sobota, 5 października 2013

Welcome to the Sunset Strip - część 27




Axl:

  - Złaź z moich kolan! - warknąłem i zepchnąłem na podłogę laskę, której imienia nawet nie pamiętam. Dziewczyna wylądowała na kafelkach i przybrała zaskoczoną minę. 
  - Co ty odpierdalasz? - spytała z pretensjami w głosie. - Kto to w ogóle był? 
 - A gówno cię to obchodzi. Przesuń się. - Z bólem serca dotknąłem ją swoim kowbojkiem, gdyż najwidoczniej nie miała zamiaru zejść mi z drogi. Szybko wciągnąłem na swój tyłek spodnie, poprawiłem koszulkę i już miałem wyjść z kabiny gdy ta się na mnie po prostu rzuciła. No pojebana. 
  - Nie! Zostajesz tu! Prawie dochodziłam, kretynie!
 - Naprawdę? - Udałem przejętego, po czym rzuciłem w jej stronę dobitne: - Spierdalaj!
  - Pieprzony egoista! Co, dobrze ci było? 
 - Szczerze? Kiepska jesteś w te klocki - prychnąłem i patrząc na nią z pogardą wyszedłem z kibla, z hukiem zatrzaskując drzwi. 
Przez ten nagły przypływ emocji, powoli zacząłem odzyskiwać formę i kontaktować. Alkohol chyba ze mnie wyparowywał. Podszedłem do stolika i rzuciłem im pytające spojrzenie. Nie mogłem z siebie nic wykrztusić. Towarzystwo jednak mnie ignorowało, bo sami byli schlani w trzy dupy. W końcu jednak Camille spojrzała na mnie z rozbawieniem, a następnie przechyliła głowę nieco w bok i ze zwężonymi źrenicami przyglądała się mojej twarzy. - Czemu Julie wybiegła, hm?
Przełknąłem głośno ślinę i uwiesiłem wzrok na pustej butelce stojącej przede mną, która po chwili z trzaskiem wylądowała na podłodze. Trzeba było jakoś wyładować negatywne emocje, nie? 
  - Nakryła mnie w kiblu podczas gdy... Zabawiałem się z taką jedną - wymamrotałem.
Camille uśmiechnęła się delikatnie, podniosła z kanapy i chwytając mnie za ramiona spojrzała głęboko w moje oczy. Zrobiło się dziwnie. Bałem się nawet uciekać wzrokiem. Swoim przeszywała mnie na wskroś. Zaraz... Czemu ona się robi taka czerwona? Ej, dziewczyno, nie pij tyle...
W odpowiedzi na pytające spojrzenie skierowane w jej stronę poczułem jedynie ogromne pieczenie na swoim policzku. Kurwa! To boli! 
  - Ty pieprzony dupku! - krzyknęła zwracając na siebie uwagę innych.
  - Co tam mała? - wymamrotał zdziwiony Slash odwracając się do nas.
  - On... On posuwał sobie przed chwilą dziwkę! - Wbiła we mnie swój palec i ze złości zacisnęła szczękę.
  - Co? - Zerwał się Duff, ale zakręciło mu się w głowie, więc opadł na siedzenie z powrotem. 
  - Dobra, potem się będę tłumaczył! Ale gdzie ona poszła?    
  - A myślisz, że ja wiem? Cholera, jak mogłeś?! 
 - Ty się na Slasha jakoś zbytnio nie darłaś jak przeleciał Michelle! - wypaliłem zdenerwowany. Kurwa... Uderzyłem się z otwartej dłoni w czoło i spojrzałem na nią przepraszająco. - Wybacz, ja...
Wspomniany wyżej facet wstał i łapiąc mnie za kurtkę wyprowadził z klubu.
  - Nigdy więcej masz nie...
  - Wiem, kurwa, wiem! Wymsknęło mi się, tak? A teraz puszczaj mnie Saul, bo muszę ją znaleźć.
  - Dobra. Nie będę ci tu prawił wywodów, bo sam nie jestem lepszy, racja. Spierdalaj. - Kiwnął głową i wrócił do klubu. A ja stałem jak ta ostatnia sierota w jednym miejscu i zastanawiałem się gdzie ona mogła pójść. 
  - Kurwa! - wrzasnąłem na całą okolicę i przywaliłem pięścią w ścianę najbliższej kamienicy. Nie muszę chyba wspominać, że z bólu zacząłem zwijać się po chodniku. 











Julia:




        Stałam przed domem Berry z jakieś dobre piętnaście minut i cały czas becząc wtulałam się w jej koszulkę. Dziewczyna już zrezygnowała z pytania mnie o powód mojego zachowania i tylko poklepywała mnie po plecach szepcąc żebym się uspokoiła.
  - Chodź do domu. Zimno się robi - powiedziała nagle i wyrwała się z mojego uścisku, z politowaniem patrząc na moją zapuchniętą od płaczu twarz. Przytaknęłam delikatnie głową i weszłam za brunetką do środka. Berry wskazała na kanapę, więc rzuciłam się na nią chowając głowę w poduszki.  
  - Chcesz tu dziś nocować? - spytała życzliwie. 
  - Je-je-śli... mo-mogę... - wymamrotałam.
  - Pewnie. Ale nie tu... W pokoju gościnnym będzie ci wygodniej. - Uśmiechnęła się. - Chcesz już iść spać, czy może posiedzimy tu jeszcze chwilę? Zrobiłabym nam herbaty.
  - To... Posiedźmy je-je-szcze chw-chwilę. - Wreszcie postanowiłam się podnieść i wyciągając z torebki chusteczki zaczęłam smarkać nos. Po chwili siedziałyśmy już obie na kanapie, trzymając w dłoniach kubki z gorąca herbatą. Szczerze powiedziawszy chyba wolałabym teraz kieliszek wódki. - To co, powiesz mi co się stało czy nie? - zapytała przerywając nieco niekomfortową ciszę, która trwała już przez dłuższy czas.
  - Beczę ze swojej głupoty, Berry. Jestem naiwną idiotką. Wiedziałam, że prędzej czy później będzie posuwał za moimi plecami jakąś laskę, to było pewne, prawda? - odpowiedziałam ze stoickim spokojem. 
  - Axl cię zdradził? - Wytrzeszczyła oczy.
  - Zdradził, nie zdradził... W sumie to nie wiem czy ja nawet byłam jego dziewczyną? Może i byłam, ale... Ja tylko raz powiedziałam mu, że coś do niego czuję, on też dwa razy wypalił, że mnie kocha... Ale wiesz co? Gówno prawda. Fakt, fajnie było z nim pójść do klubu, najebać się i spać w rowie, ale to chyba tyle. - Zaśmiałam się ironicznie z trudem hamując łzy. Ja na prawdę byłam w nim zakochana! A może nadal jestem? Boże, co za idiotka. Trzeba było słuchać rozumu. Trzeba było posłuchać Duffa. Ale czy on byłby lepszy? Nachlał się i zostawił mnie na imprezie, bo... zapomniał! Wszyscy faceci to pieprzeni egoiści. 
  - Nie wiem co powiedzieć. Może był naćpany czy pijany i nie kontaktował?
  - A nawet jeśli tak to co? - Rzuciłam poduszką w przeciwległą ścianę. 
 - Racja. Nic ich nie usprawiedliwia. Faceci to bachory, myślą tylko o sobie. - Westchnęła i zrobiła z poduszką to samo co ja.
  - Izzy? - Odpowiedź była zbędna.
  - Ostatnio powiedziałam mu mało przyjemną rzecz, ale co ja mogłam? Najgorsze jest to, że się o niego martwię i zależy mi na nim. 
  - Jemu na tobie też.
  - Ale narkotyki są na pierwszym miejscu - dokończyła oschle.
Znowu dłuższa chwila ciszy. Nie wiem jak Berry, ale ja myślami byłam gdzieś bardzo daleko. Nagle przerwał nam dźwięk pukania do drzwi. Wróć. To było walenie, a nie pukanie. 
Brunetka podniosła się zdziwiona z kanapy i poszła otworzyć.
  - Cześć Berry... Jest tu może Julie? - Wszędzie rozpoznałabym ten niski głos. Nie zastanawiając się długo wskoczyłam za kanapę i modliłam się aby przyjaciółka mnie nie wydała. 
  - Czeeeść. Ym... Nie, nie ma. A co? - zaczęła nerwowo.
  - Eee... Nic, pokłóciliśmy się i ten... szukam jej.  
  - Jak się u mnie pojawi to ci pow... kurde! Co ci się stało w rękę? - Podniosła nieco głos. Och, Berry... Nie przejmuj się jego ręką! Niech ten pan sobie już kurwa pójdzie. 
  - Walnąłem nią w ścianę. 
  - Bardzo mądrze.
  - Wiadomo. Kurwa, masz jakąś whisky czy coś? 
  - Coś się znajdzie. Ale nie wiem czy powinieneś jeszcze dziś pić... 
  - Muszę, kurwa, muszę. To co? Mogę wejść
  - No tak... Właź. - Co?
  - Siądę sobie na kanapie, ok? 
  - Uhm, choć lepiej do kuchni. - Odetchnęłam z ulgą. 
Kuchnia Berry znajdowała się zaraz koło salonu, więc dokładnie mogłam słyszeć o czym będą rozmawiać. O ile będą? 
  - Coś markotną masz tą minę... 
 - No mówiłem, że się z nią pokłóciłem - odparł i chyba chwycił za szklankę z magicznym eliksirem, od którego jego słowa zmieniały się w coraz większy bełkot.
  - A o co? - Uwaga, wiadomość z ostatniej chwili. Może ja wcale nie chcę tego słuchać? No dobra, chcę. W końcu chyba powie jej prawdę?
Usłyszałam głośne westchnięcie chłopaka. Zaraz potem zaczął o wszystkim jej opowiadać. Od początku do końca.
  - ... i kurwa, zrobiłem to z potrzeby kutasa, rozumiesz? Najgorsze jest to, że ja w tamtej chwili nie myślałem o Julie. To przez alkohol... Od rana piłem i mało co kontaktowałem. Wiem, że mnie to nie usprawiedliwia, ale... Na trzeźwo bym tego nie zrobił. Tak myślę. Laska była natarczywa, ja jak to facet, zawsze chętny i stało się... I kiedy zobaczyłem Julie jak patrzy na mnie z taką... Pogardą, zawiedzeniem... Zrobiło mi się wstyd. Kocham ją, serio. Ale ona mi nie wybaczy... Wiem to. Kogo jak kogo, ale jej zaufania to nie powinienem nadużywać. Beznadzieja... Mogę jeszcze trochę whisky? 
  - Tak, jasne... 
Chwila ciszy. Mówiłam już, że nienawidzę ciszy? Zaraz wybuchnę tu płaczem! A nie mogę!   
  - Musisz jej dać trochę czasu. 
  - Taa... Zjebałem i tyle. Dobra, idę już, dzięki i cześć. 
Trzask drzwiami. Wyszedł. 
Wyskoczyłam jak oparzona zza kanapy i wbiłam w Berry morderczy wzrok.
  - Uznałam, że powinnaś to słyszeć... - Wzruszyła ramionami.
Pociągnęłam krótko nosem.
  - Idę spać. Pokażesz mi gdzie mam pójść?
I tak po dwudziestu minutach leżałam już w przytulnym łóżku spoglądając na sufit. Próbowałam zasnąć jak najszybciej się da, ale nie potrafiłam. W uszach dudniły mi jego słowa. Z jednej strony mnie kocha i żałuje tego co zrobił co jakoś poprawia mi humor, a z drugiej strony boli mnie to, że zupełnie o mnie nie myślał posuwając tamtą dziwkę. Tak jakbym nie istniała. Nie pomyślał, że mnie zdradza i w pewnym sensie rani. 
Nie wiem ile jeszcze targały mną te myśli, ale w końcu odpłynęłam do krainy Morfeusza. 









Następnego dnia...              








Axl:




        Podniosłem się delikatnie z ławki, po czym momentalnie chwyciłem za napieprzający mnie kręgosłup. Nie wróciłem na noc do Hell House, bo do parku miałem bliżej, a nogi same się pode mną uginały. Poza tym nie miałem ochoty na konwersacje z moimi cudownymi przyjaciółmi. Już sobie wyobrażam tę jakże przyjemną dla uszu wypowiedź Duffa, jakim to jestem chujem i jak to ją zraniłem, no i oczywiście o tym, że on byłby dla niej lepszym chłopakiem. Dobra... Nawet jak tak powie to będzie miał jebaną rację. Tyle miesięcy się o nią starałem, próbowałem zdobyć jej zaufanie i wczoraj musiałem to tak pięknie spieprzyć! Ale jestem tylko pieprzonym rockmanem, tak? Dziwki są na początku dziennym. Stop. Nie mogę już samego siebie słuchać. Jeżeli Julie teraz będzie z McKaganem to chyba dostanę pierdolca. O ile już go nie mam.  
        Wstałem na równe nogi, otrzepałem spodnie i ruszyłem do najbliższego sklepu po fajki. Wczoraj wieczorem wypaliłem całą paczkę Marlboro. Szybko zrobiłem swoje skromne zakupy i ruszyłem na chatę. Na szczęście wszyscy jeszcze spali, więc ja udałem się do kuchni, żeby coś zjeść. O dziwo znalazłem kilka kromek suchego chleba. Usiadłem sobie przy stoliku i zacząłem wcinać moje bogate kanapki, gdy nagle do kuchni wpadła Camille. Rzuciła mi pogardliwe spojrzenie i w milczeniu zaczęła sobie robić kawę. Też się nic nie odzywałem. Kurde, to jest moja sprawa i ja doskonale wiem jak się zachowałem, okej? No ale co się jej dziwić. W końcu to najlepsze przyjaciółki, wiadomo, że trzymają razem. 
  - Znalazłeś ją? - rzuciła nagle.
  - Nie - odpowiedziałem z pełną buzią. - Swoją drogą... Czy wy, baby, zawsze musicie gdzieś uciekać?
  - A w ryja chcesz? 
  - Nie, dziękuję. 











Duff:




        Obudziłem się z wielką gracją, gdyż spadłem z kanapy i zgniotłem przy tym psa. Trudno, on i tak wszystko przeżyje. Poczłapałem do kuchni, bo dostałem pypcia na wódkę i kogo tam zastałem?
  - A ja mówiłem! Mówiłem, żebyś sobie ją odpuścił, bo tylko ją zranisz!
  - Tak, Duff. Mówiłeś. 
Zaraz... Czy on mi przyznał rację? Eeeej! To nie tak miało być. Mieliśmy się o nią kłócić, miałem powiedzieć mu jaki to on nie jest, a ten tu nagle przyznaje mi jebaną rację? 
  - Tylko tyle? - spytałem zirytowany.
  - A co mam ci jeszcze powiedzieć, hm? 
Machnąłem tylko ręką i poszedłem do łazienki się ogarnąć. Założyłem koszulkę z podobizną Sida Viciousa, starte dżinsy, umyłem zęby, a włosy przeczesałem palcami. Następnie założyłem kowbojki i podreptałem do drzwi, przy których stała już Camille. Wyszliśmy z Hell House i razem ruszyliśmy w nieokreślonym kierunku. To znaczy, ona pewnie wiedziała gdzie jest Julie, ale ja kompletnie nie miałem pojęcia. Kobiety to zbyt skomplikowany gatunek.  
        Nagle przystanęliśmy przy ładnym domku i po chwili witaliśmy się z Berry. Zaprosiła nas do środka, a sama poszła do jakiegoś pokoju wracając z naszą blondynką. Kiedy ją zobaczyłem zrobiło mi się jej zwyczajnie żal. Była rozmazana pod oczami, a jej uśmiech skierowany w naszą stronę był tak wymuszony, że aż mnie coś ścisnęło. Odgarnęła niesforne kosmyki swoich włosów do tyłu i podeszła do nas, żeby się potem mocno w nas wtulić.
  - Duff... - Skierowała wzrok w moją stronę. - Tylko nie mów 'a nie mówiłem', dobrze?
  - Musiałbym być skończonym chujem, żeby ci to teraz  powiedzieć. - Zaśmiałem się i ucałowałem ją w czoło. 
Teraz jeszcze bardziej żałuję, że nie jest moja. Nie skrzywdziłbym jej. No dobra, nie mam takiej pewności, ale... Kocham ją i gdyby była moją dziewczyną nie myślałbym o brudnych, roznoszących wszelkie syfy dziwkach.
Przytuliłem ją mocno, a ona opierając się o moją klatkę zaczęła pociągać nosem.







Julia:




  - Zbieraj manatki, wracamy do domu kochana - zwróciła się do mnie Kamila i posłała mi ciepły uśmiech.
  - Ale ja jeszcze nie chcę... No kurwa, nie mam ochoty na niego patrzeć! - Jęknęłam, a na moją twarz od razu wstąpił grymas. 
  - Tego, że na niego nie spojrzysz to ci nie zagwarantuję, ale nie będziesz musiała z nim gadać. Już my to załatwimy, prawda Duffy? - Chłopak przytaknął głową. - Wczoraj już dostał  ode mnie w pysk.
  - Ode mnie nie - odpowiedziałam zamyślona. - Ale jakbym go miała uderzyć to musiałabym najpierw zepchnąć tę nagą szmatę z jego kolan - wysyczałam przez zęby. Czemu ja wczoraj nie wytargałam tej suki za jebane, natapirowane włosy, co?  
  - Wiem jak się czujesz... Niedawno przeżyłam to samo. - Westchnęła szatynka, po czym obie się do siebie przytuliłyśmy. Mimo wszystko myślę, że przeżywałyśmy to nieco inaczej. Kamila była bardziej wrażliwa ode mnie, a co najważniejsze... Kocha kudłacza naprawdę mocno. Mną chyba bardziej targa wściekłość niż smutek. Ja nawet nie wiem czy mogliśmy nazywać się wcześniej z Rudym parą? To były luźne relacje. Więcej w tym związku erotycznych scenek niż czułych słówek. Tylko dlaczego w takim razie jest mi teraz tak cholernie źle?
  - Zranił mnie, to fakt, ale bardziej boli mnie to, że potraktował mnie jak zabaweczkę, którą może sobie w każdej chwili wymienić. Wyszłam na naiwną idiotkę...
  - Dość mała! Nie myśl tak o sobie. To jebany erotoman, przecież wszyscy to wiemy. -Przerwał mi McKagan i objął mnie jedną ręką.
  - Tak czy siak wolę tu zostać, o ile Berry mi pozwoli? - Spojrzałam się na brunetkę. - Z dzień, dwa...
  - Nie! Pokaż mu, że cię to w ogóle nie rusza. Przecież jesteś silna. - Tleniona żyrafa ma przecież rację. Wstałam zdeterminowana i chwytając za torbę, zakomunikowałam, że możemy iść. Pożegnaliśmy się z Berry, podziękowałam jej za to, że mogłam u niej zostać na noc i ruszyliśmy w trójkę w kierunku Hell House. Po piętnastu minutach staliśmy już pod tymi zasranymi drzwiami. Duff widząc moje zdenerwowanie objął mnie mocno i wprowadził do środka. Axl, Slash i Izzy siedzieli akurat na kanapie i oglądali telewizję. Pierwszy z wymienionych, widząc mnie podniósł się gwałtownie z kanapy i ruszył w moim kierunku.
  - Julie! Kurwa, przepraszam... Ja na prawdę tego nie chciałem. - Typowa gadka. Już chce mi się ziewać.
  - Nie tłumacz się. Już wczoraj cię słyszałam. - Uniósł jedną brew do góry. - Siedziałam za kanapą Berry. - Och, czyżby Rudy się zmieszał? Nie wiedział co odpowiedzieć? Przykre. - Ale wiesz co? W dwóch kwestiach się pomyliłeś. - Spojrzałam prosto w jego szaro-zielone tęczówki. - Po pierwsze, wcale mnie nie kochasz, a po drugie... Czemu miałabym ci nie wybaczyć? - Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni. - W końcu mieszkamy pod jednym dachem, więc trzeba utrzymywać jakieś normalne relacje, kolego. - Ostatnie słowo wypowiedziałam z ironicznym uśmieszkiem i jak gdyby nigdy nic walnęłam się na fotel. 











Steven:




  - Wiesz Sarah... Ja chyba tak dalej nie mogę - mruknąłem przykładając głowę do jej piersi. Dopiero jedenasta rano, a my zdążyliśmy się kochać już ze trzy razy, co napawało mnie dumą.
Tak czy siak musiałem opowiedzieć jej o swoich zmartwieniach. W końcu jestem dla niej ważny, więc na pewno mnie wysłucha i coś doradzi, prawda?
  - Ale o co chodzi pieseczku?
 - Wiesz, że cię kocham, ale tych moich debili też. I źle mi z tym jak ich w ostatnim czasie traktuję.
  - Steven, Steven... A oni ciebie jak traktują? To ludzie o niskim poziomie intelektualnym, gorsza rasa jak to się mówi. Nie myśl o nich.
  - Ale... W czym ja jestem lepszy od nich, co? - Zmarszczyłem nieco brwi i wbiłem w nią wzrok. - Przecież jestem taki sam jak oni. Też nie skończyłem szkoły. Dobra, dziewczyny skończyły studia, ale... Ale tamte pojeby też nie. Piję, ćpam, wiecznie brakuje mi kasy. Jestem taki sam, więc dlaczego jestem dla ciebie taki ważny? Nie mogę ci nic zaoferować Sarah! - I chyba pierwszy raz zdałem sobie sprawę jak dziwnie być na utrzymaniu kogoś, na kim rzeczywiście ci zależy. Chyba przeszedłem na wyższy etap. Nie obchodzi mnie jej kasa! Brawo Steven, dojrzewasz. I masz uczucia! No jasne, że mam.
  - Urzekłeś mnie, kochany. Poza tym jak to nie masz mi czego zaoferować? - Uśmiechnęła się cwaniacko i przejechała dłonią po moim koledze, ukrywającym się pod kołdrą.
  - Czy ja jestem twoją dziwką? - parsknąłem ironicznie. 
  - A-ale... Pieseczku... - Jej podbródek zaczął niebezpiecznie drgać.
  - Nie pieseczkuj mi tu. Wychodzę! - Wstałem i pośpiesznie się ubrałem. Kiedy byłem już w przedpokoju usłyszałem głośny szloch. Kobieto, nie utrudniaj mi tego!
  - Ale ja cię kocham! Chciałam nam przygotować dziś na obiad krewetki w czerwonym winie! - Czy ona powiedziała krewetki? W winie? Dobra. Zostaję. Nie będę łamać kobiecie serca.
  - Ja ciebie też kocham. Wybacz, myszko! - zawołałem i zaraz wylądowałem z powrotem w jej objęciach. 





                                

18 komentarzy:

  1. Hah pierwsza! :D Rozdział mimo gorączki wyszedł Ci zajebisty, nie zamartwiaj się ;)
    Julie zerwała z Axlem i...bardzo dobrze zrobiła ..ale wiadomo -Axl nie odpuści i to w tym wszystkim jest dobre :D Może Julie będzie z Duffem...choć ich związek niezbyt mi się podobał ale to Twoje opowiadanie ;) Co do reszty...Sarah mnie wkurwia ..a Steven został dla krewetek!Ech Steven, Steven...
    Czekam na kolejne rozdziały,papap! :D / Psycho

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz. Zajebiście mi miło :D

      Usuń
  2. No fajny rozdział <3 ale ja wole żeby to Axl był z Julią , bo Duff tutaj zgrywa takiego nie winnego i to mnie wkurza c:
    No ale te ostanie śliwa Juli mnie zmartwily ,czego Rose zawsze musi mieć pod górkę nie być szczęśliwy
    Duff + Juli nie !;3
    Ale tak w ogóle to super piszesz <3
    Pisze z adminka bo nie chce hejtów i takich różnyc **

    OdpowiedzUsuń
  3. Tok rozumowania Axla-jedyny na świecie xdd
    Pies przeżyje wszystko,pies jest poduszką.
    Adler zrobi wszystko dla krewetek.
    Duffa nie stać na nowe dżinsy.
    Slash jest za bardzo uczuciowy.
    Izzy za bardzo whatever.
    CZO TY ROBISZ?!
    Axl ma być z Julie,on ma jej pokazać jak bardzo ją kocha,dziko jej to pokazać,grozić,że się zabije,śpiewać,z kwiatkami przychodzić,ONI MAJĄ BYĆ RAZEM!
    Reszta w porządku,Steven wreszcie przejrzał na oczy i znajdź wreszcie kogoś Duffowi.
    Rozdział w środę,taktaktaktraktaktak :D
    No nic,odwala mi,ale to przez to,że rozdział jest zajebisty.
    I na asku dam ci linka do fb,inwigilacja poziom hard 3:)
    To ten,życzę weny i pozdrawiam cieplutko <3333
    (chociaż jak masz gorączkę to chyba powinnam zimniutko,whatever)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale fajnie to wyszło! Już się nie mogę doczekać co dalej z moją ukochną parą. Naprawdę podziwiam Julie za jej zachowanie. Mega. Tylko niech ona nie będzie z Duffem, błagam. Po prostu tego nie strawię. Tak krótko ale jakoś nic twórczego nie wymyślę. Aha i jeszcze jedna sprawa, a mianowicie poszedłem a nie poszłem. Wiem, że się czepiam, ale musiałam to napisać. Spróbuj zwracać na to uwagę :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już poprawiam. Zawsze, ale to zawsze mam problem z tym "Poszłem" xDDD

      Usuń
    2. Spoko. Ja się po prostu wszystkich czepiam xD

      Usuń
  5. No cudowny po prostu, kurcze, ja nie wiem jak ty to robisz, ale KAŻDY rozdział to cudo *.*
    Obyyy Julie była z Axlem, a nie z Duffem.
    Steven mnie rozwalił xD Krewetki wzięły górę :-D
    Rozdział w środę??? Matko, jak ja się ucieszyłam, super, super, super, super :D
    Pozdrawiam i życzę zdrowia. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mimo gorączki i tak wyszło jak zawsze :P
    Uśmiałam się. Naprawdę ;)
    Julia ma być z Axlem. Albo sama. Albo z jakimś innym, spoza zespołu. Ale na pewno NIE z Duffem.
    Co z tym Izzym? Daj go na pierwszy plan w następnym rozdziale, proooszę ;)
    Sarah mnei wkurza. I to mocno. Kiedy przyjedzie jej mąż? :D
    Mam propozycję: zajmij się troszeczkę przeżyciami wewnętrznymi tych wszystkich dziwek, ok? Chociaż jednej. Jestem ciekawa jak Ty to widzisz ;)
    Życzę mnóstwa weny no i miłego przygotowania do olimpiady ;) (Kiedy masz I etap?)
    Pozdrawiam,
    K8

    OdpowiedzUsuń
  7. Julie
    I
    Duff
    Koniecznie
    Razem
    Proosze
    XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Nowy --> http://fuck-yeah-guns-n-roses.blogspot.com/2013/10/rozdzia-16.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Każdy się uczepił Duff'a...
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    TO JA TEŻ SIĘ UCZEPIE B)
    On z Julią nie może być... TO BY BYŁO ZA PIĘKNE XDDD


    Pozdraiwam

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie rozumiem, dlaczego jesteś niezadowolona? Rozdział wyszedł na prawdę świetnie! Genialnie to wszystko wymyśliłaś i opisałaś, jesteś świetna!
    Na prawdę, wszystko mi się zajebiście podobało, tylko szkoda, że Steven jednak został z tą babą! Przekonały go krewetki.. I nie wyobrażasz sobie, jak wybuchnęłam śmiechem po tym: "- A-ale.. Pieseczku..- jej wargi zaczęły drgać.
    - Nie pieseczkuj mi tu..." Nie wiem dlaczego, ale to 'nie pieseczkuj' jakoś mnie rozwaliło, i tyle xd
    Czekam na następny, fajnie że już w środę <3 Ale jak dodasz w środę, to już w sobotę nie? Czy może jednak tak? :)
    A co do tematu Julie+Duff, to ja szczerze mówiąc nie mam zdania, chociaż widzę, że każdy pisze, żeby on z nią nie był.. Chociaż może jednak mam, niech będzie sam xd Bo mi tu jakoś nie pasuje, żeby sobie kogoś znalazł.. Niech będzie najlepszym przyjacielem Julie, bo to tak jakby byli razem, ale nie okazywali uczuć, no nie? :D

    Czekam, pozdrawiam ~`See you in hell`

    OdpowiedzUsuń
  11. Jesteś głupia ;___; Jak może Ci się nie podobać ten rozdział ? Jest jednym z najlepszych !
    Kurde Axl, Axl... nabroił trochę. Julie wykazała się tutaj taką można powiedzieć odwagą. Normalnie do niego zagadała i wg :3 Fajnie by było gdyby była z Duffem :D Ale co tam, to tylko moja wizja xD Lecę dalej moja rakietowa królowo :*
    Steven, jak ja go kocham za ten końcowy fragment ! Był taki zajebisty, bo Popcorn w końcu zrozumiał ile znaczy dla niego Gunsowa rodzina i jakie podejście ma do nich ta cała Sarah.

    Dziewczyno uwielbiam Cię <3 Nawet z gorączkom piszesz coś świetnego :** Życzę szybkiego powrotu do zdrówka ;)
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne :*
    Najwierniejsza fanka ~Michelle Rose :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział świetny.;) Wszyscy piszą niech Julia będzie z Axlem, niech nie będzie z Duffem, ja tam się nie będę czepiać. To Twoje opowiadanie i to Ty tu decydujesz. Świetnie Cię rozumiem z olimpiadą. Heh, też biorę udział ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam serdecznie na kolejny rozdział 'It's so easy" :3

    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/10/its-so-easy-rozdzia-9.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Pozwolisz, że nie będę się już rozpisywać na temat zajebistości tego rozdziału ? ;)))
    Bo w sumie jaki to ma sens - dostaniesz kolejny już komentarz do kolekcji, w którym będziesz mogła przeczytać o... praktycznie o tym samym xD Ale żeby nie było, napiszę dłuuuugi komentarz następnym razem ;)))
    Zdrówka życzę i powodzonka na olimpiadzie :))
    + nowy rozdział ---> http://sny-o-gnr.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Powracam po krótkiej przerwie :D

    Jak już chyba pod poprzednim rozdziałem pisałam: Axl zjebał. Dobrze chociaż, że rozumie swój błąd no ale to i tak nic nie zmienia.

    Fajnie też, że Julka nie ma zamiaru tak łatwo zapomnieć o wszystkim i rzucić się znów w objęcia rudego. A niech się trochę chłop pomęczy! XD

    Berry to cudowna przyjaciółka <3 oby między nią a Izzym wszystko się ułożyło.

    No a rozterki Stevena są jak zwykle przeurocze! <3 intryguje mnie ta Sarah. Nie mogę do końca zczaić jej intencji. Oby tylko nie zraniła Stevenka!

    Pozdrawiam bardzo serdecznie i lecę do kolejnych rozdziałów <3

    Lady Stardust ;*

    OdpowiedzUsuń