piątek, 7 sierpnia 2015

Wake up... time to die! [18]







~Z perspektywy Axla~



  - Zróbmy to jeszcze raz, błagam!
  - Nie chce mi się - mruknąłem i zgasiwszy peta o popielniczkę położyłem się tyłem do brunetki.
  - I co, teraz pójdziesz spać, tak? Zajebiście. Wszyscy jesteście kurwa tacy sami. Do bani!
  - Zamknij się - warknąłem odwracając się do niej. Maddie albo Maggie, już kurwa nie pamiętam, prychnęła pod nosem, ale przynajmniej zaczęła być cicho.
Nie, żartowałem.
Żadna baba nie byłaby sobą gdyby chociaż przez pięć minut miała nie otworzyć swojej jadaczki.
 - Mieszkasz z jakąś dziewczyną? - Zapytała z wyraźnym zaciekawieniem. Odwróciwszy się do niej zerknąłem na nią pytająco. - Wszędzie walają się ciuchy. W tym damskie. No chyba, że masz jakąś swoją małą tajemnicę, hm? - Uśmiechnęła się ironicznie.
  - Stul dziób - jęknąłem zarówno znudzony, jak i podirytowany jej gadką.
  - Co, lubisz ubierać staniczki? - Zaśmiała się. Zaraz chwyciłem tą idiotkę za włosy i z całej siły za nie pociągnąłem.
  - Zamkniesz wreszcie tą japę?!
  - Kurwa, debilu! Zostaw! - Pisnęła i kiedy ją puściłem przyłożyła mi w twarz. Złapałem się za piekący policzek, a następnie wbiłem w nią wściekły wzrok, który miał posłużyć jej za sygnał. Żeby już stąd spierdalała!
Ale ta laska była chyba najzwyczajniej niedojebana, bo ani drgnęła. Wzięła sobie tylko papierosa z MOJEJ paczki i odpaliła go MOJĄ zapalniczką.
  - Wypad stąd! - ryknąłem wskazując palcem na drzwi. Dziewczyna wytrzeszczyła oczy. - Co tak patrzysz? Won!
Tym razem wybuchnęła głośnym śmiechem.
  - Mówię poważnie. Spadaj stąd albo zrzucę cię do chuja z balkonu - wysyczałem przez zęby, a ona w końcu zamilkła.
  - Ty jesteś jakiś pojebany - prychnęła marszcząc mocno brwi. - Najpierw zaciągasz mnie tu niemalże siłą, bo zachciało ci się mnie wydymać, a teraz chcesz mnie stąd wyrzucić? - Otworzyła szeroko buzię.
Poczekaj, bo się jeszcze przejmę i zastanowię głęboko nad swoim zachowaniem.
  - Tak - odparłem krótko i na luzie. Dziewczyna złapała się za głowę. Mhm. Jeszcze nie dotarło?
  - Wiesz co? Lecz się! - Wrzasnęła mi prosto w twarz i zebrawszy swoje ciuchy z podłogi w tempie błyskawicznym, opuściła w końcu moje mieszkanie. Ta, z trzaskiem drzwi.
Sięgnąłem momentalnie po fajkę, ale jak na złość paczka była pusta. A była to już ostatnia jaką posiadałem.
Przekląłem głośno.
Nie było innego wyjścia jak tylko wsunąć na dupę pierwsze lepsze gacie, zarzucić koszulkę i buty, no i wyjść do sklepu. Na szczęście nie znajdował się on jakoś znowu w chuj daleko, toteż paręnaście minut później mogłem zaciągać się upragnionym dymem.
Korzystając z faktu, że już byłem na tym świeżym powietrzu (pomijamy fakt, że je zatruwałem), postanowiłem się trochę przejść.
Zacząłem spacerować bez celu po mieście nieświadomie kierując się w miejsca, w których często bywałem z blondynką. Na jej wspomnienie skrzywiłem się nieco. Od jej wyjścia z mieszkania albo może raczej ucieczki minęło siedem jebanych dni. Nie dziwcie się więc, że sprowadziłem do swojego łóżka pierwszą lepszą laskę. Nie mogłem utrzymać chuja w gaciach i tyle. Brzmię jak skurwiel? Cóż.
Czując, że mój humor stawał się naprawdę fatalny uznałem, że czas wracać do domu. 
Kiedy znalazłem się na miejscu było już dobrze po drugiej. Kompletnie odechciało mi się spania, więc włączyłem sprzęt grający i po chwili z głośników wydobyły się pierwsze dźwięki Nazareth. 
Love Hurts? Poważnie? Jak na ironię kurwa. 
Tak czy siak nie wyłączyłem tego kawałka. Usiadłem na podłodze i oparłszy się o ścianę zacząłem wgapiać się w okno, przy okazji wsłuchując się w tekst. Uśmiechnąłem się cynicznie. 
Może zamiast rozmyślać i dołować się jak zwykła baba powinienem do kogoś zadzwonić? Do jakiegoś kumpla na przykład? Druga w nocy to w końcu jeszcze wczesna godzina. Kupimy alkohol, napijemy się, obejrzymy jakiś, ekhm, film edukacyjny. Tak, tak właśnie zrobię.
Nie, nie mam na to jednak ochoty.
A może zamówię prostytutkę? Zabawię się trochę, to i humor mi się poprawi, nie? Tylko dlaczego po wyruchaniu Maddie albo Maggie, już kurwa nie pamiętam, wcale nie było mi weselej? A chyba nawet przeciwnie? 
Jebać, chcę zostać sam. Tylko ja, butelka wódki i tym razem poczciwe Led Zeppelin. 
Było idealnie. 
Do czasu kiedy nie zaczęło się 'o, mała uwielbia ten kawałek' czy 'ten ostatnio śpiewaliśmy po pijaku'. 
Cholera. Do dupy z tym wszystkim! 
I wtedy rozległo się głośne pukanie do drzwi. Podskoczyłem jak oparzony i czym prędzej poszedłem je otworzyć. Miałem nadzieję, że wróciła, zacząłem nawet przygotowywać sobie w głowie jakąś gadkę, no wiecie, przeprosiny i tak dalej. 
Nie małe było moje zdziwienie kiedy zamiast Julie zobaczyłem... Dwóch policjantów. 
No to zajebiście. Pewnie ich na mnie nasłała. Zamkną mnie teraz w pierdlu. Że też mi się kurwa zachciało bawić w damskiego boksera. Pięknie! Po prostu pięknie!
  - Yhm, w czym mogę pomóc? - Zapytałem czując jak powoli zaczynają uginać się pode mną kolana. 
 - Sąsiedzi skarżą się na głośną muzykę - odparł jeden z nich. Spojrzałem z początku na niego jak na jakiegoś pieprzonego kosmitę, ale przeanalizowawszy jego słowa... Odetchnąłem z ulgą. 
  - A czy według pana to jest głośno? - Zapytałem z lekko drwiącym uśmieszkiem. Oboje wymienili się porozumiewawczym spojrzeniem. 
  - Niech pan zrozumie... Dzwoniła bodajże jakaś staruszka... One są pod tym względem wyczulone...
  - I upierdliwe. - Dodałem. Przytaknęli mi ze śmiechem. Chyba pierwszy raz w życiu prowadziłem luźną pogawędkę z psami.
  - No i jest już późno. Przyciszy pan i po problemie.
  - Okej, nie ma sprawy - rzuciłem nadzwyczaj spokojnie, co w moim przypadku było dość zaskakujące i pożegnawszy ich kulturalnie (nie, to nie sarkazm) zamknąłem drzwi. 
Czy przyciszyłem? 
W życiu. 
Robienie na złość tej starej jędzy było ostatnio moim ulubionym zajęciem. 
Po tej wizycie naszła mnie w każdym razie kolejna myśl. Julie nikomu najwidoczniej nie powiedziała o całej tej akcji. No bo jeśli Camille nic nie wiedziała, to już na pewno nikt. Bała się? Czy chroniła mi tyłek? Nie miało to w sumie teraz większego znaczenia. Nie było jej. 
Wybiegła bez niczego. Portfel, torebka... Wszystko zostało tutaj, więc jak ona sobie radziła?
Sięgnąłem do szuflady, w której ogólnie rzecz biorąc znajdował się bałagan. Ale w tym bałaganie było parę zdjęć. Chwyciłem za jedno z nich i przejechałem po nim opuszką palca.
 

Gdzie ty teraz jesteś, co?









Tydzień wcześniej...









~Z perspektywy Julie~




  - Gdzie zawieźć?
  - Gdziekolwiek - mruknęłam zamyślona.
  - Słucham? - Kierowca taksówki odwrócił się w moją stronę i posłał mi zniecierpliwione spojrzenie, co oznajmiały jego mocno zmarszczone brwi. Odwróciłam głowę w bok i wbiłam tępe spojrzenie w kropelki deszczu, które powoli spływały po brudnej szybie. W sumie... W sumie nie miałam ochoty nigdzie jechać. Nawet nie miałam dokąd.
Otworzyłam drzwiczki i ku zdziwieniu mężczyzny wyszłam z samochodu. Włożyłam dłonie w kieszenie bluzy i ruszyłam przed siebie. Ludzie upchnięci pod dachami wszelakich budynków chowali się przed ulewą jak gdyby miała im wyrządzić nie wiadomo jaką krzywdę, a ja... Ja sobie szłam. Ba, delektowałam się tym deszczem. Można rzec, że w pewien sposób oczyszczał mnie z posępnych myśli i śladów ostatnich godzin. Zarówno tych, które pozostały w mojej psychice, jak i tych, które malowały się na moim ciele. Zaschnięta krew, rozmazany tusz, sklejone włosy. Nie wyglądałam zbyt atrakcyjnie. Ale czy to powód, żeby każdy przechodzący koło mnie człowiek musiał się na mnie do kurwy nędzy gapić?
Marzyłam o jakimś prawdziwie ustronnym miejscu.
Takim też okazał się po jakimś czasie dach jednego z bloków. Usiadłam na jego skraju i ze zwisającymi nogami spoglądałam w dół. Głównie to na swoje brudne trampki. Na ulicy i tak nic się nie działo. Uciekający przed deszczem ludzie byli już zwyczajnie nudni.
Co było dalej?
Nie, nie dosiadł się do mnie żaden długowłosy chłopak bezinteresownie proponujący mi pomoc. Byłoby zbyt pięknie.
Nikt się nie dosiadł. Sama wstałam i ruszyłam szukać pomocy. Było mi zimno, potrzebowałam się przebrać, coś zjeść i pójść spać. Tak, snu brakowało mi zdecydowanie najbardziej. Całą noc spędziłam bowiem w klubie, bo mimo wszystko wydało mi się to znacznie bezpieczniejsze miejsce niż dworzec czy park. Poza tym w toalecie mogłam doprowadzić się jakoś do ładu. Opłukałam twarz, a potem znajdując w spodniach parę dolców pozwoliłam sobie na jednego drinka.
Ale bar zamykali o piątej nad ranem, więc pozostało mi szlajać się dalej po mieście.
Czemu nie poszłam do Gunsów? Samą mnie to ciekawi. Powinnam była pójść tam od razu i zwierzyć się im z ostatnich wydarzeń. Pomogliby mi. Bez wątpienia.
Ale to byli też jego przyjaciele. Miałam ich nastawiać przeciwko niemu? Wiem, wiem, mój tok myślenia był idiotyczny. Szczególnie jeśli powiem, że... wstydziłam się również tego, że dawałam się mu w ogóle tak traktować. To była jakaś pieprzona rysa na mojej dumie. I nie mogłam sobie pozwolić na to, żeby inni zobaczyli jaką jestem słabą i głupią szmatą.
Trzeci powód? Bałam się. Może już tam pojechał? Może weszłabym tam teraz i spotkała się z nim w drzwiach? Posłałby mi ironiczny uśmiech, wymyślił na szybko jakiś tekst, który reszta by zapewne kupiła, wyszedłby ze mną na zewnątrz, a potem... Wzdrygnęłam się. Nie chcę nawet o tym myśleć.
Mówię o nim jak o prawdziwym kacie, ale tak naprawdę nim nie był. Tylko jak się zdenerwował... Były przecież i dobre momenty... Wtedy był zupełnie inny! Był najlepszym facetem pod słońcem. A czasami po prostu dostawał jakiejś chorej kurwicy i zachowywał się jak kompletny szajbus. 
Może ma jakieś problemy? Może to było silniejsze od niego i... wyszło jak wyszło? Może... trochę sprowokowałam?
Jezu, idiotko, po co ty go usprawiedliwiasz?
Przystanęłam na chwilę i potrząsnęłam głową. Kobieta przechodząca obok spojrzała na mnie jak na upośledzoną umysłowo, ale już się do tego przyzwyczaiłam.
Dobra, koniec zbędnego zaprzątania sobie głowy tym, czego już się nie dało odwrócić. Teraz musiałam szybko wpaść na jakiś pomysł. Nie miałam przy sobie ani centa, więc byłam w totalnej dupie. Z której trzeba było się wydostać.
    Postanowiłam iść do Troubadour zagadać do jakiejś dawnej koleżanki. Zawsze miałam z nimi dobry kontakt, więc na pewno znajdzie się jakaś, która mi pomoże, nie? Trzeba przybrać optymistyczną wersję. Tak.
Godzinę później siedziałam załamana przy barze z nikłą nadzieją, że w końcu zjawi się któraś ze znajomych. Bo na razie trafiłam na trzy nowe pracownice. Szefowej też już nie było. Podobno klub odkupił od niej jakiś facet. A jego raczej nie miałam zamiaru pytać o nocleg.
I nagle...
  - Jezu, Patti, z nieba mi spadasz!
     Patti Stinson była uroczą, pełną energii dziewczyną o jaśniutkich włosach i wiecznym uśmiechu wymalowanym na jej nieco dziecinnej twarzy. Przypominała młodziutką Debbie Harry, co zresztą niejeden jej już mówił. Doskonale pamiętam tych wzdychających na jej widok chłopaków, którzy siedząc przy ladzie zamawiali po kilkanaście kieliszków wódki, ażeby tylko poprzyglądać się blondynce i ją naturalnie poderwać. Jednak ich zaloty kończyły się na jej dźwięcznym śmiechu i pobłażliwym spojrzeniu.
Raz chciałyśmy z Cam zeswatać ją z Popcornem, bo według nas pasowaliby do siebie idealnie. Ale nic z tego, Patti była wierna swojemu chłopakowi - marnemu aktorzynie, który zagrał może dotąd w jednym filmie. Jako postać trzecioplanowa. Dziewczyna mimo tego powtarzała zawsze, że jeszcze będzie największą gwiazdą Hollywood. Było to dość zabawne, ale i rozczulające.
  - Julie, jak ja cię dawno nie widziałam! - Rzuciła z uśmiechem i już rozstawiała ręce, żeby mnie przytulić, kiedy jednak odsunęła się ode mnie gwałtownie i zmierzyła mnie wzrokiem. - Matko! Co ci się stało?! - Zakryła buzię dłonią i zrobiła wielkie oczy. Westchnęłam smętnie.
  - No ja właśnie w tej sprawie... Mogłabym się u ciebie na chwilę zatrzymać? Wystarczy jeden dzień. - Zaczęłam czerwieniąc się przy tym. Jakoś tak... Głupio mi było.
  - J.. Jasne. Nie ma sprawy. Tylko koniecznie mi powiedz co się stało! - Już miałam się odezwać, ale Patti przyłożyła mi szybko palec do buzi. - Nie! Poczekaj! Opowiesz u mnie. Carla! - Krzyknęła do jakiejś kelnerki, która była w trakcie wycierania stolików. - Weźmiesz moją zmianę? Odrobię za ciebie jutro, hm? - Spytała przybierając maślane oczy. Sądząc po wyrazie twarzy jej koleżanki, ta miała się zapewne nie zgodzić, ale utkwiwszy wzrok we mnie, ekhm, jednak przytaknęła głową. Budzę litość? Świetnie. - Dziękuję, kochana! - Zawołała Stinson i nim się obejrzałam a już byłam ciągnięta przez nią za rękę w kierunku, jak się domyślałam, jej mieszkania.
  - Możemy wolniej? - Stęknęłam, gdy nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. W końcu byłam na chodzie od paru pieprzonych godzin.
  - Dziewczyno, wyglądasz jak siedem nieszczęść! Trzeba się tobą szybko zająć! - Odpowiedziała z przejęciem i kiedy miałam jej wytłumaczyć, że naprawdę nic mi nie jest (co może mijało się z prawdą, ale na Boga, nogi mi odpadały!) stanęłyśmy właśnie przed jakąś klatką.
  - To tu - oznajmiła i wchodząc ze mną na pierwsze piętro otworzyła drzwi, przepuszczając mnie następnie do środka. Ściągnęłam swoje buty, bluzę powiesiłam na wieszaku i czekając aż Patti zrobi to samo zaczęłam rozglądać się po jej mieszkaniu. A właściwie przedpokoju i tym co było z niego widać.
Jak na razie moją uwagę najbardziej przykuły różowe ściany. Huh, czemu mnie to nie dziwi? Zaśmiałam się w myślach.
  - Chodź, chodź. Zaparzę ci herbaty - mruknęła i popchnęła mnie delikatnie w stronę kuchni.
Wskazała mi miejsce przy niewielkim stoliku, a sama doskoczyła do czajnika i wstawiła wodę. Kuchnia co prawda różowa nie była, ale mocna żółć również nie pozostawiała tego pomieszczenia obojętnym. Fakt faktem, było tu dosyć przytulnie.
  - Może chcesz do łazienki?
  - Chcę, chcę - wymamrotałam i udałam się do wskazanych przez nią drzwiczek. Tym razem... Turkus.
Ale w tym pomieszczeniu najbardziej interesowały mnie nie ściany, tylko kabina prysznicowa. Nie pytając nawet o zgodę od razu zrzuciłam z siebie ciuchy i wskoczyłam pod strumienie ciepłej wody. O taaak, tego mi było trzeba.
  - Uchyl drzwi, dam ci czyste ciuchy! - Zawołała kiedy wyszłam już spod prysznica. Owinęłam się szybko w pierwszy lepszy ręcznik i zrobiłam to co kazała.
Paręnaście minut później siedziałam z powrotem w kuchni, tyle że czysta i przebrana. Blondynka wcisnęła mi w ręce kubek z herbatą i siadając na przeciwko mnie wbiła we mnie wyczekujący wzrok.
  - Chłopak mnie pobił. To znaczy nie... Oboje się biliśmy - odparłam markotnie. Pati wytrzeszczyła szeroko oczy.
  - Axl?! Tylko bym go dorwała! Już by się mógł pożegnać ze swoimi jajami! - Rzuciła z przejęciem. 
  - Nie głupi pomysł. - Westchnęłam i upiłam z kubka kolejny łyk.
  - Rozumiem, że od niego uciekłaś?
  - No na to wychodzi.
  - I bardzo dobrze. Chociaż ja na twoim miejscu zadzwoniłabym na policję! Niech zamkną idiotę! 
Musiałam ją nieco uspokoić, bo miałam wrażenie, że zaraz serio chwyci za telefon. A to nie wchodziło w grę! Dlaczego? Uhm... 
  - Nie, to nie ma sensu.
  - Jak nie ma jak ma? No ale nic, nie będę cię do niczego zmuszać. Mam tylko nadzieję, że to wasz definitywny koniec i choćby ci miał wybudować drugą wieżę Eiffla to do niego nie wrócisz. - Wręcz rozkazała.
  - Nie wybudowałby - mruknęłam pod nosem. Może mu to nawet na rękę, że nie będzie mnie już miał pod swoim dachem?
  - No to tym bardziej masz zakaz wracania do niego. Pod żadnym pozorem! Moja ciotka miała kiedyś koleżankę, którą mąż notorycznie prał i... - Wyłączyłam się.
Myślami powędrowałam gdzieś bardzo, bardzo daleko. 
Zastanawiałam się nerwowo co dalej. Co mam do chuja pana ze sobą zrobić?






~*~

Kurcze, planowałam napisać dłuższy ten rozdział, miał się tu pojawić jeszcze jeden osobny wątek, ale rozdział był pisany na szybko ze względu na to, że wyjeżdżam, a na telefonie nie znoszę pisać i... No ._. 
W każdym razie mam nadzieję, że Was nie zanudziłam.
Zresztą, komentujcie! :)


Buzi!

13 komentarzy:

  1. Przybywam, będąc już na bieżąco!
    Axl oczywiście, myślący chujem ściągnął sobie dziwkę. Typowy Rose, cholera. Czy on w ogóle widzi coś złego w swoim zachowaniu? Chyba nic. Julie mu uciekła i bardzo dobrze. Niech teraz idiota się zastanawia nad wszystkim, co zrobił i nad sobą. Znając go...jednak się nie zastanowi. O ile w ogole ma czym myśleć.
    LOVE HURTS!
    I od razu, jak tylko uslyszał dzwonek, to myślał, że to Julie i od razu już układał gadkę. Mam nadzieję, że jej nie spotka, ale jak ją spotka, to mam nadzieję, że ona nie łyknie tych jego mdłych gadek. Ale patrzcie państwo! Policjanci! No to pan Rose co? Od razu myśli, że to Julie ich na niego naslała. Skurwiel!
    W ogóle wkurzył mnie fakt w innym rozdziale, że on się wjebał do tego jej pierwszego mieszkania, mówiąc, że to "ich mieszkanie", a nie dokładał ani centa i robił imprezy bez jej zgody, przez co ona straciła to mieszkanie. I teraz tez pewnie koczuje w jej mieszkaniu i pewnie nie płaci i robi na złość staruszce! I pewnie znowu wywalą Julie z tego mieszkania, przez Rose'a!
    Wracając do rozdziału...
    Nie mam nic przeciwko spotkaniu Julie z resztą Gunsów, ale nie może spotkać Axla. Po prostu nie może. Dobrze,że trafiła na Patti, ale przecież caly czas mieszkać u niej nie będzie. I Patti ma rację, niech Julie nie wraca do Axla...Nie może! Po prostu nie może! Znajdzie sobie gdzie indziej pracę, mieszkanie...nie może wracać do Rose'a! Niech będzie z Duffem ewentualnie. ALE NIE Z AXLEM. On na nią nie zasługuje!
    Wyjeżdżasz? Kiedy wrócisz? :O
    Weny, pozdrawiam i życzę miłego wyjazdu! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nope, tym razem to mieszkanie Rose'a XD
      A wracam za tydzień, więc wtedy coś na pewno naskrobię :)

      Usuń
  2. Bardzo ciekawy rozdział i super wątek z Julie ^-^
    Mam nadzieje, że następny pojawi się niedługo, bo już się nie mogę doczekać, pozdrowionka :*

    OdpowiedzUsuń
  3. CAłY DZIEŃ odświeżałam stronę średnio co pół godziny i wreszcie JEST❤️❤️�� Axl - tradycyjnie, chociaż chyba zaczyna do niego docierać, co właściwie zrobił i powoli odczuwać tego konsekwencje. Ale czuję, że Julie do niego wróci.
    Miłego wyjazdu i WENY oczywiście�� ~~ psychopatka Maja

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że napisałaś z perspektywy Julie, już myślałam, że coś jej się stało. Czekam na więcej.
    Pozdro i miłego wyjazdu;)

    OdpowiedzUsuń
  5. To było do przewidzenia. Rose jak to Rose zgrywa maczo, znajduje sobie dziwencję, ale za bardzo mu nie ulżyło. Dlaczego? Bo kobieta, którą naprawdę kocha nie wraca do niego. Mówiłam - martw się, idioto!
    A Julie, niemądra Julie! Chociaż chyba troszkę przyznaję jej rację. Ale właściwie nie wiem, co bym zrobiła na jej miejscu. Wierzę, że da sobie dziewczyna radę, w końcu jest silna. Znalazła pomoc u koleżanki, to już coś. Ale jestem ogromnie ciekawa, jak to się potoczy dalej.
    No i muszę Ci to powiedzieć. Te pojedyncze komentarze bohaterów między dialogami bądź opisami są jak najbardziej na miejscu! Jak... posypka na ciastkach XD Jezu, wiem, jak to brzmi, ale mam na myśli same pozytywne rzeczy, hahah.
    Buziaki ;***

    No i niech tam... zapraszam na nowy xd
    http://old-good-disasters.blogspot.com/2015/08/ii-pitiful-end.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział, zapraszam ;))
      http://old-good-disasters.blogspot.com/2015/08/iii-eyes-can-tell-you-everything.html

      Usuń
  6. Jeej uwielbiam jak tak często dodajesz rozdziały :D ten jak zwykle swietny. Czekam co się rozwinie dalej :) pozdrówki!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, wow, wow!
    Tak szybko przyszedł nowy rozdział <3
    Niedawno jeszcze Rose' a gryzły resztki sumienia, a teraz już sprowadza sobie jakąś lalunię?! :C
    Ale jednak czuję że jest mu przykro. I żałuje. I tęskni. Miejmy nadzieję!
    Julie...ale mi jej żal. Dobra, jest silna da sobie radę :D Ciekawy wątek, ale niech to się dobrze potoczy! Może znajdź jej kogoś, hm?
    Pzdrawiam i czekam na następny *.* Ave!
    /Anonim

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wierzę, że pominęłam trzy rozdziały! Aż trzy! Nawet nie zauważyłam, że się pojawiły xd, ale ze względu na to, że jestem leniwa to skomentuje tylko ten. No to od czego by tu zacząć? Berry i Izzy - szkoda, że znowu muszą się rozstać. Duff - jak słodko, że tak się przejmuję Cam i jej pilnuję xD. Slash - mam nadzieję, że po akcji z Sixxem zrozumie, że powinien przestać ćpać, a Cam niech go wspiera, albo rzuci w cholerę, bo mam dość tego, że tak się nim przejmuję. Julie - jestem ciekawa tego jak rozwinie się sytuacja, uwielbiam moment kiedy opowiadanie jest z jej perspektywy. Axl - wkurwił mnie, że ją pobił. I jeszcze jedno, gdzie się do chuja podział Steven?
    Trochę się rozpisałam XD ale to chyba dobrze nie? W sumie to ten jeden kometarz dotyczy kilku rozdziałów, więc gdyby go podzielić nie byłby taki dłuuuugi :)
    No i jeszcze jedno, rozdziały genialne, jak zwykle :D Czekam na więcej. Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurde no, czemu Axl musi być takim skurwysynem?
    Julie się zgubiła, nie wie gdzie jest, nie ma jej od TYGODNIA! A ten rucha jakąs jebaną dziwkę ;___;
    Typowe myślenie faceta...
    No, ale jednak mam nadzieję, że się ogarnie i przeprosi Julie...a ona mu wybaczy i da kolejną szansę..
    no wiesz, tworzą świetną parę.
    Taką toksyczną xD
    Kobieto, jesteś po prostu świetna, co tu dużo gadać :)
    Uwielbiam ciebie i twoją twórczość :D
    Czekam na więcej, weny i pozdrawiam w chuj <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Brak mi słów do Axla! To jest po prostu...dobra za bardzo musiałabym tu nabluźnić, wiec się powstrzymam. Co do Julie strasznie się cieszę, że nic jej nie jest i znalazła kogoś...przyjaznego! Kurde...niby Axl to skurwiel i w ogóle, ale nie wyobrażam ją sobie z nikim innym. Z nikim. Bo...kurcze oni muszą być razem, serio. To chore, ale muszą. Tylko, że niech ten rudy ćwok się ogarnie. Błagam.
    Świetnie rozegrałaś sprawę co z Julie. Także czekam na następny rozdział gdzie będzie ogarnięty Hudson, bo jak on będzie jak wcześniej to stracę do niego cierpliwość no i żeby ta dwójka też się...dogadała. No. Czekam! ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Zachowanie Axla mnie śmieszy. Po prostu.
    Wie, że bardzo zależy mu na Julie i tęskni za nią, ale stara się to ukryć nawet przed samym sobą (między innymi zdradzając ją z przypadkowymi laskami). Chyba powoli zaczął się nad sobą zastanawiać- wow, do czego doszło! Ale czy to go czegoś nauczy?
    I mam podobne zdanie co do niego, jak główna bohaterka - może być świetnym facetem albo okropnym idiotą.
    Cieszę się, że Julie nic się nie stało i trafiła do tak uroczej w swój sposób Patti. I w jej przypadku też widać, że jej zależy.
    Jednym zdaniem: ONI MUSZĄ BYĆ RAZEM. Nie ma wyjścia.
    Ogólnie rzecz biorąc, to według mnie chyba jeden z najlepszych rozdziałów w historii tego bloga. Już sama perspektywa Axla mnie powaliła. Czytając, wydawało mi się jakbyś rzeczywiście idealnie wczuła się w obydwie role, doskonale rozpracowała i rozumiała charakter rudego Pokazałaś swój talent i możliwości, serio.
    No więc pozostaje czekać na jakąś akcję z Hudsonem. Mam nadzieję, że przynajmniej temu coś nabiło do głowy. ;)

    OdpowiedzUsuń