niedziela, 25 października 2015

Wake up... time to die! [22]






~Z perspektywy Julie~

   
          O... mój... Boże...   
Wstałam ociężale z łóżka i zawijając się szczelnie w kołdrę podreptałam wolnym krokiem do łazienki. Zerknęłam od niechcenia w lustro. Zwężone źrenice, podpuchnięte oczy, okropnie blada twarz.
Rolę w filmie o zombie dostałabym od razu.
Przemyłam buzię zimną wodą i przykucnęłam na chłodnawych kafelkach, głowę opierając o ścianę. Nie mogłam powiedzieć, że czułam się fatalnie. Ja w sumie w ogóle się nie czułam. Błoga apatia.
Po wcale nie tak długim czasie dał o sobie znać jednak okropny ból w kościach.
Zaczyna się. Przeklęłam w myślach i na czworakach doczłapałam się z powrotem do sypialni. Rudy leżał na łóżku zwinięty w kłębek i albo właśnie spał, albo po prostu nie kontaktował. Położyłam się obok niego i przytuliłam do jego gołych pleców. Okej, on cały był goły. Ja zresztą też. Ubrania były nam zbędne. Dość często dawaliśmy bowiem upust... naszej euforii.
   Poza pieprzeniem się, najczęściej wgapialiśmy się w sufit i rozmawialiśmy na bardzo głębokie i przyszłościowe tematy. Dodam, że ułożenie jednego zdania zajmowało nam sporo czasu. Ale przecież mieliśmy go pełno.
Dzisiaj, a może wczoraj, zastanawialiśmy się na przykład czy nasz prawnuk nie założy przypadkiem jakiegoś beznadziejnego zespołu w stylu Poison i nie będzie przynosił nam wstydu. Axl wyznał też, że strasznie chciałby polecieć w kosmos i zagrać tam koncert, ja natomiast stwierdziłam, że chcę dołączyć do stowarzyszenia ratującego rzadkie okazy zwierząt i latać do różnych egzotycznych państw.
I wiecie co?
Nie wiecie?
Ja też nie.
      Wyjrzałam przez jego ramię i zerknęłam na zegarek znajdujący się na pobliskiej szafce.
Osiemnasta.
Osiemnasta... Zrobiło mi się tak cholernie zimno. 
Osiemnasta... Kiedy ostatnio ładowałam? Dziewiąta? Dziesiąta?
Już późno!
  - Axl... - Szturchnęłam delikatnie chłopaka, jednak ten ani drgnął. - Hej... Wstawaj... Chyba czas na kolejną działeczkę, hm? - Mruknęłam do jego ucha, głaszcząc go przy tym po włosach. - Axl, proszę... Zaczyna mi być niedobrze - marudziłam. Ten wybełkotał jedynie coś niezrozumiałego pod nosem i ewidentnie mnie olał.
Normalnie to walnęłabym go w twarz i zaczęła się wydzierać, żeby wreszcie ruszył swój zapchlony tyłek, ale na ten moment byłam na to zwyczajnie za słaba. Mogłabym też rzec, że było mi wszystko obojętne, choć w miarę coraz bardziej odczuwalnych dreszczy zaczęłam się pomału denerwować. Pomału.
Przygryzłam dłoń i przymrużyłam oczy. Spokojnie... Dasz radę i bez tego świństwa.
Patrz. Jesteś w swojej sypialni, ze swoim facetem, w tle leci twój ukochany zespół, przecież nadal jest błogo.
Czemu mną tak do jasnej cholery telepie?!
Jęknęłam głośno.
  - Axl, obudź się! Proszę no...
  - Chwila... Daj mi minutę - wymamrotał przewracając się na drugi bok.


Osiemnasta jeden...? O ironio.
  - Nie wytrzymam dłużej - wychrypiałam wciągając na siebie jego koszulkę.
Rose otworzył w końcu jedno oko. Później drugie. Zabawne. Jego źrenice były wielkości główki szpilki. Ach, no tak. Miałam identyczne.
Uśmiechnęłam się do niego krzywo, co szybko odwzajemnił. Aczkolwiek jego uśmieszek nie skrywał nawet namiastki niezadowolenia. 
Przybliżył się do mnie i zaczął obcałowywać moją szyję schodząc coraz niżej.
  - Nie teraz, idioto. Podgrzej tą pierdoloną herę - wycedziłam przez zęby. Oczywiście był głuchy na moją, ekhm, prośbę.
Ej, no co jest? A jemu to się niby nie chce?
  - Wziąłeś już... No tak - powiedziałam w sumie sama do siebie i wywróciłam oczami.
  - Tak słodko spałaś, że nie chciałem cię budzić... - Zaśmiał się zakrywając nas kołdrą. Odepchnęłam go od siebie i pobiegłam czym prędzej do łazienki klękając zaraz przy kiblu, do którego zwróciłam chyba cały żołądek. Zaraz. Mój żołądek był od paru dni pusty. A nie, przepraszam. Przedwczoraj zjedliśmy paczkę starych krakersów.
Nie miałam jednak zamiaru przyglądać się zawartości moich wymiocin. Spuściłam wodę, obmyłam ponownie twarz i na nieco uginających się nogach wparowałam znowu do środka. Ku mojemu zdziwieniu łóżko było puste. Obejrzałam się za siebie i widząc zapalone światło w kuchni, udałam się w tym też kierunku.
  - No masz szczęście... - rzuciłam unosząc jeden kącik ust do góry i opadając na krzesełko zaczęłam wpatrywać się tępo w chłopaka, który starannie podgrzewał heroinę. Sam zapach sprawił, że na nowo zrobiło mi się bardzo, ale to bardzo przyjemnie.
  - Ile już tak wegetujemy, co? - Zagadnęłam po chwili.
Rudy wzruszył obojętnie ramionami.
  - Szczęśliwi czasu nie liczą. - Skomentował z zadowoleniem.
  - Chyba naćpani. - Parsknęłam i wstając z miejsca podeszłam do niego od tyłu. - Długo...? - Westchnęłam łapiąc za jego dwa zajebiste pośladki. Pokiwał przecząco głową.
Parę sekund później odwrócił się gwałtownie w moją stronę i szczerząc się od ucha do ucha pokiwał mi przed nosem napełnioną już strzykawką.
Tak!
  - Oczy ci się zaświeciły jakbyś zobaczyła pieprzonego Morrisona. - Zadrwił.
  - Ładuj, nie pierdol.
  - A może na odwrót?
  - A może nie?
  - Najpierw pierdolenie, potem ładowanie.
 - Kurwa, nie drocz się ze mną! - Stęknęłam już nieźle podirytowana. Rudy uniósł ręce w geście poddania i wziąwszy mnie na ręce zaniósł na łóżko. Następnie ścisnął na mojej ręce pasek, którego końcówkę mocno zagryzłam i przejechał opuszką palca po jednej z moich bardziej widocznych żył. Zniecierpliwiona zaczęłam machać nogami niczym mała dziewczynka, która miała dostać zaraz nową lalkę. Ale czymże jest lalka w porównaniu do...
O kurwa!
Przygryzłam pasek jeszcze mocniej, a kiedy po parunastu sekundach narkotyk zaczął działać mimowolnie jęknęłam, zgrywając się tym samym idealnie z wyciem Planta. Oblała mnie bowiem fala... Nawet nie wiem jak to nazwać. Było po prostu cudownie.
      Axl miał pieprzoną rację. Takie zaszycie się w domu i oderwanie od całego otoczenia było naprawdę kurewsko fajne. I z każdą dobą (właściwie to nie miałam pojęcia ile dni minęło od rozpoczęcia naszego heroinowego romansu, ale mniejsza z tym) uzmysławiałam sobie, że wpadłam po uszy i nie wyobrażam sobie życia bez, nie, nie heroiny, bez tego rudego palanta. A Duff i jego kazania mogły pójść się jebać.
Cholera, jestem okropna.
  - Chciałabym już tak zawsze - mruknęłam opadając na łóżko.
 - Wiem mała, ale pamiętasz umowę? Towar się kończy i wracamy na Ziemię.
  - Coś czuję, że to lądowanie będzie bardzo bolesne. - Skrzywiłam się. Na samą myśl o detoksie robiło mi się słabo.
  - Damy radę - wymamrotał i migiem znalazł się na mnie. A następnie wrócił do wykonywania wcześniejszej czynności. Tym razem mi to jednak ani trochę nie przeszkadzało.
Nic mi już teraz nie przeszkadzało. Nawet domofon, który bez przerwy tylko dzwooonił i dzwooonił...










~Z perspektywy Camille~


        Czasami zaczynałam poważnie wątpić w naszą wspólną przyszłość. Obawiałam się, że już zawsze będę musiała dzielić się chłopakiem z jego cudowną whisky. Albo co gorsza, z heroiną.
Nie, Hudson nie zaczął ponownie ćpać. Przynajmniej nic o tym nie wiedziałam. Stał się za to niewolnikiem alkoholu. Bywały dni kiedy napił się jedynie puszki piwa, owszem. Jednak najczęściej upijał się do nieprzytomności.
Powód? Bo tak, bo picie jest fajne, bo lubi się zrelaksować.
  - A ty? Nie możesz na niego jakoś wpłynąć? - Rzuciłam nieco pretensjonalnym głosem do siedzącego mnie obok... Josha?
  - Jestem jego technicznym od dwóch dni. - Odchrząknął i poprawił sobie na głowie swoją czapkę z daszkiem. Westchnęłam zrezygnowana.
 - Skąd właściwie się znacie? - Zagadałam po krótkiej chwili zastanowienia. Rzeczywiście chłopak przebywał u nas nie dłużej niż parę godzin. A ja i tak zdążyłam mu się już ze wszystkiego wyżalić. No ale hej, komuś trzeba! Julie znowu gdzieś znikła, chłopcy sami namawiali Hudsona na chodzenie do barów, a mój szef... I tak wiedział już o naszych problemach zbyt wiele.
Został mi więc on. Długowłosy blondyn o delikatnych rysach twarzy, o którym, cholera, nic nie wiedziałam. 
  - Tak właściwie to w monopolowym. Jak staliśmy w kolejce - odpowiedział nieśmiało jakby w obawie przed moją reakcją. I słusznie! Przecież to... Przecież to idiotyczne! I... Zrezygnowana machnęłam tylko ręką. To w końcu i tak nie moja sprawa.
Plusem było to, że miałam z kim posiedzieć i pooglądać film, podczas gdy mój chłopak siedział zapewne w klubie go go, ślinił się na widok gołych babek i naturalnie chlał bez umiaru.
   - Pierdolę go - wybełkotałam chyba nieco wstawiona i wyrwałam z rąk rozbawionego Josha miskę z popcornem. - Z czego się tak cieszysz, ten film nawet nie jest zabawny! - Wypaliłam marszcząc mocno brwi.
 - Z ciebie. - Wzruszył ramionami i wykrzywił się w głupawym uśmieszku. O, no proszę. A jeszcze godzinę temu bał się odezwać.
 - Te, nie pozwalaj sobie. - Szturchnęłam go, po czym parsknęłam głośnym śmiechem. Blondyn uniósł ręce w geście poddania, żeby następnie chwyciwszy za butelkę czystej nalać mi pełny kieliszek. Zastanawiał mnie jednak fakt, że sam praktycznie nic nie pił. - Czy ty mnie próbujesz upić? - Mruknęłam obdarzając go podejrzliwym spojrzeniem.
  - Może... - Wymamrotał ponownie się przy tym uśmiechając. Ach, ale to jak uśmiechając! Cwaniacko i uroczo zarazem. Zauważywszy chyba, że zapatrzyłam się na jego usta, objął mnie powoli jedną ręką i zaczął nawijać sobie na palce moje włosy. 
 - No co ty? - Odepchnęłam go od siebie. Następnie sięgnęłam po kieliszek i... Siup.
Tak czy inaczej znałam swój umiar i postanowiłam przystopować. Tym bardziej, że mój nowy znajomy nadal próbował się do mnie zbliżyć. Co zaczynało być z lekka niekomfortowe. Mimo wszystko.
  - Pęcherz wzywa. - Zaśmiałam się nerwowo i udałam do łazienki. Obmyłam buzię zimną wodą, po czym zerknęłam na swoje lustrzane odbicie.
  - Uhm... Ogarnij się. - Powtarzałam w kółko i chodziłam w tą i we w tę. Po pięciu minutach wyszłam z pomieszczenia i wróciłam z powrotem do salonu.
  - Przepraszam, zachowywałem się nachalnie. Obiecuję trzymać łapy przy sobie. - Zaczął kiedy tylko mnie zobaczył.
Uniosłam jeden kącik ust do góry. Nie powiem, ulżyło mi. 
  - Masz, w przeprosiny. - Dodał podając mi szklankę z jakąś kolorową cieczą.
  - Drink? Niby z czego?
 - Pozwoliłem sobie poszperać w waszej lodówce i ku mojemu zdziwieniu znalazłem tam sok - odparł ukazując mi przy tym szereg swoich zębów.
  - A sprawdzałeś datę?
Chłopak przybrał zmieszaną minę.
 - Żartuję. U nas nic nie nie leży w lodówce dłużej niż dwa dni. - Uspokoiłam go i siadając z powrotem na kanapie, pociągnęłam ze szklanki sporego łyka.
Później wróciliśmy do oglądania filmu i... I chyba rzeczywiście nie zapowiadało się na to, żeby z powrotem ponawiał swoje próby, ekhm, zapewne przelecenia mnie. Narzekanie na swojego faceta przy innym facecie było widać błędem.
 - Co ty robisz?! - Wypaliłam i jak oparzona wstałam z kanapy. Zapeszyłam. Jakieś dziesięć minut później znowu zaczął się do mnie dobierać. Tym razem jednak przegiął. Wpychać mi język do buzi? No pojebało!
  - Cam, daj spokój... - Jego uśmiech powoli przestawał mi się podobać.  
 - Kurwa, nie mów tak do mnie. Mam faceta, zapomniałeś? - Warknęłam.
  - Który pewnie teraz jakąś posuwa. To idiota - prychnął.
 - Powiedział kolejny idiota. Jakbym chciała się z tobą pieprzyć to już dawno bym to robiła.
 - Może zgrywasz niedostępną? - Pokiwał wymownie brwiami. Co za baran. - Dobra, siadaj. Już cię nie dotknę - powiedział kładąc jedną dłoń na sercu, a drugą zginając i podnosząc do góry. Ehe, bo ci uwierzę. 
Ale usiadłam. I to całkiem szybko. Przestałam bowiem czuć... nogi, jakkolwiek głupio to brzmi. Stały się jakieś dziwnie wiotkie. W dodatku zrobiło mi się cholernie duszno.
 - Wszystko gra? - Zapytał mierząc mnie badawczym spojrzeniem. Zerknęłam ukradkowo na pustą już szklankę. Opróżnioną przeze mnie do ostatniej kropelki. 
Myśl jaka przeszła przez moją głowę sprawiła, że moje serce zaczęło walić jak młot, a szczęka niebezpiecznie drgać.
Za wszelką cenę nie mogłam jednak dać niczego po sobie poznać. Choć i tak już chyba dałam.
Cholera jasna!
  - Tak, wszystko w porządku - wymamrotałam, co oczywiście mijało się z prawdą. Było kurewsko nie w porządku. A swoją panikę coraz trudniej było mi ukryć. - Muszę tylko wyjść na chwilę na świeże powietrze... Zapalić...
  - Pójść z tobą?
  - Nie, nie. Wolałabym sama - wydukałam i podniósłszy się, ruszyłam okropnie chwiejnym krokiem do drzwi. Kiedy zaś znalazłam się już na zewnątrz, zaczęłam po prostu biec przed siebie.
Szkoda tylko, że mój bieg trwał jakieś parę sekund. Moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa i zrobiły się jak z waty. 
Rozejrzałam się dookoła. Nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc. 
W sumie czego mogłam się spodziewać? Była kurwa noc. I w dodatku byłam na Sunset. W oddali słychać było jedynie jakieś pijane towarzystwo, które wątpię, aby okazało mi uprzejmość. Mogłabym sobie tym jedynie jeszcze bardziej zaszkodzić.
  - Hej, Cam! Dokąd się wybierasz?! - Na jego głos cała zesztywniałam. Oparłam się o pień drzewa i z przestrachem odwróciłam głowę do tyłu.
Szedł w moją stronę. Szedł i to bardzo szybko.
 - Nie! - Jęknęłam zrozpaczona i ponowiłam swoje próby ucieczki. Niestety po wykonaniu trzech kroków upadłam na chodnik i pozostawało mi jedynie czołgać się, co zresztą zaraz uczyniłam.
W momencie kiedy poczułam jego ręce na swoich ramionach przestałam się jednak szamotać. Nie miałam na to kompletnie siły.
Pamiętam jeszcze jak po moim policzku spłynęło parę łez. Prosiłam go też aby nie robił mi krzywdy.
A później?
Czarna dziura.






~*~

Pisane bardzo długo, wiem, wiem, no ale... na siłę nikt nie lubi nic robić, nie?
Komentujcie jeśli możecie.
I od razu dziękuję osobom, które pod poprzednim rozdziałem zostawiły po sobie jakiś ślad.


Buzi!



16 komentarzy:

  1. Nie chcę nic wypominać, ale
    MIESIĄC
    No dobra. Mam nadzieję, że heroina nie zostanie z Julią dłużej w takich ilościach. I to bardzo miło, że z Axlem tak sobie sami radzą bez większych sprzeczek :-D Bo wiadomo, z nimi jak z dziećmi i bałam się trochę, że jak odizolują się na kilka tygodni Rudemu znowu zacznie odbijać.
    Biedna Kamila. Ale też głupia. I chyba nie wiem, co bardziej :-D
    Niemożliwość, a raczej bezsensowność wstawiania emoji w komentarzach jest cierpieniem nie do opisania. Wiem, to ciekawe.
    Tak więc dziękuję za nowy rozdział i mam nadzieję, że każdy następny będzie ci przychodził z większą lekkością
    Weny życzę :-*
    ~~ psychopatka Maja

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę się naczekalam na rozdział ale mimo, że jest krótki warto było :) martwi mnie co się stanie z Cam, mam nadzieję ze wszystko będzie dobrze. Życzę dużo weny i żeby kolejny rozdział był szybciej :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, jest! W końcu! Czekałam na ten rozdział bardzo, bardzo. A więc...
    Nie wiem czy powinniśmy być zadowoleni czy raczej zmartwieni w związku z naszą ukochaną parką. Bo z jednej strony żyją sobie spokojnie w symbiozie, są szczęśliwi, rudzielec póki co nie odpierdala (nie wiem, czy tylko ja mam wrażenie, że rolę jakby troszeczkę się odwróciły i to Julia jest teraz tą złą?). A z drugiej strony mam złe przeczucia co do tego ich toksycznego trójkącika. Bo skąd mogą mieć znowu pewność, że tak łatwo uda im się od tego oderwać?
    Głupiutka Kamilka, ufność czasem nie popłaca. Teraz możemy tylko pomarzyć, że na ratunek przybędzie lokowaty, zabierze ją bezpiecznie do domu i wypierdoli tego technicznego za pięć groszy na zbity ryj. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten techniczny wydawal mi sie slodki!A jednak to wredne chamidlo!Mam nadzieje,ze wyjdzie co i jak i Hudson porządnie mu wpierdoli :'))).
    A wracajc do Jullie ,OD KIEDY ONA CPA?Kiedy ja to przeoczylam...
    Ale dobra,mam nadzieje ze ona z tego wyjdzie.Bo naprawde szkoda mi jej,bardzo sympatyczna osoba sie wydawala.A teraz,zycie sobie psuje dziewczyna.
    Ale to tak slodko wyglada.Heh i tak wszyscy sa tu grzeczni.W porowananiu co sie dzialo u Crue,a u Gunsow...XD.
    Gunsi to Aniolki.Ale i tak Hudson ma wpierdzielic temi blondasowi!A Julie sie opamietac!
    I postaram ogarnac sobie ,poczatkowe rozdzialy!
    Trzym sie.Sciskam gorąco.
    Madeline.

    OdpowiedzUsuń
  5. dosyć fajny roździał trochę krótki ale wiem że nie robi się niczego na siłę i weny życze

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebiście, zresztą jak zwykle ;3. Szkoda że krótki ale wiem pisanie na siłę nie jest fajne ;( A jeśli byś znalazła trochę czasu to wpadnij do mnie, dopiero zaczynam: http://welcome-to-the-jungle-julie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest późno. Komentarza spodziewaj sie w weekend, a tymczasem (bo szkola za kilka godzin) ogranicze sie do:
    LOCZEK NA RATUNEEK!
    SLASH! ORIENTUJ SIE!
    ZABIJE TEGO TECHNICZNEGO!
    Sorki za brak komentarzy pod poprzednimi. :( you know, szkola, brak czasu itp
    Skomentuje w weekend porzadnie! //J.Isbell

    OdpowiedzUsuń
  8. Juliet...co się dzieje??! Bardzo mi przykro że ostatnio każdy rozdział piszesz na siłę, ale... no tak, przecież nic nie mogę z tym zrobić...:c
    Ja ci nie pomogę bo akurat cholernie brakuje mi do tego talentu xD

    Nie ważne, czy piszesz z pasją czy na siłę, musisz wiedzieć że rozdziały jednak nadal trzymają poziom :)

    Ale jednak życzę mega mega mega dużo weny, chęci, sił i pasji!
    Byłoby mi cholernie przykro, gdybyś już przestała dla nas (dla mnie) pisać... Naprawde dawno nie czytałam tak dobrego bloga... Co prawda może czasy świetności ma już za sobą, ale ja nadal wierzę w jego "odrodzenie"... Wszystko w twoich rękach ;*

    Nie odbierz mojego komentarza jako jakiś nacisk tudzież nachalne błaganie o coraz lepsze rozdziały... Wręcz przeciwnie - jeżeli potrzebujesz i to mogłoby ci pomóc, wprowadź na blogu jakieś zmiany... Albo zrób sobie chwilę przerwy :)

    Ale kontynuuj opowiadanie, bo wiesz co niektórzy sie uzależnili, laska :D <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Parę dni temu skończyłam czytać 'my, dzieci z dworca zoo', więc...eee, jakby to ująć?
    Nie wiem, ale w każdym razie czuję klimat części z Julią i Axlem ;)

    Skoro postanowiłaś sobie, że doprowadzisz te opowiadanie do końca, to fajnie i w ogóle, ale jeśli to Ci nie sprawia już przyjemności to po co to ciągnąć? Oczywiście Cię nie pouczam, po prostu mnie to zastanawia..

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jakimś tam stopniu sprawia, tyle że nie ciągnie mnie już do tego tak jak wcześniej. Chyba kwestia wyrośnięcia z ff, coś w ten deseń. Ale mam do tego opowiadania za duży sentyment, a w głowie jeszcze sporo pomysłów, więc nie dałabym rady tego zostawić :)
      Rozdziały, tak jak i zapewne moja wena, będą pojawiać się po prostu nieco rzadziej.

      Usuń
    2. Dziewczyno!Tylko sprobuj zostawic to opowiadanie!A przyszykuje moje glany XDD.Nie probuj ,czekamy teraz na nowe pokolenie blogeerow!A w ogole bez ciebie nie bedzie co czytac !.
      Droga Julio,ja mam 16 lat,jestem w kladie pierwszej ponadgimnazjalnej i pisze ff XDD.Sa tu ludzie ktorzy sa na studiach i pisza xD.Wiec widzisz,ff mozna pisac w kazdym wieku ;).
      Pozdrawiam i zycze wytrwalosci ,no i oczywiscie weny!
      Madeline.

      Usuń
  10. Tyle czekania, ale opłaciło się jest boski rozdział ! Kocham wszystkich bohaterów i ich przygody, najlepsze ff jakie czytałam <3 weny życzę -R-

    OdpowiedzUsuń
  11. Błagam nie kończ pisać, życzę dużo weny, żebyś nie pisała na siłę tylko z przyjemności, bo to co piszesz jest świetne i czyta to tyle osób... Axl i Julia kocham ich jako parę, pozdrowienia :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja pierdole nie wiedziałam, że można się tak ucieszyć z kolejnego rozdziału! XD Radość jak w Boże Narodzenie XD No, ale przechodząc do treści rozdziału.
    Axl i Julie - serio?! heroina... wpakowali się w cholerne bagno (tak na marginesie dokładnie wczoraj skończyłam czytać My, dzieci z dworca ZOO i tu nagle BANG! Julie uzależniona od hery... Super po prostu. Wgl jaki zbieg okoliczności - kilka komentarzy wyżej ktoś też dopiero skończył to czytać xd)
    Camile - czy ona na serio jest tak tępa żeby sie nie domyślić, że coś tu nie gra?! Halooo koleś się do niej kilka razy przystawia, a potem daje jej drinka... Jak dla mnie było to podejrzane... i teraz jeszcze ją przeleci, a w łóżku nakryje ich Slash, normalnie chyba jebne jak tak będzie w następnym rozdziale.
    Nie przedłużając, życzę dużo weny i żebyś szybciutko wstawiła nam ciąg dalszy :D :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Naprawdę wspaniały ^-^
    Mam nadzieje cały czas, że jeszcze będzie coś między Julie i Duffem, ale z pewnością spodoba Mo się wszystko co napiszesz, pozdrowionka ^-^

    OdpowiedzUsuń
  14. Dodal jej do soku jakies tabletki gwaltu..? o.O podoba mi sie ze eksperymentujesz i wciaz masz nowe pomysly.Ta relacja między Axl-em a Julie to majstersztyk >>33 powiedz mi skąd ty bierzesz tą wenę..?

    OdpowiedzUsuń