piątek, 3 października 2014

Wake up... time to die! [3]





~Z perspektywy Slasha~

  


    Okropna suchość w gardle, którą próbowałem zwalczyć ciągłym przełykaniem śliny zmusiła mnie do podniesienia tyłka z naszego wygodnego łóżka. Przetarłem dłońmi zaspaną twarz i zerknąłem na nagą szatynkę, która z dość urokliwym uśmieszkiem spała wtulona w poduszkę. Pewnie śnił jej się taki jeden.
Naciągnąłem na siebie pierwsze lepsze bokserki i starając się nie potknąć o walające się na podłodze butelki wymacałem wreszcie klamkę. 
Na wariata zbiegłem po schodach na dół i zapalając światło w kuchni migiem znalazłem się przy lodówce, z której wyciągnąłem butelkę zimnej wody. Automatycznie zerknąłem na ścienny zegarek i o ile mnie moja słaba widoczność przez pewne kołtuny nie myliła, było jakoś po trzeciej w nocy. 
Gdy pragnienie zostało ugaszone odłożyłem wodę na miejsce i chciałem z powrotem ruszyć do swojej sypialni, ale zatrzymało mnie smętne pogrywanie na gitarze z jednego z pokojów. Nie pukając do drzwi, bo tego raczej nie miałem w zwyczaju, uchyliłem je i wszedłem do środka. Cichociemny podniósł głowę do góry i wbił we mnie ten swój zaćpany wzrok. 
  - Umyłbyś się, masz włosy jak kurwa smalec. - Skrzywiłem się siadając na fotelu naprzeciwko niego. Oczywiście wcześniej musiałem zrzucić z niego strzykawki i przyrządy do podgrzewania hery. 
  - No i chuj - rzucił złowrogo odkładając gitarę na bok. Spojrzałem na przedmiot znajdujący się tuż przed nim, w które sam tak usilnie się wpatrywał. 
  - Jej zdjęcie? 
 - Kurwa, tęsknię - wymamrotał po dłuższej chwili ciszy. Nie wiedziałem zbytnio jak mógłbym go pocieszyć. Wszyscy wiedzieliśmy, że dziewczyna była dla niego ważna. Nie był z nią po to, żeby jedynie zaliczać jej zgrabny tyłeczek.
 - Gdybym nie nadszarpywał jej cierpliwości i zaufania, jakbym odłożył to cholerne gówno... 
 - I tak by wyjechała - odparłem krótko. - Izzy... Laska chce spełniać swoje marzenia. Przyjęła ją jedna z najlepszych akademii sztuk w kraju. Będąc na jej miejscu nie skorzystałbyś?
 - Ale czemu ta w chuj dobra akademia musi być w pieprzonym Nowym Jorku? Nie mogła znaleźć czegoś tutaj? Zresztą, co jej da pieprzone malowanie obrazów? Gówno jej da. Gówno, Hudson - warknął rozglądając się nerwowo po swoim pokoju. 
 - Nie bądź kurwa egoistą. Ona cię raczej wspierała w karierze muzyka, co nie? 
 - Ale przynajmniej z tego będzie kasa. A z malarstwa? Błagam cię - prychnął przeglądając zawzięcie jedną z szuflad. 
 - Głuchy jesteś czy jak? Berry spełnia swoje marzenia. Każdy kurwa ma do tego prawo. 
 - Tylko, że ja do cholery mam prawo chcieć ją tutaj. Nie potrafię cieszyć się jej szczęściem, bo ono mi ją perfidnie odebrało. Zostawiła mnie, kurwa. I wiesz co ci powiem? To boli. - Wyrzucił z siebie potok słów, na koniec głośno przy tym dysząc. I chyba pierwszy raz w życiu usłyszałem od niego tak dużo słów na raz. 
Zrobiło mi się go żal. Koleś zawsze przybierał dobre maski, ale wiedziałem, że jest w sumie bardzo wrażliwym facetem. Widziałem to choćby po tekstach jakie pisał. W życiu nie potrafiłbym napisać żadnej ballady. A on z Rose'm byli w tym świetni. 
     Zastanawiając się co mogę mu odpowiedzieć nie zorientowałem się nawet, że Stradlin już podgrzewa działkę. Westchnąłem głośno.
  - Chcesz też? 
  - Chcę - mruknąłem, po czym chwyciłem za pierwszy lepszy pasek. Co będzie chłopak ćpał sam? Jako przyjaciel chyba powinienem tu z nim siedzieć, nie? Dobra, nie ma co oszukiwać, niezależnie od nastroju sięgnąłbym po Brownstone'a. Uzależniłem się od skurwiela. 
Kiedy strzykawki były już gotowe zacisnąłem pas na swojej ręce, a jego koniec zagryzłem mocno zębami. Żyły były widoczne, akurat z tym nie miałem żadnego problemu. Dwie minuty i byliśmy w raju. 
     Z początku żadne z nas się nie odzywało. Wiadomo, indywidualna potrzeba nacieszenia się zajebistym stanem. Ale później majaczyliśmy i pierdoliliśmy od rzeczy jak leci. 
  - Zapomnij o niej. Patrz, tyle wolnych i chętnych dup się wokół nas kręci. A ty szczęściarzu jesteś wolny. Więc zaliczaj ile wlezie. Póki możesz. - Tłumaczyłem mu zawzięcie. 
  - Ona pewnie też sobie tam kurwa kogoś znajdzie, nie? 
  - Ale pewnie, że tak. Jakiegoś artystę. - Zadrwiłem.
 - W berecie kurwa i z pędzlem w buzi - rzucił z sarkazmem i sam zaśmiał się drwiąco. 
  - Ile na nią będziesz czekać? 
  - Nie będę kurwa. Ja nawet nie wiem czy my jesteśmy razem. Nasza ostatnia rozmowa wyglądała jak ckliwa scenka z jakiegoś dramatu. Aż mnie mdli.
  - Rzuciła cię jak śmiecia. - Nakręcałem go.
  - I kurwa chuj z nią. Mam ją gdzieś.
 - I wreszcie mądrze gadasz. Mówię ci, bracie... Zaliczaj, póki jesteś wolny. Wszystkie rozchylają przed nami nogi, wszystkie. - Zarechotałem i w tym samym momencie poczułem cholerne pieczenie na swoim policzku. 
  - Świnia!
 - Geez, Cam... - Wywróciłem oczami i próbowałem się podnieść, ale raczej mi to nie szło. 
  - A ty! - Tu zwróciła się do bruneta. - Kompletny dupek myślący tylko i wyłącznie o swoich potrzebach! Jesteście siebie warci, gratuluję! - Krzyknęła, po czym uśmiechając się ironicznie z trzaskiem drzwi opuściła pokój. 
 - Pamiętaj, bracie. Póki jesteś wolny...  











~Z perspektywy Julie~



    To dziwne, że humor może popsuć się nam w ułamku sekundy, nie? I to bez żadnego większego powodu. Nagle po prostu zdajemy sobie sprawę z beznadziejności jaka nas otacza. Brak perspektyw na przyszłość, brak pomysłów na własne życie. A takie myślenie przemienia się powoli w strach. 
Poczucie, że jestem kolejnym szarym człowieczkiem, który niczym nie wyróżnia się od innych sprawiło, że zaczęłam postrzegać siebie jako życiowego nieudacznika. To mnie przytłaczało. Wpadłam w panikę. Złapałam się za głowę, chodziłam po całym mieszkaniu bez żadnego celu i co trochę zerkałam w okno, za którym rozpętała się ulewa. Kompletnie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Skończyło się na siedzeniu w kącie salonu i kołysaniu się w przód i tył, trzymając się przy tym za podsunięte pod samą brodę kolana. 
     Z transu wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Od razu nasunęło mi się na myśl jedno pytanie. W jakim to on będzie dziś humorze? Jeśli w tym najgorszym, pójdę się schlać. Na trzeźwo co najwyżej wyskoczę przez balkon. Akurat z dwunastego piętra. 
Wraz z coraz głośniejszym stukotem jego kowbojek zaczęłam podnosić głowę do góry. Rudy stanął przede mną i posłał mi zdziwione spojrzenie. 
 - Gorszy dzień - odparłam zachrypniętym głosem i wzruszyłam delikatnie ramionami. Chłopak zmarszczył nieco brwi i przybrał minę myśliciela. Byłam przekonana, że zaraz machnie ręką i rzuci coś w stylu 'pewnie masz okres' albo krótkie 'pierdolisz'. Ale zrobił co innego.
Przykucnął przede mną, położył swoje dłonie na moich ramionach i potarł swoim nosem o mój. Wstrzymałam na chwilę oddech i uchylając nieco usta wbiłam wzrok w jego zielono-szare tęczówki. Nie wiem co bardziej kochałam. Jego oczy czy jego uśmiech, którym po chwili mnie obdarzył. 
  - Co puścić? - Zapytał kiwając głową na spory stos kaset, których z dnia na dzień u nas przybywało.
 - Pink Floyd - odpowiedziałam i kiedy on podszedł do magnetofonu, ja wgramoliłam się na kanapę. Zaraz potem w pokoju rozbrzmiało Wish You Were Here i w momencie ogarnął mnie wewnętrzny spokój. Odłożyłam pieprzone problemy na bok i dałam się ponieść muzyce, najskuteczniejszemu lekarstwu na zły nastrój. Choć nie powiem, jego ramiona były chyba teraz dla mnie najbardziej kojące. I może właśnie zbiera wam się na wymioty, ale nie mogłam przeczyć. Było mi z nim dobrze.
  - Jak na próbie? - Zagadnęłam kładąc się na jego kolanach i nawijając sobie na palec kosmyk jego rudych włosów.
  - Stradlin i Hudson to dupy dzisiaj nie urywali, ale tak poza tym to poszło całkiem nieźle. Jesteśmy w trakcie pisania nowego kawałka - odparł z dumą, na co ja cicho się zaśmiałam. Lubiłam kiedy przybierał tę minę. Wyglądał wtedy jak na swoim zdjęciu z dzieciństwa, które przedstawia małego prymusa w śmiesznych okularkach na nosie. 
Bądź co bądź ja również byłam z chłopaków dumna. Nie mówiłam im tego, ale stali się moim ulubionym zespołem. Kiedy zostawałam w mieszkaniu sama, od razu puszczałam na fulla Appetite for Destruction i skakałam na łóżku przy każdym kawałku. 
Poniekąd im też zazdrościłam. Głównie dlatego, że udało im się spełnić swoje największe dotychczasowe marzenia. Sama z chęcią założyłabym zespół i podbijała choćby samo Los Angeles. Ale to było nierealne. 
  - O czym myślisz? 
 - O niespełnionych marzeniach - wymamrotałam, następnie parskając cicho śmiechem. Słysząc swoje słowa zdałam sobie sprawę jak dennie zabrzmiałam. Axl jednak ku mojemu zdziwieniu pozostawał poważny. 
  - Masz jakieś? 
Przymrużyłam powieki i wytężyłam umysł. Właśnie, dziewczyno. Czy ty posiadasz jakiekolwiek marzenia? Czego ty tak właściwie chcesz? 
 - Chciałabym... Mieć kiedyś swój własny sklep. Najlepiej w starej kamienicy, dla klimatu. Sprzeda... Nie, to głupie - prychnęłam machnąwszy ręką. 
 - Nieprawda, mów dalej - nakazał karcąc mnie przy tym wzrokiem. Naprawdę cię to interesuje? Cóż...
 - Sprzedawałabym tam kasety, winyle... Nie byłby on zbyt duży. Chciałabym zachować przytulną atmosferę. Wiem, że w kącie znajdowałby się koc i pełno poduszek. Każdy mógłby się tam wygodnie rozłożyć i wsłuchiwać w muzykę puszczaną przez gramofon stojący na staromodnej komodzie. Od samego progu klientów witałby John Lennon, Morrison, Joplin... To byłoby takie miejsce, w którym każdy czułby się dobrze. Taki jakby azyl, rozumiesz? - Przytaknął głową. - Byłby otwarty do późnego wieczoru. I czasem zostawałabym tam na noc. Usypiałabym przy dźwiękach muzyki. - Ściszyłam głos i uniosłam jeden kącik ust do góry. 
  - A mógłbym zostawać tam na noc z tobą?
 - Pod warunkiem, że nie zaburzałbyś mojej harmonii - odparłam kiwając palcem przed jego nosem. 
 - Obiecuję, byłbym spokojny jak nigdy dotąd. - Zaśmiał się krótko. - Puszczałbym Eltona Johna i oboje kołysalibyśmy się w rytm jego kawałków, hm?
 - I Zeppelinów! - Ożywiłam się. 
 - A później budziłbym cię przed wschodem słońca i wracalibyśmy do naszego domu z widokiem na... jeszcze nie wiem. Może plażę, może jezioro. - Wzruszył delikatnie ramionami, po czym zaczął szperać w kieszeniach swoich spodni. Podniosłam głowę z jego kolan, ażeby ułatwić mu to zadanie, a kiedy trzymał w buzi odpalonego już papierosa ułożyłam się na nich z powrotem. Chłopak wbił wzrok w bliżej nieokreślony punkt i zaciągnął się mocno dymem. - Pilibyśmy wino do białego rana.
  - A śpiewałbyś mi? - Wkręciłam się.
  - Oboje byśmy śpiewali. 
Przez parę następnych minut nic już nie mówiliśmy. On był w swoim świecie. Ja byłam w swoim. Oboje rozmarzeni.  
  - Myślę, że wszystko do spełnienia. Kupię nam kiedyś dom, kupię ci taki sklep. Kupię co tylko będę chciał. Będzie mnie stać na wszystko. Na wszystko czego dusza zapragnie. - Skomentował nie kryjąc zadowolenia. 
  - Ale pieniądze nie staną się dla ciebie najważniejsze? - Spytałam ze zmartwieniem w głosie. Nie chciałam, żeby uderzyła mu do głowy woda sodowa jak tym wszystkim gwiazdom. Myślę, że czasy kiedy z pustymi żołądkami siedzieliśmy wszyscy w naszej zapyziałej ruderze były poniekąd najlepsze. Łatwiej było nam wszystko doceniać. Nie chciałabym mieć każdej rzeczy na wyciągnięcie ręki. To byłoby za proste. Może i nawet nudne?
Sława nie do końca kojarzyła mi się z czymś dobrym. Przez sławę ludzie zwykle zmieniali się na gorsze. Bałam się tego. 
  - Pewnie, że nie będą - odpowiedział z przekonaniem, co nieco mnie uspokoiło. Po raz kolejny tego dnia mocno się do niego przytuliłam. Cholernie ucieszył mnie fakt, że znalazłam w nim nie tylko drugą połówkę, ale i przyjaciela. Wspólne tematy, marzenia, plany. Można rzec - bratnia dusza.
Ale oboje byliśmy także naiwni. Życie to nie bajka. Wszystko prędzej czy później się kończy lub zmienia. 
I mieliśmy się o tym już niebawem przekonać. 








~*~

No i jest nieco dłuższy rozdział. Mam nadzieję, że czytając go nie zasnęliście? Wiem, wiem, zapowiadałam sex, drugs & rock n' roll i tak będzie. 
Od następnego rozdziału się rozkręcam. 
Tak czy inaczej proszę, żeby każdy kto przeczytał ten rozdział pozostawił po sobie jakikolwiek komentarz. Krótki, długi, pozytywny, negatywny - obojętnie. To dla mnie naprawdę bardzo ważne. 

Buzi!  



 

28 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, jak większość z resztą :) uwielbiam jak piszesz, super się to czyta. Nowy wygląd jest ekstra. Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :))

    Cóż nie jestem za dobra w pisaniu komentarzy więc musisz mi to wybaczyć ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz talent Jula! Świetny rozdział, tak trzymaj :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rodział super! Uwielbiam jak piszesz, bo to tak świetnie się czyta! Dziewczyno, zazdroszę ci talentu! Naprawdę jesteś w pisaniu kurwersko świetna i ja juz nie moge sie doczekać następnego rozdzialu!
    Rodzial jak juz mówiłam świetny!
    Więc życzę ci weny, weny i jeszcze raz WENY, bo talent to już masz, no!
    Także pozdrawiam
    Julka

    PS Przepraszam za mój nie udolny komentarz, jak widzisz talentu do pisania nie mam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie, pięknie i jeszcze raz pięknie...
    Uwielbiam taką atmoferę, jak panowała u Julii i Axla. Takie marzenia, to jest cudowne. Uwielbiam czytać o Rosie w takich "ckliwych" sytuacjach. Jest wtedy taki delikatny, miły... taki zachwycający. Kocham tego Rudzielca.
    Dalej... Izzy... Kurde, ja nie lubię kiedy on jest smutny, cichy tak, ale nie smutny... On musi jeszcze z nią porozmawiać... Ja tak uwielbiałam tą parę, a tu pstryk i Berry nie ma. Dobrze, że rozwija swoje pasje, ale szkoda mi szanownego pana Stradlina.
    Slasha mu w sumie nieźle radził, ale zbyt dosadnie moim zdaniem... No i wkopał się, bo Cam wszystko usłyszała. Moim skromnym zdanie powinna być torchę bardziej wyrozumiała, przecież to było po to aby podnieść Izzeusza na duchu, a ona odstawia sceny.... Nie powiedział według mnie nic, co mogłoby ją urazić....
    Czeka, czekam, czekam na kolejny i życzęcidużo, dużo, dużo weny. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. No powiem Ci szczerze że znowu zachcialo mi się czytać.Widzę że sie rozkrecasz.Mi się osobiście BAAARDZO podobało.Uwielbiam wątki Julki i Axla :)) Tak trzymać.Czekam na kolejne :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hudson trochę mnie wkurwił, nie powiem. Ja rozumiem, był naćpany itd. podobno ludzie gdy są najebani mówią to, co myślą na trzeźwo, może z narkotykami też tak jest...? Whatever. Saul będzie się musiał mocno tłumaczyć Cam i w sumie to dobrze mu tak, zachował się jak skurwiel.
    Szkoda mi Izzy'ego, widać, że bardzo tęskni za Berry i nie jest mu łatwo, i w sumie to nie dziwię mu się, pewnie nigdy nie kochał nikogo tak bardzo jak ją i nie może się pogodzić z tym, że ona odeszła, jednak mam nadzieję, że wróci do niego, bardzo lubiłam ich jako parę i trochę za tym tęsknię.
    Boże, jak ja uwielbiam taką atmosferę jaka panowała u Axla i Julie, jest w tym coś niesamowitego, cholernie się cieszę, że wszystko między nimi okej.
    Czekam na następny rozdział, nie mogę się doczekać tego "sex, drugs & rock n' roll" :') Pozdrawiam i życzę duuużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Będę pisała w punktach i podpunktach bo szybko sie gubię (Nawet w google maps ) :P

    (1) Mam ochotę wjebać Hudsonowi i Stradlinowi za to co odpierdzielają. Rozumiem, że Berry wyjechała i Stradlin się załamał, ale ty Hudson?! Pojebawszy?! EEehhhh szkoda słów.

    (2) Axl !!!! OMG! Tak bardzo kocham! No i w tym rozdziale mogę go kurewsko pochwalić. Zachował sie świetnie. Czasem wystarczy puścić muzykę i wspólnie pomilczeć lub pogadać o przyszłości. To kojące. Każdy tego potrzebuje. Dobrze, że Julie znalazła swoją drugą połówkę i przyjaciela. Ale czuję, że długo ta sielanka nie potrwa. Dobrze wszyscy wiemy jaki jest Axl. Wybuchowy, charyzmatyczny, impulsywny itd. itp. Gdy Guns N' Roses będzie na szczycie to Rose'owi odjebie i będzie nieciekawie.

    (3) Rozdział naprawdę bardzo dobry, jest i dramatycznie i romantycznie i w jakimś stopniu śmiesznie.

    (4) "Umyłbyś się, masz włosy jak kurwa smalec" zdecydowanie ten tekst wygrał życie. Slash moim bogiem XD Co nie zmienia faktu, że wkurwił mnie z tą sprawą z Caroline ;)

    (5) Dobra, koniec pierdolenia idę napierdalać zombie ;)

    Pozdrawiam i życze duuużo weny. Czekam na więcej! ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże, tyle tych nowych blogów, a ja nic nie ogarniam. Dobra, jedno opowiadanie przeszło mi koło nosa, ale to mam zamiar przeczytać. Daj mi tylko trochę czasu, aż będę mogła nadrobić. A tak w ogóle, to bardzo ładny nagłówek. I wrednie bym zaprosiła Cię do siebie, ale ja mam już 23 rozdziały, więc pewnie nie będzie chciało Ci się tego czytać. Bu, czekaj na komentarz ode mnie względem rozdziałów!

    OdpowiedzUsuń
  9. Stradlina mam ochotę strzelić w twarz, a udusić Hudsona. Tak nakręcaj go bardziej! Jeszcze idiota zrobi coś głupiego względem tej dziewczyny. Rozumiem- rozłąką, tęsknota, ale powinien coś z tym robić, a nie ćpać- bo niby tak będzie lepiej i to mu przecież przywróci dziewczynę. Hera sprawi, że Berry stanie w progu z walizkami i krzyknie:"Kochanie wróciłam" Chociaż...może i by mogła, ale to przy bardzo dużych halucynacjach.
    Już ci to napisałam, ale Rose tu jest taki cudowny! O kurde. Nie wiem czemu ale Julie zimna suka mnie denerwuje, taka jej postawa mnie drażni po krótkim czasie, ale taka Julie...rozmarzona, spokojna. To miejsce tak bardzo mi się podoba, że aż sobie wyobraziłam, że sama tam jestem- sklep idealny. Ale Rose był tu taki opiekuńczy: Tak. Kupię Ci to. Będziesz miała to wszystko. Jejku. To takie cudowne!
    Aż nie mogę doczekać się następnego!

    OdpowiedzUsuń
  10. Oooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo! Jak słooooodko! Wiesz czasem jest potrzebny właśnie taki rozdział, taki, kurde nie wiem jak to nazwać, spokojny, refleksyjny? I Rose taki słoooodki! Co tu dużo pisać jest świetnie, jak zawsze :) Dziękuje za kolejny genialny tekst, czekam na następny rozdział :* :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny rozdział!
    Nie mogę się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział c;
    Trzymaj się i dalej pisz takie zajebiste rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
  13. Perspektywa Julie mnie rozczuliła, świetnie napisana!
    Nie ma sensu, żeby znów Ci pisała, że masz mega zajebisty talent, bo to wiesz, a bynajmniej powinnaś wiedzieć.
    tak wiec czekam na następny rozdział z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham Ciebie, kocham tego bloga, który jest jedynym o GnR który ciągle czytam. Prawda jest taka, że owszem, właściwie nic się nie dzieje w tym rozdziale. Ale perspektywa Julie jest świetna. Nie jest cukierkowa. Pomiędzy cukierkowym wymiotem a dobrą rozkminą lekko barwioną na różowo jest niezwykle cienka linia. Tobie udało się idealnie utrzymać w konwencji rozkminy. A to jest nie lada wyczyn. Akcja może poczekać. A to było potrzebne. W ogóle pomysł sklepu - jak ja o czymś takim marzę! O takim miejscu!

    Jesteś cudowna. W ogóle tan rozdział sprawił, że wszystko jest cudowne, a Ty najbardziej.
    Mnóstwa weny! :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i jeszcze dodatkowo na fragmencie o Julie leciało Don't cry. Idealnie w tym momencie. Odpłynęłam. <3

      Usuń
    2. a ja puściłam sobie Wish You Were Here :)

      Usuń
  15. Weź mnie, kochana, zabij :_: Miałam być tu w weekend! I w sumie byłam, bo przeczytałam, no ale... Głupio mi cholernie, że dopiero teraz komentuje. Głupio, głupio, głupio! Egh.
    Co ten Slash? CO TEN IZZY? Dobra, może po kolei. Szczerze? Nie sądziłam, że kiedykolwiek powiem coś takiego, ale akurat TEN plaskacz się Hudsonowi należał. Taaak, ja to mówię. Ale no...!
    Izzy, kurde, tak okropnie mi go żal. Berry, wróć, Berry, ty jesteś potrzebna! Stradlin Cię potrzebuje, cholera. Nie no. On się zaćpa, ja to czuję. Nie! Nie ma mowy, nie może. Ale będą z tego problemy, oj będą.
    Kurde Julie, niech ona coś ze sobą zrobi. Marnuje się kobieta. Każdego chyba w końcu napada takie myślenie, nie? Znaczy mnie to nie dziwi. I myślę, że jak to ona, coś wymyśli.
    Ta scena z Axl'em, o jej! *o* Tak, to było chyba najlepsze co Rose mógł zrobić i co dziwniejsze- zrobił to. Piękne, piękne! Aczkolwiek ostatnie zdanie jest jak cisza przed burzą. Co ty planujesz kochana Rocket?
    Haha, wybacz jeszcze raz i no... do następnego! :)

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na przedostatni rozdział L.A. Story.
      http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/2014/10/rozdzia-29.html

      Usuń
  16. No dobra, no to... Pewnie patrzysz teraz na ten bezsensowny komentarz i zastanawiasz się kim do cholery jestem i co tu robię. No to ja najpierw jebnę kilka nudnych, jak flaki z olejem zdań.
    Znalazłam Twojego bloga przypadkiem, już dawno, jednak patrząc na ilość dodanych juz rozdziałów (pamiętam, że wtedy najnowszym rozdziałem był ten, gdy Julka widziała chłopaków, grających Beatlesów w parku, nevermind), że zniechęcona odpuściłam sobie. Jaka ja byłam głupia!
    No i ostatnio zupełnym przypadkiem znów tu trafiłam! To chyba przeznaczenie. XD
    No i spodobało się.
    Ten komentarz jest w sumie taki podsumowujący. Well...
    No dobra, zawsze kibicowalam Axlowi i Julie, tyle tylko powiem.
    No i Camille i Saul są slodcy. C:
    Duuużo weny życzę i czekam na kolejny rozdział! :3

    OdpowiedzUsuń
  17. Kocham to opowiadanie. Super rozdział i oczywiście czekam na kolejne :D
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  18. Rozdział oczywiście skomentuję, jak już pisałam Ci na asku XDD A tymczasem u mnie nowe PHD ;)
    http://gunsnrosesdreams.blogspot.com/2014/10/people-have-dreams-rozdzia-21.html

    OdpowiedzUsuń
  19. Zapraszam na ostatni rozdział
    http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/2014/10/rozdzia-30-epilog.html

    OdpowiedzUsuń
  20. Boże, O MÓJ BOŻE. Składam Ci pokłony za wydanie na świat czegoś takiego jak Julka. Mały utalentowany potworek, którego wielbię nad życie. Dobra, ale teraz bez pieprzenia i na ostro. (Bo Ty i tak wiesz, że Cię kocham.)

    1. Slash mnie wkurwił. Tak mnie wkurwił, że nawet sobie tego nie wyobrażasz. Niby na początku, to się nawet uśmiechnęłam, jak o Cam mówił, ale później... Nie podoba mi się jego stosunek do dziewczyny. Okey, chciał pocieszyć przyjaciela, ale nie w taki sposób! Dlaczego on stara się, aby Izzy tak podchodził do życia. Wszystkie laski nasze, jebać tamtą. No sorry, nie... NIE, definitywne NIE! Skoro Izzy kochał Berry, niech jedzie po nią. Albo może niech rzeczywiście o niej zapomni, ale nie w taki sposób. Nie mówiąc "JEBAĆ JĄ"! No błagam... A Slash ma w mordę z glana, bo sprawił przykrość Camille, którą od początku lubiłam. Tak.

    2. Jejku, rozpływam się przy tym drugim fragmencie. Rose był taki kochany. I tutaj widać jego dwie osobowości, które zresztą kocham. Taki cwaniak i brutal, ale też romantyk i wyrozumiały przyjaciel. Pociąga mnie ten typek i to bardzo! Ale wróćmy do Julie. Jej marzenia o sklepiku, które Axl tak wysłuchiwał... No coś pięknego! Mogłabym takie scenki czytać w nieskończoność. A jak sobie jeszcze to wyobrażę to już w ogóle. Widzę ten sklepik, widzę jak jest urządzony, widzę te poduszki, te winyle, widzę Axla i Julie. Taka piękna para słuchająca Dżemu. Swoją drogą, to dziękuję że wprowadziłaś do rozdziału trochę takiego folkloru. Kocham Dżem, kocham Ryśka, masz moje serce dziewczyno!

    Love,
    Chelle :*

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja to czekam na pozytywną (w końcu ;-;) zmianę Izziego. Nie zawiedź mnie
    Slash niech lepiej swojej Cami pilnuje, a nie za innymi dupami gały wytrzeszcza.
    Natomiast marzenia parki Axl-Julie (i to jak Rudy pedant to romantycznie opisuje) wprowadziły mnie w taki melancholijny stan ://
    Ty czarodziejko z danielsem w ręku ♥

    OdpowiedzUsuń
  22. Rozdzial super ale błagam w poprzednim welcome ttss. były dłuzsze rozdzialy z róznych perspektyw a ty nam to robisz niedośc ze długo czekamy to jeszcze krotki rozdział :( pozdro :*

    OdpowiedzUsuń
  23. No wreszcie axl przejawil jakies ludzkie uczucia ;) boze szkoda mi izziego :/ niech wroca do siebie z berry proszee....

    OdpowiedzUsuń
  24. wiesz co zazdroszcze ci cholernie niezwykłej znajomości gnr i poprostu kurwa życia wiem że ten komentarz jest cholernie późno no ale... piepszyć to musisz pisać dalej bo ci to kurwa zajebiście wychodzi!

    OdpowiedzUsuń
  25. Miałam zostawić komentarz to zostawiam

    OdpowiedzUsuń