czwartek, 31 grudnia 2015

Wake up... time to die! [27]







~Z perspektywy Camille~


  - No i co tam piękna? - Julie przywitała mnie ciepłym uśmiechem i podała kubek z, jak miałam nadzieję, mocną kawą.
  - Jestem martwa - wymamrotałam podnosząc się do siadu i wzięłam parę łyków. Bogu dzięki, mocna!
  - Ale nie żałujesz, że zabrałyśmy się z nimi? - Spytała zerkając na mnie przenikliwie. Widać było, że chciała dla mnie jak najlepiej i uszanowałaby każdą moją decyzję, mimo że sama z pewnością nie chciała wracać do LA. Nie powiedziała mi tego wprost, ba, nie dawała mi tego odczuć, nie chcąc wywierać na mnie żadnej presji, jednak była moją przyjaciółką i powiedzmy, że potrafiłam czytać jej w myślach. 
 - Ani trochę - odparłam zgodnie z prawdą, na co blondynka odetchnęła z ulgą i siadając obok mnie objęła mnie jedną ręką. Wtuliłam się w jej ramię i uśmiechnęłam pod nosem.
Chwilę później leżałyśmy obie na plecach na nagrzanej już nieco scenie i muskane słonecznymi promieniami wdałyśmy się w pogawędkę. Przyznałam jej, że chyba rzeczywiście tamten koszmar zaczynał powoli znikać z mojej pamięci i codzienne imprezy były zdecydowanie lepsze niż siedzenie w domu, gdzie moje główne zajęcie opierało się na bezustannym płaczu. Tam nie mogłam skupić myśli na niczym innym jak tylko tym zasranym gwałcicielu, a tu... Jedynym moim zmartwieniem był prawie nieznikający kac. Czułam się tu jednak dobrze z jednego, najważniejszego zresztą powodu.
Spędzałam czas z  przyjaciółmi i swoim chłopakiem, który ku mojemu zaskoczeniu cholernie się starał, żeby dobry humor nie opuszczał mnie nawet na chwilę. Jak tylko widział, że z mojej buzi znikał uśmiech, od razu sięgał po gitarę i wymyślał na szybko jakąś piosenkę. Jego nieudolne, często przesycone sprośnymi słówkami teksty w momencie wywoływały u mnie napady śmiechu. I chyba byłam mu za to wdzięczna. 
  - Na niebie gorące świeci słońce, a pod nim leżą łanie gorące, są takie piękne o panie, że chyba zaraz mi stanie.
O wilku mowa.
Slash zagrał jeszcze na gitarze jakąś melodyjkę podchodzącą pod flamenco i nie zważając na nasze zdegustowane miny wyszczerzył się szeroko.
  - Saulie, zabierzesz mnie kiedyś do Hiszpanii? - Mruknęłam spuszczając w dół swoje okulary przeciwsłoneczne i zatrzepotałam uroczo (chyba) rzęsami.
  - Gdzie tylko będzie pani chciała - odpowiedział puszczając mi oczko.
  - Dobra, spadam stąd, bo robi się słodko - rzuciła Julie i wstała szybko na równe nogi.
 - Po prostu nam zazdrościsz. - Mlasnął z przekąsem Hudson i przykucając przy mnie sprzedał mi buziaka w usta. - Prawda?
  - Rzygam - zakomunikowała udając, że na nas nie patrzy.
Wymieniając się z chłopakiem głupawymi uśmieszkami zaczęliśmy się namiętnie całować, robiąc rzecz jasna mojej przyjaciółce na złość.
 - Co to za przedstawienie? - Do naszej trójki podszedł nagle Axl i klepnął swoją dziewczynę w tyłek. Blondynka udała wzruszoną.
 - Widzicie? To się nazywa romantyzm. - Westchnęła i wywracając oczami dała się gdzieś pociągnąć Rudemu za rękę.
Wzruszyliśmy oboje ramionami i wróciliśmy do wykonywania poprzedniej czynności.
Idealnie.
No, prawie. Musiałam w końcu pobawić się w małą jędzę i przerywając naszą namiętną wymianę śliny postanowiłam go o czymś poinformować.
  - Wiesz co wzięłam ze sobą?
  - Co?
Uśmiechnęłam się do niego cwaniacko.
  - Nie, tylko nie to... - Jęknął.
 - Będę wam robiła zdjęcia dwadzieścia cztery godzinę na dobę, skarbie. I nie, nie musisz dziękować.










~Z perspektywy Duffa~ 


  - Stary, gdzie my tak właściwie jesteśmy?
Zerknąłem na blondyna jak na kretyna. A, wróć. Przecież on nim był.
 - W barze, kurwa. A gdzie mamy być? - Prychnąłem podirytowany. Okej, kochałem go jak brata, ale jego głupie pytania wyprowadzały mnie ostatnio z równowagi.
  - To wiem. Chodzi mi o miasto - wybełkotał.
Po raz kolejny obdarzyłem go wymownym spojrzeniem.
Ale dobra! Trochę zrozumienia dla tego gościa. Władowaliśmy go wczoraj kompletnie najebanego do autokaru, biedak budzi się w innym hotelu, ma prawo nie wiedzieć gdzie się znajduje. Inna sprawa, że chyba warto byłoby się zainteresować planem trasy.
  - Nowy Jork, przyjacielu, Nowy Jork! - Zawołałem i przechyliłem kieliszek. Popcorn szybko poszedł w moje ślady.
  - A... A koncert?
  - Co koncert? - Zmarszczyłem w zdziwieniu brwi.
  - No kiedy gramy?
Nie, tym razem nie spojrzałem na niego w żaden niemiły sposób. Tym razem uderzyłem się po prostu z otwartej dłoni w czoło.
  - Jutro...
 - O, to dobrze. - Uśmiechnął się jakby sam do siebie i nalał sobie kolejny kieliszek czystej. - Możemy się dziś sponiewierać, nie? 
  - A może byś tak w końcu jakąś zaliczył? - Poklepałem perkusistę po plecach w celach motywacyjnych.
Jak na zawołanie obok naszego stolika pojawiła się jakaś nastoletnia fanka, prosząca nas bez żadnego skrępowania o podpisy na cyckach. Zasmucony odpowiedziałem, że nie mamy przy sobie żadnego markera (cholera, czas go kupić i zawsze przy sobie nosić), ale ta machnęła ręką jak gdyby nic się nie stało i powiedziała, że zaraz wraca. Wykorzystując więc czas, że nie ma jej w pobliżu, szturchnąłem Stevena w bok i uśmiechnąłem się do niego wymownie. Blondyn posłał mi pytające spojrzenie. Boże, z kim Ty każesz mi przebywać?
  - No patrz tylko, mała jest napalona. Weź się z nią zabaw! - Rzuciłem ochoczo. Oczywistą oczywistością było to, że normalnie sam bym się za nią wziął, ale było mi szkoda Popcorna i postanowiłem mu ją odstąpić. Koleś naprawdę ostatnio mało dymał.
  - Ale ona jest za młoda... Ma może tyle lat co Nat...
  - Nie chcę tego nawet słuchać. Wraca tu, bajerujesz ją i zasuwasz z nią do kibla, zrozumiano? - Wręcz nakazałem. No kurwa, musiałem wziąć normalnie sprawy w swoje ręce. Jeszcze by się zaraz okazało, że perkusista najseksowniejszego zespołu na świecie jest aseksualny. 
Absurd!
  - No dobra - wymamrotał bez żadnego entuzjazmu.
Gdy panienka wróciła do nas z markerem w ręce i daliśmy jej autografy na nie tak znowu małych, jak na jej wiek, cycuszkach przeprosiłem ich i mruknąłem, że idę po kolejne piwo.
Zamierzałem dać temu ciołkowi piętnaście minut, ale ku mojemu zdziwieniu wystarczyło mu tylko osiem. Po tym czasie szedł już z laską w stronę kibli.
No, byłem z niego dumny.
I z siebie rzecz jasna też.
Z tej okazji zmuszony byłem postawić sobie kolejne piwo.









~Z perspektywy Axla~

   
      Chciałem być dzisiaj miły, ba, chciałem się wysilić na jakiś fajny gest. Naprawdę! Uznałem, że dawno nie bawiłem się w uczuciowego faceta, a przecież dziewczyny to lubią, nie? No, może ona nie tak do końca, ale od czasu do czasu sama domagała się czegoś... No czegoś bardziej wyrafinowanego. A chyba w gruncie rzeczy było mnie stać na coś więcej, niż dymanie jej czy częstowanie fajką. Bo kurwa, to nie była jakaś tam groupie. Była dla mnie ważna, kochałem ją i bywałem o nią zazdrosny.
Dlatego miałem prawo się wkurwić kiedy zobaczyłem ją popijającą drinka w towarzystwie jebanych Maidenów. Jeszcze z kim jak z kim, ale musiała siedzieć akurat z nimi? Robiła mi na złość czy jak? 
Wracając... Tak, podszedłem do nich, zapytałem z ironicznym uśmieszkiem na ustach któremu z nich zamierza obciągnąć najpierw, a na słowa rozbawionego Bruce'a 'wyluzuj trochę' odparłem, że jestem zajebiście wyluzowany, wywróciłem im stolik i szarpiąc blondynkę za rękę przywlokłem ją do pokoju.
    W tym zaś momencie zrobiło mi się chyba głupio i z lekkim przestrachem oraz oczekiwaniem spoglądałem na Julie, która siedziała na drugim końcu łóżka, tyłem do mnie i trzymając się za głowę przeklinała pod nosem. 
  - Co z tobą człowieku jest nie tak?! - Wydarła się w końcu odwróciwszy w moją stronę. - Przecież teraz będzie się im w ogóle wstyd pokazać, a już szczególnie z tobą - warknęła.
  - Wstydzisz się mnie?! - Od razu się zbulwersowałem.
  - Po dzisiejszej akcji? Żebyś wiedział! 
 - To w takim razie kurwa wypier... - Już miałem wskazać ręką na drzwi, ale w ostatniej chwili ugryzłem się jednak w język i spróbowałem uspokoić. Trzy głębokie oddechy i... - Przepraszam, masz rację. Czubek ze mnie.
  - I to jaki kurwa!
No zaraz jej pierdolnę!
Nie, spokojnie, licz do dziesięciu.
  - I co, teraz może zaproponujesz seks na zgodę, hm? No pewnie, bo co by innego. - Zaśmiała się i podniósłszy się zaczęła ściągać bluzkę.
  - Julie...
 - Co? Przecież nie mamy nic innego do roboty, po to mnie chyba  od nich odciągnąłeś, nie? Miałeś zachciankę, prawda? - Rzucała jadem. 
  - Czekaj... - Wstałem na równe nogi i podszedłszy do niej zsunąłem jej koszulkę w dół.
Dziwne, nie? Ja, Axl Rose, zamiast ściągać z panienki ciuszki, to na siłę je na nią zakładam. 
Westchnąłem głośno i pogłaskałem ją po policzku nie zwracając uwagi na jej wkurwiony wyraz twarzy.
  - Chciałem urządzić nam dzisiaj jakiś fajny wieczór... - Zacząłem, wiedząc doskonale, że zaraz przerwie mi słowami:
  - To ci się cholera udało.
Ta.
  - Nie lubimy się z nimi, dlatego wkurzył mnie fakt, że z nimi siedziałaś - Wyjaśniłem.
  - To powód, żeby być takim chamem?
 - Znasz mnie, nie panuję nad sobą w takich momentach, poza tym byłem zazdrosny. - Starałem się ją jakoś udobruchać. Nie ukrywam, że wolałbym ruchać. Uniosłem delikatnie jeden kącik ust do góry, spojrzałem jej głęboko w oczy, by parę sekund potem być przekonany, że już się na mnie nie gniewa. Zabawne, jak szybko mi to szło. Ach, no tak, ten urok osobisty.
  - Nie myśl sobie, że przyjmiesz tą swoją zajebistą minę i już jest po wszystkim. - Oburzyła się, a ja uśmiechnąłem się szerzej. - Ugh, przestań.
I jeszcze szerzej.
  - Dobra, jestem twoja - fuknęła wywracając oczami, na co ja zaśmiałem się pod nosem i cmoknąłem ją krótko w zmarszczone jeszcze czoło. - Ale! - Tu wbiła palec w mój tors. - Czekam na ten fajny wieczór.
A, no okej. Tylko że ja jeszcze nic nie zaplanowałem. Kompletnie nic.
Myśl Axl, myśl. Wpadnij na jakiś genialny pomysł, po którym twoja dziewczyna w podzięce będzie rozkładać przed tobą nogi przez calutką noc.
  - Co, nic nie zaplanowałeś, nie? - Rzuciła z kpiną.
 - Zap... Nie - odparłem zrezygnowany i podrapałem się nerwowo po głowie. Z nagrody nici, kolego.
 - Zabierz mnie po prostu do baru i postaw drinka. Nie jestem wymagająca. - Uśmiechnęła się do mnie pobłażliwie.
  - Postawię ci nawet pięć. - Zaręczyłem.
      Godzinę później siedzieliśmy w całkiem niezłym barze znajdującym się w centrum NYC. Ludzi było pełno, ale byliśmy z chłopakami chyba już na tyle rozpoznawalni, że dziwnym trafem miejsce zwolniło się od razu.
Wypatrzyłem tu parę znanych osób, choć szczerze powiedziawszy miałem nadzieję, że nikt się do nas nie przysiądzie. Tak naprawdę nie pamiętałem kiedy ostatni raz byliśmy gdzieś sami. No, poza sypialnią oczywiście.
I może jakaś wyjebana w kosmos restauracja z tymi śmiesznymi kelnerami byłaby sto razy bardziej romantyczną alternatywą, ale... Kurwa, nie pasowaliśmy do takich klimatów. Moje potargane dżinsy i skórzana kurtka oraz jej, jakby to nasza cudowna sąsiadka określiła, wulgarny strój nie byłby chyba w takowym miejscu mile widziany. Aczkolwiek znając nas, pewnie mielibyśmy niezły ubaw ze zniesmaczonych min panów w garniakach i ich żonek w garsonkach.
  - To jak, drink wybrany? - Zagadnąłem do dziewczyny.
  - Martini. Razy pięć.
  - Martini razy dziesięć, proszę! - Rzuciłem do kelnerki i wymieniłem się z Julie cwaniackim uśmieszkiem.
  - Trochę na nas dzisiaj zarobią. - Westchnęła, na co ja wzruszyłem tylko ramionami.
Chwyciłem blondynkę za rękę i wyznałem jej, że lepszej partnerki od kielicha jeszcze w życiu nie miałem. No przyznajcie, to był romantyczny tekst.
Po trzecim drinku powiedziałem jej, że jest dla mnie wykurwiście ważna i chciałbym się z nią zestarzeć.
Po piątym zaś, że mam ochotę na porządne jebanko.
Sama równie wstawiona od razu mi przytaknęła i dała się zaciągnąć do klubowej toalety. A tam chyba jeszcze tego nie robiliśmy.
Wieczór można było w takim razie zaliczyć do wyjątkowych.







~*~

Ha, zdążyłam! 
Domyślam się co prawda, że większość przeczyta ten rozdział w przyszłym roku, ale napisałam w komentarzu, że postaram się wrzucić jeszcze w 2015, więc poniekąd jestem z siebie dumna.
A, no i mam postanowienie noworoczne, pewnie Wam się spodoba. 
Wrzucać rozdziały w miarę regularnie, czyli góra co dwa tygodnie!
3majcie kciuki, żeby mi wyszło.
No i korzystając z okazji chciałam życzyć Wam wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku :)
I zajebistego Sylwestra rzecz jasna, nie najebcie się za bardzo czy coś.


Buzi! 



18 komentarzy:

  1. No i tak ma być! Cam czuję się coraz lepiej, fakt to że zostało było świetnym pomysłem. Ma Julie, chłopaków, Slasha. A no i panie Hudson jestem dumna, plus za piosenki- inwencja twórcza, kreatywność, charyzma te sprawy, wszystko się liczy XD Nie no, ale dobrze, że między nimi coraz lepiej :)
    Teraz Steven...kurde szkoda mi go, bo Nat trochę przewróciła mu w głowie, z pewnością rozczarowała i zraniła, ale stop nie jedna Nat na świecie, tak? Duff super z ciebie kumpel bardzo dobrze, choć zamiast szukać jej obiektu do wyładowania się raczej szukałabym kogoś odpowiedniejszego, na dłuższą metę. Choć czy Adler by się do tego nadawał? Kto to wie... A i McKagan ty też być mógł sobie znaleźć jakąś ogarniętą dziewczynę... Kto jak nie ty, co? Ogarnij się chłopie.
    Kurde w tym rozdziale z każdego będę dumna haha. Bo Axl, wow postęp. Nie dość, że się chłopak gryzie w język, do tego się stara i jest...uznamy to za romantyzm? No jest romantyczny haha. Bardzo dobrze. W ogóle tak pozytywnie i... no jestem dumna z wszystkich.
    Z ciebie też, bo zdążyłaś przed północą. I z siebie, bo czytam ten rozdział w roku obecnym, z wiadomych przyczyn XD No nic. Szczęśliwego Nowego Roku!
    PS: Rozdział góra co półtorej tygodnia, moja kochana ♥ :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam w 2k15❤️ :-D
    Długo nie napiszę, wiadomo, sylwester, ale pięknie, wspaniale, kocham Axla i Julie, dobrze, że Kamila lepiej się czuje, Duff i Stevie - obłędni ("postawiłem sobie drinka"❤️)
    I trzymam kciuki za postanowienie. Hepi niu jir❤️��! ~~Padychopatka Maja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Psychopatka lmao������

      Usuń
  3. Zajebisty rozdział kochana! W nowym roku Życzę ci wiecej takich i nie tylko. Trzymam kciuki za twoje postanowienie ;)
    Besos! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. No hej! Zajebisty rozdział jak zwykle. Moje komentarze są do dupy i nie potrafię ich pisać XD. Więc jestem tu z tobą od początku i chciałam wstawić komentarz, ale częściej bywam na telefonie na twoim blogu. Więc kiedy chciałam coś napisać był problem ze stroną. Więc w końcu tu jestem i piszę pod twoim jak zawsze zajebistym opowiadaniem! Cieszę się, że dziewczyny nie wróciły do L.A i zostały z naszymi rockmanami. Slash i Camille awwww*-* po prostu kocham. I ten Slash:"Na niebie gorące świeci słońce, a pod nim leżą łanie gorące, są takie piękne o panie, że chyba mi zaraz stanie"- nie mam pojęcia ile nad tym pracowałaś, ale wiedz że Ci się udało. Teraz Axl i Julie... Ta para jest zajebista i wiedz, ze zawsze będę czekała na wątki z ich udziałem. Dziś strasznie zacieszam, i muszę przyznać, że każdy z bohaterów mnie pozytywnie rozwalił nie tylko zboczonymi tekstami.

    P.S : Zajebiście mi się czytało i twoje postanowienie awwww!! Mam nadzieję, że dotrzymasz obietnicy bo inaczej naśle na Ciebie Axl'a ze spluwą i może być źle szczególnie jeśli jest w jego posiadaniu!

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczęśliwego Nowego Roku! (spóźnione, ale co tam)
    Rozdział świetny, ale liczę na więcej :D Mam nadzieję, że dotrzymasz obietnicy i rozdziały będą co 2 tygodnie :) Poza tym (wiem, ze to śmiesznie zabrzmi) jestem dumna z Axl'a xD Już myślałam, że zamorduje Julie jak zobaczył ją z chłopakami, a tu taka niespodzianka (i taki romantyczny wieczór XD). Ucieszyłam się też jak przeczytałam, że z Cam już lepiej. Wgl ten rozdział był bardzo pozytywny hahaha, licze na więcej takich
    Jeszcze raz szczęśliwego nowego i duuuuużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Taaaaaak!!! Wreszcie Camille odżyła, śmieje się i odwzajemnia uczucia Slasha! Czekalam na to i przyznam nawet, ze jej zachowanie mnie juz meczylo, a Slasha mi bylo szkoda, ale wreszcie! Zazwyczaj sielanki sa nudne, ale ta mnie tak mega cieszy, ze moge czytac o ich calowaniu sie ile wlezie, a nie bedzie mnie mdlic <3 Fajna jest relacja miedzy Axlem a Julie, bawi mnie mega, bo oni jakby nie moga ze soba wytrzymac, ale potem czuja sie ze soba najlepiej na swiecie i... No widac, ze ich bardzoo ciagie do siebie, fajnie! Czekam jeszcze na jakas laske dla Duffa, hahah <3
    CZEEEEKAM na nastepne, czekam, czekam, czekam!!!!

    http://guns-n-roses-gnr.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie nowy rozdział, zapraszam! <3

      Oczywiście nie muszę już wspominać, że czekam na Twój i wstawiaj szybko, bo nie mam co czytać! <3

      Usuń
  7. Nie spodziewałam się, że znajdę jeszcze jakiś blog, który ciagle żyje, a tu proszę, niespodzianka. Fajnie, lekko się czyta. Mega polubiłam Berry i Cam, trochę szkoda mi Julie, że ciągle tak się daje manipulować Axlowi, chyba wolałabym ją z Duffem. No i mój ulubieniec, Slashu jaki kochany w stosunku do Cam. Bałam się już, że zachowa się jak ostatni dupek,a tu wręcz przeciwnie.

    Mam nadzieję, że niedługo dodasz nowy rozdział. Ja też właśnie wróciłam do mojego opowiadania o Gunsach, które zaczęłam prawie trzy lata temu, jeśli miałabyś ochotę, to zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zawsze świetne! Życzę weny i czekam na następny ;))

    OdpowiedzUsuń
  9. Halo, halo, melduję się. Wrzucę rozdział na tygodniu, bo miałam ostatni taki natłok, że nie było po prostu na pisanie czasu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zauważyłam, że nadrobiłaś u mnie dzisiaj rozdział, a tutaj wstawiłam kolejny!
    Jak nadrobisz wszystkie swoje zaległości i masz chęć poczytać to zapraszam <3
    http://guns-n-roses-gnr.blogspot.com/2016/01/its-so-easy-rozdzia-vi.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Niestety, nie udało mi się przeczytać rozdziału w 2015 ale Tobie udało się co wstawić jeszcze w starym roku. Podziwiam. By the way, rozdział jak zwykle zajebisty! Cieszę się, że Camille nareszcie wróciła do życia, a Slash powinien zająć się zawodowo pisaniem tekstów, ot co! :-D Jeszcze Julie i Axl, udana parka, bez dwóch zdań.
    P.S Sorki, że tak późny komentarz :')

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Prosiłaś, żeby cię informować, więc jestem. U mnie trzeci rozdział, zapraszam.

    OdpowiedzUsuń