niedziela, 31 sierpnia 2014

Welcome to the Sunset Strip - część 48 (OSTATNIA)



Ostatni rozdział opowiadania 'Welcome to the Sunset Strip' dedykuję Hani, do której zawsze mogłam zwrócić się z prośbą o pomoc. To zresztą ona  pomagała założyć mi tego bloga, więc jestem jej naprawdę wdzięczna :) 
Od razu pragnę podziękować również wszystkim, którzy zostawiali tu po sobie komentarze. Zawsze motywowały mnie do dalszego pisania. Dziękuję!  




~*~ 


Kamila:

     Obcasy moich butów dumnie stukały o płyty nagrzanego chodnika. Promienie słońca przyjemnie drażniły moją twarz, na której od rana widniał szeroki uśmiech, a w dłoni... długo wyczekiwany magazyn. 
     Wpadłszy do Hell House od razu przeszłam do salonu i rzuciłam gazetę prosto na stolik. 
  - Jesteście pieprzonymi gwiazdami! - Zaśmiałam się wdzięcznie patrząc po ich zaskoczonych minach. 



  - Ja pierdolę, jak ja wyszedłem - burknął ze skrzywieniem Izzy, na którego kolanach siedziała roześmiana Berry. - Jak nieśmiała groupie Slasha.
  - No ale ja mówiłem żebyśmy się do tego zdjęcia uśmiechnęli, to nie. Nikt mnie nie słucha! - Tym razem oburzył się Steven. 
  - Daj spokój. Przynajmniej wyglądamy groźnie. - Wtrącił Duff. 
Patrzyłam po nich wszystkich i dosłownie nie mogłam powstrzymać się od uderzeniem się z otwartej dłoni w czoło. To są faceci? Panienki nie do zadowolenia, tyle.
  - Zamknijcie się! Mówią o nas w radiu! - zaskrzeczał Axl dając urządzenie na głośniej. Posłusznie przybrałam więc poważny wyraz twarzy i usiadłam obok Slasha, który momentalnie przysunął mnie bliżej siebie, rękoma oplatając wokół talii. Miło, miło.
     Emisja... była dość skromna. Mówiła w sumie tyle, że inni, ekhm, że większość nieco powątpiewa w sukces chłopaków. 'Zespół bez przyszłości?' Bzdura!
Po minach Gunsów stwierdziłam jednak, że chyba się przejęli. Zerknęłam na Julię, ale ta wzruszyła tylko bezradnie ramionami. 
  - Szału nie ma, dupy nie urywa - skomentował po chwili Stradlin odpalając przy tym nerwowo fajkę. 
  - Chłopcy... To dopiero pierwszy dzień! Nie ma nic od razu. Ale zobaczycie, jeszcze oszaleją na waszym punkcie. - Pocieszyła ich Berry i posłała im ciepły uśmiech. 
  - Masz rację - rzucił Popcorn, a na jego twarzy na nowo zagościł piękny wyszczerz. 
 - Jebać radio. Trzeba się schlać. - Axl po minucie ciszy klasnął w dłonie, na co towarzystwo od razu się ożywiło. 
  - Tyle że policja bez przerwy tu węszy... Zrobimy imprezę, najdzie się ludzi. A potem to już jeden wielki burdel. I w końcu będą mieli powód, żeby nas wsadzić. - Skomentował Duff, całkiem zresztą słusznie. Psy w ostatnim czasie cholernie uwzięły się na Hell House. 
  - To zrobimy imprezę u nas w mieszkaniu - odparł szybko Rose i objął ręką blondynkę, która otwierając szerzej usta wbiła w niego swój wzrok. Pomysł jej chłopaka raczej nie przypadł jej do gustu. - Przynajmniej przyjdą ci, których zaprosimy, a nie pół jebanego miasta.
  - No i gitara. Wy podgarnijcie chatę, ja obdzwonię znajomych, a reszta niech zapierdala do sklepu. - No, no, Saul... Nie wiedziałam, że z ciebie taki organizator. Uśmiechnęłam się wrednie i wbiłam łokieć w jego brzuch. - Możesz mi towarzyszyć. - Poprawił się.
No, tak lepiej. 





Steven:

        Podczas gdy McKagan psioczył na irytującą melodyjkę puszczaną w markecie, ja z zadowoleniem zasuwałem z wózkiem między półkami i co trochę ładowałem do niego przeróżne butelki z alkoholem. Począwszy od piwa i wina, a skończywszy na szlachetnej wódce i whisky. Na myśl o jutrzejszym kacu mimowolnie mną wzdrygnęło, a głowa jakoś tak sama zaczęła mnie boleć. Ale chrzanić! Wydaliśmy płytę, trzeba było to opić, bezapelacyjnie.
  - Nie samą wódką człowiek żyje. - Usłyszałem od przyjaciela, co nie powiem... zaskoczyło mnie kurwa. Przyłożyłem dłoń do jego czoła, żeby sprawdzić czy nie ma przypadkiem gorączki. - Trzeba kupić coś do żarcia, idioto. - Wywrócił oczami. 
  - A racja, racja. - Przyznałem, po czym ruszyłem w stronę półek z przekąskami. Sięgając po piątą już paczkę chipsów zauważyłem po drugiej stronie znajomą czuprynę. Zmrużyłem oczy, aby przyjrzeć się jej dokładnie i z każdą sekundą byłem coraz bardziej pewien, że owa postać jest mi znajoma.
  - Trzymaj to - rzuciłem do Duffa wciskając mu ten syf do rąk i czym prędzej pobiegłem w jej stronę. I nie myliłem się, to była ona.
  - Skarbie! - zawołałem głośno nie zwracając kompletnie uwagi na babsztyle obrzucające mnie pogardliwymi spojrzeniami. - Chodźże tu! - dodałem rozkładając szeroko ręce. Brunetka, która stała parę metrów dalej zaczerwieniła się lekko, po czym jednak podeszła do mnie wolnym krokiem i rzuciła się w moje objęcia. - Tęskniłem, młoda - mruknąłem całując ją w czubek głowy. 
  - Ja też, Stevie - odpowiedziała, a następnie parsknęła uroczym śmiechem. Na sam dźwięk serce zaczęło kołatać mi szybciej, a mięśnie twarzy zaczęły powoli boleć mnie od ciągłego uśmiechu. 
  - Mów szybko co u ciebie słychać? Mieszkasz z ciotką? - zapytałem przybierając od razu zmartwiony wyraz twarzy. 
  - Mieszkam... - wymamrotała raczej bez entuzjazmu. Zresztą, co się dziwić? Mieszkanie z ludźmi, którzy bez przerwy próbują kontrolować naszym życiem jest nie do zniesienia. Gdzie luz? Gdzie wolność? Ja bym tak, cholera, nie mógł! - Postanowiłam skończyć szkołę, więc za miesiąc zabieram się do nauki. - Pokiwałem głową w geście zrozumienia. W jej przypadku myślę, że był to naprawdę dobry wybór. 
  - Jestem z ciebie dumny, siostro. - Poczochrałem ją po włosach. - A, właśnie! Dzisiaj wydaliśmy płytę! 
  - Naprawdę?! - zawołała radośnie i uścisnęła mnie mocno. - Gratuluję, bracie! 
  - Dzięki, Nat. Słuchaj... Może wpadniesz z tej okazji na naszą imprezę? - zapytałem z nadzieją w głosie.
  - Ja... - Mhm, czyli nie. - Chciałabym, ale nie mogę. Ciotka wprowadziła straszny rygor - zaczęła z zakłopotaniem. - A ja nie chcę wchodzić jej teraz w drogę, nie opłaca mi się to...
Nie wiedziałem tak do końca co mógłbym jej odpowiedzieć. Z jednej strony nie widziałem powodu, dla którego Młoda miałaby słuchać się tej wstrętnej kobiety, nie mającej do niej żadnego szacunku, a z drugiej... Czy powinienem był ją, hm, demoralizować? Nazywajmy rzeczy po imieniu. Buntowanie jej przeciwko kobiecie, dzięki której ma dach nad głową i możliwość nauki, nie było najlepszym pomysłem. W gruncie rzeczy nie mogła liczyć na moją pomoc, bo ja zwyczajnie nie miałem jej czego zaoferować. I nie będę ukrywał, w jakimś stopniu było mi z tym źle.
 - Przepraszam... Kiedy indziej, dobrze? - mruknęła zasmucona. Z jej przepraszającego wyrazu twarzy odczytałem, że czuła się z tym źle, a przecież nie chciałem, żeby miała przeze mnie jakieś wyrzuty sumienia, jeszcze czego!
  - Pewnie. Będzie jeszcze wiele okazji. - Puściłem do niej oczko, nie do końca jednak pewien słowa 'wiele'.
  - A teraz... - Tu spojrzała na swój zegarek. - Muszę już zmykać. Do zobaczenia, Stevie. - Jej usteczka wygięły się w delikatny uśmiech. Przez chwilę zdawałem się być w innym świecie. Mierzyłem każdy centymetr jej twarzy i nie mogłem skupić się na niczym innym. Były tylko jej ciemne, duże oczy, jej mały, zgrabny nosek, wypukłe, zarysowane wargi. Zgłupiałem. - To tego... lecę już. - Wyrwała mnie z zamyślenia i marszcząc nieco brwi machnęła niedbale ręką. 
  - Tak...  Do zobaczenia - wymamrotałem i spoglądając na nią ostatni raz ruszyłem w końcu do zniecierpliwionego blondyna.





Kilka godzin później...




Slash:

       Widok poustawianych w równy rządek butelek Jacka wzruszył mnie do tego stopnia, że musiałem wysmarkać nos. Następnie wolnym krokiem podszedłem do magicznego stolika i sięgnąłem po zacny eliksir. Cały mój. Calutki. Jak dziecko do smoczka, tak i ja przyssałem się do butelki trzymając ją szczelnie obydwiema rękoma. Tak w razie czego. Gdyby ktoś chciał mi ją zabrać.
  - Saul... - Nie powiem, cichy pomruk i lekkie szarpnięcie za ramię nieco zaburzyło moją harmonię, ale pozostawałem spokojny. Odwróciłem się do szatynki i odrywając się od Danielsa zapytałem o co chodzi. - Nie upijesz się do tego stopnia, że w momencie gdy ja znajdę się przypadkowo w innym pomieszczeniu ty wylądujesz na ścianie z przypadkową panienką? - Westchnęła i przybierając pytający wyraz twarzy zmarszczyła nieco brwi.
  - Nic z tych rzeczy - odparłem z przekonaniem i cmoknąłem ją krótko w usta.
  - Bo wiesz, że jak to zrobisz to będziesz największym dupkiem na świecie?
  - We wszechświecie. - Poprawiłem ją, na co ta zaśmiała się krótko. - Kocham cię, mała... - mruknąłem odgarniając kosmyk włosów za jej ucho.
  - Ja ciebie też. - Wyszczerzyła się ukazując tym samym szereg swoich białych zębów, po czym szybkim ruchem wyrwała mi z dłoni moją butelkę whisky i zniknęła gdzieś w tłumie nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Oddech mimowolnie mi przyspieszył. Kurwa, to była moja butelka! Moja!
Z nadzieją zerknąłem na stolik i odetchnąłem z ulgą widząc ostatniego Danielsa pomiędzy jakimiś tanimi winkami. Ale ja pierdolę, przed chwilą było ich z dziesięć! Robiąc fikołka po podłodze i rozglądając się po pokoju niczym wojownik ninja chwyciłem za butelkę i ponownie się do niej przyssałem. Mój skarb, moja maleńka...
  - Stary, masz jakieś fajki? - Tym razem mój spokój został zakłócony przez McKagana. Cholera, czy ja naprawdę do kurwy nędzy nie mogę nacieszyć się (nie)zwykłym Jackiem?!
  - Masz, wypal wszystko i daj mi święty spokój - warknąłem wpychając mu do dłoni paczkę czerwonych marlboro i odwracając się do niego tyłem ruszyłem na kanapę.
  - Dzięki! - Usłyszałem jeszcze za sobą, co skomentowałem machnięciem ręki. Znalazłszy dla siebie spokojny kąt (już pomińmy fakt, że obok mnie laska robiła jakiemuś facetowi loda) na nowo poświęciłem czas królowej alkoholów - wybitnej whisky. Kiedy jakaś dziwka zaproponowała, że mi obciągnie, tak się na nią wydarłem, że popukała się po czole i oddaliła się ode mnie z prędkością światła. Nikt, ale to nikt nie mógł mi już przeszkodzić. Nie ma mowy.
  - Cześć Hudson, kupę lat. - Jasna anielko, nie wytrzymam!
  - Cześć Sixx, jakże się cieszę, że cię widzę - rzuciłem z ironią i uśmiechnąłem się jak najserdeczniej potrafię.
  - Daj łyka - rzucił kiwając na butelkę, na co odskoczyłem od niego jak oparzony.
 - Łapy precz! - warknąłem cofając się stale do tyłu. Brunet spojrzał na mnie rozbawiony, by po chwili unieść ręce w geście poddania.
  - Dobry album, gratuluję - odezwał się zaraz. Uznając, że zagrożenie już minęło podszedłem do niego trochę bliżej.
  - Dzięki, jesteśmy z niego dumni - odpowiedziałem wzruszając niedbale ramionami.
  - Kto wie... Może będziecie kiedyś tak wielcy jak my. - Trzymajcie mnie! Wielkie to są cycki laski obok. Poza tym... Kurwa, jesteśmy od Motleyów sto razy lepsi.
  - Ta, moje najskrytsze marzenie. - Westchnąłem teatralnie.
  - Nierealne. - Nikki uśmiechnął się drwiąco i klepiąc mnie jeszcze po plecach ruszył w inną stronę.
  - Spierdalaj - wymamrotałem pod nosem i wraz z Jackiem udałem się na balkon. I nie uwierzycie! Nikogo na nim jeszcze nie było. Wreszcie mogłem przykucnąć na zimnych kafelkach i oddać się całkowitej przyjemności jaką jest picie.
  - O, tu jesteś, wszędzie cię szukałem!
  - Steven, wykurwiaj... - wypowiedziałem przez zaciśniętą szczękę.
 - Co ty! Szukałem cię, żeby sobie z tobą posiedzieć. - Wyszczerzył się i klapnął tym swoim zapchlonym dupskiem tuż obok mnie.
KURWA.





Kamila:

       Nie sądziłam, że jego widok jest w stanie mnie tak ucieszyć. Chłopak miał w sobie coś... czego tak do końca nie potrafiłam wyjaśnić. Kiedy go widziałam, na moją buzię od razu wkradał się szczery uśmiech. Zabawne. Był jednym z największych dziwkarzy w mieście, traktował większość dziewczyn jak, za przeproszeniem, gówno, a ja widziałam w nim dobrego kumpla, któremu spokojnie można zaufać. Może miałam pieprzonego farta i zwyczajnie doczekałam się wyróżnienia?
  - Cześć - rzucił i bez chwili zawahania przytulił mnie do siebie. Zapach jego perfum był tak zajebiście ładny, że przywarłam do niego jeszcze mocniej. Dopiero po parunastu sekundach usłyszałam ciche chrząknięcie, więc zawstydzona szybko się od niego oderwałam.
  - Dobrze cię widzieć, Nikki. - Zaśmiałam się nerwowo i poczochrałam go po jego i tak sterczących we wszystkie strony włosach.
  - Ciebie również - mruknął, po czym puścił do mnie oczko. - Napijemy się czegoś? - Wskazał głową na stolik z alkoholem. Przytaknęłam. Brunet sięgnął po dwie butelki piwa i z nimi też udaliśmy się do sypialni. Uhm, żeby w spokoju pogadać.
Sixx za wiele o sobie tego dnia nie mówił. Naciskał, żebym to ja opowiedziała co u mnie słychać, czy w ostatnim czasie coś się zmieniło. Zaczęłam więc gadkę o Rolling Stone Magazine i moich coraz to ambitniejszych sesjach. Wspomniałam, że najprawdopodobniej szykuje mi się również sesja z Motley Crue, z czego był bardzo zadowolony. A później... Nie wiem po jakiego chuja, ale wspomniałam mu o Jasonie.
Kiedy skończyłam to zbędne pierdolenie wbiłam wzrok w bruneta, który już chyba od dłuższego czasu przyglądał mi się z... zaciekawieniem? Poczułam się niekomfortowo.
Podrapałam się po głowie, a następnie cicho odchrząknęłam. Basista natomiast odłożył swoją butelkę na szafkę i bez żadnego uprzedzenia wpił się w moje usta. Zatkało mnie. Jego język coraz głębiej wsuwał się do mojej buzi, a ja sparaliżowana nie robiłam kompletnie nic. Dopiero gdy popchnął mnie do tyłu i leżąc na mnie zaczął wsuwać swoje dłonie pod moją koszulkę odepchnęłam go z całej siły i spoliczkowałam. 
  - Co ty robisz?! - krzyknęłam marszcząc mocno brwi.
  - Sprawdzam cię. I według mnie nie masz się czym martwić - odparł z głupkowatym uśmiechem i pomasował się po swoim policzku. Ja zaś pokręciłam pobłażliwie głową i skarciłam go wzrokiem. 
  - Głupi jesteś, wiesz? - prychnęłam cicho. 
  - Zawsze do usług. - Cmoknął mnie w czoło i wyszedł z sypialni.
Po paru minutach gapienia się w pustą już butelkę zrobiłam to samo.
Zauważywszy Slasha na kanapie podeszłam do niego szybkim krokiem i usiadłam na jego kolanach. 
  - Coś się stało? - spytał wypuszczając z buzi dym. Pokiwałam przecząco głową i uniosłam jeden kącik ust do góry. Hudson jakby nie do końca pewien zmierzył mnie podejrzliwym wzrokiem, na co ja westchnęłam głośno i zaraz potem namiętnie go pocałowałam. Gitarzysta momentalnie chwycił mnie za podbródek i naparł na moje usta jeszcze mocniej. 
W jego wykonaniu podobało mi się to zdecydowanie najbardziej.
Uf?






Julia:

     Wiedziałam, że wszystko wymyka się spod kontroli. Rozbijane butelki, krzyki, cholernie głośna muzyka. Z obrzydzeniem patrzyłam jak po moim mieszkaniu chodzą półnagie panienki. Do kibla nawet nie dało się wejść, bo w wannie, na pralce i na podłodze pieprzyły się ledwo mi znane pary. Jak to szło? Przynajmniej przyjdą ci, których zaprosimy, a nie pół jebanego miasta?
Sama byłam wstawiona, ale tak czy inaczej nie potrafiłam nie zwracać uwagi na ten cały bajzel. Stałam się przez to jeszcze bardziej nabuzowana niż zwykle. Wystarczyło, żeby jakaś osoba przez przypadek na mnie wpadła bądź szturchnęła, a dostawałam szału.
      W głośnikach leciało It's So Easy, jadowity kawałek, który jak najbardziej mi się podobał. Chwyciłam za butelkę jakiegoś chujostwa zajeżdżającego siarką i usiadłam w kącie sypialni przy zaćpanym Stradlinie.
  - Berry wie? - zapytałam, ale bez większego zainteresowania.
Szczerze? Miałam w tym momencie gdzieś, że mój przyjaciel mimo odwyku nadal ćpa. 
  - Nie. Nie wiem. Chuj z tym - wymamrotał, prawieże nieprzytomny. Kiwnęłam głową w geście zrozumienia.
Kolejny odgłos roztrzaskującego się szkła. Aż sama nabrałam ochoty żeby coś rozwalić. Zerknęłam na butelkę, w której znajdowała się już resztka alkoholu. Dopiłam ją paroma łykami i czekając aż mrowienie w głowie ustanie choć na chwilkę, cisnęłam butelką w przeciwległą ścianę. Brunet zaczął śmiać się jak głupi do sera. Spojrzałam na niego pytająco. Nic, śmiał się dalej. A potem położył się na podłodze i mamrocząc coś pod nosem próbował chyba zasnąć. Dobranoc.
Podniosłam się z podłogi i chwiejnym krokiem ruszyłam z powrotem do salonu. Wzrokiem odszukałam Rudego, który odpowiadał teraz na pytania jakichś małolat. Bez zastanowienia podeszłam do nich i odpychając te które stały najbliżej niego przyssałam się do ust chłopaka. Nie zaprzestając z lekka wulgarnego pocałunku, który bazował raczej na zasadzie 'połykania się' pokazałam tym laskom środkowe palce. Zdenerwowane rzuciły parę wyzwisk pod moim adresem i dość szybko się wycofały. Axl tymczasem chwycił za moje pośladki i zaczął przesuwać nas w stronę sypialni.
  - Wypierdalać - warknął do jakiejś dwójki odrywając się na chwilę ode mnie i kiedy zostaliśmy sami (nie licząc Izziego, który i tak nie wiedział co się wokół niego dzieje) popchnął mnie na łóżko. Podczas gdy on szukał po kieszeniach gumki, ja zdążyłam odpiąć już parę guzików swojej koszuli. W momencie zrobiło mi się gorąco i chciałam żeby zajął się mną jak najszybciej.
Tylko że kurwa w ostatniej chwili do pomieszczenia wpadł Slash i oznajmił, że przyszły gliny. Przeklęłam głośno podnosząc się z łóżka i nawet się nie zapinając ruszyłam wściekła do drzwi, gdzie zrobiło się spore zamieszanie. Wszyscy widząc co się święci postanowili po prostu spierdolić.
  - Słucham? - rzuciłam niezbyt przyjemnym tonem do policjanta.
 - Pani tutaj mieszka? - spytał uwieszając wzrok na moim biuście. Od razu poprawiłam koszulę, a ten spuścił głowę nieco w dół i zrobił się na twarzy czerwony.
  - Tak - odpowiedziałam na wcześniejsze pytanie.
  - Jest stanowczo za głośno, sąsiedzi się skarżą - zaczął ten drugi.
Wtedy też jak na złość z mieszkania wyszedł jakiś kompletnie naprany gościu. Oczy jak spodki, tego nie dało się nie zauważyć. Spojrzałam porozumiewawczo na Rose'a, który stał nieco dalej. Szybko przytaknął głową i ruszył ostrzegać wszystkich żeby schowali wszelkie dragi.
  - Tak... Może ciut za głośno - mruknęłam starając się ukryć swoje przerażenie. - Czyli wyproszę towarzystwo, przyciszę muzykę i wszystko będzie grać? - Chciałam się upewnić.
  - Posiadacie narkotyki - raczej stwierdził niż zapytał jeden z nich. Cholera, zaczęłam panikować.
  - Nic mi o tym nie wiadomo. Nie mam kontroli nad każdym, kto tutaj przyszedł. - Starałam się brzmieć jak na pewną siebie. Ale chyba mi to nie wychodziło. Język plątał mi się niesamowicie. Zaczęłam się najzwyczajniej w świecie jąkać.
  - Zobaczymy - odezwał się patrząc na mnie podejrzliwie, po czym oboje weszli do środka. Wszyscy jak na zawołanie rzucili się do wyjścia. Widziałam nawet jak dwóch kolesi wyskakuje przez balkon. Uhm, powodzenia.
  - Poradzicie sobie? - Przede mną stanęła Kamila. Nie byłam głupia, żeby się nie zorientować, że razem ze Slashem chcą jak najszybciej się stąd ulotnić.
  - Ta. - Skłamałam i posłałam jej blady uśmiech. Poklepała mnie jeszcze po ramieniu i razem z Hudsonem wyszła z mieszkania. Następnie zauważyłam zrozpaczoną Berry, która ciągnęła półprzytomnego Stradlina za ręce. Po tym to już w ogóle było widać w jakim jest stanie. Korzystając z okazji, że policjanci przeszukują salon pomogłam brunetce podnieść chłopaka i prosząc jeszcze jakiegoś kolesia o pomoc zaprowadziłam ich do drzwi.
W salonie zaczęła się natomiast jakaś ostra wymiana zdań.
Jezu, McKagan...
  - Gdzie z tymi jebanymi łapskami?! Zaraz odleję się na twoje buty jak mnie nie puścisz złamasie! - krzyczał pod wpływem upojenia szarpiąc się z policjantem.
  - Bierzemy go na odsiadkę. - Funkcjonariusz zwrócił się do tego drugiego. Jęknęłam żałośnie.
  - Panowie, kolega jest tylko pijany! Nic nie brał - zapewniłam starając się jakoś pomóc temu alkoholikowi.
  - Za obrazę funkcjonariusza też karzemy. Posiedzisz kolego dobę o suchym pysku w celi to ci się odechce pyskówek - prychnął do Duffa i skuwając mu ręce popchnął go do wyjścia. Bądź co bądź basista był chyba dla nas wszystkich wybawieniem. Z pijanym i agresywnym dryblasem mogli sobie poradzić jedynie we dwóch, więc o dalszym przeszukiwaniu nie było mowy. I dobrze. Pieprzony Adler jak gdyby nigdy nic palił sobie jointa na kanapie.
     W mieszkaniu zrobiło się praktycznie pusto. Zostałam tylko ja, Axl, Steven i parę kolesi, którzy zaliczyli tak zwany zgon. Odetchnęłam z ulgą opadając na kanapę. Świetnie. I tak miałam już dość tej imprezy. Za chwilę wyproszę ostatnie towarzystwo i zostaniemy z Rudym sami.
Ta, tak mi się przynajmniej wydawało.
Może pięć minut później w mieszkaniu zjawił się właściciel... Po jego minie wiedziałam, że nie szykuje się nic dobrego.
  - Pół godziny na spakowanie się - odparł szorstko i takim też spojrzeniem nas potraktował.
  - Jakie pół godziny? Nie może nas pan wyrzucić! - Zaprotestowałam wstając na równe nogi.
  - Mogę. Jest koniec miesiąca. Jeszcze pani nie płaciła. No już, wynocha. - Na te słowa kompletnie się załamałam.
Nie hamując już nawet łez złości pakowałam do walizki wszystko co wlezie. Miałam w końcu jebane pół godziny. W tym czasie tamci zdążyli się już zmyć. Byłam tylko ja, Rudy i jebany facet w swetrze w norweskie wzory.
  - Wszystko spakowane? - zapytał, na co ja pociągając nosem i wycierając ręką mokre policzki przytaknęłam głową. - No to już, wychodźcie.
Widziałam jak Axl zaciska pięści, ale szybko chwyciłam go za rękę i wyprowadziłam na klatkę. Z walizkami w rękach zeszliśmy schodami na sam dół i wyszliśmy na zewnątrz. Chłodny wiatr zdołał nieco ostudzić moje emocje, pozwolił się uspokoić, zebrać myśli. Ale trwało to zaledwie krótką chwilę. 
  - To twoja pieprzona wina! - wrzasnęłam upuszczając swoją walizkę, po czym zaczęłam walić go pięściami po torsie.
  - Jaka kurwa moja wina?! - warknął popychając mnie do tyłu.
  - Przez ciebie cały czas podpadaliśmy temu jebanemu facetowi! To był twój pomysł, żeby zrobić u nas imprezę! Nie zapytałeś mnie nawet o zgodę! Masz w dupie moje zdanie! W dupie! - krzyczałam i tym razem to ja popchnęłam go z całej siły. Rose marszcząc mocno brwi i zaciskając szczękę złapał mnie za rękę i zaczął ją wykręcać. Pisnęłam z bólu i wybuchnęłam płaczem. Puścił mnie po około minucie, a ja opadłam na brudny chodnik wyjąc jak pojebana.
  - Jesteś chujem - rzuciłam przez płacz będąc gotowa na kolejny atak z jego strony. Ku mojemu zdziwieniu usiadł jednak obok mnie i schował twarz w dłoniach, głośno przy tym oddychając.
Kolejne minuty spędziliśmy w ciszy, nic się do siebie nie odzywając.
  - Wracamy do Hell House - odezwał się nagle, wstał i chwycił za obie nasze walizki. Nie protestowałam. Było mi zbyt zimno, żeby strzelać focha i siedzieć na tym pieprzonym chodniku ze swoją urażoną dumą.
W milczeniu udaliśmy się do rudery, której szczerze nienawidziłam. Jak widać... Byłam na razie na nią skazana.
        Pierwszy raz w życiu zaczęłam się bać, że... pieprzone Los Angeles i cały ten nasz styl życia mnie zniszczy. Wyssie ze mnie wszelkie siły. Nie było już tak beztrosko jak na początku. Broniłam się, próbowałam chronić, ale ja chyba rzeczywiście stałam się częścią tej hołoty.
  - Welcome to the Sunset Strip - wybełkotałam nawet nie wiedzieć czemu do jakiejś gówniary, która z przerażeniem w oczach rozglądała się po okolicy. Autobus, z którego wysiadła odjechał, a ona zacisnęła nerwowo dłoń na swojej torbie.
Nowy pokarm dla hien. Będziesz z dnia na dzień niszczona, skarbie. Ale spoko. Do wszystkiego da się przyzwyczaić.
Ja się przyzwyczaiłam. A byłam taka sama jak ty.








Podsumowanie i informacja

The end, proszę państwa!

Przyznam się bez bicia, że ostatnie rozdziały pisałam na siłę. Kompletnie nie sprawiało mi to przyjemności, więc jeśli dało się to odczuć, przepraszam.  
Pierwszy rozdział kolejnego opowiadania (które przypominam - jest kontynuacją tego) już dawno napisany. I dodam, że nie mogę się już doczekać kiedy zacznę pisać kolejne. Chcę prawdziwych brudnych lat 80', chcę motta 'sex, drugs & rock n' roll'! Ale co z tego wyjdzie? Zobaczymy...
Od razu informuję, że pierwszego rozdziału możecie spodziewać się za tydzień lub dwa. Będę jeszcze w między czasie kończyć poprawianie starych rozdziałów, pakowania ich do zakładki 'Welcome to the Sunset Strip' i zacznę zmieniać wygląd bloga. O tak, żeby dodać świeżości. 
A wracając jeszcze do tego rozdziału... Byłabym ogromnie wdzięczna, za komentarz napisany przez każdego, kto czytał to opowiadanie. Takie podsumowanie, hm? I niech będą one szczere. Jeżeli uważacie, że całe to opowiadanie to gówno - napiszcie tak. Chcę po prostu znać waszą opinię. 

Ps: Życzę udanego roku szkolnego! Jakoś przetrwamy, nie? ;) 

18 komentarzy:

  1. Łał, Julia. Ktoś już Ci mówił, ze jesteś pieprzonym geniuszem?
    W sumie, to nie wiedziałam czego się spodziewać po ostatnim rozdziale, ale pozytywnie mnie zaskoczyłaś. Z rozdziału na rozdział pisałaś coraz lepiej, więc kolejne opowiadanie nie ma wyjścia i musi być świetne :| Nie mogę się go doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na twój blog natknęłam się, gdy było 8 rozdziałów. Stwierdziłam, że to strasznie dużo i nie chce mi się nadrabiać, ale jednak zaczęłam czytać. Momentalnie się wciągnęłam i przeczytałam wszystko. Ciągle odświeżałam twojego aska z nadzieją na kolejny rozdział :) Welcome to the Sunset Strip to jedyny blog, jaki czytam, wiec czuj się wyróżniona :D Nie będę ci tu słodzić, ale powiem tylko, że naprawdę przeczytałam w życiu wiele książek, ale i tak najbardziej czekam na Twoją :) Blog jest cudowny, a Julie jest okropnie do mnie podobna z charakteru, co pozwala mi jeszcze bardziej wczuć się w opowiadanie. Cóż, pozostaje mi dodać, że nie mogę się doczekać kontunuacji oraz podziękować Ci za to, co do tej pory przeczytałam. Życzę powodzenia w pisaniu i wydania wielu zajebistych książek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja.uważam że był ciekawy i fajny xd
    Ale ten rozdział mi się podoba :)
    Z niecierpliwością czekam na ''nowość'' xd
    Podoba mi się coraz bardziej ta zmiana :). Te brudne lata 80, ten syf na ulicach, cpuny, wszędzie pijani ludzie, pieprzące się pary. No sorry nie umiem pisać xd
    Ale czekam xd
    I dziękuję ci za to opowiadanie, pisałaś je z sercem i nam je ofiarowałaś <3 :*
    Dziękuję za uwagę i pozdrawiam :*
    Twoja fanka
    Julka

    OdpowiedzUsuń
  4. To całe opowiadanie przyprawiało mnie o dreszcze. Naprawdę wiele podobnych rzeczy czytałam ale to było jedno z najlepszych. Nie mogę się doczekać kolejnych części!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo przyjemnie czytało się Twoje opowiadanie. Czekam na następne. Pamiętam jeszcze jak przypadkiem natrafiłam tego bloga :)
    Ps. Świetne zakończenie, ale szkoda, że takie krótkie...

    OdpowiedzUsuń
  6. No to ja Ci teraz powiem tak. Uważam, że całe to opowiadanie było kurewsko dobre. Po prostu wyjebiste! Każdy rozdział, bez wyjątku. I przechodzę do treści...
    Mam ochotę przypierdolić Izzy'emu i to konkretnie. Za to, że zaćpał, a miał tego nie robić. O Axlu już nie wspomnę. Co za kretyn! Nie, no po prostu NIE. Przez niego wyrzucili ich z mieszkania. Chociaż, jakby się uprzeć, to możnaby znaleźć dobre strony sytuacji. No dajmy na to, wszyscy będą znowu w Hellu, jak rodzina. Dobra, to jest chyba jedyna zaleta.
    Stevena mam ochotę mocno przytulić :D Aww, to jest takie słodkie... ja wiedziałam, po prostu wiedziałam, że Adler zakocha się w Natalie. Pasują do siebie. Mam nadzieję, że nie będzie się ciećkał i wyzna jej miłość, a potem będą szczęśliwą parką :')) No chyba, że ona tego nie odwzajemni, albo ta wredna ciotka się bęzie wpierdalać. W pierwszym przypadku jeszcze raz przytulę Stevena, a w drugim po prostu zakopię sukę, o! XDD
    Hyhyh, biedny Saulie nie mógł napić się Danielsa w spokoju... XDDDD To byłi naprawdę dobre, jak on się tak co chwilę wkurzał :D I takie kochane <3 On to ma szczęście, że jest z Kamilą, która go tak kocha. Jak Nikki zaczął ją całować, to aż się we mnie zagotowało, ale na szczęście do niczego nie doszło, a chłopak miał dobre intencje. Inaczej dostałby po łapach.
    Co do Duffa... z jednej strony zirytował mnie tym, że się schlał, ale wybaczę mu, ponieważ uratował towarzystwo. Uff... jak przyjechała policja, to było naprawdę gorąco. Na szczęście nie narobili sobie aż takich problemów z prawem. No ale Julia straciła mieszkanie. Na jej miejscu też obwiniałabym rudego, bo to on doprowadził sprawę do takiego stanu. Widocznie tak musiało być
    Gunsi wydali płytę, niedługo zasłyną i zbiją kasę, a wtedy nieśmiertelną ruderę będzie można zamienić na coś większego. Wszystko przed naszymi bohaterami ;))
    Podsumowując - dziękuję Ci za wspaniałe czasy z 'Welcome To The Sunset Strip' i niecierpliwie czekam na kontynuację!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  7. Powiem szczerze że rozdział wyszedł ci zajebiscie, nie mogę uwierzyć w to że pisalas go na siłę ;-; Czytam twoje opowiadanie od praktycznie początku i jestem że tak powiem wierną fanką ;D od początku jestem tb zachwycona i jaram się jak dodajesz kolejny rozdział xdd tak więc podsumowując kolejne opowiadanie bd czytać zapewne z jeszcze większym zaciekawieniem więc nie powinnaś w sb wątpić jesteś geniuszem normalnie kocham cię i masz pisać dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Opowiadanie jest, a raczej było zajebiste. Kiedy tu trafiłam było już duuużo rozdziałów, ale po przeczytaniu początku, stwierdziłam, że jest extra i tak dotrwałam do końca. Wszystkie emocje przeżywane przez bohaterów, ja przeżywałam w domu, przed komputerem.
    Dlaczego Izzy ćpa? Przecież odwyk, Berry... UGH!
    Axl i Julia- ten wątek uwielbiałam najbardziej. I chcę, aby wszystko było z nimi dobrze.
    Rozwalił mnie Slash z Jackusiem... :3
    Adlerek popalający jointa... Duff zabrany na policję. Poradzi sobie.
    Nikki... Uwielbiam go, ale czytam opowiadanie, w którym jest strasznym chujem...
    Też kurde miał pomysł... Sprawdzić, czy Kamila kocha Hudsona... Pfff...
    Tylko dlaczego wyrzucili ich z mieszkania? Szkoda...
    Reasumując: Kocham to opowiadanie <3
    Dobra... W związku z tym, że mam problemy z wyrażaniem własnej opinii, to ja kończę... Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne opowiadanie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uh, wybacz mi! To okropne opóźnienie z przeczytaniem dwóch ostatnich rozdziałów, a właściwie tego 47. No nie było mnie :( Ale jestem! I przybywam, by jak zwykle napisać popierdolony komentarz! Hihi.
    Julie i Axl, uwielbiam ich, kocham, i w ogóle wszystko co się da, ale w tym momencie chyba się powtarzam xD No cudni są! Znaczy hm... Taka parka z pazurem. Oboje mają niezłe charakterki. I za to ich uwielbiam no! Ta akcja w studio... Kurde, Rose trochę dupek, no. Znaczy z tym, że zadzwoni po kogoś innego, phi. Ale Julie mu uległa. W sumie... każdy by uległ xD
    I jak już jestem przy tej parce... Słabo, że ich wywalili z mieszkania. Znaczy no... W Hellu jest ta atmosferka, choć fajnie mieć swój kącik. Chociaż gdyby się tak zastanowić, to owo mieszkanie przestało być takim.. azylem dla Julii. Rose się troszkę rozpuścił. Rozpuścił, jak dziadowski bicz, o! Takie powiedzonko chyba jest, nie? xD
    W każdym razie... ciekawie wyszło. I coraz bardziej nie mogę się doczekać kontynuacji!
    No nie, znów Jason. Kurde, kurde, kurde. Jak ten facet mnie wkurwia. Niech bierze co mu dają i zaciągnie Lauren do łóżka i już! Myśli, że co, że Camille na Porshe poleci?! (ja bym poleciała, kurde no... Taka stara 911 uhuhu *.*). Ale Kamila nie poleci, halo. Ma Slasha ♥ Też ich razem uwielbiam!
    Żal i szkoda mi Berry. I ciekawa jestem, jakie zmiany miała na myśli. Bo raczej nie takie jakie miał Stradlin... W każdym razie, nie mogę się doczekać, aż to się wyjaśni. Bo wyjaśni, nie?
    I Nat! Kurde, miałam nadzieję, że mała siostrzyczka Adlera się pojawi. I była! Kurde, ta jej ciotka jest do dupy. Gr. Dobrze, że ma Stevena. Nie przy sobie, ale ma. Taka świadomość chyba podnosi na duchu, o tak. A Kudłata Klata jakie zwierzenia! Nie, nie , to nie były zwierzenia. Jakie... przemyślenia! Wnioski! On ją kocha! Nie jak siostrę! Tak! Podoba mi się! UHU! ♥
    No, mam nadzieję, że niedługo się pojawi prolog, czy tam pierwszy rozdział! Kocham Twój styl pisania <3
    Życzę weny!

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
  10. Podsumowanie, więc w ogóle nie spodziewałam się, że będzie to ostatni rozdział. Było to pierwsze opowiadanie, na którego rozdziały czekałam, które pierwszy raz skomentowałam i było to jedno z najlepszych jakie kiedykolwiek czytałam. Pamiętam jak przeżywałam niektóre rozdziały. Nie mogę się doczekać kontynuacji, jestem bardzo ciekawa czy będzie to kontynuacja z tymi samymi bohaterami (Julie, Camilla) czy też zmienią się oni na kogoś innego np. na tą dziewczynę z ostatniej sceny.
    Życzę weny i wstawiaj szybko :)
    Przepraszam za tak dupny komentarz, ale nigdy nie umiałam ich pisać, a do tego jestem straszenie zmęczona, więc you know.

    OdpowiedzUsuń
  11. Całe opowiadanie było super! Masz mega talent, ale szkoda, że postanowiłaś zakończyć opowiadanie teraz. W każdym razie nie rozpisując się za bardzo czekam na następne twoje opowiadania! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj, Rocket Queen. ;)
    To opowiadanie było naprawdę świetne! Wiedziałam to już od pierwszego rozdziału.
    Kiedy tu trafiłam, było już trochę rozdziałów. Potrafiłam czytać godzinami bez przerwy. Naprawdę!
    A kiedy skończyłam czytać to, co było już zamieszczone, czekałam z niecierpliwością na kolejne części.
    Strasznie intrygowała mnie relacja Axl- Julie. Wiedziałam, że w końcu do siebie wrócę.

    Ogólnie mówiąc, podobało mi się jak wykreowałaś charaktery postaci. Zwłaszcza Izzy i Slash.. Byli tacy prawdziwi.

    No i co tu dużo pisać; cała akcja była bardzo ciekawa. Wiedz, że to opowiadanie było moim ulubionym.
    No i ten... Jestem pewna, że kolejne będzie równie dobre. ;)

    Ps. Nie umiem pisać komentarzy, przepraszam. :\

    ~ Alice

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam na coś takiego... nowiuśkiego XDD
    http://gunsnrosesdreams.blogspot.com/2014/09/its-so-easy-rozdzia-1-randka-w-ciemno.html

    OdpowiedzUsuń
  14. W końcu nowy, do dupy, ale nowy... Zapraszam na rozdział 27 :)
    http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/2014/09/rozdzia-27.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Kochana, ja dopiero teraz. Wybacz mi, ale szkoła... Tak przynajmniej się wytłumaczę. Jest dopiero początek roku szkolnego, a ja już miałam dwie diagnozy. Super. Dobra, ale koniec o mnie i tych jękach, czas na coś zajebistego! A mianowicie Twoje opowiadanie! Cały dorobek artystyczny, wszystko to co wyszło z Twych boskich rączek jest wspaniałe! Wiadomo, czasami pojawiały się jakieś drobniutkie błędy, gafy, ale to nie liczy się w porównaniu do Twojego stylu pisania, pomysłowości. Wykreowałaś wspaniałe postacie, które szczerze mnie zauroczyły. Żyją w zasadzie "Sex, drugs and Rock N' Roll" za co je kocham. Ogólnie wielbię pisane przez Ciebie opowiadanie. Jest takie... Gunsowe. Ale takie na prawdę Gunsowe. Takie jak powinno być. Niemal perfekcyjne! :)
    Dzisiaj przeczytałam sobie kilka rozdziałów, tych, które miałaś na początku. Utrwaliłam sobie fabułę i uświadomiłam zarazem ile się wydarzyło. Tyle zdarzeń, radosnych, ale i smutnych. Były narkotyki, zdrady, miłostki, romanse. No bomba! Nie mogłabym sobie nic lepszego wyśnić!
    Z całego serducha pragnę podziękować za trud jaki włożyłaś w tego bloga kochana, abyśmy my, czytelnicy mogli zachwycać się Twoim dziełem. Za każdy rozdział, każdego bohatera, za wszystko! Osobiście jeszcze pragnę Ci podziękować za to, że jesteś. Kochana, znamy się już całkiem sporo i muszę przyznać, że Cię pokochałam jak taką wirtualną siostrę. To w sumie dziwne, bo w realu się nie znamy, a czuję z Tobą jakąś taką więź. Swoją drogą, to musimy zmienić, to, że się nie widziałyśmy! Już niedługo na Slashu! Widzimy się w Krakowie i nie ma żadnego ale! :)

    A teraz jeszcze na koniec kilka słów o dalszej części opowiadania. Powiem tak. Nie mogę się doczekać. Kiedy piszesz, że będzie to typowe "sex, drugs, rock n' roll", wierzę Ci na słowo. Oczami wyobraźni widzę taki świat. Nie mogę się już doczekać! Także pisz, pisz, pisz!


    Love,
    Chelle ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. nie takiego zakończenia chyba się spodziewałam... ale opowiadanie ogólnie bardzo dobrze mi się czytało, czekałam na nowe rozdziały. trzymam kciuki za to następne :)]

    OdpowiedzUsuń
  17. Z góry przepraszam ze dopiero teraz pisze ale na prawde te opowiadanie było wspaniałe i nie wymagało żadnej korekty ! Obiecuje ze kolejne opowiadanie bede czesciej komentowac choc to na prawde trudne bo czytanie twojej tworczosci mnie wciaga tak ze jestem zbyt leniwa na pisanie komentarzy super by bylo gdyby wydali tomik z twoimi opowiadaniami albo serial albo jedno i drugie jednym slowem twoja historia fanfiction przemawia do mnie jest taka prawdziwa i szczera

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń