piątek, 25 grudnia 2015

Wake up... time to die! [26]







~Z perspektywy Julie~


  - No weź te łapy! Wpuśćcie mnie! - Krzyczałam szamocząc się z wielkim, grubym ochroniarzem. - Jestem do kurwy nędzy przyjaciółką zespołu! Nie wierzycie, to idźcie się ich zapytać - warknęłam cofając się zrezygnowana krok do tyłu. Wszelkie próby wymuszenia wejścia na backstage siłą były zdecydowanie bezsensu. Nie miałam z nimi najmniejszych szans.
  - Ta, a ja jestem przyjacielem Micka Jaggera. - Zakpił jeden z nich i razem z resztą tych osiłków zaczął rechotać. Ugh.
  - Mówię, kurwa, prawdę - wycedziłam przez zęby.
 - Laleczko, każda ich faneczka mówi to co ty, stały tekst. I myślę, że chętnie by się tobą. - Tu zerknął porozumiewawczo na swoich kolegów. - Zajęli, ale mają już komplet, więcej dup im nie potrzeba. - Udając zasmuconego wzruszył ramionami. Przeklęłam pod nosem. - No już, spadaj. - Dodał i kiedy rzeczywiście miałam się poddać i odwrócić na pięcie, zobaczyłam nagle znajomą czuprynę.
  - Duff! - Wydarłam się na całe gardło i podskoczyłam do góry, gdyż ci kolesie mnie do jasnej cholery zasłaniali. Basista przybrał zdziwioną minę i drapiąc się po głowie zaczął rozglądać się we wszystkie strony. - Tutaj! - Machnęłam ręką. W końcu dryblas mnie dostrzegł i wytrzeszczywszy oczy zaczął iść w moją stronę. - Powiedz im kurwa, żeby mnie wpuścili. - Jęknęłam kiedy znalazł się przy nas.
  - No wpuśćcie ją ciołki - odezwał się niezbyt przyjaznym tonem i odepchnął ich na bok.  
  - No i co? No i co? - Rzuciłam z satysfakcją w stronę tych przygłupów i pokazując im jeszcze środkowy palec ruszyłam za blondynem. Ich zarówno zdezorientowane, jak i niezadowolone miny od razu poprawiły mi humor. 1:0 dla mnie!
  - Co ty tu robisz? - Zapytał dość oschle w ogóle na mnie nie patrząc. Zapomniałam przecież o fakcie, że żyliśmy w beznadziejnych stosunkach. I to po części z mojej winy. Ale czy miałam zamiar przyznać mu jakąkolwiek rację lub przeprosić go za swoje ostatnie zachowanie? W życiu.
  - Przyleciałam do was razem z Camille. - Zaczęłam. - Zdecydowała się powiedzieć mu w końcu prawdę - mruknęłam niepewnie, na co McKagan przystanął w miejscu. - To źle?
  - Nie, wręcz przeciwnie. Z tym, że na wierzch wyjdzie znowu moje kłamstwo. - Odchrząknął. - Gdzie się zatrzymałyście? - Dodał szybko zmieniając temat. Może i lepiej. Nie wiedziałam bowiem co mogę mu powiedzieć. Pocieszanie było nie na miejscu. Schrzanił. Tylko kto na jego miejscu nie postąpiłby podobnie?
  - A w takim jednym hotelu. Przyleciałyśmy dosłownie parę godzin temu. Zostawiłam swoje rzeczy, odświeżyłam się i przyjechałam od razu tutaj. Cam nie chciała. - Wytłumaczyłam pokrótce, a Duff jedynie skinął głową. - Mam za zadanie wysłać do niej Slasha. Proszę powiedz, że jest w miarę trzeźwy. - Kontynuowałam przybierając błagalny wyraz twarzy. Blondyn zerknął na mnie jak na stukniętą. Świetnie.
  - Ale spokojnie, ogarnia. To znaczy dziesięć minut temu był w całkiem dobrej formie. A jak jest teraz, to się zaraz przekonamy. - To mówiąc pchnął metalowe drzwi i gestem ręki zaprosił mnie do środka.
Od progu powitała mnie dudniąca muzyka, a dalej widok stołów zasypanych alkoholem i prochami oraz parę pozajmowanych przez ekipę i dziwki kanap. Nic, co mogłoby mnie w jakiś sposób zaskoczyć.
  - Julie! - Usłyszałam gdzieś z boku i odwróciwszy się ujrzałam szeroki uśmiech Berry. Przytuliłam się mocno do dziewczyny i wdałam się z nią rzecz jasna w pogawędkę. Musiałam ją jednak na chwilę przeprosić i podejść do Hudsona, bo ten rozwalony na jednej z wersalek popijał z gwinta, nie wiadomo którą już z kolei, whisky.
  - Łoooł, Julie. A co ty tu robisz? I... - Omiótł spojrzeniem całe pomieszczenie. - Jesteś z Cam?
 - No ja właśnie w tej sprawie - mruknęłam. Mulat przybrał zaniepokojony wyraz twarzy i pociągnął mnie w jakiś krótki korytarz, gdzie znajdowało się jeszcze parę innych drzwi.
Byliśmy tam sami, więc mogłam spokojnie zacząć mu opowiadać o celu naszego przyjazdu.
  - Musisz z nią poważnie pogadać, ona chce cię o czymś poinformować i od razu mówię, że jest to strasznie delikatna sprawa.
  - O kurwa... O kurwa... - Złapał się za głowę. Okej? - Będę ojcem, tak? - Chłopak aż pobladł.
  - Nie, nie, nie. Tu nie chodzi o żadną ciążę. 
  - Jest chora? - Oparł się o ścianę.
 - Nie! Nie zgaduj tylko masz tu adres i do niej jedź.  - Wyciągnęłam z kieszeni małą karteczkę z wcześniej zapisanym przeze mnie adresem hotelu i wcisnęłam ją gitarzyście w dłoń. Slash przeczytał szybko jej zawartość i jak oparzony pobiegł zapewne na parking.
Ja natomiast wydając krótkie westchnięcie rozejrzałam się jeszcze raz po korytarzu i utkwiłam w pewnym momencie wzrok na jednych drzwiach. Zza nich było bowiem słychać głośne jęki, oznaczające tylko jedno. Ktoś się tam ewidentnie ostro pierdolił.
Wywróciwszy oczami udałam się z powrotem do reszty.
Wzięłam sobie ze stołu butelkę piwa i zajęłam miejsca koło "Stradlinów". Oboje byli już chyba dość mocno wstawieni, bo zasypywali mnie jakimiś głupimi, niezrozumiałymi tematami, co chwilę wybuchając przy tym śmiechem. Nie dziwne więc, że szybko się wyłączyłam. Zamiast słuchać ich bełkotu, wolałam rozglądać się po ludziach znajdujących się w pomieszczeniu. Może i nawet kogoś szukałam? Zauważywszy czerwoną bandamkę na jednym z wzmacniaczy automatycznie uniosłam jeden kącik ust do góry. Mimo wszystko tęskniłam za Rudym, trzy tygodnie bez kłótni były naprawdę... Nudnymi tygodniami.
Spuściłam głowę nieco w dół zauważywszy, że ktoś uważnie mi się przygląda.
McKagan siedział naprzeciw z butelką czystej w ręce i lustrował mnie nieprzyjemnie wzrokiem.
Zastanawiałam się przez chwilę czy do niego nie podejść, nie zagadać, może nawet wyjaśnić sobie z nim parę kwestii, ale nagle moją uwagę przykuł kto inny. Do środka wpadły mianowicie dwie rozbawione postacie.
Roznegliżowana dziwka i jebany skurwiel, który dosłownie przed chwilą musiał ją TAM posuwać.
  - Ju...lie?
  - We własnej osobie - mruknęłam z ironicznym uśmieszkiem i nawet nie spoglądając w jego stronę poderwałam się z miejsca.
W momencie znalazłam się na zewnątrz i mijając tamtych pieprzonych ochroniarzy zaczęłam kierować się... Szłam po prostu przed siebie i przeklinałam siarczyście pod nosem.
  - Chuj, tępy kurwa chuj. - Powtarzałam wkoło zaciskając co trochę pięści. Byłam wściekła, przybita i załamana zarazem.
Ale przecież od początku żyłam w przekonaniu, że nie będzie mi w trasach wierny. Jasne, miałam jakąś głęboką nadzieję, że jednak... Nie, ja tak naprawdę jej nie miałam. Wmawiałam sobie, że ją mam, bo tak było mi łatwiej. Z całkowitą świadomością, że w trakcie gdy ja siedzę w naszym mieszkaniu, on pieprzy inne nie byłabym w stanie normalnie funkcjonować.
Lecąc do Filadelfii wszelkie myśli o jakichś zdradach starałam się szybko odsuwać na bok. Pytanie tylko po co?
  - Patrz jak kurwa łazisz!
Łzy przysłaniały mi cały widok i już po raz któryś z rzędu potrąciłam kogoś niechcący ramieniem. Ta, łzy. Samej mi było za nie wstyd.
Po jakichś dwudziestu minutach szybkiego marszu walnęłam się na pierwszą lepszą ławkę i podciągając kolana pod brodę zaczęłam zastanawiać się co z moim życiem jest kurwa nie tak. 
  - Hej, co ci jest? Możemy ci jakoś pomóc?
Podniosłam wzrok do góry.
Stała przede mną jakaś młoda, raczej nieszkodliwa grupka znajomych.
  - Nie - odparłam na początku. Zaraz do głowy wpadł mi jednak pewien pomysł. - Albo tak. Wskażcie mi drogę do najlepszego baru w tym mieście - rzuciłam z cwaniackim uśmieszkiem i przetarłam dłońmi mokre od łez oczy.
Chciałam się porządnie znieczulić, mając tu na myśli tylko i wyłącznie alkohol. Niestety sprawa wymsknęła mi się nieco spod kontroli, kiedy ktoś usypał przede mną kreskę czystej koki. Najlepsza w tym mieście! - mówili.
Fakt faktem.
Dała mi porządnego kopa.








Następnego dnia...






~Z perspektywy Axla~

   
       Siedziałem na parapecie i gapiąc się w widok za oknem paliłem fajkę po fajce. Co chwilę zerkałem też ukradkowo na łóżko, w którym spała ta mała dziwka. Właściwie nie mam bladego pojęcia po co ją tu w ogóle trzymałem. Po co ją tu w ogóle przyprowadziłem?
Wczorajszej nocy miałem w końcu ochotę jej porządnie wlać, zostawić samą na chodniku i jeszcze na nią splunąć. A zamiast tego wziąłem ją na barana i wysłuchiwałem jakim to jestem skurwielem.
To bardzo ciekawe zważywszy na fakt, że wczoraj uratowałem jej dupę. Spojrzałem na jej twarz i przypomniałem sobie jej mętny wzrok oraz głupi uśmiech, jaki miałem okazję ujrzeć poprzedniego dnia wpadając do baru. Sam fakt, że była naćpana nie zdenerwował mnie chyba tak bardzo jak to, że siedziała w towarzystwie praktycznie samych kolesi i co trochę obściskiwała się z którymś z nich. Wciągała kreskę, przekręcała głowę w bok i wymieniała ślinę z przypadkowym chujem. I tak w kółko, jakby się kurwa zacięła. Aż w końcu nastał zjazd i mała odleciała, a wtedy te gnojki mogły spokojnie pociągnąć za suwaki od rozporków. Zastanawiałem się nawet czy nie przysiąść sobie przy stoliku naprzeciw i nie patrzeć jak ją pieprzą. To chyba najwyraźniej próbowała osiągnąć, nie? Teraz gdy otworzyłaby oczy i spojrzała na mnie zapewne pytającym wzrokiem, opowiedziałbym jej wszystko ze szczegółami i pogratulował jej świetnego zachowania i zostania pełnoprawną, klubową kurwą.
Niestety albo i stety byłem zbyt nabuzowany, więc tylko podszedłem do ich stolika i bawiąc się w pieprzonego bohatera przyjebałem każdemu z nich w pysk, wziąłem blondynkę na ręce i wyszedłem z nią na zewnątrz. Następnie zwyzywałem ją, popchnąłem na ścianę budynku, a potem patrzyłem jak podpiera się o nią i wymiotuje na chodnik. Żałosne.
  - Ja pierdolę... - Usłyszałem nagle zachrypnięty głos.
 - Ja też - wymamrotałem pod nosem i gasząc ostatniego już peta odwróciłem się w jej stronę. Julie wytrzeszczyła oczy, pod którymi prezentował się rozmazany tusz i otworzyła buzię, jednak zaraz zamknęła ją z powrotem najwidoczniej nie mając pojęcia co powiedzieć. Nie dziwiło mnie to.
 - Pamiętasz cokolwiek? - Zapytałem z lekką kpiną. Dziewczyna zmarszczyła delikatnie brwi i chyba zaczęła przetwarzać informacje w głowie.
  - Pamiętam tą kurwę przy twoim boku - wycedziła.
  - Mhm. A tych swoich przydupasów, którym prawie dałaś się wydymać też pamiętasz? - Udałem zaciekawionego. Czyżby zakłopotanie?
Blondynka odgarnęła swoje włosy do tyłu i biorąc głęboki oddech przymknęła oczy. Z lekkim zdziwieniem obserwowałem jak po jej policzkach zaczynają płynąć pojedyncze łzy.
  - Idź weź prysznic, a ja przyniosę ci coś do jedzenia - rzuciłem tym razem to ja zakłopotany i czym prędzej wyszedłem z pokoju. Nie lubiłem znajdować się w takich sytuacjach, dlatego wolałem dać nogi.
Kierując się na dół do hotelowej restauracji minąłem dziwnie przybitego Hudsona. Gość nawet nie raczył mi powiedzieć 'cześć'. A że nie lubiłem jak się mnie olewało, to miałem go o tym w odpowiedni sposób poinformować. W ostatniej chwili ugryzłem się jednak w język, bo tuż za nim dostrzegłem jeszcze bardziej przygnębioną Camille. Coś ewidentnie ich trapiło i raczej nie był to kac.
Odkładając tą sprawę na później ruszyłem do wcześniej wspomnianego miejsca, w którym jak na złość przesiadywali między innymi Maideni. Zmierzyliśmy się wzajemnie złowrogim spojrzeniem i... i to by było w sumie na tyle. Wypiłem mocną kawę w towarzystwie ledwo żywego Popcorna, po czym nałożyłem na talerz jakieś rogaliki, zrobiłem kolejną kawę i z wszystkim udałem się na górę. Jaki ja, cholera, kochany.
Kiedy znalazłem się z powrotem w pokoju, dziewczyna sądząc po szumie wody była w trakcie brania prysznicu. Odłożyłem więc śniadanie na stolik i walnąwszy się na łóżko zacząłem oglądać telewizję. Jakieś dziesięć minut później Julie wyszła z łazienki i posyłając mi nieco nieśmiały uśmiech chwyciła za kubek kawy.
  - Pożyczyłam - mruknęła mając na myśli moją koszulkę, która ledwo zasłaniała jej pośladki. Nie mogłem się powstrzymać od zmierzenia jej wzrokiem, co chyba nie umknęło jej uwadze.
Odstawiła kubek na stolik i podeszła do mnie wolnym krokiem. Widząc charakterystyczny błysk w jej oczach pozwoliłem sobie przyciągnąć ją na swoje kolana.
Sądzę, że mieliśmy sobie wiele do powiedzenia, a jednak żadne z nas nie odważyło się wypowiedzieć ani jednego słowa. Siedzieliśmy w zupełnej ciszy przez dobre parę minut i tylko wgapialiśmy się w siebie z głupimi minami, które  zapewne odzwierciedlały nasze samopoczucia.
  - Pocałuj mnie - odezwała się nagle przejeżdżając opuszkami palców po moich wargach. Uniosłem jedną brew do góry. Po ostatnich wydarzeniach raczej nie liczyłem na zbyt wiele, więc jej prośba wydała mi się co najmniej dziwna. Tak czy inaczej ująłem jej twarz w dłonie i czule wpiłem się w jej usta. - Uhm, to nie miało tak być. - Oderwała się ode mnie i lekko skrzywiła.
  - Co? - Zdziwiłem się. 
Blondynka wywróciła oczami.
  - To miał być pocałunek bez pasji! Dowód na to, że między nami się wypaliło i że możemy już sobie odpuścić. - Westchnęła bawiąc się kołnierzem mojej marynarki. Uśmiechnąłem się do niej pobłażliwie.
  - Nie zamierzam sobie ciebie odpuszczać. Będziemy się znosić do usranej śmierci - odparłem posyłając jej łobuzerski uśmiech.
  - Boże, za co? - Julie uniosła oczy ku górze, za co od razu dostała ode mnie łokciem w brzuch.
  - To bolało...
  - Bo miało boleć. - Zaśmiałem się krótko i sprawnym ruchem znalazłem się na niej. Zaczęliśmy drażnić się drobnymi pocałunkami, ale gdy próbowałem ściągnąć z niej koszulkę odsunęła mnie od siebie i przybrała nieco zdenerwowaną minę. Co znowu?
  - Tak już tego, będzie zawsze? Będziemy się wzajemnie zdradzać, a potem godzić w łóżku? Bo to ostatnie to już u nas norma.
Hej, przecież seks jest najlepszą formą zgody. Ale okej, wiedziałem co miała na myśli. Tylko nie miałem pojęcia co jej odpowiedzieć.
  - Wiesz, że nigdy nie próbowałam cię ograniczać, oboje w końcu lubimy czuć się wolni. Ale w tej jednej kwestii ja... - Jej głos zaczął się powoli załamywać. Błagam tylko nie to. - Nie umiem albo zwyczajnie nie chcę się tobą dzielić. I udawanie twardej suki, którą twoje skoki w bok kompletnie nie ruszają staje się coraz trudniejszym zadaniem, wiesz? Ba, to jest cholernie trudne.
  - Ale to tylko...
  - Tak, tak, wiem. - Przerwała mi szybko. - To tylko dziwki, dymasz je z potrzeby kutasa, nie serca, bla bla bla. Ale mnie i tak to kurwa... wkurwia, nic na to nie poradzę - rzuciła unosząc ręce do góry. I kolejny raz nie wiedziałem co mógłbym jej opowiedzieć.
Dymanie groupies w trasie było dla mnie czymś zupełnie normalnym, nie traktowałem ich poważnie, dlatego też nie czułem się winny, nie miałem z tego powodu wyrzutów.
Z drugiej jednak strony potrafiłem ją w jakiś tam sposób zrozumieć i jako że nie chciałem jej stracić musiałem się najwidoczniej ze swoim dotychczasowym trybem życia pożegnać. Chociaż...
  - Zostań ze mną w trasie, hm? - Zaproponowałem gładząc jej policzek.
 - A czy nie chciałeś przypadkiem sobie ode mnie odpocząć? - Posłała mi wymuszony uśmiech.
  - Przez trzy tygodnie zdążyłem już to zrobić. - Wyszczerzyłem się, za co tym razem to ja oberwałem łokciem w brzuch. - Mówię serio, nie chcę żebyś wracała do LA.
  - Zastanowię się - odparła krótko i ściągnąwszy ze mnie marynarkę dała mi chyba do zrozumienia, że możemy kontynuować to, co wcześniej zaczęliśmy.
Nie protestowałem.













~Z perspektywy Duffa~


  - No mam cholera nadzieję, że to coś ważnego, bo właśnie byłem w trakcie posuwa... - Wszedłszy do pokoju Slasha i ujrzawszy jego minę zdałem sobie sprawę, że jak zwykle wyszedłem na niezłego dupka. Powód jest ci w końcu doskonale znany, idioto. Posłałem chłopakowi przepraszające spojrzenie i zamykając swój głupi dziób przysiadłem sobie na podłodze obok Stevena. Niedługo po mnie w pokoju pojawiła się też Julie z Axlem. Wpadli tu... za rączkę? Ja pierdolę, trzymajcie mnie.

Widząc jak siada mu na kolanach nie mogłem wręcz powstrzymać się od parsknięcia śmiechem.
  - A tobie co? - Prychnęła blondynka zerkając na mnie spod byka.
 - Nic. Słodko wyglądacie. - Uśmiechnąłem się do nich serdecznie. Dziewczyna chciała mi się chyba jakoś odciąć, ale odchrząknięcie gitarzysty przypomniało nam po co się tu zebraliśmy. Wymieniliśmy się jeszcze z dziewczyną krótkim, jakże zawistnym spojrzeniem i dając sobie na wstrzymanie, odwróciliśmy głowy w kierunku Hudsona.
  - Słuchajcie, ja... Chyba muszę opuścić trasę. - Zaczął niepewnie.
  - Co?! - Swoje oburzenie wyraził nie kto inny jak Axl.
  - Zamknij się... - wymamrotała cicho Julie i spuściła głowę w dół.
  - Ale dlaczego, co się stało? - Spytał Stradlin.
 - Muszę się teraz zająć Cam... - Nim zdołał dokończyć, Berry już gratulowała mu zostania ojcem. Jezu, Izzy, czym ty ją faszerujesz?
 - Nie, ona nie jest w ciąży - wydukał z ledwo słyszalną nutą zirytowania.
  - W takim razie o co chodzi? - Zmieszała się brunetka.
  - Julie, weź im powiedz - rzucił  i odpalając fajkę podszedł do okna. Nie widzieliśmy jego twarzy, bo zakrył ją skutecznie burzą swoich loków, ale po jego głosie z łatwością dało wywnioskować się, że jest mu cholernie ciężko.
Blondynka wzięła głęboki oddech i zaczęła opowiadać reszcie co tak naprawdę wydarzyło się tego fatalnego dnia.
Aż w końcu przyszedł czas na to kurewskie pytanie, którego wiedziałem, że nie dam rady uniknąć.
  - Ale Duff, przecież mówiłeś, że jej nie zgwałcił. Po jakiego chuja kłamałeś? - Zapytał albo raczej wygarnął mi Popcorn.
   - Wiem, że mówiłem! Ale co miałem kurwa powiedzieć? Ciekaw jestem jak ty byś postąpił na moim miejscu - warknąłem. Byłem zdenerwowany faktem, że zwrócił się do mnie z pretensjami! Co, miałem spojrzeć Hudsonowi w oczy i powiedzieć mu 'sory stary, nie zdążyłem, dymał ją'? Tak miałem cholera powiedzieć?
Adler na swoje szczęście zamilknął. Wszyscy cholera zamilkliśmy, tylko Berry szlochała pod nosem.
  - Jakbym go kurwa dorwał to... - Syknął Rose, ale wtedy Slash odwrócił się w naszą stronę i wszedł mu w słowo.
   - Gdyby nie siedział za kratami to bym go kurwa zajebał.
Przez moment w pokoju panowała głucha cisza. Dopiero Steven odważył się zapytać 'jak ona się czuje?'.
  - A jak myślisz? - Prychnąłem w jego stronę.
  - Kurwa, mógłbyś trochę zluzować, co?
  - A ty mógłbyś przestać zadawać głupie pytania.
  - Dobra, starczy! - Przerwała nam Julie. - Cam czuje się chujowo, ale na pewno lepiej niż wcześniej. Potrzebuje naszego wsparcia, ale nawet nie ważcie się jej przypominać o tamtym zdarzeniu i rzucać tekstami w stylu 'tak mi przykro', to jej nie pomoże, zrozumiano?
  - To niech zostanie z nami w trasie, wtedy będziemy mieli okazję wspierać ją codziennie, nie? No i może uda jej się zapomnieć o tym gównie, oderwie się od tego. Siedzenie w domu raczej jej tego nie ułatwi.
Świetnie. Czy ja właśnie zmuszony jestem przyznać rację Rudemu?
  - On ma rację - mruknąłem. - Powinna zostać.
 - Jestem tego samego zdania. - Dodał Izzy. Cała reszta tylko przytaknęła.
  - Okej, pogadam z nią... Siedzi teraz na dole w barze - wymamrotał Saul i kiedy wszyscy wyszli z jego pokoju, a on zaczął kierować się na dół postanowiłem go zatrzymać. Byłem mu winny wyjaśnienia, nawet jeśli takowych nie miałem.
  - Jesteś na mnie zły?
 - Byłem, ale stwierdziłem, że na twoim miejscu zrobiłbym pewnie to samo. Wszystko gra. - Uniósł jeden kącik ust do góry. Z ogromną ulgą uścisnąłem go po przyjacielsku i poklepałem po plecach.
  - Wszystko się ułoży stary, zobaczysz...
  - Mam kurwa taką nadzieję. 







~*~

Cholercia, jestem na siebie zła.
Nie dość, że czekaliście na nową notkę tyle czasu, to jeszcze wrzucam taki szajs. I nie piszę tego po to, żebyście mówili mi, że tak nie jest.
Naprawdę, ten rozdział mi się kompletnie nie podoba.
Ale to pewnie też kwestia tego, że trzeba w nim było parę rzeczy wyjaśnić i nie mogło zabraknąć w nim smętów.
But! Od następnego rodziału prawdziwy rock n' roll, haha.
Obiecuję!
Taaaak czy siak komentujcie, mordki.


Buzi!




19 komentarzy:

  1. No smutno... Mam nadzieje ze w nastepnym rozdziale z Cam bedzie lepiej. A co do reszty, jak zwykle swietnie napisane twoim niesamowitym stylem :) Pozdrawiam Julie Mc.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo wszytsko świetny, jak zawsze c:
    Lecz szczerze mówiąc jestem trochę zawiedziona postawą Julie w stosunku do Axla i Duffa, a takim sensie, że no miałam nadzieję, że jednak Julie jakoś przybliży się z Duffem do siebie, ale oczywiście każde rozwiązanie przeczytam z wielką chęcią :)
    Pozdrowionka ^-^

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie! <3 Czy tylko ja czuje nie dosyt? :( Czasem autor ma poczucie, ze jego dzielo jest do bani, znam to, ale uwierz kochana, ze ten rozdzial czyta sie z wielka przyjemnoscia! Kazalas na niego czekac dlugo, wiec jeszcze lepiej 'smakuje'! :) Wreszcie konfrontacja sytuacji z Cam, ciesze sie! I mega podobal mi sie motyw z poczatkiem z perspektywy Axla: tak tajemniczo mysle sobie kogo on ma w lozku, a tu prosze bardzo :D Naprawde jestem zadowolona z tego rozdzialu i mam nadzieje, a wrecz blagam, pisz czesciej!!! <333 Kocham <3

    http://guns-n-roses-gnr.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. O Kurwa Kurwa zostalem ojcem?-ten tekst mnie załatwił.Stosunki między Axlem a Julia są naprawdę pokrecona ale jednocześnie ciekawe.Ich sposób godzenia się się po prostu jedyny w swoim rodzaju.Przyznam że ten rozdział nie wniósł zbyt dużo do opowiadania ale pisany tak genialnym językiem po prostu jest świetny.Byl też myślę zaskakujący.Boli mnie natomiast stosunek Julia do Duffa i odwrotnie.Czekam na kolejny pozdrowienia :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Łooooo!!! Kiedy następny??!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest świetny. Naprawdę. Mogłabyś napisać największe gówno (chociaż pewnie nie potrafisz) albo życzenia świąteczne, a ja i tak miałabym na twarzy takiego banana, że jego zdjęcie trzeba by robić w trybie panoramy :-D I tak:
    1. Bardzobardzobardzo się cieszę, że dziewczyny dołàczyły do Gunsów na trasie, brakowało mi ich razem <
    2. Dobrze, że Kamila ze Slashem sobie wszystko wyjaśnili (teksty podczas rozmowy dotyczàcej Cam - bezcenne :-D )
    3. Że kocham Axla i Julie chyba nie muszę wspominać? Oboje mają trudne charaktery, ale to, jak kreujesz ich relację jest fenomenem na skalę blogspotu i jak nie ma ich w rozdziale, miesiąc uznaję za zmarnowany <3
    3. Uwielbiam Duffa i jego teksty ("no mam cholera nadzieję, że to coś ważnego, bo właśnie byłem w trakcie posuwa..." <3) on jest po prostu królem, nie tylko piw <3 Szkoda tylko, że z Julką się obrazili, ale mam nadzieję, że i to sobie wyjaśnią
    4. Powtarzam się, ale przez to, że emoji wyglądają na blogspocie jak znaki zapytania, moje komentarze są o jakieś 30% uboższe w treść :-D
    5. Weny, chęci, czasu, szybkiego Internetu i wszystkiego, czego potrzebujesz, żeby nam jak najdłużej pisać :-*
    6. I chyba wesołych Świàt, bo przed chwilà były :-D ~~Psychopatka Maja, która chyba sobie założy konto czy coś

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak w końcu rozdział! Błagam kolejny ma być szybciej :)
    Kurde coraz mniej już ogarniam Axla i Julie...serio... Bo w sumie to się Julie nie dziwię, że się wkurwia, która dziewczyna od tak by przystała na taki układ, hmmm? Co jak co, ale natura nam to zakodowała i zazdrość to zazdrość, a ona ma ku temu powody. Tak czy inaczej mam nadzieję, że Rose troszeczkę przystopuje to choć go uwielbiam, to mógłby zacząć myśleć tym co ma pod czaszką, a nie tym co trzyma w spodniach.
    Kurde szkoda mi Duffa bo los postawił go w dość niezręcznej sytuacji, ale ciesze się, że Hudson rozumie. Obawiałam się z początku, że się pokłócą czy coś w tym stylu, a tego z pewnością bym nie chciała, bo w moim wyobrażeniu są jak bracia i tak właśnie ma być.
    Wciąż szkoda mi Cam...Ciężka sytuacja i ona zdecydowanie będzie potrzebowała wsparcie, więc dobrze, że zostaje z nimi w trasie. Cała ta sytuacja pewnie trochę da do myślenia Hudsonowi. Chociaż powiem ci szczerze, że sprytnie ominęłaś rozmowę między nimi, na którą tak bardzo czekałam, bo...jeju chciałabym, żeby ich relacje w końcu były lepsza, póki co są nijakie- nie ma co się dziwić czemu tak jest no ale...kurde to nie jest łatwa sytuacja, więc tym bardziej Hudson powinien Cam nieba przychylać, żeby tylko dziewczyna poczuła się lepiej. Liczę, że teraz będzie już tylko lepiej.
    Jedyne do czego mogę się przyczepić to czas oczekiwania, chociaż patrząc na moją frekwencję to...powinnam siedzieć cicho haha. A co do smętów to już ci napisałam- 90% mojego opowiadania. No nic. Czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam Twojego bloga w zasadzie od początku. Muszę przyznać, że fabuła z miejsca mnie zaciekawiła... Ale dopiero teraz postanowiłam się ujawnić i zacząć stosować zasadę czytasz= komentujesz... Jak to mówią - lepiej późno niż wcale. Ale, do rzeczy. Chyba rozumiem zachowanie Hudsona, ma prawo się martwić. A Camila będąc w trasie z chłopakami, mam nadzieję, że o wszystkim zdąży zapomnieć. Wspaniale napisana perspektywa Axla. To jego punkt widzenia często najlepiej mi się czyta. W następnym rozdziale prawdziwy rock n' roll? Już się nie mogę doczekać! No przede wszystkim wesołych świąt! :-)
    P.S Zdaję sobie sprawę, że ten komentarz najdelikatniej mówiąc jest do kitu ale nie jestem zbyt dobra w pisaniu komentarzy:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest do kitu!
      Dzięki bardzo i fajnie, że się ujawniłaś :D

      Usuń
  9. rozdział fajny, tyle że nie pamiętam już co było w poprzednim. Jakby były trochę częściej notki to by było już w ogóle cudnie. Nie muszą być co tydzień, ale np. co 2 tygodnie

    OdpowiedzUsuń
  10. Na początek (spóźnione, wiem) Wesołych Świąt! :)
    Ciesze się, że pojawił się nowy rozdział, a jeszcze bardziej cieszy mnie to, że moi trzej ulubieńcy opowiadali ze swojej perspektywy. Nie wiem jak reszta czytelników, ale ja najbardziej lubię, gdy wydarzenia są opowiadane z perspektywy Axl'a.
    Przechodząc do treści - dzięki bogom Cam nareszcie powiedziała, o wszystkim Slash'owi. Myślałam już, że ten moment nigdy nie nastąpi.
    Dużo weny życzę i nie bądź tak krytyczna wobec siebie, rozdział może nie był najleoszy z całego opowiadania, ale zły też nie był :) Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  11. Trudno uwierzyć, że to już część 26...
    Ogromnie mnie cieszy fakt, że Kamila w końcu odważyła się powiedzieć o wszystkim Slashowi.
    Ale z kolei nie rozumiem zachowania Julie. Ciągle wybacza temu rudemu frajerowi, a ten dalej pozwala sobie na zbyt wiele. I z drugiej strony dobrze, że dziewczyny dołączyły do trasy, bo Julia będzie miała go tylko dla siebie, a Cam będzie miała wokół wsparcie i każdy będzie miał na nią oko.
    A Duff to ostatnio moja ulubiona postać, haha. No mistrzunio z niego, trzeba przyznać. Dobrze się czyta jego perspektywę.
    Ogólnie rzecz biorąc rozdział wcale nie jest zły! Bez względu jaki by nie był, i tak z chęcią przeczytamy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie nowy rozdział! Jeśli chcesz, zapraszam :*

    http://guns-n-roses-gnr.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. mogłoby być więcej wątków z Popcornem, w ogóle go jakoś ostatnio nie ma. A przecież jego powalone pomysły i teksty są takie super. Chcem wątki ze Stevenem Popcornem Adlerem i ewentualnie z Duffem Rose King of Beer McKaganem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Kurwa, miałam napisany komentarz i mi się usunął. Czy może być coś gorszego? Ehhhh no cóż, zacznę od początku :)

    1. Nie wiem czy mnie pamiętasz, już tu kiedyś byłam :) Bardzo rzadko komentowałam twoje cudowne rozdziały, ale przysięgam, ze to się zmieni!
    Zdałam sobie sprawę, ze przecież dla blogera ważne jest by ktoś komentował i dzielił się opinią. To cholernie motywuje i aż chce się pisać dalej :D

    2. Ten blog jest niesamowity i kocham go mocno! Potrafisz wciągnąć czytelnika w tą historię i dzięki temu możemy przeżywać te wszystkie przygody z bohaterami. Coś pięknego! :D

    3. Axl i Julie. Wiesz czemu to moja ulubiona para? Bo są różni, a jednak tacy sami. Kochają się, ale nie dają sobie wejść za skórę. Nie są kolejna słodką parką, od której aż chce się rzygać.

    4. Slash i Camila. Slasha kocham, a Cam...nie, że ją nie lubię, po prostu...hmmm nie jest moją ulubioną bohaterką. W sumie nawet nie wiem dlaczego...naprawdę nie mam pojęcia. Ona jest dziwna xd

    Co miałabym więcej napisać? To, ze twój blog jest genialny, już wiesz. To, ze uwielbiam jak piszesz, też wiesz.
    Jesteś po prostu jedną z moich ulubionych blogerek :D

    Wiem, ze trochę późno (a może i nie) życzę Ci szczęśliwego nowego roku! :*

    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam mocno mocno ☆

    ps. Wybacz za to co przeczytałaś, ale nie jestem dobra w komentowaniu ;___;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że kojarzę!
      Dzięki za kom, that's nice of u :v

      Usuń
  15. Jezu, najlepsze było to że jak to wczoraj wieczorem przeczytałam miałam później proroczy sen na temat Cam xD

    OdpowiedzUsuń