piątek, 13 grudnia 2013

Welcome to the Sunset Strip - część 36





Slash:


      'Lubię pić, alkohol rozluźnia ludzi i pomaga w nawiązywaniu rozmowy. To taki hazard; wychodzisz wieczorem się napić, a nie wiesz, gdzie wylądujesz następnego ranka. Może być wspaniale, może nastąpić katastrofa – tak jakbyś rzucał kostką. Różnica pomiędzy samobójstwem a powolną kapitulacją.' - Morrison dobrze gadał. Polałbym mu, ale nie ma już za bardzo jak. 
        No to... Gdzie ja do chuja pana jestem? 
Po twardej powierzchni wnioskuję, że na chodniku. Okej. Leżę na chodniku. Co jest obok? Zaczynam się rozglądać. Obskurne budynki. Dobra. Brakuje mi tylko jeszcze jednej osoby. 
  - Camille! - krzyknąłem nieco przestraszony, a zaraz po tym poczułem jak ktoś łapie mnie za plecy.
  - Nie drzyj się tak. Za tobą jestem... - Usłyszałem cichy pomruk i odwróciłem się za siebie. Dziewczyna leżała na plecach i z miną, która mówiła 'nie wstanę, wezwijcie helikoptery' próbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł jej z tego tylko jakiś grymas. 
Czasem zastanawiam się czy moje towarzystwo jej sprzyja. Na atrakcje narzekać z pewnością nie może. Leżymy w końcu na chodniku w jakiejś podejrzanej okolicy i nawet nie wiem co się stało. Właśnie, warto by o to spytać. 
  - Co my tu robimy? - Odgarnąłem czuprynę ze swojej twarzy i jeszcze raz rozejrzałem się wokół siebie.
  - Z tego co pamiętam to urżnęliśmy się jak świnie, potem grzmotnął nas z lekka samochód i chyba już nam się nie chciało wstawać. - Ziewnęła i podniosła się na łokciach. 
Zdecydowanie słowa Morrisona były trafne. Cholera, narażamy nasze życie. Tylko dlaczego mnie to nie rusza? Wszystko ostatnio stało się dla mnie takie obojętne. To znaczy nie mówię tu o Camille, bo ona i moja gitara stanowią dla mnie największą wartość i gdyby im się coś stało... to sam bym sobie pewnie zrobił krzywdę, ale jeżeli mowa o moim zdrowiu i życiu... Mam wyjebane, niech się dzieje co chce.  
  - Dobra, wstawaj. Wracamy do domu/ - Podniosłem się gwałtownie co nie było najlepszym pomysłem, gdyż chwiejąc się musiałem zrobić ze dwa obroty zanim odzyskałem równowagę. W końcu jednak pociągnąłem szatynkę za ręce i wreszcie oboje stanęliśmy na "równych" nogach. Nie wiem jak ona, ale mnie bolało wszystko. 
  - Że niby grzmotnął nas z lekka? - spytałem z kpiną i nie oczekując odpowiedzi zająłem się paleniem ostatniej fajki jaka została mi w kieszeni. - Chyba będziemy musieli ocenić rany, nie?
  - Najlepiej w sypialni - odpowiedziała i zabierając mi papierosa włożyła sobie go do ust. 
Objęliśmy się mocno, tak żeby się nawzajem podtrzymywać i ruszyliśmy do Hell House. A że droga dłużyła się nam cholernie, postanowiliśmy wstąpić na chwilę do baru. 
O dziwo przy pierwszym stoliku siedział Duff i nie zwracając uwagi na wczesną porę, popijał z gwinta czystą wódkę. Dosiedliśmy się do niego i spojrzeliśmy pytająco, ale ten tylko machnął dłonią i rzucił coś w stylu: 'Zbyt pojebane żeby zrozumieć'.













Julia:

        Sama. W łóżku. W bieliźnie. Ubrania obok. 
Co znowu? Ja rozumiem, że życie trzeba sobie urozmaicać, ale nie przepadam za czarną dziurą w głowie.
Nie namyślając się długo założyłam swoją koszulkę i wyszłam z sypialni. W salonie na kanapie siedział Axl, a zorientowawszy się szybko, że w Hell House poza nim nie ma nikogo innego podeszłam bliżej. Chłopak zerknął na mnie, ale szybko wrócił do oglądania telewizji. Co będę owijać w bawełnę... Zapytam wprost, nie?
  - Co wczoraj odpierdoliłam? 
 - Tak w skrócie? - spytał, a ja przytaknęłam głową. - Naćpałaś się, przyszłaś tu, zaczęłaś gapić się na mnie i na moje panienki do towarzystwa, potem one poszły, położyłaś się na ziemi, zaniosłem cię na łóżko i...
  - Stop! Nie wiem czy chcę znać końcówkę. - Skrzywiłam się, a Rudy zaśmiał się pod nosem. 
  - Najprawdopodobniej jestem ciężko chory - odparł po chwili. O czym on pieprzy? Jak to chory? 
Zmarszczyłam brwi i siadając obok niego na kanapie wbiłam w niego zdziwiony wzrok. 
  - Ale na co? 
  - No właśnie nie za bardzo wiem. - Mlasnął ustami i odwracając głowę w stronę okna zaczął nad czymś intensywnie rozmyślać.  
  - Pewnie AIDS - prychnęłam. Ostatnio przecież co trochę bzyka inną laskę. Zaraz...  - Jezu, Axl, to prawda? - Jego poważna mina sprawiła, że momentalnie pobladłam. 
  - Co? - Odwrócił się w moją stronę. - Miałem na myśli to, że wczoraj mogłem cię przelecieć, a tego nie zrobiłem. Chociaż łatwo nie było, prowokowałaś.  
Droga podłogo, byłabym ogromnie wdzięczna gdybyś mogła się w tym momencie zawalić i utworzyć głęboki dół, do którego mogłabym wpaść i zapaść się całkowicie pod ziemię. 
Nie ma to jak prowokować swojego byłego chłopaka. Gratulacje. 
  - Eee... tak? Nie pamiętam - wydukałam.
  - Zdziwiłbym się gdybyś pamiętała. - Parsknął.
  - Ta... Także tego... Dzięki i przepraszam.
  - Spoko, wiedziałem, że byś się wkurwiła. - Wywrócił oczami i chwycił za butelkę piwa.
  - Ale powstrzymanie potrzeby kutasa to nie choroba, Axl - dodałam już na luzie i szturchnęłam go w ramię. Pomińmy fakt, że się przez to oblał.   
  - Ale w moim przypadku to co najmniej dziwne, nie sądzisz? - spytał ściągając ubranie. Zerknęłam z ukosa na jego gołą klatę, co oczywiście nie umknęło jego uwadze. - Wiem, że cię podniecam... - Pomachał wymownie brwiami. 
  - Za chudy jesteś. Może jak przypakujesz to zmienię zdanie.
  - Dobra, dobra. Mów lepiej gdzie ty się tak ostatnio szlajasz?
  - Na próby takiego jednego zespołu. Grają w jednym z garaży na Skid Row. Zbiera tam się trochę tego towarzystwa i akurat wczoraj zostałam dłużej. Wciągnęłam kruchą blondynkę, coś wypiłam... - Wzruszyłam niedbale ramionami i położyłam nogi na stół.
W tym momencie do Hell House wpadł Steven z siatką zakupów, a za nim Eddie. Tanecznym krokiem ruszył do kuchni, po czym wpadł do salonu i stanął na i tak rozwalającym się już stoliku. Włożył sobie owoce za koszulkę i zaczął się seksownie poruszać.  
  - Zamiast cycków pomarańcze i na stole sobie tańczę! Taka ze mnie ostrrrra kicia... 
  - Spierdalaj, to obejdzie się bez bicia - dokończył Axl czym zgasił entuzjazm naszego przyjaciela. Wspominałam już o tym, że Adler regularnie dostaje od rudego kopniaka w jaja? Blondyn chcąc więc oszczędzić sobie bólu usiadł posłusznie na podłodze. Z niezadowoleniem rzecz jasna.  
Gorzej jednak wyglądała mina McKagana, który po chwili wraz z Hudsonem i Camille zjawił się w domu. Cholera. Pewnie dostał kosza. Może lepiej jednak będzie jeśli nie będę upominała się o te chrupki serowe, hm?
  - Duffy, co jest? - spytałam zmartwiona i zrobiłam mu miejsce na kanapie. 
  - Nie ta, to następna. - Wyszczerzył się Popcorn, ale żyrafa tylko pokręciła głową.
  - Sęk w tym, że jesteśmy w związku. - Zaraz, to powód do smutku? - Tyle, że w otwartym - dokończył, a ja zrobiłam wielkie oczy.
  - Co? Ale czemu? 
  - Lucy tak chciała. Ja chyba się naprawdę w niej kurwa zakochałem, ale co z tego, jeśli ona może się teraz pieprzyć z kimś innym i ja nie mam mieć do niej oto żalu!
  - Spójrz na to inaczej. Ty też możesz pieprzyć inne panny - powiedział zadowolony Rose, ale zamknął się widząc, że wcale nie pomaga. 
  - Porozmawiaj z nią o tym jeszcze kiedyś. Jak zobaczy, że ci na niej zależy to pewnie zmieni podejście do sprawy - wtrąciła się Kamila i uraczyła go pocieszającym uśmiechem. 








Tydzień później... 







Izzy:



        To takie zajebiste uczucie kiedy całym tobą telepie i masz ochotę wyrzygać swój żołądek, zajebiste. Ach! Zapomniałbym jeszcze o swoim nieporadnym kumplu, który stoi nade mną i drapiąc się po głowie pyta jak może mi pomóc. Tylko że mi do chuja pana nie da się pomóc! 
Myślałem, że co? Że nie pójdę na odwyk i sam sobie poradzę z uzależnieniem? Że patrząc na znajomych, którzy non stop dają w żyłę będę potrafił się powstrzymywać? Że jakoś przeboleję ten cholerny ból brzucha i gorączkę? Jestem skończonym idiotą. Co ja w ogóle zrobiłem? Przecież to oczywiste, że nie wyjdę z nałogu. Tak samo oczywiste jest to, że gdy Berry się o wszystkim dowie rzuci mnie jak śmiecia. Co to niby za porównanie? Ja przecież jestem śmieciem. Pierdolonym, tchórzliwym śmieciem. 
  - Może jednak czegoś potrzebujesz? - Boże, weźcie tego kretyna ode mnie. - Koc?
  - Nieee - wystękałem przez zęby. - Pomóż mi wstać i daj mi płaszcz.
  - Wychodzisz gdzieś?
  - No kurwa, stary! Brawo!
  - No... No okej.
Podał mi wreszcie dłonie i pomógł podnieść się z podłogi. Chwyciłem za płaszcz i szybkim krokiem wyszedłem z jego mieszkania. Kiedy byłem już na zewnątrz zacząłem rozglądać się w różne strony. Gdzieś powinien się tu kręcić... Nagle dostrzegłem ciemną postać znikającą gdzieś za zakrętem. Udałem się w jej kierunku i kręcąc się jeszcze trochę między kamienicami dostrzegłem go opartego o ścianę, podawał towar jakiejś zakapturzonej osobie. Schowałem trzęsące się dłonie do kieszeni i podszedłem do nich. Już z daleka widziałem, że klientem jest dziewczyna. 
  - Izzy? - odezwała się kiedy stałem już koło nich i ściągnęła kaptur. 
  - Julie? - spytałem równie zdziwiony.
  - Dlaczego nie jesteś na odwyku? 
  - A ty od kiedy kupujesz coś od niego? - Wskazałem głową na Rickiego, czym chyba nieco go uraziłem. 
  - Ja zadałam pytanie pierwsza. - Naburmuszyła się.
  - Dobra, pogadacie sobie później! - Niecierpliwił się facet. 
  - To co zwykle - wymamrotałem i nie odrywając wzroku od przyjaciółki podałem mu odpowiednią kwotę. Po chwili z obładowanymi kieszeniami ruszyłem z blondynką w kierunku mojego obecnego zamieszkania. Żadne z nas nic się nie odzywało, ale jak dla mnie cisza nie była niczym niekomfortowym. Przeciwnie, nie miałem ochotę na rozmowy. 
  - No mów kurwa! - Ta, chyba tylko ja...
  - Stchórzyłem. Zobaczyłem ten budynek i jak sobie wyobraziłem to wszystko to... Ugh, nie chcę tam być, rozumiesz? 
  - Ale... 
  - Nie ma żadnego ale. Nie pójdę tam. Sam sobie poradzę - rzuciłem stanowczym tonem, a dziewczyna wybuchając ironicznym śmiechem wystawiła w moją stronę otwartą dłoń. - Co? - Uniosłem jedną brew do góry.
  - Jak chcesz sobie sam poradzić to oddaj mi towar. 
  - Chciałabyś - prychnąłem. - Poza tym... Też nie powinnaś ćpać. 
  - Nikt nie powinien, ale czasem trzeba. - Wzruszyła ramionami.
  - Jakiś konkretny powód?
  - Nie. Czysta przyjemność. - Czyli prawie jak w moim przypadku. Prawie, bo moja przyjemność jest ściśle związana z cholerną potrzebą. 
  - Masz. Ale tylko to. Jestem na głodzie i dłużej tego nie wytrzymam. - Podałem jej z bólem serca woreczek koki. 
  - Izzy... 
  - Hm?
  - Bądź ostrożny. - Przytuliła mnie lekko i nie czekając na moją odpowiedź oddaliła się. 
Ostrożny? Przecież zawsze jestem... 










Kamila:



       Czas najwyższy, żeby wziąć się za zdjęcia, nie? Szkoda tylko, że nie ma Stradlina, bo ze zdjęć grupowych wyjdą nici. Ale to nic, jakoś sobie poradzę. Ogólnie rzecz biorąc strasznie przeżywam ten konkurs. Dawno mi tak na niczym nie zależało. Wreszcie mogłabym podjąć pracę, która sprawiałaby mi przyjemność. Martwię się jedynie tym, że jeśli rzeczywiście odejdę z klubu to Julia może mieć mi to za złe. O wilku mowa. 
Blondynka weszła do kuchni i siadając koło mnie przy stole wysypała na niego biały proszek. Następnie wyciągnęła z kieszeni banknot i zwijając go w rulonik pochyliła się nad kokainą. Za jednym razem wciągnęła dość sporej długości kreskę, po czym szybko odchyliła głowę do tyłu.  
  - Od razu lepiej. - Westchnęła z błogą miną.
  - Nie boisz się, że wpakujesz się w to gówno drugi raz? - zapytałam spoglądając na nią podejrzliwie.
  - Daj spokój. Panuję nad tym. - Machnęła dłonią. - Chcesz trochę?
  - Nie, dzięki. Od tamtego incydentu nie biorę - rzuciłam, a ta tylko poklepała mnie po plecach. W pewnej chwili do kuchni wpadł Axl i zauważając woreczek szybko zgarnął go w swoje łapy i pobiegł do salonu.
  - Zostaw to do cholery! - krzyknęła i prawie potykając się o Eddiego poleciała za nim. 
Z nudów ruszyłam za nimi.
Rudy szyderczo się śmiejąc podnosił ręce do góry tak, że dziewczyna nie mogła dosięgnąć swojej zdobyczy. Co dziwne miała minę jakby miała się zaraz rozpłakać.
  - Oddaj mi to! 
  - Jaki strach w oczach - prychnął z drwiącym śmiechem. - Ktoś tu się uzależnił... 
  - Pierdol się! Dasz mi to wreszcie czy marzysz o kopniaku w jaja? - W tym momencie blondynka zaczęła szarpać go za kudły. Nagle woreczek się rozerwał i cała jego zawartość rozsypała się po dywanie. - I widzisz co zrobiłeś? - powiedziała płaczliwym tonem i zaczęła... Yhm, zbierać proszek? Powodzenia. Rose spojrzał na nią z zaskoczeniem, po czym stukając się palcem w czoło wyszedł z salonu.  
Także tego... Zostawiając przyjaciółkę samą, wyszłam na zewnątrz, gdzie zastałam Duffa z okropnie markotną miną. Nie zastanawiając się długo przytuliłam go do siebie. 
  - Gadałeś z nią?
  - Gadałem. Ale ona mnie tylko wyśmiewa. To znaczy wiesz. Pieprzy, że za bardzo się tym przejmuję, ale jak ostatnio spotkaliśmy się i poczułem męskie perfumy to kurwa myślałem, że coś rozwalę! - Podniósł głos i zaciągnął się czerwonym marlboro.
  - Może przyprowadzisz ją do nas? Jutro wieczorem pracujemy, ale może pojutrze? Chciałabym ją poznać. - Uśmiechnęłam się lekko.
  - No okej. Pogadam z nią. Myślę, że ją polubicie... mimo wszystko. - Czy ją polubimy? Się zobaczy. Na razie jestem do niej sceptycznie nastawiona, ale to chyba normalne. Mój przyjaciel jest przez nią przybity. - Wiesz, chyba do niej pójdę. Jakoś tak lepiej się czuję mając ją u swojego boku - powiedział dając nacisk na słowo 'swojego' i otrzepując spodnie ruszył przed siebie.








Duff:


  - Cześć, mała. - Cmoknąłem Lu w policzek i zamykając drzwi poszedłem za nią do sypialni. Rzuciłem się na łóżko i zakładając ręce za głowę zacząłem spoglądać w sufit. Blondynka położyła się obok i wzrokiem podążyła w tym samym kierunku co ja.   - Chciałabyś poznać moich przyjaciół? - spytałem po chwili.
  - Pewnie, a co?
  - To w piątek zapraszam cię do Hell House. Banda debili też chce cię poznać. - Wyszczerzyłem się, a ona odwzajemniła mój uśmiech, tyle że sto razy ładniej. - Tylko, żeby ci żaden nie wpadł w oko! - Zagroziłem jej palcem. 
  - Wiesz, że może... - Przybrała łobuzerską minę. 
  - Czyżby? - Nachyliłem się nad nią tak, że nasze nosy się ze sobą stykały i przygryzłem delikatnie jej wargę.
  - W sumie... Ktoś mi już wpadł w oko... - szepnęła. - Kocham cię, Duff - mruknęła, a ja poczułem jak serce wali mi szybciej. 
  - Czekałem aż to powiesz. - Westchnąłem z zadowoleniem, a dziewczyna w odpowiedzi przyciągnęła mnie bliżej siebie i zaczęła zachłannie całować. Nie powiem... Było to przyjemne, aczkolwiek są jeszcze przyjemniejsze rzeczy niż pocałunki, no nie? 
Wsunąłem swoje chłodne dłonie pod jej koszulkę i ściągając jej stanik zacząłem bawić się jej piersiami. Dziewczyna nie pozostawała mi dłużna i dorwała się do mojego paska i rozporka. Uśmiechnąłem się do niej cwaniacko i pozbywszy się jej koszulki zacząłem obcałowywać całe jej ciało. Kiedy schodząc coraz niżej wreszcie natrafiłem na jej dżinsowe spodenki zsunąłem je szybko razem z majtkami i przesuwając się wyżej, delikatnie zacząłem w nią wchodzić. Lucy wiła się w moich objęciach i co chwila pojękując drapała mnie po plecach. Później... A nie będę wdawał się w szczegóły. 
   Lekko zdyszany opadłem obok niej, po czym odpalając fajkę przytuliłem ją do siebie.
  - Chyba nie myślisz, że to koniec? - Przygryzła wargę i dłonią zaczęła pieścić mojego kolegę. Odłożyłem peta do popielniczki i zarzucając na nas kołdrę zacząłem zabawę na nowo.
Mówiłem już, że uwielbiam tą laskę? 








Julia:


  Połowa zawartości woreczka znajdowała się w dywanie. Wyśmienicie! 
Cholera, dawno nie byłam tak wściekła! Przecież to kosztuje! Ze złości moje dłonie zaczęły się trząść.  
Jedyną rzeczą, która mogła mnie w tym momencie uspokoić była próba Skidów.
Ostatnio czerpię z tych spotkań ogromną przyjemność. Ale tu nie chodzi już o samą muzykę. Siadam wśród tych ludzi, rozmawiam o wszystkim i o niczym, no i... ćpam. Czasem w nocy budzą mnie dziwne lęki. Mam wrażenie, że ja rzeczywiście się uzależniłam. Nie ma dnia żebym czegoś nie wzięła. Ale przecież gdybym chciała to rzucić to bym rzuciła, nie?
Sama nie wiem co powinnam zrobić. Z tropu zbiło mnie dzisiaj pytanie Stradlina, a mianowicie jaki jest powód, dla którego biorę. Często po narkotyki sięgają przecież osoby z problemami, osoby bez ambicji. Czy mi brakuje ambicji? Nie, jest wręcz przeciwnie! Pragnę robić w życiu coś innego niż łazić w skąpym stroju po klubie czy mieszkać w starej ruderze. Oczywiście Gunsi nie mają tu nic do rzeczy. Kocham ich i nie wyobrażam sobie życia bez tych pojebów, ale mimo wszystko marzy mi się jakieś przytulne mieszkanko. 
Koniec użalania się. Albo jeszcze nie. 
Nie wiem dlaczego, ale czuję się cholernie samotna. Kamila przebywa głównie ze Slashem, Duff... Duff ma dziewczynę, więc nie będę zawracać mu dupy. Izzy jak to Izzy. Ma swój własny świat i innym brakuje tam wstępu. Zostaje towarzystwo Stevena. Siadamy sobie na kanapie, wdychamy zielsko i pieprzymy od rzeczy, ale czy to jest to czego potrzebuję?
Co do Axla, nie jest już tak jak dawniej. I nie mówię tu o relacjach kiedy byliśmy parą. Mam raczej na myśli to co działo się później. Miałam przecież w nim wsparcie i to ogromne. Czułam się w jego towarzystwie na prawdę dobrze, a teraz? Czułam, że wracamy do początków naszej znajomości kiedy bez przerwy robiliśmy sobie na złość.
       Okryłam się mocniej swoją dżinsową kurtką i postanowiłam przyspieszyć kroku. Z daleka dostrzegłam niebiesko-czerwone, migoczące światła. Policja - pierwsze co przyszło mi do głowy. Mimo wszystko postanowiłam podejść bliżej. Myliłam się. To była karetka, a wokół niej stało pełno gapiów. 
  - Co się stało? - spytałam zatrzymawszy się obok Bolana, który przy swoim wzroście widział co tam się dzieje.
  - Ktoś przedawkował, mała - mruknął i zaczął się przepychać do przodu. 
Przedawkowanie. Jak ja nie lubię tego słowa. Od razu na myśl, że ratownicy walczą teraz o życie jakiegoś człowieka przeszedł mnie dreszcz. Po chwili z powrotem dołączył do mnie Rachel. Zrobił się jakoś dziwnie blady.
  - To był Mike - powiedział przełykając głośno ślinę.
  - Jak to BYŁ? - wymamrotałam z przestrachem.
  - Nie żyje. - Zamarłam. Nagle wszystko wokół mnie zaczęło się rozmazywać. Przepchnęłam się do przodu i zobaczyłam chude i sine ciało kolegi. Ktoś szarpał mnie do tyłu, mówił coś, ale ja nie zwracając na nic uwagi uklęknęłam przy nim i wbiłam wzrok w jego twarz. 
  - Zwykły ćpun. - Te słowa wyrwały mnie z transu. Odwróciłam się i zobaczyłam jakiegoś faceta. Nie zastanawiając się nad tym co robię uderzyłam go mocno w klatkę, po czym nawet nie próbując hamować łez zaczęłam biec przed siebie. 
Zwykły ćpun, tak? Nie znał go! Nie może tak o nim mówić, nie może! On... On był przesympatycznym gościem. No właśnie, był. Przecież on zmarł przez narkotyki. Czyli był ćpunem. Ja też w takim razie jestem ćpunką. Ja też mogę skończyć tak jak on.
Z tego wszystkiego prawie wpadłam pod samochód, ale nie zatrzymując się cały czas biegłam. Live fast, die young? Nie, pieprzę to hasło.  
Nie chcę skończyć jak on. Nie chcę... 
Zatrzymałam się w końcu przed jedną klatką. Otworzyłam drzwi i przeskakując schody co dwa stopnie stanęłam wreszcie przed odpowiednimi (chyba) drzwiami, po czym mocno w nie zapukałam.
  - Jest Stradlin? - spytałam przez szloch chłopaka, który mi otworzył, a kiedy zobaczyłam w środku znajomą mi postać, podbiegłam do zaskoczonego bruneta i mocno go przytulając, ukryłam twarz w jego ramionach.
- Nie chcę... Nie chcę...   











30 komentarzy:

  1. Rozdział za chwilę przeczytam przysięgam :D I zostawię ci drugi komentarz. Tymczasem powiem ci, że po równie długiej przerwie jak twoja u mnie też nowy: http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Izzy nie poszedł na odwyk, Julia jest uzależniona :( smutno mi.
    Rozdział wyszedł Ci świetnie, jak zawsze zresztą :) Dobrze, że coś dodałaś bo już się doczekać nie mogłam :)
    Cieszę się, że Kamili ze Slashem się układa.
    Wcześniej martwiłam się tylko o Stradlina, a tera jeszcze o Julkę. I ten koniec... Ehh, te dragi wszystko niszczą.
    Rozdział napisałaś naprawdę genialnie i już nie mogę się doczekać nowego;**
    /Jessica McKagan, która jest zbyt leniwa aby się zalogować ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak depresyjnie musiałaś zakończyć? ;<
    Duffy nareszcie szczęśliwy! Wiesz, że on jest zbyt sympatyczny, żeby być samotnym xD
    Julie...co ona robi? Przez sprawę z Mike'em powinna się opamiętać, prawda?
    Rozdział cudowny jak zawsze!
    Tony weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przeczytałam całego, nie dałam rady już przepraszam ;_; skończę innym razem i napiszę coś sensownego ;)
    Zapraszam serdecznie do mnie hewji-metal.blogspot.com - coś tam ostatnio 'skrobnęłam', a nie informowałam...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzień Dobry :)
    CHOLERO JEDNA, ROZDZIAŁ JEST ZAJEBISTY I NIE MÓW, ŻE NIE!
    Bardzo mi się podobał pomimo tego, że zakończyłaś go tak dosyć smutnie.

    Na początku Slash i Camille. W sumie to nie mam nic do nich, niech żyją długo i szczęśliwie xD

    Izzy, Izzy, Izzy.... Szkoda mi go. Nie wiem jak to jest być na głodzie, ale zapewne strasznie. Mam nadzieję, że jednak wytrwa.

    Julie mnie niepokoi. Nie powinna tyle brać. Może śmierć Mike'a będzie dla niej takim zimnym prysznicem.

    Axl, mój kochany Axl. Nie wiem czemu, ale go wielbię w tym opowiadaniu. Jest taki inny, niż w pozostałych blogach. Wiesz, zazwyczaj robi za skurwiela.

    To teraz Duff. Kurcze fajnie, że jest szczęśliwy, ale ja i tak chcę tą punkówę z Seattle xD Bardziej pasuje mi do Żyrafowatego. No nic, czekam jak to rozwiniesz :D

    I Steven. Zawsze pozytywny, żyje w swoim świecie. Rozjebał mnie ten fragment z mopsem i Axlem :D Jakie rymy tam się pojawiły :) Myślałam, że padnę :D

    KOCHANA CHCĘ WIĘCEJ PO TAK WYKURWISTYM ROZDZIALE <33
    Pozdrawiam :**

    ~Najwierniejsza fanka, Michelle Rose

    OdpowiedzUsuń
  6. Wcale się nie wypalasz! Nie mów tak proszę. :'c Nie wypalaj się nam, bo Twoje opowiadanie jest niesamowite dziewczyno!
    Rozdział jak zwykle był wyjebanywkosmos. Ciekawy, ciekawy i jeszcze raz ciekawy. Jest jak narkotyk. Chce się jeszcze więcej i więcej. Jestem ćpunką Twojego opowiadania.

    Martwię się o Julie. Ona nie może tak skończyć. Mam nadzieję, że po tym przykrym zdarzeniu się opamięta i przystopuje.

    Piąteczka za przemyślenia Slasha na początku. Co tam, że lekko puknęło ich auto.... Mówi się trudno i żyje się dalej... xD Przecież to nic takiego.

    Duff...Mój mały duży Duff. Nareszcie szczęśliwy. On nie może wpaść w jakąś deprechę no bo jak by to wyglądało. Zgodzę się z panią powyżej (Michelle), że chcę punkówęz Seattle! :D

    Haha Stevenson... Kocham tego człowieka. Wiecznie nieogarnięty, uśmiechnięty i wesoły. No i ten jego mops. Awwww *-*

    Izzy. Ten nasz tajemniczy tchórz co uciekł z odwyku. W sumie to mu się nie dziwię, też bym zwiała. Tylko żeby to się nie odbiło na jego związku. Tego bym nie chciała bo razem z Berry(Berry, tak? ;-;) tworzą fajną parę.

    Ej czo ten Axl jest chory, tag? xD Brawa dla chłopaka, jednak potrafi utrzymać kolegę w gaciach. xD

    Kochana proszę Cię nie poddawaj się! Jak teraz chwilowo nie masz weny to na pewno przyjdzie ona z czasem. Dobra ja już nie przynudzam tylko przesyłam Ci milion pięćset sto dziewięćset miliardów weny!!! C: Pozdrawiam, Twoja fanka :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Powiedz jeszcze raz, że się wypalasz, to ci przywalę ;-; Tak, przez internet .-. Jesteś genialna, co widać w rozdziałach!
    Brak weny, skąd ja to znam... Chciałam zacząć pisać bloga i skończyło się na tym, że napisałam dla siebie kilka rozdziałów i juz mi się nie chce XD

    1. Tylko pozazdrościć Slashowi i Kamili! Pozazdrościć w szczególności Kamili, że ma tak cudownego chłopaka ;)
    2. JAPIERDOLEKURWAMAĆ CO?! XD " Zamiast cycków pomarańcze, i na stole sobie tańczę! Taka ze mnie ostrrrra kicia.." XD NIE WIEM CO STEVE BIERZE, ALE NIECH SIĘ PODZIELI XD
    3. Julia, Julia... Czy ona chce skończyć jak Mike? Czy chce cierpieć jak Izzy?! Ona musi się ogarnąć! Albo niech jej ktoś pomoże się ogarnąć!
    4. Chyba byłoby lepiej, gdyby Izzy jednak poszedł na odwyk i przezwyciężył słabości! Już nie wiem co jest gorsze, to, że stchórzył czy to, że może stracić Berry ;_____; I niech on się ogarniaj razem z Julią!
    5. Biedna Duffa.. Tylko wziąć go i mocno przytulić! God, jak ja nie lubie tej całej Lucy! Nie wiem czemu, po prostu mam ochotę jej tak porządnie przywalić (Tak, budzi się we mnie mały Axluś)! Mam nadzieję, że Duff przejrzy na oczy, bo jak nie to jemu też przywalę, a co!
    6. Zostawiłam Axla na sam koniec. Może Rudzielec wpłynie na Julkę. W końcu chyba nie są sobie obojętni, nie? Bo jeśliby byli, to Rose bez skrupułów przeleciałby ją tamtej nocy, a tak się nie stało (barwa dla Axla!).
    Błagam niech on przejrzy na oczy! Już tam nie mówię o wielkim Love Story, ale żeby chociaż pomógł Julce ;-;

    Pozdrawiam i życzę miłego dnia i przypływu weny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam <3 I zajebiście! Jak zawsze ;3 Kurde, nie lubię pisać długich komentarzy i rozpisywać się na temat każdej postacie, ale napiszę, że kocham Julie <3 Ona jest taka wyjebista w tym opowiadaniu ;3 I jeszcze Axl ;D Wszyscy są tu świetni, ale ta dwójka jest genialna. I mam nadzieję, że do siebie wrócą ;> A konkretniej do rozdziału, to trochę smutek, że nie ma już Mike'a ;< polubiłam gościa, nie ma co. No ale narkotyki, to narkotyki. W każdym bądź razie, rozdział boski!
    Pozdrawiam i życzę dużo pomysłów!

    OdpowiedzUsuń
  9. Nic się nie wypalasz, papierosem nie jesteś i przestań pierdolić :x Jest smutno, ale pięknie. I będę się chyba modliła krzyżem przed ołtarzem, żeby ci ta wena wróciła bo bez twojego opowiadania byłoby pusto. No ♥

    Jak wyobraziłam sobie Adlera na stole, z pomarańczami- cyckami to jebłam na podłoge i przydałby się szczerze mówiąc jakiś dźwig XD
    Izzy hmm jego zachowanie wpędzi mnie w depresje... NIECH WRACA W PODSKOKACH DO TEJ KLINIKI BO ZNISZCZY SOBIE ŻYCIE I STRACI BERRY. KURDE. NO.
    Slash i Camille para do kieliszka C: Tak to właściwe określenie. Bajka to nie jest, bo budzą się na ulicy ale to bardzo mi się podoba. Czyżbym wyrastała z bajek? XD A w ogóle co ja mam z tymi bajkami? XD
    Axl. On będzie chciał ją odzyskać prawda? Mam przynajmniej taką nadzieję. Podobni są jak dwie krople Night traina.
    Julia. Ej no Mike był fajny, zdążyłam go polubić a tu.. już go nie ma :c No cóż. Narkotyki. Jeżeli Julka nie będzie uważać to nie daj też się w to wpędzi. OBY NIE.
    No i na zakończenie Duff. Wiesz co? Te babsko to jednak nie ma serca. OTWARTY ZWIĄZEK? SAMA JEST OTWARTY ZWIĄZEK *^*
    emołszyn są i jak zwykle spisałaś się wspaniale. No i sobie czekam na następne dzieło.
    Wenyy dużo ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. jakie wypalanie?! rozdział świetny!
    Kamila i Slash, jak na mnie związek nudny, nie wiem czemu, jakoś tak, nie krzyczcie
    Duff, mam nadzieję, że Lucy sie ogarnie bo takiego Duffa to z latarką szukać
    Julie .... jej. nie wiem co innego mogę napisać
    Axl mam nadzieję, że jej proszek zabrał z troski a nie wredoty...
    Izzy cieszę się, że się stara, fajnieby było gdyby mu się udało, jeszcze niech Berry to zrozumie..

    nadal nie mam pomysłu na podpis, ale trudno :c
    dużo weny, żeby Ci wyciekały pomysły oczami i uszami i żebyś je pięknie tutaj przepisała i jak najszybciej dodała kolejny, bo czekamy c:

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam do zapoznania się z bohaterami do mojego nowego opowiadania ''Sweet Carres'' :)
    http://mygnrstory.blogspot.com/p/opowiadanie-sweet-carres_15.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam do zapoznania się z informacją na moim marnym blogu :)
    http://dancewithgunsnroses.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Jezus wścieknę się! :( Napisałam Ci taką zajebistą długą notkę, to mi rozłączyło net i cały misterny plan poszedł w pizdu! ;/
    No ale dobra. Postaram się to jakoś odtworzyć :) No więc...

    Slash i Kamila... Mnie rozwalili konkretnie! :D Jeszcze ten samochód :D Cieszę się, że im się jako tako układa :)

    Izzy i Berry... Tutaj mam na myśli to, że widzę, co Izzy robi ze swoim życiem i, że traci Berry :c A chyba do siebie pasują, nie? :(( Szkoda, że Izzy nie poszedł na ten odwyk... Mam nadzieję, że wszystko się ułoży :)

    Axl i Kamila... Do nich tylko kilka słów :) Chciałabym, żeby znowu byli razem... Bardzo mi do siebie pasują :) Cieszę się, że Axl postąpił tak, a nie inaczej :))

    Duff I Lucy :) Cieszę się, że dziewczyna w końcu zrozumiała jaki skarb mogłaby stracić ;O W końcu się opamiętała <3 Swoją drogą zdobyć serce takiego kogoś jak Duff... No, no... ;] Trzeba mieć szczęście ;]

    Na razie to tyle :D Mam nadzieję, że rozdział pojawi się szybko! Bo się nie mogę doczekać! ♥
    Pozdrawiam i życzę weny oczywiście :) :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Pewnie, zwał na brak weny, jak co tydzień, albo już nawet dwa, wena jest, bo rozdzial świetny, co nie zmienia faktu że nas zaniedbujesz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zaniedbuję to ja szkołę i obowiązki :> Więc proszę mnie łaskawie nie denerwować. I tak, przez 2 tyg. nie miałam weny. Chyba wróciła skoro nie wyszło tak źle jak mówisz. ;)

      Usuń
  15. COMBO KURDE 8)
    http://live-and-let-die-gnr.blogspot.com/p/its-only-rck-n-roll-band.html
    http://live-and-let-die-gnr.blogspot.com/p/blog-page_5450.html
    ZAPRASZAM XD

    OdpowiedzUsuń
  16. Nowy u mnie ;> http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/ Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny rozdział, jeden z lepszych moim zdaniem. To nieregularne pisanie dobrze Ci robi. Ale musiałaś zabić Mike'a? Musiałaś? :C On był moim faworytem kurde. Co prawda dzięki jego śmierci wynikł taki piękny moment z Julie i jej wątpliwościami, dzięki któremu ten rozdział zyskał dużo w moich oczach, ale to nie zmienia faktu, że mnie to zabolało! Związek Duffa jest bardzo... ciekawy? Tak, to dobre słowo. Miła odmiana. Mam tylko jedną uwagę - to zwłoki Mike'a były w końcu kredowo białe czy fioletowe? ;) W sumie to nie znam się na trupach, więc takie zjawisko może istnieć XD Czekam na więcej i czytam zawsze. Co z tego, że z "lekkim" opóźnieniem? XD
    ~Draconis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fioletowy.. Biały... Jeden pies xDDD
      ~~~
      Dziękuję <3

      Usuń
  18. Zapraszam Cię serdecznie na mojego bloga, gdyż pojawił się na nim nowy rozdział opowiadania "It's so easy" :)
    appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/12/its-so-easy-rozdzia-15.html

    OdpowiedzUsuń
  19. Zapraszam do mnie http://hewji-metal.blogspot.com/
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  20. Nowy zapraszam ;> http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Dzisiaj szaleje XDD Dodałam bohaterów, jak możesz to looknij ;D http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Oby wena nigdy Cie nie opuściła, kochana c:

    OdpowiedzUsuń
  23. Zapraszam serdecznie na świąteczny rozdział "It's so easy" :)

    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/12/its-so-easy-rozdzia-16.html

    OdpowiedzUsuń
  24. Zapraszam na świąteczne opowiadanie ;D http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na kolejny XD http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/

      Usuń
    2. I Kolejny..... Sorry za spam :_: Ale to pierwszy rozdział nowego opowiadania. Zachęcam do czytania, zależy mi na opiniach ;) http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/

      Usuń
  25. Zapraszam serdecznie na nowy rozdział :)) my-paradise-city-bitch.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  26. Admiring the time and effort you put into your blog and detailed information you provide.
    It's good to come across a blog every once in a while that isn't the same out of date rehashed material.
    Wonderful read! I've saved your site and I'm including
    your RSS feeds to my Google account.

    Here is my homepage - Older women Dating

    OdpowiedzUsuń