niedziela, 13 marca 2016

Wake up... time to die! [32]






~Z perspektywy Camille~


  - No ale ustaw się jakoś człowieku! Poza! - Krzyknęłam mocno podirytowana obojętnym stosunkiem mojego chłopaka do sesji, jaką postanowiłam mu zrobić. W takich warunkach nie dało się pracować! Tak, tak, tu oburzenie godne profesjonalistki, którą chyba w jakimś stopniu byłam, nie?
  - Pozuję już przecież dwie godziny! - Jęknął kładąc rękę na biodrze i wypinając się w jakiś dziwny sposób. - Tak dobrze? - Dodał piskliwym głosikiem, po czym zrobił z ust dzióbek. Spojrzałam na niego jak na ostatniego idiotę i postukałam się palcem po czole.
Czy ja naprawdę tak dużo od niego wymagam?
  - Za dużo ode mnie wymagasz!
Wywróciłam oczami.
 - Nie jestem modelką, tylko jebanym ćwokiem, który ma ochotę na piwo.
  - Z tym ćwokiem to się z tobą całkowicie zgadzam - mruknęłam pod nosem. Nie chciałam już wprowadzać nerwowej atmosfery, dlatego nawet nie prowokowałam do kłótni. Ostatnio Hudson, że tak powiem, zaczął się buntować i zamiast machać lekceważąco ręką na moje marudzenie czy pretensje kierowane do jego osoby, wolał wdawać się ze mną w sprzeczki. I może zabrzmię dość dziwnie, ale chyba ta forma jego niezadowolenia bardziej mi odpowiadała. Nic mnie tak nie denerwowało jak jego 'wyjebanie na wszystko i na wszystkich', teraz przynajmniej wiedziałam, że mam obok siebie faceta, który umie się odzywać. Tak czy inaczej nie dawałam mu pod żadnym pozorem odczuć, że takie jego zachowanie "napełnia mnie dumą". Nadal to ja chciałam dominować w tym związku. Ba. Nadal w nim dominowałam.
  - Dobra, zwijamy się do hotelu - rzuciłam chłodno, na co ten podbiegł do mnie z wymalowanym na buzi szerokim uśmiechem.
Pamiętam jak raz wyciągałam go z aresztu. Wychodząc z komisariatu miał identyczną minę jak teraz.
  - Nie odzywaj się do mnie - syknęłam, widząc że otwiera buzię. Saul uniósł pobłażliwie kącik ust do góry i nagle sprawnym ruchem ściągnął z mojej szyi aparat.
  - Co ty robisz? Jeszcze upuścisz - warknęłam starając się wyrwać mu z rąk moje najdroższe cudeńko. Chłopak tylko zaśmiał się głupio i zaczął cofać się do tyłu.
  - Poza! - Zawołał. Ugh. - No już, pokaż jak to się robi! - Pokiwał wymownie brwiami.
  - Tak to się robi - mruknęłam i na chwilę zapominając o fakcie, że miałam przecież udawać obrażoną, zapozowałam kurwa.



Slash zagwizdał głośno i zrobił mi, jak się później okazało, "powalające" zdjęcie. Ale cycki mam fajne, to trzeba przyznać.
  - Kochanie, bardzo chciałbym wyjść tak świetnie jak ty, ale niestety... - Tu zerknął w dół. - Czegoś mi brakuje.
Parsknęłam mimowolnie śmiechem. 
  - Ale mam co innego! - Dorzucił pośpiesznie i odwracając się do mnie bokiem złapał się za swój tyłek.
  - Jemu mogę zrobić osobną sesję... - wymamrotałam sama do siebie, ale gwałtowne poruszenie chłopaka i objęcie mnie ręką, utwierdziło mnie w przekonaniu, że byłam ciut za głośno.
  - Co tam mówisz, skarbie? - Zamruczał mi do ucha. - Seks taśma?
Popchnęłam go w bok.
  - Chyba na mózg ci padło.
Coś jednak mi w tej głowie zaświtało... Może niekoniecznie miało to związek ze zdjęciami, ale raczej bazowało na niegrzecznych myślach, które przed momentem naszły nas obojga. W jednej z toreb wciąż marnowała się moja nowa bielizna, nie? A jakby nie było, mój chłopak poświęcił dzisiaj dwie godziny (chyba to rzeczywiście dużo jak na nieokrzesanego rockmana) i dał mi sobie zrobić kilka...dziesiąt zdjęć.
Uśmiechnęłam się do niego łobuzersko.
  - Co jest? - Zagadnął z entuzjazmem.
 - Nic. - Wzruszyłam lekceważąco ramionami. - Po prostu zachciało mi się seksu. - Westchnęłam niby to obojętnie i wyprzedzając go ruszyłam w stronę hotelu. Nie minęła sekunda, a gitarzysta już obok mnie skakał jak pies z wywalonym jęzorem.
Faceci... Takie to głupiutkie i prymitywne stworzenia.
Którym bądź co bądź nie tak trudno dogodzić.
Hm, zawsze jakiś plus.











~Z perspektywy Izziego~ 


        Trzeci dzień w Calgary postanowiłem spędzić w bardzo leniwy, ale jakże przyjemny sposób. I nie mam tu na myśli bezczynnego leżenia przed telewizorem czy... No, wiadomo czego. 
Mianowicie udało mi się namówić Duffa, Stevena i jednego z naszych technicznych na jam session w bluesowym stylu.
Tym razem to McKagan zajął miejsce za perkusją, ja z Popcornem sięgnęliśmy po gitary akustyczne, a tamten koleś wymiatał na harmonijce. Podnieceni jak małe dzieci nieskromnie mówiąc - dawaliśmy czadu. Szybko jednak z tego wszystkiego wywiązał się apetyt na mocniejsze brzmienie, dlatego harmonijka ostatecznie została zastąpiona basem, a my sięgnęliśmy po elektryki. Podobało mi się to sto razy bardziej niż zwiedzanie tego w gruncie rzeczy malowniczego miasta, do którego wczorajszego dnia zmusiła mnie Berry. No dobra... Opierać to ja się zbytnio nie opierałem. Lubiłem spełniać jej zachcianki. Bądź co bądź nie byłem takim znowu bezinteresownym romantykiem, bez przesady. Oczywiście, że w zamian za moje... ekhm "posłuszeństwo" (o rany, to brzmi tragicznie), ona również spełniała moje zachcianki. 
W każdym razie dzisiaj byłem już stanowczy.
Wymyśliła sobie jakieś łażenie po Górach Skalistych, co mi się ani trochę nie uśmiechało. Dlatego wolałem przełożyć to na jutro mając nadzieję, że może jakimś cudem o tym zapomni.
Tak sobie przynajmniej wmawiałem. 
Było to zresztą mało istotne, w tamtym momencie istniała dla mnie tylko i wyłącznie muzyka. 
        Byłem tak pochłonięty grą, że nawet nie zorientowałem się kiedy do pomieszczenia wpadła wyżej wymieniona. Dopiero po celowym szturchnięciu mnie przez Stevena zerknąłem w jej stronę i z niechęcią stwierdziłem, że miała jakąś kwaśną minę. Mimo tego kazała nam nie przerywać i posłała mi wymuszony uśmieszek. Wzruszyłem w takim razie ramionami i kontynuowałem grę. 
No co? Na dobrą sprawę i tak chyba kończyliśmy. 
Zerknąwszy na zegar zdałem sobie sprawę, że dudnimy już dobrą godzinę i czas było zrobić sobie przerwę.
  - Idę się napić piwa, zaraz wracam - rzucił akurat Duff i wstając od garnków poszedł zapewne do baru. Popcorn poleciał za nim, a techniczny wyczuwając chyba, że jest tu na razie zbędny również stwierdził, że wróci za pół godziny.
  - Co się stało? - Spytałem przyciągając ją na swoje kolana i odgarnąłem kosmyk jej włosów za ucho.
  - Nic takiego - wymamrotała.
Wiedziała, że nie będę drążyć tematu, za to ja wiedziałem, że dziewczyna nie da rady siedzieć cicho i zaraz mi wszystko opowie. 3...2...1... - Chyba zrobiłam coś głupiego - zaczęła skubiąc skrawek swojej koszuli. Spojrzałem na nią pytająco. - Byłam w barze i akurat przy jednym stoliku siedzieli chłopcy z Iron Maiden... To uznałam, że się dosiądę, myślałam, że tylko zgrywają takich snobów.
Pokręciłem głową. Domyśliłem się, że między nimi nie wywiązała się miła pogawędka.
Nie będę kryć, nie przypadliśmy sobie do gustu i nasze stosunki z dnia na dzień stawały się coraz chłodniejsze. Wróć... Jakie stosunki? Omijaliśmy się szerokim łukiem.
  - Popatrzyli na mnie jak na kretynkę zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć! To zapytałam ich czy mają jakiś problem. - Podrapała się nerwowo po głowie. - W odpowiedzi rzucili tylko jakiś sarkastyczny tekścik. Spytałam czy to jest ten ich słynny angielski humor. Bo jeśli tak, to strasznie słaby. A ten cały Bruce stwierdził, że z pewnością go nie zrozumiem, bo tylko inteligentni ludzie są w stanie pojąć ironię, a my, znaczy się nasza ekipa, do takich z pewnością nie należy. I przyklejanie ludzi taśmą policyjną do ściany z pewnością nie jest śmieszniejsze. - Ha, pamiętam to. Byliśmy trochę najebani, a że jeden z technicznych strasznie nas wkurwiał zakleiliśmy mu buzię. To na początek. I wypraszam sobie, to było zabawne! No... Może nie dla tamtego gościa, ale dla nas? Jak najbardziej.Trochę mnie zamurowało, to znowu zaczęli się ze mnie nabijać, że pewnie tego też nie zrozumiałam. No a po jakiejś minucie mojego ciągłego milczenia i tylko spoglądania na nich jak na ostatnich chamów, Adrian rzucił, że jakbym nadal nie pojmowała, to w delikatny sposób dają mi do zrozumienia, że mam już stamtąd spadać - prychnęła na koniec, a mi automatycznie podwyższyło się ciśnienie.
  - Tak ci powiedział? - Zdenerwowałem się. Nie trawili nas, okej, ale co do tego miały nasze dziewczyny?
  - No... - Skinęła delikatnie głową.
  - Mam się do nich przejść? - Warknąłem.
Prawdę mówiąc nie miałem na to ochoty, bo to nie ja w tym zespole byłem od wszczynania bójek, ale musiałem zachować pozór jakiegoś "bohatera" przy swojej dziewczynie, nie?
Na szczęście Berry szybko zaprzeczyła i sprzedała mi tylko całusa w usta.
  - Chyba nie warto się nimi przejmować - mruknęła.
Uff.
  - Jasne, że nie. To buraki - odparłem tym razem to ja ją całując.
  - Właśnie. Nie zniżajmy się do ich poziomu. - I kolejny buziak.
  - Dokładnie. - Kolejny...
  - Szkoda czasu. - Ta, następny.
  - I nerwów. - Tym razem przyssałem się do niej na dłużej.
Myślę, że szykował się na tym niewygodnym fotelu całkiem niezły numerek, ale niestety jak zwykle coś, a raczej ktoś musiał nam przeszkodzić. I nawet nie raczył domyśleć się, że nie potrzebujemy jego towarzystwa. Jasne, po co, skoro zamiast tego można usiąść na fotelu przed nami i zacząć się w nas wgapiać, jak gdyby właśnie szykowało się oglądanie dobrego pornola. Bo zapewne taki by był, ale no kurwa, nie przy nim. Zmarszczyłem ostro brwi i zmierzyłem go złowrogim spojrzeniem.
  - Ojej... Przerwałem wam w czymś? - Zakrył teatralnie buzię dłonią i udał zmartwionego.
  - Nie, wcale. - Uśmiechnąłem się ironicznie.
  - To świetnie - rzucił serdecznym tonem.
  - Czego chcesz? - Zapytałem znudzony doskonale wiedząc, że i tak się go teraz stąd nie pozbędziemy. Brunetka w dalszym ciągu siedziała jednak na moich kolanach i nie zamierzałem jej z nich wyganiać.
  - Pamiętasz ten kawałek, którego fragment ostatnio napisałeś? Chyba mam na niego pomysł.
  - To ja wam nie będę przeszkadzać - wtrąciła Berry i wstała na równe nogi.
  - Nie przeszkadzasz - rzuciłem niezadowolony, że sobie idzie i złapałem ją za rękę. Axl był wyraźnie innego zdania, bo spojrzał na nią ze zniecierpliwieniem. Palant.
  - Będę w pokoju, muszę się zdrzemnąć. - Pogłaskała mnie po policzku i uśmiechając się jeszcze do Rudego wyszła z pokoju.
  - Oj Izzy, Izzy... - Zaczął kiedy zostaliśmy sami i pokręcił pobłażliwie głową.
  - Co? - Prychnąłem.
 - Pizda się robisz. - Westchnął zaciągając się wcześniej odpalonym papierosem. Emitowała od niego taka cholerna pewność siebie, że sprowokowany zacząłem zastanawiać się czy może rzeczywiście nie robię się pantoflarzem? Ciepłymi kluchami? Pi...zdą? Drgnąłem niespokojny. 
Zaraz odgoniłem jednak te myśli na bok, bo zdałem sobie sprawę z tego, że przecież jestem od niego pewnie sto razy szczęśliwszy, więc?
Dyplomatycznie zignorowałem jego słowa. 
  - To co tam wykombinowałeś? - Zmieniłem szybko temat. 
Rose poderwał się ze swojego siedzenia i wyciągając z kieszeni kartkę i długopis usiadł obok mnie.
        Z początku bez żadnego większego entuzjazmu wpatrywałem się w jego bazgroły i chwyciwszy za gitarę uderzałem chaotycznie w struny.
Ale po parunastu minutach zacząłem się w to wkręcać, melodia zaczęła układać się jakby sama, a tekst zaczął nabierać dla mnie coraz większego sensu.
Koniec końców ta robota pochłonęła mnie jeszcze bardziej niż wcześniejsze jammowanie. I niestety musiałem przyznać, że naprawdę lubiłem pracować z tym utalentowanym idiotą. Sądząc po jego zadowolonej minie, on ze mną chyba też.
Czyżbym, nie daj Boże, nadawał z nim na podobnych falach?











~Z perspektywy Duffa~


  - Duff... Miałem dzisiaj strasznie dziwny sen... - Steven przełknął ślinę i spojrzał na mnie takim wzrokiem, że aż zrobiło mi się go żal. Chociaż znając życie był to zwyczajny koszmar, może ktoś mu odgryzł rękę albo nie wiem, próbował zgwałcić. 
  - I chcesz się nim ze mną podzielić, przyjacielu. - Bardziej stwierdziłem niż zapytałem. 
Blondyn wypuścił z ust powietrze i jakby na dodanie sobie odwagi wziął porządnego łyka piwa. 
  - Chyba tak. 
Zrobiłem dłonią gest, który miał zachęcić go do mówienia. 
Szybko doszedłem do wniosku, że sen o gwałcie byłby w tym przypadku milion razy lepszy. 
  - Jebałeś własną matkę?! - Palnąłem wypluwając z buzi to, co zdążyłem do niej nabrać. 
  - Cicho kurwa! - Wycedził przez zęby robiąc się na twarzy cały czerwony. No ja się nie dziwię! 
I doprawdy nie wiem kto był bardziej zażenowany. On czy ludzie przebywający w tym barze, którzy nie omieszkali wlepić w nas pełnego pogardy wzroku. Może rzeczywiście byłem ciut za głośno. No ale!
  - Kurwa, człowieku, Co ty żarłeś przed snem? - Złapałem się za głowę. 
Perkusista zastanowił się przez chwilę. 
  - Kiełbaski. - Padła odpowiedź. 
  - Jakie znowu kiełbaski?
Ominęły mnie kiełbaski? Cholera no! Choć jeśli dłużej się nad tym zastanowić... To chyba nawet lepiej, że ich nie jadłem. 
  - No jakie, no jakie? Na kolację były. Jakbyś był w hotelu, to też byś zjadł, ale że wolałeś nocować gdzie indziej... - Na te słowa uśmiechnąłem się pod nosem. - Właśnie. Nie mów mi, że udało ci się wyrwać Kanadyjkę? - Posłał mi powątpiewające spojrzenie. 
  - Nie - odparłem rozbawiony.
Steven ponownie przybrał minę myśliciela, choć w jego wykonaniu wyglądało to doprawdy idiotycznie.
  - No chyba nie Kanadyjczyka? - Dodał niepewnie.
Złapałem się za głowę.
  - Nie no, Duff, ja jestem tolerancyjny.
 - A w mordę chcesz? - Burknąłem. - Francuzkę poderwałem, idioto! - Oprócz cynizmu nie dało się nie usłyszeć w moim głosie nutki dumy i zadowolenia. W końcu to cholera Europejka! Takie to najczęściej mają niezłe charakterki. Dziewczynę nie tak znowu łatwo było zaciągnąć do łóżka, ale komu jak komu, mi się udało. Nie wspominając o tym, że była w tych sprawach mistrzynią. Poezja!
  - Francuzkę powiadasz? - Adler wyraźnie się skrzywił. - Upewniłeś się, że nie ma faceta? - Prychnął przywołując zapewne na myśl jego dawną "miłość". 
I tu nie mogło obyć się bez kolejnego uśmiechu pod nosem...
  - No chyba mi nie powiesz że... - Mój przyjaciel uniósł brwi wysoko do góry. Gdyby wiedział, że musiałem wyskakiwać przez balkon w samych bokserkach, bo jej narzeczony wrócił nad ranem do domu pewnie uniósł by je jeszcze wyżej. A fakt, że zanim zacząłem ją posuwać już byłem świadomy, że ma faceta nakręcał mnie jeszcze bardziej. 
I całą sytuację zaliczałem zdecydowanie do tych zabawniejszych. 
  - To on! - Oboje z Popcornem odwróciliśmy głowy za jakimś zrozpaczonym lamentem. Wytrzeszczyłem oczy widząc w drzwiach kobietę, z którą wczoraj miałem przyjemność obcować. Tylko dlaczego ona wskazywała na mnie palcem? Uśmiechała się do mnie złośliwie przez płacz? I czemu obok niej stał jakiś napakowany facet, który jeśli mógłby zabijać wzrokiem, leżałbym już martwy na ziemi? 
  - Ten kark chyba idzie w twoją stroną. - Zagadnął Steven. Jakbym kurwa nie widział! 
  - Jak mnie nazwałeś pedale? - Ryknął ten typek znalazłszy się przy naszym stoliku.
  - Ten kark chyba cię słyszał. - Zaśmiałem się do perkusisty, a chwilę potem zrobiło mi się przed oczami ciemno. 












~Z perspektywy Slasha~


        Zmierzyłem ją od stóp po sam czubek głowy i nawet nie wiedzieć kiedy, moja szczęka leżała już prawie na podłodze. Nie żebym pierwszy raz widział ją w takiej odsłonie, od początku wiedziałem, że mam jedną z najseksowniejszych dziewczyn na Ziemi, ale... No właśnie, ale co? 
Dawno nie stwarzaliśmy sobie takiej atmosferki jak dzisiaj. Wystarczało zwykłe jebanie, choćby na tyłach samochodu. Nie warto się trudzić, nie? 
Jednak w tym momencie stwierdziłem, że waaarto.
  - I jak ci się podobam? - Spytała zagryzając zmysłowo wargę. Kurwa, robi mi się gorąco.
Potrząsnąłem delikatnie głową i przymykając rozdziawioną buzię uśmiechnąłem się do niej szelmowsko. 
  - Brak mi słów, kobieto. Wyglądasz zajebiście! - W moim słowniku były to naprawdę romantyczne słowa.
Camille zmrużyła delikatnie oczy jakby właśnie coś chodziło jej po głowie i pokazawszy palcem, że mam chwileczkę poczekać podeszła do szafki. Po aparat?
  - Czyli co, jednak seks taśma? - Zaśmiałem się wcześniej wypuszczając z ust dym. Sądząc po jej minie - nie, nie o to jej chodziło.
  - Muszę przyznać, że ty również wyglądasz zajebiście. - Puściła mi oczko. - I zamierzam to uwiecznić. Nie ruszaj się - nakazała. 
Nie chciało mi się już protestować. Na dobrą sprawę jej opinia troszkę mi schlebiała. Może wreszcie będę miał na owym zdjęciu to COŚ, czego podczas dzisiejszej sesji tak długo szukała, a czego z powodu mojej dezaprobaty najprawdopodobniej nie znalazła? 


  - No! I to jest to! - Odparła zadowolona zerkając w obiektyw. Fajnie, fajnie, ale na litość boską, jestem podniecony do granic możliwości! Ile facet może czekać?
Odłożyłem pospiesznie butelkę whisky i paczkę fajek na bok, żeby zaraz potem przyciągnąć szatynkę do siebie i dość gwałtownym ruchem rzucić ją na łóżko. Ten z lekka agresywny gest ustąpił po chwili miejsca czułym pocałunkom, które składałem na szyi mojej kobiety. Jej pomrukiwanie i odchylona głowa do tyłu informowały mnie, że chyba mogę pozwolić sobie na więcej. Zsunąłem więc ramiączka jej wykurwiście seksownej bielizny, której jednakże trzeba było niezwłocznie się pozbyć. Uznałem, że dziewczynie bez niej na pewno będzie się lepiej oddychać, wszystko dla jej dobra.
Kiedy zacząłem obcałowywać jej piersi, Cam wplotła swoje palce w moje włosy i tym razem zaczęła cicho pojękiwać. Ha, nie zdążyłem nawet ściągnąć bokserek, a moja ukochana zdążyła już prawie odlecieć. To się nazywa urok osobisty i talent!
Zaśmiałem się w myślach kiedy zaczęła nakierowywać moją głowę znacznie niżej. Ciekawe kto był bardziej napalony. Ja czy ona? 
Zsunąłem posłusznie jedną dłonią jej bieliznę w dół, druga powędrowała zaś do mojego paska. W moich spodniach zrobiło się bowiem bardzo, ale to bardzo mało miejsca. 
Camille rozchyliła wolnym, subtelnym ruchem swoje nogi, a ja zachęcony zbliżyłem wargi do jej kobiecości, gdy nagle...
Walenie do drzwi.
  - Otwórzcie!
Szatynka poderwała się z wcześniejszej pozycji i wciągnąwszy na siebie migiem bieliznę spojrzała na mnie z lekkim przerażeniem.
  - Ja pierdolę... - wycedziłem, również zakładając z powrotem swoje spodnie.
  - Musicie nam kurwa pomóc! 
Zerknąłem ze wściekłością na drzwi i zastanawiałem się czy aby na pewno je otwierać. Obawiałem się, że Steven (bo to jego głos słyszeliśmy) może na tym dość mocno ucierpieć. 
Przerwać nam w takim momencie! 
No trzymajcie mnie! 
  - O co chodzi? - Zawołała niepewnie Cam. 
 - Duff jest nieprzytomny! W dodatku krwawi jak chuj, całą koszulkę mam ujebaną! 
Na te słowa oboje poderwaliśmy się z miejsca i doskoczyliśmy do drzwi. 
  - O kurwa... - Popcorn wlepił wzrok w MOJE cycki. Znaczy nie moje, tylko mojej dziewczyny. Na jedno wychodzi! - Chyba wam przeszkodziłem. 
  - Przestań się gapić na nią jak cielę i wciągnij go ze mną do łazienki - warknąłem i założywszy sobie rękę basisty za szyję skierowałem kroki we wcześniej wspomniane miejsce. McKagan rzeczywiście mocno krwawił i jeśli się nie myliłem, miał złamany nos. 
Oparliśmy dryblasa o kibel i stanąwszy nad nim zaczęliśmy namyślać się co tu dalej z nim robić. Znaczy, namyślałem się ja i Popcorn. Camille, złota kobieta, od razu przechyliła jego głowę lekko do przodu, po czym przyłożyła do jego czoła namoczony wodą ręcznik. 
  - Co tu się dzieje? - Do pokoju wpadł Axl i jakaś uwieszona na jego ramieniu dziunia. Zaciekawiony stanął obok nas i także zaczął wpatrywać się w basistę. 
Widok chyba nieco groteskowy - trójka idiotów stojących jak kołki i dwie laski w skąpych strojach, które skakały przy McKaganie jakby ten miał co najmniej umierać. Duff przebudziwszy się chyba rzeczywiście zastanawiał się czy nie jest przypadkiem w niebie. 
W każdym razie byłem zbyt zajęty przyglądaniem się tyłkom dziewczyn, które stały do nas wypięte tyłem, żeby ochrzanić blondyna za wgapianie się w MOJE cycki. 
Złapałem się za głowę kiedy chyba również przywołani krzykami Popcorna, Izzy i Berry wpadli do naszej łazienki. Brunetka zakrywała się szlafroczkiem, a brunet nawet nie pofatygował się o zasunięcie rozporka. 
I widzisz idioto, przerwałeś w dymaniu aż trzem parom - pomyślałem spoglądając na obitą mordę tego pijanego ciecia. 
  - Co wam się właściwie stało? - Camille skierowała swoje pytanie do Stevena, pod którego okiem też szykowało się ładne limo. 
  - Nigdy nie ufajcie Francuzkom, nigdy! - Odparł tylko wymachując przy tym palcem i odwracając się na pięcie wyszedł z pokoju. Wszyscy zerknęli tym razem wyczekująco na McKagana.
 - Szczególnie zaręczonym. - Wzruszył ramionami i wypuścił na podłogę pięknego, finalnego pawia. 








~*~

Mogę się nie tłumaczyć dlaczego taka długa przerwa? 
Tak jakoś... wyszło. 
Zresztą już mnie chyba pod tym względem znacie. 
Ale wiecie co! Wiosna idzie, to ja też się powoli przebudzam. 
Od razu mam jakoś więcej chęci do pisania. 
Dobra, nie będę się rozpisywać, tylko zawijam się do nauki, na Was pewnie też czekają ukochane podręczniki i tak jak ja nie możecie się doczekać jutrzejszego dnia ;]
Chociaż jak znajdziecie czas na zostawienie po sobie komentarza, to będzie mi niezmiernie miło :v




Buzi!




7 komentarzy:

  1. Świetnie!
    Miejsca na śmiech nie było, ale uśmiech to nie schodził mi z twarzy przez większą część czytania. Ostatnia perspektywa zapowiadała się naprawdę cudownie, a skończyło się zajebiście! I jak tu nie kochać tej ekipy, no jak? Jedyne, co mnie nieco irytuje to postawa Rose'a. Wszyscy doskonale wiedzą, że kocha Julie, a ten się tak zgrywa? Zluzowałby i zawalczył o blondynkę, bo zdecydowanie jestem ich fanką, podobnie jak dwóch pozostałych par. Pozostaje mi więc pogratulować i życzyć dużo weny! Twoje opowiadanie to mistrzostwo, umiesz poprawić humor. No i pozwolę sobie zaprosić Ciebie do siebie. Pozdrawiam cieplutko ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. WCALE NIE SPRAWDZAŁAM POWIADOMIEŃ CO 5 MINUT
    No shit, niecierpliwiłam się, ale jest :3
    I w sumie, żeby się nie powtarzać, powiem tyle: jak kocham wątek Axla i Julie, tak przygody Stevena i Duffiastego zawsze poprawiają mi nastrój, robisz z nich takich kochanych debili <3
    + ton weny na wiosnę, nie pogniewam się na wątek Julki w następnym rozdziale. Oby naszej modelce się wszystko poukładało, no kurde lubię ją ~~Maja

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam to opowiadanie i sposób twojego pisania naprawdę musisz dużo wiedzieć o gunsach. Bardzo się ciekawie co tam u Juli i Axla bo widzę że Axl nie może powstrzymać się od zdradzana jej bo ale kurde... I tak go uwielbiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie miałam iść się uczyć, ale stwierdziłam, że sprawdzę czy nie ma nowego rozdziału (głupi ma zawsze szczęście xd)
    Rozdział genialny, a ze względu na moją miłość do twojego bloga nauka musi poczekać.
    Ugh jestem mega ciekawa co u Julie i mam nadzieję, że w następnym rozdziale będzie coś o niej. Z tego najbardziej podobała mi się ostatnia scena. XD
    Co tu dużo pisać? Masz wielki talent, a ja z jednej strony nie mogę się doczekać następnych części, a z drugiej nie chcę żeby ta historia dobiegła końca
    Życzę duuuuuużo weny i czekam niecierpliwie na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny świetny rozdział. <3 Mega zabawny. :D
    Biedny Slash; doskonale go rozumiem, też nie lubię zdjęć. :c I jeszcze takie obiecujące dymanko mu przerwali no. :<
    Ponawiam zaproszenie na mojego bloga. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra powinnam dostać w ten mój pusty łeb,że komentarz tak późno. Jedyną moją ulubioną książką jest twoje opowiadanie:3 No więc przejdźmy do rzeczy... Sesyjka wiadomo zajebista Camille ma to COŚ w sobie xD no ale o tym nam już wszystkim wiadomo. Szkoda że Meindeni są tak strasznie opryskliwi ale Gunsi nie dadzą sobie w kasze dmuchać i nie pójdą na ekhm. Jakby to? Kompromis? W ich wykonaniu bójki to ich specjalność. Francuzki. Już Duff i Steven sie na nie złapali ale jak zwykle skończyło się tak samo. Wpierdolem. Wiesz Axl ostatnio baardzo mi ciśnienie podnosi i nie wiem czemu ale te cizie przy jego boku mnie rozbrajają... Taki pożądny łomot by mu sie przydał. I przepraszam za moje jak zwykle nieudolne komentarze i że jest tak krótki. Fajnie że po takim czasie jesteś i czekam na następny :)
    ~Carrie

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, ze tak dlugo!!! Mam mega zaleglosci w blogowaniu, ale straam sie je nadganiac. Zawsze czytam Twoje opowiadanie i komentuje!
    Uwielbiam humor w tym opowiadaniu i o wiele lepiej się to czyta z humorem niż wcześniejsze smutki. A Steven i Duff! Oni mi rozwalają system <3 Szkoda, ze biedny Duff skonczyl z rozwalonym nosem :( No i szkoda, ze napalony Slash mial przerwana taka piekna akcje! Trzymaj tak dalej z humorem, bo super sie czyta :) No i ciekawa jestem co z Axlem i Julie, dawno o nich nie bylo. Samego Axla dawno tez nie bylo, az sie za nim stesknilam!
    Jesli masz ochote to u mnnie nowy rozdzial wreszcie :D Zapraszam!
    http://guns-n-roses-gnr.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń