wtorek, 17 września 2013

Welcome to the Sunset Strip - część 24




Michelle:


        Od tej imprezy, na której zostałam tak upokorzona minął tydzień. Przez te siedem dni siedziałam w swojej kawalerce i rozmyślałam nad swoim nędznym życiem. Przegrałaś Michelle. Pogódź się z tym. 
Ale jak ja mam kurwa pogodzić się z przegraną? Jak mogę żyć ze świadomością, że dwie dziewczyny w niczym lepsze ode mnie tak pokrzyżowały mi plany. Jak mogę się z czegokolwiek cieszyć ze świadomością, że mój Slash kocha kogoś innego, a mnie ma za dziwkę? Cholera jasna, ja jestem dziwką! I... Chyba czas to zmienić. Może wcale nie przegrałam? Może się czegoś nauczyłam?
Gdzie się podziały moje ambicje zostania słynną aktorką podbijającą całe Stany Zjednoczone? Gdzie jest ta ośmioletnia dziewczynka pełna marzeń? To co, że byłam wtedy głupim, naiwnym dzieckiem. Lepsze to niż dziwka łażąca od klubu do klubu i zarabiająca na numerkach w tych zasranych kiblach! 
        Wstałam i szybkim krokiem podeszłam do lustra. Moje jasne włosy były już nieźle przetłuszczone, a czarny tusz do rzęs spływał po moich oczach i policzkach. Gdzie się podziała ta szalona, pewna siebie dziewczyna? Halo! Jesteś Michelle Young! Ogarnij swoją dupę i zacznij wszystko od początku! 
     Wzięłam długi, gorący prysznic, ubrałam się w swoje najlepsze ciuchy, rozczesałam włosy i zrobiłam sobie mocny makijaż. Wyszłam z łazienki i sięgając po ogromną walizkę zaczęłam pakować do niej wszystkie swoje rzeczy. Z trudem ją zasunęłam i pakując jeszcze podręczne przedmioty takie jak portfel i szminkę do swojej skórzanej torebki, opuściłam mieszkanie. 
Zeszłam kilka pięter w dół i zapukałam do drzwi znajdujących się na samym dole.
  - O, Michelle. Wybierasz się gdzieś? - spytał wysoki brunet i wskazał palcem na mój bagaż.
  - Wyjeżdżam z Los Angeles. Mam dość - odpowiedziałam obojętnie i zaczęłam szperać w portfelu, po czym wyciągnęłam z niego dwieście dolców - Przyszłam uregulować moje długi za wynajem. Wszystko się zgadza, tak? - Upewniłam się podając mu banknoty i klucze.
  - Tak, tak. Ale... - Nie czekając na jego dalsze pytania wyszłam z kamienicy i wsiadłam do swojego samochodu. Włączyłam płytę The Runaways i słysząc pierwsze dźwięki Cherry Bomb dałam dźwięk na fulla. Dodałam gazu i z piskiem opon wyjechałam z dzielnicy ćpunów, prostytutek i bezdomnych. 
        Kiedy byłam w trakcie śpiewania refrenu, ujrzałam nagle jak chodnikiem podążają dwie zadowolone dziewczyny. A były nimi oczywiście nie kto inny jak Julie i Camille... Widząc ich roześmiane twarze i czując kującą mnie gdzieś tam w środku zazdrość skręciłam w ich stronę i mimowolnie dodałam gazu.
Nie wiedziałam co robię, po prostu jechałam prosto na nie z myślą: Nienawidzę was.
Dziewczyny w ostatniej chwili spojrzały się na mnie wystraszonym wzrokiem i spanikowane stanęły jak wryte.
Dzieliło nas już tylko parę metrów. Blondynka doskoczyła do szatynki i popchnęła ją na bok, po czym zasłoniła swoją twarz, którą oślepiały lampy samochodowe.
3 metry...
2 metry...
1 metr...
STOP! 
Nadepnęłam z całej siły na hamulec i uderzyłam głową o kierownicę. Wszystko zaczęło tak cholernie wirować!
  - Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć, dziesięć - liczyłam powoli próbując złapać oddech. Co ja najlepszego zrobiłam?! Ostudził mnie wrzask jednej z dziewczyn. Za nic nie chciałam wychodzić z wozu, bo bałam się co zastanę na zewnątrz. Wzięłam głęboki wdech i gwałtownie otworzyłam drzwiczki wybiegając z wozu. Roztrzęsiona Camille kucała przy bezwładnym ciele Julie, które leżało na wprost maski samochodowej. Koło jej głowy powstawała coraz to większa kałuża krwi.
  - Ty pojebana suko! Dlaczego mi to kurwa robisz?! Co ja ci zrobiłam?! - Szatynka podniosła się i zaczęła mnie policzkować. Próbowałam bronić swoją twarz, ale na marne. Nadal nie mogłam się pogodzić z tym, do czego się przed chwilą posunęłam.











Slash:

        Graliśmy właśnie nową piosenkę napisaną przez Axla gdy nagle usłyszeliśmy pisk opon. Rudy przestał drzeć japę, a ja oderwałem palce od strun i spojrzałem na moich równie zdziwionych kolegów. Nastała chwila ciszy, którą niespodziewanie przerwał czyjś krzyk. Eddie podbiegł do drzwi i zaczął w nie zawzięcie drapać.
  - Camille. - Pomyślałem na głos. To był jej krzyk! Wstaliśmy pośpiesznie i wybiegliśmy z Hell House. 
Z piętnaście metrów od naszego domu zauważyliśmy samochód, który dziwnym trafem znalazł się na chodniku a przy nim dwie szarpiące się kobiety. Mimo że było już ciemno, potrafiłem rozpoznać platynowy tapir Michelle i sylwetkę mojej dziewczyny. Widząc, że Duff zaczyna do nich biec wzięliśmy z niego przykład. 
  - Kurwa, co tu się dzieje?! - zawołał w biegu McKagan. Dziewczyny odwróciły w naszą stronę swoje zrozpaczone twarze i na chwilę się od siebie oderwały. Wystraszeni zatrzymaliśmy się w pewnej odległości od nich i czekaliśmy na wyjaśnienia. Camille drżącą ręką wskazała na coś na chodniku, a może na kogoś? Zwęziłem oczy i zacząłem się temu przypatrywać, ale podskoczyłem kiedy usłyszałem za sobą głośne 'Ja pierdolę!' wykrzyknięte z ust Axla. 
Julie...
Chłopaki podbiegli do niej, a ja podszedłem do Camille i Michelle.
  - Co to kurwa ma znaczyć? - Chwyciłem Young za nadgarstki i przystawiłem ją do samochodu. Uciekała swoim wzrokiem gdzie popadnie, ale w końcu obdarzając mnie śmiertelnym spojrzeniem wydusiła z siebie:
  - Chciałam rozjechać twoją dziewczynę. Nie wyszło - wycedziła i parsknęła gorzkim śmiechem. Stałem jak osłupiały i spoglądałem na nią z nieopisaną nienawiścią i przerażeniem. W pewnym momencie jej śmiech przerodził się w szloch i przykucając na chodniku zaczęła się trząść. Cholera. To się nie dzieje na prawdę.
Nagle poczułem jak ktoś łapie mnie za rękaw. 
  - Slash... Ona.. Ona chciała nas zabić. - Camille wybuchła płaczem i mocno mnie przytuliła.
  - Kurwa, zawiadomcie szybko pogotowie! - Usłyszeliśmy roztrzęsiony głos Rudego. Oderwaliśmy się od siebie i zobaczyliśmy jak klęczy przy Julie z zakrwawionymi dłońmi i mówi coś niezrozumiale
Na ten widok od razu pobiegłem do Hell House i wykręciłem numer pogotowia. Układając pogmatfane i chyba w ogóle bezsensowne zdania, podałem im nasz adres i kazałem przyjechać jak najszybciej. Sięgnąłem po jakiś ręcznik i z powrotem pobiegłem na miejsce wypadku. Doskoczyłem do nieprzytomnej blondynki i odsuwając od niej Rose'a i McKagana podłożyłem pod jej głowę biały ręcznik  który i tak po chwili zamienił się w czerwony.   
Steven chodził w kółko i gadał coś do siebie, a Izzy przytulał zrozpaczoną Camille. 
  - A po policję zadzwoniłeś? - Zagadał brunet, starając się zachować spokój
 - Nie! Błagam! Tylko nie policja! - zaczęła drzeć się Michelle i podniosła się gwałtownie z drogi.
Nim się obejrzałem, a Axl już stał przy niej i chwytając ją za kołnierz kurtki zaczął krzyczeć:
  - Ty mała kurwo! Myślisz, że się wymigasz? Zgnij w pierdlu suko! - I splunął na jej twarz. Po chwili doskoczyła jeszcze do nich Camille i zaczęła okładać po twarzy przytrzymywaną przez Rudego Michelle.
Jezu... Co za paranoja!
Na szczęście w porę przyjechało pogotowie. Ratownicy zaczęli wnosić dziewczynę na noszach do wozu, a jeden z nich podszedł do mnie i do Stradlina (chyba wydawaliśmy mu się najnormalniejsi) i zaczął nas dopytywać co tak właściwie się stało. Wydukaliśmy tylko, że Julie została potrącona i o nic więcej nie pytając wezwał policję. Camille chciała z nimi jechać, ale ze względu, że nie jesteśmy z Julie spokrewnieni, kategorycznie jej odmówili.  
Po piętnastu minutach podjechał do nas radiowóz. Jeden z policjantów odciągnął od bezbronnej Michelle szatynkę i rudzielca, a drugi podszedo nas. Zdaliśmy mu szybko relacje, a on zapisywał coś w tym swoim notesiku.
  - Te dziewczyny jadą z nami. - Zawołał do drugiego. - Z was niech jedzie jeden. Musicie złożyć zeznania.
  - Ja pojadę - powiedziałem i usadowiłem się obok Camille w radiowozie. 











Kamila:



       Przez całą drogę musiałam się hamować, żeby nie uderzyć siedzącej koło mnie Michelle. Nadal byłam roztrzęsiona, no bo jak ma się czuć osoba, którą przed chwilą ktoś chciał zabić i jeszcze się do tego perfidnie przyznał! Slash ciągle ściskał moją dłoń jak gdyby w obawie, że coś zaraz jej zrobię i szeptał mi do ucha abym się uspokoiła. I ten obraz nieprzytomnej Julii w kałuży krwi. To miałam być ja! 
Policjant usadowił nas na korytarzu, a Michelle kazał wejść do jednego z pomieszczeń. Kiedy zatrzasnął drzwi krzyknęłam:
  - Ona jest wariatką! Saul... Ona zrobiła to z premedytacją! 
Saul zakrył swoją twarz lokami i nic nie odpowiadał.
  - Cholera... To moja wina. Mogłem...
 - Co mogłeś?! - Przerwałam mu. - Przecież powiedziałeś jej, żeby się od nas odpierdoliła, ale to jest Michelle. Ma gdzieś nasze zdanie. 
  - Racja - odburknął. Później już nie rozmawialiśmy. Stukałam nerwowo podeszwami kowbojek o podłogę i czekałam na swoją kolej. Po dwudziestu minutach drzwi się otworzyły i zostałam poproszona o wejście do środka. W progu minęłam się z Young, która zakuta w kajdanki była gdzieś prowadzona.
  - Zgnij szmato - wyszeptałam i usiadłam na wskazanym przez glinę krzesełku.
  - Pani Michelle Young przyznała się do zarzuconego jej czynu, ale chcemy jeszcze przesłuchać panią. Proszę opowiedzieć o dzisiejszym zdarzeniu. 
  - Razem z przyjaciółką wyszłyśmy z domu i kierowałyśmy się do klubu, w którym pracujemy. Przeszłyśmy z dwadzieścia metrów i nagle zobaczyłyśmy pędzący w naszą stronę samochód. Po paru sekundach dostrzegłam, że za kierownicą siedzi Michelle i po prostu stanęłam jak ten słup soli. Julie popchnęła mnie tak mocno, że upadłam na bok i kiedy podniosłam głowę usłyszałam pisk opon i zobaczyłam jak samochód uderza w moją przyjaciółkę.
  - Czy kierowca zatrzymał się dopiero po uderzeniu Julie czy...
  - Ona... - Przerwałam mu. - zaczęła hamować, ale nie zdążyła i przyjaciółka oślepiona światłem została potrącona. To były ułamki sekundy - wymamrotałam.
  - Rozumiem. Co działo się potem?
  - Podeszłam do Julie i zaczęłam płakać. Michelle w tym czasie wyszła z samochodu, więc do niej doskoczyłam i zaczęłam na nią krzyczeć. Potem przybiegli nasi przyjaciele no i zaczęło się zamieszanie. Mój chłopak podszedł do Young, spytał jej co się stało, a ona... - Zatrzymałam się na chwilę i pociągnęłam nosem. - Powiedziała, że chciała mnie rozjechać, ale jej nie wyszło. 
  - Czy wie pani dlaczego chciała to zrobić? - spytał spoglądając na mnie współczująco. 
  - Myślę, że zrobiła to z zazdrości o mojego chłopaka.
  - Pani Young powiedziała nam, że tydzień temu została wyrzucona z waszego domu naga... Czy to prawda?
  - To miała być dla niej nauczka. Sama się pchała mojemu koledze na kolana - warknęłam.
  - Dobrze. Proszę poczekać na zewnątrz. Przesłucham jeszcze pani chłopaka - powiedział, a ja zrobiłam to co kazał.       
Przesłuchanie Slasha poszło na szczęście szybko. Przed wyjściem spytaliśmy jeszcze co będzie z Michelle, ale odpowiedział, że muszą to zgłosić do prokuratury i oni podejmą decyzję. Mówił, że się do nas odezwie, tyle z tej rozmowy zapamiętałam. Chwyciłam Slasha mocno za rękę i ruszyliśmy do domu. Serce cały czas biło mi szybko i głośno, przed oczami wciąż miałam obraz pędzącego samochodu. I jeszcze ten pisk opon. Na samą myśl musiałam złapać się za głowę. 
      Kiedy dotarliśmy na miejsce, Saul otworzył drzwi, a ja weszłam powolnym krokiem do piekielnego domu spotykając się przy tym ze współczującym wzrokiem chłopaków. Westchnęłam głośno, a oni podeszli do mnie w podskokach i każdy bez wyjątku się do mnie przytulił. 
Kiedy już zaczęłam się dusić chłopcy odsunęli się ode mnie i Axl stojący za mną złapał mnie za ramiona i zaczął prowadzić na fotel. Po chwili zjawił się przy mnie Steven z butelką Nightraina i Izzy z jointem. No tak... Ci to wiedzą jak rozluźnić człowieka. Wszyscy dobrze słyszeli okropne słowa Michelle dotyczące mojej śmierci i jej śmiech.
  - Kurwa, jeszcze nikt nie próbował mnie nigdy zabić - wydusiłam z siebie.
  - Mnie raz próbowali dilerzy zajebać. To był coś! Ale...
  - Steven, stul pysk. - Przerwał mu Izzy i przewrócił oczami.
  - A co z Julie?! - Podniosłam się gwałtownie z fotela.
 - Spokojnie... Siadaj - mruknął Duff. - Wiemy tylko, że żyje i jej stan nie jest tragiczny, ale to chyba najważniejsze.
  - Nie chciały nas chuje wpuścić - odburknął Rose.
 - Dziwisz się? Sprawiałeś wrażenie człowieka niezrównoważonego psychicznie to jak miały cię wpuścić? - zirytował się Duff.
  - Przecież on jest niezrównoważony psychicznie? - Steven zmarszczył brwi jak dziecko, które czegoś nie rozumie, za co Axl od razu przyjebał mu w twarz.
  - To bolało - wystękał Adler.
  - Bo miało boleć.
  - Dobra, Rudy, spokój. Jesteś w chuj normalny, pasuje? - odezwał się nadzwyczaj spokojny Izzy. Axl tylko prychnął, a do leżącego na dywanie Popcorna podbiegł Eddie i zaczął go lizać po twarzy.
  - Wiecie, że Sarah nie polubiła Eddiego? Przecież to taki kochany psiak. - Poskarżył się.
  - Pewnie wolałaby pudla - zadrwił Slash.
  - Po co jej pudel skoro ma Stevena? - Tym razem dołączyłam się do rozmowy. Steven zgromił mnie spojrzeniem, a ja tylko wyszczerzyłam się do niego i pocałowałam w policzek. Miałam ochotę jeszcze powiedzieć coś nieprzyjemnego na temat Francuzki, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Nie moja sprawa, co nie?
  - Zapomniałam zadzwonić do szefowej!
 - Sama zadzwoniła. Wyjaśniłem jej co się stało i nie masz się o co martwić - odpowiedział Izzy.
  - Może idźmy już spać skoro rano chcemy zajrzeć do Julie? - zasugerował Duff, który i tak był już senny pod wpływem alkoholu jaki w siebie dzisiejszego dnia wlał.
  - Nie, jeszcze nie idźmy spać... Nie zasnę... Nie dam rady. - jęknęłam.
Gunsi skinęli tylko głowami i trójka z nich sięgnęła po swoje gitary. Zaczęli pogrywać jakieś smętne melodie, które sprawiły, że jednak poczułam się senna. Odpływając, poczułam jeszcze jak Hudson przenosi mnie na rękach do sypialni.







Następnego dnia...







Duff:




        Mimo skacowanego łba wstałem dosyć wcześnie, bo o ósmej czterdzieści sześć! Oklaski i pokłony dla pana McKagana. Podniosłem się z kanapy najpierw spychając z siebie Stevena i jego psa, który zaślinił mi całą koszulkę ruszyłem do kuchni. Wziąłem łyka czystej wódki i zacząłem się ubierać. Może by tak samemu się przejść do szpitala skoro inni śpią? - pomyślałem. Dobra, nie będę egoistą i obudzę tych debili. 
Najpierw udałem się do sypialni i nachylając się nad parą zakochańców wrzasnąłem:
  - Wstawać! Zapierdalamy do szpitala! 
Camille niechętnie podniosła się z łóżka i poszła do łazienki, a Slash tylko wymamrotał coś pod nosem i obrócił się na drugi bok. No cóż, próbowałem.
Później wróciłem do salonu i chwytając Eddiego położyłem go na twarzy Izziego. 
  - Wiem jak go uwielbiasz! - powiedziałem z sarkazmem i zaśmiałem się kiedy czarnowłosy otworzył oczy i pierwsze co zobaczył to zadek mopsa.
  - Ugh! Spierdalaj śmierdzielu! - Wziął go na ręce i rzucił w Stevena jak pluszową zabawką. Adler podskoczył wystraszony, a pies niespodziewanie zawył budząc przy tym Axla. 
  - Ten pies to genialny budzik. - Zaśmiałem się pod nosem. 
  - To ty idioto położyłeś mi go na twarzy? - warknął Izzy.
 - Też cię kocham Stradlin. - Zrobiłem z ust dzióbek i przeniosłem się do kuchni. Zjadłem resztkę chleba nie zostawiając tym samym niczego dla innych i głośno beknąłem. 
  - Co za świnia - wymamrotała szatynka włażąc do pomieszczenia. Już miałem coś powiedzieć, ale nagle usłyszeliśmy huk. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy na podłodze Saula.
  - Kurrrwa! - rzucił dobitnie i chwytając za puszkę, która najwyraźniej była przyczyną jego upadku rzucił nią w Stevena.
  - To nie moja! - bronił się.
  - Racja. Ta puszka to akurat moja. - Wtrącił Axl, na co Hudson od razu wstał i ruszył do niego z pięściami. Rudy zaśmiał się gardłowo i wybiegł z domu, a my za nim. Władowaliśmy się do mojego vana i zasiadając za kierownicę ruszyłem do szpitala. Gdy dotarliśmy na miejsce humor nam się nieco popsuł. Chyba nikt nie lubi tego miejsca, a do tego doszły obawy co z naszą przyjaciółką. 
Podeszliśmy do recepcji i jak najbardziej uprzejmym głosem spytałem czy możemy odwiedzić dziewczynę. 
  - A kim wy dla nie jesteście, co? - spytała z niezadowoleniem recepcjonistka.
 - No... rodziną! Ja i ten drugi blondyn to jej bracia, to nasza siostra, ten tu. - Wskazałem na Izziego. - To nasz kuzyn, to jest mój szwagier. - Kiwnąłem na Saula. - A to jego brat. - Zerknąłem na Axla. Kurwa. Chyba mi to nie wyszło.
  - Chcesz mi powiedzieć, że ci dwaj to bracia? - Kobieta podniosła jedną brew do góry i pokazała na Rudego i Mulata. 
  - Przyrodni prze pani - wymamrotał Slash.
  - Dobra... Niech wam będzie. Sala numer dwadzieścia cztery. - Uśmiechnęliśmy się do niej z wdzięcznością i zaczęliśmy wbiegać po schodach na piętro, na którym leżała Julie.
Przed salą zatrzymała nas jakaś stara, gruba, skrzywiona pielęgniarka.
  - A wy dokąd? 
  - Do przyjaciółki. Leży w tej sali. Recepcjonistka nas wpuściła - zaczęła Camille.
 - Wszyscy wejść nie możecie - odburknęła, po czym zawiesiła wzrok na Axlu i Slashu, którzy trzymali w buziach fajki - Tu się nie pali gówniarze! W ogóle menelom wstęp wzbroniony. - Zmierzyła ich od stóp do głów.
  - Co ty kur... - Axl chciał dokończyć, ale Saul zakrył mu buzię
  - Przepraszamy, już wyrzucamy. - Uśmiechnął się krzywo i podszedł do śmietnika. To babsko chwilę jeszcze się nam przyglądało, aż w końcu machnęło ręką i zeszło po schodach. Nie zważając na jej słowa wbiegliśmy wszyscy do jej sali. 
Dziewczyna spała. Dodam, że miała zabandażowaną głowę i gips na nodze. 
  - Ej, a jeśli ona ma amnezję? Oglądałem ostatnio taki film gdzie - zaczął Steven, ale momentalnie został nadepnięty przez Stradlina i tym samym się uciszył. Podeszliśmy bliżej, a blondynka otworzyła delikatnie oczy i rozejrzała się na nas wszystkich.
  - Kim... Kim wy jesteście? - spytała z nutką zdziwienia.
  - No mówiłem kurwa, że ma amnezję! Ale nie! Mnie się nie słucha! - zaczął krzyczeć Popcorn. 
Spojrzałem zdezorientowany w oczy dziewczyny, a ta po chwili wybuchła śmiechem.
  - Żartowałam. 
  - Julie! - Skarciłem ją, po czym podszedłem do niej i delikatnie przytuliłem. 
  - Też cię kocham Duffy - Zaśmiała się.
 - Ekhem. - Oderwaliśmy się od siebie i zauważyliśmy niezadowoloną minę Axla.
  - No już! Odsuwam się! 
  - Jezu, jak się czujesz? Wszystko w porządku? - zaczęła Camille i kucając przy jej łóżku chwyciła dziewczynę za rękę.
  - Spokojnie. Wszystko dobrze. Co prawda cholernie boli mnie głowa, bo z tego co pamiętam to pierdolnęłam do tyłu, no i od uderzenia samochodem mam złamane kolano, ale mogło być gorzej. - Uśmiechnęła się blado.
Razem z chłopakami postanowiliśmy, że zostawimy dziewczyny same i pójdziemy do sklepu kupić Julie coś do jedzenia, bo od tego szpitalnego żarcia to można się zrzygać. Wolałbym być kilka dni na głodzie niż przełknąć te kleiki. 
Kiedy byliśmy na miejscu udałem się do półki z alkoholem. Czysta wódka jest najlepsza na ból głowy, nie?
Reszta poszła kupić jej jakieś słodycze i chrupki, a Steven stał przy gazetach.
  - Ej, McKagan, chodź no tu!
  - Co jest?
  - Nie wiem co jej wziąć. Ja to bym wybrał tę. - Wskazał na gazetę z gołą babą na okładce. - Ale chyba wolałaby co innego.
  - Weź może to. Styl i uroda, hę?
  - Nieee. Chrzanić, biorę tę!
Po zapłaceniu wróciliśmy do sali. Camille otarła łzę i krzywo się uśmiechając usiadła na krzesełku, a Julie z zaciekawieniem przyglądała się torbom.
  - To ten... Ja ci kupiłem wódkę. Na ból głowy się przyda. - Puściłem do niej oczko.
 - Dzięki, - Dziewczynie zaświeciły się oczy i chwytając za butelkę schowała ją pod poduszkę. Chłopaki dali jej torbę z jedzeniem, a Steven podszedł do niej nieśmiało i wyciągnął zza pleców gazetę.
  - A to ode mnie. Na stronie dwudziestej są faceci jak coś... I jeszcze dorzucili kondomy gratis. - Wyszczerzył się. Julie popatrzyła na niego z konsternacją.
  - A co Steven, już zaglądałeś na stronę dwudziestą? - zadrwił Slash.
  - Ej! Nie jestem gejem!
  - Dzięki Popcorn, ale ten darmowy prezent to może zatrzymaj.
  - Serio? - Ucieszył się jak dziecko z lizaka.
  - Tobie się bardziej przydadzą.
Rozmawialibyśmy jeszcze dłużej, ale nagle do pomieszczenia weszło to grube babsko.
  - Mówiłam, że macie nie wchodzić stadem! - A co my kurwa? Owce? - Albo zostanie jedna osoba, albo wszyscy wypad!
  - Poczekajcie na mnie w samochodzie - rzucił Rose, a my posłusznie wyszliśmy z sali. Szczerze, to ja wolałbym zostać, ale mówi się trudno.











Julia:



Boże, jak ja nienawidzę tej baby! Jak nie wyjebie moich znajomych za drzwi to robi mi bolesne zastrzyki. 
  - Ręka - warknęła, a ja posłusznie wyciągnęłam dłoń w jej stronę. Zacisnęłam wargi i spojrzałam na Axla, który z wystraszoną miną spoglądał na igłę trzymaną w jej dłoni.
Po pięciu minutach wyszła z sali, a ja pomachałam ręką przed twarzą rudzielca. Axl szybko się otrząsnął i spojrzał na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem.
  - To... Kiedy wychodzisz? 
 - Pojutrze najwcześniej. Muszą zrobić badania, bo są podejrzenia, że mogę mieć wstrząs mózgu. - Westchnęłam. - Kurwa, ja nie chcę tu siedzieć jeszcze przez dwa dni! - Jęknęłam żałośnie.
  - No wiesz, zawsze możesz zwiać. - Uśmiechnął się cwaniacko. - Ale to byłoby bardzo, bardzo nieodpowiedzialne - wymamrotał zbliżając się do mojej twarzy. - A przecież jesteś grzeczną dziewczynką.
  - No raczej - szepnęłam i wpiłam się w jego wargi. Niestety nie dane mi było nacieszyć się jego ustami, bo do sali wszedł nie kto inny jak moja ukochana pielęgniarka!
  - Koniec wizyty, pacjentka musi odpocząć.
 - I jak ty beze mnie wytrzymasz? - mruknął mi do ucha.
  - Mam wódkę. - Zaśmiałam się cicho i jeszcze raz muskając go w usta pożegnałam się z chłopakiem.
  - Spać! - krzyknęła i poprawiła mi poduszkę. Moje obawy potwierdziły się, gdyż zza poduszki wyleciała butelka i roztrzaskała się na podłodze.
  - Co to ma być?! - wrzasnęła. 
Jezu... Teraz to ja już naprawdę tu nie przeżyję.
                          
              
           
                     

15 komentarzy:

  1. Rozdział naprawdę bardzo dobry!
    Z tym wypadkiem to niezła afera...ale po Michelle można się wszystkiego spodziewać,ciekawe co będzie z nią dalej...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko ok swietny rozdzial ale w tamtych czasach nie bylo jeszcze komorek :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeeah! Jak zawsze - idealny moment na dodanie rozdziału, kiedy dochodzę do wniosku, że cała ta nauka jest bez sensu i mam ogólnie dość egzystencji i wtedy - JEST! Osłoda życiowa! :D

    Ad rem. Michelle - logicznym będzie, że wsadzą ją do pierdla. ALE może też być opcja, żę przekona kogoś tam, kogo powinno się przekonywać w takim wypadku używając dobrych argumentów [(.) (.)] aby ją wypuścił i się zemści. Albo coś innego, co tylko się u Ciebie pod kopułką sformułuje. I tak będzie dobrze :D

    Julia... ma przerąbane. Tak coś mi się wydaje. Ciekawe jak się akcja potoczy ;)

    Nie mam pomysłu ani weny na długi komentarz. Wybacz ;( Następnym razem się postaram ;)

    Życzę aby Tobie weny nie zabrakło! :*
    K8

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Ci za próbę zabicia mnie tym rozdziałem !!! Dostawałam ataków paniki przez Ciebie !! Niedługo dostaniesz zaproszenie na mój pogrzeb jak tak dalej pójdzie xD Rozjebałaś mnie na maksa :D Myślałam, że akcja nieco się ustabilizuje, a tu jeb ! Wypadek. Oj ta Michelle. Trochę pobłądziła...
    No sukowata nieco też jest, a to chyba raczej nieuleczalne xD
    Julie.. Jak mi jej szkoda. Są jednak plusy :D Rodzinka, na którą może polegać :3 Slash i Axl bracia ? :D Pozdro xD
    Wiesz za co Cię kocham ? Za to, że nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Piszesz tak, że aż chce się czytać kolejne :3 A dodatkowo przyprawiasz mnie o ataki ! W sumie za to to powinnam dać ci niezłego kopniaka, ale za bardzo Cię uwielbiam :D

    Pozdrawiam <3

    ~Największa fanka, Michelle Rose

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyno, jesteś genialna! Z każdym rozdziałem kocham Cię jeszcze bardziej (o ile można Cię kochać jeszcze bardziej)!!!
    Czy ja już wspominałam, że nie cierpię Michelle?
    Strasznie szkoda mi Julki. Musi cierpieć bo ta durna Michelle musiała na nią tym samochodem wjechać.
    Wódka jej się stłukła, masakra. Jak ona tam wytrzyma?! :D
    Czekam z niecierpliwością na następny!! ;*****

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest naprawdę dobry. Jest tylko kilka rzeczy, do których muszę się przyczepić. Napisałaś kiedyś, że Kamila i Julia skończyły studia. W tamtych czasach mało, kto miał wykształcenie wyższe a co dopiero marketing i zarządzanie. Napisałaś też teraz, że Michelle miała komórkę. W latach 70 komórki nie istniały. I tak żeby w ogóle i doszczętnie się przyczepić: Za komuny bardzo ciężko było wyjechać z polski. Najczęściej wyjeżdżali tylko politycy i sportowcy. To tyle ode mnie w tej sprawie. Nie zrozum mnie źle. Naprawdę podoba mi się ta historia, ale te szczegóły po prostu niszczą mi obraz i klimat lat 70-tych/80-tych, który udało ci się utworzyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, z resztą jak każdy ;) Nie mogę się doczekać następnego :3

      Usuń
  7. jebłam z tym szwagrem i braćmi przyrodnimi xd super rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. nowy : ) http://never-too-young-to-die.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Uff wybudziła się! Żyje! Chwała! Myślałam, że wymyślisz jakiś czarny scenariusz a tu nie jest tak źle, Julia żyje i jest cała, to najważniejsze.
    Dobry rozdział ;)
    Czekam na następny.
    +przepraszam, że ostatnio mało komentuje- zawsze czytam

    OdpowiedzUsuń
  10. Nowy ;3

    http://fuck-yeah-guns-n-roses.blogspot.com/2013/09/rozdzia-15.html

    Ps. Sorki, że nie komentuję, ale zawsze o tym zapominam. :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział jak zwykle świetny! Wkurzałam się kiedy czytałam, jak Kamila użala się nad sobą, SORRY ale to Julia leży w szpitalu ze złamanym kolanem.... :D Zapraszam do mnie na kurewski wywar :)) http://rocknrollstoryblog.blogspot.com/2013/09/bitch-brew.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Łooooooo, ale zajebiste! *__* Ogólnie, to czytając rozmyślenia Michelle myślałam, że się zmieni, może nawet się polubią z resztą, no wiesz, przefarbowałaby się, kupiła nowe, normalne ciuchy, a nie jak dla dziwki itp.. Ale jest afera.. Która oczywiście mi się cholernie podoba!
    "- A kim wy dla nie jesteście, co? - spytała z niezadowoleniem recepcjonistka.
    - No.. rodziną! Ja i ten drugi blondyn to jej bracia, to nasza siostra, ten tu - wskazałem na Izziego - to nasz kuzyn, to jest mój szwagier - wskazałem na Saula. - A to jego brat - zerknąłem na Axla. Kurwa! Chyba mi to nie wyszło.
    - Chcesz mi powiedzieć, że ci dwaj to bracia? - kobieta podniosła jedną brew do góry i pokazała na rudzielca i mulata.
    - Przyrodni prze pani. - uśmiechnął się Slash." Nawet nie wiesz, jak bardzo poprawił mi się humor, kiedy wyobraziłam sobie tą sytuację :D Dziękuję!
    Już nie wiem co pisać, żeby po prostu opisać, jak uwielbiam tego bloga!
    No i z jednej strony niestety, a z drugiej nareszcie nadrobiłam, został mi ostatni do przeczytania i zacznie się okres, w którym będę musiała czekać na rozdziały..
    No cóż, jakoś damy radę, bo najważniejsze to być pozytywnym niczym Steven. :D

    OdpowiedzUsuń
  13. No nie! Już serio myślałam, że Michelle się ogarnie, że jednak pokaże, że jest wartościową, fajną dziewczyną, spełni swoje marzenia o aktorstwie i będzie w pełni szczęśliwa, a tu taki klops! Wielka szkoda. A pomyśleć, że gdyby akurat nie pojawiły się tam w tej właśnie chwili dziewczyny to do niczego by nie doszło! No ale nie było by też akcji także no XD

    Dobrze, że Julcia czuje się w miarę ok i do tego ma tak wspaniałych przyjaciół :D

    Ah, tylko ta wredna pielęgniarka mogłaby się wyjebać na schodach czy coś XD

    RIP wódka [*]

    Granie dla Kami do snu "Jamping Jack Flash" było zajebiste! <3

    A na koniec zostawiłam sobie najlepsze: Steven <3 on serio wygrywa WSZYSTKO! :D uwielbiam każdy, każdziutki fragment z jego udziałem <3 od komentarzy w stylu "bo widziałem taki film..." po kupowanie gazetek pornograficznych dla Julki XDD no po prostu Adler mój mistrzu <3

    Pozdrawiam bardzo cieplutko i zasuwam dalej ;*

    Lady Stardust <3

    OdpowiedzUsuń