poniedziałek, 22 września 2014

Wake up... time to die! [1]






~Z perspektywy Julie~  


     Hej, czy posiadanie w sypialni czarnego sufitu i czarnych ścian jest w zupełności normalne? Obawiam się, że nie. Mimo wszystko im dłużej przebywałam w tym, mogłoby się rzec, depresyjnie urządzonym wnętrzu, tym bardziej zdawało mi się do niego przekonywać. Ostatnio lubiłam marnować godziny na leżeniu i wpatrywaniu się w sufit. Kiedy tylko byłam tu sama napawałam się ciszą i próbowałam zebrać myśli. Ale jeśli tylko miałam taką ochotę, mogłam nie myśleć wcale. Wyłączałam się. Nie musiałam zamykać oczu, bo przecież miałam... czarne ściany.
    Tego dnia kompletnie nie wiedziałam czego chcę. Na pewno nie było to leżenie z wzrokiem wbitym w czarny jak dupa sufit. 
Jeszcze wczoraj rano z całkiem dobrym humorem planowałam wybrać się na koncert chłopców w The Roxy. Gunsi raczej rzadko dawali teraz koncerty w lokalnych klubach, ale na specjalne życzenie właściciela, który był ich dobrym znajomym, postanowili zagrać. Pamięcią sięgnęłam do czasów sprzed dwóch lat kiedy chłopcy zabiegali o jakikolwiek występ w którymś z klubów. Dzisiaj to wszyscy zabiegali o nich. Wiedziałam, że dużo osiągną. I wiem, że osiągną jeszcze więcej. 
Potrafili skopać tyłek każdemu kto stanął na ich drodze. Nie liczyło się prawo czy jakieś zasady. Waliła ich kultura, chrzanili poprawne zachowanie. Swoją ordynarnością imponowali wielu ludziom, szczególnie gówniarzom. I nie dziwiłam im się. Mnie samą te sukinsyny intrygowały. Choć znałam ich ponad dwa lata i wiedziałam, że to w pewnym sensie tylko sieroty, niepotrafiące wykonać najprostszej czynności. Byli jak kapryśne bachory, które nic nie potrafi zadowolić. A mimo wszystko ich kochałam. Demoralizowałam się razem z nimi i było mi z tym najzwyczajniej w świecie dobrze. Przecież nikt mnie do niczego nie zmuszał, prawda?
      Podniosłam się z miękkiej pościeli i ruszyłam do kuchni, gdzie z lodówki wyciągnęłam puszkę piwa. Ze swoją zdobyczą udałam się do salonu. Delektując się gorzkim smakiem obecnie mojego ulubionego napoju skakałam po kanałach telewizyjnych. Nuda, nuda, nuda... Wreszcie zostawiłam na jakimś dennym serialu.  I tak nie mogłam znaleźć niczego ciekawszego. Niestety świat nie miał jeszcze okazji podziwiać Pameli Anderson w Baywatch.
     Kiedy byłam przy opróżnianiu trzeciej puszki zerknęłam mimowolnie na zegarek. Koncert trwał już dobre piętnaście minut. Tak, tak, liczyłam z dwudziestominutowym opóźnieniem. Szczerze powiedziawszy miałam dość patrzenia jak laska po raz setny zdradza swojego męża z pięćdziesiątym kochankiem, więc migiem wyłączyłam telewizor i poczłapałam do swojej szafy. Wyciągnęłam z niej jakąś kieckę, potargane rajstopy i dżinsową kurtkę. Przed lustrem też nie chciało mi się za długo ślęczeć. Zrobiłam więc makijaż na szybko, a włosy pozostawiłam w lekkim nieładzie artystycznym.




    Szpilki jak zwykle walały się gdzieś przy drzwiach. Rudy często się o nie potykał, za co oczywiście mi się obrywało. Wydzierał się na mnie za to praktycznie codziennie, a ja i tak wolałam robić mu na złość. 
Ale wczoraj to ja się wydzierałam. Miałam zwyczajnie dosyć tego, że kiedy miał zepsuty humor zawsze wyżywał się na mnie. Czepiał się wtedy każdej, nawet najmniejszej rzeczy. Istna paranoja.
Dlatego powiedziałam mu, że chcę odpocząć od jego kurewsko irytującej osoby i żeby najlepiej spierdalał. 
I spierdolił. 
Nie chcę myśleć u kogo nocował. Ważne, że mogłam chociaż odrobinę odpocząć. 
Dzisiaj też nie wrócił. Miałam to w sumie gdzieś.
      Gotowa wyszłam z mieszkania i zamykając jeszcze drzwi na klucz ruszyłam do windy. Dwanaście pięter w dół i byłam przy wyjściu. 
Dzielnica była całkiem ładna. Nie kręciło się tu tyle łachów ile na Sunset Strip, które bądź co bądź znajdowało się tylko parę przecznic stąd. Mijając się z pierwszą prostytutką od razu wiedziałam, że jestem już w tych stronach. Dzisiejszego wieczoru kręciło się tu naprawdę mnóstwo panien lekkiego obyczaju, ćpunów i pijanego towarzystwa. 
      Wyobraź sobie... 
Idziesz późnym wieczorem ulicą, oświetloną gdzieniegdzie przez latarnie. Odwracasz głowę w bok. Widzisz jak w jednej z uliczek pewien koleś pieprzy laskę pod ścianą. Odrzucający widok, nie? Po jej odgłosach nawet nie wiesz czy ma na to ochotę. Nie zatrzymujesz się przy nich. Idziesz dalej. Spoglądasz w drugą stronę. Pod jednym z klubów stoi grupka długowłosych facetów w towarzystwie seksownych panienek. Śmieją się, wymieniają sprośnymi żartami. Nawet nie zwracają uwagi na chłopaka, który leży bezwładnie obok nich pod ścianą. Przy nim strzykawki, na rękach zaciśnięty pasek. Ruszasz dalej. Drogę zastawia ci pijany koleś. Wyższy i silniejszy od ciebie. Chce wiadomego. Szarpiesz się z nim. Potem uciekasz. 
Welcome to the jungle, huh? 
Na mnie takie sytuacje nie robiły już żadnego większego wrażenia. Naprawdę. 
Bardziej skupiałam się teraz na swoich butach, które zaczęły mnie cholernie uwierać w stopy. Skarby, dlaczego mi to teraz robicie, ugh? Kiedy myślałam, że zaraz będę musiała leźć na boso moim oczom ukazał się wreszcie rozświetlony baner The Roxy. Muzyka dudniła już zresztą dobry kawałek stąd. 
Przed klubem ludzie, którzy nie mieli biletów próbowali zobaczyć coś przez okna bądź wykłócali się z jakimś łysym karkiem pilnującym wejścia. Ja zwinęłam pierwszy lepszy bilet z komody, więc weszłam do środka bez żadnego problemu. Nie miałam jednak zamiaru przeciskać się pod samą scenę. Usiadłam przy barze i zawoławszy barmana zamówiłam szklaneczkę Jima Beam'a.
Sącząc powoli alkohol, spoglądałam co trochę na scenę. Rose był w swoim żywiole, a publiczność zdawała się być nim zahipnotyzowana. Mógł robić z nimi co chce. 
Przy solówce Slasha sama mimowolnie przymknęłam oczy, a wzdłuż mojego kręgosłupa przeszły cholernie przyjemne ciarki.
Nie przyznawałam się do tego, ale byłam kurewsko dumna z faktu, że jestem przyjaciółką tych utalentowanych, jakże pożądanych w Los Angeles i nie tylko skurwieli. 
      Pod koniec koncertu kiedy moja szklanka była już prawie pusta ruszyłam do łazienki. Wyciągnęłam z torebki szminkę i stając przed lustrem zaczęłam poprawiać nią usta.
  - Kelly, co ty taka otumaniona? 
Obok mnie stały dwie inne dziewczyny, z czego jedna rzeczywiście wyglądała jak po kopie lepszego towaru.
  - Otumaniona? Otumaniona? Kobieto, ja jestem zakochana! - Westchnęła głośno.
  - W tym wokaliście, tak?
 - On jest... Nie umiem tego opisać. On jest idealny! Gdybym miała takiego faceta robiłabym dla niego wszystko... Wszystko! - Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. 
Oburzone przyjaciółki zmierzyły mnie pogardliwym wzrokiem. 
Machnęłam tylko ręką i wyszłam czym prędzej z łazienki. Przy jednym stoliku udało mi się zauważyć Camille. Podeszłam do niej i nim zdążyła zorientować się, że właśnie koło niej usiadłam cmoknęłam ją na powitanie w policzek. Wtedy jakby się ocknęła i posłała mi ciepły uśmiech. Powędrowałam wzrokiem nieco dalej. Wokół Gunsów krążyło teraz pełno fanów, w tym wiele panienek. Saul nawet podpisywał się jednej na biuście. I wcale nie ukrywał zadowolenia. 
Westchnęłam teatralnie i objęłam przyjaciółkę jedną ręką.
  - Ile razy mam ci powtarzać, że on nawet nie pamięta ich imion? To tylko fanki.
  - Tylko fanki? - Tu wbiła we mnie podirytowany wzrok.
  - Tego nie da się przeskoczyć, wiesz o tym. To są pieprzone gwiazdy rocka. Ale jedna z tych pieprzonych gwiazd straciła dla ciebie głowę. - Puściłam do niej oczko, przez co na jej usta wkradł się uśmiech. 
W tym samym momencie do stolika podszedł Slash.
  - Klubowe koncerty mają jednak to coś - mruknął i z zadowoleniem przyklapnął obok szatynki.
  - Byliście genialni - rzuciła, po czym przytuliła się do, co tu kryć, całkowicie mokrego Hudsona.
Wzrokiem z powrotem podążyłam pod scenę. 
Uwaga, idzie pan idealny. 
Kroczy dumnie przez klub zarzucając przy tym swoimi włosami. Następnie klepie jedną z groupies w tyłek i uśmiecha się triumfalnie! W międzyczasie podpisuje jeszcze parę płyt i w końcu staje przede mną w całej swej okazałości! Czy teraz powinnam uklęknąć przed nim i oznajmić, że zrobiłabym dla niego wszystko?
  - Co, już się stęskniłaś? - Zagadnął posyłając mi przy tym wredny uśmieszek.
  - Pewnie. Nie mogłam z tej tęsknoty usiedzieć na tyłku. - Nie, nie, jaki tam sarkazm. Chłopak już nic nie mówiąc zamówił dwa drinki, z czego jeden postawił przede mną. No to... sięgnęłam po niego, bo dlaczego by nie? Pociągając słomką zerknęłam po chwili na Stradlina, który kompletnie przybity siedział w samym kącie. Za dobrze go znałam by nie wiedzieć, że w takich chwilach ma wręcz uczulenie na zbędne pierdolenie typu 'będzie dobrze', 'jeszcze ci się ułoży'. Jego pociechą były teraz narkotyki. Ta, ponownie wrócił do nałogu. Było mi go żal, ale co ja mogłam? 
  - Chcesz jeszcze? - Axl kiwnął głową na moją pustą szklankę. Pokiwałam przecząco głową. Czułam się już wystarczająco beznadziejnie. Tyle razy powtarzałam sobie żeby nie mieszać alkoholu. A robiłam to zawsze. Moja głowa zrobiła się dziwnie ociężała i zachciało mi się spać. Zerknęłam na rudzielca, który od czasu do czasu stukał paznokciami o blat stołu.
  - Wracam do domu - wymamrotałam przechodząc okrakiem przez jego nogi. Chłopak chwycił za swoją ramoneskę i ruszył za mną. Miałam cichą nadzieję, że dziś już nie będzie mu się chciało na mnie wydzierać. 
      Przez ponad połowę drogi nie odezwał się ani jednym słowem. Ale to była przyjemna cisza, nie odczuwałam żadnego napięcia między nami.
  - Wiesz co, Rose - Zaczęłam nie zważając na to, że plącze mi się język. - Jesteś głupim chujem.
 - A ty głupią pizdą - odparł wzruszając bezradnie ramionami. Zmarszczyłam brwi i otworzyłam w oburzeniu buzię.
  - Nienawidzę cię - fuknęłam szturchając go łokciem w żebra.
 - Miłość i nienawiść zawsze idą ze sobą w parze - odpowiedział ze stoickim spokojem i objął mnie ręką w pasie. Zastanawiając się nad jego słowami oparłam zmęczona głowę o jego ramię. 
      Gdy znaleźliśmy się już w naszym mieszkaniu zrzuciłam szybko szpilki z nóg i powędrowałam do kuchni po wodę i jakieś tabletki.
 - Kurwa, szlak mnie znowu trafi! - Zaśmiałam się słysząc huk. - Wyrzucę te pierdolone buty przez okno, rozumiesz?! - Podszedł do mnie z moimi cudeńkami w dłoni i wymachując nimi przed moim nosem posłał mi mordercze spojrzenie. Przejechałam dłonią po jego czerwonym ze złości policzku i uniosłam jeden kącik ust do góry.
  - Wiesz co? - Westchnęłam. - Chodź się lepiej pieprzyć.

Uspokoił się od razu. 



~*~

Bang! Wróciłam! 
Z pierwszym rozdziałem nowego opowiadania, które PRZYPOMINAM - jest kontynuacją poprzedniego. 
Pewnie jego długość Was raczej nie powala, ale myślę, że zdążę się jeszcze rozkręcić. Choć nie powiem... Krótkie rozdziały pisze się i szybciej, i łatwiej. Whatever. 
Fajerwerek nie ma, WIEM. 
Ale nawet mi chyba na tym nie zależało. Nie umiałam napisać tego rozdziału inaczej. Ale nie zniechęcajcie się, obiecuję, że nie będzie nudno. 
Dodam, że w tym opowiadaniu będę się skupiać głównie na naszych dwóch bohaterkach. Ale luz blues, innych też tu nie zabraknie. Zresztą... na co to zbędne pierdolenie? Pożyjecie, zobaczycie. 
Daaalej... Wygląd bloga. O udręko, ile ja przy nim mieszałam. 
Ale w końcu udało mi się coś wykombinować. I tutaj należą się ogromne podziękowania cudownej Chelle za wykonanie nagłówka.
 I wpadać na jej blogi, bo laska pisze genialnie! 
No to ten, na dziś chyba tyle. 


Buzi! 



15 komentarzy:

  1. No i zajebiście.
    Muszę przyznać, że na początku byłam lekko sceptycznie nastawiona do tego pomysłu na kontynuację Welcome to the Sunset Strip w nowym opowiadaniu, ale spodobało mi się.
    Nie wiem co by tu jeszcze dodać... życzę dużo weny i czekam na ciąg dalszy!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny początek, chociaż faktycznie krótki.
    Napisałaś, że będziesz się bardziej skupiać na Julce i Kamili, ale nie zabraknie tu np. Izzy'ego z Berry? Stevena i Nathalie?
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątki innych bohaterów będą się naturalnie pojawiać, tyle, że rzadziej.

      Usuń
  3. Ach i jeszcze coś! Fajny nowy wygląd bloga;) taki świeży.

    OdpowiedzUsuń
  4. Julia pasuje mi do Izziego XDD

    OdpowiedzUsuń
  5. Osz ty, widzę, że ostatecznie tło nie zostało różowe, hahaha xD
    Widnieje na nim uroczy Jack, jak ładnie. A nagłówek! Woah, zajebisty. Chelle, piona.
    Ale dla Ciebie, droga rakietowa królowo, to taka wielka, OGROMNA piona! Wiesz u Ciebie to jednak zawsze było takie klasyczne Sex, Drugs, Rocn N' Roll. Niby są te romanse, ale wiesz o co m chodzi! Taki niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju klimat, a ja go wprost uwielbiam. Chyba nie muszę wspominać, że kocham Julie i Axla, nie? Więc jak zobaczyłam, że prolog jest z perspektywy tej popierdolonej blondyny, to tak se myślę: "Osz kurwa, ale zajebiście, lecę czytać." Tak było!
    No i te ich kłótnie. Głupie pizdy, głupie chuje, tak, tak czemu mnie to nie dziwi?
    Uwielbiam ich. Jedna z najlepszych par w świecie gunsowych blogów, poważnie.
    Izzy, ty debilu. A to Ci dopiero głupi chuj! Czemu on wrócił do dragów? Nie podoba mi się to, łee. Ale swoją drogą utworzyłaś tym samym nowy wątek. Ciekawa jestem tego ogromnie.
    Slash podpisujący się fanką na cyckach to normalka, zgadzam się w zupełności. A przecież kocha Camille :') Ich również ubóstwiam! W końcu wiesz... Hudson, no <3
    Haha, cóż, czekam na więcej :D
    No i pozdrawiam.

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam Cię Julko ;)
    Od czego by tu zacząć... masz piękny nagłówek! To prawda, że Chelle robi cuda ;D
    Co do treści, rozdział jest krótszy niż dotychczas, co jednak wcale mi nie przeszkadza (może dlatego, że czeka mnie jeszcze dzisiaj nauka na historię i chemię XD).
    Widzę, że nasi bohaterowie nic się nie zmienili. Jedyne nad czym ubolewam, to powrót do nałogu Izzy'ego, ale o tym już wspominałam. Takie to życie bywa okrutne...
    Związek Axla i Julie jest taki... trudno mi znaleźć odpowiednie słowo. Widać, że są sprzeczki, fochy, ale to zasłonka dla miłości, jaką siebie darzą. I to jest najważniejsze. Bardzo bym chciała, żeby u nich i u Slasha i Camille było dużo miłości. Niech będzie burzliwie, ale żeby bylo razem.
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jak będę pisać krótsze rozdziały to będą pojawiać się częściej niż dotychczas. xD Bo mam ten sam problem - szkoła. :v
      I dziękuję ślicznie za komentarz :)

      Usuń
  7. Jak ja się cieszę, że mogę wreszcie przeczytać twój nowy rozdział!! Przez kilka ostatnich dni obsesyjnie sprawdzałam czy już go wstawiłaś xD Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów!

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam wszystkie twoje rozdziały... Tamto opowiadanie było genialne, a liczę, że to będzie jeszcze lepsze... ;-)
    Nadal najbardziej ciekawi mnie wątek Axl-Julia, co nie znaczy, że nie kibicuję bardzo Kamili i Slashowi. Izzy... Przyjacielu.. Co się dzieje?
    Hmmm... Pokój Julii może jest nieco przytłaczający, choć ja bym się tam dobrze czuła... "kłótnia" o szpilki... Piękne... Masz ogromny talent i mimo, iż jest dość krótki, to jest taki przyjemny i lekko się go czyta, a jednocześnie cudownie opisujący wszystko co potrzebne...
    Genialne tło...
    I tak, chcę, abyś mnie nadal informowała...

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak jest, to jest to! Na to kurwa czekałam tyle miesięcy! Nie ma pitolenia, nie ma owijania w bawełnę, jest ROCK N' FUCKIN' ROLL! Uwielbiam Cię za to laska. Wprowadziłaś taki powiew świeżości na bloggera. U Ciebie nie ma zbyt dużo romansów, jest brutalność i muzyka. Czyli te wartości, które u Gunsów były rzeczami pierwszorzędnymi. Cóż ja mogę? Mogę Ci jedynie pogratulować, bo wyszło wspaniale! Kiedy mówiłaś, że będzie ostro, miałaś rację. Aż się micha cieszy, po przeczytaniu takiego rozdziału. Krew w żyłach szybciej płynie, oddech jest cięższy, a mentalnie czujesz się silniejsza. Dziękuję Ci, że tak wspaniale piszesz i wprowadzasz mnie w taki oto stan! Jesteś boska, no ale to raczej oczywiste, bo jesteś GITARZYSTKĄ CHERRY BOMB! OH JEAH! Muszę Ci powiedzieć coś, taką jedną rzecz. Życzę nam, aby Twoje opowiadanie było inspiracją naszego późniejszego życia. *,*

    Love,
    Chelle

    LECEM CZYTAĆ DALEJ, BO SIEM WKREŃCIŁAM XD

    OdpowiedzUsuń
  10. Wybacz, że zaniedbałam początek nowego cudeńka.
    Ale jak to ja...
    Padam więc na kolana i pytam się jaki alkohol sobie życzysz xd
    Rudy jaki pedant się zrobił. Jakoś życie w Hell Housie w smrodzie i brudzie mu nie przeszkadzało a się głupich szpilek czepił.
    Mokry Saul też sensual.
    Izzy biedny ://///
    Pozdrawiam
    Ide nadrabiać bo aż wstyd xddd

    OdpowiedzUsuń
  11. Super sie zaczyna podoba mi sie ze skupisz sie na julie i camille ciekawi mnie co dalej z axl-em i julie w koncu ktora wytrzyma z takim pieknym i chamskim popaprancem..? :D

    OdpowiedzUsuń