czwartek, 17 lipca 2014

Welcome to the Sunset Strip - część 45


Rozdział dedykuję Axleen Rose 



Julia:


       Może i dzisiejsza wspólnie spędzona noc przypominała nieco scenę filmową, za to poranek na pewno do takiej nie należał. Wyobrażałam sobie go... ciut inaczej. No wiecie! Pobudka na torsie ukochanego mężczyzny i takie tam pierdoły. Ale nie! Ja musiałam obudzić się na podłodze. Na dodatek z włosami jakby pierdolnął w nie piorun. No ale ten... miały się prawo rozkopać... Jedną ręką sięgnęłam szybko po kołdrę i zawijając się w nią zaczęłam łazić po pokoju. A to żeby wybrać jakieś ciuchy, a to żeby popatrzeć w okno... W jego stronę jeszcze nie spojrzałam. Korciło mnie, wiadomo, ale odczuwałam taki dziwny ból w żołądku. Z jednej strony przepełniona cholerną radością, a z drugiej... onieśmieleniem? Tak to nazwijmy. Wyznawanie czy przyznawanie się do swoich uczuć to jednak cholernie trudna sztuka. 
Chwytając za potrzebne mi do przebrania szmatki ruszyłam do łazienki. Tam wzięłam orzeźwiający prysznic, ubrałam się, zrobiłam delikatny makijaż i zadowolona z efektów udałam się tym razem do kuchni. Wstawiłam wodę na kawę i naturalnie włączyłam radio. Akurat zaczynał się utwór Don't Stop Me Now, więc w całym mieszkaniu rozbrzmiał przecudowny głos Freddiego.
Nucąc tekst pod nosem krzątałam się z uśmiechem po pomieszczeniu jedną ręką otwierając lodówkę, drugą zalewając kawę.
W pewnym momencie na swojej talii poczułam dłonie, a na szyi ciepły oddech. Moje ciało mimowolnie przeszedł przyjemny dreszcz, a ja delikatnie uśmiechnęłam się pod nosem. 
  - I am a sex machine ready to reload. Like an atom bomb about to... oh, oh, oh, oh, oh explode - zanucił ochrypniętym głosem, na co ja odwróciłam się do niego i zarzuciłam ręce za jego szyję. Wcześniejszy ból żołądka zamienił się raczej w motylki w brzuchu. 
Poczułam jak na moje policzki ponownie wstąpił cholerny gorąc. Nienawidzę się rumienić, ugh. 
Tak czy inaczej posłaliśmy sobie cwaniackie uśmieszki, a nasze usta złączyły się ze sobą na parę sekund. 
  - Mamy coś do jedzenia? 
 - Nic. Lodówka świeci pustkami. - Westchnęłam wzruszając lekko ramionami. Rudy zrobił skupioną minę, po czym wrócił się do przedpokoju i zaczął przeszukiwać swoją ramoneskę. 
  - Mam kupony do McDonalda! - zawołał rozpromieniony. Nie no, idealnie. Romantyczne śniadanko w zapchlonym fast foodzie. - Idziemy, nie?  
  - Pewnie - rzuciłam z prawie niewyczuwalną ironią i wzięłam się za picie swojej kawy, którą i tak Rose po chwili wyrwał z mojej dłoni i opróżnił kubek do końca. Zmarszczyłam z niezadowoleniem brwi, ale on zbytnio się tym nie przejmując, pozbierał swoje ubrania z podłogi i zamknął się na pięć minut w łazience. 
       Po chwili oboje zmierzaliśmy uliczkami w wyżej wspomniane miejsce. Słońce niemiłosiernie pięło się wciąż ku górze i robiło się coraz bardziej upalnie. Gdy znaleźliśmy się na miejscu zajęłam miejsce przy jednym ze stolików i znudzona zaczęłam stukać paznokciami o blat. Axl w tym czasie poszedł zamówić te jakże wykwintne dania jakimi są kanapki z dziwnie podejrzanym mięsem, przesolone frytki i napoje, od których rośnie dupa! Dobra, przecież miałam nie marudzić. 
  - Smacznego - rzucił stawiając przede mną tackę. 
  - Nawzajem - mruknęłam i chwyciłam za frytkę, która bądź co bądź smakowała nieźle. Kanapka też ujdzie. Kurwa, co będę ściemniać. Każdy lubi to żarcie.
Zajęta siorbaniem coli przez słomkę, nie zorientowałam się nawet, że od paru dobrych minut jestem przez niego bacznie obserwowana.
  - No co? - wypaliłam w końcu obdarzając go pytającym spojrzeniem. 
  - Ponad rok... Kupa czasu, nie?
  - Czy ja wiem. - Wzruszyłam ramionami uśmiechając się pod nosem.
  - I naprawdę przez cały ten czas wciąż ci się podobałem? - Tu przybrał zawiadacki uśmieszek, na co ja wywróciłam oczami. Naprawdę czułam się niekomfortowo gadając o uczuciach.
  - No przecież już ci powiedziałam - mruknęłam sięgając z powrotem po napój i wbijając w Rose'a swój wzrok, przykleiłam się do słomki. 
  - Mamy wiele do nadrobienia - stwierdził z zadowoleniem i chyba już z przyzwyczajenia wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Zorientowawszy się jednak w jakim miejscu się znajdujemy schował ją z powrotem i przeklął pod nosem. Kiedy jednak oboje byliśmy już najedzeni i na tacach pozostały same śmieci wyszliśmy na zewnątrz i Rudy mógł sobie spokojnie zapalić. 
  - Chcesz? - Zaproponował, na co ja pokręciłam przecząco głową. Jakoś nie miałam ochoty na fajki. Dobry znak. Może wcale nie jestem od nich uzależniona?
Wracając... Zgodnie stwierdziliśmy, że można by się w sumie przejść do Hell House. Korciło mnie zresztą, żeby pogadać z Duffem o reakcji Lucy. Podobno było... ciekawie. 
  - Masz jakieś drobniaki? Aerosmith w Rolling Stone - odezwał się gdy przechodziliśmy koło jednego z kiosków. Z kieszeni swoich dżinsów udało mi się wydobyć aż trzy dolce, także podałam je niezbyt miło wyglądającej kobiecie i sięgnęłam po magazyn. 
  - No, no... Może to Camille robiła zdjęcie. - Zażartowałam, przyglądając się okładce. Zaraz potem zwinęłam jednak gazetę w rulon i zaczęłam patrzeć się pod nogi, bo z moim szczęściem... to wiadomo jak bywa. Po porządnym spacerku, podczas którego mam nadzieję spaliłam trochę kalori, dotarliśmy wreszcie pod naszą kochaną ruderę. Ostatnio nie bywałam tu za często, więc na sam widok tego ledwo stojącego domu na moją buzię wkradł się uśmiech. 
Axl jedną ręką objął mnie w pasie, a drugą nacisnął na klamkę. Weszliśmy do środka, a naszym oczom ukazał się wieczny syf i porozwalane na kanapie i podłodze towarzystwo. 
Kamila na nasz widok wyszczerzyła się szeroko i wygramoliwszy się z objęć Hudsona podeszła do nas szybkim krokiem. 
  - Razem? 
  - Razem - odparł Axl i zaraz zostaliśmy przez nią mocno ściśnięci. 
  - Co za uścisk grupowy, hm? - zagadnął Duff, do którego od razu podbiegłam i wskoczyłam mu na kolana. 
  - Opowiadaj!
  - A co tu opowiadać? - zaczął z kpiącym uśmieszkiem. - Wkurwiła się, parę razy oberwałem w twarz i ten... poszła sobie. Ponoć jestem największym dupkiem w mieście. - Uniósł głowę dumnie do góry, po czym oboje parsknęliśmy śmiechem. Chwilę potem mój wzrok powędrował na drobną brunetkę siedzącą obok Adlera. Dziewczyna wyglądała raczej na młodszą od nas. Uśmiechnęłam się do niej, co ta szybko odwzajemniła i wyciągnęłam do niej dłoń.
  - Julie.
  - Nathalie. - Przedstawiła się i uścisnęła moją rękę.











Kamila:




        Mojej uwadze nie umknął oczywiście nasz magazyn, który spoczął sobie teraz na stoliku przy kanapie. No to... Czas się wreszcie pochwalić!
   - I jak podoba się wam zdjęcie? Osobiście jestem z niego zadowolona - mruknęłam wskazując głową na gazetę. Wzrok wszystkich powędrował na okładkę, a zaraz potem na mnie. Ach te wybałuszone ślepia! Slash nawet zakrztusił się piwem. - No co tak patrzycie? Wasza zajebista Camille miała sesję z Tylerem i jego bandą! - zawołałam z wyszczerzem i zarzuciłam teatralnie włosami.
  - Rozmawiałaś z nimi? - Jako pierwszy wydukał coś McKagan.
 - No raczej! I powiem wam... fajni goście. - Zaśmiałam się i usiadłam sobie między Saulem a Julią. Pojeby zerkały na mnie jeszcze przez parę sekund z otwartymi buziami po czym zaczęli... ehm, krzyczeć, buczeć czy chuj wie co jeszcze.
  - Jak mogłaś nam wcześniej tego nie powiedzieć?! - zawołał widocznie naburmuszony Adler.
  - Mogłam, ale po co? - Wzruszyłam niewinnie ramionami i rozkładając się wygodniej na kanapie położyłam nogi na stolik.
  - Spokojnie... Jeszcze trochę i będziemy wspólnie z nimi imprezować. - Wtrącił się Axl. Jego pewność siebie sprawiła, że nawet udało mi się w to uwierzyć. 
  - Popijawa z panem Perry? Czemu nie - mruknął Izzy kręcąc głową. 
  - Najpierw to przedstawisz mu swoją dziewczynę! - zawołała Berry i szturchnęła go w bok. 
  - Wracając... Widzę, że kariera naszej fotografki się rozwija. - Julia uśmiechnęła się do mnie szeroko, co ja oczywiście odwzajemniłam. 
  - Cóż... nie zaprzeczę - mruknęłam niby to skromnie. - Teraz tylko czekać, aż będę mogła zrobić zdjęcie pewnej piątce dzikusów. Może kojarzycie?
Duff udał zamyślonego, po czym wzruszył bezradnie ramionami.
  - Nie, nie kojarzę. 
  - Uduszę cię kiedyś - wymamrotał mi do ucha Hudson i zacisnął dłoń na mojej szyi.
  - A proszę cię bardzo... - szepnęłam, po czym parsknęłam śmiechem. Saul pokręcił jeszcze tylko głową, a następnie skierował mój podbródek nieco wyżej i zaczął muskać moje usta. Później w podniebieniu poczułam jego język i...
  - Tylko się nie połknijcie - rzucił z ironią Duff, a wszyscy zaczęli się z nas podśmiewywać. Tak, wymiana śliny musi poczekać. 
       Nie minęło nawet pięć minut, a już wepchnięto mi w ręce miskę popcornu. Na ekranie natomiast pojawił się jakiś film sensacyjny. I wiecie co? Cieszyłam się jak głupia, że siedzimy w jednym pieprzonym pomieszczeniu i spędzamy razem czas. Ja, Saul, Julia, Axl, Steven, Nathalie, Duff, Izzy i Berry! Cały komplet! Doskonale wiem, że takie momenty nie będą zdarzać się zawsze, dlatego najzwyczajniej w świecie się nimi cieszę. You know... Kiedyś każdy z nas będzie miał swoje mieszkanie, dom... Nie będzie nawet czasu żeby się spotkać... A teraz? Jesteśmy jak wielka popierdolona do reszty rodzinka. Młodzi, piękni, zajebiści... 
  - Kocham was! - zawołałam w pewnym momencie rozrzucając popcorn po podłodze.
  - Ale może nie marnuj jedzenia, co? - warknął Steven i zmierzył mnie pogardliwym wzrokiem. Reszta też nie zwracając na mnie zbytniej uwagi wróciła do oglądania filmu. No i jak tu ich nie kochać, no jak? 
  - Te, kurwa! To przecież Michelle! - zawołał nagle Slash i palcem wskazał na ekran. 
I rzeczywiście. To była ona.
  - Panna Young aktorką? - Uniosłam w zdziwieniu jedną brew do góry. 
  - Widziałem się z nią jakiś czas temu. Przyleciała z Nowego Jorku, bo właśnie kręcili tu film - wymamrotał Rose.
Zaraz jednak nasz podziw w stosunku do tej blondyny zamienił się w drwiący śmiech. 
Michelle grała prostytutkę. 
  - Idealna rola dla tej pani. - Uśmiechnęłam się kpiąco i wymieniłam porozumiewawcze spojrzenie z Julią. Nie, kobiety wcale nie są wredne. 







Kilka godzin później...








Steven:




       Od paru dobrych minut obserwowałem Nathalie, która nerwowo skubała skrawek swojej koszuli. Wiedziałem, że chodzi o jej ciotkę, ale według mnie, nie było czym się zamartwiać. Przecież może mieszkać w Hell House i mieć tamtą kobitę w dupie, no nie?
  - Co jest, młoda? - zapytałem odgarniając jej włosy za ucho. 
  - Nic - mruknęła nawet na mnie nie spoglądając.
  - Mówiłaś ostatnio żebym nauczył cię grać na perkusji. To jak? Co powiesz na lekcję? - Uznałem, że nie będę drążyć tematu, a zwyczajnie go zmienię. 
  - Wiesz... jakoś nie mam na tę chwilę ochoty. 
  - Okej, przełożymy to na kiedy indziej. - Uśmiechnąłem się do niej ciepło. 
 - Idziecie z nami do klubu? - W kuchni po chwili zjawiła się Camille ze Slashem. Zerknąłem pytająco na brunetkę, a ta o dziwo przytaknęła głową. No, wiadomo teraz o co chodziło! Dziewczyna po prostu ma ochotę się napić! 
       Tak mi się przynajmniej wydawało... Kiedy byliśmy już w Whisky A Go Go dziewczyna bawiła się ciągle słomką i patrzyła zamglonym wzrokiem na swojego drinka. Postanowiłem, że na razie nie będę się nic odzywał. Każdy czasami ma ochotę pobyć sam ze swoimi myślami. Zamiast tego dołączyłem się do rozmowy o cyckach jednej z kelnerek. Były jakieś takie... kosmicznie wielkie. Nie chciałbym być przez nie zgnieciony, oj nie... 
  - Są dojebane. Chciałbym je wymacać. - Westchnął marzycielsko Duff, a dziewczyny spojrzały na niego jak na kompletnego idiotę. 
  - Silikony chciałbyś macać? - prychnął Saul i uśmiechając się łobuzersko do swojej dziewczyny objął ją tak, że dłoń oparł na jej biuście. - Ja tam jestem fanem naturalnych atutów kobiecego ciała - mruknął i po chwili zaczęli się z szatynką eee... wzajemnie połykać. 
  - Mówcie co chcecie. Ja ją dziś zaliczę - rzucił mój wyższy przyjaciel i poszedł w dość prostacki sposób ją podrywać. Ale tej lasce widocznie się to podobało. Chichotała jak pojebana. Parę minut potem chwycił ją za dłoń i puszczając nam jeszcze oczko pociągnął do kibla. Parsknąłem śmiechem. 
  - Co cię tak bawi? - odezwała się niespodziewanie Nat.
  - To, że panienki są takie naiwne i głupie. 
  - Wszystkie? - Jej głos zmienił się w naprawdę chłodny. Zmarszczyłem brwi.
  - Oczywiście, że nie - odpowiedziałem. Brunetka zmierzyła mnie wzrokiem, po czym odwróciła głowę w przeciwnym kierunku. Dziwnie się zachowywała. Nie tylko ja to zauważyłem.
  - Uczysz się gdzieś Nathalie? Czy może pracujesz? - Zagadnęła do niej Julie. Niezbyt trafne pytanie. 
  - Ja... miałam przerwę. I w sumie nie wiem jeszcze co będę robić. - Wyraźnie chciała uciąć temat. Blondynka uśmiechnęła się tylko do niej lekko i pociągnęła parę łyków 
ze swojej szklanki. - Przepraszam, muszę... muszę iść. - Brunetka wstała gwałtownie 
od stolika i szybkim krokiem ruszyła ku wyjściu. 
  - Idź za nią. - Ponagliła mnie Berry kiedy nieco skołowany wpatrywałem się w drzwi. Westchnąłem głośno i ruszyłem za dziewczyną. Kiedy znalazłem się już na zewnątrz Nathalie była już spory kawałek dalej.
  - Zaczekaj, młoda! - zawołałem i podbiegłem do niej. - Co się dzieje? Źle się czujesz 
w naszym towarzystwie? - Próbowałem zgadywać.
  - Nie, nie o to chodzi. Ja po prostu... powinnam wrócić do domu. 
  - No ale do Hell House trzeba iść w drugą stronę. - Podrapałem się po głowie i zamrugałem parokrotnie oczami. 
  - Hell House to wasz dom... A moje miejsce jest u ciotki. Albo prędzej w ośrodku... - Przełknęła ślinę i ponownie przyspieszyła kroku. 
  - O czym ty pierdolisz? Nie chcesz do niej wracać! 
  - Ale muszę! - jęknęła. - Znam ją... Wezwie policję i sprowadzę na ciebie... na was problemy. A tego nie chcę.
  - Jaka policja? - Zaśmiałem się. 
  - Kiedyś was odwiedzę - mruknęła unosząc jeden kącik ust do góry i sobie poszła. Tak po prostu. Zostawiając mnie samego na środku chodnika. 
Stałem tu jeszcze przez parę minut odprowadzając dziewczynę wzrokiem. W końcu zniknęła mi gdzieś za rogiem i tyle. Wróciłem do klubu, osowiały opadłem na swoje wcześniejsze miejsce i zamówiłem piwo. 
  - Gdzie ona poszła? - spytała Berry dotykając mojego ramienia. 
  - Wróciła do swojej ciotki - odburknąłem.
  - Ona nie ma jeszcze osiemnastu lat, Steven... Nie wszyscy tak jak wy są gotowi na samodzielne życie w tej... dżungli. - Co racja to racja. Tylko ta mała wiele przeszła. Wydawało mi się, że da sobie radę. Ech, po co się kłopoczesz stary? Biorąc przykład 
z McKagana ruszyłem na łowy. Numerek w kiblu z pewnością poprawi mi humor.
Celowałem w panienki siedzące wspólnie przy jednym stoliku. Miniówki, kabaretki, odsłonięty biust. Tylko czekały na okazję żeby się z nimi zabawić. Puściłem parę tanich komplementów, ukazałem im w uśmiechu moje białe zęby i niedługo potem dzieliłem kabinę z pewną tlenioną blondynką. 
  - Ty jesteś z tego zespołu, prawda? Guns N' Roses? - zapytała zagryzając wargę.
  - Mhm.. - mruknąłem na odczepne odsuwając swój rozporek.
  - Świetnie. Uwielbiam muzyków. 
No i fajnie. Możemy zaczynać. 











Izzy:


        Nie wiem która była godzina. Wiem, że miałem przyćmiony obraz. Gdzie ja jestem? Chyba widzę... tunel? Ej no zaraz. Najpierw odniosę sukces, a potem będę mógł umierać. Za wcześnie kurwa na śmierć. O... widzę światło. Jak to było? Trzeba iść w jego stronę czy właśnie nie? Chuj, nie idę do żadnego światła. Cholera, ono migocze. Odwróciłem głowę, ale nic specjalnego tam nie zobaczyłem. Zerknąłem jeszcze raz w kierunku światła. Coś błysnęło. Zaraz. To Camille? Z aparatem? Nie chcę wiedzieć jak wyszedłem na tym zdjęciu... Chociaż, na pewno nie będzie tak źle. W końcu przystojny ze mnie chłopak. 


Ehm.. chyba chcę już wracać. Jestem śpiący. Wzrokiem odszukałem Berry. Ale czy to na pewno ona?
  - Gdzie mnie macasz palancie?! - warknął najprawdopodobniej Slash. Zaśmiałem się głupkowato i zacząłem szukać jej dalej. 
  - Izzy, co ci? Mówiłam żebyś nie mieszał alkoholu... - Tak! Głos mojej niewiasty!
  - Tu... tu jestem.
 - No przecież stoisz przede mną to chyba widzę? Ech, chodź. Pójdziemy do mnie. - Złapała mnie za rękę i wyprowadziła z klubu jak małego chłopca. Czułem się taki jakiś usatysfakcjonowany...
  - Patrzcie śmieci! Idę za rękę z najpiękniejszą laską w mieście! - wydarłem się, na co ta szybko mnie zganiła. Nie mam pojęcia dlaczego. - Na świecie chciałem powiedzieć, wybacz. - Zaczęła się śmiać. 
Widoczność jakby mi wracała... Nie, jednak nie. Weszliśmy najprawdopodobniej w ciemną uliczkę. 
I chyba ktoś za nami idzie. Odwróciłem się chwiejnie i zacząłem im machać. Było ich sporo. 
  - Izzy, chodź... szybko... - Boi się? No co ty skarbie, przecież ci mężczyźni się do nas uśmiechają. Ups, potknąłem się. Twarde lądowanie na glebę. No ale po jakiego chuja oni krzyczą. I dlaczego macają mnie po kieszeniach. Ej no, to moje ostatnie trzy dolce! 
  - Wypierdalaj z łapami, nic nie mam... - wybełkotałem, a zaraz potem momentalnie oberwałem z buta w twarz. Poczułem w buzi metaliczny smak. Dotknąłem szczęki i z przykrością stwierdziłem, że krwawię. Chciałem się podnieść, ale zaczęli mnie kopać. Gdzie kurwa jakakolwiek kultura?! Niedobrze... To boli coraz bardziej. Przewróciłem się na bok i głośno jęknąłem.
  - Twoja laska będzie jęczeć jeszcze głośniej. - Tyle zdążyłem wychwycić z jego słów. Dziewczyna głośno pisnęła, a następnie zaczęła szlochać. Chciałem się podnieść, ale nie mogłem. Rozmyty obraz, brak sił, przeszywający ból. Nie zasypiaj stary. Podnieś te pieprzone powieki! Oddalili się. Już nic nie słyszałem. Może tylko stłumione krzyki. 
Nie zasypiaj, nie zasypiaj...





16 komentarzy:

  1. EJ CO TY ROBISZ!? Mój mały biedny Izzy sam, do tego pobity i jeszcze chcą zgwałcić Berry :( Jak tak można się pytam? A rozdział GENIALNY.
    "- Patrzcie śmieci! Idę za rękę z najpiękniejszą laską w mieście! - wydarłem się, na co ta szybko mnie zganiła. Nie mam pojęcia dlaczego. - Na świecie chciałem powiedzieć, wybacz" Mina mojego brata kiedy usłyszał mój śmiech - bezcenna. Nie mogę się do czekać następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co za rozdział! Tak strasznie się cieszę, że Julie i Axl są ze sobą! To cudownie :)
    Wyobraziłam sobie miny wszystkich, kiedy dowiedzieli się, że to Kamila zrobiła to zdjęcie. Bezcenne :)
    Kurcze..Powiem wprost, że się przestraszyłam. Co dalej z Berry i Stradlinem? Błagam..Niech oni jej nic nie robią! :(
    Jejku. Pisz szybko następny!
    Raz raz! Migiem!
    Rozdział świetny jak zawsze :)
    Byle do następnego.

    OdpowiedzUsuń
  3. ZAJEBISTY ROZDZIAŁ! I to romantyczne śniadanie w McDonald's. xD Nwm co się dzieje, sle dzisiaj wszyscy dodają rozdziały, że ledwo nadążam. Ale to dobrze... :D Cieszę się, że między Axlem i Julią jest w porządku. To zdjęcie Aerosmith. *o* Prawie cały czas śmiałam się z perspektywy Izzygo. xD Obrazujący Slasha Stradlin. Hahahhahaha. CZY ONI ZGWAŁCĄ BERRY? IZZY URATUJ JĄ!!! I SIEBIE! I WSZYSTKICH!!! (? xD)
    Weny! I czekam na następny. :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyno, to jest zajekurwabiste.
    Nie pierdziel, że wyszło kiepsko, bo jest całkowicie odwrotnie, o.
    Nie moge przebolec tego, ze Izzy tak się upił i nie był w stanie obronić Berry ;-; Biedna ona.
    Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem o co Julie chodzi. Ja tam chce śniadanie w Maku! Nawet nie romantyczne XD
    Dobrze, że Kamilii tak się powodzi z tymi zdjęciami :)
    No i ten koniec!! Co się kurde stanie z Berry!! I te ostatnie dolce Stradlina! No co za palanty. Rocket, wierzę, że uratujesz Berry i Izziego! Cala nadzieja w Tobie:D
    Genialny rozdział, serio :)

    Buziaki ;***
    'Dusza

    OdpowiedzUsuń
  6. CO TO KURWA NIEEE ZOSTAWCIE BERRY ZAPCHLONE CHUJEEEE!!!!!
    I IZZY :O :'((((
    Czeemuuuu?!
    Boże, Julie i Axl to taka cudowna para <333 Uwielbiam ich :33
    No to widzę Duffy wrócił do dawnego trybu życia...
    I Steven poszedł w jego ślady, ale szkoda mi tej Natalie, co ona ta musi mieć za piekło... biedna ://
    Kochana, bombowo jest! Rządzisz! :D
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana! Rozdział piękny!
    Axl i Julia to tak bardzo piękne. Bardzo się cieszę. <3
    Szkoda Nathalie ta jebana ciotka!
    BOŻE!!! IZZY!!! BERRY!!! Jezus Maria!!
    Izzy jak mogłeś się tak upić?!! I jeszcze do nich machał (:D) ;__;! BOŻE biedna Berry...
    Julia jesteś świetną blogerką. Kocham twoje rozdziały i teraz nie wyobrażam sobie życia bez nich. Bierz się za pisanie następnego. Ja cię błagam :D (wiem co sobie myślisz dziwna dziewczynka :D)
    Życzę weny
    Jula

    OdpowiedzUsuń
  8. Przez ostatnie kilka dni przeczytałam twojego bloga i jest ZAJEWYKURWABISTY... ;-)
    U mnie na blogu znajduje się nominacja dla ciebie ;-)
    http://rockrockrockmusic.blogspot.com/2014/07/versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  9. KURWA
    KURWA
    KURWA
    IZZY PODNOŚ SIĘ!!
    ŻYJ CHŁOPIE!!
    I CO TERAZ BĘDZIE Z BERRY?! @.@
    WIEM!
    NAŚLĘ NA NICH MOJEGO JEDNOROŻCA KAKTUSA!!
    EHHH ŚPI JEŁOP JEDEN...
    DOBRA
    CUDOWNY ROZDZIAŁ
    NATHALIE
    CO TU DUŻO O NIEJ MÓWIĆ
    PO PROSTU SIE BOI DZIWCZYNA
    I TROSZCZY O NICH
    NIE MA TO JAK PYSZNE I POŻYWNE ŚNIADANIE W MCDONALDS :P
    WENY ŻYCZĘ
    CZEKAM NA KOLEJNY!! :D
    zapraszam do mnie http://zobaczyc-swiat-w-ziarenku-piasku.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku! To zdjęcie Gunsów jest takie urocze.. KOCHAM ICH ;-;

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej, wróciłam z nowym rozdziałem po przerwie...
    http://gunsnrosesdreams.blogspot.com/2014/07/people-have-dreams-rozdzia-17.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Wybacz za zwłokę! Nie miałam internetu ;-;
    Ah, Axl i Julie... jacy oni są razem zajebiści! Od początku to nich najbardziej lubiłam. Chociaż... Slash i Camille... wszyscy są boscy ha!
    Co ta Nat? Ja też polubiłam. Niech wraca do Adlera :c. Steven w ciekawy sposób do niej pasuje. Nat musi wrócić.
    Te cycki, ten Duff... aż mi się przypomniało jak kiedyś w autobusie jakaś baba miała takie biust ze podpisała mnie nim kiedy przepychała się do kasownika. Ale nieważne....
    ostatnia scena dość poważnie mnie zaniepokoilam. Cholera. Berry? Zgwałcili ją? Niee no kurde. Lubie ja :/
    Ah Izzy trzeba było nie pić!
    Ogólnie świetnie jak zawsze, a ja lecę do następnego.

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poddusiła* wybacz autokorekta.
      I zaniepokoiła*
      Pieprzyc telefony.
      Sory za spam.

      Usuń
  13. OJEJU O:
    ROZDZIAŁ Z DEDYKACJĄ DLA MNIE ;w; DZIĘKUJE PANI BARDZO ♥
    BOŻE JAKI ZASZCZYT ;____; ♥
    To zaczynając. Zazdroszczę Julce poranków. No a jakby tak na co dzień się obudzić a tu rudy ;w; I wgl śniadanie takie bardzo romantyczne. No ale z rudzielcem to i na koniec świata XD
    Slash i Cam tworzą sobie szczęśliwy związek i nie wiem dlaczego ale wpadło mi do głowy, że pasowało by do nich dziecko o: Ale jak masz zamiar w pewien sposób "przyśpieszyć" akcję to w sumie...nic nie wiadomo xd
    Steven i Natka pasują do siebie, ot tak po prostu dobrze dobrałaś ich charaktery. I właściwie gratulacje tutaj należą się Tobie. Ale wracając do akcji. Steven powinien ją zatrzymać ;w; Boję się tej ciotki.
    Berry to Berry (zdradzę iż na telefonie czytałam już 46 xd) o nią się nie boję. W sumie o Izziego też nie mam co, no ale ;-; Jakoś tak naturalnie mam xd
    a teraz po skomentowaniu masz prawo mnie zaszlachtować, że tak długo mnie nie było ((:
    Ps: pozdrawiam i idę komentować 46.

    OdpowiedzUsuń
  14. O kurdę, kurdę, kurdę! Co się dzieje w tym rozdziale! CO?!
    Jest zajebisty, cudowny wręcz! Zresztą jak wszystkie. Co ja się dziwię, kiedy mam do czynienia z tak genialną autorką!

    Teraz tak w skrócie, bo pędzę do kolejnego rozdziału!
    Julia i Axl. Widzę, że jak na razie jest dobrze. Oby tak dalej ;D Zazdroszczę Julce rudego. Chciałbym mieć go przy sobie... eh nevermind.

    Duffik jest cudowny. Rozjebał system. Wolność mu służy xDD

    Slash i Camille. Ci to są wspaniali. Wiele przeszli i wydają się być stworzeni dla siebie. Kocham ich z całego serca i życzę im wszystkiego co najlepsze :D A i zapomniałabym... Zazdroszczę Cam sesji z Aerosmith ;____;

    Stevie i Nat. Szkoda że im nie wyszło. Mała chyba jest za słaba, aby przeżyć w dżungli. Mam nadzieję, że kiedyś jednak wróci i namiesza w życiu Adlerka :D I niech się pozbędzie tej pieprzonej ciotki xDDD

    I na koniec najlepsze! Co się dzieje z Berry i z Izzym?! Boję się o nich! Szczerze mówiąc, to opisałaś genialnie ten ostatni fragment. Wczułaś się w bohatera, co wyszło idealnie! Brawo! :)

    Love,
    Chelle

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudowny rozdział! Wszystko zajebiście tylko, kurwa, co dalej z Izzy'm i Berry? Idę czytać dalej, bo mam trochę zaległości

    OdpowiedzUsuń