sobota, 19 kwietnia 2014

Welcome to the Sunset Strip - część 41





Duff:


       Uwaga, uwaga... McKagan ułożył dzisiaj dwie zasady.
  1. Jeśli twój przyjaciel wpadnie na idiotyczny pomysł, zrób wszystko, aby go nie zrealizował. 
  2. Jeśli twój przyjaciel cechuje się oślim uporem i nic nie jest w stanie wybić mu tego pomysłu z głowy... Ustąp i pomóż mu go zrealizować.                                  
I to tyczy się głównie przyjaciółek. Cholera, mógłbyś się idioto przyjaźnić tylko z facetami. Z nimi nie ma takich problemów. A dziewczyny? Szkoda gadać. 
  - Julie, na co ci to? Ja rozumiem, że nasze Hell House to nie hotel pięciogwiazdkowy, ale skoro wytrzymałaś tam ponad rok, to nie wytrzymasz jeszcze dłużej? - Jęknąłem krocząc za blondynką. 
  - Odezwał się ten co spędza w nim najwięcej czasu - prychnęła, po czym zerknęła na mnie z politowaniem. No dobra. Tu mnie ma. Ostatnio każdą noc spędzam w wygodnym łóżku swojej dziewczyny, więc problem 'dziś ja kurwa śpię na łóżku!' mnie nie dotyczy. Co nie zmienia faktu, że nie przeprowadziłem się do Lucy i na tę chwilę nie zamierzam. Jedyne moje rzeczy, które u niej przechowuję to slipy czy bokserki. Ale one znalazły się tam całkowicie przypadkiem. 
  - No dobra, przyznaję się. Mieszkanie Lu jest nieco wygodniejsze niż nasza rudera, aleee... Przez to macie więcej miejsca w Hell House! To już istotny argument i powinnaś wziąć go pod uwagę - powiedziałem jak najbardziej poważnym tonem, ale Julie zaśmiała się tylko pod nosem i pokiwała przecząco głową. No nie przekonasz, nie da rady. 
  - Nie zmienisz zdania, prawda? - Westchnąłem obejmując ją ręką.
  - Jeśli właściciel budynku nie okaże się psychopatą, na klatce nie będzie śmierdziało szczochami, a sąsiedzi z naprzeciwka nie będą starymi zrzędami... to nie - stwierdziła, a widząc moją minę cmoknęła mnie krótko w policzek. 
  - Gdyby Rose nie namieszał ci wtedy w głowie bylibyśmy razem? - walnąłem nagle prosto z mostu. Spytałem z czystej ciekawości, zaręczam.
Dziewczyna zmarszczyła lekko brwi, a na jej twarzy pojawił się grymas. 
  - Nie wiem co by było gdyby. Zresztą skąd to pytanie? Nieważne. Jesteśmy już na miejscu - odparła i wskazała głową na blok przed którym się właśnie znajdowaliśmy. Nie można było powiedzieć, że to ładna okolica. W końcu to nadal Sunset Strip, a tu większość osób prowadzi dość brudnawe życie. Dlatego też do cholery jasnej wolałbym, aby Julie mieszkała z nami. Martwię się o nią, po prostu. Tak czy siak nic się już nie odzywając popchnąłem drzwi prowadzące do środka i przepuściłem w nich blondynkę. 
  - Nie śmierdzi szczochami, jest moc - mruknęła i rozglądając się po korytarzu podeszła w końcu do jednych drzwi.
  - Oby właściciel okazał się psychopatą. - Uśmiechnąłem się do niej serdecznie i zapukałem. Po kilku sekundach drzwi otworzyły się, a w progu stanął mężczyzna, na oko pięćdziesięcioletni. 
Co dziwne, miał na sobie wełniany sweter w norweskie wzorki, do tego brązowe sztruksy z łatą na kolanie, a na jego nosie spoczywały okrągłe bryle sprawiające, że jego oczy stawały się nienaturalnie duże. Tacy są najgorsi. Psychopata jak nic! 
  - Słucham? 
  - Dzień dobry. Ja w sprawie mieszkania. Dzwoniłam ostatnio. Pamięta pan? - odezwała się Julie i spróbowała się ciepło uśmiechnąć. Musisz nad tym jeszcze popracować, mała.  
  - Tak, tak. Proszę za mną - wymamrotał niezrozumiale i sięgając do swojej kieszeni po pęk kluczy zaczął nas prowadzić na jak się potem okazało trzecie piętro. 
  - Jeszcze spytam, kto mieszka obok? - zapytała kiedy koleś był w trakcie otwierania możliwe, że jej przyszłego mieszkania. 
  - Młoda para - odparł, na co dziewczyna odetchnęła z ulgą. Ej, mohery! Gdzie się podziewacie?!
  - Tak jak mówiłem wcześniej. Mieszkanie jest niewielkie, ale poza łazienką i kuchnią posiada osobną sypialnię i salon. Dodam, że poprzedni mieszkaniec na nic nie narzekał. 
  - To czemu już tu nie mieszka? - prychnąłem. 
  - Ponieważ wyleciał do Europy. - Odchrząknął. - Jeszcze jakieś pytania? - Uśmiechnął się do mnie z ironią mrugając raz po raz tymi swoimi wielkimi gałami. Kurwa, nie lubię tego typa. 
Już miałem rzucić jakiś cięty tekst, jednak Julie chwyciła mnie za rękę i pociągnęła do pierwszego pomieszczenia, czyli sypialni. Co prawda nie była ona za duża, ale wydawała się dość przytulna. Sporej wielkości łóżko stojące na wprost wejścia, obok mała szafka nocna z kilkoma szufladami, nad nią zegar ścienny, a w rogu sporej wielkości szafa - to jedyne elementy jakie się tu znajdowały.
Dalej mieściła się kuchnia. Ona była raczej zwyczajna, przypominała w sumie naszą. Prostokątny stolik, okno z widokiem na ulicę, blat, kuchenka, zlew.
O łazience wspominać nie będę. Standardowa. 
Najlepsze wrażenie z pewnością zrobił na nas salon. Był on zdecydowanie największym pomieszczeniem w tym mieszkaniu. Duża kanapa, nad nią obraz przedstawiający chyba jakąś kobietę (no co? nie znam się na sztuce), po drugiej stronie komoda z telewizorem i szafka z półkami, na których stało dość sporo książek. A na wprost znajdował się balkon, z którego padał całkiem ładny widok na pobliski park. I to by było chyba na tyle z mojego bogatego opisu. 
  - I jak? Podoba się? - spytało to dziwadło i zerknęło na Julie, która prawdopodobnie spoglądała teraz na tytuły owych książek. 
  - Nawet bardzo - odpowiedziała zadowolona i rozejrzała się jeszcze raz po pokoju. - Chcę je wynająć. 










Slash:


  - Co ty się tak stroisz? - mruknąłem niezbyt zadowolony opierając się o framugę i stale obserwując poczynania mojej dziewczyny. - Ta kiecka odkrywa ci prawie cały tyłek. - No musiałem jej to powiedzieć. Szczerość to podstawa udanego związku, no nie?   
  - Co ty gadasz? Niczego mi nie odsłania. A poza tym mówiłeś, że podobam ci się w tej sukience. - Zerknęła na mnie zdziwiona, po czym zasmucona zaczęła przeglądać się w lustrze. 
  - Bo podobasz. Ale wolałbym żeby ta kiecka była zarezerwowana tylko dla mnie - zamruczałem seksownym głosem i podchodząc do niej objąłem ją od tyłu w talii. Jej odkryte ramię aż samo prosiło się o pocałunki.
  - Zaręczam cię, że nie musisz być o nikogo zazdrosny. - Zachichotała i odwracając się w moją stroną musnęła mnie w usta. Moje dłonie momentalnie powędrowały na jej zgrabny tyłeczek, ale szatynka odgadując szybko me zamiary odsunęła się do tyłu. 
 - Śpieszę się. - Westchnęła i tym razem sięgnęła po kosmetyczkę. 
  - A może mógłbym pójść z tobą? No wiesz... jako osoba towarzysząca - wypaliłem nagle i wyszczerzyłem się do niej. 
  - Wybacz Saul, ale tam wszyscy będą raczej sami - wydukała robiąc zmieszaną minę. A może ona się mnie najzwyczajniej w świecie wstydzi? 
Cóż. Wyglądem i zachowaniem sporo odbiegam od jej szefa, ale... 
Kurwa. Ona musi się mnie wstydzić. 
  - Slash, nie rób takiej miny. Jak przyjdę z powrotem to ci to wszystko ładnie zrekompensuję. - Uśmiechnęła się łobuzersko i przejechała swoją dłonią po moim policzku. 
  - No ja myślę. - Pokiwałem wymownie brwiami i jeszcze raz cmoknąłem ją w usta. 
Najchętniej to bym jej w ogóle nie puszczał na tę imprezę, ale niby jakim prawem? Camille nie ma pojęcia o tym, że jej szef działa mi na nerwy i niech tak pozostanie. Kurwa. Chcę być już bogaty. Wtedy bez problemu mógłbym zaproponować jej jakiś wyjazd, czy nawet cholerną kolację w jednej z najlepszych restauracji. Myślę, że co? Zaproponuję jej tandetne kino, a ona zrezygnuje z imprezy i pójdzie ze mną? 
Tyle że ja kurwa lubię takie klimaty. I zawsze wydawało mi się, że ona też.
  - Gotowe - wymamrotała i odkładając szminkę na miejsce cmoknęła ustami. O Hendriksie... Wygląda tak zajebiście. Jak temu pacanowi w garniaku stanie na jej widok to osobiście odetnę mu chuja!
  - I co, jak wyglądam? - zwróciła się do mnie obracając się wokół własnej osi. 
  - Nieźle - odpowiedziałem niby to obojętnie i ruszyłem do salonu, gdzie walnąłem się na kanapę. 
  - Izzy? Towar jakiś masz? - Wbiłem w bruneta błagalny wzrok. 
  - Właściwie to mam. I muszę się go pozbyć. 
  - No to widzisz jak się dobrze składa? Z kolegą się podziel! - Otworzyłem szeroko ramiona.
  - Wychodzę - zakomunikowała szatynka kierując się do drzwi. 
  - Miłej zabawy - mlasnąłem z przekąsem, a kiedy dziewczyna wyszła już z Hell House sięgnąłem po moją jedyną i niezastąpioną kochankę.
  -  Musha ring dum a doo dum a da, whack for my daddy-o, whack for my daddy-o... There's whiskey in the jar-o! - zanuciłem i przechyliłem butelkę whisky.





Steven:

       Wczoraj obiecałem Nathalie, że będę odwiedzał ją każdego dnia. A jako, że ja - Steven Popcorn Zajebisty Adler zawsze dotrzymuję słowa, podążałem właśnie do ośrodka odwykowego. Brunetka żaliła mi się, że cierpi na brak towarzystwa. Jej lokatorka to piętnastoletnia wielce pokrzywdzona dziewczynka, która zaczęła brać z powodu zerwania z chłopakiem, a reszta najzwyczajniej w świecie ją zlewa. W oczach niektórych ludzi Nat to gówniara, której tylko wydaje się, że marnuje sobie życie. Bo co taka osiemnastolatka może wiedzieć o prawdziwym narkotykowym życiu? Chrzanić ich. Prawda jest taka, że każdy kto chociaż raz sięgnął po narkotyki mógł wpaść w niezłe bagno. Dobra, koniec. Za prosty chłopak jestem na taką filozofię. Wiem jedynie, że nie można czepiać się osób, o których nawet nic nie wiemy. 
       Wracając... Był sam środek południa. Słońce grzało niemiłosiernie w moją blond łepetynę, a buty jak na złość skrzypiały przy każdym zrobionym przeze mnie kroku. Nie miałem ani kasy, ani nawet ochoty na jazdę zatłoczonym, śmierdzącym autobusem, dlatego do ośrodka łaziłem pieszo. Co to dla takiego sportowca jak ja! 
Tak czy inaczej po jakichś czterdziestu minutach dotarłem wreszcie do celu i zdyszany oparłem głowę o ogrodzenie, czekając na moje zagubione maleństwo. Czyż to nie brzmi słodko? Shit. 
Po paru minutach wreszcie dostrzegłem tą jakże delikatną osóbkę, więc zacząłem do niej machać. Nathalie w końcu mnie zauważając uśmiechnęła się ciepło i prawie potykając o nierówny krawężnik podbiegła do mnie szybko. 
  - Naprawdę będziesz mnie odwiedzał codziennie? - zapytała jakby z niedowierzaniem i oparła czoło o bramkę.
  - No tak. Przecież ci to obiecałem, no nie? - Wyszczerzyłem się.
  - Niby tak. Ale nie sądziłam, że mówisz poważnie. Jakby nie było jestem dla ciebie zupełnie obcą osobą. A ty się mną przejmujesz. - Ostatnie słowa wypowiedziała nieco ciszej i uniosła jeden kącik ust do góry. 
  - Tak wyszło. - Wzruszyłem ramionami, po czym oboje parsknęliśmy śmiechem. - Powiedz, ile tu jeszcze zostajesz? 
  - Tydzień - odparła zadowolona i przeczesała dłonią swoje włosy. 
  - Kwiatuszku... Nie chcę psuć twojego entuzjazmu, ale ostatnio mówiłaś, że jesteś jak bumerang. Że non stop tu wracasz. - Skrzywiłem się nieco. 
  - Za miesiąc kończę osiemnaście lat. Moja ciotka przestanie decydować o moim życiu. Wolność, Steven! - Westchnęła głośno i wbiła we mnie te swoje czarne niczym węgielki oczy, w których widziałem iskierki radości. 
Wolność, powiadasz? Tylko czym dla ciebie jest wolność? Zatracisz się w narkotykowym świecie z pełną tego świadomością? Czy może porwie cię wir nocnego trybu życia, w którym nie obędzie się bez wypadów do klubu, gdzie będziesz doprowadzała się do alkoholowego szaleństwa?
Tak, wiem. Odezwał się ten co od trzynastego roku życia pali zielsko i puka panienki. Ale co innego ja, a co innego ona. O swoje beztroskie życie się nie martwię. Ale o jej jak najbardziej. I nadal nie wiem czemu. 
  - Będziesz brała dalej? - zapytałem po chwili.
 - Teoretycznie zamierzam nie brać, ale jak będzie w praktyce to nie wiem - odpowiedziała obojętnym tonem i zaczęła nawijać sobie na palec moje kłaki. - Wiesz co? - mruknęła, a ja zerknąłem na nią pytająco. - Wyrwijmy się gdzieś. Kolejne spotkanie rozżalonych ciot za trzy godziny, nikt się nie zorientuje jeśli na ten czas się... ulotnię. - Uśmiechnęła się łobuzersko i jak gdyby nigdy nic zaczęła wspinać się po bramce. Wariatka! 
Ale pomysł dobry. 
  - Na pewno nie będziesz miała z tego powodu problemów? - spytałem chwytając ją w talii kiedy była już po mojej stronie i odstawiłem ją na ziemię. 
  - W dupie z problemami. Mam ich potąd. - Wskazała dłonią na czoło, po czym chwytając mnie za rękę pociągnęła w pierwszym lepszym kierunku. 
  - A może wzgórze Hollywood? - Zatrzymałem się gwałtownie i puszczając do niej oczko pociągnąłem w przeciwną stronę. 
  - Okej. - Zaśmiała się uroczo i niespodziewanie wskoczyła mi na plecy. 
  - Za lekka jesteś. Najpierw idziemy na hamburgery - rzuciłem stanowczo. 
  - A masz pieniądze?
  - Nie. Ale mam znajomości w budce z fast foodami - odparłem nie kryjąc dumy. 




Kilka godzin później...





Julia:

        Nie mogę uwierzyć, że ci idioci tak bardzo przejęli się moją wyprowadzką. 

Z drugiej strony? To całkiem miłe. Ludzie naprawdę potrafią się ze sobą zżyć i ciężko zaakceptować im jakiekolwiek zmiany, to fakt. Ale co ja na to poradzę? Potrzebuję tego komfortu jak nigdy wcześniej. I nie chodzi tu tylko o warunki panujące w Hell House. Nie jestem księżniczką, nie potrzebuję luksusów. Potrzebuję natomiast nieco prywatności. Mieszkając z szóstką osób musisz liczyć się, że kiedy zapragniesz odrobinę samotności, ażeby zebrać chociaż myśli, nie uda ci się to. Chyba, że wyjdziesz na spacer i zamiast na łóżku z wbitym wzrokiem w sufit będziesz rozmyślać na ławce w parku. 
W moim przypadku musiałabym chyba tam zacząć nocować.
  - Kto nam będzie gotował pierogi? - odezwał się zdesperowanym głosem Adler i zrobił smutną minę.
  - Obiecuję, że jak tylko zachce ci się pierogów to przyjdę i zrobię. - Zaśmiałam się.
  - Nawet jeśli zachce mi się ich w nocy? - Uniósł jedną brew do góry.
  - Nawet wtedy. - Wyszczerzyłam się i poczochrałam blondyna po jego czuprynie. 
  - No ale... No nie... Nie zgadzam się! Czuję się teraz dokładnie tak jak wczoraj, kiedy zgubiłem jedną skarpetkę i teraz muszę chodzić nie do pary - jęknął, a ja kiwając głową spojrzałam na niego jak na kompletnego debila. Czy on właśnie porównał mnie do swojej śmierdzącej skarpetki? Cudnie. 
  - Steven, pojebie. Przecież będę tu wpadać codziennie. Zresztą, ty do mnie też możesz przychodzić, nie? Mieszkam dziesięć minut drogi stąd. - Westchnęłam głośno i w tym momencie Popcornowi jakby poprawił się humor.
  - Tylko dziesięć? - zapytał dla upewnienia.
  - Tak! 
  - To w sumie zmienia postać rzeczy. Dobra, pozwalam ci. Ale z bólem serca! - dodał i mocno mnie do siebie przytulił. 
  - Mam nadzieję, że zorganizujesz jakąś imprezkę, trzeba to lokum odpowiednio ochrzcić, nie? - odezwał się nagle Izzy siedzący na kanapie. 
  - Wjazd na chatę? - mruknęłam, na co chłopcy z szerokimi uśmiechami przytaknęli głowami. - Ech... dopiero co wynajęłam mieszkanie, a już zostanie zdemolowane - wymamrotałam, ale widząc ich urażone miny podniosłam ręce w geście poddania. - Wpadnijcie jutro. 
  - A Camille już wie? - zapytał po chwili Duff zerkając na mnie podejrzliwie. 
  - Nie... Nawet jej o tym nie wspominałam. - Podrapałam się nerwowo po głowie.
  - Czyli to my mamy przekazać jej tą wiadomość, cwaniaku? 
  - Duffy, wiesz, że cię kocham. Powiesz jej to, dobrze? I dodaj, że może przyłazić od razu. 
  - I tak dostaniesz ochrzan - rzucił obojętnie. Pocieszasz McKagan, nie ma co.
Jedynym osobnikiem jaki się przez ten czas ani razu nie odezwał był Axl. Kątem oka widziałam jak paląc fajkę wbijał we mnie swój wzrok, ale udawałam, że jest dla mnie w tym momencie niewidzialny. 
  - No to co... Idę - mruknęłam uśmiechając się krzywo i chwyciłam za swoją walizkę. 
  - Idę z tobą. Nie będziesz tego wlekła sama. - Duff gwałtownie wyrwał z mojej dłoni bagaż i już miał ruszyć do drzwi, gdy nagle z kanapy podniósł się Rose i przechwycił od niego torbę. 
  - Ja pójdę - rzucił krótko i wyszedł na zewnątrz. Blondyn wymienił się ze mną zdziwionym spojrzeniem, ale nie chcąc dłużej z tym wszystkim zwlekać wzruszyłam lekko ramionami i wyszłam z rudery. - Prowadź - mruknął Rudy i kiedy ruszyłam w znanym mi kierunku ten dostosował swój krok do mojego tempa. 
Ciekawe. Tak bardzo chce się mnie pozbyć z Hell House, że pomaga mi nawet nieść torbę? Miło.
Tak czy inaczej całą drogę nic a nic się do siebie nie odzywaliśmy. Dopiero gdy znaleźliśmy się pod drzwiami mieszkania Axl wypuścił głośno powietrze i wbił we mnie swoje spojrzenie. 
  - To przeze mnie się wyprowadziłaś? - spytał. W jego głosie nie było natomiast żadnego żalu czy wyrzutów sumienia. Raczej ciekawość.  
  - Nie - rzuciłam krótko i odwracając się do niego plecami zaczęłam pośpiesznie otwierać drzwi. - Dzięki za pomoc. Do zobaczenia potem - powiedziałam sięgając po swoją walizkę i weszłam do środka. 
  - Gówno prawda. Nie trawisz mnie. - Zdołałam jeszcze wychwycić, ale było już za późno na jakiś komentarz z mojej strony. 
Drzwi były zamknięte. 
Zostałam sama. 
W swoim mieszkaniu. 
Cholera, ja naprawdę jestem szczęśliwa. 







Kamila:

       Jeśli imprezy dla pracowników to nudnawe bankieciki, na których panuje sztuczna atmosfera... to ta jest wyjątkiem! 
Szczerze? Większość towarzystwa jest już pijana. Możliwe, że ja też jestem nieco wstawiona, ale na tę chwilę nie potrafię tego stwierdzić. Obraz mi się jeszcze nie rozmywa. Głosy słyszę doskonale. Tylko ten chód... taki troszkę... nierówny? 
  - O, Camille! Tu jesteś. Wszędzie cię szukam. - Usłyszałam gdzieś za sobą i odwróciwszy się zobaczyłam jego.
  - Jason Brown... Och Jason... - Uśmiechnęłam się pod nosem i dotknęłam jego policzka. Chciałam sprawdzić czy to nie jakaś zjawa. Był taki idealny!
  - Mówiłem kucharzom, żeby nie dodawali do potraw grzybków. - Zaśmiał się, po czym zmierzył mnie wzrokiem.
  - Ja... yh, wybacz. To wino jest dość mocne... - Potrząsnęłam głową i zdając sobie sprawę, że wyszłam na kompletną idiotkę zalałam się rumieńcami. 
  - Nie masz za co przepraszać. Nie wszystkie kobiety na mój widok tak pięknie wzdychają - mruknął unosząc jeden kącik ust do góry.
  - Chrzanisz. Działasz tak pewnie na każdą laskę.
  - Tak sądzisz? - Uniósł jedną brew do góry.
  - Oczywiście, że tak. No weźmy na przykład taką Lauren. Nie widziałeś jak na ciebie spogląda? - spytałam rozglądając się po sali w poszukiwaniu owej dziewczyny. 
  - Nie. Naprawdę myślisz, że podobam się Lauren? - O, drąży temat. Czyżby się zaciekawił?
  - No tak. Za każdym razem jak na nią zerkasz zaczesuje dłonią swoje włosy do tyłu, unosi prawy kącik ust do góry, opuszcza wzrok na ziemię, a potem odwraca głowę w zupełnie innym kierunku. Sam sprawdź. - Wskazałam na szatynkę. Facet mrużąc oczy zerknął na mnie jakby z niedowierzaniem, a później wbił wzrok w Lauren. I miałam rację! Zrobiła dokładnie to samo co zawsze. Mężczyźni są jednak ślepi.
  - Rzeczywiście. - Parsknął śmiechem, po czym chwycił za dwa drinki, które akurat niósł na tacy kelner. - I komu się według ciebie jeszcze podobam? - zapytał podając mi jedną szklankę. 
  - Dorothy, Sophie, Margaret. I tamtej też, ale nie kojarzę imienia. O i jeszcze tamtej, widzisz? - zaczęłam pokazywać palcem, zapominając, że to przecież niekulturalne. 
  - A tej tutaj się podobam? - zapytał nagle i wskazał na mnie. 
  - Że mi? - Wytrzeszczyłam oczy i z niedowierzaniem spojrzałam na jego palec, który znajdował się na wprost mojego biustu. 
  - Mhm...
Zaśmiałam się nerwowo, po czym pokiwałam z politowaniem głową. 
  - Ja się nie liczę, Jason. Mam chłopaka - odparłam szybko.
  - A gdybyś nie miała? Poleciałabyś na mnie? - Wyszczerzył się ukazując mi przy tym swoje białe zęby.   
  - Może - mruknęłam uwodzicielskim tonem i oddając mu moją opróżnioną już szklankę ruszyłam w kierunku wyjścia. Chyba czas najwyższy wracać do domu. Poza tym te cholerne szpilki mnie uwierają.
  - Zaczekaj! Odprowadzę cię! - zawołał za mną, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. 
  - No nie wiem panie Brown czy to dobry pomysł... - Westchnęłam spoglądając na niego. 
  - Boisz się, że w pewnym momencie niespostrzeżenie cię pocałuję, a kiedy nie będziesz mogła mi się oprzeć bez żadnych skrupułów zaciągnę cię do łóżka?
  - Nie. Chodziło mi raczej o to, że mój chłopak może się na twój widok delikatnie mówiąc wkurwić - odparłam zdziwiona jego wypowiedzią, a ten jakby zawstydzony spuścił głowę w dół.
  -   Tak, wybacz. - Odchrząknął, a ja zaczęłam się z niego głośno śmiać. 
Nim się obejżeliśmy staliśmy już na zewnątrz budynku. Słońce już dawno zaszło i jedyne światło dawały teraz uliczne lampy.
  - Może jednak cię odprowadzę? Boję się, żeby nic ci się nie stało - odparł zatroskanym tonem i odgarniając moje włosy za ucho przybliżył się do mnie na niezbyt bezpieczną odległość. 
  - Poradzę sobie, dzięki - wyszeptałam spuszczając wzrok na ziemię. Już czułam na swojej twarzy jego ciepły oddech, kiedy nagle ktoś mocno odepchnął go do tyłu. 
  - Weź spierdalaj, co?! - Hudson? No pięknie. Tego mi jeszcze brakowało.
  - Spokojnie. Przecież nic nie robię. - Zaskoczony Jason uniósł ręce w geście poddania.
  - Nie, w ogóle! Masz się do niej nie zbliżać, bo... bo nie będzie już tak przyjemnie. - Cholera, on bełkocze. Nie dziwne więc, że po chwili leżał na ziemi jak długi. I bynajmniej nie dlatego, że ktoś go przewrócił. - Kurwa... 
  - Camille, on jest pijany, chodź, odprowadzę cię. A może wolisz iść do mnie? - kontynuował Brown łapiąc mnie za ramię. Jezu... co za idiotyczna sytuacja. 
  - Nigdzie z tobą ty chuu ty chu nie pójdzie chuju ty! - Slash zaczął podnosić się momentalnie z ziemi i zamachnął się na Jasona. Dobrze, że jego ruchy były nieskoordynowane i zamiast go uderzyć, ponownie się wywrócił. 
  - Nie trzeba. Ja dam sobie radę. Naprawdę - rzuciłam okropnie zawstydzona zachowaniem swojego chłopaka. - Tylko jakbyś pomógł mi go podnieść...
  - Jasne - odparł, po czym chwyciwszy Saula pod ramiona postawiliśmy go oboje na "równe" nogi. 
  - Łapy precz! - fuknął Slash i odsunął się od szatyna ze zdegustowaną miną. 
  - Idziemy, Slash - warknęłam i chwytając go w pasie zaczęłam kierować się do Hell House. Nie miałam już nawet ochoty pożegnać się z Jasonem. Chciałam jak najszybciej zniknąć z jego pola widzenia. 
  - Poczekaj - odezwał się nagle Hudson i opierając się szybko o śmietnik zaczął wymiotować. 
  - Ja pierdolę - jęknęłam żałośnie i krzyżując ręce na piersiach wbiłam w niego swój wzrok. Nawet nie wiedziałam w którym momencie po moich oczach popłynęły łzy. Dziękuję ci serdecznie. Dziękuję!






17 komentarzy:

  1. Tak, dobra czcionka :))
    Ojej, ale ten Slash odwalił... No w sumie, to trochę słusznie, bo ten Jason taki upierdliwy typek, moim zdaniem chce mu odbić Camille.
    No i szkoda, że Julie się wyprowadziła. Teraz to jakoś tak dziwnie.
    Uuu Axl ma wyrzuty sumienia ;p
    Ah i Steven jako starszy brat <33 To takie urocze ;D
    Cudownie, jak zawsze.
    Wesołych i pozdrawiam ;********

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale Ci tyłek truliśmy o ten rozdział! xD
    Wyszedł naprawdę świetnie!
    Szkoda, wielka szkoda, że Julie się wyprowadziła no ale cóż..Czekam na impreze!
    Kto jak kto ale Slash mógł się chociaż nie upijać ;-;
    Nathalie jest niesamowicie fajna! Pozna resztę chłopaków?
    No i wiesz..Mamy taką nadzieje, że następny rozdział dodasz jak najszybciej,weny życzę! C:
    / @AdaiSru

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki zajebisty rozdział! Serio, bardzo mi się podoba :33 No, ale żeby ten komentarz nie był zbyt chaotyczny, zacznę od początku...
    Julie. Hmm, rozumiem, że czasami można potrzebować nieco prywatności, ale żaby aż tak? To znaczy... Wydaje mi się, że długo tak sama nie wytrzyma. To nie w jej stylu i już. Jest zbyt żywiołowa. I za to ja uwielbiam :D Także... Daję jej góra miesiąc w tym mieszkaniu XD A tak jeszcze w temacie blondynki... Co będzie z nią i z Axlem? Czuć chemię od samego początku, nie dogadują się przez swoje charakterki. Ale są dla siebie stworzeni. To widać, no! Niech ten Rose ruszy swoją rudą łepetyną, i niech wreszcie podejmie właściwe kroki w kierunku Julie. Muszą, muszą, muszą być razem. I już :))
    Steven! Jezu, jakie to urocze, kiedy on tak dba o Nathalie. Modlić się o takiego faceta. Sama też nie sądziłam, że blondyn będzie przychodził do ośrodka codziennie. Tylko pozazdrościć Nathalie, na kogo trafiła. Co do dziewczyny, mam nadzieję, że kiedy wyjdzie, to nie da się na nowo wciągnąć w narkotykowy wir ;-; Ma Stevenka, on jej nie pozwoli... Prawda? Swoją drogą, jestem ciekawa, czy coś zaiskrzy pomiędzy tą dwójką. Coś więcej niż przyjaźń :3
    Jason to wkurwiający dupek. Jak można tak bajerować kobietę,wiedząc, że ta ma chłopaka? No po prostu chamstwo. Nic a nic nie dziwię się Hudsonowi. Każdy facet poszedłby w jego sytuacji do baru się najebać, a potem kierowany impulsem superbohatera, ruszyłby na pomoc swojej dziewczynie, czując, że ktoś się do niej przystawia. Najnormalniejsze w świecie zachowania. Z drugiej strony rozumiem Camille, że się nieco na mulata wkurwiła. Bądź co bądź, to był bal służbowy. Eh, mam nadzieję, że Jason pójdzie sobie precz, a Saul i Kamila będą baaardzo szczęśliwi aż do końca świata. Jednak życie to życie, ciekawa jestem jak to się potoczy dalej :))
    Czekam z niecierpliwością na fragmenty dotyczące Duffy'ego i Lu, oraz Izzy'ego i Berry. Urocze z nich parki :3
    Dodam jeszcze, że naprawdę ubóstwiam tego bloga i Ciebie <3 Jesteś niesamowita :*

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nowy rozdział! :*
    http://november-rain-story.blogspot.com/2014/04/rozdzia-14.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! Szkoda tylko, że Julie się wyprowadza,,, A tak poza tym Wesołych Świąt! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie, że już nowy rozdział!
    Czyli już wiemy co chciała zrobić Julie i...wcale mi się to nie podoba! Oh błagam niech ten gość jednak będzie psychopatą, albo niech straszy, albo...sama nie wiem ale ona ma wracać do Hellhouse! I koniec kropka.
    Co do uroczej parki, to nie dziwię się, że jest zły i zazdrosny- to norma, ale zrobił jej obciach przed szefem, więc nie dziwię się, że Kamila jest zła.
    Czy ty chcesz coś..coś..między Stevenem a tą dziewczyną? Powiedz, że tak? I nie będą ćpać! O! Byłoby super :)
    Szkoda mi trochę Axla..Nawet nie wiem sama czemu, ale tak jakoś..
    Ja chcę, żeby ona w końcu z nim była nooo :(
    Rozdział świeny- jak zawsze :) Czekam na następny!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział genialny!
    Jest Steven,którego wątek coraz bardziej mi się podoba.
    Jest uroczy Duffy,którego u Ciebie po prostu uwielbiam.
    Jest zalany Slash,zazdrosny o Camille,tak,tak,jest akcja! XDD
    Izzy,który ukrywa prochy...Panie Stradlin,Berry pana kocha,radzę się ogarnąć.
    I moi ulubieńcy...Julie i Axl!
    Niech on w końcu weźmie dupę w troki i z nią szczerze pogada.Wiem,że lubisz robić ludziom na złość,no ale ile możesz nas trzymać w niepewności,hm?
    Także...weny życzę i pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. JA PIERDOLE CO ZA CHUJNIA. GORSZEGO ŚCIERWA NIE WIDZIAŁEM. PO PROSTU SPIERDOLIŁAŚ TEN ZESPÓŁ DO RESZTY!!! WKURWIAJĄ MNIE TAKIE JEBANE GIMBUSIARSKIE OPOWIADANIA. TAKIE COŚ PISZE SIE O ŁAN PEDALSZYN A NIE O GUNSACH! PO PROSTU BRAK SŁÓW KURWA, TOTALNE GÓWNO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo sie cieszę, że masz swoje zadnie na ten temat. Uważam jednak, że mógłbyś je wyrazić nieco grzeczniej. Nie musi Ci się podobać, ale trochę kultury należy w sobie mieć i nie obrażać czyjeś ciężkiej pracy. Nikt Cię nie zmuszał do przyjścia tu, więc proszę o odrobinę kultury :) //Nieczysta Dusza, wcześniej Jessica McKagan

      Usuń
    2. Zgadzam się z komentarzem powyżej... Podaj konkrety. A i nad słownictwem można by popracować. Żałosny, prymitywny człowieczku :)
      Zresztą, skoro totalne gówno to tu nie wpadaj.

      Usuń
  9. Rozdział jest genialny kochana. Zresztą jak zawsze. Wszystko dobrze rozplanowane, ciekawie napisane. Nic, tylko czytać i czytać :) Dobra, ale zacznijmy od początku.

    Julie i jej plan... nie spodobało mi się to. Jakoś nie chcę, aby mieszkała sama. Rozumiem, swoje sprawy, potrzeby blablabla, ale co z Gunsami i Kamilą? No co z nimi? Przecież oni są jedną, pieprzoną rodziną! Tak nie można. Ona ma wrócić do domu! XD
    A tak serio, to może i lepiej, że wynajęła mieszkanie. Troszkę odpocznie... i wróci do Hellhouse :D

    Teraz Axl. Ten koleś mnie denerwuje. Nie wiem czemu. Przy okazji go kocham, ale ciiii.
    Jakoś tak wydaje mi się, że chciał się pozbyć blondynki. Nieładnie, nieładnie.
    Myślałam, że będzie chciał ją zatrzymać, a to jeszcze jej pomógł XD
    (I TAK WIERZĘ, ŻE KIEDYŚ BĘDZIE Z JULKĄ XD)

    I Steven. Zajebiście, że ma tą Nat. Nic do niej nie mam. W sumie, to mi zwisa. Jest, bo jest, ale nie wzbudza we mnie żadnych emocji. Nie wiem czemu. Eh...
    Adlerek zabrał ją na wzgórze Hollywood. Oh, jakie to romantyczne xD
    (Swoją drogą, to powinni to ogrodzić. Wszyscy tam łażą XD W moim opowiadaniu też prawie tam poszli. Na szczęście uniknęłam tego standardu :D)

    Na koniec Slash i Camille. Slash jest chyba przewrażliwiony... Chociaż nie. To Kamila jest jakaś dziwna. Daje się pieprzonemu szefowi - podrywaczowi. Ten cały Jason mnie wkurwia. Jest za cwany. Taki chłoptaś z pieniążkami, który myśli, że może wszystko. Mam nadzieję, że teraz nie będzie się zbliżał do naszej brunetki, a ta też się ogarnie i zajmie Slashem :)

    No. Jest zajebiście :**

    Love,
    Chelle


    PS Czcionka jest za gruba. Ciężko się czyta. Taka moja skromna opinia.
    Jak zawsze muszę narzekać ;-; Wybacz :(

    PS 2 Ten hejter jest taki odważny. Napisał z anonima XDD

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na małe wyjaśnienie z mojej strony na blogu :)
    http://mygnrstory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Nowy :))
    http://gunsnrosesdreams.blogspot.com/2014/04/people-have-dreams-rozdzia-14-cz-2.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniale, wspaniale! :D No klasa sama w sobie! ;)

    Julie... ale dlaczego?! :( Ja myślałam, że jak ona zamknie te cholerne drzwi od mieszkania to ona będzie załamana, a ona jest szczęśliwa?! No jak to tak... Szkoda, ale czekam na imprezę u niej. :D A Axl to dziwny i tak jest, jeszcze jej pomógł? Phi! Gościu, weź się ogarnij, dobra?
    Ale i tak ich kocham! :DD

    Slash i Kamila rozwalili mnie w tym rozdziale. xD Co oni wyprawiali z tym szefem? A zwłaszcza Slash. xD Jak się wywalał.. No coś niesamowitego. Ale z drugiej strony trochę mi szkoda go było, jak tam nie mógł utrafić w Jasona. :( Taki nieporadny..
    Ale i tak ich uwielbiam! :D

    Steven i ta cała Nat. Nie wiem, ja tam ich lubię. ;) Może razem wyciągną się z narkotykowego świata, i będzie wporzo. ;) Mam oczywiście taką nadzieję. :')

    Czyli za całokształt i tak wychodzi 100/10. ;) Dobra to ja już się zamykam no i ... weny życzę! :D I dodaj jakoś szybko rozdział, plosimy! :*

    Pozdrawiam!
    ~Wierna fanka :*

    PS Czcionka poprzednia lepsza ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam na nowy u mnie :3
    http://time-just-fades-the-pages.blogspot.com/2014/04/sweet-pain-6.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam na nowy rozdział! ♡
    http://november-rain-story.blogspot.com/2014/04/rozdzia-15.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Hola hola. Od razu do sypialni w czasie oprowadzania po mieszkaniu? wcale nie podejrzane .. Steven i Nat będą razem. Bynajmniej tak mi się wydaje o:
    Slash aż się zapił z tej zazdrości. A brown mnie wkurza. Zresztą Kamila tez. Wzięła by się ogarnęła a nie jeszcze flirtuje ;-; Sama bym się zapiła jakbym była na jego miejscu. Ale on też niech przystopuje z tym piciem.
    Julia na każde zawołanie? Zapowiada się ciekawie xd
    Pozdrawiam xd

    OdpowiedzUsuń