niedziela, 22 września 2013

Welcome to the Sunset Strip - część 25




Julia:


        Mimo że wódka się roztrzaskała, przeżyłam te dwa dni w szpitalu i dziś wreszcie mogłam wrócić do domu. Co dziwne, nie miałam wstrząsu mózgu. Ale nie zmienia to faktu, że łeb nadal mi pękał. 
Spakowałam swoje rzeczy do niewielkiego plecaka, który wczoraj przywiozła mi Kamila wraz z paroma ciuchami i kosmetyczką, po czym usiadłam na łóżku czekając na lekarza. Po parunastu minutach patrzenia w brudną ścianę usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, w których pojawił się doktor i... Duff?
  - No, dziś możemy już panią wypisać. Zadzwoniłem po pani kolegę, bo ze złamanym kolanem raczej ciężko będzie pani wracać. 
  - Ile czasu będzie mi się zrastać ta kość? - spytałam.
  - Myślę, że jakiś miesiąc czasu. Nerwy są mocno uszkodzone. Ma pani ogromnego farta, że nic więcej się nie stało - odpowiedział i przez chwilę się zamyślił. - Proszę dać tu swój podpis. - Podał mi jakiś dokument, który szybko podpisałam i wreszcie mogłam wyjść! Tylko tak niedosłownie. 
McKagan sięgnął po mój plecak, a ja jak ta ostatnia kaleka musiałam usiąść na wózek inwalidzki, który przyprowadziła mi moja "ulubiona" pielęgniarka...  Zjechaliśmy windą na sam dół i tam też nas zostawiła.
Jakaś siostra zaproponowała mi kule, ale w żadnym wypadku się nie zgodziłam. Wolę skakać na jednej nodze. Pokuśtykałam do wyjścia, ale po jakichś trzech metrach musiałam się zatrzymać i chwilę odpocząć.
  - Do samochodu jest kawałek. Wskakuj. - Blondyn schylił się tak, że spokojnie mogłam wskoczyć na jego plecy. Cóż, do najbardziej komfortowych rzeczy to nie należało, bo jednak usztywnienie kolana to nie taka błaha sprawa. Nie było mowy, żebym mogła tę nogę zginać, więc zamiast chodzić, ciągnęłam za sobą swoją wyprostowaną kończynę, co bardzo bawiło farbowanego blondasa. 
  - Ale cię ta Michelle załatwiła. - Westchnął i postawił mnie na ziemi obok samochodu. Otworzył mi drzwiczki, a ja wsunęłam się na tylne siedzenie
Nie wiem czemu, ale jakoś nie podchodziłam do tego wszystkiego tak bardzo pesymistycznie jak Kamila. Wiadomo, ten wypadek dotknął w pewnym stopniu psychikę, ale w końcu nic poważnego się nie stało. Mogło się stać, ale się nie stało. To chyba najważniejsze?
        Do Hell House dojechaliśmy w miarę szybko. Zaręczyłam blondyna, że sama dojdę do drzwi i nie musi mnie nosić. Pokręcił tylko głową, ale w końcu machnął ręką i chwytając plecak szedł za mną. Moje tempo było fenomenalne. Podejrzewam, że nawet ślimak by mnie wyprzedził. Przypominałam jakiegoś pirata, który zamiast nogi miał drewniany kij i szurając za sobą nogą szłam powolutku do drzwi. Otworzyłam je i poczłapałam do salonu gdzie ukazało mi się pięcioro par oczu.
Wszyscy gwałtownie podnieśli się z kanapy, a ja zaczęłam do nich "podchodzić".
  - Terminator - zadrwił Axl.
  - Przymknij się Rose, bo akurat ręce to mam obydwie sprawne - warknęłam.
  - Przynajmniej. - Pokiwał wymownie brwiami i uśmiechnął się cwaniacko, a ja tylko przewróciłam oczami.
  - Będziecie się tak ze mnie nabijać czy mi pomożecie? - spytałam i spojrzałam się na Stevena, który z wytrzeszczonymi oczami spoglądał na mój gips. 
 - Ta, pewnie! - Otrząsnął się wreszcie i wziął mnie pod ramię. - To dokąd księżniczko? 
  - Na kanapę Steve - wyszczerzyłam się i zostałam przeniesiona w wyznaczone miejsce. 
  - Pamiętaj, że gdybyś czegoś potrzebowała to możesz na nas liczyć, prawda chłopaki? - Kamila zwróciła się do Gunsów i wszyscy skinęli głowami  uśmiechając się przy tym szczerze, co było dosyć podejrzane.
  - Tak? - Uniosłam jedną brew do góry. - Hm... W takim razie, Axl zrób mi kanapkę, a ty Steven piwo. Koniecznie zimne. Em... Izzy, podasz mi pilot? Duff byłbyś tak dobry i podał mi poduszkę? - Wszyscy zrobili wystraszone miny, a ja z przyjaciółką wybuchłyśmy śmiechem.
  - I... ile to potrwa? - wydukał Stradlin.
  - Tylko miesiąc.
  - Tylko?! - zawołał Popcorn.
  - Dobra, żartuję. Sama sobie zrobię coś do jedzenia. - Podniosłam się z łóżka, ale kiedy chciałam ruszyć w kierunku kuchni Slash posadził mnie na nią z powrotem, a Axl ze Stevenem posłusznie udali się do kuchni.
No... I to ja rozumiem.
  - Wiadomo co z Michelle? - spytałam.
  - Już ją wypuścili. Uwzględnili to, że zahamowała - prychnął Stradlin.
  - Założę się, że dała dupy odpowiednim ludziom! - zawołał z kuchni Axl. Cóż... Znając Young to bardzo możliwe, ale tak czy siak to jej życie i jej sumienie. Boję się tylko, że się od nas nie odczepi i nadal będzie próbowała swoich sił. Przełknęłam ślinę na samą myśl co ta dziewczyna może jeszcze wymyślić i zerknęłam na szatynkę, która przytulała się teraz do Slasha. Błagam Michelle, odwal się od nich. 
        Wieczór zleciał nam przy telewizji i stosie kanapek. Męczyło mnie to, że nie mogę zgiąć nogi, a ból i kolana, i głowy wcale nie ustępował. Udawałam jednak, że wszystko okej. Co będę marudzić? 
  - Chyba zaraz padnę. - Ziewnęłam i przetarłam oczy.
  - A właśnie. Sypialnia jest przez ten czas twoja - powiedział Duff. Poważnie? Luksus w Hell House przez miesiąc to przecież jebany zaszczyt. Tak normalnie to żyjemy jak w dziczy. Kto pierwszy ten lepszy. Raz nawet zostałam brutalnie zepchnięta z łóżka, bo Izzy stwierdził, że dawno nie spał w sypialni. To nic, że jesteśmy dziewczynami i powinno nam się ustępować. Traktują nas jak swoich kumpli, no może trochę gorzej, bo w końcu kto im robi żarcie?
Tak czy inaczej sypialnia jest moja! Na samą myśl przymknęłam delikatnie oczy i uśmiechnęłam się sama do siebie. 
  - To ten. Ja już pójdę spać.
  - Czeeekaj, pomogę ci - odparł nieco wstawiony już Axl i chwytając mnie na ręce zaniósł do sypialni. Położył mnie delikatnie na łóżku, ale nadal się ode mnie nie odrywał. Naparł na mnie swoim ciałem i zaczął całować zachłannie moje usta, łapskami błądząc po moich pośladkach.
  - Axl, chyba zapomniałeś o fakcie, że jestem obecnie kaleką. - Oderwałam się na chwilę od niego i zaśmiałam pod nosem. 
  - Spokojnie. Jakoś sobie poradzimy - wybełkotał i zajął się moją koszulką. Dopiero moje spodenki zaczęły stanowić jakże poważny problem, bo nie chciały się za bardzo przecisnąć przez gips, ale Rose sobie z tym faktem i tak poradził. Rozrywając je... 
  - Od dzisiaj nosisz spódniczki. 









Tydzień później...









        Ja pierdolę! Zwariuję! Minęło dopiero siedem dni, a ja już mam tego kurwa dość. Siedzę na tej zasranej kanapie od czasu do czasu kuśtykając do kuchni zrobić obiad lub do łazienki i to by było na tyle. Chłopaki znaleźli jakąś salę prób, więc ostatnio często tam bywali, no a Kamila haruje w klubie. Mówiłam już, że moja szefowa to równa babka? Powiedziała, że na miesiąc zatrudni kogoś za mnie w zastępstwie, ale kiedy wrócę już do zdrowia, będę mogła kontynuować tam pracę bez żadnego problemu. Jedyny plus całej sytuacji. 


...




        Chłopaki poszli na próbę, Kamila była w pracy, a ja siedziałam znudzona na kanapie i przeglądałam gazetę. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Podniosłam się niechętnie i przez moje żółwie tępo ktoś zadzwonił jeszcze chyba z pięć razy. Podirytowana otworzyłam wreszcie drzwi i stanęłam jak wryta.
  - Co ty tu robisz? - warknęłam.
  - Przyjechałam przeprosić - odpowiedziała zakłopotanym tonem.
  - Szkoda, że ci nie wierzę. Słuchaj jeśli znowu coś knujesz to...
  - Nie! - Przerwała mi. - Naprawdę przyjechałam przeprosić. Jest Camille?
  - Nie ma.
  - Uhm... To może nawet i lepiej. 
 - Michelle... O co tak naprawdę chodzi? Mów, bo nie mogę za długo stać. - Westchnęłam i spojrzałam na swoje kolano przykuwając tym samym uwagę blondyny. Posłała mi krzywy, przepraszający uśmiech.
  - Wiesz... Tamtego feralnego dnia, ja... ja wyjeżdżałam... to znaczy planowałam wyjechać z Los Angeles. W bagażniku miałam już nawet spakowane torby. - Zrobiła chwilę przerwy i wyciągnęła fajkę. - Chcesz? - spytała. Przytaknęłam głową i sięgnęłam po odpalone już czerwone marlboro.
  - Byłam zadowolona, że zacznę życie na nowo, ale nagle zobaczyłam was. Szłyście takie roześmiane i po prostu ukuła mnie zazdrość. Zazdrość, że tak wam się poukładało to życie, że od początku jesteście szczęśliwe, że nie musicie zaczynać niczego na nowo! - Ożywiła się.
  - Nie pieprz dobra, bo nie znasz naszego życiorysu. Poza tym nie prowadzimy beztroskiego życia. Nawet nie wiesz jak mam już dość pracy w klubie i tego syfu, który mnie otacza
  - Tak czy inaczej macie lepsze życie ode mnie... - Przykucnęła i jeszcze bardziej zaciągnęła się dymem. Przymknęłam drzwi i usiadłam opierając się o nie. - Kontynuując... Nie planowałam tego, przysięgam. Zwyczajnie nie wiem co we mnie wtedy wstąpiło, ale dodałam tego jebanego gazu i skręciłam w waszą stronę. - Przełknęła głośno ślinę.
  - Zahamowałaś dlatego, że odepchnęłam Camille, a to ją chciałaś przejechać czy... Czy i tak byś zahamowała? - wydukałam cicho.
  - Obu was nienawidziłam ale jej szczególnie. Myślę, że i tak bym chyba zahamowała ale... Nie jestem tego pewnaJezu, nie mówmy już na ten temat.
  - Więc do czego tak właściwie zmierzasz? - spytałam już nieco zniecierpliwiona.
  - Chciałam wam tylko powiedzieć, że wyjeżdżam z Los Angeles i mnie raczej już nie spotkacie. Chodzi o to, że po prostu odpierdolę się od was i nigdy nie stanę wam już na drodze. Zaczynam nowy etap swojego życia. - Nic nie odpowiadałam, byłam mocno zaskoczona. - Dobra, idę już. Przeproś ode mnie Camille i... Ja ciebie też przepraszam, nawet nie chcę myśleć ile sprawiłam ci bólu. - Skrzywiła się, po czym zrobiła coś nieoczekiwanego. Ona mnie przytuliła! Przybliżyła się jak gdyby nigdy nic i uścisnęła jak swoją przyjaciółkę. Spojrzałam na nią zdezorientowana, a ta tylko delikatnie się uśmiechnęła i machając mi wsiadła do samochodu. Szybko odjechała, a ja siedziałam na tej posadzce jeszcze dobre dziesięć minut, aż stanęła przede mną Kamila.
  - Co ty robisz? - spytała zdziwiona.
  - Pomóż mi wstać. Nie uwierzysz jak opowiem ci co się przed chwilą stało. 
I tak właśnie spędziłyśmy popołudnie - na kanapie, przy rozmowie o Michelle. Przyjaciółka nie mogła uwierzyć w moje słowa, ale co się jej dziwić? Ja sama nie wierzyłam w to co mówię. Najdziwniejsze było to, że obie byłyśmy szczęśliwe. Nie tylko z tego, że wyjeżdża, ale również z tego, że dotarło coś do jej łba i nas przeprosiła. Cuda się zdarzają.











Trzy tygodnie później...







Kamila:




  - Ej. Patrzcie. Jesteśmy tu wszyscy... Razem! - zawołałam uradowana, a reszta spojrzała na mnie jak na wariatkę.
  - Mów bardziej zrozumiale, słonko - mruknął Stradlin.
  - No dawno nie siedzieliśmy wszyscy razem w salonie! Albo było się w klubie czy coś albo... A zresztą. - Machnęłam ręką i oparłam się o kanapę.
  - Ale ona ma rację. - Poparła mnie Julia. - Może coś obejrzymy? Duff, Steven, byliście ostatnio w wypożyczalni filmów, co nie?
  - No! - Adler gwałtownie podniósł się z fotela i sięgnął po kasety, które leżały na komódce.
  - Więc jest jakiś horror, komedia, kryminał i porno. - Na ostatnie słowo uśmiechnął się szeroko, a za nim w ślady poszła reszta Gunsów.
  - Ja wybieram to ostatnie - rzucił Axl.
 - Sądzę, że to najlepszy wyb... - zaczął Slash, ale skarciłam go wzrokiem. - To może horror? 
  - No nieeee... Ja popieram Axla. - Tym razem odezwał się Duff.
 - No błagam was. Nie mam zamiaru w sobotni wieczór oglądać filmu pornograficznego. - Skrzywiła się blondynka, a ja posłałam jej porozumiewawcze spojrzenie.
  - Dobra, obejrzymy jak kobitek nie będzie w domu. - Zaśmiał się Rose. - Ale musicie nam to później wynagrodzić. 
  - A w zęby chcesz? - prychnęła Ju.
  - Spokój! Nadal nie wybraliśmy filmu - krzyknął Popcorn. - Głosowanie! Kto chce kryminał łapa w górę. 
Ręce podniosła Julia, Izzy i Duff.
  - Horror? - Tym razem podnieśli je tylko Slash i Axl.
  - A kto chce komedię? - Wyszczerzył się Steven i razem ze mną podniósł łapę.
 - Przegłosowane. Oglądamy kryminał. - Westchnął Steven i włączył kasetę. Saul przyniósł z kuchni jeszcze dwie paczki chipsów i siedem butelek Nightrainów. Wszyscy usiedli wygodnie na kanapie, fotelach i podłodze, żeby następnie gapić się w telewizor, gdzie zaczęło się 'Nagłe zdarzenie', czyli kolejny film z serii 'Brudny Harry'. Brakowało mi już tej fajnej atmosfery. Co prawda jnie oddaliliśmy się od siebie nie wiadomo jak bardzo, ale coraz częściej dochodziło to sytuacji gdy z jednym członkiem naszej popierdolonej rodzinki w ciągu dnia mijałam się tylko w drzwiach.
        Minęło jakieś pół godziny, akcja się właśnie rozkręcała, gdy nagle brakło prądu. 
  - Kurrrrrwa!  - rzucił... W sumie nie wiem kto.
  - Ciemno jak w dupie murzyna. - Tym razem byłam przekonana, że słowa należały do Axla, you know, zajebiście niski głos.
  - A co, byłeś? - zadrwił Slash. Rudy tego nie skomentował. 
  - Mamy latarkę, świece, cokolwiek?
  - Jest parę świec w szufladzie, bo kiedyś próbowałem być w chuj romantyczny - odezwał się najprawdopodobniej Izzy. - Pójdę po nie. 
Slash z Axlem użyli swoich zapalniczek, a koło mnie po chwili zjawił się Steven z latarką na łbie. Pomysłowe.
  - To co teraz robimy? - Westchnęłam.
  - Ja mam pomysł! - Steven podniósł rękę jak uczeń. - Rozbierzmy się wszyscy do naga, pogaśmy wszystkie latarki i heja! Rozumiecie? Nie będziemy wiedzieli na kogo trafimy. Taka niespodzianka. - Nastała chwila ciszy, po czym wszyscy parsknęli śmiechem. 
  - Ja się na to piszę. Julie, Camille, podajcie swoją obecną lokalizację - odezwał się Rose.
  - Specjalnie zamienię się z którymś z chłopaków, żebyś miał fajniejszą niespodziankę - rzuciła Julia.
  - Dobra. Siadać na dupach. Porozmawiamy sobie o życiu! - Zarządziłam, a w odpowiedzi usłyszałam głuchą ciszę. - A teraz jak na spowiedzi! Mówimy sobie co nas trapi. W końcu jest ciemno, będzie bardziej komfortowo. Jedyna taka okazja.
  -  To ja zacznę - powiedział Duff i kontynuował: - To, że Julie śpi w sypialni to rozumiem, ale czemu zawsze dzieli miejsce z Rudym? Też chciałbym spać na łóżku!
  - Bo mam kurwa taki przywilej, co to za idiotyczne pytanie - odburknął wokalista.
  - To może zmieńmy temat. - Zaśmiała się blondynka.
  - Czemu dziewczyna, w której się zakochałem musi się czepiać mojego nałogu? - Zapadła cisza. W życiu bym nie pomyślała, że Stradlin się przed nami otworzy. Już miałam coś powiedzieć, ale przyjaciółka mnie ubiegła.
  - Bo jej na tobie zależy i się o ciebie martwi? - odpowiedziała mu pytaniem na pytanie. - Porozmawiaj z nią. 
  - Racja. Idę do niej - rzucił, po czym wstał i przepychając się między naszymi nogami wyszedł z mieszkania.Okej, to było szybkie.
  - Zakochałem się w Sarah.
  - To już wiemy - wymamrotał Duff.
  - Ale jej mąż niedługo wraca.
 - Steven, jesteśmy przyjaciółmi więc będę szczery. - No nie wiem czy szczerość w wykonaniu Axla będzie dobrym pomysłem. - To nie jest laska dla ciebie. Fakt brzydka nie jest, ale uważa się za nie wiadomo kogo - prychnął.
  - Muszę się zgodzić z Rudym - zaczęłam. - Na ostatniej imprezie tak nas zmierzyła wzrokiem, że poczułam się jakbym była na prawdę dużo gorsza od niej. No dobra, nie mam willi z basenem i tak dalej, ale nawet gdybym miała to bym się tak nie wywyższała. 
  - Zaraz, zaraz... Wy chyba nie mówicie tego naprawdę? To ja się tu wam zwierzam z moich uczuć do niej, a wy ją krytykujecie?
  - Adler, spokojnie... 
  - Nie Slash, nie będę spokojny! Wy mi kurwa zwyczajnie zazdrościcie, że jestem z taką bogatą panienką i tyle! - W tym momencie zapaliło się światło i wszyscy skierowali swój wzrok na czerwonego ze złości Stevena. Pierwszy raz w życiu go takiego widzę.
  - Wypluj to Steven, albo ci wpierdolę - warknął Axl.
 - Z a z d r o ś c i c i e mi! Spójrzcie prawdzie w oczy. Jesteście od niej gorsi - prychnął głośno.
  - Adler, co ty pierdolisz? - McKagan wytrzeszczył oczy i podrapał się po głowie.
  - Jak ci się tu nie podoba, to wypierdalaj. Co będziesz z wieśniakami siedział, hm? - Rudy wstał z kanapy i ruszył w kierunku podnoszącego się właśnie Popcorna. 
 - Zamiast wspierać to zazdroszczą! - fuknął. W tym momencie Axl chwycił blondyna za koszulkę i przyłożył mu z pięści w twarz. Adler w odpowiedzi popchnął go na ścianę i oddał chyba nawet z większą siłą. Rose przybrał czerwonego kolorku i chwytając go za klatkę zaczął biec popychając go na koniec na szklany stolik. Szkło rozprysło się po całym pomieszczeniu, a my z przerażeniem patrzyliśmy na zakrwawioną koszulkę Popcorna. Nikt z nas jednak nie zdołał do niego podejść. Jego słowa nadal odbijały się nam w uszach. Nie, to nie może być nasz Steven.    
Blondyn jak gdyby nigdy nic otrzepał się i z trzaskiem drzwi wyszedł z Hell House. Zapadła niezręczna cisza. Po chwili razem z Duffem i Slashem zbierałam szkło, a Julie uspakajała Axla, który nadal nie mógł uwierzyć w to co przed chwilą się stało i przykładała do jego polika lód. Bójka pomiędzy Gunsami nie zdarza się zbyt często. 





Izzy:



         Przeczesałem palcami włosy i zapukałem do jej drzwi. Po chwili moim oczom ukazała się Berry w koszuli nocnej i potarganych włosach.
  - Izzy? Co ty tu robisz? Już późno. - Ziewnęła i wbiła we mnie swój zmęczony wzrok.
  - Obudziłem cię? Wybacz. Możemy pogadać?
  - Yhm, okej. - Gestem ręki zaprosiła mnie do środka i poczłapała za mną do salonu.
  - Nie chcę się kłócić. Wiesz, że cię bardzo, bardzo lubię i nie chcę, żeby między nami było takie... Gówno - zacząłem.
  - A myślisz, że ja chcę?
  - Słuchaj... Nie mogę ci obiecać, że rzucę narkotyki. Zapomnij. To jest nałóg, który lubię i nie przestanę brać.
  - No to chyba nie mamy o czym gadać.
  - Ale Berry... - Próbowałem objąć ją w talii, ale odsunęła się do tyłu.
 - Nie chcę mieć chłopaka ćpuna. Wyjdź - rzuciła chłodno. Posłusznie wypełniłem jej rozkaz i wyszedłem z jej domu. Popatrzyłem się w ciemne niebo i zacząłem iść w kierunku najbliższego baru. Okej, czyli jesteś ćpunem, Izzy. Jak miło. I co zamierzasz teraz zrobić? 
Zamierzam się naćpać.





Steven:



  - Co tam pieseczku? - W drzwiach pojawiła się Sarah.
  - Mogę wejść?
 - Oui, oui. - Kiedy wszedłem do jej domu, ta nagle pisnęła. Odwróciłem się gwałtownie i spojrzałem na nią zdziwiony. - Co ci się stało?
 - Pobiłem się z Axlem.
 - Ale o co?
 - Prawdę  mówiąc to o ciebie. - Uniosła lekko jedną brew do góry. 
 - Chodź do łazienki. Weźmiemy kąpiel, a ty wszystko mi opowiesz. - Tak też zrobiliśmy. Sarah wyjęła odłamki szkła z moich pleców, po czym weszliśmy do wanny i zacząłem jej wszystko opowiadać. Słuchała mnie w milczeniu. 
  - Nie przejmuj się nimi. Masz rację, pewnie są zazdrośni. Ale tak szczerze mówiąc... Po co ci oni i ich zdanie? Masz mnie. - Uśmiechnęła się zalotnie.
 - Ale to moi przyjaciele. Jesteśmy zespołem.
 - Nie ma na świecie przyjaciół. To tylko głupie złudzenie - szepnęła, a ja jak zahipnotyzowany ruszyłem za nią do sypialni. Zrzuciła z siebie szlafroczek i przyciągnęła mnie do siebie. - Zapomnij o nich. Masz mnie. - Puściła do mnie oczko i runęliśmy obydwoje na łóżko. Co było dalej chyba nie muszę mówić.                          

 
         

15 komentarzy:

  1. dobry :>
    Zapraszam na nowy :)
    http://never-too-young-to-die.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aha i ta twoja muzyka na blogu mnie kiedyś wykończy ;___; :D

      Usuń
  2. Na wstępie przepraszam za błędy ale ukrywam się z telefonem pod kołdrą XDD
    Rozwaliła mnie scena z propozycją Stevena, hahaha.Sarah to suka ;___;
    Ona na pewno jest świadkiem Jechowy i wciągnie w to Stevena xd No ale nic.Uwielbiam Axla i Julie, więcej scen z nimi 3:)
    Także jest świetnie.
    Forgotten pozdrawia I życzy weny <3
    P.S. Inwigiluję cię, bój się, podsłuch na linii XDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny, i moim zdaniem wcale nie za mało ciekawy ( nie po polsku :P ) Czekam z niecierpliwością na następny :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie mogę, durna ta Francuzka!!!!! Przez nią Gunsi się pokłócili, no nie cierpię jej jak Michelle. A co do Michelle to nie spodziewałam się po niej takiego zachowania. Nie przypuszczałam, że po tym wszystkim będzie miała odwagę, aby pójść i przeprosić Gunsów i dziewczyny.
    Już nie mogę się doczekać nowego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nijaki? Nie pierdol, g e n i a l n y ! Od początku wiedziałam, że Sarah to kurwa i tak też jest. Michelle w porównaniu z nią to cudowna osóbka. Ahhhh jak można tak naiwnego Adlerka przekabacać. No kuuuurwaaaa... Aż się wkurwiłam. Ehh. Ta chwila szczerości to był majstersztyk. Ja bym choć w połowie tak tego nie napisała i to jeszcze o północy! Zgadzam się z którąś z przedmówczyń, że Julka i Axl boscy ichcę ich więceeeeeej! Czy jeśli nie będzie we wtorek to dopiero w weekend, czy może jeszcze w tygodniu? Pozdrawiam cię gorąco w ten zajebiście gorący dzień i czekam na 26.!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostawię krotki komentarz, taki jak ten rozdzial:
    Aha

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdzial genialny, jak zawsze ; ) CO TA SARAH SOBIE KURWA MYSLI!!! Mam nadzieje, ze Adler przejrzy na oczy i od niej odejdzie (chociaz i tak niedlugo wraca jej maz). Axl i Julkaa *_* Dobrze, ze Julia z Duffem zostali przyjaciolmi.
    Jak ja kocham to popierdolona rodzinke! ;p Czekam na nastepny xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Wcale nie jest nijaki! Rozdział jak zwykle super. :) Bardzo mi się podobał. Ta Sarah to chyba chce wpierdol ;/ Niech ten Adler się opamięta! XD Jaszczur i Julia *.*

    "- Ja mam pomysł! - Steven podniósł rękę jak uczeń. - Rozbierzmy się wszyscy do naga, pogaśmy wszystkie światła i heja! Rozumiecie? Nie będziemy wiedzieli na kogo trafimy.. Takie suprajs! - nastała chwila ciszy po czym wszyscy wybuchnęli śmiechem. " nie mogłam się opanować jak to przeczytałam. :D

    + KOCHAM TWOJE OPOWIADANIE i czekam na następny C:

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam ochotę Ci wpierdolić, jak napisałaś, że rozdział "jest taki nijaki" ! Co ty pieprzysz ?! Jest cudowny *w* CU - DO - WNY !!! Wbij to sobie do głowy :D
    Co ja Ci mogę powiedzieć ? Przeżyłam szok. Ta postawa Michelle. Całkowicie odmieniona :3
    Jednak cuda się zdarzają xD Chociaż ja wierzyłam, że ona się odmieni :)
    Jeśli mam napisać o Stevenie to nie podoba mi się jego zachowanie. Bad Boy ! (matko jak do psa xD ). Ta Sarah ma na niego zły wpływ. Niech już wraca ten jej mężuś ;D
    Szkoda mi Izzyego. Taki biedaczek. Chociaż w sumie.. Niech przestanie brać ! To jego wina !
    Ma się nawrócić :D
    Co do reszty, to jest świetnie :3 Niech tak dalej będzie :*
    Kochana z rozdziału na rozdział coraz bardziej mnie powalasz <3
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny :**

    Największa fanka ~Michelle Rose :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam do przeczytania i skomentowania pierwszego rozdziału mojego trzeciego opowiadania pt "Welcome to the Jungle" :)

    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/09/welcome-to-jungle-prologrozdzia-1.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Przykro mi, ale zawieszam bloga ;________; Więcej dowiesz się u mnie: http://mygnrstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. He-jo! :D
    Zapraszam na nowiutki :>
    http://never-too-young-to-die.blogspot.com/2013/09/15-gazzaris.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Hejejjeej! Ja oceniam, nie Ty! Nie nijaki, tylko ZAJEBISTY! Ta scena z Michelle była świetna, genialnie, że tak właśnie zrobiła! A, i tak jak kiedyś nienawidziłam Michelle (bo teraz wyjechała,to już o niej nie myślę) tak teraz nie lubię tej całej Sary! Zachowuje się jak nie wiem co, wywłoka jedna! I jeszcze owinęła sobie blondasa wokół palca, może z nim zrobić co chce..
    A co do reszty, to świetnie! Szkoda mi Izzy'ego i Berry, ale raczej byłabym po jej stronie, nie powinien robić tego co robi, rozumiem, że to nałóg, ale mógłby się jakoś trochę chociaż ograniczyć, a tymczasem on idzie zaćpać kłótnię o ćpaniu...
    A no i jeszcze to trochę zastanawia mnie co z Duffem i jakaś dziewczyną dla niego, bo mi go szkoda, że stracił Julie, ale z drugiej strony nie chcę, żeby się z kimś spotykał, bo tak jak jest, jest idealnie.. Nie wiem, czy mnie zrozumialaś, bo to zdanie miało mało sensu, ale oby! :D
    Także czkam na następny, pamiętaj, żeby powiadomić :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj, biedny Steven! Z początku myślałam, że ta cała Sarah to serio spoko laska z klasą i że stworzą bardzo ciekawą parkę z Adlerkiem. Teraz jednak nie jestem tak pozytywnie do niej nastawiona. Oby nie chciała skrzywdzić Stevena! Bo jej nogi z tej francuskiej dupy powyrywam jak Popcornik będzie miał złamane serduszko! Stevenek zasługuje na duuuuużo miłości i żadna laska nie ma prawa go wykorzystywać i stawać pomiędzy nim i Gunsami! Ughh!

    Dobra, a teraz mój mały triumf XD Michelle jednak ma serce i ludzkie uczucia, potrafi się ogarnąć i zrozumieć swoje błędy :D zawsze w nią wierzyłam :D

    Teraz niech tylko Julci zdejmą gips, no i niech Izzy pogodzi się z Berry i będzie miodzio! :D

    Rozdział super jak zawsze :D

    Pozdrawiam cieplutko ;*

    Lady Stardust <3

    OdpowiedzUsuń