niedziela, 2 sierpnia 2015

Wake up... time to die! [17]







~Z perspektywy Axla~


   Zdeptawszy niedopałek papierosa pchnąłem w końcu drzwi i wszedłem do nieco zaciemnionego klubu. Zauważając wolne miejsce przy stoliku znajdującym się tuż obok sceny zająłem przy nim miejsce, wcześniej oczywiście podchodząc do baru po piwo. 
Jeśli już miałem siedzieć bezczynnie na dupie, wolałem robić to tu. W mieszkaniu świrowałem jeszcze bardziej. 
Dziewczyny wyprężające swoje ciała przy metalowej rurze były znacznie ciekawsze niż obdarte ściany, w które przez ostatnie dni tępo się wgapiałem. Na przemian z rozwalaniem o nie różnych przedmiotów. 
     Uniosłem kącik ust do góry zorientowawszy się, że tancerka utkwiła we mnie wzrok i za wszelką cenę próbowała abym zrobił to samo. Udało jej się. Nie mogłem przestać się na nią gapić. Wiła się po tej podłodze jak wąż. A biorąc pod uwagę, że miała na sobie bardzo skąpy ciuszek moje zainteresowanie tylko wzrosło. 
Po skończonym występie zeszła ze sceny i podeszła do mojego stolika. 
 - Może masz ochotę się zabawić? - Mruknęła zagryzając wargę i poprawiła ręką swoje włosy.
  - Pod warunkiem, że za darmo - odpowiedziałem.
  - Nie ma nic za darmo - rzuciła z przekąsem. 
 - W takim razie... - Uśmiechnąłem się łobuzersko sięgając do kieszeni po portfel. Widząc jak suni zaświeciły się oczy dodałem krótkie: - Spierdalaj. 
Laska zerknęła na mnie jak na idiotę, po czym pokazawszy mi jeszcze środkowy palec odwróciła się na pięcie i z dumą (o ile przy jej zawodzie można było mówić o jakiejkolwiek dumie) ruszyła do garderoby. 
A ja nieprzejęty upiłem z kufla kolejny łyk. 
Po opróżnieniu go w całości zamówiłem drugie piwo.
Potem trzecie.  
Czwarte też miałem zamówić, ale zatrzymałem się widząc na scenie znajomą postać. Przetarłem oczy, bo uznałem, że wzrok może mi nieco szwankować, ale nie. To była ona. 
Usiadłem na dupie z powrotem i zacząłem oglądać jej pokaz. Dziewczyna w pewnym momencie zorientowała się przed kim właśnie tańczy i speszona przerwała występ.
  - Dawaj, dawaj... - mruknąłem pod nosem i posłałem jej cwaniacki uśmieszek. Ta przybrała jeszcze bardziej zdezorientowany wyraz twarzy.
  - Co tak stoisz?! Ruszaj dupskiem! - Zawołał jakiś facet, a inni idąc w jego ślady zaczęli buczeć i rzucać inne płytkie teksty. 
Mała odwróciła głowę w bok, ja również. Zobaczyłem jak mniemam jej zdenerwowanego szefa. 
Zaczęła swój taniec na nowo. 
Nie miałem zamiaru pozbywać jej tego niekomfortowego uczucia i bezczelnie mierzyłem wzrokiem każdy centymetr jej ciała. 
No kto by pomyślał, że to zwykła, mała kurewka? 
Zaśmiałem się kręcąc przy tym z politowaniem głową. 
Po jej występie podniosłem zad z kanapy i skierowałem do wyjścia. Musiałem wyjść na świeże powietrze, szum w głowie zaczął mi już bowiem powoli przeszkadzać. 
  - Poczekaj! - Usłyszałem za sobą. Nie musiałem zgadywać z kim będę miał przyjemność rozmawiać. Odwróciłem się powoli do tyłu i uśmiechnąłem się do niej szyderczo. 
  - Obiecaj, że nie powiesz nic Stevenowi. Proszę cię... - Odezwała się wręcz błagalnym tonem. 
 - Ale dlaczego? - Udałem zdziwionego. - Przecież byłaś niezła. Na pewno Adler też chciałby cię zobaczyć w tej odsłonie. - O tak, uwielbiałem się drażnić z ludźmi. Zwłaszcza słabszymi ode mnie.
  - Rose, kurwa, nie zrobisz tego! - Tym razem warknęła. O nie, moja droga. Chcesz coś ode mnie to nie pyskuj. A już na pewno nie prowokuj mnie słowami 'nie zrobisz tego'.
  - Nie tym tonem... - Upomniałem ją chwytając brunetkę za podbródek. - Możemy się inaczej dogadać... 
Przejechałem dłonią po jej jeszcze dziecinnym policzku i posłałem jej lekki uśmiech. Nathalie szybko strzepnęła moją dłoń i odsunęła się gwałtownie do tyłu. - No co jest? Przecież tym się chyba zajmujesz, nie? 
  - Spadaj... - prychnęła obrzucając mnie pogardliwym spojrzeniem. Ona mnie? Zabawne. 
 - W sumie to masz rację. Nie będę posuwał nastoletniej dziwki. - Już miała się na mnie zamachnąć, ale w ostatniej chwili złapałem ją za nadgarstek i ścisnąłem go jak najmocniej. - Szkoda tylko, że nie zatrzymałaś dziewictwa dla Stevena. Biedak chyba miał na ciebie ochotę. - Westchnąłem udając zasmuconego i puściwszy ją wyszedłem z klubu. 
Tak, byłem szują i tak, udałem się prosto do Hell House. Ale wsypanie tej małej nie było teraz dla mnie najważniejsze. Miałem na głowie istotniejsze sprawy. I jedną z tych spraw była Julie. 
Byłem przekonany, że po tej całej bójce poszła do nich. Nie miała innego wyjścia. A ja nie miałem do tej pory odwagi, żeby się tam pojawić. Przez te parę dni bałem się nawet otwierać drzwi pieprzonemu listonoszowi, gdyż miałem przeczucie, że to któryś z chłopaków. Na ich miejscu od razu przyszedłbym sobie wpierdolić. Zachowałem się jak dupek. Zazdrosny dupek. 
Po dłuższym przemyśleniu stwierdziłem, że Bolan może rzeczywiście odprowadził ją tylko do domu. Ale sam fakt, że upiła się w ich towarzystwie i każdy mógł to wykorzystać doprowadzał mnie do szału. 
     Gdy stanąłem wreszcie pod drzwiami Gunsowej siedziby poczułem, że... że nie dam rady. Przełknąłem głośno ślinę i potarłem spocone dłonie o dżinsy. A później nacisnąłem na klamkę i czekałem aż ktoś podejdzie przywalić mi w ryj. 
Jak na razie nikt nie podchodził. Zamknąłem więc za sobą drzwi i wszedłem dalej. Stanąłem jak słup soli widząc Camille, która właśnie schodziła ze schodów. Wiedziałem, że pewnie zaraz zrobi mi taki opierdol, że nawet ja - Axl Rose, nie będę wiedział co powiedzieć. Może lepiej już stąd spieprzać?
Ku mojemu zdziwieniu szatynka posłała mi jedynie ciepły uśmiech, a zaraz potem cmoknęła mnie na powitanie w policzek. Gdybyś wiedziała co zrobiłem... Dostałbym w niego co innego. 
  - Hej. Sam jesteś? - Spytała idąc do salonu. Otrząsnąłem się z lekkiego szoku i ruszyłem za nią. 
  - Ta, sam - odparłem na luzie chcąc brzmieć zupełnie normalnie. 
  - A co, Julie gdzieś poszła? - Kontynuowała rozsiadając się na kanapie i włączając telewizję. 
  - Tak. Gdzieś poszła... - mruknąłem nieco ciszej i zamyśliłem się. Skoro do tej pory nie było jej w Hell House to gdzie ona do kurwy nędzy jest? Nie przypominam sobie, żeby miała tu jakieś bliższe osoby poza nami. 
  - Dokąd?
Chyba że... 
Szmata. 
  - Muszę już iść - wymamrotałem ignorując jej pytanie i ruszyłem szybkim krokiem w kierunku wyjścia. W drzwiach spotkałem się z McKaganem i Adlerem, któremu miałem powiedzieć to i owo, jednak zaraz się rozmyśliłem. 
  - Pożycz samochód. - Zwróciłem się do wyższego blondyna, ale ten przybrał tylko jakąś dziwną minę i podrapał się po głowie. Uniosłem w zapytaniu jedną brew do góry. 
  - Rozwaliłem wóz... 
Chłopak chyba sądził, że zaraz wybuchnę i zrobię awanturę (bo pewnie by tak było), ale w obecnej chwili machnąłem na niego jedynie ręką i postanowiłem zapylać na Skid Row na nogach. 
Szedłem tam jebane trzy godziny, ale nic nie było w stanie mnie zatrzymać. Oczami wyobraźni widziałem blondynkę pieprzącą się z którymś z nich, przez co automatycznie zaciskałem dłonie w pięści. 
Gdzie indziej by niby polazła? Nigdzie, kurwa!
Mniej więcej kojarzyłem gdzie znajdowała się ich siedziba, bo Sebastian Bach był od jakiegoś czasu moim kumplem. Raz nawet byłem chyba u nich na jakiejś popijawie. Czego nie byłem pewny ze względu na to, że obudziłem się na ławce w parku. Z kompletną dziurą w głowie, która pozbawiła mnie paru godzin mojego cennego, pierdolonego życia. 
Tak czy inaczej udało mi się odnaleźć ich melinę i wpadłszy tam, od razu zacząłem drzeć ryja. 
  - Gdzie ona jest, co?! 
  - Heeej, bracie. O kim mowa? - Bach podniósł się z jakiegoś tapczanu i podszedłszy do mnie oparł swoją łapę na moim ramieniu. Parę sekund potem w pokoju zjawił się także Rachel, którego od razu chwyciłem za fraki.
  - Gdzie ona jest do kurwy? - Wysyczałem przez zęby patrząc mu przy tym prosto w oczy. 
  - A skąd ja mam wiedzieć? To chyba twoja dziewczyna - odpowiedział widocznie zaskoczony całym zajściem i odepchnął mnie do tyłu. Obszedłem każde pomieszczenie tej małej klitki, ale jej rzeczywiście tu nie było. I możecie uznać mnie za paranoika, ale sprawdziłem nawet pod łóżkiem. 
Spojrzałem jeszcze raz na Bolana, którego mina zaczęła mnie mocno irytować i nie zdobywając się na żadne przeprosiny wyszedłem z ich mieszkania.
Z nerwów musiałem odpalić fajkę. Świetnie, ostatnia. 
Oparłem się o ścianę tej zapchlonej kamienicy i zaciągnąwszy dymem zacząłem rozglądać się we wszystkie strony. Moja głowa była zajęta gorączkowym zastanawianiem się nad tym, co się mogło z nią stać. 
Moje wkurwienie powoli zamieniało się w lekką panikę. 
I strach.
Że już jej nigdy nie zobaczę. 

Cholera...











~Z perspektywy Slasha~

  
  - Chłopaków nie ma? - Zapytałem wchodząc do Motley House. 
 - Ta, poszli do klubu dymać panienki - rzucił obojętnie i kiwnąwszy na mnie głową ruszył do swojego zasyfionego pokoju. W chuj zasyfionego. 
- Co się tak krzywisz? 
Wskazałem na zużytą gumkę, w którą, ekhm, wdepnąłem. Świetnie. 
Brunet zaśmiał się tylko głupkowato i walnął na swoje łóżko. A ja zauważyłem w kącie gitarę i jak się można łatwo domyśleć, szybciutko znalazła się w moich rękach. 
Pogrywałem sobie tak na niej może z dziesięć, piętnaście minut, kiedy nagle Sixx stwierdził, że przyniesie drugą i urządzimy sobie improwizowaną sesyjkę.
Czekałem na niego minutę, dwie... Później z tych dwóch zrobiło się dwadzieścia, dwadzieścia jeden... Cholera, to tyle czasu zajmuje przyniesienie gitary?
  - Nikki, co tak długo?! - Zawołałem, ale odpowiedziała mi głucha cisza. Podrapałem się zdziwiony po swoim łbie i podniosłem zad z fotela. A potem naturalnie ruszyłem na poszukiwania. 
Na górnym piętrze zobaczyłem zapalone światło w łazience. Podszedłem do drzwi i zapukałem w nie głośno. 
- Co, utknąłeś na kiblu? - Zaśmiałem się. Nic. Znowu cisza. 
Może chłopak chce się po prostu w spokoju za przeproszeniem wysrać? 
Już miałem udać się z powrotem na dół, jednak coś podpowiadało mi, że muszę tam do cholery wejść. I nie, nie była to chęć zobaczenia jego gołego tyłka. 
  - Sixx, otwórz - warknąłem szarpiąc za klamkę. - Stary, nie rób sobie jaj.
Nie miałem innego wyjścia jak tylko wyważyć drzwi. Pięknie. Po prostu pięknie. 
Zacząłem od mocnych kopniaków, ale ani drgnęły. W końcu odszedłem z trzy metry dalej i rozpędziwszy się wbiegłem na nie. Kurwa! Moje ramię!
Parę sekund później nie czułem jednak żadnego bólu. Czułem jebane przerażenie.
  - Ja pierdolę, Nikki! Coś ty narobił?! - Uklęknąłem szybko przy sinym ciele basisty. 
Kompletnie nie wiedziałem co miałem robić. 
Niby to nie był pierwszy raz kiedy ktoś przy mnie przesadził z heroiną i trzeba było interweniować. Tylko że on do chuja pana był siny. I... 
Przystawiłem ucho do jego ust. I nie oddychał kurwa! 
Dłonie zaczęły mi się tak cholernie trząść, że ledwo co udało mi się go włożyć do kabiny prysznicowej. Odkręciłem zimną wodę, po czym udałem się jak najszybciej na dół. W salonie znalazłem telefon i wykręciłem numer pogotowia. 
  - Co, dziesięć minut? Przecież on do chuja pana nie oddycha! 
Wkurwiony rzuciłem słuchawką i z powrotem wbiegłem na górę. Zakręciłem kurek i uklęknąłem przed kabiną. 
  - Co ja mam teraz zrobić, co? - Stęknąłem łapiąc się za głowę. 
Pasek! Ściągnąłem go z jego ręki i chwytając jeszcze za leżącą na podłodze strzykawkę i inne pierdolone przyrządy schowałem je do szafki. 
Fajnie. Co teraz?
Osunąłem się po ścianie i wbiłem w czarnowłosego bezradne spojrzenie.
Bałem się jak skurczybyk, a w mojej głowie pojawiły się same czarne scenariusze. 
Już mówiłem, że on do kurwy nędzy nie oddychał?
   Dziesięć minut później na miejscu rzeczywiście pojawiło się pogotowie. Cała ta akcja działa się tak szybko, że nawet nie wiem w którym momencie Sixx był już przenoszony do karetki. Chciałem oczywiście jechać razem z nimi, ale 'nie jest pan z rodziny, bla bla bla' uniemożliwiło mi to. Pierdolenie. 
Jedyne co mogłem zrobić to patrzeć jak furgonetka odjeżdża na sygnale. Z moim nieoddychającym kumplem w środku. Kurwa. 
    Czy muszę wspominać o tym, jak cholernie ciężko było mi powiedzieć o całej akcji reszcie Motleyów, którzy wrócili do domu jakieś pół godziny później? Siedziałem przez ten czas na ich kanapie i po prostu na nich czekałem. Chłopaki od razu dorwali się do samochodu w celu pojechania do szpitala. Chciałem zabrać się z nimi, ba, kłóciłem się, że z nimi jadę i koniec kropka, jednak ci stwierdzili, że powinienem po tym wszystkim ochłonąć. Kolejne pierdolenie!
W sumie chyba chodziło o co innego. Widziałem jak na mnie patrzą. Oni mnie zwyczajnie o to chorą sytuację obwiniali.
  - Zadzwonimy - rzucił Mick, po czym nacisnąwszy na gaz odjechał z piskiem opon, zostawiając mnie na jebanym chodniku samego. 
     Wróciłem do domu, bo co miałem niby lepszego do roboty.
Do nikogo się nie odzywając od razu poszedłem do swojego pokoju. 
Na łóżku siedziała Cam, czytała jakąś książkę. Od czasu kiedy powiedziałem to i owo nie rozmawialiśmy w ogóle. Sypiać też tu nie sypiałem. Całe noce byłem gdzieś poza domem, chlałem, ćpałem... Czasem wszystko naraz. 
Szatynka zerknęła na mnie z początku ze znudzeniem, ale widząc moje zaszklone oczy otworzyła lekko buzię. 
  - Nikki przedawkował - wymamrotałem cicho opierając się ciężko o futrynę. 
  - O Boże... - Szatynka zakryła dłonią buzię i gwałtownie podniosła się z łóżka, żeby chwilę potem mocno mnie do siebie przytulić. Niepewny objąłem ją z początku delikatnie, ale coś się we mnie złamało i po chwili wtulałem się do niej jak małe dziecko. 







~*~


* nową miejscówę Gunsów też będę czasami tak nazywać 


No! Mówiłam, że wstawię szybko? Dumni? :')
I jeszcze dodam, że kolejny rozdział też mam w połowie napisany, so... wstawię gdzieś w okolicach piątku. 
No i przypominam o zasadzie 'czytasz = komentujesz'.


Buzi!



18 komentarzy:

  1. Cudowny ♡.♡ Na pewno jeden z ostatnio ciekawszych, już się nie mogę doczekać co będzie dalej. Naprawdę masz talent ^-^
    Pozdrowionka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam=komentuję i... Nie wiem, co napisać�� Po prostu WOW���������� Chcę jeszcze�������� ~~ psychopatka Maja

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem, że pewien geniusz (huh) podsunął pomysł z wątkiem Nathalie, ale nie myślałam, że drugi geniusz- czyli autor, zrobi to w tak dobry sposób! Wiedziałam, że to tak się tak skończy, ale nie myślałam, że Axl może być na tyle głupi, żeby w ogóle wpadł mu do głowy pomysł, żeby ją "zaszantażować". Ciekawe jak to się wszystko potoczy. W ogóle czemu Nathalie to robi i kiedy Steven się dowie. Czekam na rozwinięcie tego wątku.
    Nie dziwię się, że Axl się stresował- każdy by mu wpierdolił w takiej chwili i to bez dwóch zdań, także rudy na teraz problem...no bo gdzie jest Julie. Nie zdziwiło by mnie gdyby znaleźli ją na przykład w Polsce i gdyby stamtąd odezwała się do Cam. Trochę szalona opcja, ale nie zdziwiłoby mnie to. To jest Julie. Oby tylko nie odwaliła nic głupiego.
    Gdy Nikkiego nie było czułam, że przedawkował i leży tam gdzieś nieprzytomny. No czułam to. Beznadziejnie, że tak się stało, ale czuję, że to moment, który ogarnie Hudsona. Ocknął się chłopak. Zrozumiał chyba, że to mógł być on i to wtedy Gunsi i Cam na czele byłaby w takiej gównianej sytuacji co chłopaki z zespołu i sam Slash. Mam nadzieję, że się już ogarnie i ładnie przeprosi Cam za tę całą chorą sytuację. OBY. Czekam już na następny i oby pojawił się tak szybko jak ten!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem bardzo ale to bardzo dumna :D nie umiem pisać długich komentarzy wiec po prostu powiem, że zajebisty :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Strasznie jestem jak potoczy się wątek Nathalie. O gdzie Julia?
    Nie wiem co więcej napisać, ale czytam=komentuję :D
    Pozdro i czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, zajebisty koment xD bardzo zrozumiały. Chodziło mi, że 'jestem ciekawa' i 'i gdzie Julia'.
      Piszę dobrze, ale w komentach na blogspocie zawsze błędy :/

      Usuń
  6. Uhuh, ale się podziało! Axl typowo. Nic z tego, co zrobił i powiedział mnie nie zdziwiło. No, może poza nader burzliwą troską o Julie. Czyżby w końcu zrozumiał, że nieźle narozrabiał? Swoją drogą, gdzie ona do cholery jest? Czuję, że zarówno jej, jak i Nathalie wątek, będzie dość pokręcony. Obym się nie myliła! Charakter blondynki - wiadomo - nagłe zniknięcie jest owszem tajemnicze, lecz nie zadziwiające. Natomiast w przypadku Nat to coś wyjątkowo intrygującego. Niebywale cicha, delikatna, wrażliwa... cóż więc stoi za tym wszystkim? Przedawkowanie Nikkiego było nieuniknione. Mam nadzieję, że da to Saulowi nieco do myślenia. Ma świetną dziewczynę u boku, niech tego nie spieprzy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Brawo! Ten rozdział o wiele bardziej mi sie podoba od poprzedniego. Ale niezle sie pokręciło. Podstawowe pytanie - GDZIE DO CHUJA PANA JEST JULKA? Jak dziewczyny wyżej pisały, byc moze jest w Polsce, albo gdzie indziej, tylko gdzie?! Bardzo mnie to intyguje. Axl ma niemały problem i to kurwa z jego winy:) A co z Nath? Co on odpierdala, po co ją szantażuje, ale jestem ciekawa po co to robi i jak Adler sie tego dowie.
    Hudson, i co. Fajnie? No kurwa nie! To niech sobie wyobrazi jak czuła sie Kamila. Ale kurde, moze sie otrząśnie, oby. Swoją drogą co z Nikkim?! On musi z tego wyjsć, cholera jasna.
    Czekam na kolejny rozdział, ktory pojawi sie tak szybko jak ten! Weny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział C; Wreszcie Axl zrozumiał swój błąd :D Zastanawiam się tylko gdzie może być Julie :I Mam nadzieję ,że któryś z Gunsów zleje Axl'a C: Weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  9. No I JEST CUDOWNY ROZDZIAŁ.
    Czekam na następny, może troszkę dłuższy? albo może troszkę ze Stevenem wpleciesz??. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Gdzie ta Julie?! Axl wreszcie czymś się przejmuje... Ogłośmy święto narodowe! ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. "Ja pierdziele jest nowy rozdział!!" - o ton ciszej i nie o 2 w nocy powinnam oddawać sie tej euforii...kurwa whatever xD
    Wow, rzeczywiście szybko... Postarałaś się, bo rozdział zajebiście dobry :))
    Trzyma w napięciu, trzeba przyznać.
    Czekam na następny!
    Tak, to znowu ja,
    /Twój Anonim ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć. :)
    Może mnie znasz, może mnie nie znasz, w każdym razie kiedyś Estranged, dziś Joanne Isbell.
    Trafiłam na Twojego bloga baaardzo niedawno. Chciałam zacząć od razu od tego opowiadania, ale jako że jest kontynuacją tego pierwszego, to zaczęłam od początku i nie śpiąc noc za nocą do 4/5 rano przeczytałam wszystko, oba opowiadania.
    A więc:
    Pisz szybko kolejny!
    Słowa "piszesz super" nie oddają tego, co tu publikujesz. Masz ogromny talent, piszesz świetnie! Już od początku bardzo mnie zainteresowała ta historia i Twój styl pisania, więc na pewno tu zostaję. :)

    Julie i Camillie. Axl i Slash. Powiem Ci, że szkoda mi trochę Camillie, dziewczyna męczy się ze Slashem, ale on w sumie jest rockmenem, więc tak imprezuje. Jednak mógłby trochę przystopować, ale widocznie nie ma motywacji. Może zdaje sobie sprawę, że Cam i tak go kocha, więc się nie stara ograniczyć używek. Może jakby sprawiła, że byłby...lekko zazdrosny to coś by zmieniło.
    Axl to ruda, wredna szmata. W miarę czytania miałam coraz większą ochotę go zabić, zakopać, spalić żywcem i Bóg wie, co jeszcze.
    A Julie...jakby Julie była bardziej stanowcza to by nie wracała ciągle do Axla, nie wybaczała mu, a jakby była taka, jaka na początku, to po prostu by mu wpierdoliła. No, ale właściwie "go kocha", ale to nie jest raczej prawdziwa miłość. On jej pewnie nie kocha, zdradza ją i bije, a ona ciągle mu wybacza. Nie jest mi jej wcale żal, naprawdę.
    Ja mam taki charakter, że bym się postawiła Axlowi, pobiła bym się z nim. Nie pozwoliłabym żeby żerował w moim mieszkaniu i nie dokładał się do niczego. Jakby mnie zdradzał, to by miał wpierdol. Nigdy bym nie była jego dziewczyną.
    Bo to jest Axl. On myśli, że jemu wolno, a Julie nie. On może ją zdradzać, on może gruchać z jakąś dziwką, a ona nie może z facetem. Cały Axl. Ze mną to by było: 'Nie będziesz mi chuju rozkazywał!" i robiłabym jak chciała. BO ON NIE MOŻE ROZKAZYWAĆ JULIE. Ona nie jest jakaś tresowana, żeby mu być posłuszną. Jest wolnym człowiekiem i może robić co chce. Skoro Axl ją zdradza to ona tez może, a jemu nic do tego. I jeszcze ją w kiblu zamyka i robi aferę! On jest PO-PIER-DO-LO-NY! Przyda mu się taki wielki wstrząs, bo traktuje Julie jak zabawkę. Niech wie, że ona NIE jest jego własnością i może robić co chce!
    Izzy jest moim ulubieńcem. Nie tylko w opowiadaniach, ale i w rzeczywistości. Kocham go po prostu. A co do opowiadania, to chłopak szczęśliwy, bo spotkal Berry, no ale musiał wracać. Mam nadzieję, że w końcu rzuci dragi na zawsze.
    A Steven w Twoim opowiadaniu to po prostu mistrz! Uwielbiam go tutaj, zawsze coś zrobi. I jeszcze tak troszczy się o Nathalie, szkoda, że ona jednak robi co chce. Jemu zależy na niej, to widać.
    Duff. Duff. Duff. No wiesz, jak to Duff. Taki nieporadny trochę, ale on zawsze taki był. xD Większość bloggerek kreuje go na takiego ciapę. Ja również.

    SIXX! Jeju, uwielbiam gościa. Wszystkie wiedziały, że to skurwiel, że chodzi mu tylko o to, żeby je wydymać, a potem je i tak porzuci, ale i tak pakowały mu się do łóżka stadami. No coż, Nikki ma ten urok osobisty. No i oczywiście reszta Motleyów. Jeśli to możliwe poproszę więcej Nikkiego i Tommy'ego :3

    Skid Row! Scotti jest, Rachel jest, Sebastian jest, Rob też, a Dave? Też jest chyba, bo wspominałaś o nim w jakimś rozdziale. No i zrobił tam się skład.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tego rozdziału.
      Dobrze, że Julie w końcu spierdoliła. Dobrze, niech się uwolni od Axla, a on niech dostanie szajby i w końcu niech do niego dotrze, że ona nie jest jego własnością i zabawką i może robić co chce. Nie nalezy do niego. Choć znając życie pewnie do niego nie dotrze, a on już dostaje szajby. Niech się ogarnie, bo jest wkurwiający...znaczy on zawsze jest wkurwiający.
      O NIE! Nikki przedawkował! Ale pewnie i tak przeżyje, w końcu to Nikki. Złego diabli nie biorą, prawda? Tylko szkoda, że Motleye obwiniają Slasha, w sumie to powinni mu dziękować, że był na miejscu. No, bo jak oni by, a Slasha by nie było na miejscu, to Nikki zapewne byłby już martwy.
      No i do Saula chyba dotarło. Jest kretynem. Może teraz coś w związku Camille-Slash coś się poprawi.
      Czekam na nastepny, który, mam nadzieję, pojawi się szybko.
      Weny, pozdrawiam i zapraszam do mnie:
      http://myrockstory1234.blogspot.com/ - opowiadanie o Gunsach (Going up the stairs to the gates of heaven), opowiadanie o Metallice (Life is unforgiven). :)

      Usuń
    2. Jeeeny, dziękuję za taki długi komentarz! A właściwie dwa xD
      Wpadnę do Ciebie, jasne :)

      Usuń
  13. Axl jak zwykle mądry po fakcie. Dobrze, że zdał sobie sprawę, że jest dupkiem, ale czemu nie pomyślał o tym, gdy skrzywdził Julie? Powinna go teraz przetrzymywać w niepewności aż nie będzie mógł spać po nocach.
    Ze Slashem zresztą podobnie. Tylko, że tutaj kara już przyszła. Wygląda na to, że w związku chłopaka z Camille znów wschodzi słońce, ale kosztem Sixxa. Wiem jednak, że Nikki się wyliże, a Slash może w końcu raz na zawsze rzuci te cholerne dragi (Nikki w sumie też musi rzucić!) i uświadomi sobie, że najważniejsza powinna być dla niego jego wspaniała dziewczyna.
    Co do Nathalie, nie zdziwiło mnie w sumie, że robi to, co robi. Ale marnuje się dziewczyna. Gdyby trzymała się Stevena, jej życie z pewnością potoczyłoby się lepiej (powiało paradoksem).
    Tak, wiem, że trochę się opóźniłam, więc przepraszam i lecę do kolejnego rozdziału. Ten jest supi! ;D
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń