czwartek, 21 sierpnia 2014

Welcome to the Sunset Strip - część 47





Julia:


      Zerknęłam na butelkę wódki, którą na siłę wciśnięto mi w dłoń. Później na kierownicę. Następnie w okno. Gdzie można jechać o pierwszej w nocy? Uznałam, że na razie obejdzie się bez pytań. Wszystko mi już jedno. W najgorszym wypadku zostanę wywieziona do lasu, zamordowana i zakopana. Dziewczyno, o czym ty mówisz? Przecież w ostatnim czasie twój nerwowy sposób bycia nie dawał się we znaki. Ba, byłaś miła! 
Zniecierpliwiona zaczęłam stukać paznokciami o szybę. Los Angeles dopiero budziło się do życia. Wszędzie kolorowe banery, pełno ludzi kierujących się w stronę najpopularniejszych klubów, głośna muzyka dochodząca praktycznie z każdego domu. Bynajmniej w tej okolicy. 
  - Daleko jeszcze? - Westchnęłam w końcu. 
  - Jakieś dziesięć minut, może mniej.
Kiwnęłam głową, która mimowolnie zaczęła opadać w dół. Godzinę temu wyszłam z pracy, więc chyba mam prawo być zmęczona. A kiedy człowiek jest zmęczony to ma ochotę iść spać. A kiedy ma ochotę iść spać to idzie spać, a nie daje się namówić na pieprzony wypad nie wiadomo gdzie! 
Spokojnie, trzy głębokie oddechy. Zaraz się wszystko wyjaśni. 
        Po wyżej wspomnianym czasie rzeczywiście dotarliśmy na miejsce. Pod jakieś biuro. To nie tu znajduje się przypadkiem studio nagraniowe chłopaków? Wydawało mi się, że wszystko mają już dopięte na ostatni guzik. Może mam wysłuchać ich utworów i podzielić się swoją opinią? Ale chwila, jaka opinia. Gunsów wali opinia innych. Poza tym dobrze znam wszystkie ich kawałki i doskonale wiedzą, że są według mnie genialne. 
Ziewnęłam głośno i otwierając drzwiczki wyszłam z samochodu. Butelkę postanowiłam zabrać ze sobą, trzebaby ją wreszcie opróżnić.
Obdarzyłam chłopaka pytającym, jak i nieco znudzonym spojrzeniem. 
  - Zaraz ci wszystko wyjaśnię - odparł i chwytając mnie za rękę pociągnął w stronę drzwi wejściowych, a następnie windy. Wjechaliśmy na siódme piętro i udaliśmy się długim, wąskim korytarzem na sam jego koniec. Rudy wyciągnął z kieszeni swoich dżinsów klucze i otworzył drzwi. Tak jak myślałam, studio nagrań. Mój wzrok jednak momentalnie uwiesił się na pięknej czarnej skórzanej kanapie, na której zresztą chwilę później wygodnie sobie leżałam. 
  - Idealna, kupmy taką - mruknęłam podnosząc się do siadu. Tym razem ze zdziwieniem zauważyłam jak wokalista rozkłada na podłodze koc, tuż za tą szybą, gdzie jest miejsce dla zespołu. - Co ty robisz? - zapytałam marszcząc brwi. 
Axl wstał z ziemi i z półuśmiechem stanął w progu. 
  - Wiesz, wczorajszej nocy doznałem olśnienia. 
Hm, ciekawe. Z tego co pamiętam, a pamiętam dość dobrze, całą noc poświęciliśmy na seks. I nie powiem... Było dość ekstremalnie, o czym potwierdzą podrapane plecy tego tu pana. 
  - Chcę zarejestrować na Rocket Queen nagranie seksualne. You know, masz jęczeć, wzdychać, krzyczeć czy co tam ci się żywnie podoba. 
Mina zrzedła mi od razu. 
  - Nie ma mowy - wymamrotałam kręcąc głową i zrobiłam parę kroków w tył. Kiedy jedna z moich dłoni spoczywała już na klamce zobaczyłam jak Rudy robi się na twarzy czerwony i zaciska nerwowo szczękę. Na moje szczęście stał jednak w miejscu. Nawet nie drgnął. 
  - Bo? - Uniósł kącik ust do góry. Nie był to jednak przyjazny uśmiech, czułam, że jest wkurwiony.
  - Nie chcę żeby moje odgłosy znajdowały się na waszej płycie! - Podniosłam głos. Sama nie wiem czemu tak zareagowałam, ale na samą myśl o tym jego "przezajebistym" pomyśle robiło mi się niedobrze. Kim ja niby jestem? 
Okej, okej... Ludzie nie będą wiedzieć, że to ja, ale... Nie ma opcji!
Rose jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywał się we mnie, ale kiedy nic więcej się nie odezwałam kopnął w stojące przed nim krzesło. 
  - W takim razie zadzwonię po kogoś innego - warknął. 
  - Po kogo? - Wytrzeszczyłam oczy. Odechciało mi się spać.
  - Myślisz, że moje znajome striptizerki czy gwiazdy porno nie jęczą lepiej od ciebie? - rzucił z wrednym uśmieszkiem. 
  - I naprawdę to zrobisz? - spytałam nie ukrywając zdenerwowania, ale i smutku.
  - Pewnie. Chcę żeby to znalazło się na płycie to się znajdzie. Myślisz, że co? - Tu podszedł do mnie bliżej. - Że będę rezygnował ze swojej wizji, bo mojej dziewczynie nie chce się bzykać? - Przez ten jego ton miałam ochotę go spoliczkować i szybko stamtąd wybiec. Byłam na niego wściekła, ale nogi tak czy siak kazały mi stać gdzie stoję i nigdzie się stamtąd nie ruszać. Wzięłam parę łyków z butelki i pociągnęłam nosem. 
  - Manipulujesz mną - szepnęłam wbijając wzrok w jego oczy. Oczy, które dobrze wiedziały czego chcą. I jakoś nie za bardzo potrafiłam z tym walczyć. I jakoś nie za bardzo mi się ten fakt podobał.
Popchnęłam go do tyłu, a sama ruszyłam do tej jebanej sali nagraniowej. Rozebrałam się do samej bielizny i odwróciłam się przodem do szyby. Axl majstrował chwilę przy jakichś przyciskach, po czym przymknął drzwiczki i podszedł do mnie z cwaniackim uśmiechem. Nie odwzajemniłam go zupełnie. Mój był raczej słaby i wymuszony.
  - Nie przesadzajmy. To nic wielkiego. - Przejechał dłonią po moim policzku i odgarnął kosmyk włosów za ucho. Zaraz potem sięgnął po mikrofon i położył go obok koca, na którym po chwili oboje już leżeliśmy. 
         Z początku... Nie szło nam za dobrze. Kurwa, byłam najzwyczajniej w świecie spięta!
  - Dawaj mała! Nie udawaj! Postaraj się! - mruczał przyspieszając tempo.  
Szykowała się pracowita noc...








Kamila:



       Szturchnęłam z całej siły Slasha w bok, ale on i cała reszta najwyraźniej nie zamierzali kryć swojego rozbawienia. Uśmiechnęłam się przepraszająco do zażenowanej blondynki, która momentalnie spuściła głowę w dół i głośno westchnęła.
  - Dobre, dobre. A tak właściwie, kiedy to zrobiliście? - zapytał Steven jeszcze bardziej rozwalając się na kanapie. 
  - Tej nocy - odparł obojętnie Axl, po czym spojrzał z wyczekiwaniem na realizatora dźwięku. Dość pulchny mężczyzna przybrał zastanawiający się wyraz twarzy, po czym zaczął coś tam miksować. 
  - Wyszło nieźle. Trochę powycinam i myślę, że powinno być git - oznajmił po chwili, na co Rose z niekrytym zadowoleniem poklepał go po plecach. 
Za tydzień płyta Appetite for Destruction miała zostać wreszcie wydana. Każdy z nas napełniony był entuzjazmem, nadzieją, ale i ciekawością. Izzy stwierdził, że nieważne czy ludzie ją pokochają czy znienawidzą, ważne, żeby ją usłyszeli. Z tym był jednak mały problem... Chłopcy, a właściwie Axl uparli się na dość kontrowersyjną okładkę. W Geffen obawiali się, że kobieta z opuszczonymi majtkami nie będzie mile widziana na sklepowych półkach. Gunsi mieli to jednak głęboko gdzieś. I nic nie dało się na to poradzić. Tak czy inaczej fani, którzy zbierali się na ich klubowych koncertach od razu dali im znać, że mają 'apetyt na destrukcję' i nie mogą się doczekać kiedy płytę będzie można wreszcie zakupić. To bardzo ich podbudowywało. 
  - Chodźmy się gdzieś napić - zaczął Duff, gdy opuściliśmy budynek i z fajkami w buzi rozglądaliśmy się po jeszcze całkiem pustych ulicach Miasta Aniołów. Akurat po drugiej stronie ulicy znajdował się niewielki bar otwarty już od wczesnych godzin, więc tam też udali się moi znajomi. Ja i Julia ruszyłyśmy natomiast do siedziby Rolling Stone Magazine, bo Jason miał do mnie jakąś sprawę. A moja przyjaciółka nie miała najmniejszej ochoty zostawać sama w towarzystwie tych prostackich świń. 
  - Nie zgodziłaś się ot tak... Mam rację? - zaczęłam gdy siedziałyśmy już w taksówce. 
  - Powiedział, że jak się nie zgodzę to weźmie kogoś innego - odpowiedziała ściszonym głosem i wzruszyła bezradnie ramionami. 
  - Głowa do góry. No sama pomyśl, będziesz częścią najlepszej płyty na świecie! - Szturchnęłam ją lekko w bok, na co dziewczyna zaśmiała się krótko. 
  - O tak, wiadomo - wymamrotała unosząc jeden kącik ust do góry, po czym jednak wywróciła oczami. 
        Dwadzieścia minut później znalazłyśmy się już pod odpowiednim wieżowcem, więc szybko zapłaciłam kierowcy i obie ruszyłyśmy do środka. 
Julię zaprosiłam do swojego gabinetu, gdzie zapoznając się z Lauren załapała się na filiżankę kawy, a ja nie czekając ani chwili dłużej poszłam do Browna. 
  - Hej, chciałeś się ze mną widzieć - rzuciłam z uśmiechem uchylając delikatnie drzwi. 
  - Tak, tak. Wchodź - odpowiedział jak zwykle miłym tonem i wskazał ręką na fotel, na którym posadziłam swoje cztery litery.
  - Niedługo twoi znajomi wydają płytę, prawda? - Przytaknęłam głową. - W takim razie chcę żebyś zrobiła im parę zdjęć. Czas żeby zajęli miejsce w naszym magazynie.
Hell yeah, wreszcie!
  - Super! Będą zachwyceni! - Wyszczerzyłam się szeroko. - To co? Idę działać - odparłam na odchodne i już miałam wyjść z pokoju, gdy facet złapał mnie za rękę. Obdarzyłam go pytającym spojrzeniem. Nienawidziłam takich sytuacji. Jego twarz znajdowała się stanowczo za blisko mojej. W takich momentach zaczynałam zwracać uwagę na jego malinowe wargi, błękitne tęczówki, idealny, trzydniowy zarost. I czułam się niekomfortowo zdając sobie sprawę, że ten mężczyzna mi się podoba. Niby żaden grzech, sama nie bronię Hudsonowi zerkać na kelnerki czy sprzedające się pod latarnią dziewczyny. Każdy patrzy. Od tego mamy w końcu oczy, prawda? Ale kiedy moje serce mimowolnie zaczynało kołatać z nieco większą niż powinno prędkością... zaczynałam się bać. A zarazem czułam się... jakbym już zdradziła najbliższą mi osobę. 
  - Uhm... - zaczął zmieszany wykrzywiając twarz w dziwnym uśmiechu - Jesteś jeszcze z tym Slashem? - zapytał z ciekawością w głosie. 
  - No... No tak. Jestem. - Zmarszczyłam lekko brwi w zdziwieniu.  
 - To dobrze. Leć już. - Zaśmiał się nerwowo i podrapał po głowie. Nic już nie odpowiadając wyszłam jak najszybciej na korytarz i ruszyłam do siebie. 
Jak się mogłam spodziewać... Dziewczyny nie przypadły sobie do gustu. Brunetka poprawiła okulary na nosie i chrząkając zaczęła przebierać w papierach, a Julia bacznie obserwowała każdy jej ruch głośno przy tym siorbiąc kawę. Czyżby moja przyjaciółka zakłóciła spokój i harmonię naszej perfekcjonistki? 
  - Julie, możemy już iść - zwróciłam się do blondynki, której nogi spoczywały teraz na moim biurku. Dziewczyna szybko chwyciła za swoją torbę i jako pierwsza wyszła z gabinetu. 
  - Cześć Lauren.
  - Cześć - rzuciła z przekąsem nawet na mnie nie zerkając. 
Ach, jebać! 
  - Babka jest sztywna jakby jej kto kij w odbyt włożył - zaczęła Julia machając żywo rękami. 
  - Ta, trochę... - rzuciłam zamyślona. 
  - A tobie co? 
  - Wiesz... Mam nieodparte wrażenie, że szanowny redaktor naczelny próbuje się do mnie zbliżyć. - Westchnęłam. 
  - A przystojny chociaż? - spytała, ale posłałam jej tylko ganiące spojrzenie. 
 - Patrz jakim samochodem się wozi. - Gdy byłyśmy już na zewnątrz wskazałam na czarne porsche. 
  - O kurwa! - Dziewczyna aż wytrzeszczyła oczy. - I na co ty dziewczyno narzekasz? - Zaśmiała się, ale zaraz jednak uniosła ręce w geście poddania - Tak, tak, wiem... Rockmani są bardziej w twoim stylu. I masz rację. W moim też. - Objęła mnie jedną ręką. 
  - Chodźmy też się gdzieś napić - rzuciłam po dłuższej chwili i pociągnęłam ją do pierwszego lepszego baru. 







Duff:

  - Tylko spójrzcie. Te dwa jędrne pośladki to czysty poemat... Dlaczego my tu wcześniej nie przychodziliśmy? - Westchnąłem żałośnie opierając się łokciami o zimny blat. Moje spojrzenie utkwione było teraz w najzgrabniejszym tyłku na świecie. Właścicielka tego boskiego dzieła wycierała stolik znajdujący się tuż przed nami.
  - Zaraz ci stanie - rzucił zobojętniałym głosem Stradlin i uderzając mnie w tył głowy podał odpaloną już fajkę. Axl z głupim wyrazem twarzy schylił się pod stolik, żeby po chwili z powrotem ukazać nam swój ryj, na którym malowała się jeszcze głupsza mina niż wcześniej. 
  - Już mu stoi. - Zarechotał, a ja machnąłem tylko ręką i wywróciłem oczami. Parę sekund później do naszego stolika podeszła owa piękność pytając czy będziemy zamawiać coś jeszcze. O w mordę, co za biust! 
  - Nasz kolega najchętniej zamówiłby ciebie - rzucił pijacko Hudson. Od razu zrobiłem się czerwony na twarzy. 
  - I radzę się zgodzić. Już dawno nie był na nikogo tak napalony! - Steven, bracie, co? 
  - Jego członek jest w gotowości. Twardy, nabrzmiały, stoi jak ta lala - zapewnił Axl. Masz zapewnione obicie mordy! 
  - Jest wielki! - Izzy, nawet ty?!
  - Rozsadza na miejscu. - Popcorn pokręcił głową przybierając niedowierzający wyraz twarzy. 
Kobieta całkowicie skołowana świdrowała nas po kolei wzrokiem. 
  - T-taatooo! - Poważnie? Hej, mała, wrzuć na luz. Zaśmiałem się nerwowo. Jako jedyny ze swoich przyjaciół. Może dlatego, że tylko ja dostrzegłem kierującego się w naszą stronę faceta. Wielki, gruby, owłosiony. I co najważniejsze... WŚCIEKŁY. 
  - Jakiś problem? - Dopiero gdy stanął przed nami i kiedy rozbrzmiał jego niski głos każdy z chłopaków przełknął głośno ślinę.
  - Ci panowie... - zaczęła cichutkim głosem, po czym stanęła na palcach i wyszeptała swojemu ojcu coś do ucha. Jego krzaczaste brwi marszczące się coraz bardziej chyba nie wróżyły niczego dobrego.
  - Ja wam dam! Ja wam kurwa dam! - Tu ściągnął z siebie swój brudny biały podkoszulek i zwijając go zaczął wymachiwać nim w naszą stronę. 
  - To my już sobie pójdziemy. - Adler wyszczerzył się szeroko i jak oparzony doskoczył do wyjścia, a my oczywiście za nim.
  - Idioci! - krzyknąłem wkurwiony gdy znaleźliśmy się już parę przecznic dalej. 
  - Chcieliśmy pomóc... - wybełkotał Slash wzruszając ramionami. 
  - Jesteście pojebani!
  - Chętnie wysłuchałbym jeszcze paru komplementów, ale niestety... Czas na mnie. - Rose udał zasmuconego i nim zdążyłem zasadzić mu kopa w tyłek roześmiany zaczął zwiewać przez ulicę. 
  - Chodź Duff, wracamy. - Adler poklepał mnie po plecach i popchnął w stronę domu.







Izzy:

        Obrałem sobie za cel znalezienie tych jebanych typków i... I potem będę zastanawiał się co dalej. Ale do licha! To Los Angeles. Nie znajdę ich. Może siedzą już w więzieniu? 
Ewentualnie napadają na kolejne osoby. I co? Gówno. Nie posiadam mocy superbohatera. Chociaż... Na haju zdarzało mi się być kimś w ten deseń. Szczególnie gdy skakałem z budynków prosto na wielkie kontenery ze śmieciami... 
Tak czy inaczej nie wiedziałem co robić. Tak po prostu zapomnieć i odpuścić? Moja dziewczyna boi się wyjść z domu. Codziennie odprowadzam ją do klubu i z powrotem, ale doskonale wiem, że nie czuje się z tym najlepiej.  
         Szczerze nienawidząc i mając już dość Hell House ruszyłem do domu Berry. Jak zwykle przywitałem się z nią pocałunkiem, później wyciągnąłem z jej lodówki butelkę piwa i walnąłem się na kanapę. Dziewczyna nie zastanawiając się długo przysiadła zaraz obok mnie, a ja objąłem ją ramieniem. 
  - Izzy...
  - Hm? - mruknąłem skacząc po kanałach telewizyjnych. 
  - Co sądzisz o zmianach?
  - Jakich zmianach? - odburknąłem nieco lekceważąco. Wybacz skarbie, ale fajny film się zaczyna. 
  - No ogółem... Zmianach w życiu... Czymś nowym... 
 - Co, o czym ty chrzanisz? - Tym razem odwróciłem głowę w jej stronę i posłałem pytające spojrzenie. 
  - Bo ja chyba potrzebuję takiej zmiany... - Uśmiechnęła się blado. 
 - Bzdura. - Zaśmiałem się. - Popatrz. Siedzimy sobie razem na twojej wygodnej kanapie... Oglądamy telewizję... Pijemy piwo... - Tu podałem jej moją butelkę. Nie chcę wyjść na egoistę. - Jest fajnie. 
  - Tak, tak... Wiadomo, że jest, ale...
 - Ciii... - Położyłem palec na jej ustach, po czym posłałem jej łobuzerski uśmiech. - Trzeba było tak od razu skarbie...
  - Ale... ale co? - Zmarszczyła uroczo nosek. 
  - Przetestujemy nowe pozycje w łóżku zanim jeszcze pójdziesz do pracy.
  - Izzy! Ale... - Nie dane jej było nic więcej powiedzieć, bo wepchnąłem do jej buzi swój język i biorąc ją na ręce udałem się w stronę sypialni. Brunetka po paru minutach odpuściła zbędne mamrotanie pod nosem. 
Ma dziewczyna rację, zmiany dobra rzecz! 







Axl:

        Krocząc dumnie w swoich obklejonych niebieską taśmą kowbojkach przeszedłem już parę przecznic. Ręce w kieszeniach, papieros w buzi. 
Rozmyślałem o tym jak będę żył będąc wreszcie bogaty. Co sobie kupię, jakie miejsca odwiedzę. Smak sławy był na wyciągnięcie ręki. 
  - Jak chodzisz, baranie?! - Usłyszałem nagle wpadając na czyjeś plecy. Ich posiadacz odwrócił się szybko w moją stronę, a jego wkurwienie od razu zamieniło się w uśmiech.
  - West, bracie, a gdzie to się podziewało? - zagadnąłem podając sobie z nim dłoń. 
  - W Nowym Jorku, stary. Los Angeles na dłuższą metę bywa cholernie nieznośne. - Blondyn odpalił nerwowo fajkę. 
Arkeen był dobrym przyjacielem zespołu. Jedna z nielicznych osób, którym ufałem. Często lazłem do niego z nowym kawałkiem i czekałem na jego opinię, która bądź co bądź, bardzo się dla mnie liczyła. 
  - Wiesz, zapraszam cię do mnie na piwo. - Zaproponowałem po chwili zastanowienia. 
  - Do ciebie czyli gdzie? - Wypuścił z ust dym i zerknął na mnie podejrzliwie. 
 - Do mojego mieszkania. Wynajmowanego, ale zawsze coś - odparłem unosząc z dumą głowę do góry. 
  - Axl Rose wynajmuje mieszkanie? Pierdolisz.
  - Pierdolę to ja codziennie. - Westchnąłem teatralnie. - Idziesz czy nie? 
 - Dobra, idę. - Wzruszył ramionami i razem ruszyliśmy do "mojego" mieszkania. Wnętrze wysprzątane, lodówka pełna. Pizgałem z zaskoczonej miny mojego kolegi. 
  - I tak ci nie wierzę gnido, że to twoje mieszkanie, ale chuj z tym. Dawaj to piwo. 
        Trzy godziny później pojawiło się tu jeszcze paru moich kumpli. Piliśmy, wpierdalaliśmy pizze i słuchaliśmy na fulla Metalliki, od której zdecydowanie się uzależniłem. Od ich muzyki znaczy się, żeby nie było. 
Jedyne co nam przeszkadzało to ciągłe pukanie do drzwi. Jednak ani mi, ani żadnemu innemu kolesiowi nie chciało się ruszyć zada i zobaczyć o co chodzi. 
  - Idę zwalić kloca - wybełkotał West podnosząc się z kanapy. 
  - Zobacz od razu kto wali w te jebane drzwi - wybełkotałem nie przestając kołysać głową w rytm muzyki. 
  - Axl! Chodź tu kurwo! - Ja pierdolę, co znowu?
  - Czego? - warknąłem podchodząc do drzwi i zauważając w nich jakąś ciotę. Typowa ofiara losu. Sweter, sztruksy, okulary. Przypomina mi kurwa mojego jebanego ojczyma. Aż musiałem parsknąć śmiechem.
  - Dobry sweter. - Kiwnąłem głową, jednak ten nic się nie odzywając zacisnął usta w wąską linię. No, no... groźnie. - Co tam?
  - Mógłby pan przyciszyć muzykę? - zapytał śmiertelnie poważnym tonem. 
 - Chris, podgłoś muzykę! - krzyknąłem, po czym posłałem naszemu przybyszowi serdeczny uśmiech. 
  - Proszę sobie nie robić żartów. Jestem tu właścicielem i...
 - Możesz być nawet moją starą, jebie mnie to. - Przerwałem mu cały czas się uśmiechając. Axl zaraża pozytywną energią! 
  - Proszę natychmiast wyłączyć tą muzykę! Brzmi jakby się koty gryzły! - fuknął oburzony, przybierając wielkie chomicze policzka. Ziewnąłem znudzony. 
  - Ci goście są zajebiści. Radzę wypierdolić z półek Mozarta i przesłuchać to i owo. 
  - Ostatnia szansa. Ostatnia. - Tknął mnie swoim pulchnym palcem w tors. - I lepiej żebym nie musiał tu więcej razy przychodzić, bo będzie to naprawdę ostatni raz. 
Bla, bla, bla. Trzasnąłem drzwiami tuż przed jego nosem i wróciłem do salonu. Mam ochotę na demolkę! 







Julia:




        Znacie to uczucie kiedy wyczerpani wracacie do domu marząc tylko i wyłącznie o swoim wygodnym łóżku? Na pewno znacie. W takich momentach człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że tak naprawdę najważniejszą rzeczą w jego życiu jest poduszka. Przynajmniej w moim przypadku. 
Wracając z ostatniej zmiany w klubie dreptałam chodnikiem prosto do mieszkania, co chwila potykając się o własne nogi. Gdy znalazłam się już pod drzwiami było coś koło czwartej nad ranem. Weekendy w Troubadour są cholernie męczące.
Nacisnęłam na klamkę i odetchnąwszy głośno przekroczyłam próg. Z salonu dochodziła dość głośna muzyka, a w całym wnętrzu unosił się nieprzyjemny zapach dymu papierosowego i wódki. Nie żebym nimi gardziła... Czasem jednak takie zabójcze mieszanki nie za bardzo podchodziły moim nozdrzom. 
Weszłam więc do pomieszczenia i zauważyłam włączony telewizor, gdzie emitowali koncert Whitesnake. Bez zastanowienia zapaliłam światło i...
  - O ja pierdolę, o kurwa - jęknęłam i złapałam się za głowę.
Po podłodze walały się pudełka po pizzy, mnóstwo butelek i innych śmieci. Regał z książkami był całkowicie oberwany, a na środku pokoju leżał roztrzaskany żyrandol. Podchodząc bliżej musiałam uważać żeby nie wdepnąć w kawałki szkła. Nawet obraz znalazł sobie nowe miejsce... Hm, czemu nie? 
Na kanapie natomiast jak gdyby nigdy nic leżał sobie panicz Rose, który gwałtownie zasłonił teraz dłonią oczy, chroniąc je przed jaskrawym światłem żarówki. 
  - Co mi odpierdoliło godząc się na to żebyś ze mną zamieszkał? - Pomyślałam na głos i wbiłam wzrok w kompletnie zalanego chłopaka. 
  - Mam szczególny dar przekonywania. - Zaśmiał się pijacko i podnosząc się jakieś pięć minut, stanął w końcu na chwiejnych nogach. - Zaprosiłem paru kolegów, niedawno wyszli - wybełkotał. 
  - To świetnie. - Uśmiechnęłam się ciepło. - Szkoda tylko, że zdemolowaliście mi mieszkanie! - wydarłam się po chwili i doskoczyłam do niego. - Myślisz, że pod moją nieobecność będziesz robił sobie tu prywatki?! Dlatego wprowadziłeś tu swój jebany zad?! Zapomnij! To jest moje mieszkanie i mogę cię w każdej chwili z niego wypierdolić! - Popchnęłam go z całej siły tak, że opadł z powrotem na kanapę, po czym kopnęłam go w nogę. 
  - Nasze mieszkanie - warknął i chwytając mnie mocno za rękę przyciągnął do siebie. 
  - Nie. To ja je wynajmuję, a nie ty. Nie dorzucasz do niego nawet jebanego dolara - syknęłam przez prawie zaciśnięte zęby i wyrwałam się z jego uścisku. Rose zmierzył mnie wzrokiem i zacisnął pięści. - Co się gapisz? Sprzątaj to. - Tym razem parsknął drwiącym śmiechem. - Dupek - prychnęłam i nie chcąc się dłużej denerwować ruszyłam do sypialni, w której zamknęłam się na klucz. Zrzucając z siebie jedynie buty i spodnie wgramoliłam się na łóżko i opadłam na poduszkę. 
Dlatego wahałam się pozwalając mu wprowadzić się do tego mieszkania. Bałam się, że je najzwyczajniej w świecie zdemoluje. I nie myliłam się. Do tego właściciel już parę razy z rzędu zaczepił mnie na klatce prosząc o niezakłócanie nocnej ciszy. Ta, na pewno. 
Ostatnio zastanawiałam się dlaczego tak właściwie chciał tu zamieszkać. I coraz częściej mam wrażenie, że nie ze względu na mnie, a na wygodę, która w Hell House jest niestety abstrakcją.
         Jak się można było domyślić, po chwili zaczął walić w drzwi i krzyczeć żebym go wpuściła. Niech śpi na kanapie, chrzanię to. 
  - Zerżnę cię na zgodę, dobra? - zawołał, a ja już nie wiedziałam czy parsknąć śmiechem czy może raczej płaczem. O beznadziejności, za jakie grzechy!
  - Jeb się na ryj - rzuciłam tylko i wtuliłam się jeszcze bardziej w moją poduszkę. 





12 komentarzy:

  1. Hmm...
    Rozdział fajny.
    To nagranie :D
    Julka i Axl znów się kłócą. Na dłuższą metę bez kłótni nie mogą. Axl przegiął. Ta demolka. Wiedzialam że się pokłócą.
    Izzy i Berry. Jakie zmiany. Hmm intrygujące.
    Hahaha ta akcja w klubie. Hahah :D
    No
    Kamila uważaj! Ale mądra jest i kocha Hudsona co najważniejsze, nie da się pokusie <3
    Jak widzisz nie umiem pisać komentarzy :*
    Kiedy następny, ostatni. Masz plan? XD
    No w każdym razie
    Pozdrawiam Julka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny w przyszłym tygodniu :) Planu... jeszcze nie mam. Raczej lecę na spontanie.

      Usuń
  2. O nie, Axl. Przeginasz! Najpierw manipulujesz Julią, a potem demolujesz jej mieszkanie... typowy chujek ://
    Ciekawe, czy Izzy znajdzie te zjeby. Mam nadzieję, że ich załatwi... o ile, faktycznie, jeszcze nie siedzą.
    Hahah, Duff XDD No chyba nie pomaca tych pośladków, hahahah :DD
    Kurde, myślałam, że jednak uda się wyswatać Jasona z Lauren. Cóż... oby tylko Kamila nie dała się omamić. Dzięki płycie i teraz jeszcze tej sesji Gunsi będą na pewno super sławni! <3
    Trochę mało Stevenka ;c Ale mogę Ci to wybaczyć, bo i tak piszesz wspaniale ;*
    Życzę weny na ostatni rozdział i na całe nowe opowiadanie! ;D
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest GENIALNE.
    Widzę, że ten rozdział klimatem podchodzi już pod drugie opowiadanie.
    Julia, jeśli tak będziesz pisać to drugie, to będzie zajekurwabiście! Poważnie, uwielbiam Twój styl.
    Okej, inna sprawa.
    Axl to Rudy Szatan, manipuluje, demoluje... Ale i tak go wszyscy uwielbiamy.
    Akcja z kelnerką była świetna, serio xD
    Wprowadzasz taki zajebisty klimat, nie umiem tego opisać, ale czytając Twoje opowiadanie czujesz się jakbyś miał to wszystko na wyciągnięcie ręki, Gunsów, Sunset Strip, kudełki Slasha... No, wiesz o co chodzi.
    Kurczę, czytam swoje opowiadanie, potem Twoje i no, głupio mi.
    Czekam z niecierpliwością na ostatni rozdział i nowe opowiadanie!
    Weny, życzę.
    /Rose Tyler (Zapomniałam hasła, jestem na laptopie :|)

    OdpowiedzUsuń
  4. OŻ TY W KURWĘ RŻNIĘTĄ!
    JEBANY AXL
    JAK ON MÓGŁ ZMUSIĆ JULIE DO RUCHANIA W STUDIU!
    I TO NAGRYWAĆ!
    ŻEBY MIEĆ ORGAZM W "ROCKET QUEEN"
    I JESZCZE TE "ZERŻNĘ CIĘ NA ZGODĘ, DOBRA?"
    CHAMSTWO!
    BIEDNA JULIA
    MUSIAŁA SIĘ UŻERAĆ Z LAURĄ :(
    (CZEMU W KAŻDYM OPOWIADANIU MOJE IMIENNICZKI SĄ WREDNE O.O
    TO JAKIŚ ZNAK XD )
    TA AKCJA GUNSÓW W BARZE HAHHAHAHAH
    I TEN OJCIEC TEJ DZIEWCZYNY HAHHAHAHAH
    JEBŁAM TAM
    TAK SIĘ ŚMIAŁAM, ŻE AŻ KISIEL [*] UPUŚCIŁAM HAHAHHAHAH xd :(
    ALE PRZYSZEDŁ MÓJ PIES I WYLIZAŁA (SUKA XD)
    CZEKAM NA KOLEJNY !
    POZDRAWIAM :D

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG, akcja z Duffem była przezajebista. No i cały rozdział się brechtałam, lel! XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Co tu dużo pisać GENIALNE! Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Trafiłam na Twojego bloga dzisiaj, zupełnie przez przypadek. Fanatyczką Gunsów nie jestem, aczkolwiek lubię sobie posłuchać i wszystkie odcinki "pożarłam" za jednym razem. Czytało się bardzo sympatycznie, czasami zdarzały się błędy ortograficzne czy stylistyczne (typu "udałam się" - udają się głowy państw i ważne osobistości na bankiety czy uroczystości, niekoniecznie rockmanki na kacu do kuchni ;-) ) , ogólnie rzecz biorąc fabuła jest ciekawa, a o to przede wszystkim chodzi w ff, tak mi się wydaje.
    Moją uwagę przyciągnęło jednak coś innego - ogólna sytuacja Julii i Kamili. Jest bodajże rok '85 - nie, żebym była jakąś specjaliską, ale o tych czasach przeczytałam trochę książek (chociażby głupia Jeżycjada, którą kojarzy każdy, oprócz tego "Gdzie oni są" , "Lady Pank biografia nieautoryzowana" , "Rock w PRL - u. O paradoksach współistnienia", "Rockiem na całe zło", "Kult. Biała księga", ale też wywiadów z muzykami, którzy święcili triumfy podczas rockowego boomu lat 80. I kilka spraw wydało mi się dość dziwnych. Po pierwsze - sam fakt, iż ich jedynym problemem związanym z emigracją były pieniądze - tylko nieliczni dostawali na święta paczki od rodziny z zagranicy, paszporty były rzeczą na tyle rzadką, że zespół Lady Pank wyjeżdżając do USA właśnie w 85' do ostatniej chwili nie był w 100% pewny, czy dostanie paszporty. Każdy wyjazd do Berlina był wielkim "wow"
    Po drugie - znajomość angielskiego bohaterek. Rozumiem, filologia angielska, ale nie sądzę, aby w kraju komunistycznym nauczano angielskiego na tak wysokim poziomie, żeby absolwenci, nawet uczelni, mogli swobodnie dogadać się angielskim slangiem z rodowitymi Amerykaninami, znali wulgaryzmy etc.
    Po trzecie - ubiór. Nie chcę mieszać, ale dobre, ładne, budzące podziw u muzyków zza oceanu ubrania nie były raczej w tych czasach dostępne w Polsce, zważywszy na to, że fani Republiki, chcąc ubrać się po prostu na czarno, zaopatrywali się w rzeczy w... sklepie pogrzebowym.
    Po czwarte - ogólny brak różnic pomiędzy Gunsami a dziewczynami - ich zachowania, słownictwo (zupełnie jak na moje oko zbyt nowoczesne jak na tamte czasy), brak zdziwienia bohaterek amerykańską wolnością, innością (przyjechały z kraju, w którym normalką jest malowanie trawy na ważne okazje), wielkomiejskością, nowoczesnością... bla bla bla
    Jest jeszcze kilka niedopatrzeń w tej kwestii gospodarczo - polityczno - edukacyjnej, poza tym jednak ff naprawdę miło się czyta, na pewno postaram się być na bieżąco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz... Patrząc z perspektywy czasu na to opowiadanie, uważam, że to zwykłe gówno. Myślę, że gdybym to w te wakacje (a nie rok temu) założyła tego typu bloga to zwracałabym uwagę na takie rzeczy.
      Bądź co bądź napisałam, że dziewczynom udało się wyemigrować, z początku do Londynu, a później załatwiwszy wszystkie papierki itd uciekły do USA. I tym też sposobem nie mogą wrócić do kraju. Co do angielskiego slangu... Spędzając tyle miesięcy w Stanach zdążyły się tego nauczyć xD
      Natomiast jeśli chodzi o punkt czwarty, hm... masz rację, jest do czego się przyczepić. Ale powiedzmy, że dziewczyny tak bardzo chciały wsiąknąć w ten klimat, że starały się... nie wyróżniać?
      Trudno jest mi napisać coś więcej. Gdyby się dało lub gdyby mi się chciało, pewnie napisałabym to opowiadanie od początku ale jaki w tym sens? Na szczęście niedługo wrzucam ostatni rozdział i będę mogła zająć się nowym opowiadaniem, w którym dziewczyny będą czuć się już raczej Amerykankami, niż Polkami. Patriotyzm nie będzie chyba ich mocną stroną. A to opowiadanie... znajdzie sobie miejsce w jakiejś zakładce, do której nie będę w ogóle miała ochoty zaglądać.
      Tak czy inaczej... jest mi miło, że osoba, która moim zdaniem zna się na rzeczy, uznała, że moje ff jest ciekawe, miło się je czyta. Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  8. Aj karamba!
    Tyle się dzieje! Nie spodziewałam się że Julie zgodzi się na to żeby jej jęki były na płycie. Naprawdę...Ahh te Gunsy to jednak prostaki z Axlem na czele. ''Zerżnę cię na zgodę''? No mnie by mógł XD
    Duff..... dziecko nie denerwuj się, będzie dobrze jak kocha to wróci. Ale jaki z tej dziewczyny kabel, no JPRDL.
    Steven, on jest moim synem, kocham go, ale czy go ta morda od uśmiechu nie blo, to ja już nie wiem.
    Izzy. Izzy. Izzy. Ciekawe czy ona ma jak kiełbasa XD
    Slash, idz się lepiej Camile zajmij nie dręcz Duffa.
    Camile, została prawie wyruchana przez jakiegoś faceta w biurze.
    Axl, czyli największy skurwysyn w L.A. Na pewno znowu Julie zdradzi, albo się na nią wkurwi i jej zapierdzieli w pysk. ( ale się ładnie wyrażam, mam nadzieję że nikt z mojej rodziny tego nie przeczyta XD )
    I mam pytanie, które chyba ktoś ci już kiedyś zadał : Czy Nikki Sixx będzie jeszcze w twoich opowiadaniach?

    OdpowiedzUsuń
  9. Pozwolisz iż tym jednym ( ciota ze mnie) komentarzem nadrobię.
    Mimo wszystko będzie mi brakowało tego opowiadania, sądzę, że fabuła się trochę bardzo zmieni i będzie mi szkoda spokojnego związku Slasha i Cam i innych prowadzony tutaj "żyć".
    Nie wiem czy mnie rozumiesz, dzisiaj nie umiem sie wysławiać xd
    Oczywiście wiem, że jak coś stworzysz, to będzie to coś na prawdę dobrego (któż w to wątpi?)
    Więc czekam niecierpliwie.
    "Zmiany dobra rzecz" ((:
    Uwielbiam Axla w opowiadaniu jak i w rl, ale w tym rozdziale (nie raz!) zachował sie jak skurwiel. Kurde. Nie lubie jak kobiety się tak traktuje :x Julia pewnie też. Chociaż w sumie... ja nic nie sugeruje.
    Tylko nie Brown. Nienawidzę dziada. Błagam niebiosa, żeby Kamila nie zboczyła ze wspaniałej ścieżki wierności. Zdradzić uroczego Slasha, zdecydowanie niewybaczalne.
    Duff i jędrne pośladki. Zdecydowanie pasują do siebie. Rozjebało mnie to wewnętrznie. Wiesz co moja droga Rocket Queen? Mam już dość tarzania się po podłodze. Nie dość, że moja mama zaczyna się o mnie niepokoić to jeszcze wszystko boli :x
    W każdym bądź razie, znajdź tej drabinie jakąś fajną parkę pośladków bo mi człowieka szkoda :c
    Izzy. Kochany Izzy. Niech znajdzie ich tam i "ukarzę" tylko nie zrób z niego kaleki jak to ja mam w zwyczaju.
    Mam ochotę (OHO) wpieprzyć Axlowi pozdrawiam.
    I czekam o:

    PS:Aha, nie umarłam jednak. Zapraszam na 25 ((:

    OdpowiedzUsuń
  10. 40 year-old Business Systems Development Analyst Alessandro O'Hannigan, hailing from Manitouwadge enjoys watching movies like Yumurta (Egg) and Knitting. Took a trip to Rock Art of the Mediterranean Basin on the Iberian Peninsula and drives a Sportvan G30. sprawdz tutaj

    OdpowiedzUsuń