czwartek, 12 września 2013

Welcome to the Sunset Strip - część 23





Julia:


        Siedziałam teraz w sali szpitalnej, w której leżała Kamila i przyglądałam się jej bladej twarzy. Minęły już prawie dwa tygodnie, a ona nadal się nie budziła. Przez pierwsze dni płakałam, ale teraz ogarniała mnie zwyczajna pustka.
  - Proszę cię, otwórz te cholerne oczy - wysyczałam przez zęby. - Ile jeszcze zamierzasz tak spać, co? Nie widzisz, że wszyscy się o ciebie martwimy? Nie widzisz, że już zaczyna mi brakować nadziei?! - Tym razem podniosłam głos, zwracają na siebie uwagę pielęgniarek. 
Boże, co ja robię? Krzyczę, bo się nie budzi? Chyba przydałaby mi się wizyta u psychologa, bo coś mi się pierdoli w tej mojej główce. Udaję, że jestem na nią zła, a tak na prawdę to kipię nienawiścią do siebie. Czuję się jak zdrajca. Powinnam wtedy była przy niej zostać, nawet jeśli nie chciała na mnie patrzeć. Powinnam była poczekać, aż dojdzie do siebie i z nią porozmawiać. Przecież tak postępują przyjaciele. Dlaczego ze mną jest inaczej? Przecież ją kocham, traktuję jak własną siostrę. Jak ona musiała się czuć kiedy dowiedziała się o ciąży Michelle
Na pewno potrzebowała rozmowy. 
Tak, cały czas się obwiniam, czuję, że mogłam zapobiec jej przedawkowaniu. 
  - Pomóż mi. Ja sobie już nie daję rady... - Głos zaczął mi drżeć. - Mówiłam ci już, że pracuję na dwa etaty? Nie chciałam, żeby szefowa zatrudniała kogoś na twoje miejsce. W końcu byś wróciła, a mogłoby się okazać, że już pozamiatane. Wiesz jak to jest. - Westchnęłam. - Wyglądam okropnie. Spójrz jakie mam wory pod oczami. Przy mnie wyglądasz jak anioł, poważnie. 
        Ostatnio zachowywałam się jak robot, dosłownie. Wstawałam rano, wypijałam szybko kawę, biegłam do szpitala, siedziałam parę godzin przy dziewczynie, następnie szłam do pracy, wracałam przed dwudziestą do domu, zjadałam resztki jakiejś pizzy, bowiem na zrobienie obiadu nie miałam czasu i z powrotem leciałam do Troubadour. Na sen miałam jakieś cztery godziny. Gdybym mogła, to całe dnie siedziałabym przy przyjaciółce. To nic, że ciągle śpi, a ja gadam sama do siebie. Po prostu chce ją mieć blisko siebie, chcę widzieć, że cały czas oddycha. Lekarze zdziwieni sytuacją mów mi tylko, że powinna się już wybudzić i pewnie minie jeszcze dzień albo dwa, ale powoli przestaję im ufać.
         Dziś mam na szczęście wolne od pracy. Mogę spędzić w szpitalu tyle czasu ile chcę, no chyba, że pielęgniarki mnie wyrzucą. Myślę, że to jednak nie będzie konieczne, bo z wszystkimi się dobrze dogaduję. Cały czas powtarzają: 'Mieć taką przyjaciółkę jak ty to skarb.', a mnie wtedy zawsze coś zaczyna kłuć. Ja? Skarb? Lepszego żartu nie słyszałam. 
Sięgnęłam po gazetę i zaczęłam czytać jakiś artykuł, co trochę wtrącają komentarze. Podobno w śpiączce wszystko się słyszy, ale w sumie nie wiem czy to prawda. Zwyczajnie potrzebuję się wygadać. W Hell House bywam rzadko, więc wymiana choćby paru zdań z chłopakami jest niemożliwa.    
Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Uniosłam głowę z nad gazety i ujrzałam Slasha.
  - Idź do domu. Masz dziś wolne, a spędzisz cały dzień w szpitalu? Nie wygłupiaj się - powiedział i podchodząc do mnie zaczął spychać mnie z krzesełka. 
  - Właśnie z tego powodu, że mam wolne zamierzam tu siedzieć. A może się za chwilę wybudzi i co? - Zmarszczyłam lekko brwi nie dając za wygraną.
  - To jak się obudzi to po ciebie zadzwonię. Stęskniliśmy się wszyscy za tobą. - Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. - No przecież czujemy się jakbyś z Hell House zniknęła i ty i Camille. Praktycznie cię nie ma w domu, a jak już jesteś to się do nas nie odzywasz - rzucił nieco pretensjonalnie. Westchnęłam głośno, aż w końcu ustąpiłam miejsca Hudsonowi i jeszcze raz zerkając na szatynkę wyszłam z sali.
W drodze do Hell House zrobiłam zakupy w pobliskim sklepie i ruszyłam do domu. Łokciami otworzyłam drzwi, gdyż w dłoniach trzymałam wielkie siatki z jedzeniem i weszłam ostrożnie do mieszkania zatrzaskując drzwi nogą. Nie zważając na chłopaków siedzących na kanapie ruszyłam od razu w stronę kuchni i odstawiłam siatki na stół. Poleciałam szybko do sypialni, przebrałam się w luźne spodnie i przydużą koszulkę, a włosy związałam w niedbałego koka. Chciałam szybko przygotować obiad, no a później zamierzałam w końcu pójść spać. 
Stanęłam przy blacie i zaczęłam przyrządzać spaghetti gdy nagle poczułam na swojej szyi czyjś oddech.
  - Powinnaś zrezygnować z tego drugiego etatu. Przecież ciebie właściwie w ogóle nie ma ostatnio w domu - wymamrotał mi do ucha Axl i objął mnie w talii.
  - Chyba za coś muszę płacić czynsz, a poza tym zastępuję Camille - rzuciłam podirytowana. Ostatnio wszystko mnie wkurwiało, a jak ktoś się mnie czepiał, że za dużo biorę sobie na głowę i powinnam odpocząć to już wyjątkowo dostawałam nerwicy. Przecież to moje życie i robię co chcę. Nie jestem już małą dziewczynką, którą trzeba się opiekować. Poza tym to nie potrwa długo. Kamila się niedługo obudzi i wszystko będzie jak dawniej. Na pewno się obudzi. Musi. 
  - Jak chcesz, ale jeśli  jeszcze przez dłuższy czas będzie w tej śpiączce to nie wiem jak ty będziesz funkcjo...
  - Zamknij się! Ona się obudzi lada moment! - Przerwałam mu i odepchnęłam go od siebie. - A teraz idź sprawdzić czy nie ma cię w salonie i daj mi zrobić obiad.
  - Nie musisz robić nic do żarcia - zaczął, ale nagle przerwał mu dźwięk dzwonka do drzwi. - Zamówiliśmy pizze - dokończył i uśmiechnął się krzywo.
  - Świetnie - rzuciłam zdenerwowana ścierką i wyszłam z kuchni. Poszłam do sypialni i wskoczyłam na łóżko szczelnie przykrywając się kołdrą. Jeśli sen mi nie pomoże to już nie wiem co.











Slash:




        Przychodzę tu już od tygodnia i nie widzę żadnej zmiany. Dziewczyna leży bezwładnie z bladą twarzą jak porcelanowa lalka i właściwie prócz oddychania nie daje oznak życia.  
  - Obudź się, proszę - wyszeptałem i chwyciłem ją delikatnie za chłodną dłoń. Siedziałem tak ze spuszczoną głową przez jakieś dwadzieścia minut, aż w końcu postanowiłem zejść na dół i kupić sobie kawę. Podniosłem się i chciałem puścić jej dłoń, ale nagle poczułem uścisk. Zaskoczony przysiadłem na krzesełko jeszcze raz i czekałem co się stanie. Czyżby się wybudzała? Nieee... Pewnie mam jakiś schizy. 
  - Saul? - Usłyszałem cichutki zachrypnięty głos. Poderwałem się z miejsca i stając nad łóżkiem spoglądałem na jej twarz i powieki, które powoli unosiły się do góry. Uśmiechnęła się delikatnie, po czym z powrotem zamknęła oczy tylko po to, żeby za chwilę uronić z nich parę łez.
  - Co ja robię w szpitalu? 
  - Przedawkowałaś. Nie pamiętasz? - Z trudem przełknąłem ślinę.
 - Niezbyt - Z przypływu emocji nawet nie słyszałem kiedy te gówienka, do których dziewczyna była podłączona zaczęły pikać. Po chwili w sali zjawił się lekarz i dosłownie mnie z niej wywalił. Stałem jak ten debil na szpitalnym korytarzu i z nerwów zacząłem kopać w plastikowe krzesełka. Pół godziny później lekarz wyszedł do mnie i pozwolił mi wejść do środka. Zahaczając o jego ramię wszedłem do sali. Camille siedziała teraz oparta o poduszkę i spoglądała na mnie pustym wzrokiem.
 - Nawet nie wiesz jak się kurewsko cieszę, że wreszcie się obudziłaś! - Uśmiechnąłem się i podszedłem do niej, aby delikatnie ją objąć. Z niewiadomych przyczyn dziewczyna odtrąciła mnie.
  - Saul. To, że byłam w śpiączce nie znaczy, że mam amnezję. Myślisz, że nie pamiętam jak zastałam cię leżącego na Julie? - Podniosła delikatnie głos, gdyż nadal towarzyszyła jej chrypka, a ja niezniechęcony patrzyłem nadal na nią z uśmiechem.
  - Coś mi się obiło o uszy - parsknąłem. - Julie mi opowiadała, że wtedy kiedy przyszedłem schlany do domu i prowadziła mnie na kanapę to przewróciłem się na nią i kiedy próbowała mnie z siebie zepchnąć przyszłaś ty i nie dałaś sobie nic wytłumaczyć - powiedziałem i wyczekiwałem na jej reakcję.
Camille zamrugała parokrotnie.
  - Naprawdę? - spytała cicho, a jej twarz lekko się zaczerwieniła, co dosyć kontrastowało z jej bladą cerą.
  - No tak. Jeśli nie wierzysz pogadaj z Julie. A właśnie. Miałem do niej dzwonić. Wygoniłem ją na siłę jakieś kilka godzin temu stąd, bo jakby mogła to cały czas by tu z tobą siedziała. 
  - Zaczekaj. - Chwyciła mnie za rękaw. - Jeszcze nie dzwoń. Chcę pobyć trochę czasu z tobą... Tylko z tobą. Slash, musimy porozmawiać.
  - Dziewczyno, dopiero co się przebudziłaś... Może odpocznij czy coś.
  - Tak, jasne. Może mam pójść spać, hm? - Powiało ironią.
  - No dobra. To o czym chcesz rozmawiać? - zapytałem.
  - Chodzi o Michelle i o dziecko. Chciałam spytać czy między nami koniec? 
  - Kochanie... - Przejechałem opuszkami palców po jej policzkach. - Michelle kłamała. Nie ma żadnego dziecka. Chciała mnie zatrzymać przy sobie i tym samym rozwalić nasz związek, ale się jej nie udało. Nie ma żadnego końca. Nawet tak nie mów. Kocham cię. - Musnąłem lekko jej wargi.
  - Nie ma dziecka? - powtórzyła wytrzeszczając oczy.
  - Nie. Proszę cię...  Ja i dziecko? Jeszcze z tą suką na dodatek? Nie ma mowy. 
 - Nie mówmy już o niej. Lepiej opowiedz mi o tym co wydarzyło się przez... - Zatrzymała się.
  - Dziesięć dni, słonko. 
  - Tyle czasu? No nic, opowiadaj... 
No i zaczęła się gadka o tym jak wiele osób ją odwiedzało i się o nią martwiło. Nawet Cliff i reszta się pofatygowali żeby ją zobaczyć. Czyżby wyrzuty sumienia? 







Julia:




        Obudziłam się po jakichś trzech godzinach, bo zwyczajnie nie miałam ochoty już spać. Mój organizm najwyraźniej odzwyczaił się od odpoczynku. Oparłam się o ścianę i gapiąc się w podłogę zaczęłam rozmyślać. Axl widząc, że już nie śpię wszedł do pokoju i usiadł koło mnie na łóżku.
  - Tęskniłem... - Uśmiechnął się i szturchnął mnie lekko w ramię, odrywając mnie tym samym od moich myśli. Nic nie odpowiadałam, nie wiedziałam nawet co. Ostatnio praktycznie z nikim nie gadałam. Jakoś... chęci brakowało i czasu przede wszystkim. - Skoro masz dziś wolne to może wreszcie byśmy - zaczął mamrotać łapiąc mnie za kolano i jadąc dłonią coraz wyżej. 
  - Zostaw. Nie mam ochoty - odpowiedziałam i odwróciłam się na bok.
  - Kurwa, ostatnio jest cały czas albo nie mam ochoty, albo nie mam czasu - warknął widocznie podirytowany. 
  - No i chuj - odburknęłam.
  - Co, źle ci się ze mną pierdoli? Wcześniej nie narzekałaś. - Stawał się coraz bardziej agresywny.  
  - Weź spierdalaj. - Podniosłam się i podeszłam do szafki, na której stała szklanka z wodą. Rose nie dający za wygraną podszedł do mnie i zaczął wkładać te swoje łapska pod moją koszulkę - No, mała... - mruczał. 
  - Nie rozumiesz co to znaczy NIE?! Jeżeli nie możesz się powstrzymać to idź na dziwki!  - krzyknęłam i odepchnęłam go tym razem z całej siły.
  - A wiesz co kurwa? Tak zrobię! - rzucił pretensjonalnie i popchnął mnie na szafkę. Później słyszałam tylko trzask drzwi. Jezu... Dlaczego wszyscy muszą mnie tak wkurwiać?
Złapałam się za plecy, którymi uderzyłam o mebel i rozmasowując je próbowałam uspokoić swój przyśpieszony oddech, kiedy nagle zadzwonił telefon. Z racji, że miałam do niego najbliżej podniosłam szybko słuchawkę.
  - Czego? To znaczy słucham? - Poprawiłam się.
  - Julie? Tu Slash. Słuchaj, Camille się wybudziła.
  - Co?! 
  - No to co słyszałaś! Wsiadaj w taksówkę i je.
 - Dobra, jasne, już, chwila! Będę za piętnaście minut. - Odłożyłam energicznie słuchawkę i pobiegłam się przebrać. Kiedy byłam gotowa wybiegłam z Hell House i złapałam taxi. Na miejsce dojechaliśmy w jakieś dziesięć minut. Podałam kierowcy pieniądze i nie czekając na resztę wybiegłam z samochodu. Weszłam do szpitala i przy automacie zauważyłam gitarzystę.
  - Chodźmy! - Chwyciłam go za rękaw i pociągnęłam Saula za sobą - Kiedy się wybudziła? 
  - Z dwie godziny temu.
  - Dlaczego dopiero teraz zadzwoniłeś? - Oburzyłam się.
  - Bo Camille nie chciała, żeby po ciebie dzwonić. W sensie chciała pobyć ze mną. -Skinęłam głową w geście zrozumienia. 
Wreszcie zatrzymaliśmy się na odpowiednim korytarzu. Wzięłam głęboki wdech i nacisnęłam na klamkę. Uchyliłam lekko drzwi i widząc, że dziewczyna patrzy na mnie z delikatnym uśmiechem weszłam do środka.
  - Boże, nareszcie! - Podbiegłam do niej i mocno przytuliłam. - Błagam cię, nie baw się więcej w królewnę śnieżkę. - Wbiłam w nią swój zatroskany wzrok i usiadłam na krzesełku obok jej łóżka.
  - Słyszałam, że byłaś moim najwierniejszym krasnoludkiem. - Zaśmiała się.
  - Nie licząc twojego księcia. - Puściłam do niej oczko. - A teraz powiedz mi, ale tak szczerze. Jak to się stało? 
  - Pamiętam tylko tyle, że jak wróciłam zdenerwowana z Hell House do Jamesa i reszty to dałam sobie w żyłę. Później coś piłam, chyba jeszcze wciągnęłam. Ja nie panowałam nad sobą. Wiesz, jak znajdziesz się w tym lepszym świecie to... To chcesz, żeby ta chwila trwała dłużej. Więc brałam i brałam. Przypominam sobie jeszcze tylko jak przeszedł mnie zimny dreszcz i... Tyle. - Końcówkę wypowiedziała prawie, że szeptem. - Cieszę się, że ktoś mi dał szansę. Może i nie mam najlepszego życia, ale za to mam cudownych przyjaciół, kochaną przyjaciółkę. - Zerknęła na mnie. - I hm... Ogólnie młodość jest zajebista. - Parsknęłyśmy śmiechem.
  - Wiesz jak ja się cholernie denerwowałam? Jak ktoś mi mówił, że ta śpiączka może jeszcze długo potrwać to od razu mi podskakiwało ciśnienie. Ale wiedziałam, że wszystko będzie dobrze.
  - Złego diabli nie biorą. 
  - Oczywiście - skwitowałam z uśmiechem.
  - Lekarze mówią, że zostawią mnie na obserwacji jeszcze dziś i jutro, no a pojutrze jeśli będzie wszystko okej wypuszczą mnie ze szpitala.
  - Cieszę się. 
  - Wszystkie kości mnie bolą od tego leżenia. Chcę już wrócić do domu, do pracy... 
  - Ja natomiast chętnie bym sobie poleżała. 
 - No słyszałam... Slash wspominał nieco o twoim trybie życia. Jak wrócę to weźmiesz wolne i sobie odpoczniesz, dobrze?
  - Kamila! Przestań... Dopiero co się...
  - Skończ. Nie traktujcie mnie jakbym przeszła jakąś ciężką operację. Leży przed tobą ćpunka, a nie inwalida - odburknęła.
Rozmawiałyśmy jeszcze z jakieś pół godziny, aż w końcu do sali wszedł Saul i oznajmił, że chyba będzie się już zbierał i odwiedzi dziewczynę jutro z samego rana. Cieszę się, że Slash zachowuje się jak prawdziwy facet. Myślałam... byłam przekonana, że zamiast ją odwiedzać będzie siedział w domu i pił, ale było wręcz przeciwnie. 
  - Julie, idź z Saulem. Nie ma sensu, żebyś tu dalej siedziała. Ja sobie poradzę - wymamrotała z ciepłym uśmiechem.
  - Na pewno?
 - No tak, a teraz wynocha mi stąd! - Uścisnęłam dziewczynę na pożegnanie i czekałam na zewnątrz na Saula. 
Kiedy wyszliśmy z budynku Hudson zaproponował, żebyśmy poszli do klubu. Na początku ten pomysł mi się zbytnio nie spodobał, bo nie chciałam natknąć się na Axla zabawiającego się z jakąś dziwką, ale w końcu dałam się namówić. Musiałam się wyrwać.
Do Whiskey a Go Go było niedaleko więc poszliśmy na piechotę. Weszliśmy do dusznego pomieszczenia i dostrzegliśmy Duffa i Izziego siedzących przy stoliku pod ścianą. Slash zamówił nam po piwie i ruszyliśmy w ich kierunku.
  - No i jak się ma Camille? - zapytał McKagan.
  - Dobrze - rzucił Saul i odpalił papierosa.
  - A gdzie reszta?
  - Steven zapewne pieprzy się teraz z tą Francuzką, a Axl wyszedł stąd z dwadzieścia minut temu - odpowiedział Izzy. Był jakoś dziwnie ponury. Z tego co słyszałam od Berry pokłócili się o narkotyki, ale nie zamierzałam się wtrącać. Czarnowłosy nie jest człowiekiem, który lubi gadać z kimś o swoich problemach.
  - Wyszedł sam czy...
 - Sam, sam. - Przerwał mi Duff. - Co prawda flirtował tu z jakąś laską, ale jak mu zaczęła siadać na kolana to ją zepchnął i wypił chyba z dwie butelki piwa. No i wyszedł stąd wkurwiony. Weź może do niego pójdź. - Zaraz, czyli Axl się z nikim nie bzykał? No... Jestem pod wrażeniem. Sugestia Duffa chyba była dobrym pomysłem. Rzeczywiście od jakiegoś czasu go unikałam nawet o tym nie wiedząc i jeszcze dziś tak na niego naskoczyłam. Każdy ma prawo się wkurwić, nie tylko ja.
  - Dobra, to idę. - Dopiłam swoje piwo i wstałam od stolika.
 - Przejdę się z tobą kawałek - wymamrotał pijany McKagan i oboje wyszliśmy z klubu. Wcale nie wiedziałam czy mam ochotę na jego towarzystwo. Coś w jego głosie mnie niepokoiło. Owinęłam się mocniej swoją kurtką i starałam się dotrzymywać kroku blondynowi, którego kroki niestety do najmniejszych nie należały. 
  - Przepraszam - powiedział prawie niezrozumiale cały czas idąc przed siebie.
  - Za co?
  - No wiesz. Nie powinienem być taki chamski wobec ciebie.
  - To ja przepraszam. Nie zachowałam się wobec ciebie w porządku i jest mi z tego powodu cholernie przykro. - Po tych słowach poczułam się jakoś lepiej. Już od dłuższego czasu zbierałam się żeby mu to powiedzieć, ale zazwyczaj się unikaliśmy a nasze stosunki były oziębłe. Wmawiałam sobie, że mi na nim nie zależy, że powinnam go olewać skoro mnie nienawidzi, ale dobrze wiedziałam, że go zraniłam i wiedziałam też, że McKaganowi na mnie zależało. Faceci nie okazują jakoś bardziej swoich uczuć, ale i tak łatwo jest rozgryźć ich gatunek. Ba, prościzna.
  - Muszę się pogodzić z tym, że wolisz kogoś innego. Tylko proszę cię, jeśli Rudemu zacznie coś odwalać to mi powiedz. Wiem, ja też jestem chujem, ale... Akurat ciebie nie pozwoliłbym skrzywdzić.
  - Czuję się wyróżniona. - Zaśmiałam się. - Duff, powiedz mi, bo zawsze mnie to ciekawiło, czemu ty tak właściwie zaprosiłeś mnie i Camille do was  pierwszego dnia naszego pobytu w Los Angeles, hm? Nie powiesz mi chyba, że z dobrego serca...
  - Yhm... No... - Podrapał się po głowie. - Po pierwsze byłem wstawiony, po drugie fajne z was laski, po trzecie... No nie każ mi tego mówić!
  - Myślałeś, że wleziemy wam do łóżka? - zadrwiłam.
  - Ba, miałem taką nadzieję. - Szturchnął mnie w bok. - Ale wystarczyło parę minut rozmowy z wami i pojęliśmy, że jesteście fajnymi, wartościowymi dziewczynami. Później jeszcze dołożyłyście się do czynszu co było dla nas zbawieniem... No a później stałyście się częścią naszej popierdolonej rodzinki! - Wyszczerzył się. - Jesteście naszymi najlepszymi kumplami - odparł, a ja uśmiechnęłam się do niego.
  - Dobra, leć do tej rudej pały. I nie złość się na niego. To normalne, że chce mu się ruchać - parsknął.
  - Duff... - Skarciłam go wzrokiem.
  - No sorki, sorki. - Już miałam iść do Hell House, ale postanowiłam się jeszcze o coś go spytać.
  - To jesteśmy nadal przyjaciółmi?
  - Najlepszymi. - Podniósł kąciki ust lekko do góry i chwytając mnie policzka wpił się w moje usta. Zatkało mnie kompletnie. Po chwili oderwał się ode mnie i spojrzał na mnie zadowolony. - To był ostatni raz - obiecał, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył do klubu.
Mnie czekała chyba mniej przyjemna sprawa...
Weszłam po cichu do mieszkania i zostawiając buty w korytarzu zajrzałam do salonu. Chłopak stał przodem do okna i co chwila zaciągał się dymem z papierosa. Podeszłam do niego powoli i kiedy odwrócił się w moją stronę przytuliłam go mocno zanim zdążył coś powiedzieć. Przez chwilę się nie poruszał, ale w końcu poczułam jego dłonie na swojej talii.
  - Przepraszam - wyszeptałam mu do ucha. Axl odsunął mnie parę centymetrów od siebie i spojrzał tym swoim przenikliwym wzrokiem w moje oczy. Nie lubiłam tego, bo nigdy wtedy nie wiedziałam co powiedzieć lub co zrobić. 
  - Nie unikaj mnie już więcej, rozumiesz? - warknął, po czym niespodziewanie mnie pocałował. To było raczej coś w rodzaju natarcia, przy którym miażdżył moje niezdolne do obrony wargi. Jęknęłam cicho kiedy poczułam ból, a on oderwał się ode mnie i spojrzał łobuzerskim wzrokiem. Sprawnym ruchem ściągnął ze mnie bluzkę i opierając mnie o ścianę zaczął muskać mnie delikatnie po szyi schodząc coraz niżej.
  - Ty tylko o jednym. - Westchnęłam i zanurzyłam swoje dłonie w jego rudych włosach. Nagle złapał mnie za rękę i zaprowadził do sypialni. Położyłam się na łóżku, a on włączył kasetę Aerosmith.
  - Dziwkom też lubisz stwarzać takie klimaciki? - Nie mogłam się powstrzymać, żeby mu nie dogryźć.
  - Jakie dziwki? - Podniósł ręce w geście poddania i uśmiechnął się do mnie. Gestem dłoni przyciągnęłam go do siebie i zaczęliśmy pozbywać się swoich ubrań.







Tydzień później...








Kamila:




        Od kilku dni jestem już w Hell House. Wydaje mi się, że wszystko zaczyna powoli się układać. Pracę podjęłam bardzo szybko,  mimo że szefowa proponowała mi abym jeszcze kilka dni posiedziała w domu. Odmówiłam od razu. No niby po co mam siedzieć na tyłku i nic nie robić? Nic mi się nie stało. Przekonałam za to Julię, aby wzięła sobie kilka dni wolnego. Po paru godzinach namów zgodziła się i wyszło jej to na dobre, bo wory pod oczami znikły jej w oka mgnieniu. Wczoraj byłam odwiedzić Cliffa. Polubiłam tego człowieka i mimo, że miał jakieś wyrzuty sumienia, że pozwolił mi sięgnąć po kolejną dawkę hery tamtego feralnego dnia, ja nie miałam mu niczego za złe. Przecież mam 23 lata, sama za siebie odpowiadam. Tak czy inaczej, załapałam z nim dobry kontakt i stał się moim dobrym kolegą, zresztą reszta chłopaków też. Zaprosili nawet mnie i Julię na ich próbę. 








Steven:




  - Steve, śpioszku, budzimy się. - Usłyszałem piskliwy głosik. Podniosłem powieki do góry i ujrzałem Sarę z kubkiem kawy.
  - To dla mnie? - Uśmiechnąłem się.
  - Oui, oui... 
Co za sielanka! Mógłbym tak już zawsze, ale niestety nic nie trwa wiecznie. Zdaję sobie sprawę z tego, że jej mąż wróci za ponad miesiąc do Los Angeles, tyle że nie mogę się z tym za bardzo pogodzić. Nie tylko dlatego, że jest mi w jej willi tak dobrze, ale również dlatego, że... No zakochałem się w niej! 
  - Kochanie, jak już wypijesz to może pójdziemy razem pod prysznic? - Zaproponowała
  - Jasne. - Wyszczerzyłem się i na tą wiadomość opróżniłem kubek trzema łykami. Chwyciłem ją w talii i ruszyłem w kierunku jej wielkiej łaźni. Praktycznie to czułem się już jak u siebie. Przebywam u niej prawie codziennie, a jej sypialnia stała się głównym miejscem moich nocek. Nie dość, że mogłem wyspać się w jej wielkim łóżku to jeszcze zapewniałem jej moc atrakcji. If you know what I mean.
        Nim się spostrzegłem, a kobieta stała już przede mną naga. Zrzuciłem na ziemię swoje slipki i weszliśmy razem pod prysznic
Odkręciłem wodę i zacząłem lać gorące strumienie wody na nasze chłodne ciała. Sarah z rozbawieniem spoglądała na moją klatę.
  - Patrz i podziwiaj! Taki dywan tylko u mnie!
  - No właśnie podziwiam i się nadziwić nie mogę. Ile czasu ty to hodowałeś?
  - Caaaałe życie! - Zaśmiałem się i dumny przejechałem dłonią po moim owłosieniu. 
  - Och, Adler. Kocham cię pieseczku ty mój. 
  - Serio? - Wytrzeszczyłem oczy.
  - Oczywiście. - Uśmiechnęła się i zaczęła obdarzać mnie tysiącem pocałunków.


        Po długim, rozkosznym prysznicu zjedliśmy śniadanie, a następnie rozwaliliśmy się na kanapie i oglądaliśmy telewizję.
  - Dziś organizujemy małą imprezkę. Może dasz się namówić? - zagadałem nagle.
  - No nie wiem czy to dobry pomysł.
  - Dlaczego niby? Same dziewczyny mi zasugerowały, żebym cię zaprosił. Poznasz moich przyjaciół i w ogóle. - Zrobiłem minę słodkiego pieska, a kobieta tylko zaśmiała się głośno. Zawsze miała ubaw z moich min.
  - No dobrze, ale w co ja mam się ubrać? No wiesz, chyba nie jakoś bardzo elegancko?
  - Wystarczą dżinsy i jakiś T-shirt. - Spojrzała na mnie jak na debila. - Ewentualnie miniówka.
  - Założę małą czarną i szpilki.
  - No i zajebiście! - skwitowałem.











Kamila:




        Siedziałam na parapecie i popijałam kawę. W domu byłam tylko ja i Saul, bo reszta poszła zrobić zakupy. Dziś ma wpaść do nas kilka osób, między innymi Cliff, James, Kirk, Lars i co najciekawsze ta cała Francuzka, za którą nasz Steven tak szaleje. Znając życie, to ta mała imprezka przerodzi się w wielką balangę jak to na Gunsów przystało. Od czasu kiedy dają koncerty w klubie stali się na Sunset Strip bardzo popularni i jeśli coś się w Hell House kroiło, to wszyscy o tym wiedzieli. Chłopcom chyba się to nawet podoba, czują się pewniejsi siebie i w ogóle. A ja jestem z nich bardzo dumna! Zasłużyli choćby na cząstkę sławy! 
  - Cześć. Co tam? - Hudson podszedł do mnie i złapał za kolana.
 - W porządku. Wiesz, czuję, że wszystko zaczyna się układać. - Westchnęłam i obdarzyłam chłopaka szczerym uśmiechem.
  - Ja też. I chcę żeby wszystko było już okej.
 - Będzie. - Przejechałam dłonią po jego policzku, po czym odgarnęłam z czoła jego niesforne loczki. 
  - Może pogramy
 - Czemu nie. - Zeskoczyłam z parapetu i ruszyłam za chłopakiem do sypialni. Wyciągnęłam swojego klasyka i usiadłam koło niego. Najpierw zagraliśmy Stairway to Heaven, później Smoke on the water, a kolejne utwory Saul grał już sam. Lubiłam patrzeć jak gra. Jest wtedy tak cholernie skupiony, a zarazem nieobecny. Zupełnie jakby był w swoim własnym, intymnym świecie, do którego nikt nie ma dostępu.
Przerwał mu dopiero hałas, co oznaczało, że moi debilni znajomi wrócili do domu. Ruszyłam do kuchni i pomogłam Julii rozpakować torby. 
       Po dwudziestej Hell House stawało się coraz bardziej zatłoczone. Tak jak myślałam, przyszło mnóstwo osób. Nawet ci, którzy nie byli zapraszani i których widziałam pierwszy raz na oczy. Nagle dostrzegliśmy Stevena, a obok niego wysoką, ładną brunetkę. Wszyscy do nich podeszliśmy.
  - O! Jesteście. No to tak, to jest właśnie moja cudowna Sarah. 
  - Miło cię poznać. - Jako pierwsza wyciągnęłam do niej dłoń, po czym reszta zaczęła się z nią witać.
  - Hej... - powiedziała przeciągle i zmierzyła nas wzrokiem. To było dziwne. Poczułam się jakbym była w czymś gorsza. Odniosłam wrażenie, że patrzy na nas z pogardą i zmieszaniem.
  - Piesku... Napijemy się czegoś? - Przytuliła się do torsu blondyna.
  - Pewnie, my zaraz wracamy - rzucił i pociągnął ją za sobą. Spojrzeliśmy się po sobie i wybuchliśmy po chwili niepohamowanym śmiechem.
  - Piesku...  - parodiował głos Sary Axl.
  - Kurwa, widzieliście jak na nas spojrzała? - zapytałam z oburzeniem.
  - Jak na wieśniaków - odezwał się rozbawiony Izzy.
  - Steven i jego gust - prychnął Duff, po czym odpalił fajkę. 











Michelle:




        Dowiedziawszy się o imprezie w Hell House postanowiłam odwiedzić moich "znajomych". To miała być ostatnia próba, tak to ujmę. Ubrałam się w wyzywającą spódniczkę i koszulkę z dużym dekoltem, po czym zrobiłam sobie mocny makijaż. Kiedy byłam gotowa zamówiłam taksówkę i pojechałam do posiadłości Gunsów. 
W środku było już sporo ludzi, ale gospodarze siedzieli na kanapie. 
  - Cześć! - zawołałam stając przed nimi. 
  - Kurwa, co ty tu robisz? - Saul podszedł do mnie i złapał mnie za ramię.
 - Przyszłam na imprezę, a co, nie mogę? No chyba, że wymagane są zaproszenia. - Westchnęłam teatralnie. - Z resztą ja nie do ciebie. - Wzruszyłam ramionami i poszłam po jakiegoś drinka. Mój plan był następujący: Uwieść któregoś z Gunsów i obściskiwać się z nim na oczach Slasha. 
Wszystko szło po mojej myśli, bowiem na kanapie obok Camille i Saula siedział nieco wstawiony już McKagan. Podeszłam do niego i jak gdyby nigdy nic usiadłam okrakiem na jego kolanach.
  - Ale ty jesteś zajebiście przystojny, wiesz? - Uśmiechnęłam się i zaczęłam go namiętnie całować. Najpierw był zmieszany całą sytuacją, ale później zaczął oddawać moje pocałunki i nawet ściągnął moją bluzkę! Tak! Siedziałam właśnie obok Saula w samym staniku, na dodatek na kolanach basisty. W pewnym momencie odpiął mój stanik i rzucił go gdzieś daleko w kąt. Wszyscy zaczęli wyć i śmiać się, ale mi to nie przeszkadzało. Ile to razy paradowałam nago po klubie. Wszystko było pięknie i wspaniale, ale nagle chłopak odepchnął mnie mocno od siebie i chwytając za nadgarstek pociągnął do drzwi. 
- A teraz stąd spierdalaj dziwko. - Zarechotał i otwierając je na oścież wypchnął mnie na zewnątrz
  - Ale co ty robisz?! - krzyknęłam zakrywając dłońmi piersi.
 - Słyszałaś co powiedział? Spierdalaj! - rzucił roześmiany Slash i pokazał mi środkowy palec. 
Rozpłakałam się i pobiegłam przed siebie. Tyle napalonych gości w drodze powrotnej do domu to chyba jeszcze nigdy nie spotkałam...                       


 

18 komentarzy:

  1. Rozdział świetny :) i dobrze tej Michelle, czekam z niecierpliwością na następny, jeżeli chodzi o mnie to wolę żebyś dodawała rozdziały i we wtorki i soboty :3

    OdpowiedzUsuń
  2. wolałabym we wtorki i soboty bo w inne dni mam ful nauki ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ jestem dumna z Duffa! Dobrze tej Michelle tak!!! Ogólnie to świetnie jak zawsze. Tak się zastanawiam czego ta francuska chce od Stevena. Tak dziwnie się zachowała według pozostałych, a dla Popcorna jest taka miła i kochana.
    Jeżeli o mnie chodzi to ja wole abyś rozdziały dodawała w czwartki i niedziele.

    OdpowiedzUsuń
  4. O jej <3 To był zajebisty rozdział :3 Serio. Wszystko się ułożyło. Na początku martwiałam się o Kamilę i myślałam, że z tego nie wyjdzie, ale jakoś jej się udało :) Teraz już nic im nie przeszkodzi (tak myślę). Co do Axla i Julki to też się zmartwiłam. W sumie to rozumiem Axla. Jakbym była facetem, to podejrzewam, że już dawno bym nie wytrzymała. No bo ile można xD
    Ale na koniec był eks na zgodę, także jest git :D
    Wiesz, że strasznie mnie zastanawia ten wątek Izzyego. Kłótnia z dziewczyną, to poważny problem xD Ciekawe co będzie dalej :3
    Wiesz co ? Jestem meeega dumna z Duffa. Po pierwsze przeprosił Julkę, a po drugie dowalił tej jebanej Michelle ! Haha to było niezłe ! :) Właśnie.. Michelle... Co ona sobie myślała ? Jezuuu jaka tępa idiotka. Myślała, że jak pokaże cycki, to co ? Slash ją przeleci ? Ehh szkoda mi takich ludzi.. Są żałośni..
    Steven i jego dywan xD Nie wyrabiałam z tego momentu. Po prostu śmiałam się jak nienormalna. Aż brat przyszedł i stwierdził, że jestem jakaś chora psychicznie. Ale w sumie to ja to zawsze wiedziałam. Przecież osoba pisząca takie dodatki jak ja nie może być normalna xD
    Dobra koniec. Bo zaraz ci tu moją biografię napiszę :D Wracając do opowiadania to aż mnie palce świerzbią, aby napisać coś o tej Francuzce.
    Myślałam, że ta cała Sara jest spoko, a okazało się, że to typowa paniusia z wyższych sfer. Ehh ale co począć. Tylko ciekawe dlaczego dla Stevena jest taka milutka, a dla reszty nie. Zastanawiające... :D
    Podsumowując to jestem wniebowzięta. Po tak lipnym dniu, tak wspaniały rozdział :3 Od razu mi się humor poprawił :) Pragnę Ci baardzo serdecznie podziękować za dedykację moja idolko :** Czekam na kolejne rozdziały <3
    Wiesz, ostatnio uświadomiłam sobie, że kocham czytać to co piszesz. Chętnie tu wpadam i sprawdzam czy jest już rozdział :) Ehh ale przecież ty to wiesz mój brownstonie :>
    Pozdrawiam :**


    Największa fanka Michelle Rose



    PS Dla mnie pasuje w czwartki i niedziele :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, super, super świetny rozdział nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów (i problemów u Gunsów)xD.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział! Dużo akcji, długi na prawde świetny! :) Rozdziały wedlug mnie: czwartek, niedziela

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział jak zwykle. We wtorki i soboty ja wole i tak chyba bedzie najlepiej moim zdaniem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Doczekałam się! Dobra, nie wiem ile wyświetleń ci nabiłam sprawdzając czy jużjest nowy, co upewniło mnie w fakcie, że jestem uzależniona... Ale cicho. Mamy rozdział 23. 23? Rany kiedy to minęło?
    Ja nigdy tej Sary nie lubiłam. I co ona Adlera tak wykorzystuje? Albo nie wykorzustuje! Sama już nie wiem... Kurwa moje komentarze zawsze tak samo wyglądają ;_; Ty tego wgl nie czytaj bo jeszcze zwątpisz w ludzkość. Dobra, kuźwa, przejdźmy wreszcie do tego rozdziału. Tak właściwie to szkoda mi Michie. No bo ona taka zakochana... Znaczy no suka, ale jednak człowiek, a kochać ( tak wiem że to byłoo mylić się) rzecz ludzka! I Kamila powróciła! Jej! Martwiłam się o nią. I Berry. Może dla niej Stradlin przestanie wciągać wszystko co mu w łapy wpadnie? I Julka. Wiesz żeś moją imienniczką? Tak skapłam się w 23. Ale to takie oryginalne imię, żem się aż zdziwiła. I znów moja wypowiedź grozi załamaniem psychicznym... Nie, serio, już nic nie piszę,.bo aż sama siebie irytuję. Aa i jeszcze bedę bardzo pomocna i powiem, że wolałabym we wtorki i soboty xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Zajebisty rozdział!Trafiłam na twojego bloga wczoraj i naprawdę bardzo cię proszę cię, wybacz mi że nie komentowałam wcześniej ale no po prostu musiałam to jak najszybciej przeczytać tak mnie wciągnęło to opowiadanie. Dobra, bardzo dużo się dzieje czyli super. Długie rozdziały czyli super. No normalnie wszystko SUPER! :D Dobrze że Kamila z tego wyszła i jest ok. Duff dobrze zrobił wyrzucając tą całą Michelle. Trochę mi go szkoda ;c Jest też Metallica- czyli Lubię to! XD

    Chciałam spytać czy jest taka możliwość żebyś mnie informowała o następnych rozdziałach? Jeżeli tak to baaaardzo cię o to proszę:3

    Btw. Zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nowy ;3

    http://fuck-yeah-guns-n-roses.blogspot.com/2013/09/rozdzia-14.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Wpadłam tu powiadomić o nowym rozdziale, ale zobaczyłamm te wszystkie komentarze, więc postanowiłam, że choć już tego prawie nie robię, ale przeczytam ten rozdział. Przeczytałam tylko kawałek, ale doszłam do wniosku, że musze przeczytać całość, więc dziś będę miała pracowitą noc :>

    + Nowy, oczywiście :D
    http://never-too-young-to-die.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam na nowy rozdział "It's so Easy" :*

    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/09/its-so-easy-rozdzia-7.html

    OdpowiedzUsuń
  13. zajebisty! czwartki i niedziele ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. wtorki i soboty ;D a rozdział jednym słowem GENIALNY

    OdpowiedzUsuń
  15. znowu nowy, ale niestety chyba troszeczkę cię zawiodę. Ale obiecuję, że od następnego wszystko Ci wynagrodzę! :)
    A twojego opowiadanie jeszcze nie skonczyłam, nie mam dziś zbytnio czasu, ale jak skończę to na pewno jebnę ogromny komentarz :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział ciekawy, bardzo ciekawy! Wgl, to Cię uwielbiam! Kocham to opowiadanie, to jak piszesz, wszystko jest genialne, nic dodać nic ująć! Co do tych rozdziałów, to w sumie nie ma dla mnie różnicy, ale już tyle osób odpowiedziało, że na pewno dasz rade wybrać :p
    Szkoda tylko, że się Izzy z Berry pokłócili, z tego co wyczytałam.. Bardzo lubię ich szczęśliwych! :)
    A i własnie, nie wiem, czy już prosiłam czy nie, ale mogłabyś mnie powiadamiać? :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Oh, jak dobrze, że Kamila się wzbudziła! Miała cholerne szczęście! No a Julia to serio pokazała, że jest świetną przyjaciółką :)

    Fajnie, że między Slashem i Kami znów się układa. Ale domyślam się, że na ich drodze pojawi się jeszcze nie jedna przeszkoda... No cóż, cieszmy się tym co jest teraz :)

    Steven i Sarah są ciekawą parą. Boję się tylko czy ona nie ma wobec Stevusia jakichś niecnych planów. Ogólnie wydaje się miła, z kompletnie innej bajki, ale sympatyczna. Tylko szkoda, że chyba nie zbyt polubiła resztę ekipy.

    Co do akcji z Michelle to zaskoczyłaś mnie. Już myślałam, że Duff nabierze się na jej sztuczki, ale jednak ma więcej oleju w głowie. Mądry chłopak ;) ale ona raczej prędko nie odpuści.

    Rozdział jaki i całe opowiadanie świetny :D
    Zasuwam dalej :)

    Pozdrowionka ;*
    Lady Stardust <3

    OdpowiedzUsuń