sobota, 20 czerwca 2015

Wake up... time to die! [14]






~Z perspektywy Axla~


     Okej, zwykle bywałem cierpliwym człowiekiem. Chuj, nieprawda. Starałem się przynajmniej. No ale jak tu kurwa wytrzymać jeśli przeszukałeś każdy nawet najmniejszy kąt, a zguby jak nie było tak nie ma. A w magię to ja kurwa jakoś nie wierzyłem...
 - Julie, chodź tu natychmiast! - Zaskrzeczałem i krzyżując ręce zacząłem nerwowo tupać nogą. 
 - Jak coś ode mnie chcesz to ty chodź! 
Dobra, nie to nie! Szybkim krokiem wparowałem do salonu i stając przed telewizorem tak, aby zasłonić jej ekran wbiłem w nią zdenerwowane spojrzenie. Dziewczyna przybierając znudzony wyraz twarzy zapytała tylko o co mi chodzi. 
  - O gówno, kurwa! - Wydarłem się. Będzie się jeszcze głupio pytać!
 - Weź się uspokój i do rzeczy człowieku, nie umiem czytać w pieprzonych myślach - prychnęła podnosząc się do pozycji siedzącej. 
  - Gdzie są moje soczewki? - Spytałem SPOKOJNYM tonem. 
  - Jakie soczewki? 
 - No jak to jakie? Kontaktowe do cholery. Leżały na komodzie w sypialni. Właśnie, leżały. Ale odkąd ty postanowiłaś posprzątać już ich tam nie ma - warknąłem, a ta jakby się zmieszała i spuściła głowę w dół. No proszę, kto by się spodziewał?
  - A to nie były te jednodniowe? Używane? - Zaczęła nerwowo, miętoląc przy tym koszulę. Policzyłem do dziesięciu i wziąłem głęboki oddech.
 - Wyobraź sobie, że to były nowe, nieużywane, trzymiesięczne i w dodatku ostatnie moje soczewki, skarbie. Więc jeśli wylądowały przez ciebie w śmietniku, to masz w tej chwili ruszyć swoją zgrabną dupę z kanapy, pójść do kuchni, wygrzebać je ze śmietnika i mi je przynieść - wycedziłem przez zęby siląc się na sztucznie ciepły uśmiech. 
Ja pierdolę, jak nigdy nie chciało jej się sprzątać, tak teraz urządziła sobie porządki i wyjebała moje soczewki. No to jest przecież kurwa idiotyzm. 
  - Przypomnę ci, że rano poszedłeś te śmieci wyrzucić. - Odchrząknęła podnosząc na mnie wzrok. I dam sobie rękę uciąć, że przez jej twarz przemknął delikatnie kpiący uśmieszek. No zagotowałem się w środku! 
  - To zasuwaj na dwór i mi je z tego śmietnika wygrzeb! - Podszedłem do niej i chwyciwszy za jej rękę postawiłem ją na równe nogi. Blondynka popukała się jednak po czole i zwyczajnie mnie wyśmiała.  
  - Sam je sobie wygrzeb, ja w menela się bawić nie będę - rzuciła i odepchnęła mnie na bok, ażeby odsłonić sobie widok na telewizor. Chyba ją pojebało jeśli myślała, że dam jej teraz spokojnie oglądać sobie film. Ja przez nią do chuja prawie nic nie widziałem, a ta miała ten fakt najzwyczajniej gdzieś! 
  - Nie popychaj mnie - warknąłem i oddałem jej dwa razy mocniej. Dziewczyna prawie tracąc równowagę zaraz ruszyła w moją stronę z pięściami, ale migiem zacisnąłem palce na jej nadgarstku, po czym wykręciłem jej rękę.
  - Puść! - Jęknęła.
 - Jak pójdziesz po soczewki - odpowiedziałem rozbawiony jej bezradnością. 
  - Nie pójdę - wysyczała i drugą swoją ręką szarpnęła mnie z całej siły za włosy. No zatłukę! 
W parę sekund obezwładniłem jej drugą rękę i kiedy stała tak tyłem do mnie sam zacząłem ciągnąć jedną ręką za jej włosy. Piszczała i szamotała się, a ja miałem z niej totalny ubaw. Zniknął dopiero wtedy gdy blondynka splunęła prosto na moją twarz. 
  - Przesadziłaś! - Krzyknąłem popychając ją z całej siły na ścianę i zacząłem szukać czegoś co idealnie nadawałoby się na roztrzaskanie. Mała chciała być jednak szybsza, bo nagle nad moją głową przeleciała lampka. 
  - Zaraz ja w ciebie kurwa czymś rzucę! - Wydarłem się i już miałem sięgać po telewizor gdy ta prędko wybiegła z mieszkania trzaskając przy tym drzwiami. 









~Z perspektywy Julie~



     Natłok wszystkich najgorszych przekleństw rozsadzał moją głowę i nie pozwalał mi skupić się na niczym innym. Myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół tego rudego palanta, w którego jeszcze chwila, a rzuciłabym nożem. Ta relacja była mocno niezdrowa, była... Pojebana, co się będę wysilać na sprecyzowane słówka.
Wyjście było tylko jedno. Musiałam się napić. I to jak najszybciej. 
Pokręciwszy jeszcze przez parę sekund obolałymi nadgarstkami wsunęłam dłonie w kieszenie dżinsów i ruszyłam do najbliższego klubu, czyli w tym przypadku do Rainbow Bar and Grill. Miejsce było oczywiście nieźle zatłoczone, ale nie miałam ani siły, ani ochoty wlec się gdzie indziej. Chciałam po prostu móc jak najszybciej przechylić kieliszek, potem drugi, trzeci... Pragnęłam schlać się dziś do nieprzytomności. 
Jeden stolik był na szczęście wolny. I to w samym rogu. 
Szybko zajęłam więc owe miejsce i usadziwszy swoje cztery litery na skórzanej kanapie czekałam aż podejdzie do mnie kelnerka. Przy składaniu zamówienia na szklankę whisky, drinka i trzy kieliszki czystej zmierzyłam dziewczynę uważnym wzrokiem. Ucieszyłam się, że już nie robiłam jako kelnerka. Wymogiem było wyglądanie jak totalna szmata, żeby napaleni, obleśni klienci mogli nacieszyć oczy. Choć bezrobocie też nie należało do najfajniejszych rzeczy. Co tu ukrywać... Byłam na utrzymaniu Rudego. I wiedziałam, że muszę to jak najszybciej zmienić. Nie podobał mi się taki układ, źle się z tym czułam. 
     Alkohol znalazł się na moim stoliku dość szybko i mogłam zaczynać popijawę, a raczej... zalewanie wszelakich problemów. Nie zastanawiając się długo przechyliłam pierwszy kieliszek i opróżniłam go jednym łykiem. A później kolejny i kolejny, żeby na koniec wziąć się za sączenie Bloody Mary. Niecałe pół godziny później osiągnęłam zamierzony cel. Nie wiedziałam zbytnio co się wokół mnie dzieje. Śmiałam się jedynie sama do siebie i nuciłam sobie razem z Davidem Lee Roth. 





  
A kiedy byłam w trakcie popijania domówionego Danielsa łeb zrobił mi się tak cholernie ciężki, że musiałam go walnąć na blat stołu. Nie wiem nawet czy przez paręnaście minut nie spałam. W każdym razie ocknęłam się słysząc nad sobą czyjś głos. Z przymrużonymi oczami uniosłam głowę do góry i zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Tylko kurwa, o co on mnie pytał? Skrzywiłam się nieco.
  - Możemy? 
  - Al.. ale.. c-co? - wybełkotałam.
  - No czy możemy się do ciebie przysiąść z kolegami, bo wszystkie inne stoliki są zajęte. - Powtórzył.



Rozmazany obraz w końcu stał się dość wyraźny i z zadowoleniem stwierdziłam, że facet jest zajebiście przystojny. I że chyba skądś go kojarzyłam... 
  - Hej, kojarzę cię! - Rzucił nagle z uśmiechem. Ha, miałam rację. Tylko... Kim on do chuja jest? Wytęż pamięć, Julie!
  - Rachel Bolan, przychodziłaś na próby naszego zespołu jak jeszcze zaczynaliśmy. - Facet czytał mi w myślach.
  - Pa.. Pamięfam. Tam! Pamiętam. - Jebany język. 
 - Koleżanka już widzę wstawiona. - Tym razem dał o sobie znać osobnik z długimi blond włosami. Zaraz, on tu wcześniej stał? Przetarłam dłonią oczy. Boże, jak mi się chce rzygać. Nie na widok blondyna rzecz jasna. Był równie przystojny jak Rachel. 
  - T..ta, siadajcie... - mruknęłam i przesunęłam się do ściany robiąc im miejsce. Bolan usiadł koło mnie obejmując mnie zaraz ręką, a blondyn, którego imienia jeszcze nie znałam usiadł naprzeciwko mnie puszczając mi przy tym oczko. Jeśli chodzi o resztę zespołu, Snape i chyba... Scotti? Ta, Scotti... Ci podeszli do baru. Minutę potem zjawił się kolejny długowłosy facet, który machnąwszy mi krótko ręką przedstawił się jako Rob. 
  - Sebastian, ale możesz mi mówić Baz. - Odezwał się jeszcze tamten blondyn. Fajnie, fajnie, Baz, ale do rana nie będę nawet pamiętać o twoim istnieniu. A szkoda...
  - Julie - odparłam, po czym od razu przechyliłam szklaneczkę.
W rozmowach nie udzielałam się jakoś najlepiej. Było mi wstyd, bo nie mogłam sklecić nawet najprostszego zdania. 
Tak czy inaczej dowiedziałam się, że Sebastian jest nowym wokalistą Skidów, że wyruchał w zeszłym tygodniu dziewięć lasek, że za rok ich zespół wydaje płytę i... To by było chyba na tyle. Basista pytał mnie jeszcze dlaczego przestałam pojawiać się na Skid Row. I wtedy wróciły do mnie dość smutne wspomnienia związane z narkotykową przesadą i śmiercią naszego kolegi Mike'a. W każdym razie nie mogłam im odpowiedzieć, że zaczął mi przeszkadzać syf, jaki wokół nich panował. To byłoby raczej nietaktowne.
  - Zaczął mi przeszkadzać syf, jaki wokół was panował. - Ekhm, po alkoholu się nie liczy. Chłopcy spojrzeli się po sobie z rozbawionymi minami. Natomiast ja doszłam do wniosku, że to się kupy nie trzyma. A Gunsi to co? Grzeczni chłopcy, męskie cnotki i tak dalej? Nie, nie miałam siły o tym myśleć. Znowu walnęłam się na blat stołu. Potem ktoś wcisnął mi do ust odpalonego już papierosa. Wypiłam chyba jeszcze jednego shota. Przez mgłę przebrnęła mi też scenka z umywalką i wymiocinami. Moimi wymiocinami. A później... Odleciałam. 
Burza? Tornado? Trzęsienie ziemi? 
Otworzyłam jedno oko.
  - Sostaw mje, kuhwa... 
  - Mała, jest już czwarta nad ranem. Podaj mi adres to cię odstawię do domu. - No to podałam. Nie wiem komu, ale podałam. Potrzeba snu w wygodnym łóżku wzięła górę. Problem był tylko taki, że kiedy próbowałam wstać od stolika straciłam równowagę i poleciałam na podłogę prosto na twarz. Usłyszałam głośne syknięcie. Uhm, ktoś raczy mi pomóc? 
Ktoś raczył. Wziął mnie na barana, a ja zasnęłam ze zwisającą głową 
i rękami obejmującymi kogoś za szyję. Dużo czasu chyba jednak nie upłynęło do mojego ponownego ocknięcia. Wychyliłam się do przodu, spojrzałam w dół i napotkałam się na wyszczerz Rachela. 
  - Show me the way to the next whisky baaar. Oh, don't ask why! Oh, don't ask why! - Zaczęłam śpiewać na całą okolicę. - For if we don't find the next whisky bar... - Tu przyjęłam stuprocentową powagę na twarzy, którą podsumowałam głośnym: - I tell you we must die! 
I kolejny odlot. 
Boże, co się dzieje...
  - To tutaj?
  - C-co?
Chłopak kiwnął głową na budynek, w którym... No tak, mieszkałam. Przytaknęłam więc krótko głową. Brunet odstawiając mnie na ziemię pociągnął za sobą do windy. Wcisnął odpowiedni przycisk i w ciszy przerywanej moim stękaniem spowodowanym cholernym bólem głowy i poczuciem, że zaraz zwrócę cały żołądek, wjeżdżaliśmy na górę. 
Gdy zaś kierowaliśmy się do drzwi apartamentu coś mnie tknęło. I byłam pełna podziwu, że mimo upojenia zdałam sobie sprawę z czegoś bardzo ważnego. Zatrzymałam się gwałtownie i zacisnęłam kurczowo dłonie na jego ramonesce.
  - No co jest? To nie tu? - Zapytał zdziwiony. Próbowałam powiedzieć mu cokolwiek, ale, kurwa, nie mogłam. To był jeden wielki bełkot. A kiedy go puściłam i zrobiłam krok do tyłu od razu się zachwiałam i poleciałam na ścianę. Powieki mimowolnie jak kurtyna opadły w dół. Chyba znowu wziął mnie na ręce i zaczął nieść. Potem jakaś krótka wymiana zdań. Dźwięk bodajże zamykanych drzwi. 
A na końcu cholerne pieczenie policzka, uderzenie głową o chłodne kafelki i metaliczny posmak w buzi.  



Welcome home, honey.  








 ~*~

Widzę, że mam już na Was sposób, haha. 
Komentarzy od razu posypało się więcej. 
To może zawrzyjmy umowę, hm? 
Wy po przeczytaniu zostawiacie po sobie jakiś ślad, a ja wrzucam rozdziały systematycznie. Co Wy na to? 
Bo kolejny rozdział już prawie gotowy i mogę go ewentualnie wrzucić już za tydzień... :)



Buzi! 



16 komentarzy:

  1. Zajebiste, przepraszam ale nie mam siły na dłuższy komentarz

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się :D Tylko żeby był dłuższy. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam perspektywę Axla jest wręcz idealna. Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny ♡♡♡
    Tylko błagam o dłuższe, ale mimo wszystko piszesz bosko ^-^

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebisty! No, może trochę krótki. ;) ale i tak fajny.
    Pozdro i oczywiście czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyli wszystko u naszych bohaterów się psuje.. niedobrze. Oprócz Izzyego i Berry oczywiście. Właśnie, pisz co u nich!
    No i są Skidzi, jest moc!
    A u Axla i Julie to co zwykle: kłótnia, ucieczka do klubu, kłótnia... Później i tak pewnie będzie coś na zgodę.:)
    Fajnie, że teraz dodajesz rozdziały częściej.
    Ps. Wybacz za ten beznadziejny komentarz, ale wszystko ze mnie wyparowało podczas czytania opisu popijawy Julie. :')

    OdpowiedzUsuń
  7. Super, nie mogę doczekać się następnego rozdziału!! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. dłuższe bejbe plis ;_; cuuudo <3 kolejny dawaj, już, teraz, zaraz :D
    /mrs. Hudson

    OdpowiedzUsuń
  9. Pisz dłuższe rozdziały , ostatni był przeciętny ten jest dobry. Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zajebiste... Nic dodać nic ujac. Nic sensowniejszego ci dziś niestety nie napiszę xD Czekam na wieceej

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny !!!! Czekam z niecierpliwoscia xd
    Duzo weny zycze *-*

    OdpowiedzUsuń
  12. Heloł xd
    No to po kolei
    Genialny rozdział, ale
    Axl kurwa no ;-; Jak on tak może? I czemu Julie od niego nie odejdzie, no kurwa...
    I jak chcę już nowy rozdział!!! XD
    Poza tym to jak zwykle nie mam co pisać, bo rozdziały są świetne i w sumie to nie ma się czego czepiać.
    Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Przysiegam ze zapierdole Axla:') Nie moze tak byc! Maja byc happy jak zawsze, Slash to samo! Ruszyc dupy, wszystko spadlo na dziewczyny! Czekamm na nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ło kurde... Może zacznę od tego, że na twojego bloga natknęłam się ze 2 dni temu, a już wszystko przeczytałam... A nadal mam jakiś niedosyt! Na prawdę piszesz świetnie. Parę zgrzytów się trafiło, ale ultrazajebista fabuła wszystko wynagradza i odwraca uwagę od wszystkich niedoskonałości. A ilość wątków, różne oblicza bohaterów i ta ich głębia(?) no po prostu... No aż mi słów brakuje! Także może nie będę dalej brnąć w ten bełkot, bo z resztą już prawie 2.00
    xd
    A no i muszę jeszcze dodać że zyskałaś psychofankę, która będzie odświeżać stronę co godzinę, żeby sprawdzić, czy aby na pewno nie pojawił się nowy rozdział! I zostanę tu na pewno.
    Dziękuję ci pięknie za możliwość przeczytania tego cudeńka i jak na szpilkach czekam na kolejny rozdział (obyś nie kazała czekać zbyt długo bo nie wytrzymam tego napiecia... I jeszcze ten Axl...)
    Pozdrawiam i czekam
    ~TacitKiller

    OdpowiedzUsuń
  15. Ojoj... Dodało się nie pod tym co miało, ale ciul z tym... Ważne, że jest! ;D

    OdpowiedzUsuń