostałam tylko ja i Slash, z którym moje powitanie wydawało się być najsztuczniejsze.
  - Co to ma znaczyć? - Zdziwiłam się i wskazałam ręką na drzwi.
  - Zostaliśmy sami.
 - Mhm. I co? Chcesz się ze mną przespać? Daruj sobie - prychnęłam i usiadłam na kanapie,
  - Nie... Chcę pogadać. - Przyklęknął koło mnie i spojrzał mi prosto w twarz.
  - No słucham.
  - Wiem, że jakieś jebane przepraszam tu nie wystarczy i zamiast błagać cię o wybaczenie, chcę po prostu powiedzieć, że przestanę być już takim chujem. Dla ciebie zamierzam ograniczyć picie. I przysięgam, że będę robił co w mojej mocy, żeby cię już więcej nie ranić - powiedział na jednym tchu, po czym czekał na moją reakcję jak na ścięcie. Wzięłam głęboki oddech.
  - Tych słów właśnie potrzebowałam, Saul... - Uśmiechnęłam się krzywo i przytuliłam mocno do chłopaka. 
  - Kocham cię. 
  - Ja ciebie też, Slash. Nawet mocniej. 
  - Chyba jednak nie. - Zaczął obcałowywać mnie po szyi.
  - Wrócimy do tego później, hm? Teraz to pan Hudson przyniesie swoją gitarę i pan Hudson zagra mi coś ładnego. - Jak powiedziałam, tak zrobił. Przenieśliśmy się do sypialni i siadając na łóżku zaczęłam wsłuchiwać się w nieznaną mi, ale naprawdę chwytliwą melodię.
  - Co to? - mruknęłam, nie otwierając oczu.
  - Nie wiem. Pewnie przyda się do jakiegoś nowego kawałka - rzucił i odkładając gitarę na bok cmoknął mnie w usta. - Jesteś taka piękna... 
Dobra, nie miałam zamiaru go dłużej przetrzymywać. Sama miałam na niego ochotę. Posyłając mu cwaniacki uśmieszek dałam mu znać, że może zaczynać.



...



  - Śpisz? - spytałam cicho spoglądając błogo na nagiego Hudsona.
  - No. A co? - wymamrotał.
  - Bo wiesz... Wydaje mi się, że zaliczyliśmy falstart. 
  - Co? Przecież bzykaliśmy się trzy minuty, jaki falstart? 
  - Nie o to chodzi. - Wywróciłam oczami. - No wiesz... Bardzo szybko się ze sobą związaliśmy. Może za szybko. Może stąd te nasze problemy? - odrzekłam smutnie. 
  - To teraz trzeba zrobić wszystko, żeby ta szybka decyzja stała się najlepszą w całym naszym jebanym życiu - mruknął i przewrócił się na drugi bok. Po chwili zaczął pochrapywać, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie i wtuliłam w jego rozgrzane plecy.










21 komentarzy:

  1. Ojej...cudny rozdział,naprawdę.
    Cieszę się że Camille i Slash się pogodzili;)
    Fajnie by było gdyby w jakimś rozdziale pojawiła sie jeszcze Kelly ;)
    /Psycho

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki fajny rozdział. :D
    No i w końcu Slash się ogarnął. xD Po wielu błaganiach, ale tak! :D Camille jak już kiedyś wspominałam jest bardzo mądrą i fajną osobą, oczywiście jest też czasami jak reszta - czyli świrnięta, ale podziwiam jej osobę, że potrafiła dotrwać ze Slashem, pomogła Duffowi w trudnych chwilach.
    No właśnie Duff. Kelly wydaje się ciekawą osobą. ;) Powinna jeszcze czasami przesmyknąć się do opowiadania, byłoby super. :)
    Julie śpiew. xD Aż tak źle? Ojej. xD
    Axl - jaki podryw xD Wymiata jak zwykle. Ciągle przypomina mi się akcja z zeszłego rozdziału gdy człowiek-odkurzacz (czyt. Axl) wyżerał stare konserwy, bo nie chciał żeby się zmarnowały. No facet się starał, a ci go jeszcze opieprzyli. No co za ludzie, ale wracając do tego rozdziału.
    Uwielbiam jak Axl zawsze myśli. Tzn. zawsze to może za dużo powiedziane, ale jak sobie czasem porozmyśla, to wychodzi to świetnie, a jak jeszcze o Julie czasami to już w ogóle. xD

    Świetny rozdział i nie spodziewałam się go tego dnia, ale bardzo pozytywnie mnie zaskoczyłaś, i cieszę się niezmiernie. Więc życzę weny i pozdrawiam Cię. ;)

    Wierna fanka. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No cześć. Wypadałoby napisać coś inteligentnego... Nie, dobra żartuję i serwuję ci tradycyjnie beznadziejny komentarz. Także, uwaga *werble* (mój brat napierdzielał dziś na werblu cały dzień więc wciąż mam ten bajeczny dźwięk w głowie)!
    Co żeś mi tu jakąś pankówę wcisnęła? Tego się nie spodziewałam! Suuuper! Tylko szkoda, że w takich okolicznościach. Z pewnością lepsze by było rodzinne spotkanie przy herbatce (z miętą!), z żywym Johnem i wtedy bum! wpada Kelly i jest piknie, ładnie, panowie się biją, Duffy zwycięża i odjeżdżają na karym rumaku, a tymczasem bum! wpada yyy... ktoś równie fajny i odjeżdża na kolejnym rumaku razem z Johnem. (wiem, że nie rozumiesz, ja szczerze też nie).
    AXL MNIE ROZJEBAŁ. Twój kunszt pisarski mnie rozjebał. W zasadzie cały rozdział mnie rozjebał. Co tu dużo mówić.
    Camille ze Slashem wreeeeeeeeeeeszcie jest słuodko. Słuodziutko. *.* *-* *_*
    A Julie nie jest jedyną Julią, która nie umie śpiewać...
    Krótko jakoś wyszło, ale dzisiejszy dzień jest taki nijaki. Straciłam kilka godzin na oglądanie Świata Wayne'a, Co gryzie Gilberta Grape'a i Skinsów. Eh, nie obeszło się bez nadającej sens twojemu życiu informacji o tym, co dziś robiłam (Julia tak bardzo chce wydłużyć ten komentarz xD) Jezu kończę, bo biografię napiszę ( btw. kupiłam autobiografię Tylera i jest normalnie *O*)
    HAHAHAHAHAHAHAHAHA ja pierdolę co ja robię? ;_____________________________________________________;

    OdpowiedzUsuń
  4. No teraz to już jestem na bieżąco. :D

    Pogodziła się ze Slashem. No i prawidłowo! :D Dobrze w sumie, że Slashu chce się zmienić dla niej. To takie romantyczne, prawda? Prawda. :D No i pomogła mojemu Duffowi. :3

    O w dupe! Axl mnie rozjebał z tym swoim 'inteligentym' podrywem. :'D

    Czekam na Duffa i Stevenka w następnym rozdziale. No i na francuzeczkę którą wręcz UWIELBIAM. :D No i na jej męża, będzie ciekawie XD Ogólnie to czekam na kolejny równie wspaniały i wciągający rozdział. Nosi mną jak psem podczas biegunki (spokojnie, ja też nie wiem co miałam na myśli ;__;). Wiem, że lubisz moje jakże 'inteligentne' i 'piękne' komentarze... :/
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znowu ja :(
      Nie za bardzo wiem czy mam Cię informować o nowych rozdziałach z mojego nowego opowiadania. Jeżeli tak to informuję że pojawił się nowy, a jeżeli nie to napisz mi o tym. :) Miłej nocy C:

      Usuń
  5. te orgie mnie rozjebały, fajnie piszesz :) życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uff.. jak dobrze, że Kamila i Slash się pogodzili :) Mam nadzieję, że między nimi będzie o wiele lepiej. Ja i tak jestem za związkiem Axl i Julia i tak będę za nim obstawać xD Czyżby Duffy się zakochał? Hmmm? Mam taką nadzieję :) Żyrafka zasługuje na miłość jakiejś pięknej dziewczyny.
    Świetny rozdział :) Piszesz coraz to lepiej.
    Czekam na następny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczerze mówiąc, to nie dziwię się, że jesteś z tego rozdziału zadowolona, bo był na prawdę genialny! Rakietowa, chcę,żebyś wiedziała,że Cię uwielbiam! No ba, ja Cię normalnie kocham! Jak Slash Danielsa!
    A właśnie, Slash.. I Camille - pogodzili się, hurra! Wznieśmy toast!
    "- Ja i tak wiem swoje.. Mieszkacie razem pod jednym dachem, śpicie pewnie pod jedną kołdrą to i bez seksu się nie obejdzie!
    - Ciociu, błagam... - pokręciłem głową i zerknąłem na czerwoną jak burak Camille. - Jeśli chcesz wiedzieć to mieszkam jeszcze z czterema innymi facetami i jeszcze jedną dziewczyną.
    - Mój Boże... Orgie? No tego się po tobie nie spodziewałam Michael.. Wyspowiadaj się lepiej, bo twoje zachowanie prowadzi do krainy ciemności! Chcesz spłonąć w piekle? " To mnie totalnie rozwaliło! Na prawdę! Aż nie wiem co powiedzieć, po prostu było zajebiste, jak cholera!
    Co dalej.. Julia. W sumie to nie było jakos duzo o niej w tym rozdziale, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Fajną akcje zrobiła i ogarnęła Saula, to chyba najważniejsze ;)
    Szkoda, że o Izzym tu nie było, bo wiesz jak kocham zestaw Izzy+Berry, ale cóż.
    I było jeszcze jedno, co centralnie trafiło w moje serce. : "- Czas leci za szybko Michael.. - dodała po chwili i oparła głowę na moim ramieniu.
    - Wiem Kelly.. Ale jedno się nie zmienia..Zawsze będą w nas dzieci spragnione ryzyka i adrenaliny." Po prostu zakochałam się w tych słowach! Zapiszę je na kartce i wywieszę gdzieś na ścianie..
    I zanim opublikuję ten komentarz, to chciałabym ze wszystkich sił przeprosić, że ma on bardzo mało sensu, ale jakoś nie mam weny. To straszne. Taka bezsilność - nawet na mojego bloga nic nie mogę napisać, kilkakrotnie włączałam sobie to co napisałam dotychczas i po chwili wyłączałam, nie dopisując nic nowego, bo po prostu nie moge.. A teraz koniec użalania się nad sobą.. :D
    Życzę weny i pozdrawiam ;**
    I oczywiście czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham Twoje poczucie humoru!
    "Pingwin w habicie"; "Spierniczyłem do Los Angeles, gram w zajebistym zespole i mieszkam w ruderze zasypanej butelkami po alkoholu.'; "- Mój Boże... Orgie? No tego się po tobie nie spodziewałam Michael.. Wyspowiadaj się lepiej, bo twoje zachowanie prowadzi do krainy ciemności! Chcesz spłonąć w piekle?
    - Z przyjemnością. - usmiechnąłem się ciepło i chwytając przyjaciółkę za rękę pociągnąłem ją na strych. Jedyne miejsce, w którym możemy być sami.. Bez podtekstu, zboczuchy!" Uwieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeelbiammmmmmm!!! <3 :D

    Pogrzeb pierwsza klasa. Akurat w 1. listopada - tak klimatycznie :)
    W opisie uczuć Michaela na pogrzebie idealnie ujęłaś uczucia, jakie towarzyszą osobie po stracie kogoś bliskiego. I ogólnie... odnaleźć tam też mogłam siebie, bo jestem trochę w podobnej sytuacji, tyle, że z tatą w roli głównej. Fajnie tak znaleźć gdzieś tekst, który tak bardzo oddaje realne uczucia ;)
    Slash i Kamila znowu razem! :D Trzy słowa i jestem twoja... genialne. Masz niezwykłą łatwość pisania, co pewnie już mówiłam nie raz :D
    Axl z wyrzutami sumienia? o.O Tego jeszcze nie było, przynajmniej nie aż tak! Ten zajebisty Axl Rose, król ruchania, pan dziwek, marzenie każdej naiwnej i chętnej waginy? Nie chce się aż wierzyć! :D
    Pisz jak najszybciej kolejny rozdzialik, nie mogę się doczekać przez to jeszcze bardziej weekendu! ;)
    Pozdrawiam
    K8 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam 2 rzeczy:
      1) fragment "- Czas leci za szybko Michael.. - dodała po chwili i oparła głowę na moim ramieniu.
      - Wiem Kelly.. Ale jedno się nie zmienia..Zawsze będą w nas dzieci spragnione ryzyka i adrenaliny." jest jednym z najbardziej ujmujących na świecie. Motto życiowe czy "Whatever" - cudo ^^
      2) Julia - mój mistrz! Ogarnęła Slasha, chwała jej! :D
      Kocham Cię po prostu. <3
      Wybacz, ale mam rozchwianie emocjonalne i cóż... nie za bardzo wiem co piszę. Mam nadzieję, że po odsianiu steku bzdur zostanie coś budującego dla Ciebie :)
      <3 <3 <3 :*

      Usuń
  9. Mega. ale zastanawia mnie który jest rok? bo jak liczę to powinno być już wydanie appetite :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początki 86' :) Niedługo postaram się jakoś bardziej sprecyzować czas opowiadania.

      Usuń
  10. Dziękuję ci bardzo słońce ♥
    Przepraszam, że tak późno.Nie wiem, co powiedzieć, w końcu doskonale wiesz, że jestem twoją psychofanką xdd Kocham twoją twórczość, Duff wysłannikiem sił ciemności, fuck yeah! Slash I Camille....Tak słodko :3
    Ubóstwiam cię I pozdrawiam, przytulam, etc.:**

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeju *-* Jak zawsze.. MEGAKURWAZAJEBIŚCIE. Slash i Cam- to musi się udać. A co do Duffa to biedny facet ;_; Do pięt ci nie sięgam XD Ale informuje (8
    http://live-and-let-die-gnr.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam cię do Liebster Blog Award. Zasłużyłaś. Więcej informacji u mnie ;3

      Usuń
  12. Kurde, przeczytałam już tydzień temu, ale teraz komentuję. Wiem, jestem najgorszą fanką namber łan jaka tylko może chodzić po naszej porytej planecie. Wybacz ;___;
    Kurde rozjechałaś mnie tym rozdziałem. Seryjnie. Cholernie mi się spodobał !
    Znowu było mi tak bardzo szkoda Duffa. Kurde ty chyba chcesz abym w depresję wpadła ! xD
    Chociaż jak potem się z tą punkówą spotkał, to się parę razy śmiałam. Ahhh ona jest taka zajebista ! Sex Pistols ! Buahahaha jeszcze tyko Misfits i jestem w niebie *o*
    Teraz trochę o Slashu i Camille. Jak ja się cieszę, że Hudson wykazał trochę dobrej woli i postanowił się zmienić. Mam nadzieję, że nie są to puste słowa ;__; Życzę im wszystkiego najlepszego :3
    A na koniec o Axlu. Hahahahaa jak ja z niego nie wyrabiam. Sama nie wiem czemu. Taka abstrakcyjna osóbka xD Ta akcja z kelnerką mnie rozwaliła hahaha xD

    Julka dziękuję Ci bardzo za tak świetne opowiadanie. Kurde, nie wiesz jak bardzo kocham je czytać ! <33
    Pozdrawiam i czekam na kolejny :*

    Najwierniejsza Fanka ~ Michelle Rose

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam serdecznie do przeczytania nowego rozdziału "Welcome to the Jungle".
    Jest on z dedykacją dla Ciebie kochana <3

    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/11/welcome-to-jungle-rozdzia-2.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Cześć :)
    Zapraszam na nowy :)
    http://never-too-young-to-die.blogspot.com/2013/11/21-fajnie-byo.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Biedny Duff, widać, że bardzo przeżył śmierć brata. Nie ma się mu co zbytnio dziwić, ale smutna żyrafa, że tak pozwolę sobie go nazwać, sprawia, że i mnie jest jakoś smutno.

    Na szczęście po tych smutach przychodzi wesoły moment. A mianowicie poajwia się dawna znajoma. Hehe, ale oni fajne rzeczy musieli razem odawalać :D No i ten pocałunek na koniec, czyżby stara miłość nie rdzewiała? :3

    Saul w końcu się ogarnął <3 No a Kami dość szybko wybaczyła. W sumie co się mają kłucić? Fajan z nich parka :)

    Axl poszalał. O, ale wyrzutów sumienia u niego to się nie spodziewałam :o chyba jednak serio lubi lubi tą naszą Julkę <3

    Fajny rozdział :D nawet bardzo :)
    Lecę do kolejnego :D

    Pozdrowionka ;*

    Lady Stardust <3

    OdpowiedzUsuń