niedziela, 24 stycznia 2016

Wake up... time to die! [28]








~Z perspektywy Julie~


  - No ile mam cię jeszcze namawiać? - Westchnęłam z politowaniem i podałam przyjaciółce zwinięty w rulonik banknot. Szatynka zerknęła niechętnie na usypaną przeze mnie kreskę i zagryzła nerwowo wargę.
Na litość boską, nad czym tu się zastanawiać? Wciągasz i poprawiasz sobie humor, co w tym złego?
  - Wiesz jakie mam podejście do narkotyków. Nie chcę, żeby Slash zorientował się, że coś biorę, bo sama nienawidzę jak ćpa. Jakby to wyglądało? - Prychnęła.
  - Mówimy tu o jebanej kokainie, a nie dawaniu sobie w żyłę.
  - Wiem, ale...
 - Ale daj mi to i już nie pierdol. - Wywróciłam oczami i wyrywając jej rulonik z dłoni sama wciągnęłam do nosa biały proszek. Następnie odchyliłam głowę do tyłu i czekałam, aż biała dama zacznie działać. A długo to na szczęście nie trwało.
Parę minut później poczułam się naprawdę dooobrze. 
  - Przesadzasz ostatnio. - Ochrzaniła mnie.
Położyłam się na łóżku i wbiłam wzrok w sufit, zastanawiając się usilnie czy w moim zachowaniu rzeczywiście było coś niepokojącego.
Hej, przebywanie w tego typu trasie wiązało się ze stałym kontaktem z narkotykami, to było zupełnie normalne. I mimo, że nikt do ich brania mnie nie zmuszał ani nie namawiał, to ja sama nie byłam za bardzo w stanie się przed tym powstrzymywać. Ba, ja naprawdę nie widziałam nic złego w sporadycznym wciąganiu koki czy może już znacznie częstszym popalaniu marihuany. Znakomicie mnie rozluźniały i tyle.
I nikt poza Cam nie robił o to szumu. No, Axl prawdę powiedziawszy nie wiedział, że pozwalam sobie na kokę, mógł się jedynie tego domyślać. Moje zachowanie tłumaczył sobie chyba prędzej spożywaniem napoi wysokoprocentowych, aniżeli narkotyków. Zresztą, sam trzeźwością nie grzeszył, więc nie robił żadnych problemów.
Tutaj dodam, że jeśli przychodził czas koncertu, mój chłopak był w pełni zdyscyplinowany i nigdy nie wchodził na scenę pijany. Wstawiony może i tak, ale pijany nigdy.
Nie powiem, byłam z tego powodu dumna i cieszył mnie fakt, że poza fajkami nie miał kłopotu z żadnymi używkami. Jeśli do naszych burzliwych relacji miałyby jeszcze dojść problemy z uzależnieniem, to chyba o żadnym związku nie byłoby już mowy.
Ewentualnie faszerowałabym się środkami uspokajającymi lub, co bardziej prawdopodobne, wąchałabym kwiatki od spodu.
Tak czy inaczej nasze stosunki się polepszyły i w ciągu całej trasy pokłóciliśmy się może jedynie ze dwa razy. Rzecz jasna o pierdoły. 
Zachowywaliśmy się wobec siebie naprawdę fajnie. Poczułam się nawet jak za dawnych czasów, gdy dopiero zaczynaliśmy ze sobą kręcić. Mam tu na myśli takie staranie się o siebie, wykazywanie dużego zainteresowania drugą osobą. Zaskakiwał mnie fakt, że chłopak zamiast iść z całą resztą do baru wolał pozwiedzać ze mną miasto, w którym akurat się zatrzymywaliśmy.
Ale wracając, bo chyba zaczęłam przynudzać.
Narkotyki traktowałam jak alkohol. Mogły być lub mogło ich nie być. (Ze wskazaniem na być.)
Jeśli była okazja do napicia się, to czemu by się nie napić, tak?
No tak. 
  - Kochana, lepiej się napić - mruknęła akurat Cam. Zaśmiałam się w myślach. - Masz. - Dodała podając mi lampkę wina.
 - Pijcie, pijcie. Za nasz koncert - rzucił Popcorn wchodząc do pomieszczenia i podrzucając swoje pałeczki uśmiechnął się w charakterystyczny dla siebie sposób.
Zapomniałam chyba wspomnieć, że za parę minut Gunsi mieli wejść na scenę, a my dla odmiany zamiast pod nią szaleć, wolałyśmy posiedzieć na backstage'u.
W każdym razie okazja do picia rzeczywiście była.
A skoro tak...
 - No to powodzenia panowie! - Zawołałam i przechyliłam z zadowoleniem kieliszek do góry.






Godzinę później...






~Z perspektywy Camille~

   
        Nacisnęłam ostatni raz na spust aparatu, by po chwili stwierdzić z zadowoleniem, że wykonałam całkiem niezłą robotę.
Cóż, Berry korzystając z okazji, że znajdowaliśmy się w Nowym Jorku postanowiła pomieszkać trochę u siebie i załatwić parę spraw związanych z uczelnią, a Julie poszła poprawiać makijaż, co miało trwać minutkę, a nie całe wieki. Sięgnęłam więc znudzona po aparat i ustawiając się z boku sceny zrobiłam chłopakom małą sesję, bo czemu by nie?
W trakcie tego zajęcia naszła mnie nawet pewna myśl, którą w nieodległym czasie miałam podzielić się z chłopcami. A raczej zapytać ich o zdanie, bo to oni mieli w tej kwestii najwięcej do powiedzenia.
Mianowicie zastanawiałam się nad... Zmianą pracy.
Osobista fotografka najniebezpieczniejszego zespołu na świecie brzmiała nieźle, prawda?
Tytuł fotografki w Rolling Stone Magazine brzmiał jednak równie dobrze.
W obu przypadkach robiłabym to co kocham, ale chyba z pewną różnicą. Całkiem znaczną zresztą. Robienie sesji tym dzikusom, biorąc pod uwagę fakt, że to ja trzymałabym aparat, a nie ktoś, przed kim może i próbowali by zachować jeszcze resztki kultury, wydawała się szaleństwem. Ale o ile bardziej wolałabym przebywać z nimi niż wiecznie nabuzowaną Laurą i Jasonem, którzy w ostatnim czasie przeżywali chyba kryzys w swoim związku i atmosfera panująca w biurze była dość dziwna i niekomfortowa.
Wszelkie plany na ten temat postanowiłam odłożyć jednak na później.
Teraz miałam urlop i byłam w znakomitej trasie z znakomitymi zespołami.
Nie mówiłam tego Gunsom, ale pokochałam muzykę Ironów i słuchanie ich na żywo było zajebistym doświadczeniem. Szkoda tylko, że mimo tak "bliskiego" kontaktu, nie zamieniłam z nimi ani słowa. Dwa wrogie obozy, you know.
      Odłożyłam aparat na bok i sięgając po kolejny trunek przysiadłam sobie z powrotem na kanapie. Zerknąwszy na zegarek zorientowałam się, że blondynka siedzi już w tym kiblu dobre pół godziny. Tyle czasu pudrowałaby nosek? Moje zdziwienie skłoniło mnie do pójścia po nią.
W pomieszczeniu znajdowały się trzy kabiny z czego tylko jedna była zajęta. Zapukałam do drzwiczek.
  - Julie, jesteś tam? - Rzuciłam. W odpowiedzi usłyszałam jakiś cichy pomruk. - Co jest? - Złapałam za klamkę i zaczęłam nią z początku delikatnie, potem znacznie mocniej szarpać. - Wpuść mnie. - Nakazałam, ale klamka nawet nie drgnęła.
Poczułam jak podskakuje mi ciśnienie. Wzięłam głęboki wdech i starając się być jeszcze jako tako spokojna ponowiłam swoją "prośbę".
  - Julie... Wpuść mnie, słyszysz?
  - Nie dam rady. - Usłyszałam ciche mamrotanie.
 - Co ty tam kurwa robisz? - Głupie pytanie, doskonale wiedziałam. - Tylko kokaina, tak? Cholera, idiotko! - Krzyknęłam zdenerwowana, ale i coraz bardziej wystraszona. - Idę po chłopaków, chyba już zeszli ze sceny. - Zakomunikowałam i już miałam udać się w wiadome miejsce, kiedy blondynka zatrzymała mnie ledwie zrozumiałym 'czekaj'.
  - O co chodzi? - Zapytałam opierając czoło o te nieszczęsne drzwi, za którymi zapewne leżała moja naćpana przyjaciółka.
 - Nie wołaj Axla... Przecież on mi wpierdo... - Zatrzymała się. - Będzie zły.
Stanęłam na baczność i przybrałam z pewnością dziwną minę. Co ona chciała powiedzieć? Wpierdoli jej?
  - Zaraz, jakie do chuja wpierdoli? - Zapytałam tonem domagającym się natychmiastowych wyjaśnień.
Odpowiedzią była głucha cisza. I nie wiedziałam z jakiego powodu. Czy dlatego, że to pytanie ją zmieszało, czy dlatego, że odleciała na dobre... Kurwa mać!
Pobiegłam czym prędzej do garderoby, gdzie tak jak myślałam, byli już chłopcy. Dyskutowali żywo o koncercie, który przed chwilą dali i z tego co udało mi się wychwycić byli z siebie naprawdę zadowoleni. A ja byłam najwyraźniej zmuszona ten dobry humor im popsuć.
Pomyślałam sobie jednak, że może rzeczywiście nie warto informować o zaistniałej sytuacji Rudego. Wyminąwszy Hudsona, który był chyba pewien, że chciałam do niego podejść i jak to miałam w zwyczaju rzucić mu się na szyję, ruszyłam w stronę Duffa.
Mało interesowało mnie to, że byli z blondynką skłóceni. Wiedziałam, że tak czy inaczej mi pomoże. A raczej jej.
Chwyciłam go szybko za łokieć i pociągnęłam nerwowo w bok. Blondyn posłał mi zdziwione spojrzenie, zresztą... Nie on jeden. Panienki i reszta ekipy byli w innym pokoju, więc znajdowałam się z piątką facetów w niewielkim pomieszczeniu i ciężko było mówić o jakichś potajemnych pogawędkach. A w gruncie rzeczy taka miała ona być.
Ugh, i co teraz?
Na moje szczęście McKagan chyba się czegoś domyślił i wyszedł z garderoby, a ja za nim.
  - Co jest, mała? - Usłyszałam za sobą głos Slasha.
 - Zaraz wracamy! - Zawołałam na odczepne i dochodząc do basisty wytłumaczyłam mu, że chodzi o Julie. O naćpaną Julie.
  - Gdzie ona jest? - Zapytał poddenerwowanym tonem. Kiwnęłam głowę na łazienkę.
Blondyn bez chwili zawahania ruszył do środka, a ja oczywiście za nim. Powiedziałam mu, że drzwi są zamknięte i chyba jedynym rozwiązaniem będzie wyważenie ich. Na nasze szczęście nie były one nie wiadomo jakiej jakości... Basista poradził sobie z nimi szybciutko.
Opierając wyrwane z zawiasów drzwiczki o ścianę odsłonił mi widok na Julie, która siedziała rozwalona w rogu kabiny z niemrawą miną. Obraz jeszcze nie wyciągniętej z jej żyły strzykawki sprawił, że aż mną zatelepało. Choć widziałam go już wiele razy, nadal strasznie mnie odrzucał.
Duff wyciągnął ją z jej ręki i odłożywszy na bok wziął się za podnoszenie dziewczyny. Wyniósł ją z kabiny i usadowił na podłodze przy umywalkach, żeby chwilę potem zacząć ją ocucać zimną wodą.
  - Co robimy? - Zaczęłam spanikowana.
 - Nie wiem kurwa - odparł przecierając czoło dłonią, po czym przyklęknął przed nią i zaczął delikatnie poklepywać jej policzki. - Nie zasypiaj, słyszysz?
Skutek tego rozkazu był jednak marny. Dziewczyna odlatywała.
 - Muszę wiedzieć ile tego kurwa było. - Przygryzł dolną wargę. Zerknęłam automatycznie na pustą strzykawkę i wzruszyłam delikatnie ramionami.
  - Nie mam pojęcia... Nie wiedziałam, że ją w ogóle ma.
 - Ja pierdolę... - Chłopak zaczął chodzić nerwowo w kółko, usilnie się nad czymś zastanawiając. - Czemu w ogóle nie powiedziałaś o tym Axlowi?
Huh, musiałeś o to spytać?
  - Bo...
I jak na złość w drzwiach pojawił się Rudy.
Omiótł naszą trójkę spojrzeniem i ostatecznie utkwił je na dziewczynie, której ciało zrobiło się wręcz sine.
Momentalnie pobladłam.
Rose chyba też.
  - Co tu się kurwa dzieje? - Wychrypiał wyraźnie zdezorientowany.
Julie uniosła na chwilę powieki do góry ukazując mu przy tym swoje skurczone źrenice. Zerknęłam na niego uważnie, będąc ciekawa jego reakcji. Naprawdę nie miałam pojęcia co myśleć o słowach przyjaciółki. Głupio majaczyła? Czy miała przede mną jakąś tajemnicę i wokalista rzeczywiście podniósł kiedyś na nią rękę? Ale przecież... Okej, kłócili się, nawet często, oboje mieli trudne charaktery, Rose bywał czasem okropnie wybuchowy, ale to był jednak Rose! Chłopak, którego wydawało mi się, że znam bardzo dobrze.
Odczułam pewną ulgę gdy zamiast zauważenia na jego twarzy wkurwienia, zobaczyłam przerażenie i troskę. A jeśli o przerażeniu mowa, byłam na skraju nerwów i czułam, że zaraz sama tam padnę. I chyba nikt się nie zdziwi, jeśli powiem, że zaczęłam pociągać nosem. Oczywiście wiedziałam, że płaczem to ja tam nikomu nie pomogę, ale nie potrafiłam nad tym zapanować, to było dla mnie cholera typowe.
  - Cam, co ona jeszcze wzięła? - Z rozmyślań wyrwało mnie pytanie Duffa.
  - Jakie JESZCZE, o co kurwa chodzi? - Domagał się wyjaśnień równie rozemocjonowany Axl, który momentalnie znalazł się przy blondynce. Jęknęłam z bezradności.
   - Heroina. - Wypalił basista kiwając głową na leżącą obok strzykawkę.
   - A wcześniej kokaina, alkohol... - Wydukałam.
 - Co ty mała najlepszego zrobiłaś? - Wymamrotał wokalista przyciągając ją do siebie. Blondynka tym razem nie wydała z siebie już żadnego dźwięku. Jej głowa opadła bezwładnie na kolana Rudego, na którego twarzy zaczęła malować się panika. Głaskał ją cały czas po włosach i błagał ją, żeby "nie robiła sobie żartów”. Nikomu bowiem do śmiechu nie było.
McKagan zachowując jeszcze jako taki spokój przyłożył palec do jej szyi sprawdzając tętno, które na szczęście było wyczuwalne. Jeszcze - przebiegło mi przez myśl.
W pewnym momencie poczułam jak ktoś zamyka w mocnym uścisku moje roztrzęsione ciało. Odwróciłam głowę do tyłu i unosząc ją lekko do góry spojrzałam na Hudsona zapłakanymi oczami. Chłopak odsunął mnie na bok i przechodząc do przodu rzucił po chwili krótkie ‘o kurwa’. Idealne podsumowanie sytuacji.
  - Co robimy? Wzywamy pogotowie? – Zapytał w końcu Duff rozglądając się po wszystkich. Każdy głupio milczał. Doskonale wiedzieliśmy z czym to się wiązało. Z samymi, cholera, problemami. Ale pieprzyć je! Nasza przyjaciółka może tu zaraz zejść! 
Byłam już gotowa biec do jakiegoś telefonu, gdy nagle blondynka poruszyła się nieznacznie i przechylając się gwałtownie w bok zaczęła okropnie wymiotować. Rose chwycił szybko za jej włosy i zaczął je przytrzymywać. 
Może to okropne z mojej strony, ganiłam się za to w myślach, ale uznałam ten widok za całkowicie żałosny. Zastanawiałam się czy na tych brudnych kafelkach rzeczywiście leży moja przyjaciółka czy może zwykła ćpunka. Nie potrafiłam bowiem połączyć jednego z drugim. 
Zaraz po opróżnieniu chyba całego żołądka wybełkotała, że jej zimno, więc wysłałam Slasha po koc i kiedy ten go przyniósł okryłam nim szczelnie dziewczynę.
  - Idźcie po kierowcę – rozkazał Axl biorąc półprzytomną Julie na ręce i wyszedł zaraz za nami z pomieszczenia.
Niedługo potem siedzieliśmy już w samochodzie, którym wieziono nas prosto do hotelu. 
Wraz z Axlem i Julie, która w półleżącej pozycji opierała się o ramię chłopaka, zajmowaliśmy tylne siedzenie. Z przodu obok kierowcy siedział natomiast McKagan, reszta miała dołączyć do nas później. Blondyn co chwila odwracał się do tyłu, zerkał na rozdygotaną dziewczynę, potem zaś na mnie. Posyłaliśmy sobie blade uśmiechy, które miały rację bytu z tego tylko względu, że Julie nie wykorkowała. Poza tym byliśmy przybici całą tą sytuacją, której może i można było uniknąć? Ale jak? 
Nie miałam pojęcia, że sięgnie po pieprzoną heroinę! Skąd ona ją zresztą miała? To mnie ciekawiło!
Westchnęłam głośno i poklepałam ją delikatnie po policzku. Sprawa była zbyt świeża, toteż pilnowaliśmy, żeby Julie pod żadnym pozorem nie zasnęła. Dziewczyna zmarszczyła brwi i skuliła się bardziej. Axl obdarzył ją uważnym spojrzeniem, zaraz potem wbił je jednak z powrotem w szybę i na nowo zaczął rzucać pod nosem wiązankę przekleństw. 
       Znalazłszy się w hotelu, dokładniej mówiąc w pokoju Rose'a i Julie, wokalista oznajmił nam po krótkim czasie, że da sobie radę i będzie lepiej jeśli sobie pójdziemy. Wkurwiło mnie to. Moja przyjaciółka była w opłakanym stanie i miałam zamiar czuwać przy niej całą noc! Wypraszanie nas z pokoju było co najmniej chamskie i nietaktowne. Nie zdążyłam mu tego jednak wygarnąć, bo Duff skinąwszy jedynie głową na znak zgody pociągnął mnie za rękę i wyprowadził na korytarz.
  - Hej! Nie uważasz, że powinniśmy z nią zostać? - Oburzyłam się. 
  - Przecież już wszystko pod kontrolą - odparł z obojętnością w głosie, która doprawdy mnie zadziwiała. Irytowała też. Ludzie, co z wami?
  - Masz na nią wyjebane? - Postanowiłam się upewnić. Pytanie to nie miało na celu atakowania go czy wzbudzania w nim wyrzutów. Byłam po prostu ciekawa co takiego stało się między dwójką przyjaciół, że stali się dla siebie tak oschli.
  - Chciałbym mieć - prychnął z ironicznym uśmieszkiem wyciągając z kieszeni paczkę fajek. Uniosłam w zapytaniu jedną brew do góry. 
    Ostatecznie znaleźliśmy się w barze, gdzie przy kuflach piwa rozmawialiśmy na różne tematy, niezwiązane jednak w żadnym stopniu z Julie. Unikał ich bowiem jak ognia, co nie było mi ani trochę na rękę. Chciałam bowiem wyciągnąć z niego pewne informacje. Udając, że słucham jego opowieści o swoim pierwszym samochodzie, który koniec końców rozwalił o drzewo, zastanawiałam się usilnie jak naprowadzić rozmowę na ten jeden, konkretny temat. Po paru minutach stwierdziłam jednak, że to nie ma najmniejszego sensu.
Zrobiłam to co zawsze, walnęłam prosto z mostu.
  - Duff, myślisz, że on ją może bić? 
McKagan przerwał swoją gadaninę i przybrał kamienny wyraz twarzy.
  - Kto niby? - Odchrząknął po chwili. Wywróciłam oczami.
  - Przecież wiesz. 
Chłopak odgarnął swoją czuprynę z czoła i odwrócił głowę w bok. 
  - Duff...  - Wycedziłam przez zęby. 
Jego milczenie było odpowiedzią raczej oczywistą. Zamurowało mnie.
  - No ja go chyba kurwa zabiję! - Wrzasnęłam już nieco podpita, czym zwróciłam na siebie uwagę ludzi znajdujących się w pobliżu.
McKagan zaśmiał się pod nosem. 
  - Co w tym cholera zabawnego? - Warknęłam. 
 - Krótko mówiąc... Według niej nic takiego się nie stało. - Wyjaśnił i upił z kufla parę łyków piwa. 
  - Jak to się nic nie stało?!
Basista wzruszył ramionami. 
Jak oparzona wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam do ich pokoju. Bałam się, że Axl chciał, żebyśmy stamtąd wyszli właśnie dlatego. Chciał jej po prostu wpieprzyć. 
Na samą myśl o tym zaczęłam iść jeszcze szybciej.
Po drodze układam sobie w głowie zdania, które miałam mu wygłosić. Nie brakowało w nich przekleństw i najgorszych wyzwisk. 
Będąc pod ich drzwiami nie miałam nawet zamiaru pukać, nacisnęłam od razu na klamkę i w bojowym nastroju wpadłam do środka. 
  - Jak mog... - W połowie słowa zamknęłam jednak buzię. Widok jaki tam zastałam raczej nie sprzyjał mojej pogadance. 
Rudy był akurat w trakcie czułego całowania policzka blondynki, która spała wtulona w jego tors.
Chrząknęłam nerwowo, więc chłopak podniósł na mnie zaskoczony wzrok.
  - Przyszłam sprawdzić co z nią... - Wytłumaczyłam.
 - Lepiej, dreszcze ustąpiły - odpowiedział z wyraźną ulgą w głosie. Dziewczyna rzeczywiście leżała spokojnie, a jej miarowy oddech skutecznie mnie uspokoił.
  - No to dobrze... To tego. - Podrapałam się po głowie. - Przyjdę z rana - mruknęłam. Axl odpowiedział mi delikatnym uśmiechem. 
Zdezorientowana ruszyłam do swojego pokoju.
Opadłam na łóżko obok śpiącego już na nim Hudsona i odgarnęłam niesforne spiralki z jego twarzy.
  - I co ja mam o tym wszystkim myśleć, co? - Westchnęłam w sumie sama do siebie i przewróciwszy się na drugi bok rozpoczęłam próby uśnięcia. 
Skończyło się oczywiście na przewracaniu z boku na bok.








~*~


Hej, hej!
Przepraszam za dość długą przerwę, ale miałam dużo rzeczy na głowie i nie mogłam zagospodarować sobie czasu na bloga.
Ale już jestem, rozdział wrzucony. 
Mam nadzieję, że przypadł Wam do gustu i byłabym wdzięczna za pozostawienie po sobie komentarza ;)



Buzi!





15 komentarzy:

  1. Powiadomienia to jednak genialna sprawa! <3
    A do rzeczy... Serio mam pisać znowu to samo? Wszystko zajebiście, tylko krótko [*] Ale nie narzekam, bądź dzielna Maja ���� :-D
    Szkoda Julie... Przynajmniej Axl wreszcie zaczął zachowywać się jak człowiek <3
    Kamila nadwornym fotografem Gunsów? Może to nawet lepiej dla jej relacji ze Slashem, chociaż posada w Rolling Stone - też coś�� Mam taką zagwozdkę, jakby to mnie kazano decydować, co wolałabym zrobić z życiem :-D
    Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą przychodziły ci z większą łatwością ~~ psychopatka Maja, bo jakżeby inaczej

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje opowiadanie pochłonęłam w dwa dni! Boże jest takie zajebiste!!! Jestem pod ogromnym wrażeniem i podziwiam Cię! Piszesz tak profesjonalnie! Jesteś geniuszem <3 przepraszam, że nie piszę inteligentnego i konstruktywnego komentarza, ale nie jestem w stanie X'D CZEKAM NA WIĘCEJ!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko! Co ze mnie za debil, że dopiero teraz znalazłam to cudo! Nie wiem jak ty to robisz, ale jest to genialne! Wszystko dopracowane w najmniejszym szczególe! Dlaczego Internecie, dlaczego dopiero teraz mi to pokazujesz?! Podziwiam Cię, naprawdę. Sama nie dawno zaczęłam pisać bloga, więc już rozumiem, jakie to jest ciężkie. Życzę nieskończenie ogromnej weny i pozdrawiam.
    P.S. Jeśli mogłabyś wejść na mojego bloga i ocenić, to byłabym bardzo wdzięczna. Im więcej porad, tym lepiej! A niedługo mam sprawdzian szóstoklasisty, więc rady przydadzą się także na niego!
    http://gunsitobogowierocka.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę przyznać, że masz talent! :O przez długi czas traktowałam ten tekst jako trochę głupiutkie, zabawne opowiadanko o moim ulubionym zespole, dodatkowym plusem był ogólny brak błędów :)
    Tak było w sumie przez całe "Welcome...". Przy "Wake up..." wiele się zmieniło, wypracowałaś sobie bardzo przyjemny, lekki styl, twoje postaci nabierają własnego charakteru, dzięki czemu problemy, które opisujesz wydają się głębsze i realniejsze. Podoba mi się także twój warsztat - potrafisz wprowadzić dynamizm, gdy wymaga tego akcja i nie brzmi to sztucznie :)
    Trochę zgrzytają mi zwroty typu "Ale już przynudzam", "Wiecie o co chodzi", ale i tak jest świetnie :)
    Pozdrawiam
    Nike

    OdpowiedzUsuń
  5. Taaaak! Ile ja czekalam na ten rozdzial <3
    Jest cudowny! Piekny, lekki i przyjemny styl, super opisane akcje, ktora swoja droga bardzo mnie zszokowala. Biedna Julie co ona robi :( Jestem mile zaskoczona reakcja Axla, bo szczerze mowiac kiedy Cam biegla do ich pokoju juz mialam wyobrazenie jak Axl stoi nad biedna Julie z reka w gorze, a tu prosze! Jestem zadowolona i usatysfakcjonowana tym rozdzialem! <3 No i podoba mi sie to, ze oddajesz prawdziwego ducha chlopakow, ta trasa i narkotyki, dziwki i alkohol! Czuje sie jakbym tam z nimi byla ;)
    Pozdrawiam i prosze dodaj szybko kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu!!! Nie mam zastrzeżeń. No może jedno takie małe. Dodawaj te notki częściej!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Supersupersupersupersuper!!!!
    Tylko mala prosba, jakby moglo byc dlzsze, pliss!? :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały rozdział *-* naprawdę, strasznie mi się podobał i ten wątek z Julie był taki niespodziewany, ale idealny, nie mogę się doczekać na następny rozdział c: pozdrowionka ^-^

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział zajebisty ! Trochę przykra sprawa z Julie, ale cieszę się, że nasz trudny charakterek nie wykorkował i Axl jej nie wpierdo.... to znaczy się nie był zły. Taka jego czuła wersja była naprawdę spoko. Camille, opiekuńcza myślałam, że jak wpadnie do tego pokoju to zajebie Rudego gołymi rękoma. Duffy, taki obojętny się zrobił wobec Julki... mimo, że mówi się że nadzieja matką głupich to pozostawię ją przy sobie, wierząc że stosunki jakie panują pomiędzy dryblasem, a blondynką się polepszą. Watki wspaniałe tylko jeden, jedyny niewybaczalny błąd : ZA KRÓTKIE ! Ale, naciesz się feriami i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie nowy rozdział, zapraszam! <3
    http://guns-n-roses-gnr.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow, wow i jeszcze raz wow ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. No nieźle! Ale się porobiło!
    Serio, kocham Julie + Axl
    oni są taką dziwną parą, taką, taką... nie wiem jak to opisać!
    Axl raz traktuje Julie jak sukę, a raz jak księżniczkę... czemu mi się to podoba? XD
    I w sumie też myślałam, że Axl wyprasza ich tylko po to, żeby jej wjebać.
    Ale pozytywnie się pomyliłam!
    Miło, że Julie ma takich przyjaciół.
    Ciężko jest takich znaleźć! :)
    Rozdział jest jak zwykle cudowny i cholernie wciągający!
    Jak ty to robisz?!
    Dlaczego mój blog nie może być tak zajebisty?
    Dlaczego nie mogę mieć takiego talentu?
    Dlaczegoooooooooooo?!?! [echo] XD
    Czekam na kolejne rozdziały i więcej Axl + Julie! :D
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział jak zwykle świetny. Jestem ciekawa co będzie dalej z Julie. No i jestem zaskoczona ...Axl taki troskliwy i spokojny. ☺

    Czekam więc z niecierpliwością na następny rozdział.
    Życzę dużo weny i pozdrawiam.


    Dianka

    OdpowiedzUsuń
  14. Minęło co prawda ze dwa lata od ostatniego rozdziału, ale XD Tak czy siak zapraszam.
    http://whispers-and-weep.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Minęło co prawda ze dwa lata od ostatniego rozdziału, ale XD Tak czy siak zapraszam.
    http://whispers-and-weep.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń