czwartek, 19 czerwca 2014

Welcome to the Sunset Strip - część 43


Na wstępie chciałam Was zaprosić do mojej grupy na fb założonej głównie pod bloga.
Będę tam informowała o nowych notkach i zapewne prosiła Was o rady, tak dla komfortu czytelników.
To ten... wbijać! :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~




Kamila:


       Weekend minął nam zdecydowanie za szybko. Dopiero co udało mi się wyleczyć kaca mordercę, a już trzeba było zapierniczać do pracy. Ale zawsze będę powtarzać, że nie ma na co narzekać. Robię to co lubię, dodatkowo dostaję za to kasę. No czego chcieć więcej? 
A właśnie! W tym tygodniu ma pojawić się artykuł z Aerosmith na okładce. A kto jest autorem zdjęcia? No kto? Nie mogę się już doczekać min tych pojebów.
Swoją drogą, nie sądziłam, że Axl jest AŻ TAK pojebany. A gdzie ich święta zasada: "Dziewczynami się nie dzielimy"? Duff praktycznie w ogóle się do niego nie odzywa. Mówi, że go dłoń świerzbi jak na niego patrzy. Czy to nie dziwne, że jeszcze mu nie przywalił? Gdybym była na jego miejscu, Rose już dawno stracił by tą swoją ładną buźkę. Chociaż ja od początku całego tego związku nie trawiłam Lucy. Może nawet nie starałam się jej lepiej poznać, nie starałam się jej polubić... Ale czy to moja wina? 
Podświadomość podpowiadała mi, że ta dziewczyna nie zasługuje na większą sympatię. McKagan praktycznie zawsze przedstawiał nam ją w dobrym świetle, a ja nie mogłam się do tych słów przekonać. Miałam wrażenie, że owa blondynka owinęła sobie dryblasa wokół małego palca i nim manipuluje. Manipulować rockmanem. Czy to nie brzmi zabawnie? Czasem mam wrażenie, że my wszyscy zachowujemy się jak banda nastolatków. Szczeniackie miłostki, młodzieńczy bunt... Ale czy tak właśnie nie jest? 
Zresztą, mamy dopiero niewiele ponad dwadzieścia lat. A faceci i tak dojrzewają po czterdziestce. Przynajmniej w moim mniemaniu.
Z rozmyślań wyrwało mnie pochrapywanie Hudsona.
  - Slash, mówiłam, żebyś tyle nie pił. Chrapiesz potem jak stary dziad - jęknęłam szturchając go mocno w bok. 
  - A ty zrzędzisz jak stara baba - wymamrotał, za co momentalnie oberwał ode mnie poduszką. 
Skończyło się jednak na tym, że oboje parsknęliśmy głośnym śmiechem, a po chwili on tak jakoś znalazł się nade mną, tak jakoś wepchnął swój do język do mojej buzi i tak jakoś jego dłonie spoczęły na moim biuście... 
  - Erotoman. - Westchnęłam, po czym odepchnęłam go od siebie i wstałam z łóżka. 
Warto by się zacząć przygotowywać do wyjścia. Nie zważając na gitarzystę, który leżąc na brzuchu podparty łokciami przyglądał mi się przenikliwie zaczęłam się przy nim przebierać. 
  - Mam nadzieję, że twój szef już nie będzie się do ciebie dowalał - mruknął z nutką zdenerwowania wciąż lustrując mnie spojrzeniem. 
  - Też mam taką nadzieję - odpowiedziałam raczej obojętnie i posyłając mu jeszcze delikatny uśmiech ruszyłam do kuchni, żeby zrobić sobie kawy. Pojemnik był jednak pusty, więc jedyne czego mogłam się napić to kranówa. Idealnie. 
  - Steven, zrobiłbyś jakieś zakupy, hm? - Zaczepiłam blondyna kiedy ten wpadł do pomieszczenia.
  - Nie mam kasy.
  - To zarób. - Uśmiechnęłam się ironicznie.
  - Jak wydamy płytę to zarobię. Ba, będę bogaty. W chuj bogaty.
  - Słyszę to od jakiegoś roku - prychnęłam. 
  - Nie wierzysz, że nam się uda? - zapytał bardzo poważnym tonem. Za bardzo poważnym jak na Adlera. Odwróciłam się w jego stronę i wbiłam w niego lekko zdezorientowany wzrok. Halo, Steve. Gdzie twój perlisty uśmiech? 
  - No wierzę, wierzę - wymamrotałam unosząc ręce w geście poddania. - Ale to chyba nie oznacza, że dotychczasowe pieniądze, które dostaliście w formie zaliczki musicie wydać całościowo na używki, hm? Płacenie za jebane żarcie, które za przeproszeniem... wszyscy równo wpierdalacie jest już nieco uciążliwe. Nie jestem matką Teresą z Kalkuty, wybacz. - Tym razem to mój ton zmienił się na poważny. Nie chciałam tego mówić, ale czasami człowiek nie potrafi się powstrzymać. Tym bardziej, że powiedziałam prawdę. Ich kolejna święta zasada pt. "Miej wyjebane na wszystko" wyprowadzała mnie czasem z równowagi. 
Blondyn zamiast się odezwać zamrugał tylko kilkakrotnie oczami, po czym podrapał się po tej głupiej łepetynie. Jakoże nie miałam ochoty na dalszą wymianę zdań i byłam już spóźniona, chwyciłam tylko za niezbyt apetycznie wyglądające jabłko i wyszłam z rudery. Po wyjściu od razu uderzyło mnie gorące powietrze. Od paru dni panują okropne upały. Wizja autobusu, w którym znajduje się pełno spoconych ludzi, a ja stoję ściśnięta między nimi niezbyt przypadła mi do gustu, dlatego postanowiłam iść pieszo. Dobre pół godziny później byłam już na miejscu i westchnąwszy głośno wpadłam do klimatyzowanego budynku. Witając się jeszcze ze znajomą z sekretariatu popędziłam do swojego gabinetu, który muszę niestety dzielić z Lauren. Chociaż wiecie co? Przez te kilka dni zdążyłam ją polubić. 
Myślę, że w gruncie rzeczy to jak najbardziej normalna dziewczyna. Chyba jedynie próbuje zgrywać taką... sukę. 
Brunetka siedziała teraz przy swoim biurku i przeglądała jakieś papiery. Minę miała jakby... smutną, zawiedzioną? Nie to jednak jako pierwsze przykuło moją uwagę. Na moim biurku stał bowiem ogromny bukiet czerwonych róż. Wytrzeszczyłam nieco oczy i odkładając swoją torebkę gdzieś na bok musnęłam dłonią owe kwiaty. 
  - Co te róże tu robią? - zapytałam zdziwiona. 
  - Widocznie masz jakiegoś wielbiciela - odparła z dość wyczuwalną ironią i zaśmiała się pod nosem. Ja natomiast stałam teraz skołowana i a to zerkałam na bukiet, a to na dziewczynę. - Pewnie Jason je przyniósł - dodała po chwili kiwając głową na małą karteczkę dołączoną do niego. 'Dla mojej ulubionej pracownicy ~ Jason'. 
  - I one są niby dla mnie? - Zdziwiłam się jeszcze bardziej. 
 - No chyba nie dla mnie - prychnęła i już kompletnie odwracając głowę zajęła się sortowaniem jakichś teczek. 
Cholera. Mój chłopak urządził przy nim scenę zazdrości, a ten daje mi bukiet kwiatów? 
I to jakich w dodatku. Nie, wcale mi się to nie spodobało. Zdaję sobie sprawę z tego, 
że najprawdopodobniej spodobałam się swojemu szefowi, ale dlaczego on nie pojmuje, że ja nie jestem nim zainteresowana? Zapewne boski Jason Brown uważa, że żadna mu się nie oprze. Nie zastanawiając się długo chwyciłam za bukiet i ruszyłam do biura redaktora naczelnego. Zapukałam do drzwi, a kiedy usłyszałam w odpowiedzi głośne 'proszę' otworzyłam je i weszłam do środka. 
  - O, Camille. - Powitał mnie szerokim uśmiechem. - Mam nadzieję, że lubisz róże? 
  - Jason, bez urazy ale co ty odwalasz? Myślisz, że wrócę z tym bukietem do domu 
i pochwalę się Slashowi? 
  - A on ci dał kiedykolwiek kwiaty? - Nie odpowiedziałam. Chyba z wiadomego powodu. A w ogóle, co go to kurwa obchodzi?! - No widzisz. Może mógłbym dać twojemu chłopakowi jakiś dobry przykład. - Zaśmiał się, a widząc moją poważną minę westchnął głośno. - Jeżeli ich nie chcesz to trudno. Wyrzuć. - Wzruszył niby to obojętnie ramionami, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. 
  - Mam lepszy pomysł - odpowiedziałam szybko. 
  - Jaki niby? - zapytał unosząc jedną brew do góry. 
  - Dasz je Lauren. Zaniesiesz jej ten bukiet osobiście i powiesz, że zaszła pomyłka, bo ten bukiet miał być dla niej, a nie dla mnie. 
  - Ta, a później kobieta pomyśli, że się w niej zakochałem - prychnął. 
  - Lauren to ładna, inteligentna i ciekawa osoba. Może warto byłoby ją poznać? 
  - A może ja już kogoś takiego poznałem? - Uniósł jeden kącik ust do góry, po czym nie odrywając wzroku od moich oczu wstał z fotela i ruszył w moją stronę. 
  - A może ten ktoś jest już zajęty? - odparłam tylko i wciskając mu w ręce bukiet wyszłam szybkim krokiem z jego gabinetu. Boże, co za facet... 
Nie wiedząc zbytnio co ze sobą teraz zrobić weszłam do pomieszczenia gdzie dokonywali ostatnich poprawek w najnowszym artykule. Z dumą spojrzałam na jego okładkę, a następnie otworzyłam na stronie, gdzie znajdował się wywiad z Tylerem 
i resztą. Trzeba przyznać, że mi i Lauren poszło naprawdę nieźle. Skromność, wiem, wiem. Po jakichś piętnastu minutach udałam się z powrotem do naszego gabinetu, 
z którego właśnie wychodził Brown. Spojrzałam na niego pytająco, a ten tylko wywrócił oczami i wymijając mnie ruszył do siebie. Miło było jednak zobaczyć szczęśliwy wyraz twarzy Lauren, na której biurku stał teraz nieszczęsny bukiet. 
  - Ehmm... - zaczęła, ale przerwałam jej machnięciem ręki.
  - Wszystko wiem, drobna pomyłka - rzuciłam pogodnie chcąc jej pokazać, że ani trochę nie jestem zła. Lauren uśmiechnęła się tylko i wzruszając niewinnie ramionami zajęła się z powrotem swoją pracą. 





Duff:

       Z wbitym wzrokiem w telewizor popijałem wódkę prosto z butelki. Albo robią ją coraz słabszą, albo to ja już się za bardzo do niej przyzwyczaiłem. Steven siedzący obok mnie wpierdalał ostatni kawałek pizzy, Slash pogrywał w kącie jakieś nowe intro, a Rose skrzeczał pod prysznicem. Niech się tam kurwa utopi. 
Błogą "harmonię" przerwało natomiast gwałtowne otwarcie drzwi. Chwilę potem 
w progu stanęła... Kurwa, co ona tu robi?
  - Axl! Jakaś dziwka do ciebie! - zawołałem jak najgłośniej się dało, po czym zerkając jeszcze raz na blondynkę z powrotem wróciłem do oglądania filmu. 
  - Przestań... - Westchnęła i kątem oka zobaczyłem, że do mnie podchodzi. 
  - Pośpiesz się Rose! Panienka się niecierpliwi! - Ponownie krzyknąłem. 
  - Duff... - I kolejne westchnięcie. Pierdolę, może ona jeszcze liczy na jakąś ckliwą scenkę? Albo zaraz rzuci się na kolana i zacznie mnie przepraszać? A to by było 
w sumie niezłe. Ach, zapomniałem, że to przecież wielmożna Lucy, to przed nią się klęka, a nie na odwrót. - Za dużo wtedy wypiłam - dodała zaraz i wcześniej nakazując Adlerowi, żeby się przesunął usiadła obok mnie i położyła swoją dłoń na moim kolanie. 
  - Nie wyglądałaś na pijaną - mruknąłem nadal na nią nie spoglądając. 
  - Duff! Każdy robi głupoty! Ty mnie nigdy nie zdradziłeś?! Nie pieprzyłeś żadnej napalonej fanki?!
  - Tak się składa, że nie pieprzyłem. I nie pogrążaj się, bo zaraz może wyjdzie jeszcze na to, że to ja jestem tym złym, hm? - Parsknąłem z kpiną. 
  - Wiem, że źle zrobiłam i żałuję tego. Ale chyba mógłbyś mi wybaczyć i o wszystkim zapomnieć... - Jej ton od razu zmienił się na sztucznie miły.
  - Teoretycznie bym mógł, ale chyba nie skorzystam. 
  - Spójrz się na mnie! - krzyknęła i łapiąc mnie za policzka odwróciła moją głowę tak, że byłem skazany na wpatrywanie się w jej twarz. Co najciekawsze... Serce już mi nie kołatało tak jak zwykle. Przeciwnie, odczuwałem teraz wstręt. Nie chciałem jej oglądać.
Po kilku sekundach do pokoju wpadł Axl.
  - Jaka dziwka? - zapytał na wejściu, a kiedy jego wzrok powędrował na Lucy wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem. 
  - A ty to się najlepiej nie odzywaj parszywy podrywaczu - wysyczała przez zęby 
i zagroziła mu palcem. 
  - Że co proszę? - Odchrząknął wytrzeszczając przy tym oczy. 
  - To ty mnie zaciągnąłeś do łóżka!
  - Wyjdź stąd kłamliwa szmato - rzucił chłodno, po czym palcem wskazał na drzwi. 
  - A co? Było inaczej? Duff! Komu ufasz bardziej? Mi czy jemu?
  - Tak się składa, że niestety jemu - odpowiedziałem nie namyślając się długo, a ta 
od razu poczerwieniała. Bądź co bądź Rose jest szczery do bólu. Powiedział, że Lucy przyszła tu w nocy mówiąc, że chce się ze mną spotkać. Później tak bez żadnego większego powodu zaczęła go prowokować dodając, że ciągle tkwię z nią w związku otwartym. Szczerze powiedziawszy... Który facet nie wykorzystałby takiej okazji? 
No żaden. I w tym właśnie momencie zachciało mi się z niej zakpić. Pragnąłem ją po prostu upokorzyć. Dobre czy złe rozwiązanie... Chuj mnie to obchodziło. Ciotowaty Duff poszedł się jebać. 
  - Jutro mamy koncert w Troubadour. Chcę żebyś przyszła. Najlepiej pod samą scenę - mruknąłem przejeżdżając dłonią po jej policzku. Blondynka otworzyła ze zdziwienia buzię, ale zaraz potem się rozpromieniła i zarzuciła mi swoje ręce na szyję. Podczas gdy ta z całej siły się do mnie przytulała, ja wymieniałem z chłopakami drwiące uśmieszki. 
  - Widzimy się jutro, skarbie - rzuciła na odchodne i cmokając mnie jeszcze w usta wyszła z Hell House. Trzy... dwa... jeden...
  - Co chcesz zrobić? Jakiś konkretny plan? - odezwał się jako pierwszy Popcorn pocierając dłońmi. 
Wstając z kanapy zacząłem grzebać w pudełkach po pizzy. Kiedy wreszcie znalazłem odpowiednie, wróciłem na miejsce i zacząłem czytać chłopakom tekst. 
  - Ya get nothin' for nothin' if that's what you do, turn around bitch I got a use for you, besides you ain't got nothin' better to do and I'm bored. - Przeczytałem ostatnią zwrotkę, po czym spojrzałem się po chłopakach. Po ich minach wywnioskowałem, że niezbyt pochlebny tekst przypadł im do gustu, bo uśmiechali się głupkowato i kiwali przytakująco głowami. - Właściwie napisałem to już dużo wcześniej, ale pewne zdania dopisałem wczoraj - dodałem z przekąsem rzucając krótkie spojrzenie na rudą pałę.  - Tylko refrenu mi brakuje.
  - Ja chyba mam pomysł - odezwał się Axl i biorąc ode mnie pudełko zaczął coś na nim zapisywać. 
  - A melodię jakąś masz? - zapytał Stradlin.
  - Pewnie - odpowiedziałem krótko i szybko sięgnąłem po swój bas. - Tylko czy wyrobimy się z tym do jutra? 
  - My byśmy nie dali rady? - prychnął Adler, po czym szczerząc się w charakterystyczny dla siebie sposób poklepał mnie po plecach. 






Julia:

  - Kobieto, jest po czternastej, a ty jeszcze w łóżku?! - O taaak, uwielbiam to. Darcie się do ucha, zrzucanie kołdry na podłogę, uderzanie poduszką. No czego chcieć więcej w tak piękny dzień, kiedy człowiek ma ochotę na jedno wielkie lenistwo?
 - Zmarnowałaś dzień, a tego nie wybaczy ci żadne niebo! O, tak by ci Morrison powiedział.
  - Chyba raczej świt, a poza tym chuj mnie to obchodzi. - Jęknęłam przewracając się na drugi bok. 
  - Masz dzisiaj wolne, pogoda jest cudowna. Chyba nie myślisz, że spędzisz cały dzień w tej norze? Idziemy na spacer i koniec kropka. 
  - Idź ze Slashem - mruknęłam.
  - Kiedy ja chcę iść z tobą! Poza tym chłopcy teraz non stop pracują nad nowym materiałem. Nie mają czasu.
  - Okej, wstanę. - Przemogłam się wreszcie i niechętnie postawiłam obie stopy na panelach. Bądź co bądź, może rzeczywiście warto ruszyć gdzieś tyłek?
I przede wszystkim zrobić ze sobą porządek. Kamila miała teraz na sobie zgrabną sukienkę, świetny makijaż, idealnie ułożone włosy, a ja co? Przyduża koszulka, potargane włosy, a jedyny makijaż sprawował z lekka rozmazany tusz pod oczami. To się nazywa kobieta z klasą! Nie zastanawiając się więc zbyt długo ruszyłam do szafy i wyjęłam z niej krótkie spodenki, jakiś top i dżinsową kurtkę. Kolejnym moim wielkim krokiem było powleczenie się do łazienki i zrobienie sobie makijażu. Włosy jedynie upięłam w luźnego koczka i gotowa weszłam z powrotem do salonu.
  - No, od razu lepiej - powiedziała z uśmiechem szatynka i rzuciła jeszcze w moją stronę trampki. 
Piętnaście minut później spacerowałyśmy już po zielonym parku zarzucając co trochę nowym tematem. Najdłużej zajęła nam chyba rozmowa o Lucy. 
Nie dziwne więc, że pod naszymi nosami przez cały czas leciały jakieś przekleństwa.
  - Ale wiesz - zaczęła Kamila. - Jak tak dłużej pomyśleć. Może dobrze się stało, że przespała się z Axlem. Dzięki temu McKagan przejrzał wreszcie na oczy.
  - Tylko czemu akurat z Axlem... - jęknęłam cicho, a kiedy dziewczyna poprosiła mnie żebym powtórzyła rzuciłam tylko krótkie 'nic, nic' i zeszłam na inny tor. 
Kolejnym poruszonym przez nas tematem był Jason. Trzeba przyznać, niezłe ma moja przyjaciółka branie. Ale jak ten typ rozwali związek Kamili i Slasha to osobiście odetnę mu jaja. Moim postanowieniem oczywiście podzieliłam się z szatynką, na co ta parsknęła śmiechem. 
  - Myślę, że nie będzie takiej potrzeby. Jasona zeswatam z Lauren i wszyscy będą szczęśliwi - odpowiedziała, po czym wyszczerzyła się do mnie szeroko. - A właśnie... Miałam ci o czymś powiedzieć - zaczęła, a ja zerknęłam na nią pytająco. 
  - Rozmawiałam ostatnio ze swoimi rodzicami. 
  - Tak? I co mówili?
  - Jest raczej po staremu. Sytuacja w kraju nadal beznadziejna, ale ogółem mają się dobrze. Dużo o nas pytali. No wiesz, jak nam się wiedzie, gdzie mieszkamy i inne takie pierdoły. Powiedzieli też, że twoi rodzice bardzo prosili żebyś się z nimi skontaktowała. 
  - Mogą mnie pocałować w dupę. 
  - Julia! 
  - No co? Taka prawda - prychnęłam chowając dłonie do kieszeni. 
Odkąd pamiętam zawsze musieli się mnie czepiać. Przez ostatnie dwa lata mojego pobytu w Polsce nie otrzymałam od nich żadnego wsparcia. "Sama wpakowałaś się 
w to gówno, więc sama musisz z niego wyjść", "Czego od nas oczekujesz? Przecież cię ostrzegaliśmy. Mogłaś nas posłuchać" - stałe teksty. Rzadko kiedy byli zadowoleni z moich decyzji. Może cieszyło ich tylko to, że poszłam na studia. Ale o wyjazd do Ameryki musieli zrobić oczywiście awanturę. Nie wierzyli we mnie. Według nich cała ta emigracja była szaleńczym pomysłem. "Znajdź pracę tutaj! Na co tam polecisz? Nie uda ci się i będziesz spała po ławkach w parku. My do tego ręki nie przyłożymy." 
I rzeczywiście. Wszystkie pieniądze, które przeznaczyłam na przylot tutaj musiałam uzbierać sama. 
Och, ale ostatni dzień wspominam najlepiej! Przychodzę się z nimi pożegnać, a ci oznajmiają, że będę żałowała tej decyzji, bo mam chore wyobrażenia na temat życia. Ponoć wydaje mi się, że wszystkie marzenia są do spełnienia, a pomijam szare realia. 
Wysłuchałam ich półgodzinnej gadaniny, postałam jeszcze chwilę w jednym miejscu czekając, aż może podejdą i przytulą mnie na pożegnanie, a kiedy zdałam sobie sprawę, że mają mnie głęboko gdzieś, chwyciłam za walizkę i z trzaskiem drzwi wyszłam z rodzinnego domu. I co? Nagle zainteresowało ich moje życie? 
Ku zdziwieniu Kamili zaśmiałam się pod nosem. 
  - To jak? Zadzwonisz do nich? 
  - Nie - odpowiedziałam krótko i zsunęłam na nos policjantki. 
Ładny mam dziś dzień.








Steven:

  - Mówiłem, że damy radę! - zawołałem waląc po raz ostatni w bębny. 

  - Chrzanisz. Trzeba jeszcze poćwiczyć - skomentował Stradlin.
  - To ćwiczcie. Koncert jest dopiero jutro wieczorem, a poza tym... Muszę gdzieś iść - odparłem wzruszając ramionami.
  - Właśnie Popcorn. Gdzie ty ostatnio tak latasz, hm? - Hudson uśmiechnął się cwaniacko i zagrodził mi przejście. 
  - Mam przyjaciółkę w ośrodku odwykowym - mruknąłem wiedząc doskonale, że i tak tego nie zrozumieją. Od razu zaczęli wyć, buczeć i chuj wie co jeszcze.
  - Ładna jest? 
  - Kiedy wychodzi? 
  - Ile ma lat? 
  - Planujesz ją wyruchać? 
  - Co? Nie, kurwa. Jesteście pojebani - powiedziałem wywracając przy tym oczami. 
  - Znam ją? - Zadał jeszcze pytanie Stradlin. 
  - Pewnie kojarzysz - wymamrotałem tylko i nie chcąc wdawać się w dłuższą rozmowę wyszedłem z Hell House. Pod ośrodkiem znalazłem się pół godziny później. Podszedłem tak jak zwykle pod ogrodzenie i czekałem, aż na horyzoncie pojawi się drobna brunetka. Tylko do chuja od parunastu dobrych minut się nie pojawiała! A przecież wiedziała, że przyjdę. O kurwa. A jeśli ona przedawkowała? Co prawda ciężko byłoby jej tu przechowywać narkotyki, ale skoro Izzy potrafił to może ona też? Ja pierdolę, wychodź mała... Zacząłem nerwowo przeskakiwać z jednej nogi na drugą, a po paru minutach oparłem gwałtownie głowę o bramę i zaczął nią potrząsać. 
  - Co ci? - Usłyszałem nagle za sobą, więc odwróciłem się gwałtownie.
  - Nat?
  - Hej, mówiłam ci, że nie lubię tego skrótu. - Zmarszczyła uroczo nosek i skrzyżowała ręce na piersiach. Westchnąłem głośno i mocno ją do siebie przytuliłem. 
  - A czy ty przypadkiem nie miałaś wyjść za jakieś... pięć dni? 
  - Miałam, ale wypuścili mnie wcześniej. Moja ciotka ma po mnie przyjechać za jakąś godzinę, dlatego chcę się jak najszybciej stąd zmyć. 
  - A masz dokąd pójść? - zapytałem nie ukrywając zmartwienia. 
 - Nie, ale mam trochę oszczędności. Starczy na parę noclegów w jakimś tanim motelu. - Uśmiechnęła się krzywo. 
  - Zamieszkaj lepiej u nas. Oni na pewno się zgodzą, więc o to martwić się nie musisz. Co prawda jest cholernie ciasno, warunki nie są idealne, ale atmosfera liczy się najbardziej, nie? A na nią narzekać nie można. - Okej... mamy jedną sypialnię, którą zwykle zajmuje Camille ze Slashem. W salonie śpimy w czwórkę... Brzmi chujowo i wygląda tak samo, ale nie chcę żeby Nathalie pałętała się po jakichś melinach zwanych motelami. Wiem co mówię. 
  - Nie, Steven. Na prawdę nie chcę się wam zwalać na chatę. Poradzę sobie, przecież wiesz - odpowiedziała z pełnym spokojem i ponownie obdarzyła mnie uśmiechem.
  - Nie ma mowy. Idziesz ze mną - fuknąłem i wyrywając z jej dłoni torbę ruszyłem w stronę najbliższego przystanku autobusowego. Dziewczyna coś tam jeszcze za mną wołała, ale w końcu dołączyła do mnie i szliśmy teraz krok w krok. 
  - A jak oni mnie nie polubią? - Fala pytań nadeszła gdy siedzieliśmy już w autobusie. 
  - Kwiatuszku... Dlaczego mieliby cię nie polubić? - Westchnąłem. 
- No bo ja nawet pełnoletnia nie jestem. Historię mam nieza ciekawą. Do najnormalniejszych też nie należę.
  - To tak jak my. - Zaśmiałem się głośno, czym chyba nieco rozchmurzyłem brunetkę. 
Dalszą drogę już nic nie mówiła. Patrzyła tylko zamyślona w okno stukając co trochę paznokciami o szybę. Udawała beztroską, a i tak doskonale wiedziałem, że się martwi. Nat mówiła mi ostatnio, że nie ma na siebie planu. Szkołę rzuciła w drugiej klasie liceum, więc nie miała nawet zrobionej matury. Zastanawia się nad powtórzeniem klasy, ale ostatecznie nie podjęła jeszcze decyzji. Choć wypadałoby się sprężać skoro mamy już połowę czerwca. Zresztą, o czym ja mam mówić. Sam rzuciłem szkołę, ale za to jestem teraz pieprzonym rockmanem! 
  - Czy to nie ten przystanek? - zapytała w pewnym momencie kiwając głową. 
Kiedy zorientowałem się, że ma rację szybko podniosłem się z siedzenia i ruszyłem razem z nią do wyjścia. Potem jeszcze tylko krótki spacer i byliśmy na miejscu. 
  - Witamy w piekle... - Zerknąłem na nią łobuzersko i otworzyłem drzwi na oścież. Brunetka spojrzawszy na mnie nieco podejrzliwie zrobiła kilka kroków do przodu, po czym zatrzymała się czekając, aż wejdę za nią.
  - E, chodźcie tu chujki! - zawołałem. 
 - Że kto proszę? - odburknęła Camille podchodząc do nas. 
 - Wybacz, nie wiedziałem, że już wróciłaś. - Uśmiechnąłem się niewinnie, na co ta machnęła tylko ręką. Zaraz jednak jej wzrok powędrował na osobę mi towarzyszącą. Kiedy już pięcioro par oczu patrzyło na brunetkę objąłem ją ramieniem i zacząłem im ją przedstawiać.
  - To jest Nathalie, moja przyjaciółka. Jeśli nie macie nic przeciwko dziewczyna zamieszka z nami. 
  - Oczywiście mówiłam Stevenowi, że to zły pomysł, więc naprawdę, nie muszę tutaj zostawać. Zresztą nawet jakby, to tylko na parę dni. - Wtrąciła się szybko chyba dość zawstydzona. 
  - Spokojnie, mała. Jak dla mnie możesz z nami zamieszkać - powiedział jako pierwszy Duff, na co odetchnąłem z ulgą. Reszta tylko mu zawtórowała. Później naturalnie wszyscy zaczęli się jej przedstawiać, co w przypadku Izziego nie było konieczne. 
Dwójka znała się już bowiem z ośrodka. Nikt raczej nie zareagował w stosunku do dziewczyny złowrogo, a wręcz przeciwnie i za to byłem tym debilom ogromnie wdzięczny. Teraz musiałem ich tylko w stosownej chwili grzecznie poinformować, 
żeby trzymali łapska przy sobie. Na ten jednak czas rozwaliliśmy się wszyscy na kanapie i włączyliśmy jakiś film. Przyjaciel może objąć ramię przyjaciółki, prawda?







Slash:

      Kiedy opróżniłem już swoją butelkę Danielsa chwyciłem Camille za rękę i pociągnąłem na zewnątrz. Szatynka zmarszczyła brwi rzucając mi tym samym pytające spojrzenie, ale ja uśmiechnąłem się zapewne pijacko i zacząłem ciągnąć ją dalej, stale przyspieszając kroku. Kiedy znaleźliśmy się już na zatłoczonej ulicy zdecydowanie zwolniłem. Miałem po prostu jebaną ochotę pospacerować sobie nocą po Sunset z moją dziewczyną. Cholernie lubiłem ten klimat. Pełno pijanych ludzi, kobiety w skąpych strojach, ciągłe trąbienie samochodów, śmiechy, krzyki, oświetlone banery klubów, muzyka dochodząca ze wszystkich stron. Ludzie zazwyczaj żeby pozbierać myśli uciekają w ciszę. Ja wolę uciekać w uliczny zgiełk. Patrząc na tych wszystkich ludzi uświadamiam sobie, że każdy z nich ma jakiś pierdolony problem. Każdy bez wyjątku. Nawet ja, więc nie muszę czuć się wyróżniony. I wiecie co? Dobrze mi z tym uczuciem. Dlatego tu przychodzę kiedy tylko się da. Wkładam do ust, tak jak i teraz zresztą, czerwone marlboro i zaciągając się dymem zerkam spod burzy loków na wiecznie panujący tu chaos. 
  - Jak myślisz? Jak tu będzie za jakieś... dwadzieścia lat? - Zagadnąłem po jakimś czasie. 
  - Tak samo jak teraz. Tylko po ulicach będą jeździć inne samochody, z klubów będzie dochodzić inna muzyka, a ludzie będą nosić inne ciuchy - mruknęła splatając swoje palce z moimi. 
  - Szkoda - mruknąłem pod nosem, ale Camille poprosiła mnie żebym rozwinął myśl - Wolałbym, żeby czas się zatrzymał. You know... Chciałbym oglądać tych samych ludzi i te same samochody. Chciałbym słuchać tej samej muzyki, wpadać do tych samych klubów i siadać zawsze w tym samym miejscu. I chciałbym być wiecznie młody. 
  - Każdy by chciał. Ale nie uważasz, że z czasem to wszystko mogłoby się nam znudzić? 
  - Wątpię - rzuciłem chowając dłonie do kieszeni - Obiecaj mi, że za te dwadzieścia lat nie zwracając uwagi na to jak będzie to miejsce wyglądać przyjdziesz tu ze mną ubrana tak jak teraz i będziemy nucić na cały głos, hm... - Tu na chwilę się zatrzymałem i wytężyłem słuch, żeby usłyszeć dźwięki dochodzące z jednego baru. - Aerosmith na przykład. 
  - A co jeśli tapirowane włosy będą już niemodne? - Zaśmiała się dotykając swojej głowy.
 - Jebać modę. I tak będziesz wyglądała zajebiście - odburknąłem, po czym chwyciłem ją w talii i pocałowałem w czoło. 
  - No to przyjdę - wymamrotała z łobuzerskim uśmieszkiem i stając tuż na wprost mnie wydęła wargi do pocałunku. Nie czekając ani chwili dłużej przyparłem ją do ściany najbliższego budynku i zacząłem ją zachłannie całować. Może nasze zachowanie było wulgarne, ale świadomość tego nakręcała nas jeszcze bardziej. Zresztą, czy to nowość dla Miasta Aniołów? To miejsce widziało już dużo, dużo więcej. 
  - Kocham cię, mała - powiedziałem w przerwie na pocałunki.
 - Ja ciebie też - rzuciła z uśmiechem i przyciągnęła mnie bliżej siebie chwytając wcześniej za moją skórzaną kurtkę.





25 komentarzy:

  1. Jaki nudny? Nic nie nudne. Było spokojnie ale niezwykle ciekawie O:
    Kamila bawi się widzę w swatkę i idzie jej to nawet dobrze. Niemniej jednak myśle, że "wcaleniejestemzadufanymwsobieupkowatymszefem" czytaj Brown'em (tak to się...?xd) , że on wcale nie będzie taki chętny z niej rezygnować i dasz tutaj trochę akcji. Trochę adrenaliny w związku zawsze się przyda!
    Duffy zawsze kojarzył mi się ( i tak raczej pozostanie) z dupkowatym, wielkim jak drabina blondynem, który inteligencją nie grzeszył. A tu proszę. Jakieś układy i kombinacje przeciwko Pani Której Imienia Nie Mam Zamiaru Wymawiać. Świerzbi mnie co to nasz intelektualista wymyśli.
    Steven. Jako, że jestem człowiekiem, który śmieje się wtedy kiedy nie powinien wprost rozwaliła mnie scena paniki owego pana. Te czarne myśli i płaczliwe szarpanie bramy.. Piekło nadchodzę (;
    Slash. "Cholernie lubiłem ten klimat. Pełno pijanych ludzi, kobiety w skąpych strojach" I jak ja się pytam, można człowieka nie lubić?..nie przepraszam -uwielbiać. No toż samo patrzenie na ten zbitek kłaków wywołuje uśmiech na twarzy. A w szczególności kiedy ten kłaczek przyjeżdża do Polski.
    Dużo weny i pozdrawiam. Do następnego C:
    Ps: Jestem pierwsza? O:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pierwsza, pierwsza *3*
      Ps: Jedziesz na kudłacza c: ?

      Usuń
    2. JEJ C:
      Ps: Mam nadzieję, aczkolwiek mama jeszcze sie jasno co do tego nie wyraziła.
      Musze ją przekonać 8) A Ty?

      Usuń
    3. Jadę, ale jeszcze nie zamówiłam biletu. Zastanawiam się nad gc a trybunami xD

      Usuń
    4. Pozwól, że doradzę. Jak najbliżej o:

      Usuń
    5. Pomijając pchających się ludzi, to fakt. Znajdowanie się jak najbliżej sceny to najlepszy wariant xD

      Usuń
    6. A jak będziesz na trybunach to mam nadzieję, że się spotkamy! :)

      Usuń
  2. Super rozdział :) czekam na nowy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Natchnęłaś mnie popatrz i skończyłam rozdział, który męczyłam chyba z miesiąc. Chwała Tobie c:
    Aczkolwiek nadal zero akcji
    http://live-and-let-die-gnr.blogspot.com/p/its-only-rck-n-roll-band.html
    Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej kurwa. Postawiłam sobie za punkt honoru żeby wreszcie cokolwiek skomentować. Nie mogę uwierzyć, że pod ostatnim tysiącem rozdziałów nie ma chyba ani jednego mojego słowa. Tym bardziej że zawsze zaczynałam, ale nigdy nie miałam czasu/siły żeby kliknąć 'opublikuj' no bo wiadomo. Co to za komentarz, który ma mniej niż 50 słów, nie? Ale teraz nie ma wymówek bo są wakacje i w chuj czasu.
    *****
    WIĘCEJ AXLA I JULIE. WIĘCEJ! Chcę wreszcie ich rozmowy! Czegokolwiek, no błagam bo zwariuję!
    Kamili i Slasha z kolei za dużo. O ile tych słodziaków może być za dużo. Uwielbiam ich, no ale..... jest zbyt słodko. Niech Jason nie odpuszcza, bo idealny związek jest nudny, a nuda prowadzi do... wiadomo.
    Izzy i Berry. No tu nie ma co komentować. Cud miód malina. Pokaż te obrazy Berry, jestem strasznie ciekawa co tam jej siedzi w głowie.
    Lucy - o taaaak, czekam na jej definitywny upadek. Aaaahhhhhhh. Tyle radości. I dobrze że Duff się nie załamał, tylko knuje przeciwko tej dziwce. <3
    Stevenek ma koleżankę. Początkowo ta znajomość wydawała mi się taka nienaturalna, ale coraz bardziej mi się podoba. No no, nie wiem jeszcze czego spodziewam się w tym wątku, zaskocz mnie.
    No i chyba tyle. Nie było nawet tak strasznie. Wciąż żyję koncertem Aerosmith klajdfasykjajshgs (czekam na artykuł!) a tu Slash w moim pięknym Krakowie. Tylko kasa. Kasa. Kasa! Life is so fuckin' brutal. Ale są wakacje! Dobra, kogo to obchodzi. Standardowo: czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jeny, dziękuję za taki obszerny komentarz *3* Co do Twoich życzeń odnośnie treści, możliwe, że się spełnią :D

      Usuń
  5. Nie, nie. Zdecydowanie niegówniany ;))
    Jak fajnie znów poczytać Twoje opowiadanie, które ma taki fantastyczny klimat.
    Nie mogę się doczekać zemsty na małej kurewce Lucy ;DD
    Natalie mieszka u Gunsów! Oby nie wróciła do
    narkotyków. Może się wspierać z Izzym ;))
    Swoją drogą jestem pewna, że ostatnie z serii pytań do Stevena, to o ruchaniu, zadał rudzielec xD
    A no i weź utop tego Jamesa, bo mnie z lekka wkurwia xDD albo faktycznie niech będzie z Lauren hyhyh to byłoby soł gut ;D
    Ahh dawaj kolejny błagam bo nie wytrzymam!!! ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział!
    Lucy mnie tak wkurzoła..Ugh..Należy jej się nauczka..
    Tak, tak nadal będę truła, ale Axl musi być z Julie i koniec kropeczka!
    Natalie mieszka u chłopaków- fajnie..Oby nie zaczęła ćpać no.. I żeby nie zaczęła z Izzym!
    Fajnie, że jest już nowy! Teraz czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No i proszę. Skończyłam ! C:
    Zapraszam na rozdział 23 No one needs the pain.
    http://live-and-let-die-gnr.blogspot.com/p/blog-page_5450.html
    Specjalnie na prośbę XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajny rozdział... Tylko skoro ta cała Nathalie skończyła 3 czy też 2 liceum powinna już być pełnoletnia. XD
    Wybacz musialam sie przyczepic. Ogolem rozdzial zajebisty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam w jakimś wcześniejszym rozdziale, że za około miesiąc Nat kończy 18 lat ;)

      Usuń
    2. A u nich to nie jest tak, że jest się pełnoletnim od 21 lat? Sorry, że doczepiam się do takiej pierdoły, ale pytam się tak z ciekawości, bo wydawało mi się, że tam jest trochę inaczej niż u nas...

      Usuń
    3. Możliwe.. Ale wątek Nat będzie się jeszcze nieco ciągnął.

      Usuń
  9. Nooo... To jestem! ;D
    Jak już mówiłam- zajebisty rozdział!
    Ah, jestem bardzo ciekawa reakcji tej małej zdziry Lucy, na całkiem uroczą i pomysłową akcję wymyśloną przez biednego McKagana! Taaaak, już się nie będzie tak rządzić...
    W sumie na początku ją lubiłam. Była taka... nie wiem sama. Ale nic do niej nie miałam. A jak tak nagle wyjechała z czymś takim... Grr!
    Nathalie! Ona za to zyskała sobie moją sympatię w momencie kiedy się pojawiła, i cały czas ją bardzo lubię. Jest taka krucha, ale jednocześnie silna. Tak mi się jakoś wydaje XD Poza tym pasuje do Adlera. Czekam na coś więcej pomiędzy tą dwójką!
    Camille i Jason... Jezu, ale mnie ten gościu wkurza! Niech wypieprza z kwiatami i innym gównem. Camille jest tylko, kurwa, Slasha, no... <3
    I Julie. Nie dziwię się jej ani troszkę, że nie ma ochoty się skontaktować z rodzicami. Niech mają za swoje. No.
    I jak już przy Julie... Ah, co z nią i z Axlem!? To pytanie niemal zżera mnie od środka. Błagam, więcej ich! <3
    Naprawdę cudny rozdział ;D
    Życzę weny!

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj kochana Rocket Queen. Mam już plan. Mam taki zajebisty plan jak przyjedziesz na Woodstock. Wyściskam Cię za tego bloga i będę gratulować cały pobyt w Kostrzynie. Nie wiem czy Ty to wiesz, ale ja wiem, że jesteś genialna! Piszesz tak prosto, ale i zajebiście, że mogłabym przesiadywać na tym blogu całymi dniami i czytać dalej. Nie wiem jak to robisz, ale wszystko co tutaj zamieszczasz jest takie pomysłowe i lekkie. Ja tak nie potrafię, więc duży szacun, naprawdę. Jesteś oryginalna i za to Cię kocham. Stworzyłaś coś niepowtarzalnego, czego nie zabierze Ci nikt (no chyba, że hakerzy XD). Jesteś moją idolką, tyle powiem. Mam kilka takich osób na bloggerze, które są moim wzorem do naśladowania i inspiracją, a Ty się znajdujesz właśnie w samej czołówce tej grupy.

    Okey, to może teraz co nieco o akcji. Wiem, że to bez sensu, ale ja lubię tak sobie komentować, wtryniając swoje trzy grosze. Więc...

    Camille i ten cały Jason. Nie wiem co o tym myśleć. Mam pewne obawy, chociaż Camille postępuje bardzo słusznie, odpędzając kolesia od siebie. Nie lubię takich typków. Przecież on może jej w każdej chwili coś zrobić. Może nią manipulować, szantażować dziewczynę i cholera wie co jeszcze. Mam nadzieję, że tak nie będzie, bo laska i tak dużo przeszła.

    Slash i Camille. KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM. Są taką toksyczną parką, ale to jest piękne. Wiele razem przeszli i zapewne jeszcze wiele przed nimi. Myślę, że może im się udać. Są wspaniali.
    Cholernie urzekła mnie ostatnia scenka z Hudsonem i jego wybranką. To było takie romantyczne na swój sposób. Slash ma coś w sobie. On nie musi dawać kwiatków jak inne pojeby, wystarczy, że on po prostu jest i mówi takie rzeczy do dziewczyny. To jest piękne, a nie jakieś materialne shity.

    Dalej lećmy z tym koksem xD Axl i Lucy. W sumie to Axlowi wybaczyłam. Wiadomo, facetowi zawsze szybciej się wybaczy. No ale w sumie on mniej zawinił. To ta mała blond pinda go tak wykorzystała. Nigdy jej nie lubiłam. Była cholernie fałszywa, co mnie odrzucało. Dobrze, że Duff to zobaczył. Tylko szkoda, że tak późno...

    Jak już jestem przy McKaganie, to rozwinę wątek. Chłopak się pozbierał nawet i to najważniejsze. Po co ma cierpieć z powodu jakiejś puszczalskiej suni? Niech się chłopak wyżyje teraz xD Coś czuję, że będzie ostro. Ten tekst z "It's so easy" jest mocny, więc liczę na mocną akcję :3

    To teraz może nieco o Steviem i jego nowej sympatii. Natalie wydaje się być fajna. Może coś z tego będzie? Fajnie by było. Sarah była niewypałem, to może teraz mu się uda :D Liczę na to :3

    I Julka. Oj ta dziewczyna mnie martwi. Axl w jej głowie. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Jedno jest pewne, ona dalej go kocha, tylko boi się do tego przed sobą przyznać. Kiedyś jednak mam nadzieję, że się przełamie i coś z tego będzie huhu 3:)
    No, ale teraz nieco o jej rodzicach, a bardziej o relacjach z rodzicami. Szkoda, że tak a nie inaczej to się potoczyło. Może jednak powinna naprawić to co się popsuło? :)

    Dobra, tyle ode mnie :D

    Trzymaj się mała!

    Love,
    Chelle <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na nowy u mnie :)
    http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/2014/06/rozdzia-21_23.html

    OdpowiedzUsuń
  12. http://gunsnrosesdreams.blogspot.com/2014/06/info.html
    Kilka informacji, zapraszam! ;))

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja właśnie skończyłam czytać i dopiero teraz skomentuje xD
    Czytałam w cholerę blogów ale ten jest wykurwisty :D serio no na niektórych tekstach płakałam ze śmiechu na innych mi się robiło w chuj smutno , no poprostu GENIALNE.
    Zacznę od mojego Najukochańszego Saula i Kamili boże błagam nie rozdzielaj ich , jest cudownie :DD
    Axl i Julka ? NIECH OGARNĄ DUPY I BĘDĄ RAZEM !! :C
    Duff .. od początku biedak ma pecha..może niech będą ze Stevenem gejami ? hahah albo naćpają się i zaczną odwalać .. boże jestem nienormalna XD
    Izzy i jego dupcia no też niczego sobie , słodziaki A MOŻE BĘDĄ MIELI MAŁEGO STRADLINKA ?! ;O
    Bardzo chciałabym żebyś opisała ich pierwszy koncert i każdego odczucia tak dokładnie *robi słodkie oczka* :D

    No i jeszcze raz wielkie ŁAŁ dla opowiadania !!<3
    czekam niecierpliwie na nową notkę :DDD
    ~Mrs.Hudson

    OdpowiedzUsuń
  14. Kolejny u mnie: http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Dobra dobra. Tak na rozpoczęcie wakacji 24 rozdział ode mnie ;3
    http://live-and-let-die-gnr.blogspot.com/p/blog-page_5450.html
    A właśnie! Niech będą słoneczne i miło spędzone XD

    OdpowiedzUsuń