~Z perspektywy Julie~
- Zakupy, spacer, kino? - Wymieniałam mając nadzieję, że w końcu uda mi się wyciągnąć gdziekolwiek moją przyjaciółkę. Ale odpowiedź była taka jak zawsze.
- Nie mam ochoty, przepraszam.
Kiwnęłam głową na znak, że nie ma sprawy i oznajmiwszy, że idę do sklepu, chwyciłam za kurtkę i wyszłam z mieszkania. Tak naprawdę miałam zamiar wybrać się do Skidów, których towarzystwo pozwalało mi ostatnio choć trochę poczuć się... beztrosko? Okej, nie była to z pewnością tylko i wyłącznie ich zasługa. Był oczywiście jeszcze alkohol, którego zawsze mieli u siebie pod dostatkiem.
Nie latałam jednak do nich w roli łatwej koleżanki, którą mogą upić, a potem się z nią zabawić. Jasne, takich dziewczyn mieli na pęczki, ale ja byłam tam traktowana raczej jak... kumpel. Nigdy nawet nie starałam się ubierać do nich wyzywająco. Flanelowe, przyduże koszule i potargane dżinsy były normą. Rzucałam się na ich rozwaloną sofę, dostawałam w łapę tanie wino i wysłuchiwałam ich sprośnych na ogół rozmów, które (niestety) mnie bawiły. A przede wszystkim nie pozwalały mi myśleć o rzeczach przygnębiających, bo takich było od pewnego czasu wiele.
Pierwszą i z pewnością najważniejszą było wyznanie mojej przyjaciółki. Kiedy podczas spazmatycznego płaczu udało jej się wykrztusić w końcu to, co tak bardzo nie dawało jej spokoju, moja osoba zwyczajnie zamarła. Chwilę potem miała ochotę chwycić za spluwę i odstrzelić pewnemu sukinsynowi jaja. Nigdy nawet sobie nie wyobrażałam, że którąś z nas będzie mogło spotkać coś tak strasznego.
Na jakiś czas zawalił się nie tylko jej, ale i mój świat. I zarówno ani ona, ani ja nie wiedziałyśmy jak wymazać to z pamięci, co takiego zrobić, żeby przestać się tym zadręczać.
Osobiście uważałam, że powinna powiedzieć o tym Slashowi. Ba, byłam zdania, że on MUSI wiedzieć. Cam zarzekała się jednak, że tego nie zrobi, bo... się wstydzi. Tłumaczyłam jej, że to przecież jej chłopak, że ją kocha i będzie ją w tym wszystkim wspierał, ale ta wybuchała wtedy płaczem i błagała mnie, żebym nikomu o tym nie mówiła. I rzecz jasna tego nie zrobiłam.
O całym zdarzeniu wiedziałam tylko ja, ona i Duff, który pluł sobie w brodę, że nie zdecydował się od razu powiedzieć prawdy reszcie.
Rozmawialiśmy z nią naprawdę długo, gdyż nie rozumieliśmy dlaczego tak bardzo nie chciała porozmawiać o tym z gitarzystą. Ona twierdziła, głupio zresztą, że gdyby Saul dowiedział się o tamtym zdarzeniu, już by jej nie chciał. Czuła się... brudna? Skażona? Brzydziła się samej siebie, co było potworne. W całej tej sytuacji nie było jej winy, to był do jasnej cholery gwałt.
Ale ona i tak nie mogła wyzbyć się uczucia, że Hudson zacząłby patrzeć na nią inaczej.
Drugą sprawą, jaka nie dawała mi spokoju, było usilne zastanawianie się nad tym ile lasek zdążył posunąć już Axl. Chłopaki od ponad tygodnia byli w trasie z Iron Maiden, na którą początkowo miałyśmy wybrać się z nimi. Plany jednak się pokrzyżowały i skończyło się na tym, że zostałyśmy z Camille w LA same. Szatynka nie czuła się na siłach, żeby gdziekolwiek jechać, tym bardziej, że doskonale zdawałyśmy sobie sprawę jak to będzie wyglądać. Alkohol, groupies, narkotyki. Chciała trzymać się od tego jak najdalej. Razem ze Slashem uznali również, że taka przerwa może im dobrze zrobić. Od tamtego fatalnego wydarzenia ich relacje bowiem bardzo się zepsuły, przyjaciółka od niego stroniła, a on czuł się po prostu skołowany. I wcale mu się nie dziwiłam.
Co do mnie... Raz, że nie było opcji, abym zostawiła tu Cam samą, a dwa... Drugi powód nie będzie żadną niespodzianką. Po wielu burzliwych kłótniach z Axlem, wiadomym stało się, że na żadną trasę z nim nie pojadę. Nie ubolewałam nad tym, wręcz przeciwnie. Miałam go dość.
Czułam tylko od czasu do czasu narastającą zazdrość o wszystkie laski, które z pewnością tam pieprzył i strach, że mnie zostawi.
Nie, wcale sobie nie przeczyłam.
Tak czy inaczej dotarło do mnie, że nie mogę być od niego zależna. Podczas jednej z ostrych wymian słów zagroziłam, że się wynoszę. Ba, miałam już sięgać po walizkę. Rudy wyśmiał mnie wtedy i powiedział, że nigdzie nie pójdę, bo do cholery nie mam gdzie. Nie będę się w stanie sama utrzymać. I miał jebaną rację. Zapaliła mi się w głowie czerwona lampka. Następnego dnia, zdeterminowana jak nigdy wcześniej, obleciałam prawie całe miasto w poszukiwaniu pracy i... Znalazłam. Nie, nie żaden klub go go. Bar przy plaży. Brzmi ambitnie, co? Miałam to w dupie. Chciałam po prostu mieć własną gotówkę. Ambicje musiały się na razie schować.
- Cześć chłopaki. - Przywitałam się wpadając do siedziby Skid Row i rozejrzałam się po jej wnętrzu w poszukiwaniu jakiegoś dobrego trunku. Johnnie Walker, czy ja dobrze widzę? - No proszę... Czyżby jakiś przypływ gotówki? - Rzuciłam zaskoczona, ale i zadowolona, po czym od razu sięgnęłam po butelkę. Zdążyłam upić jedynie parę łyczków, bo zaraz została mi wyrwana z ręki.
- Mamy tylko jedną - fuknął Sebastian i przytuliwszy ją do siebie zrobił parę kroków w tył. Westchnęłam teatralnie i chwytając za Nightraina usiadłam w fotelu.
- Ładujemy coś dzisiaj? - Zagadnął Bolan patrząc po wszystkich.
- Tak! - Jęknęła jakaś roznegliżowana laska, którą zauważyłam dopiero teraz. Rachel przybrał skrzywiony wyraz twarzy.
- Dla ciebie nie ma - prychnął, na co ta obruszona pokazała mu środkowy palec i przeszła do innego pokoju. Wzrok Rachela utknął jednak na mnie. Doskonale wiedział, że lubię sobie czasem odlecieć. Tak w sumie się poznaliśmy. Problem w tym, że dopiero co udało mi się wyjść na prostą. Wiedziałam, że nawet jedna działka może mi ponownie dać w kość. Ale pokusa była tak cholernie duża...
- Ja nie biorę - mruknęłam jednak i czując wewnętrzną satysfakcję i chyba nawet dumę z własnej stanowczości i świadomości, że nic nie ma nade mną kontroli, wróciłam do popijania wina.
Przestałam być dumna, kiedy po godzinie czasu dość mocno wstawiona wróciłam do mieszkania i zobaczyłam zapłakaną przyjaciółkę. Pomyślałam sobie wtedy, że jestem kompletną kretynką. Zamiast z nią siedzieć, pocieszać ją i dawać jej do zrozumienia, że nie jest w tym wszystkim sama, wolałam pójść się znieczulić. Jeśli mnie przerastały te problemy, to co ona miała powiedzieć?
- Och, Cam... - wymamrotałam z powiększającą się gulą w gardle i siadając koło niej, mocno ją do siebie przytuliłam.
- Może ja rzeczywiście powiem o tym Slashowi. - Wyszlochała. Odetchnęłam z pewnego rodzaju ulgą.
- Tak będzie najlepiej, zobaczysz...
~Z perspektywy Duffa~
Mimo, że w ostatnim czasie nie zaliczałem się raczej do zbytnio szczęśliwych z życia ludzi, na ten moment czułem się jak ryba w wodzie! Chlałem ile wlezie, pieprzyłem ile wlezie i co jednak najważniejsze - grałem koncerty. Nie lubiłem siedzieć na tyłku i nic nie robić. Brakowało mi naszych występów, a teraz miałem je praktycznie na co dzień.
Był w tym wszystkim prawdziwy rock n' roll. Wiecie, brudni rockmani, posuwający brudne dziwki, grający brudną muzykę i jak to było w moim przypadku, walący herę z brudnych strzykawek. Taaa, prawdziwe życie na krawędzi. Życie, na którym ostatnio mi zbytnio nie zależało. Albo inaczej. Nie zamierzałem się z nim cackać. Wolałem je dobrze wykorzystać.
Czy moją postawę dzieliłem z resztą chłopaków? Uhm, ciężko stwierdzić. Z Adlerem na pewno. Ba, koleś był ostatnio nie do pobicia. Myślę, o ile potrafiłem jeszcze myśleć, że musiał się chłopak wyżyć i dać upust negatywnym emocjom. Tak, tak, historia z Nathalie... Jak to się wszystko potoczyło? Szczerze mówiąc... Nie mam pojęcia. Wiedziałem jedynie tyle, że słowa Rose'a się potwierdziły, bo mała naprawdę tańczyła w klubie. Cóż, nie moja sprawa.
Slash? Slash dużo pił, dużo ćpał, ale w samotności. Po koncertach od razu spadał do hotelu i zamykał się w swoim pokoju. Nie posuwał żadnych lasek, myślami był raczej z Cam.
Dziwiłem się sam sobie, że mimo swego wiecznego najebania jeszcze mu się nie wygadałem. To kurewskie kłamstwo cały czas dawało mi o sobie znać, ale wtedy... Wtedy zaczynałem zajmować się czym innym i przestawałem się tym zadręczać. I tak wiedziałem, że nie mogę w tej sytuacji nic zrobić, nie ja.
Co do Izziego, ten był chyba najszczęśliwszy z nas wszystkim. Wziął w trasę Berry i oboje nie mogli się sobą nacieszyć. Wiem, bo miałem praktycznie zawsze koło nich pokój. No ale tego, cieszyłem się jego szczęściem. Choć nie powiem, mogliby zachowywać się czasem ciszej. Szczególnie gdy rozsadzał mnie łeb, a brunetka jęczała wniebogłosy.
Pomijając to, lubiłem jego laskę. Tym bardziej, że okazała się być naprawdę ostrą zawodniczką (o picie oczywiście chodzi, z laskami kumpli nie sypiam!) i zamiast ględzić czy robić nam wszystkim wyrzuty, imprezowała razem z nami. I chwała jej za to. Nienawidziłem bab, którym przeszkadzało moje picie, ćpanie i chuj wie co jeszcze. Takie spławiałem jak najszybciej.
Jeśli chodzi o naszą Różyczkę, bawił się chyba dobrze. Zresztą, kto go tam wie. Jednego dnia chodził z ciągłym wyszczerzem na ryju, żartował, śmiał się. A drugiego dnia wydzierał na każdego japę i czepiał się o byle gówno. Czyli prościej mówiąc - gwiazdorzył.
W każdym razie rozrywek sobie nie żałował. Mało podobał mi się fakt, że sprowadzał do hotelu panienki, ale stwierdziłem, że nie będę się ani trochę w to mieszał. Jego, a właściwie ich sprawa.
Ja na szczęście nie miałem żadnych zobowiązań i bez żadnych skrupułów mogłem oddawać się wszelkim przyjemnościom.
Jeżeli chodzi o Ironów, zakumplować się nie zakumplowaliśmy. Axl już drugiego dnia dał im do zrozumienia, że ich nie lubi. Ale oni też za nami nie przepadali. Angole uważały się zdecydowanie za lepszych od nas i miałem wrażenie, że patrzą na nas z góry. Ekhm, w przenośni. Na mnie ludzie patrzą przeważnie z dołu.
Ich postawa była wkurwiająca, ale starałem się mieć na to wyjebane. Najważniejsze było dla mnie to, że w naszym zespole panowała stara, dobra atmosfera. Taka, jaką mogliśmy się cieszyć kiedy zaczynaliśmy razem grać. Było naprawdę dobrze.
- Panowie, wychodzicie! - Rzucił nasz manager i kiwnął głową na scenę. Zupełnie nie wiem po co to robił. Nasze wejście zawsze zależało od Rose'a, który wprost uwielbiał się spóźniać. Ale dzisiaj ku naszemu zaskoczeniu pojawił się na miejscu koncertu dość szybko. I to, kurcze, w dobrym humorze.
Weszliśmy więc na scenę i powitaliśmy bostońską widownię, na którą składało się parę tysięcy ludzi. Piszczących, klaszczących, gwiżdżących i chuj wie co jeszcze.
Oni nas cholera uwielbiali. A my uwielbialiśmy ich.
Daliśmy, nieskromnie rzecz ujmując, wykurwiście dobry koncert.
~Z perspektywy Izziego~
- Byliście...
- Zajebiści. Tak, tak, wiemy. - Przerwał jakiejś małolacie Axl i chwycił ją za tyłek. Mała miała minę jakby wygrała właśnie milion dolców.
- Kto w ogóle wpuszcza takie dziewczynki na backstage? - Mruknęła mi do ucha Berry patrząc na nią chyba z pewnego rodzaju współczuciem. Co się dziwić. Sam bym sobie współczuł gdyby Rose miał mnie obmacywać.
- Może obciągnęła ochroniarzowi, nie wiem. - Wzruszyłem obojętnie ramionami i chwytając za butelkę wOdy, opróżniłem ją w parę sekund. Zaśmiałem się pod nosem usłyszawszy jak brunetka wdaje się z wokalistą w całkowicie zbyteczną dyskusję.
- To podchodzi pod pedofilię!
- Co ty pieprzysz? Same mi się pchają do łóżka.
- To nie powód żebyś je ruchał!
- A co mam z nimi robić? Wziąć je na karuzelę?
- Wziąć to ty byś się wziął przede wszystkim za pełnoletnie.
- Masz na myśli siebie? Trzeba było tak od razu. - Zarechotał, na co ja walnąłem go w ten głupi łeb i pociągnąwszy Berry za rękę, udałem się z nią w kierunku parkingu. Brunetka rzuciła jeszcze parę wyzwisk pod jego adresem, ale kiedy znaleźliśmy się już w, no co tu kryć, limuzynie, od razu zmieniła temat. Mianowicie na jej twarzy zagościł zadziorny uśmiech, jej ręce powędrowały na moją szyję, a jej buzia otwierała się w celu... Ech, wiecznie tylko te skojarzenia, co?
W celu prawienia mi samych komplementów odnośnie naszego dzisiejszego występu. Kiedy po raz dziesiąty powtórzyła, że jestem niesamowity, zacząłem nawet w to wierzyć.
Zdecydowanie bardziej niesamowita była jednak ona, co uzmysłowiłem sobie kochając się z nią godzinę później w naszym hotelowym pokoju. Nie, wróć. Uzmysłowiłem sobie to już dawno, ale za każdym razem gdy widziałem jej nagie, idealne ciało, utwierdzałem się w przekonaniu, że jestem cholernym szczęściarzem.
- Bądźcie ciszej do chuja!
A inni mi zwyczajnie zazdrościli.
~*~
Wiecie co?
Musicie mi chyba napisać w komentarzach czyje wątki chcecie czytać i jaka tematyka Was najbardziej kręci, bo obecnie mam zanik weny i brakuje mi kompletnie pomysłów.
Także zdaję się na Was!
Komentujcie :)
Buzi!
Rozdział cudowny ^-^
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o wątki, to mnie najbardziej ciekawi oczywiście Camille i Slasha, Julie i Axla, ale też bardzo Duffa i Julie, mam nadzieję, że to jakoś pomoże :)
Naprawdę nie mogę się doczekać co będzie dalej i życzę weny, pozdrowionka :3
Kocham ten klimat twoich opowiadań... I ten sposob w jaki je piszesz <3
OdpowiedzUsuńJa chetnie poczytalabym troche o szczęśliwym pożyciu tych wybitnie zajebistych par, mam na myśli Axl&Julie oraz Slash&Camille. No bo Berry i Izziemu się układa jak widać :'D
Ale... Nic do cholery nie zmieniaj. Jest dobrze tak jak jest.
Kuźwa Julio zaczynam sie już modlić o te twoją wenę żeby do ciebie wróciła! C:
Pozdrawiam cieplutko :*
Chyba nie muszę się powtarzać? Jeśli muszę, to jak zwykle to samo, rozdział zajebisty, jesteś geniuszem❤️ :-D
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że Julia z Kamilą nie poleciały z chłopakami, ale to twoja decyzja, na pewno jest w tym jakiś głębszy sens *podnosi ręce w geście poddania*
Osobiście największą sympatią darzę parę Julie&Axl i Duffiastego (może lepiej niech zostanie sam, nie chcę się zamartwiać o jego związek, a chyba jest szczęśliwy :-D )
No i czekam na następny, weny! :-* ~~Psychopatka Maja
Świetny jak zwykle! Czytałam wczoraj ale na tel nie mogłam dodać koma ;(. Aktualnie najbardziej ciekawi mnie Izzy&Berry oraz Axl&Julie i jestem straaaasznie ciekawa co z Camille :(
OdpowiedzUsuńJeśli jakaś wolna chwila to zapraszam do mnie: http://welcome-to-the-jungle-julie.blogspot.com/ :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak przyjemnie się to czyta! :D Brakowało mi jednak dzisiaj Slasha i Camille, bo jestem ciekawa jak to się potoczy. Dla mnie bardzo ładnie rozkładasz wątki, bo w poprzednim rozdziale był Slash i Camilie i Axl, a w tym ich zabrakło. Powoduje to u mnie niecierpliwość na następny rozdział i dalszy ciąg :)
OdpowiedzUsuńhttp://guns-n-roses.blog.onet.pl
http://guns-n-roses-gnr.blogspot.com
Świetne jak zwykle :D Najbardziej ciekawi mnie wątek Julie c:
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadania! Izzy i Berry cudowni, fajnie że dodałas Said Row <3 Camillie czekam na dalszy ciąg akcji, no i rozkoszna Julia i jej Axl ! Genialne
OdpowiedzUsuńCudo cudo cudo, życzę weny i błagam rozdziały szybciej bo jestem uzależniona! Cudowne pary w tym opowiadaniu, kocham!
OdpowiedzUsuńWracasz w wielkim stylu po tym miesiącu! Cudowny rozkoszny wyborny piękny genialny świetny wyśmienity rozdział aż brak przymiotników kochana pisz tak dalej -R-
OdpowiedzUsuńO kur*a zajebisty rozdział, zresztą jak każdy inny, błagam nigdy nie kończ tego dzieła bo dla mnie znaczy więcej niż zwykle FF! Izzy i Berry ukochani♡
OdpowiedzUsuńCamillie i Slash więcej więcej no i Duff znajdź mu jakąś laske... Axl mnie fascynuje a Julia rozbawia . KOCHAM TWOJE POCZUCIE HUMORU! ♡♡♡
Całe opowiadanie wymiata. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Uwielbiam Cb bohaterów sposób w jaki piszesz. Zasługujesz na wielkie wyróżnienie! Sprawiasz że mogę przenieść się w inny świat... Świat idealny wymarzony na krawędzi życia! Ahh chciałabym jakąś wzmiankę o karierze Julii czy Camillie przecież ktoś tam je wypatrzyl kiedyś! O tak idealnie i więcej Izziego i Duffa i Rosea i Slasha i Stevena i Said Row i ukochanych przyjaciółek i boskiej Berry!
OdpowiedzUsuńCzy mogłabym prosić o jakiś kontakt z Tobą? Naprawdę to ważne dla mnie, obojętnie Skype, Fb, e-mail, Snapchat... Błagam, odpowiedz bardzo mi zależy! - R-
OdpowiedzUsuńAsk: @RocketQueen87
UsuńDziękuję choć liczyłam na coś bardziej prywatnego niż ask, zależy mi na konsultacji bo wiem że jestes wielka fanką Gunsów a mam Ci cos do przekazania.Mimo to dzięki na pewno zajrzę :)-R-
UsuńWyślij mi tam swoje fb i Cię zaproszę ;)
UsuńOjejku świetnie dziękuję;)
UsuńFANTASTYCZNIE !!!!!!
OdpowiedzUsuńJa moge czytac wszystko co napiszesz bo jest to po prostu genialne ❤
Duzo weny Ci zycze ;*
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńA ulubioną parą jest oczywiście Axl i Julie ( mimo iż jest to paradoksalna i chaotyczna miłość) i oczywiście Izzy i Berry :D
W sumie Camille mnie nie obchodzi xD
Trochę mnie irytuje ( nie wiem czemu, tak juz mam)
Jesteś na prawdę świetną pisarką ( nie wiem czy tak to mogę ująć)
Potrafisz zainteresować czytelnika jak mało kto! :D
I może nie komentuję zawsze, ale wiedz, że czytam, po prostu nabrałam sobie na głowę zbyt dużo obowiązków i muszę wszystko uporządkować, do tego dochodzi parę spraw rodzinnych i niezłe urwanie głowy z tego wychodzi.
Ale wiedz, że jestem twoją fanką i czytam każdy rozdział :*
Czekam na więcej!
Pozdrawiam <3
Twoje rozdziały już mnie nie zaskakują bo zawsze są tak świetne i bezkompromisowe że zazdroszczę Ci że tak piszesz... ŻYCZĘ WENY DZIECINKO! czekam na rozwój sytuacji z Camillie pozdrowienia
OdpowiedzUsuńJakie to jest świetne...
OdpowiedzUsuńO nie wstyd...Dopiero teraz komentuję. Jak to się wydarzyło? Nieważne.
OdpowiedzUsuńKurde tak mi szkoda Cam serio. Niczym sobie dziewczyna na coś takiego nie zasłużyła. Dobrze, że powie Hudsonowi. Tylko jak? Przez telefon? No raczej to nie jest dobry pomysł...Julie zaczyna mnie już drażnić, serio. Ale wyczuwam, że jest to specjalny zabieg jak moja Rain...Oby tylko nie na zbyt długo! :) A no i Axl też powinien dostać wpierdol za sprowadzanie sobie lasek...Wkurzają mnie oni...Ale i tak ich uwielbiam jako parę haha.
No i oczywiście Izzy+Berry <3
Teraz czekam co dalej z Cam no i błagam Julie ty weź się w garść kobieto, serio!
Rozdział zajebisty jak zawsze. Co do wątków, to czekam na coś z Cam i Hudsonem- tej dwójce przydałaby się szczera rozmowa.
Rozdział genialny, zastanawiam się tylko co będzie z Cam i Slash'em... Głupio by było gdyby ich związek rozpadł się przez to, że tamten skurwysyn ją zgwałcił. Boję się też o Julie... No, bo z nią jest tak, że na początku ją uwielbiałam, potem zaczęła mnie wkurwiać, teraz znowu zaczynam ją lubić. Przestała ćpać, czyli jest lepiej, ale żeby wyszła z bagna, w które się wkopała musiałaby skończyć związek z Rose'm, a tego znowu nie chcę. Moja pokręcona logika XD Są w tak toksycznym związku i wiem, że raczej się nie zmienią, a i tak nie chcę żeby się rozstali...
OdpowiedzUsuńA co do wątków hmm... Najciekawsze są chyba z perspektywy Axl'a. Oprócz niego podoba mi się jak opowiada Julie i Duff.
To by było chyba na tyle. Czekam na kolejny rozdział i życzę dużo weny :)
Kiedy rozdział, bo są meeeega!!
OdpowiedzUsuńPostaram się wrzucić jeszcze w tym tygodniu :)
UsuńŚwietny rozdział jak każdy. :D
OdpowiedzUsuńNajlepszy jest wątek Axl-Julie. Uwielbiam. ^^ czekam na kolejny. :)
ŚWIETNY ŚWIETNY ROZDZIAŁ, WIDZĘ PRZYPŁYW KOMENTARZY!JESTES ZAJEBISTA! ZYCZĘ WENY I W ŚWIĘTA CHCĘ PRZECZYTAĆ KOLEJNY ROZDZIAŁ HAHA POZDROWIENIA :*
OdpowiedzUsuńAle to jest genialne. Szkoda mi Camillie, biedna teraz Slash powinien leżeć u jej stóp. Kocham kiedy Axl i Julia przeżywają jakieś śmieszne, chore,namiętne sytuacje!Co do Duffa to błagam znajdź mu jakąś naprawdę świetna dziewczynę która potem okaże się chamska i bezduszna,najlepiej żeby go zdradziła z bliska mu osoba tylko nie kimś z Gunsow! Bardzo proszę więcej Izziego i Berry, gdyż są aktualnie moja ulubiona para w FF ♡♡ Niech się pokloca a potem namiętnie pogodza w deszczu na dworze i niech coś odpala.Moze któryś z bohaterów by zachorował ciężko, albo wredne media i paparazzi,albo ktoś się będzie spodziewał dzidziusia, a może wyjazd całej ekipy w fajne miejsce na odludziu...
OdpowiedzUsuń-To tylko moje propozycje i prośby, absolutnie nic Ci nie narzucam ani nie nakazuje i tak wszystko co napiszesz jest lepsze od tego co ja bym napisała przez całe swoje życie. Życzę weny,energi i pracowitych Świąt-
PS.Poprosze o dynamizacje sytuacji, wplec coś niesamowitego buziol :*
OdpowiedzUsuńKiedy nowy? :((
OdpowiedzUsuńPoniedziałek-wtorek, postaram się wrzucić ;)
UsuńNo to czekamy z utęsknieniem :D
UsuńU mnie nowy rozdział, zapraszam!
OdpowiedzUsuńhttp://guns-n-roses-gnr.blogspot.com
I co z rozdziałem??
OdpowiedzUsuń