sobota, 12 października 2013

Welcome to the Sunset Strip - część 29





Julia:


        Nie wiem ile tak jeszcze bym stała i wpatrywała się w jego twarz, gdyby moja przyjaciółka nie szturchnęła mnie delikatnie w ramię, dając mi do zrozumienia, że moje zachowanie zaczyna być dziwne. Adam wypuszczając dym z ust w dalszym ciągu mierzył mnie wzrokiem uśmiechając się przy tym cwaniacko. A ja do kurwy nędzy nadal nie miałam pojęcia co robić. 
Nagle usłyszałam za sobą Gunsów, którzy dziwnym trafem skończyli już swój występ i stanęli za nami z zaciekawieniem wpatrując się w blondyna i dwóch siedzących przy jego stoliku kolegów.
  - Kto to? - spytał bezpośrednio Duff uśmiechając się przy tym pijacko. Tylko mi tego brakowało, żebym musiała im przedstawiać mojego byłego.
  - Mój znajomy z Polski - odpowiedziałam nie odrywając wzroku od Adama.
 - Miło poznać. Ja jestem Steven, to Duff, Slash, Axl i Izzy - odpowiedział Popcorn z wielkim wyszczerzem na twarzy. Biedak chyba nie zauważył, że chłopak nawet się nimi nie zainteresował, tylko przewracając oczami wziął się za opróżnianie swojej butelki. Dopiero po chwili zerknął na nich wszystkich i zaśmiał się pod nosem.
  - Jakie czuby - powiedział po polsku wywołując zdziwienie na twarzach chłopców. - I co, pewnie to twoi jedyni znajomi, hm? - W tym momencie całe moje zakłopotanie i pewnego rodzaju strach przed nim zupełnie ze mnie uszedł. 
  - Sam jesteś kurwa czubem! I mam nadzieję, że jak najszybciej zabierzesz swój pierdolony zad do pierdolonej Polski! - krzyknęłam również w ojczystym języku.
  - Ale czy ty oby na pewno tego chcesz, hm? No powiedz... - Tu zbliżył się do mnie i spojrzał na moje usta. - Stęskniłaś się za mną.
  - Nienawidzę cię - wyszeptałam i wymierzając mu siarczysty policzek ruszyłam szybkim krokiem na zaplecze. Usiadłam na podłodze i spuszczając głowę w dół próbowałam uspokoić swój przyspieszony oddech i moje roztrzęsione dłonie. Nie sądziłam, że jego powrót wywoła u mnie tyle emocji. Szczerze mówiąc nie sądziłam, że kiedykolwiek będę miała okazję jeszcze go zobaczyć, szczególnie że wyleciałam na drugi koniec świata. Widocznie wszystko jest możliwe. Jest tylko jeden jedyny problem. I nie będę kłamała, wcale nie jest on malutki. To raczej ogromny problem, coś z czym biłam się już od dawna, ale nikomu tego nie powiedziałam, nawet Kamili. Ba! Jej tym bardziej nie mogłam tego powiedzieć. Chodzi o to, że ja... Ja nadal mam do niego słabość. I nawet kiedy od niego odeszłam, a może to on odszedł ode mnie, nadal nie przestałam czegoś do niego czuć. I bynajmniej nie była to jedynie złość. 
Cholernie wstyd mi się do tego przyznać, ale tak, wystarczy, że spojrzę w jego błękitne tęczówki, a moje serce od razu zaczyna bić szybciej. Pamiętam jak na studiach wszystkie znajome zazdrościły mi, że to ja jestem jego dziewczyną. A ja byłam cholernie dumna! Nawet jak stałam przy lustrze i zakrywałam pudrem siniaki, które pojawiły się na mojej twarzy właśnie przez niego czułam takie wewnętrzne szczęście, że jest ze mną. Chore, prawda? Można rzec kurwa, że pojebane. Ale taka była prawda. A dziś? Kiedy zbliżył do mnie swoje wargi z trudem powstrzymywałam się, żeby go nie pocałować. I to mnie nurtuje. Czuję się jak ostatnia idiotka, bo mam wrażenie, że on nadal ma nade mną kontrolę. A przecież tak długo budowałam swój silny, nieugięty charakter. Dlaczego więc teraz zjawił się on? Co ja takiego zrobiłam? To jakaś kara czy co? Pewnie długo bym się jeszcze nad tym zastanawiała, ale nagle dołączyła do mnie Kamila i siadając obok mnie mocno do siebie przytuliła.
  - Co się dzieje? Przecież to nic nie warty chuj. Przejmujesz się? - spytała.
 - Bo to wszystko wróciło. Wszystkie wspomnienia, rozumiesz? Nie potrafię tak po prostu o tym zapomnieć, nie potrafię.
  - Dziewczyno, nie myśl o nim, słyszysz? Dobrze, że go kurwa uderzyłaś! Jego mina była bezcenna. Zresztą chłopaków też. - Zaśmiała się. - Steven stwierdził, że my w Polsce mamy taki zwyczaj witania znajomych.
  - Ten to zawsze coś wymyśli. - Wymusiłam uśmiech.
  - Dobra, wstawaj. Popracujemy jeszcze godzinkę i spadamy do domu. A na niego nie zwracaj uwagi. Wyobraź sobie, że tam nikt nie siedzi. - Łatwo jej powiedzieć. Oczywiście podniosłam się z podłogi i wróciłam do roznoszenia drinków, ale nie muszę chyba wspominać o tym, że cały czas czułam na sobie jego wzrok. Na szczęście godzina minęła w miarę szybko i wreszcie mogliśmy wracać do Hell House. W drzwiach spotkaliśmy się jeszcze z Adamem, który złapał mnie delikatnie za dłoń i uśmiechając się tym razem tak słodko, że chyba na moje policzka mimo wszystko wtargnęły rumieńce powiedział, że ma nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Nie czekał jednak na odpowiedź i uraczywszy mnie ostatnim spojrzeniem poszedł w zupełnie innym kierunku. 
        Przez całą drogę nic się nie odzywałam chociaż czułam na sobie pytający wzrok Gunsów. Nie miałam jednak zamiaru nic im mówić. Nie ich sprawa.
Kiedy byliśmy już w domu wszyscy zasiedliśmy w salonie z butelkami Nightrainów i zaczęła się gadanina. Niestety pytanie na temat dzisiejszego zdarzenia musiało oczywiście paść.
  - Czemu spoliczkowałaś swojego znajomego? - zapytał McKagan.
  - Przecież ci mówiłem, że tam taki zwyczaj!
  - Stul pysk, Steven. To co, powiesz?
 - Pamiętacie jak wam opowiadałam o byłym chłopaku Julie, Adamie? - spytała Kamila, a wszyscy przytaknęli głowami. - To był on - rzuciła krótko i wzięła się za picie. 
  - Co kurwa? Czemu nie mówiłaś? Przyjebałbym mu od razu! - Gorączkował się blond dryblas.
  - I co by to zmieniło - mruknęłam zamyślona, po czym wstałam od towarzystwa i ruszyłam w kierunku sypialni. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.











Axl:




        Przez całą rozmowę byłem nieobecny. Dowiedziawszy się, że znajomy Julie, który się dziś do niej tak przystawiał to jej były, poczułem się jakoś dziwnie. Wiem, że teraz jej głowa będzie zaprzątnięta tylko nim. A ja zejdę kurwa na drugi plan! Co ja gadam... Na trzeci. Odnoszę dziwne wrażenie, że ona coś do niego czuje. Dobra, fakt, spoliczkowała go, ale ten jej wzrok! No kurwa, ślepy nie jestem. Widziałem jak na niego patrzy, ale nic nie mogłem zrobić. Nic. A boli mnie to chyba dlatego, że jeszcze wcześniej miałem jakąś małą nadzieję, że do siebie wrócimy. Nie umiem wyjaśnić dlaczego mi tak na niej zależy. Przecież teraz mogę posuwać dziwki bez żadnych skrupułów, a jednak coś mi mówi, że nie powinienem tego robić. Żałuję, że tak to wszystko wyszło. Może gdybym ją inaczej traktował... No ale do chuja, jestem tylko facetem! Przez moje gardło trudno przechodzą czułe słówka, tym bardziej jeśli mają być one szczere. A ta dziewczyna właśnie na takie szczere wyznania zasługuje. I prawdą jest, że nie okazywałem jej zbytnio uczuć. Tylko na początku, ale to z wiadomych przyczyn. Trzeba było jakoś ją zdobyć, co nie? A skoro ją kochałem to czemu bałem się jej tego mówić? Postanowiłem być zimnym draniem nie zważającym na uczucia innych to mam za swoje. Ale ona też mi nic nie mówiła... No właśnie kurwa, nic!
Pewnie wszyscy dookoła uważają mnie za egoistę i kolesia z zawyżonym ego i pewnie po części mają rację, ale ja na prawdę mam te cholerne uczucia. Fakt, są głęboko schowane, ale są.
Z taką myślą podniosłem swój zgrabny tyłek z podłogi i poszedłem do sypialni, w której leżała dziewczyna.
  - Wszystko w porządku? - zapytałem siadając na brzegu łóżka.
 - Chyba.  - Podniosła się do siadu i przełknęła głośno ślinę. Nie jestem najlepszym psychologiem, ale coś widocznie ją dręczyło.
Nie czekając na jej dalszą reakcję zamknąłem pokój na klucz i podszedłem do półki z winylami tylko po to, żeby po chwili rozbrzmiał w nim utwór Eltona Johna - Your Song.
Zdziwiony wyraz twarzy Julie tylko mnie rozczulił. Nie zważając na ryzyko chwyciłem ją w talii i posadziłem sobie na kolanach. O dziwo nie protestowała.
  - Głowa do góry. Wszystko będzie dobrze. - Uniosłem jeden kącik ust do góry i spojrzałem w jej załzawione oczy.
  - Skąd wiesz? - wymamrotała cynicznie. 
  - Jesteś najsilniejszą dziewczyną jaką znam. Po prostu wiem, że sobie poradzisz.
  - A skąd pewność, że mam jakiś problem?
 - Dużo pytań zadajesz, wiesz? - Zaśmiałem się. Na ustach dziewczyny wreszcie pojawił się delikatny uśmiech, po czym niespodziewanie wtuliła się w mój tors zarzucając ręce na moją szyję. O tak, uwielbiam te momenty kiedy czuję, że mam nad nią pewnego rodzaju przewagę i zamiast się na mnie drzeć, jest cicha i potulna.
  - Mówiłam ci już, że uwielbiam zapach twoich perfum? - szepnęła.
  - Nie, ale dobrze wiedzieć.
W pewnym momencie oderwała się ode mnie i zaczęła mierzyć każdy milimetr mojej twarzy. Kiedy zatrzymała wzrok na moich ustach nie do końca pewny siebie zbliżyłem je do niej, ale ta tylko pokiwała przecząco głową i oparła ją z powrotem o moją klatkę. A ja tak czy inaczej cieszyłem się jak głupi, że zdobyła się choćby na taki gest. Może to wcale nie koniec? To było na dzisiejszy dzień ostatnie pytanie bowiem po chwili kładąc się na łóżko zaczęliśmy powoli odpływać.











Izzy:


        Powoli towarzystwo moich spitych przyjaciół zaczęło mnie wkurwiać, tym bardziej, że Duff jak to miał w zwyczaju zaczął mi się żalić. Camille już dawno odpadła zakopując się gdzieś w materacu, Slash spał na fotelu, a Steven skakał ze stołu na podłogę, więc przerośnięty blondyn mógł znaleźć "słuchacza" tylko we mnie.
  - I ja miałem dzisiaj wyrwać dupę, rozumiesz? Ale zapomniałem. No i co ja mam zrobić?! - Darł mi się do ucha.
  - Jutro się przejdziesz do klubu i będziesz wyrywał - odpowiedziałem spokojnie.
 - Ale dziś mieliśmy występ i tylko dziś będą kojarzyć mnie z tego zajebistego występu, rozumiesz? Tylko dziś do mnie podbiegną i zaczną wołać: "Ty jesteś tym zajebistym basistą Guns N' Roses?! Jezu, kocham cię!", a jutro mogą mnie nie pamiętać, bo to są właśnie laski! One jarają się tym co jest tu i teraz, rozumiesz, prawda? Powiedz, że rozumiesz, Izzy! Powiedz, że wiesz o co mi chodzi! - zaczął się gorączkować, a ja na złość nic mu nie odpowiadałem.
  - To wróć do tego klubu teraz! - W końcu nie wytrzymałem i wydarłem się na niego. Nienawidzę upierdliwych ludzi, a Bóg właśnie mi takich wiecznie zsyłał. I ja, mądry, uczony człowiek (zdałem maturę) muszę z nimi mieszkać pod jednym dachem. Gdzie tu kurwa sprawiedliwość, co? 
  - Na... Naprawdę? - Duffa zatkało. 
  - Tak, naprawdę. Tylko leć tam szybko, bo za godzinę mogą cię już nie pamiętać. - Poklepałem go po plecach, a ten jak na zawołanie wybiegł z Hell House. 
Po chwili i Adler zasnął na stole, a w domu zrobiło się dziwnie cicho. Nikt się nie ruchał, nikt nie zbijał butelki, nikt nie skakał, nie kłócił się, nie bił. Cholernie dziwna cisza. A ja takiej ciszy o dziwo nie lubię, bo zawsze wtedy mi się zbiera na rozmyślanie. Od pewnego czasu myślę tylko o jednym. O Berry... 
Czuję się jak kompletny chuj i nie mogę wybaczyć sobie tego, że całowałem się z Camille... Niby niewinny gest, nic wielkiego, ale nie mogę zrozumieć czemu do tego doszło. Śpiewałem utwór o brunetce, a zatapiałem się w oczach szatynki. Dziś cały dzień czułem na sobie jej wzrok, ale jestem pierdolonym tchórzem. Uciekałem gdzie się dało. Ale w sumie, to my mamy o czym jeszcze rozmawiać? Wyjaśniliśmy sobie wszystko wczoraj, tak? No tak. O co jej w takim razie chodzi?
  - Weź gitarę i idź do Berry. - Z początku myślałem, że to odezwało się moje sumienie czy jakieś inne gówno tkwiące w mojej głowie, ale po chwili zdałem sobie sprawę, że przygląda mi się Camille. 
  - Teraz? 
 - Tak. Właśnie teraz. Idź do niej. Przecież widzę, że o niej rozmyślasz. - Uśmiechnęła się.
  - A ty?
  - Co ja? - spytała mocno zdziwiona. Sam się zresztą zdziwiłem.
  - Yyy... No... Tak sama tu zostaniesz?
  - Stradlin, nie pierdol. 
  - No bo wiesz... Wczoraj...
  - Mieliśmy o tym zapomnieć, tak? To nic nie znaczyło. 
 - Może i jestem debilem, ale wydaje mi się, że coś jednak znaczyło - zacząłem niepewnie.
  - Tak - rzuciła krótko, a ja z przestrachem spojrzałem w jej oczy. Właśnie teraz miała nastąpić ta chwila, w której moja przyjaciółka powie mi, ze się we mnie zakochała. - Tak, jesteś debilem. - Parsknęła. 
  - Kurwa! Nie strasz mnie tak!
  - Wybacz! 
  - A, no i bardzo dziękuję za tego debila.
  - Proszę bardzo. Weź to za komplement. - Uniosłem jedną brew do góry. - Tylko debile mają jaja, żeby pójść w nocy pod dom dziewczyny i zaśpiewać jej kawałek napisany dla niej. - Puściła do mnie oczko, po czym odwróciła się na drugi bok. Chwilę jeszcze na nią popatrzyłem, aż w końcu zadowolony z takiego obrotu sytuacji chwyciłem za moją gitarę i pobiegłem do domu Berry. 
         Wszędzie było ciemno jak w dupie murzyna, ale na szczęście trafiłem do celu w miarę szybko. W oknach jej domu nic się nie świeciło, więc stwierdziłem, że dziewczyna już śpi, ale wcale mnie to nie zniechęciło. Zapukałem delikatnie do jej drzwi i głośno oddychając czekałem, aż wreszcie ujrzę moją miłość. Po dwóch minutach czekania zobaczyłem jej zaspaną twarz.
  - Czego chcesz? - Zmarszczyła brwi.
  - Napisałem dla ciebie piosenkę. Mogę wejść? 
  - Chyba sobie żartujesz. Wiesz, która jest godzina?! - Podniosła głos i pokręciła głową. Widziałem jednak jak na moje sława jej twarz przybrała zdziwienie.
  - No i co z tego? To co, mogę wejść? - Uśmiechnąłem się delikatnie.
  - Nie - rzuciła krótko i trzasnęła drzwiami. O nie, ja tak prędko się nie poddam. Może i jestem ciapą i rzadko walczę o swoje, ale w każdym wieku i o każdej porze można się zmienić, prawda? Stanąłem pod jej balkonem i przekładając pasek od gitary za ramię zacząłem szarpać za struny, dołączając po sekundzie z tekstem:

 I say baby you been lookin' real good
You know that I remember when we met
It's funny how I never felt so good
It's a feeling that I know
I know I'll never forget
Ooh, it was the best time I can remember
Ooh, and the love we shared -
is lovin' that'll last forever

No cóż, chyba trzeba zacząć bardziej zdzierać gardło....



There wasn't much in this heart of mine

There was a little left and babe you found it
It's funny how I never felt so high
It's a feelin' that I know
I know I'll never forget
Ooh, it was the best time I can remember
Ooh, and the love we shared -
is lovin' that'll last forever

Sąsiedzi powyłazili z mieszkań, wystawili głowy z okien, a Berry jak nie było, tak nie ma. Ale to nic... Czas na głośny refren!



I think about you

Honey all the time my heart says yes
I think about you
Deep inside I love you best
I think about you
You know you're the one I want
I think about you
Darlin' you're the only one
I think about you

O kurwa, o kurwa! Berry wyszła na balkon! 



I think about you - You know that I do
I think about you - All with love - only you
I think about you - Ooh, it's true
I think about you - Ooh, yes I do

  - Wypierdalaj pan! Normalni ludzie chcą spać! - wydarła się jakaś staruszka.
  - Spierdalaj moherowy berecie! Ja tu miłość dziewczynie wyznaję! - krzyknąłem.
  - Za moich czasów... - zaczęła, ale jej przerwałem.
 - To ludzie polowali na mamuty! Przymknie się już pani, dobra? - Zaraz... Czy Berry się właśnie śmieje? Odwzajemniłem jej uśmiech i zacząłem wyć dalej:



Somethin' changed in this heart of mine

And you know that I'm so glad that ya showed me
Honey now you'e my best friend
I wanna stay together till the very end
Ooh, it was the best time I can remember
Ooh, and the love we shared
is lovin' that'll last forever



Skończywszy śpiewać, spojrzałem z nadzieją na balkon, ale dziewczyny już tam nie było.
  - I widzisz cwelu! Dziewczyna ma cię w dupie. - Zaśmiało się to babsko.
 - Niekoniecznie! - Usłyszałem znajomy głos. Podniosłem głowę do góry i zobaczyłem, że brunetka biegnie do mnie w koszuli nocnej. Otworzyłem szeroko buzię, a ta rzuciła się na mnie, po czym zaczęła obdarowywać moje usta słodkimi pocałunkami. 
  - Izzy... Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wreszcie zdobyłeś się na jakiś gest. I to jaki, nikt nigdy nie napisał mi piosenki!  
  - Wybacz, że to musiało trwać tak długo - mruknąłem.
 - Nieważne. - Uśmiechnęła się i zachłannie mnie pocałowała. Wspomnę, że staliśmy na chodniku, a zewsząd gapili się na nas ludzie, ale nie robiło to na nas żadnego wrażenia. Po chwili nawet niektórzy zaczęli bić nam brawo. Oderwaliśmy się od siebie i zaczęliśmy się śmiać jak pojebani. Uklęknąłem przed Berry i zacząłem "śpiewać" jej włoską operę:
  - Ma n'atu sole, cchiu' bello, oi ne'. 'o sole mio, sta 'nfronte a te! 
 - Weź się nie ośmieszaj! - zawołał jakiś dziesięciolatek i idealnie wycelował w moją twarz pomidorem. Okna momentalnie się pozamykały, a ja z wielką ciapą na ryju patrzyłem się na śmiejącą się ze mnie Berry.
Zaprowadziła mnie do siebie do domu i pomogła umyć twarz. Następnie wlała nam po lampce wina i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym, z dala trzymając się tematu narkotyków. A później... A później chyba nie muszę wspominać co się działo...











Duff:

        Chwiejnym krokiem wkroczyłem do Troubadour i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jakaś rudowłosa piękność siedząca sama przy jednym ze stolików. Idealnie! Stanąłem nad nią, a ta nie odrywając ust od słomki rzuciła mi wyczekujące spojrzenie.
  - Masz papier? 
  - Że co? - Wreszcie oderwała się od swojego drinka.
  - Pytałem czy masz papier. No wiesz, toaletowy? - Cały czas udawałem poważnego.
  - Nie, a po co ci? - Zdziwiła się.
 - Bo zesrałem się na twój widok! - Wyszczerzyłem się, po czym zacząłem głośno rechotać. Dziewczyna spojrzała na mnie jak na ostatniego debila i omijając szerokim łukiem wyszła z klubu. Kurwa. Co poszło nie tak? No nic... Zaraz wypatrzyłem stolik, przy którym siedziała kolejna piękność, tym razem czarnowłosa. 
  - Dlaczego mi to robisz?! - Wrzasnąłem do niej, a ta z przestrachem zaczęła rozglądać się wokół siebie jakby nie wierząc, że zwracam się do niej. - Tak! O ciebie chodzi!
  - Ale co ja takiego zrobiłam?
 - Przez ciebie moje serce zaczęło bić sto razy szybciej! Kochanie, twoja piękność mnie powaliła! - Złapałem się teatralnie za serce. 
  - Na ziemię to cię może powalić, ale moja pięść. -Usłyszałem za sobą i po chwili leżałem na podłodze jak długi, a nade mną stał jakiś łysy mięśniak. Najgorsze było to, że przez tą wódkę nie miałem kompletnie siły by się podnieść. Przymknąłem oczy i uznałem, że niech się dzieje co chce! Mogę tu nawet umrzeć! 
  - Przepraszam... Dobrze się pan czuje? - Poczułem jak ktoś delikatnie klepie mnie po policzku. Otworzyłem niepewnie jedno oko żeby zobaczyć kto przerywa mi w umieraniu, ale zaraz dołączyło do niego drugie. 
  - Cholera. Jestem już w niebie? - zacząłem, będąc na sto procent pewny, że nade mną stoi anioł.
  - No niestety. W dalszym ciągu jest pan w piekle.
  - To co anioł robi w piekle? - spytałem zdziwiony.
  - Marne ma pan teksty. - Zaśmiała się i pomogła mi się podnieść do pozycji siedzącej.
  - Jaki pan? Duff jestem. - Podałem jej dłoń, którą po chwili uścisnęła. 
  - Lucy - odparła drobna blondynka i pokazała mi szereg swoich białych zębów.
  - Miło mi cię poznać, Lucy.  Może... może zechciałabyś się ze mną napić? 
 - W sumie, czemu nie? - Wzruszyła ramionami i oboje udaliśmy się do wolnego stolika. Zawołałem kelnerkę i zamówiłem nam po drinku. 
  - Jesteś stąd? - spytałem.
 - Tak. Co prawda mieszkam na drugim końcu miasta, ale często wpadam na Sunset Strip. Mam tu znajomych, poza tym są tu najlepsze bary. 
  - Najlepsze z najlepszych. Byłaś może na dzisiejszym koncercie? Grali tu jakieś cztery godziny temu. 
  - Byłam... 
  - Nieźli, no nie? 
  - Nieźli, nieźli. Jeden nawet wpadł mi w oko. 
 - Wszyscy są zajęci oprócz basisty! - krzyknąłem nagle, chcąc uniknąć niebezpieczeństwa. Pewnie powiedziałaby od razu, że spodobał jej się główny gitarzysta lub co gorsza, wokalista...
  - Tak? A to dobrze się składa, bo właśnie o nim mowa. 
  - Serio? Wiesz, że to ja?! - zawołałem zadowolony.
  - Poważnie?! 
  - Wiedziałaś to, no nie? - Podrapałem się po głowie.
  - Jasne, że wiedziałam. Duff McKagan, prawda? - Uśmiechnęła się cwaniacko. - Jestem waszą fanką.
I tak rozpoczęła się nasza długa rozmowa...





Następnego dnia...





Adam:

  - I jak tam synu pierwszy dzień w Los Angeles? - spytał mnie ojciec zapinając koszulę. 
  - Całkiem fajnie. 
  - A masz jakieś plany na dziś? Jak chcesz mogę cię zabrać ze sobą na rozmowę z grubszymi rybami. 
  - Nie, dzięki. Poznałem w klubie nowych znajomych i zamierzam się z nimi znowu spotkać. - Dobrze wiedziałem, że staruszek byłby dumny jakbym zarzucił na siebie garnitur i przyjął jego propozycję, ale prędzej bym tam kurwa zasnął niż uczestniczył w rozmowie. Poza tym bardzo ciągnęło mnie do tego Troubadour z wiadomych przyczyn. Moja była całkiem wyładniała, a co najważniejsze wyrobił jej się charakterek.  
  - Jak chcesz. Ja już wychodzę - odparł i wyszedł z pokoju hotelowego. Była godzina piętnasta, więc postanowiłem wyjść na miasto i zjeść jakiś obiad. Za cel obrałem sobie lepszą restaurację i za pieniądze tatusia zjadłem wykwintne danie. Zaraz potem udałem się w stronę klubu, w którym umówiłem się z tymi dwoma pacanami. Jak im było? A, Tom i Henry. Widać, że jacyś prymitywni ludzie, ale przynajmniej miałem nad nimi wyższość, a to lubię. Może i nie byłem Amerykanem, ale miałem więcej kasy niż oni. 
        Tak jak myślałem, siedzieli już przy naszym wczorajszym stoliku i przechylali kufle z piwem.
  - Hej, Adam! 
  - Siadaj! Zamówiliśmy ci piwo. 
  - Dzięki - Uśmiechnąłem się i chwyciłem za swój kufel. Potem zaczęliśmy jakąś gadkę szmatkę na temat interesów mojego ojca, a potem rozmowa zeszła na kobiety. Tak jak myślałem, ci faceci to kompletne czuby. Zwierzali mi się, że wszystkie laski ich spławiają, co w ogóle mnie nie dziwiło. Musiałem dać im jakieś rady. 
  - Przechwalasz się tak, że to niby możesz mieć wszystkie, a ta twoja była strzeliła ci jedynie w ryj.
  - No! Henry ma rację. Taki mądry jesteś, a zwykłej kelnerki nie możesz poderwać. Swoją drogą, niezła jest. - Zaśmiał się cwaniacko.
  - No, ta jej koleżaneczka też fajna. - Zaczęli oboje rechotać, a ja tylko przewróciłem oczami. Z kim ja się kurwa zadaję? 
  - Mogę owinąć sobie wokół palca każdą dziewczynę - powiedziałem podkreślając przedostatnie słowo. - Ją w szczególności.
  - Tak? To przeleć ją w ciągu trzech dni. 
  - To ma być wyzwanie? - prychnąłem.
  - Tak... O piwo. Albo dwa.
  - No to szykuj drobniaki Tom, bo piwo będzie moje. Przelecę ją nawet jutro. 
  - Nawet jutro? - Zdziwił się Henry.
  - No pewnie. A teraz wybaczcie na moment. - Wstałem od stołu i ruszyłem w kierunku lady, gdzie Julia właśnie wycierała szklanki.
  - Cześć. - Usiadłem na przeciwko niej i uśmiechnąłem się tak, jak to dziewczyny lubiły.
  - Hej - rzuciła zmieszana nawet na mnie nie spoglądając.
  - Wiesz co... Jest mi kurwa źle. - Zerknęła na mnie ze zdziwieniem. - Że cię tak wtedy potraktowałem. Ale wiesz... Byłem wtedy zwykłym gówniarzem.
  - Uhm, to było jakieś dwa lata temu i wcale nie byłeś znowu takim gówniarzem. 
 - Racja. - Westchnąłem. - Tym bardziej mi źle. Mogę cię jakoś przeprosić? Może dałabyś się namówić na kolację? Jutro, u mnie w hotelu. 
  - Nie, dzięki - rzuciła chłodno.
  - No proszę cię, od razu się lepiej poczuję jeśli się zgodzisz. Tylko tyle mogę zrobić. Poza tym w sumie nikogo tu nie znam, a nie często się spotyka jakiegoś rodaka, nie? 
  - O której? - Oho, połknęła haczyk.
  - Podaj adres, a przyjadę po ciebie jakoś o dwudziestej, hm? 
  - No nie wiem... - Zaczęła stukać nerwowo paznokciami o ladę.
  - Nie daj się prosić. Zwykła kolacja, nic więcej. 
  - Okej... - To łatwiejsze niż myślałem. 
Julia napisała mi na karteczce adres jej zamieszkania, a ja puszczając jej oczko, wróciłem zadowolony do swojego stolika.
  - Tak jak mówiłem. Jutro będzie moja. - Zaśmiałem się do tych baranów i upiłem kolejny łyk piwa. 











Kamila:

       Przez cały dzień próbowałam porozmawiać z tym pijakiem, ale ten miał mnie najwidoczniej w dupie. Przykleił się do swojej butelki Jacka i ciągle leżał na kanapie. 
  - Slash... Porozmawiaj ze mną!
  - O czym? O tym, że mam nie pić? No kurwa, daj mi spokój! 
  - A jeb się. - Machnęłam ręką i zrezygnowana poszłam do sypialni. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Tak po prostu, z bezsilności. Przestałam kiedy nagle zadzwonił telefon. Otarłam rękawem oczy i biorąc dwa głębokie oddechy podniosłam słuchawkę.
  - Słucham?
 - Dzień dobry. - Usłyszałam załamujący się głos jakiejś kobiety - Czy mogę rozmawiać z Michaelem? 
  - Chodzi o Duffa, tak? Przykro mi, ale nie ma go teraz w domu.
 - Rozumiem. A... Wybacz za to pytanie, ale jesteś może jego koleżanką? Dziewczyną?
  - Yhm, jestem jego przyjaciółką, a o co chodzi?
  - Czy mogłabyś mu coś przekazać, bo widzisz, ja chyba nie będę w stanie.
  - Tak, oczywiście.
  - Jego starszy brat John został dzisiaj zamordowany. Za dwa dni odbędzie się pogrzeb. Niech przyjeżdża jak najszybciej. - Już chciałam coś odpowiedzieć, ale kobieta szybko się rozłączyła. Stałam tak jeszcze parę sekund i z przestrachem trzymałam dłoń na ustach. Następnie wzięłam głęboki oddech i czując jak moje nogi robią się jak z waty, szybko usiadłam. Jak ja mam mu to powiedzieć?!
Dosłownie chwilę potem do Hell House wpadł wesoły McKagan.
  - Umówiłem się na randkę, kurwa! Jestem mistrzem! 
  - Duffy... Musimy pogadać... - zaczęłam cicho.
  - Co jest? 
 - Chodź do sypialni. - Chłopak posłusznie usiadł na łóżku, a ja zatrzaskując drzwi spojrzałam na niego zmartwionym wzrokiem.
  - No mów.
  - John... Twój brat... On, on nie żyje. - Nigdy w życiu nie przekazywałam nikomu tak okropnej wiadomości. Serce podchodziło mi do gardła i z trudem powstrzymywałam płacz. Nikomu, na prawdę nikomu tego nie życzę.
  - C-co? Żartujesz sobie, tak? T-to jakiś pierdolony, nieudany żart? - zaczął się jąkać. 
 - Nie. Dzwoniła twoja matka. Za dwa dni pogrzeb - wyszeptałam. Blondyn spuścił głowę na kolana i po chwili z jego gardła wydobył się płacz. Podbiegłam do niego jak najszybciej i mocno go przytuliłam całując jego głowę.
  - Ciii... Nie płacz.
  - Ale... Jak to... - Zaczął się trząść. - To przez tych pierdolonych dilerów! Ja wiedziałem, że to się tak skończy! - Podniósł się i zaczął rozwalać wszystkie poustawiane na szafkach rzeczy. Siedziałam na tym cholernym łóżku i nic nie mogłam zrobić. Czekałam tylko, aż w końcu się uspokoi. Dopiero po dłuższym czasie opadł na podłogę i z powrotem zaczął płakać. W życiu nie słyszałam takiego szlochu. Ten widok rozdzierał moje serducho na milion kawałków.
  - Muszę tam jechać. Dziś. - Wstał i chwytając za torbę zaczął pospiesznie się pakować. 
  - Jadę z tobą. Nie możesz kierować w takim stanie.
  - Dziękuję - powiedział i obdarował mnie wypranym z uczuć spojrzeniem. 




 

18 komentarzy:

  1. Krótki, owszem, ale wyjebany w kosmos! Axl odzyskał zaufanie Julie, świetnie, ale boję się, że Adam faktycznie ją wykorzysta, a to zwykły baran I chuj w dodatku ;-;
    Nareszcie znalazłaś kogoś Duffowi! Spełniłaś moje prośby! Tak! XDD
    Turlałam się ze śmiechu przy jego zwierzeniach.W ogóle ciekawie by wyglądało takie polskie powitanie według Steviego :D
    No I Camille.Jest kochana, wesprze Duffiego I tak dalej.Ale między nimi nic nie będzie, tak myślę, on ma Lucy a ona Slasha, chociaż po tym co on odpierdala to nie wiadomo...
    I teraz bardziej entuzjastycznie.Stradlin z Berry, cudownie! Oni są świetni, kocham ich :3
    No, to pozdrawiam I życzę weny słoneczko <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam do mnie ;) Nowa informacja, a rozdział już niebawem ;)
    http://mygnrstory.blogspot.com/
    -------------------------------------------------------------------
    Jak znajdę chwilę to oczywiście przeczytam nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne. Treściwe. I w sobotę!
    Adam to taki chuj nad chuje. Ja pierdolę, jakmożna być czymś takim? Mam nadzieję, że Julka się nie da, a jeśli tak to koniecznie zrób akcję jak Axl przypierdala temu debilowi.
    Slash mnie wkurwia. I to bardzo. Poproszę o jakiś epizod z nim w roli głównej. A Camille to normalnie niesamowita jest. Jak z takim pijakiem wytrzymuje? Brakuje mi tej pary strasznie. Niech ta kadłaty debil się ogarnie!
    Izzy so romantic! Chciałabym być Berry! Tylko sąsiadów jej nie zazdroszczę. Mam rozumieć że historia z Kamilą zakończona?
    Duff. Płaczący Duff. I John. {*} Biedny. A już miał iść na randkę! Tak bardzo niesprawiedliwe. Ehhhhhhh.....
    Pozdrowienia spod kołdry i miłej nocy ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam i obiecuję że jutro, a właściwie dzisiaj (:D) skomentuję tak na serio. :D Miłej nocy! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech ten Adam się odpierdoli ;-;


    A rozdział świetny
    ...KURCZE, CZEMU ZAWSZE CI TAK SŁODZĘ?!

    Nigdy się nie mogę przyczepić XD Jak Ty potrafisz tak dobrze pisać?!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak się cieszę z tego rozdziału. AAAAA :D :D
    Steven oczywiście znawca tradycji polskich. Rozwalił mnie! :D
    Izzy i Berry, cudni są. Uwielbiam ich. :D
    Bardzo podoba mi się, że tak rozegrałaś sytuację pomiędzy Axlem a Julią. Dobrze jest. Niech się Axl stara! Super! Nie od razu wybaczać, tylko powoli. Świetnie ;)))
    Slasha nie czaję, co się z nim dzieje! Otrzeźwiej chłopie i przejrzyj na oczy! :D (Jeśli Slash może wytrzeźwieć i ma oczy xD )
    Duff... Kurcze, żal mi się go zrobiło, jak płakał. Biedny... ;/
    A Adam - debil i tyle... Ciekawe co się stanie w tym hotelu.
    Tak jak już pisałam wcześniej jesteś niesamowita, i mam tylko takie malutkie pytanie. Czy jesteś w stanie odpowiedzieć kiedy następny rozdział? W tygodniu, czy jakoś w sobotę? ;)
    Dobra kończę, bo tu mi klawiatura nie wytrzyma! :D

    Pozdrawiam.
    WIerrrrna fanka! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Sory że nie komentowałem wcześniej ale co do 2 ostatnich rozdziałów : serio kur#a Adam przyleciał z Polski i akurat w jakimś prze#ebanym fartem spotkał sie Julie. No kur#a bez przesady są przecież jakieś granice. Ogulnie coraz bardziej czuć to pewizną słabo. Ale życze weny aha i pomysł z śmiercią brata Duff'a akurat mi się.podobał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakładałam od początku, że komuś ten pomysł może się nie spodobać, ale staram się jednak, żeby nie było to aż tak bardzo naciągane.. Dlatego napisałam, że Adam przyjechał wraz ze swoim bogatym ojcem i wgl.. Ale rozumiem Cię :) Nie każdemu to się może spodobać. Tym bardziej, że w latach 80' było ciężko z tymi podróżami.
      No nic, tak jest i tak już zostanie ;)

      Usuń
  8. Świetne! <---- oto krótki komentarz, o który prosiłaś, koniec .



    Nie no, tylko żartuje xd No dobra, może nie jestem najlepszą w żartach, ale... Ale mniejsza o to... Tak więc rozdział był wręcz cudowny, taki idealny! Chociaż dość dramatyczne zakończenie... Biedny Duffy!
    No i Julie.. Jak to możliwe, że tak łatwo zgodzila sie na randkę z Adamem?? Jakk?
    Aha, bardzo się cieszę, że z Izzy'm i Berry się wszystko ułożyło, uwielbiam ich!! ;)
    Gorzej z Camille i Slashem... Bo on zachowuje się jak dupek, i tyle! Jeszcze ją straci i co będzie?? Za pewne zapijałby smutki.. Tak jak zapija radość i nudę i strach czy coś... Zapija wszystko, weź go ogarnij! ;) Chociaż z drugiej strony nie zawsze wszystko musi się układać... :D
    Aha, no i Duff i Lucy... Nie wiem dlaczego, ale jej nie lubię! Weź zrób, że ona tylko udaje anioła, a później skrzywdzi McKagana! Dobra, przepraszam, to Twoje opowiadanie, nie mogę dyktować co masz zrobić, ale jakoś po prostu nie chcę, żeby on miał dziewczynę...tYlko nie wiem czemu... O już wiem - bo on jest mój! Nie no, dobra, muszę się ogarnąć... W każdym razie jakoś mi nie pasuje, żeby z kimś był w tym opowiadaniu..
    Ale ogólnie wszystko świetnie, kocham jak piszesz! ♡

    Pozdrawiam i czekam na nowy! `~See you in hell`

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie no rozdzial jak zwykle zajebisty, a jeszcze ten moment z Duffem jak podrywał tą pierwszą lasencje poprostu jebłam ze smiechu. No tutaj krotkiego komentarza chyba sie nie da zostawic mogla bym wszystko osobno wyliczac xd moment z julią i axlem sloooodki a koncowka poprostu sie rozbeczałam wytrzymac nie moglam i lzy polecialy biedny Duffy :'( Wszedł taki uradowany że jakąś laske poderwał a tu nagle taka straszna wieść go poprostu załamała mam nadzieje że wszystko bedzie w porządku

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak w końcu piszę Ci jakiś komentarz, choć aż mi wstyd bo tak długo nic nie pisałam, a ten komentarz i tak będzie bardzo bezsensowny. No nic. Pamiętaj, że zawsze czytam, ale nie zawsze mogę coś napisać.
    Kurde tak bardzo mi szkoda Duffa. Biedny...Cieszę się, że Kamila z nim pojedzie- żebyś mi tylko jakiegoś romansu tam nie zrobiła xD Dobrze, że między Izzym a Berry już ok :) Slash mnie wkurwia, bo straci Kamilę a potem będzie cholernie żałował.
    Co do Axla, to niech się stara do cholery! Mocniej jakoś..
    Nie wierzę, że Julka się na to nabrała...Jeśli on..nawet nie chcę myśleć,że może do tego dojść. Jakiś pieprzony dupek z Polski i tyle.
    Eh, czekam na następny :) Piszesz świetnie.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurwa o.o Ogólnie to miałam banana na ryju cały rozdział, a na koniec łzy mi się w oczach zakręciły. Ja wiem, ty to robisz specjalnie ! Chcesz abym wylądowała w wariatkowie :D

    Zacznę od Izzyego, bo tak jakoś najwięcej go zapamiętałam. Kurde ten fragment z nim był boski. I te teksty do starej baby xD O matko, jak ja się uśmiałam ! Dobrze, że zrobił jakiś miły gest i teraz może będzie już wszystko dobrze z nim i Berry :3

    Axl, Axl miał już taką nadzieję. W sumie to mi go szkoda, bo teraz takie forever alone jest xD
    Zastanawia mnie co dalej zrobi z sobą. No ciekawe.

    O Stevenie to nie napiszę długo, bo mało go w tym rozdziale było, jednak muszę przyznać,że Popcorn zawsze będzie zajebisty :) I ten fragment xD
    "- Przecież ci mówiłem, że tam taki zwyczaj!
    - Stul pysk Steven. To co, powiesz? "

    Julie mnie niepokoi i ten pierdolony Adam, który uważa wszystkich poniżej swojego poziomu ! Jak ja nie znoszę takich ludzi ! Mam nadzieję, że jednak nic mu się nie uda i nie przeleci Julki.
    Kurde to byłby mój dramat życiowy przeczytać jak ją zranił ;___;

    Kamila, Kamila, ta to w sumie też nieszczęśliwa, bo Slash pije i ją zlewa. Kurwa on ją traci z dnia na dzień. Przecież potem będzie żałował i jeszcze bardziej będzie chlał ;___;

    Duff - tego to mi najbardziej szkoda. Dopiero co poderwał jakąś dupcię w klubie, a tu taka smutna informacja. Swoją drogą, to nie wyrabiałam z tej akcji w barze xD Te jego teksty hahaha xD No, ale wracając do tej śmierci jego brata, to normalnie ja się poryczałam. Wyobraziłam sobie takiego załamanego Duffa i też mi się na płacz zebrało. Cholera, czemu życie jest takie niesprawiedliwe, co ?
    Ehhh dobra kończę ten mój marny komentarz. Ostatnio nie mam weny do rozdziałów i do komentarzy też ;(

    Wielbię Cię Rakietowa Królowo i całuję rączki, które tworzą dla nas takie dzieło :3
    Najwierniejsza fanka ~Michelle Rose

    OdpowiedzUsuń
  12. http://never-too-young-to-die.blogspot.com/
    nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam nadzieję że Julia się nie da Adamowi :D Świetny rozdział!

    + zapraszam na nowy u mnie :) http://rocknrollstoryblog.blogspot.com/2013/10/zwierzenia-kontestatora-10-cz1.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepraszam że dopiero teraz komentuje ale przeczytałam i nie skomentowałam.
    Rozdział zajebisty jak zwykle. Wszyscy to wiemy;D Ty też to wiesz. :*

    Marne te teksty Duffa ale i tak go kocham. :D Pojawia się Lucy. Mmmm wyczuwam że coś się stanie pomiędzy tą dwójką.

    Julia ma nie dać się urokowi Adama bo będzie źle. Oj źle.

    Niech się poprawi między Kamilą a Slashem. On tylko pije i pije. :'C

    Pisz szybko bo już nie mogę sie doczekać. Aaaaaaa! :3

    +zapraszam na nowy rozdział u mnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Żałuję że nie żyjemy w latach '80 '90. Wtedy było życie. Chłopcy nosili bandamy, natapirowane włosy.... A teraz? Dres i fullcap, lub rureczki i Vansy...+ Dzisiaj trafiłam na ten blog i od 7 rano wszystko przeczytałam. Tak mnie wyciągnęlo... Najlepsze jest to że też mam niebieskie oczy i blond fale jak Julia. Mam też tak na imię :3

    OdpowiedzUsuń
  16. http://rocknrollstoryblog.blogspot.com/2013/10/zwierzenia-kontestatora-10-cz2.html NOWYYY!
    i całkowicie się zgadzam z anonimem wyżej...

    OdpowiedzUsuń
  17. Dzieje się! Aż nie wiem od czego zacząć.

    No to tak, Adam to chuj i tyle! Wiem, że już to mówiłam, ale to serio skończony dupek! Szkoda, że Julia wciąż coś do niego czuje i jeszcze zgodziła się na tę kolację! Nosz kurde! Mam nadzieję, że jednak ogarnie się w porę. Zasługuje na kogoś 100 razy lepszego niż ten cały Adam! Niech Axl weźmie sprawy w swoje ręce i mu wypierdoli XD

    Izzy grający piosenkę dla Berry był tak totalnie uroczy i zarazem bekowy, że ja nie mogę XDD I ten tekst: "Spierdalaj moherowy berecie! Ja tu miłość dziewczynie wyznaję!" No po prostu jebłam XDD mistrzostwo!

    Duff idący na podryw również rozwalał mnie kompletnie XD szczerze mówiąc już myślałam, że nasz król podrywu nic nie upoluje, a tu proszę!

    Już miało być tak słodko i uroczo, już miała być randka i nagle JEB! John nie żyje! Masakra. Oj, biedny Duffy :c A już miało być tak pięknie!

    Zabieram się za dalsze czytanie.

    Pozdrawiam cieplutko ;*

    Lady Stardust <3

    OdpowiedzUsuń