niedziela, 16 czerwca 2013

Welcome to the Sunset Strip - część 1



rok 1985





Julia:


   - Przypomnij mi... Co nam odbiło, żeby wylecieć do tych pieprzonych Stanów? - Westchnęłam głośno i zerknęłam na przyjaciółkę, za którą powoli się wlekłam.
  - No jak to co? - Dziewczyna odwróciła się do mnie i spojrzała jak na głupią. - Mamy rozpocząć normalne życie w normalnym, mam nadzieję, kraju. Spełniamy swoje marzenia, nie? Poza tym co byś niby robiła w Polsce? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie i dalej kroczyła beztrosko przed siebie.
Spoglądałam teraz na nią z niemałym podziwem. Szła z futerałem na plecach, w którym trzymała gitarę, w jednej ręce niosła ciężką torbę, a w drugiej dłoni ciągnęła za sobą walizkę. Mimo że pot spływał po naszych czołach, ta dreptała z wyraźnie zadowoloną miną i od czasu do czasu pogwizdywała coś pod nosem. Humor ewidentnie jej dopisywał. Jakim, cholera, cudem?
  - Mam dość. - Usiadłam na swoim bagażu i machnęłam rękoma w geście poddania.
Dziewczyna idąca jakieś dwa metry przede mną, odwróciła się gwałtownie w moją stronę i szybko do mnie podeszła. Wzdychając głośno spojrzała na mnie jak na małe, uparte dziecko, za które niewątpliwie mnie uważała. 
  - Eeej, no co ty robisz? Chyba się nie poddajesz? - Wykrzywiła się w złośliwym uśmieszku.
  - Chyba jednak tak. - Spuściłam głowę w dół i oparłam łokcie o kolana. Byłam naprawdę wykończona, a skwar jaki w tym momencie panował  dodatkowo pogarszał mój stan. Miałam po prostu wszystkiego dość! Chciałam... Nie wiem co chciałam. Może walnąć się na swoje własne łóżko, w swoim własnym domu? Nie, co ja gadam. Ja już nie miałam własnego domu. - Ugh, jebany gorąc! - Fuknęłam.
Kamila przykucnęła koło mnie i odgarnęła mi włosy z czoła.
  - Pamiętasz jak jeszcze parę miesięcy temu pracowałyśmy całymi dniami, żeby zarobić na te cholerne bilety? - Skinęłam głową. - A pamiętasz jak się cieszyłyśmy kiedy wreszcie trzymałyśmy je w dłoniach? Pamiętasz jak skakałyśmy z radości i planowałyśmy swoją przyszłość? Pamiętasz ile pokonałyśmy przeszkód, żeby móc wyrwać się z kraju?
Doskonale pamiętam! Trudno jest o tym wszystkim zapomnieć.
      Najpierw udałyśmy się do Anglii, żeby po kilku tygodniach załatwiania wszelkich papierków przylecieć tu, do ponoć lepszego świata. Wydawałoby się - super, ekstra, zajebiście! Mamy pieprzone szczęście. Ale wszystko ma swoje dwie strony, nie? 
W jakimś stopniu bolał mnie fakt, że przez tą emigrację nie będziemy miały szans na powrót do ojczyzny, do naszych rodzin... Co prawda za swoją jak na razie nie tęskniłam, ale co jeśli tu miałoby nam się nie udać? Co jakbyśmy chciały jednak wrócić?
  - Oczywiście, że pamiętam. Ale wiesz... Chyba nie przemyślałyśmy wszystkiego. Nie mamy zbytnio pieniędzy, nie wiemy gdzie zamieszkamy, nie wiemy czy znajdziemy pracę, jednym słowem, nic nie wiemy - rzuciłam zrozpaczonym tonem. 
  - To trzy słowa. - Poprawiła mnie.
  - Weź już przestań, zaraz wybuchnę! Nie czuję nóg, kręgosłup mi pęka, a my nawet kurwa nie wiemy gdzie jesteśmy! Idziemy już jakieś cztery kilometry i żadnej tabliczki! A co najgorsze, żadnego samochodu!
  - No był jeden, ale oczywiście nie zgodziłaś się wsiąść - odpowiedziała z lekka zdenerwowana.
Prychnęłam teatralnie.
  - Mów sobie co chcesz, ale ten kierowca był naprawdę podejrzany. Rozbierał nas wzrokiem, nie widziałaś?
  - No i co z tego? Większość facetów tak robi. - Wzruszyła obojętnie ramionami. 
  - To z tego, że ja nie mam zamiaru być zgwałcona. Ale jeżeli ty masz na to ochotę, to proszę bardzo. Wsiadaj i jedź!
  - Dobra dość, bo zaraz się pokłócimy.
I to w niej lubiłam. Kiedy ciśnienie między nami wzrastało, zawsze potrafiła w odpowiednim momencie zakończyć konflikt, aby nie przerodził się w poważną kłótnię. Dobra cecha, której... sama niestety nie posiadałam.
      Od zawsze miałam problem z hamowaniem się, panowaniem nad swoimi słowami czy czynami. Rodzice w kółko powtarzali mi, że jestem egoistyczną, chamską i niewdzięczną osobą. Pieprzyli, że nikt ze mną nie wytrzyma, że zostanę w końcu sama jak palec. Nie byłam wzorową córeczką i nie mogli się z tym pogodzić. Dziwili się, że mimo ich "wspaniałego" wychowania, ja wyrosłam na kogoś 'tak okropnego'.
Pod moim adresem padały czasami naprawdę ostre i przykre słowa.
Nigdy nie brałam ich jakoś bardziej do siebie. Albo przynajmniej starałam się być na nie obojętna.
Kamila nie miała takich problemów. Od zawsze dogadywała się ze swoimi rodzicami świetnie. Czasem jej tego zazdrościłam. 
Była moim przeciwieństwem i to pewnie dlatego mogłam nazywać ją swoją najlepszą przyjaciółką. Ba, traktowałam ją jak własną siostrę.
Wygadana, opanowana, zaradna, nigdy nie marudziła i na wszystko znajdowała jakiś sposób. 
Bez niej z pewnością bym się tu nie znalazła. I mimo wszystko byłam jej za to ogromnie wdzięczna.
  - Coś jedzie! - krzyknęłam nagle i od razu wstałam na równe nogi. Nie miałam zamiaru dłużej iść na piechotę. Wystawiłam więc rękę i czekałam aż samochód się zatrzyma.
  - Najpierw przyjrzyj się twarzy kierowcy. Może wykryjesz w nim seryjnego mordercę. - Zaśmiała się, ale od razu skarciłam ją wzrokiem i zamilkła. 
Na nasze szczęście samochód zatrzymał się. Drzwi otworzył szczupły, wysoki mężczyzna. Albo raczej chłopak. Miał może około 25 lat, ale jego czarna, stercząca we wszystkie strony czupryna nadawała mu raczej wygląd typowego nastolatka, który bądź co bądź, był całkiem niezły.  
  - Gdzie panienki się wybierają? - zapytał mierząc nas badawczym spojrzeniem. 
  - No... do Los Angeles - wydukałyśmy jakby to było oczywiste.
Chłopak obdarzył nas szerokim uśmiechem i wyszedłszy z pojazdu, chwycił nasze bagaże i spakował je do bagażnika. Obie byłyśmy może nie tyle co podejrzliwe, ale zaskoczone, na razie chyba pozytywnie. Kiedy otworzył tylne drzwiczki i gestem ręki zaprosił nas do środka, usadowiłyśmy się wygodnie na fotelach i odetchnęłyśmy z ulgą na myśl, że nie będziemy musiały wlec się na nogach kolejne kilometry. 
Chłopak, którego imienia jeszcze nie znałyśmy usiadł szybko za kierownicą i odpalił samochód.
  - Tak w ogóle to Nikki jestem - zaczął po paru minutach. - Nikki Sixx. Na pewno kojarzycie. Basista w Motley Crue - powiedział z satysfakcją w głosie i zerkając na nas w lusterku puścił do nas oczko. 
Niestety musiałyśmy go zmartwić, bo nigdy nie słyszałyśmy ani o nim, ani o jego zespole.
  - Wiesz... Nie za bardzo. Poza tym my nietutejsze - zaczęła tłumaczyć Kamila.
Brunet już mniej pewny siebie odchrząknął tylko cicho i z powrotem zaczął patrzeć na drogę. 
  - No właśnie, powiedźcie coś o sobie. Macie nieco inny akcent. Skąd jesteście? No 
i jak się nazywacie?
  - Julie, ona Camille. Pochodzimy z Polski - odpowiedziałam przylepiając policzek do szyby. 
  - O, europejskie dziewczyny... - Uhm, błyskotliwy. - Co was tu sprowadza?
 - Chciałyśmy zobaczyć czy rzeczywiście w tych Stancach jest tak zajebiście jak powiadają - zadrwiłam omijając w sumie prawdziwy powód naszego przyjazdu. Koleś i tak pewnie nie ma pojęcia o dziurze, z której się wyrwałyśmy. 
  - Zajebiście? To istna dżungla! Chociaż, mi tam moje życie na przykład odpowiada. Nawet bardzo... - odparł dziwnie zadowolony. 
Istna dżungla?
Świetnie. 
Odwróciłam głowę w bok i spojrzałam na szatynkę, ale ta wzruszyła tylko ramionami i szeroko się uśmiechnęła. Zdecydowanie podchodziła do tego wszystkiego bardziej optymistycznie niż ja.
      Po kilku godzinach wjechaliśmy do Miasta Aniołów. Zrobiło to na mnie i na Kamili ogromne wrażenie. To było coś... coś zupełnie nowego! Po ulicach chodzili ludzie w ekstrawaganckich ciuchach i natapirowanych włosach. Niektórzy wyglądali dość zabawnie, ale oryginalność i pełen luz, który otaczał tych ludzi był niesamowity. Czułam jakąś taką... wewnętrzną radość? I cholerne podekscytowanie.
  - A gdzie ja was dziewczyny mam dokładnie wysadzić? - I czar prysł. Nie miałyśmy pojęcia gdzie wysiąść. I co ze sobą cholera zrobić.
Przełknęłam ślinę i spojrzałam błagalnie na przyjaciółkę.
  - Wiesz, Nikki - zaczęła drapiąc się nerwowo po głowie. - My to w sumie tego, nie wiemy gdzie się udać. - Zaśmiała się nerwowo. - Co nam polecasz?
Sixx odwrócił się gwałtownie w naszą stronę i parsknął śmiechem.
  - Czyli mam rozumieć, że czysty spontan? Już was lubię dziewczyny. No cóż, ja się wybieram na Sunset Strip. Mógłbym was wysadzić w jakimś klubie.
Poczułam lekki zawód, bo miałam nadzieję, że nieco bardziej nam pomoże... Wiem, wiem, nie znałyśmy kolesia, ani on nie znał nas, ale jedną nocką u niego bym nie pogardziła. Nie uśmiechało mi się spać na dworcu czy ławce w parku. - Wasza decyzja.
  - Okej, wieź nas na Sunset Strip - rzuciłam obojętnie.  
      Ha, gdybym miała wtedy pojęcie co to za tętniąca nocnym życiem dzielnica, która z czasem zaczęła nas w pewnym stopniu wyniszczać i co najważniejsze... zmieniać, nie wiem czy moja odpowiedź byłaby taka sama.   










Kamila:



      Stałyśmy przed klubem The Roxy, jak głosił czerwony neon i zastanawiałyśmy się czy w ogóle chcemy do niego wejść. Nikki wysadził nas tu przed paroma minutami i byłyśmy zdane tylko na siebie, co niezbyt mi się podobało. On jednak uważał nas raczej za takie, co to z pewnością ze wszystkim dadzą sobie radę. Albo, co bardziej prawdopodobne, nie miał zamiaru się nami zaproblemiać. Podwiózł, wyciągnął walizki, życzył szczęścia i odjechał. W sumie czego innego miałyśmy się po nim spodziewać?
Z zamyślenia wyrwał mnie trzask rozbijającej się butelki. Dwóch napranych kolesi wyzywało się w najlepsze i chyba zaraz miało tu dojść do rękoczynów. Dobry początek, nie ma co. 
Z nadzieją, że w środku będzie lepiej niż na zewnątrz, postanowiłyśmy wejść w końcu do środka.
Akurat jeden stolik był wolny, więc usiadłyśmy przy nim i popatrzyłyśmy na siebie bezradnie. Zanim któraś z nas zdążyła cokolwiek powiedzieć, zjawiła się przy nas kelnerka. Jej skąpe ubranie ledwo zasłaniało jej tyłek, ale ta wydawała się być tym raczej nieprzejęta.
  - Co podać? - spytała uśmiechnąwszy się do nas sztucznie.
 - Ej, laluniu! Czekamy już dziesięć minut! Przynieś dwa piwa! - wydarł się nagle jakiś facet.
Spojrzałam na nią ze współczuciem, a zarazem podziwem, bo nic a nic ją to nie ruszało. Chyba zwyczajnie przywykła.
  - Dwa drinki z whisky i colą proszę - odpowiedziałam. 
  - Mhm - mruknęła pod nosem i kręcąc tyłkiem ruszyła w stronę baru, przykuwając tym samym uwagę męskiej części klientów.  
Kilka minut później sączyłyśmy już swoje drinki, nic a nic jednak ze sobą nie rozmawiając. Nie umiałyśmy po prostu podjąć najistotniejszego tematu, albo może nawet nie chciałyśmy. Żadna z nas nie wiedziała bowiem co takiego mamy teraz zrobić. Byłyśmy w dupie. 
W każdym razie alkohol skutecznie zaczął nas rozluźniać, a strach przed bliską przyszłością zaczął wydawać mi się czystą abstrakcją. 
W końcu zdałam sobie sprawę, że od jakiegoś czasu przygląda nam się wysoki chłopak z tlenionymi blond włosami. A to zaciągał się, w seksowny zresztą sposób, szlugiem, a to mierzył nas wcale niedyskretnym wzrokiem. Kopnęłam blondynkę pod stołem.
  - Ała! O co chodzi? - warknęła rozmasowując sobie nogę.
  - Tamten gościu za nami ciągle się na nas gapi. - Odwróciła się. - No nie ten, tamten po lewej, z tymi jasnymi włosami.
  - Ten dryblas?
  - Tak. Swoją drogą fajny, co nie? - Pokiwałam wymownie brwiami. 
  - Ujdzie.
  - Idzie tu! - Momentalnie przybrałam poważną minę i zaczęłam przyglądać się swoim paznokciom, jakby stanowiły w tym momencie najciekawszą rzecz na świecie. 
  - Witam panienki, mógłbym się dosiąść? - zagadnął uśmiechając się przy tym szelmowsko. Trzeba przyznać, był cholernie przystojny.
  - A w jakim niby celu? O, tam jest wolne miejsce - zasugerowała Julia wskazując palcem na stolik obok i posłała mu cyniczny uśmieszek. Blondyn spojrzał na nią zdziwiony, po czym zaśmiał się pod nosem. - Trzy drinki do tego stolika! - zawołał do kelnerki. - No... To teraz mogę się dosiąść? - Dziewczyna głośno westchnęła, po czym przesunęła się w bok, robiąc chłopakowi miejsce.
  - Duff jestem, a wy? 
  - Camille, Julie. - Kiwnęłam głową na blondynkę. 
  - Jesteście stąd? Nigdy przedtem was tu nie widziałem. - To mówiąc spojrzał wymownie na nasze walizki.
  - Nie, przyleciałyśmy dzisiaj - odparłam. 
  - Skąd jeśli można wiedzieć?
 - Z Polski... - Szczerze wątpiłam czy ten osobnik słyszał kiedykolwiek o takim państwie.  
  - To strasznie daleko! - Wytrzeszczył oczy.
  - Spostrzegawczy jesteś - rzuciła z sarkazmem Julia i przyssała się do słomki. 
Ten jednak niezniechęcony wypytywał dalej. 
  - Gdzie się zatrzymałyście? Gdzieś blisko stąd?
 - Koleś mnie irytuje - odezwała się do mnie po polsku. Chłopak spojrzał na nią pytająco, ale ta niewzruszona położyła się tylko na stoliku i zaczęła stukać paznokciami o blat. Machnęłam na nią krótko ręką i sama postanowiłam kontynuować rozmowę.
  - Jesteśmy tu... Od jakiejś godziny? Nie mamy gdzie mieszkać, nie mamy gdzie nocować. Jesteśmy w czarnej dupie i... Ogółem jest zajebiście. - Podsumowałam swoją wypowiedź uśmiechem. 
Blondyn zerknął na mnie współczująco. 
  - To może przenocujecie u mnie? - Tu charakterystyczne uniesienie jednego kącika ust do góry i delikatne poruszenie brwiami. Nie poruchasz koleś, wybacz.
  - Serio? To nie byłby żaden problem? - spytałam jednak niepewnie.
  - Nie! Nie zgadzam się! - Nagle Julia gwałtownie podniosła głowę ze stołu i wbiła we mnie morderczy wzrok.
  - Zamknij się - syknęłam na nią. - A więc Duff... mieszkasz gdzieś blisko, bo wiesz, mamy dosyć dużo rzeczy ze sobą...
  - Tak, tak.  Poza tym jestem samochodem. - Od blondyna jechało wódką, ale z tego co dzisiaj widziałam, stwierdziłam, że jeżdżenie po pijaku nie jest tu niczym nadzwyczajnym. - Poczekajcie, pójdę się tylko odlać.
Kiedy Duff odszedł na tyle by nic nie słyszał burknęłam na przyjaciółkę. 
  - Co ty odwalasz? Przystojny, młody chłopak proponuje nam nocleg, a ty co?!
  - Nie znamy typa! Taaak... nocleg! Chyba w jednym łóżku z nim. Nie i koniec.
  - To sobie śpij na tym stole, ja jadę. Druga taka okazja może się nam nie przytrafić. Trzeba to wykorzystać.
Nim blondynka zdążyła się odezwać, do stolika wrócił  już Duff. - To co, jedziemy? - zapytał. Kiwnęłam tylko głową, a on chwycił za nasze bagaże. Julia nadal siedziała przy stole i popijała swojego drinka. - A ty zostajesz, słonko?
Dziewczyna chwilę jeszcze przypatrywała się dryblasowi, po czym wstała i zrezygnowana ruszyła za nami do samochodu.
      Przez całą drogę Duff katował nas różnymi pytaniami. Moja przyjaciółka wydawała się być tym faktem mocno podirytowana, a ja? Wręcz przeciwnie. Blondyn chciał nas ewidentnie bliżej poznać i ciekawiło go, co nas skłoniło do pokonania tak długiej drogi. Było to całkiem miłe. 
    Po około dwudziestu minutach dojechaliśmy w końcu na miejsce. Chłopak zgasił silnik, po czym wyszedł z samochodu i wyciągnął z bagażnika nasze torby. 
Całą trójką stanęliśmy przed... No właśnie, co to? Taki jakby garaż? Albo inaczej, zwykła rudera.
  - Witam w Hell House! - zawołał, a ja tylko wzięłam głęboki wdech i niepewnym krokiem ruszyłam ku drzwiom.




19 komentarzy:

  1. TO. JEST. ZAJEBISTE.

    czekam na wiecej, ziomie :D

    - Ally / natalie.martinez.

    zapraszam do siebie na juz zawieszony blog : just-call-the-police.blogspot.com

    moze sie spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No co mam pisać no, super.
    Zapowiada się ciekawie.
    ps. mam nadzieje że wiesz kim jestem xDDDDDDDDDD B)

    OdpowiedzUsuń
  3. Więcej proszę ! XDD
    Czekam z niecierpliwoącią XD
    I zapraszam na mojego starego bloga. Starego, bo skończyłam go bardzo dawno.. Jakiś rok temu XD. Ale też o Gunsach, więc zapraszam ;*
    http://pamietnikkatie-slash.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się pisać tak co tydzień, no a kolejne rozdziały będą dłuższe ;) Co do bloga, chętnie poczytam :)

      Usuń
  4. Super :D
    Jestem bardzo ciekawa jak rozegra się życie dziewczyn w L.A. ;)
    Zapraszam też na mojego bloga ;D (może nie jest taki fajny jak twój, ale chyba ujdzie :P ) http://anivia-nancy.blogspot.com/
    PS. Usuń weryfikacje obrazkową ;) (będzie ludziom wygodniej komentować)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebiste, naprawdę. Wyczuwam tu świetną łatwość pisania ;) Serio cię podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde bardzo mi się podoba i chcę więcej :)
    Są lekkie błędy, ale jak na pierwszy rozdział to zajebiście xD
    Mega mi się podoba no i cóż, mam nadzieję że będziesz mnie informować :)
    Czekam na następny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. ZAJEBISTE!!!!! Ja tez sie nazywam Kamila i miło widzieć swoje imię w opowiadaniu :) zapowiada sie genialnie nie moge doczekać sie nowego rozdziału!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam z niecierpliwością!!!!! Oby Kamila i Slash byli razem tak tylko sugeruje :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak sobie to czytam i mam taki straszny mindfuck xD Mam przyjaciółkę Julię, ja sama mam na imię Kamila i kurdę tak jakoś dziwnie czytać o sobie :D jota w jote my :D Dobrze się czyta, daj znać jak będzie następny.
    A i zapraszam do mnie.. ostatnio był zastój ale jestem w trakcie pisania kolejnej części ^^
    http://welcomextoxthexjungle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Teraz dopiero odkryłam ten blog i muszę przyznać, że jest zajebisty, aaa czytałam już dużo blogów :3 Sama nie jestem jakoś tam wybitnie uzdolniona, więc cholernie Cię podziwiam. Jak na pierwszy rozdział, to wyszło znakomicie :3 No cóż mogę powiedzieć więcej ? Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej z bohaterkami :D Na pewno będę czytać bloga, bardzo mi się spodobał :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No nie! Kolejny blog do obserwowania? Ja to dopiero jestem no lifem xD Jak ja nie lubię jak główne bohaterki są z Polski to tu mnie to jakś nie razi. Naprawdę dobrze zaczęłaś. Na swoje nieszczęście. Jak tak dalej pójdzie to nie bd mogła się ode mnie odpędzić xD Generalnie kobieto to kupiłaś mnie tym Nikkim no. Leże i się jaram po prostu. No i Julią. Kto by pomyślał, że mam tak fajną imienniczkę. No popatrz popatrz. A w wolnej chwili zapraszam na: gnr-oo-nom-nom.blogspot.com. Już cię lubię dziewczyno xD
    ~ Draconis

    OdpowiedzUsuń
  12. To est zajebiste :D I wiem co już będę robić przez jakiś czas w wakacje :3

    OdpowiedzUsuń
  13. ja pieprze. W końcu coś znalazłam. Mimo że trochę naciągane z tym całym Sixxem i tym, że Duff po 5 sek rozmowy je zaprasza, ale spoko.
    I co mnie najbardziej rozjebalo- Że Duff I Nikki wiedzą, gdzie leży Polska XD XD I co to w ogóle jest Polska XD

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak, no to ja dopiero tu trafiłam, ale długo stąd nie odejdę, bo jest super! Rozdział meega mi się podobał i lecę czytać dalej!

    A tak btw, jak byś miała czas i ochotę to zapraszam do mnie :D
    my-gnr-jungle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. No, dobra. Już zaczęłam, ale raczej na dziś to wszystko, co Perry'emu udało się osiągnąć xD Easy peasy. Jesteś Pani dodana u mnie w Hell House, więc nie zapomnę o Tobie. To opowiadanie jest takie stare, a ja tu dopiero pierwszy kurwa raz. Podejrzane. Wgl to fajny pomysł z 2 przyjaciółkami ;D skąd ja to znam. O! I w pierwszym rozdziale już Sixx, Duff, laski zaliczają Roxy i jebane Hell House. Ej, Kurwa. Duff taki wykształcony, że wiedział, gdzie Polska leży?? :O no, Nikki to kumam - kojarzył, że w Europie, c'nie. Czesiek <3 Dobra. Dłużej nie bd Ci tu spamić, bo muszę spierdalać. Faceci w czerni napadli na kamienicę Perry'ego i Robsona! Narciarz!

    OdpowiedzUsuń
  16. Piszesz serio zajebiście, poboba mi się.

    OdpowiedzUsuń
  17. Po przeczytaniu pierwszego rozdziału doszłam do wniosku, że na 99,8% zaczęłam już kiedyś czytać to opowoadanie, jednak wciąż nie wiem czemu nie pozostawiłam po sobie komentarza ani nic XD

    No dobra, przechodząc do treści, ZAJEBIŚCIE MI SIĘ PODOBA! :D dziewczyny są świetne, fajnie skontrastowane i w ogóle super :)

    Nikki oferujący podwózke skradł moje ubóstwiające Mötleyów serce! <3<3<3 szkoda, że ich na noc nie zaprosił XD albo, że chociaż z nimi do tego klubu nie poszedł. No ale cóż, mam nadzieję, że pojawi się tu jeszcze :D

    Uuu, nocka w Hell House! :D CZAD! Ahh,co ta Julia ma do Duffa to ja nie wiem XD świetny gość! Zwłaszcza, że liczyła na noc u Sixxa, ale jak Duff proponuje to już nie XDD

    Podsumowując, czytało się świetnie :) zasuwam dalej, bo widzę, że mam w ciul dużo do nadrobienia XD

    Pozdrowionka :)
    Lady Stardust <3

    OdpowiedzUsuń